MMS - chloryn sodu(1).pdf

(861 KB) Pobierz
MMS - chloryn sodu
Pozytywne Wibracje - Portal - Medycyna Naturalna
MMS - chloryn sodu
„…Kiedy mówię o kroplach MMS, mam na myśli zawsze również pięciokrotną ilość soku cytrynowego lub
limonkowego, lub też roztwór kwasku cytrynowego (każdą kroplę chlorynu sodu należy rozcięczyć pięcioma
kroplami jednego z wyżej wymienionych soków lub roztworem cytrynowym) . Odczekajcie proszę trzy minuty, i po
tym czasie dopełnijcie do 2/3 pojemności szklankę wodą lub sokiem jabłkowym, i wypijcie roztwór. Nigdy nie
przyjmujcie MMS, zanim nie dodacie najpierw soku cytrynowego lub limonkowego, lub też roztworu kwasku
cytrynowego. W razie konieczności możecie też użyć octu, jeżeli zabraknie Wam soku z cytryny lub kwasku
cytrynowego. Używajcie tylko soku jabłkowego, winogronowego, ananasowego lub żurawinowego bez dodatku
witaminy C lub kwasu askorbinowego (bez sztucznie wzmacnianych soków dodatkową witaminą C)…”
JIM HUMBLE
Jim Humble nie jest lekarzem, lecz inżynierem elektronikiem i informatykiem. Brał udział w wielu programach
badawczych lotnictwa, pracował nad stworzeniem pierwszego twardego dysku, potem nad konstrukcją pojazdu
księżycowego; był inspektorem kontroli pierwszej interkontynentalnej rakiety, napisał podręcznik obsługi komputera
oraz pięć książek na temat nowej, mniej szkodliwej dla zdrowia, technologii pozyskiwania złota; prywatne
zainteresowania: duchowość, ale nie religia. Jedną ze swoich książek poświęcił zdrowiu Breakthrough: The Mincie
Minerał Supplement of the 21 st Century (Przełom - Cudowny Suplement Mineralny XXI wieku), która jest dostępna
na stronie internetowej autora zamieszczonej pod adresem www.miraclemineral.org (część pierwszą można ściągnąć
w wersji angielskiej bezpłatnie w formacie pdf). Zainteresowanych dodatkowymi informacjami na temat dwutlenku
chloru i Cudownego Suplementu Mineralnego oraz ich zastosowania w lecznictwie sugerujemy odwiedzenie jego
strony internetowej i nabycie pełnego wydania w/w książki. Jego najbliższym celem jest powrót do Afryki, gdzie
prowadził wcześniej testy, aby całkowicie wyeliminować malarię w jednym z tamtejszych krajów i udowodnić w ten
sposób światu, że jest to możliwe.
strona 1 / 10
177698147.004.png 177698147.005.png
 
Pozytywne Wibracje - Portal - Medycyna Naturalna
MMS - chloryn sodu
MMS nie jest lekiem, lecz naturalnym środkiem mineralnym wzmacniającym system immunologiczny.
Chodzi tu o minerał, chloryn sodu NaClO 2 , z którego pozyskuje się MMS. Uwodniony chloryn sodu używany
jest do oczyszczania wody, dezynfekcji, w fotografice, farbiarstwie a dzięki odkryciu jego właściwości
uzdrawiających, teraz także w medycynie .
MMS - przełom w przezwyciężaniu:
• AIDS
• żółtaczki typu A, B i C
• gruźlicy
• astmy
• BSE
• malarii
• nowotworów - w wielu przypadkach eliminuje chemioterapię i naświetlanie
• cukrzycy - znika po tygodniu
• opryszczki
• grypy • ptasiej grypy
• miażdżycy
• infekcji wirusowych i bakteryjnych
• pasożytów
• pleśniawek
• kurzajek
• ropni
• stanów zapalnych dziąseł
• parodontozy
• ran i ukąszeń owadów itd.
Tekst o MMS z polskiego wydania dwumiesięcznika - NEXUS
Obserwując chemiczne i uzdrawiające własności stabilizowanego tlenu, inżynier Jim Humble opracował prosty
środek umożliwiający przezwyciężanie objawów malarii w zaledwie kilka godzin, który jest już z powodzeniem
stosowany w Afryce.
Jim V. Humble
strona 2 / 10
177698147.006.png
 
Pozytywne Wibracje - Portal - Medycyna Naturalna
MMS - chloryn sodu
MMS nie jest lekiem, lecz naturalnym środkiem mineralnym wzmacniającym system immunologiczny. Chodzi tu
o minerał, chloryn sodu NaClO 2 , z którego pozyskuje się MMS. Uwodniony chloryn sodu używany jest do
oczyszczania wody, dezynfekcji, w fotografice, farbiarstwie. Jest to opowieść o odkryciu i opracowaniu
przypuszczalnie najbardziej zdumiewającego wzmacniacza układu immunologicznego, jaki dotąd odkryto, W mojej
książce Breakthrough: The Miracle Mineral Supplement of the 21st Century (Przełom - Cudowny Suplement
Mineralny XXI wieku) (część 1 jest dostępna bezpłatnie pod adresem www.miracfemineral.org) podaję, jak
samodzielnie przygotować ten suplement z łatwo dostępnych składników. Bardzo możliwe, że w ten sposób ocali się
komuś lub sobie samemu życie.
Cudowny Suplement Mineralny (Miracle Mineral Supplement w skrócie MMS) wzmacnia system immunologiczny
i nie jest przeznaczony do leczenia określonej choroby - wzmacnia go do poziomu, który pozwala mu pokonywanie
wielu chorób, często w czasie krótszym niż 24 godziny. I tak na przykład malaria, jeden z dzisiejszych głównych
zabójców ludzi, jest pokonywana z pomocą tego suplementu zwykle w ciągu zaledwie czterech godzin. Sprawdzono
to w klinicznych próbach przeprowadzonych w Malawi we wschodniej Afryce, w których za każdym razem udawało
się zabić pasożyty malarii bytujące w organizmie człowieka. Już ponad 75000 ofiar tej choroby przyjęło ten
suplement, co pozwoliło im wrócić do pracy i prowadzić normalne produktywne życie. Po przyjęciu tego suplementu
ladzie cierpiący na AIDS często w ciągu trzech dni pozbywają się tej choroby, zaś inne choroby i dolegliwości po
prostu znikają.
Początek podróży
W drugim końcu domu rozległ się dzwonek telefonu. Dom był długi i wąski i gęsto zastawiony meblami, które
należało ominąć. Potem trzeba było jeszcze przejść przez korytarz. Mimo tych przeszkód zdążyłem jednak go
odebrać. Z Chicago dzwonił mój stary przyjaciel Bili Denicolo. W trakcie rozmowy zapytał: "Jim, czy masz jakieś
pojęcie o poszukiwaniu złota?" Nigdy nie byłem zbyt skromny, więc powiedziałem mu prawdę - moją prawdę.
"Tak" - odrzekłem - "jestem jednym z najlepszych poszukiwaczy, jeśli w ogóle nie najlepszy". To mu wystarczyło.
Był przyjacielem i wiedział o mojej pracy w górnictwie, więc mi uwierzył. "Pracuję w ekipie, która chce wydobywać
złoto w południowoamerykańskiej dżungli. Potrzebujemy twojej pomocy. Płacimy obowiązującą obecnie stawkę, a
oprócz tego dostaniesz udział w zyskach".
Zgodziłem się na wyjazd mniej więcej za miesiąc. Chcieli wykorzystać moją metodę odzyskiwania złota. Wymagało
to wcześniejszego wysłania sprzętu. Przygotowanie go i mnie samego do wyprawy do dżungli zajęło mi prawie
miesiąc. Najważniejszą rzeczą, jaką zabrałem ze sobą, która jest kluczowa w całej tej historii, było kilka butelek
stabilizowanego tlenu (to nie ten cudowny roztwór, o którym wspomniałem wcześniej). Picie wody występującej w
dżungli jest niebezpieczne. W Ameryce Północnej woda z szybko płynących strumieni jest zazwyczaj zdatna do picia,
ale w dżungli, bez względu na to, jak szybko płynie strumień, woda nie nadaje się do bezpośredniej konsumpcji.
Wielu ludzi mówiło mi, że tlen zawarty w stabilizowanym tlenie oczyszcza wodę zabijając zawarte w niej
patogeny, zwłaszcza gdy pozostawi się ją jego działaniu przez noc Kiedyś przeprowadziłem test w laboratorium.
Potraktowałem zaczerpniętą ze ścieków wodę stabilizowanym tlenem i okazało się, że wszystkie znajdujące się w niej
patogeny zostały zabite. Byłem więc przekonany, że będę mógł oczyszczać wodę do picia w dżungli.
Ze stabilizowanym tlenem miałem styczność już wcześniej. Jeden z moich przyjaciół, który mieszkał niedaleko Las
Vegas, używał go dosyć często do leczenia swoich zwierząt. Podawał go w wodzie swoim kurom, aby utrzymać je w
dobrym zdrowiu, a także swoim psom. Jednemu z nich wstrzyknął go nawet do żyły, kiedy ten zachorował... i pies
wyzdrowiał w ciągu kilku godzin.
Bill Denicolo przesiał kontrakt na adres mojego domu w Las Vegas w stanie Ne-vada, dokąd przeniosłem się po
przejściu na emeryturę po zakończeniu pracy w górnictwie złota. Kontrakt był bardzo hojny - miałem otrzymać
niezłą pensję oraz 20 procent udziału w zlocie, oczywiście, jeśli uda mi się znaleźć je w dżungli. Podpisałem kontrakt
i odesłałem go i wkrótce otrzymałem pocztą bilet na samolot. Miałem wtedy 64 lata, ale byłem jeszcze w całkiem
dobrej kondycji i nie miałem problemów z poruszaniem się po dżungli.
Celem wyprawy była Gujana, nazywana dawniej Gujaną Brytyjską, która leży na południe od Wenezueli na
strona 3 / 10
177698147.001.png
 
Pozytywne Wibracje - Portal - Medycyna Naturalna
MMS - chloryn sodu
wschodnim wybrzeżu Ameryki Południowej. Była połowa roku 1996. Na spotkanie wyszło mi kijku miejscowych
ludzi, którzy mieli uczestniczyć w wyprawie. Pojechaliśmy 48 kilometrów dalej, do Georgetown, największego
miasta i stolicy Gujany. Zakwaterowano mnie w domu, w którym miałem mieszkać do momentu wyruszenia do
interioru, gdzie mieliśmy prowadzić poszukiwania - największego gujańskiego lasu tropikalnego i dżungli (dżungla to
wbrew powszechnemu przekonaniu nie jest sensu stricto las, ale drzewiaste zarośla rosnące w bagnistych dolinach
rzek - przyp. tłum.).
W domu poznałem Mike's, miejscowego właściciela ziemskiego, który posiadał prawa do bardzo dużego obszaru
dżungli i miał być jednym ze wspólników. Innym wspólnikiem w kontrakcie, który podpisałem, był mieszkający we
wschodniej części Stanów Zjednoczonych Joel Kane. Miał przybyć dwa tygodnie przed naszym wyruszeniem do
dżungli. Był jeszcze jeden wspólnik, którego przybycie również miało wkrótce nastąpić, ale prawdopodobnie już po
naszym wyruszeniu na wyprawę. Nazywał się Beta (jego prawdziwe nazwisko brzmiało Satkumar Hemraj, jednak
wolał, aby nazywać go Beta) i był krewnym wysoko postawionego urzędnika rządowego, pierwszego ministra
Mosesa Nagamotoo, który był następny w hierarchii po premierze Samie Hindsie.
Beta był nieobecny, ale ponieważ był naszym wspólnikiem, drugiego dnia pobytu zostałem zaproszony do domu
pierwszego ministra na kolację. W trakcie wizyty gospodarz domu żalił się na bóle kręgosłupa, które prawie
uniemożliwiały mu wykonywanie pracy w rządzie. Wyjaśniłem mu, że czasami udaje mi się naprawić czyjś kręgosłup
i być może uda mi się pomóc w jego kłopotach. Po kolacji pozwolił mi nastawić swój kręgosłup, co zrobiłem bardzo
delikatnie, aby, broń Boże, nie szarpnąć i nie uszkodzić go jeszcze bardziej. Po dziesięciu minutach ból w kręgosłupie
naszego gospodarza zaczął ustępować, co wszystkich mocno zdziwiło. Wkrótce mógł zupełnie swobodnie chodzić
po domu. Nazajutrz zadzwonił do mnie jeden ze służących i zapytał, czy nie mógłbym nastawić kręgosłupa córce
Mosesa, która również miała z nim problemy. Zgodziłem się i przysłano po mnie samochód z zaproszeniem na
kolację - był to trzeci dzień mojego pobytu w Georgetown. Po kolacji nastawiłem jej kręgosłup. Miała na imię
Angela. Moses miał jeszcze jedną córkę, Adilę, ale ona nie miała żadnych problemów zdrowotnych. Choć może to
zabrzmieć dziwnie, Angela zaczęła wkrótce swobodnie chodzić i wyglądało na to, że jej problemy z kręgosłupem
zniknęły zupełnie. Nie zawsze udawało mi się uzyskać tak spektakularne wyniki. Byłem bardzo zadowolony, że
poświęciłem kiedyś trochę czasu na naukę nastawiania kręgosłupa. Zaprzyjaźnienie się z ludźmi takimi jak Moses
Nagamotoo było nie do po-gardzenia. Wówczas nie zdawałem sobie sprawy, jak ważne może to się później okazać.
Nie wątpię, że uchroniło mnie przed wylądowaniem w więzieniu.
Wyprawa do dżungli
Na pierwszą wyprawę do dżungli zabraliśmy ośmiu ludzi, którzy nieśli nasze bagaże i rozbijali obóz po dotarciu na
miejsce postoju. Nasi robotnicy nazywali się droggerami. Wynajął ich Mike i stawili się w domu tydzień przed ter*
minom wymarszu, aby właściwie zapakować zapasy i sprzęt. Mieli swojego brygadzistę, który kierował nimi.
W końcu nadszedł czas wyruszenia w drogę i mimo iż Joel i Beta nie dojechali, nie czekaliśmy na nich. Ludziom
płaciliśmy 6 dolarów dziennie i pokrywaliśmy też koszt ich utrzymania, poza cym chcieliśmy zabrać się już do
roboty. Ostatecznie nasz zespół składał się ze mnie, Mikc'a i ośmiu droggerów.
Droga do interioru zajęła nam dwa dni. Najpierw czekała nas godzinna jazda z Georgetown do Pariki nad rzeką
Mazaruni-Cuyuni. Nasz ekwipunek załadowaliśmy na dużą ciężarówkę i do czterech taksówek. Do Pariki
przybyliśmy około dziewiątej rano, gdzie przeładowaliśmy wszystko na duże łodzie motorowe i popłynęliśmy
Bartici, którą uważa się za bramę do interioru Gujany. Tam kupiliśmy większość zapasów żywności. Jest tam wiele
sklepów z żywnością o charakterze hurtowni, które zaopatrują między innymi wyprawy do interioru. Nasz
zaopatrzeniowiec kupił głównie fasolę i ryż. Zwykle na takie wyprawy kupuje się tylko ryż, ale ze względu na mnie
kupiono także kilka worków fasoli. W czasie innych wypraw udawało mi się przekonać ich do zakupu bardziej
różnorodnych artykułów spożywczych. Załadowaliśmy wszystko na kilka łodzi i przepłynęliśmy na drugą stronę
rzeki do położonego półtora kilometra dalej portu, gdzie przeładowaliśmy nasz ekwipunek na dwie bardzo duże
ciężarówki. Ciężarówki miały koła o Średnicy ponad 1,80 metra dostosowane dojazdy po błotnistych drogach w
dżungli, ale nawet na tych wielkich kołach nie można było dotrzeć tam, gdzie nie było dróg. Tobołki z zapasami
zostały mocno przywiązane, jednak większość mężczyzn opowiedziała się za pójściem piechotą do następnego punktu
wypadowego położonego już w dżungli Wkrótce zrozumiałem, dlaczego głosowali za pójściem piechotą. Droga była
tak wyboista, że ciężarówki przechylały się tak mocno, iż trzeba było cały czas uważać, aby się nie wywróciły. Nie
strona 4 / 10
177698147.002.png
 
Pozytywne Wibracje - Portal - Medycyna Naturalna
MMS - chloryn sodu
było żadnego spania podczas pięciu godzin, jakie zajęło ciężarówkom dojechanie do końcowego punktu
przeładunkowego na ostatniej odnodze rzeki. Przybyliśmy już po zmroku i spaliśmy, gdzie kto mógł. Ja położyłem
się na ławce przed małym sklepikiem. Nazajutrz rano załadowaliśmy wszystko na łodzie i popłynęliśmy w górę
odnogi rzeki Cuyuni.
Wybuch malarii
Macie więc państwo pojęcie, jak głęboko w dżungli znaleźliśmy się. Kilka dni później, kiedy dwaj nasi ludzie
zachorowali na malarię, bardzo się zaniepokoiliśmy. Zapewniano nas, że w tych okolicach nie występuje malaria i w
rezultacie nie zabraliśmy ze sobą lekarstw na nią. Natychmiast wysłałem dwóch ludzi do najbliższego obozu
poszukiwaczy złota w nadziel, że będą tam mieli leki na malarię. To znaczyło czekanie przez dwa dni, a w przypadku
gdyby nie mieli tam tych lekarstw, do ich powrotu musiałoby upłynąć co najmniej sześć dni. Nie mieliśmy wyjścia i
musieliśmy się z tym pogodzić. . Moglibyśmy też spróbować wezwać helikopter, gdybyśmy midi radio, jednak należy
pamiętać, że radio działa w dżungli tylko na niewielkie odległości. Biorąc pod uwagę to, co wiedziałem na temat
stabilizowanego tlenu, że zabił wszystkie patogeny w wodzie, pomyślałem, że może poradzi sobie także z materią.
Usiadłem przy chorych mężczyznach i zapytałem ich, czy byliby zainteresowani wypróbowaniem tego "zdrowotnego
napoju" z Ameryki. Byli mocno chorzy i bardzo cierpieli. Leżeli w hamakach, trzęsąc się z zimna i jednocześnie
cierpiąc z powodu bardzo wysokiej gorączki. Mieli silne bóle głowy, bóle mięśni i stawów, mdłości, biegunkę i
wymioty. Byli gotowi zgodzić się na wszystko, co mogłoby im pomóc, i przystali na moją ofertę.Dałem im do
wypicia sporą dawkę stabilizowanego tlenu rozpuszczonego w wodzie. To było jedyne, co można było w tej sytuacji
zrobić, czekając na powrót robotników wysłanych po lek. Po godzinie ich dreszcze ustały, ale to jeszcze niewiele
znaczyło, ponieważ w malarii dreszcze pojawiają się i ustępują, tym niemniej wyglądali trochę lepiej. Cztery godziny
później wstali, żartując ze swojego złego samopoczucia, i usiedli do kolacji przy stole. Nazajutrz rano dwaj kolejni
mężczyźni dostali malarii. Przyjęli takie same dawki stabilizowanego tlenu i około południa nie odczuwali już
żadnych dolegliwości. Wszyscy byliśmy zdziwieni. (To jeszcze nie jest cała historia, poza tym stabilizowany tlen nie
zawsze tak działa).
Kontynuowałem poszukiwanie złota. Opracowałem też prostą metodę oznaczania go (to znaczy określania jego
zawartości), dzięki czemu mogłem sam je wykonywać bez potrzeby wysłania próbek do laboratorium i czekania
kilka tygodni na wyniki. Wkrótce udało mi się zlokalizować obiecujące złoża złota i zaczęliśmy planować ustawienie
w dżungli specjalnego młyna.
Pracując nad tym, nadal szukałem złota, podróżując po dżungli. Gdziekolwiek docierałem, leczyłem ludzi chorych
na malarię (a czasami na tyfus brzuszny). Chociaż stabilizowany tlen działał tylko w 70 procentach przypadków, to
jednak wystarczyło, abym stał się dosyć sławny w dżungli.
W czasie pierwszej wyprawy do dżungli w drodze powrotnej do miasta dotarliśmy do górniczego kompleksu, który
zamknięto z powodu wakacji. Było tam kilku ludzi, którzy czekali na wznowienie prac Jeden z nich siedział przy
stole i wyglądał na bardzo chorego. Zapytałem go, co mu jest, i w odpowiedzi usłyszałem, że czeka na łódź, która mu
go stamtąd zaorać. Powiedział, że cierpi na tyfus i malarię. Napomknąłem o moim stabilizowanym tlenie, który
określiłem jako "napój zdrowotny", i zgodził się go spróbować. Kiedy wracałem z miasta, podbiegł do mnie, złapał
mnie za rękę i potrząsał nią. Powiedział, że już kilka godzin po moim odjeździe poczuł się lepiej i że nie musi już
wracać do miasta. Zostawiłem mu małą buteleczkę z kroplami, podobnie jak w kilku innych miejscach w dżungli.
Jest wiele podobnych do tej, pozytywnych historii, ale, niestety, było też wielu ludzi, którym stabilizowany tlen
wówczas nie pomógł. Mimo wszystko była to kuracja dająca znacznie lepsze wyniki niż lekarstwa na malarię.
Ludzie przebywający na terenach malarycznych nie mogą sobie pozwolić na przyjmowanie leków zapobiegawczych,
ponieważ po jakimś czasie zawsze pojawiają się niekorzystne efekty uboczne. Dlatego miejscowi ludzie nigdy ich
nie przyjmują. Muszą polegać na standardowych lekach na malarię, które przyjmują dopiero po zarażeniu się tą
chorobą. Co gorsze, drobnoustroje powodujące tę chorobę zdążyły się już na nie uodpornić. Odwiedzający ten region
mogą przyjmować leki zapobiegawcze tylko przez krótki czas. Jak się okazało, kilku moich wspólników musiano na
skutek przyjmowania leków zapobiegających malarii hospitalizować.
Po powrocie do Georgetown zadzwoniłem do mojego przyjaciela Boba Tate'a w sprawie stabilizowanego tlenu i w
odpowiedzi natychmiast przyleciał do Gujany. Omówiliśmy tę sprawę i postanowiliśmy sprawdzić, czy uda się
sprzedawać stabilizowany tlen w Gujanie. Zamieściliśmy ogłoszenie w miejscowej gazecie, informując że nasz
strona 5 / 10
177698147.003.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin