Zamordowane Sioło.pdf

(77 KB) Pobierz
Zamordowane Sioło
Edward Prus
Polacy i Polonia na świecie
Requiem nad zamordowanym polskim siołem
NPW 3-4, 2001
Huta Pieniacka (Pieniacka Huta). Nazwy tej miejscowości nie ma w Ŝadnej encyklopedii. Przed
wojną wieś ta niczym szczególnym się nie wyróŜniała. Najczęściej kojarzono ją i mylono z
pobliskimi Pieniakami, od których zresztą brała swoją nazwę. To zrozumiałe, w Pieniakach
znajdowała się głośna na całą Galicję, a później Małopolskę Wschodnią, rezydencja lidera
Podolaków, goszcząca najwybitniejszych Polaków z Romanem Dmowskim na czele. W
Przewodniku po województwie tarnopolskim czytamy:
W odległości 11 km od Podkamienia szosa na płd. zach. Pieniaki, wieś w powiecie brodzkim
leŜy w pobliŜu źródeł Seretu [...] (mieszkańców ok. 1300, w tym 600 Polaków, 700 Rusinów
[...] Okolica górzysta na terenie falistym, piękne lasy, rezerwat bukowy. U wstępu do wsi, po
lewej stronie gościńca pałac Cieńskich [...] Na wsi kościół z r. 1814 r. oraz cerkiew,
przerobiona z dawnej kaplicy pałacowej. W pobliskim Majdanie (10 km na zachód drogą
gminną od Pieniak) i Huty Pieniackiej (w połowie tej drogi, tj. 5 km) ciekawe zjawiska
przyrody, a mianowicie źródła tzw. „Sine Oko” i Chowaniec, będące lejkowatymi
zagłębieniami, o przepaścistych brzegach, zapełnione wodą o niebieskim zabarwieniu, której
odpływ ginie w pokładzie kredowym.
W ksiąŜce adresowej z 1930 r. jest informacja, Ŝe Hutę Pieniacką zamieszkuje 724
mieszkańców. Zajmowali się oni uprawą roli oraz hodowlą zwierząt, takŜe bednarstwem,
kołodziejstwem, murarstwem. Wieś miała charakter prawie jednolicie polski. Znajdowało się w
niej, jak zwykle na Kresach, kilka rodzin mieszanych. Taką właśnie widzimy ją po spisie
ludności, dokonanym w marcu 1943 r. Informuje on, Ŝe w Hucie Pieniackiej mieszka 500 osób.
Wygląda na to, Ŝe część mieszkańców wsi w obawie przed banderowskim zagroŜeniem
przeniosła się do większych i bezpieczniejszych ośrodków miejskich. Huta Pieniacka to była
duŜa wieś, 172 numery. W lutym 1944 r. było juŜ ich grubo ponad tysiąc mieszkańców.
Choć po wojnie Huta Pieniacka stała się godną najwyŜszej uwagi, zbywana była milczeniem.
W PRL milczano, aby nie obrazić bratniego, ukraińskiego narodu radzieckiego. Nic pod tym
względem nie polepszyło się w III Rzeczypospolitej, przeciwnie – pogorszyło! Huta Pieniacka i
jej trudny do wyobraŜenia tragizm stały się tematem zaklętym, omijanym przez środki masowej
informacji, Ŝeby nie „robić przykrości nowemu „partnerowi strategicznemu” wydumanemu bez
większej refleksji przez Z. Brzezińskiego i B. Geremka.
Tragedia tej podolskiej miejscowości, która rozegrała się 28 lutego 1944 r., skazana została na
zapomnienie. Choć nieszczęście, które dotknęło wieś dotyczyło Polaków, to o sprawiedliwość i
prawdę o niej upomnieli się nie Polacy będący u władzy, lecz – najpierw szlachetni Ukraińcy z
Wiktorem Poliszczukiem na czele (w tym 95 deputowanych do Rady NajwyŜszej Ukrainy), a
następnie Anglicy. Brytyjski reŜyser Julian Hendy w swoim trzyczęściowym reportaŜu
historycznym SS in Britain (SS w Wielkiej Brytanii ), wyemitowanym 7 stycznia 2001 r. przez
niezaleŜną ITV, zwrócił uwagę świata, Ŝe Huta Pieniacka rozmiarem swej tragedii
przewyŜszyła czeskie Lidice i francuskie Oradour, których nazwy są we wszystkich
powojennych encyklopediach, takŜe w Encyklopedii powszechnej PWN. Nie ma tam jednak
hasła: Huta Pieniacka. O obu miejscowościach wyŜej wymienionych miejscowościach w tejŜe
Encyklopedii czytamy:
Lidice, wie ś w Czechosłowacji, na zach. od Pragi; 10 VI 1942 całkowicie zniszczona przez
hitlerowców w odwet za zamach na zast ę pc ę protektora Czech i Moraw. R. Heydricha;
m ęŜ czyzn powy Ŝ ej 15 lat zastrzelono, kobiety wywieziono do obozu koncentracyjnego w
Ravensbrück, dzieci do Niemiec; w odbudowanych po wojnie L. Muzeum martyrologii.
Oradour-sur-Glone – miejscowo ść w ś rodkowej Francji (Limousin) w dep. Haute-Vienne; 10
VI 1944, w czasie okupacji hitl., cała ludno ść (ponad 600 osób) została wymordowana przez
oddziały SS, a wie ś spalona.
Zarówno Czesi, jak i Francuzi uczcili godnie cienie poległych swoich rodaków muzeami
martyrologii oraz stosownymi pomnikami i tablicami. Biorąc z nich przykład i wiedząc
jednocześnie, Ŝe na polskie władze liczyć nie moŜna, grupa działaczy kresowych z Michałem
Górskim z Kielc na czele, wśród których był takŜe autor tych zdań, jeszcze w PRL wszczęła
zabiegi w celu utrwalenia pamięci losu mieszkańców Huty Pieniackiej. Władze polskie i
radzieckie milczały. Dopiero Gorbaczowska głasnost’ dała tę szansę i starania Kresowian
zostały uwieńczone sukcesem – bez udziału (raczej z przeszkodą) władz polskich, poza
konsulem PRL we Lwowie Włodzimierzem Woskowskim, bez którego zaangaŜowania nie
byłoby to moŜliwe. Tymczasem dzięki uporowi inicjatorów i zdecydowanej postawie W.
Woskowskiego 28 lutego 1989 r. w miejscu, gdzie ongiś znajdowała się polska wieś, odsłonięto
uroczyście z udziałem władz powiatowych i Ŝyjących mieszkańców Huty Pieniackiej, Huty
Werchobuskiej, Huciska Brodzkiego, Podkamienia, Podhorzec, Malinisk, Załoziec kompleks
memorialny – okazały obelisk. Na tym pomniku widnieje napis po ukraińsku:
28 lutego 1944 r. faszystowscy okupanci wraz z bandytami OUN zorganizowali krwaw ą
rozpraw ę spokojnym mieszka ń com wsi Huta Pieniacka, spalono 172 gospodarstwa, z r ą k
zbrodniarzy w ogniu zgin ę ło ponad tysi ą c obywateli: m ęŜ czyzn, kobiet i dzieci. Ludzie b ą d ź cie
czujni, nie dopu ść cie do powtórnej tragedii Huty i okropno ś ci wojny.
Napis nie informuje, Ŝe chodzi o Polaków ani o tym, Ŝe sprawcami dramatu byli ukraińscy
zbrodniarze z SS-Galizien. Te fakty znalazły jednak odbicie w przemówieniach działaczy
ukraińskich: E. M. Stepeniuk i R. Ch. Daneluka.
Co ci spokojni ludzie zawinili – spytała Stepeniuk – Ŝ e tak po zwierz ę cemu rozprawiono si ę z
nimi? Czy Ŝ by dlatego, Ŝ e byli innej narodowo ś ci, Ŝ e chcieli Ŝ y ć po ludzku?
Okrutny los Huty Pieniackiej – mówił znów Daneluk – podzieliły Hucisko Brodzkie, Maliniska,
Zalesie, Majdan Pieniacki, setki spokojnych mieszka ń ców zabitych w Podkamieniu,
Palikrowach, Bołdurach itd.
Niestety, przy biernej zupełnie postawie, a nawet obojętności władz III RP, przy milczeniu
obecnych konsulów polskich we Lwowie „nieznani sprawcy” zniszczyli i zbezcześcili kompleks
memorialny i na jego rumowisku pozostawili „swój znak” w postaci kału. Zniknęła teŜ tablica,
stojąca w miejscu zamordowanego sioła, głosząca po ukraińsku:
Huta Pieniacka. W lutym 1944 r. faszy ś ci i banderowcy spalili 172 domy i wymordowali ponad
1000 mieszka ń ców.
Przy odsłonięciu obelisku mówiono, Ŝe kaŜda zbrodnia musi być ujawniona. Bez względu na
to, kto jej dokonał. Przyszłości nie da się budować na zakłamanej przeszłości. Widocznie są na
Ukrainie (a takŜe w Polsce) osoby, które myślą inaczej.
Owa prawda, niewątpliwie dla Ukraińców gorzka, miała miejsce 28 lutego 1944 r. W tym dniu
polska wieś Huta Pieniacka przestała istnieć. Jej zagładę spowodowali wojacy 14 Dywizji
Grenadierów Waffen SS-Galizien, członkowie tzw. Ukraińskiej Powstańczej Armii – UPA oraz
policjanci ukraińscy w słuŜbie okupanta, mordując od 800-1000 osób (źródła radzieckie mówią
o 1200 osobach).
Kiedy coraz częściej pojawiały się łuny, w lasach rozszalały się watahy UPA, wioski polskie
zaczęły organizować samoobronę. Huta Pieniacka była solą w oku rizunów: zwarta jak
twierdza, Polacy z przysiółków i mniejszych wioseczek ściągali tutaj, a wraz z nimi śydzi.
Wieś miała własną samoobronę pod dowództwem przybyłego tu ze Lwowa Kazimierza
Wojciechowskiego „Satyra”. Przyjechał do Huty wraz z Ŝoną Riwą, śydówką, i jej liczną
rodziną. Oddział „Satyra” liczył 40 osób i wchodził w skład 8 kompanii AK inspektoratu
Złoczów. Oddział ten współpracował z partyzantką sowiecką i to dzięki niej był nieźle
uzbrojony. Przekonali się o tym ukraińscy esesmani, którzy 23 lutego 1944 r. po raz pierwszy
zaatakowali wieś. Samoobrona, mając wsparcie 2 plutonu AK z Huty Wierchobuskiej, podjęła
skuteczną walkę, która trwała ponad 6 godzin. Napastnicy zostali odparci. Polacy honorowo
zezwolili im zabrać z pola walki zabitych i rannych. Na terenie walk zostało tylko pięciu
poległych. PoniewaŜ były to pierwsze ofiary SS-Galizien, a do tego jeszcze poległe z polskich
rak, więc urządzono im w Brodach uroczysty pogrzeb z udziałem gubernatora galicyjskiego
Otto Wachtera. Chowano tylko dwóch: Romana Andrijczuka i Ołekse Bobaka. Co się stało z
ciałami pozostałych poległych?
Teraz miało przyjść najgorsze, ale nie z takiego powodu, jak o tym głosi pewien „dyŜurny
historyk”, a za nim kilku innych: Ŝe napad na Hutę Pieniacką 28 lutego 1944 r. był „odwetem”
za zabicie dwóch esesmanów i w ten sposób z dwuznacznym podtekstem usiłuje się mord
popełniony na wsi usprawiedliwić. Wiemy juŜ, Ŝe esesmani zginęli w walce, a „kara” za ich
śmierć nie dosięgła Ŝołnierzy w walce, lecz bezbronne polskie dzieci i kobiety.
Nie wytrzymuje takŜe krytyki pogląd, Ŝe we wsi byli sowieccy partyzanci. Nie było ich juŜ w
czasie pierwszego napadu. Oddział sowiecki pod dowództwem Borysa Krutikowa ze
zgrupowania D. B. Miedwiediewa przezornie, jakby uprzedzony, opuścił wieś juŜ 22 lutego.
Do Huty Pieniackiej oddział ten oprócz broni automatycznej przyniósł rocznego chłopczyka
znalezionego na progu jakiejś chaty w wyrŜniętym Hucisku, ssał pierś martwej matki. To było
16 stycznia. Potem spłonęło wraz z innymi. Partyzanci spotkali teŜ dzieci polskie potopione w
Sinym Oku i Chowańcu.
O zbliŜającym się śmiertelnym zagroŜeniu wieś była informowana kilkakrotnie. Jednym z
informatorów był zięć niejakiego Karpluka – starosty wiejskiego z śarkowa. Zapłacił za to
straszną cenę. Został przez banderowców zamordowany wraz z rodziną – ale na ostatku. Musiał
patrzeć na męczeńską śmierć dzieci i Ŝony. Była teŜ wiadomość myląca, Ŝe to nie Ukraińcy,
lecz Niemcy mają wkroczyć do wsi, aby dokonać rewizji broni. Razem z tym nadszedł ze
złoczowskiego inspektoratu AK dziwny rozkaz, aby nie stawiać Niemcom oporu, pochować
broń, a męŜczyznom polecał ujść do lasu. Jednak tak się do końca nie stało, tylko część
męŜczyzn znalazła się w lesie. Gdy zorientowano się w sytuacji, na jakąkolwiek decyzję było
juŜ za późno. Ukraińscy esesmani w sile jednego batalionu (niektórzy utrzymują, Ŝe trzech
batalionów), wspierani przez kureń UPA „Siromanci” oraz policjantów z Podhorzec, a takŜe
chłopców z okolicznych siół uzbrojonych w noŜe i siekiery, otoczyli wieś ze wszystkich stron.
Skąd to kumoterstwo SS-Galizien z „konkurencyjną” UPA? Jednoczył ich cel strategiczny
ukraińskiego faszyzmu. Cel ten wytyczyła nazistowska Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów
(OUN) juŜ w 1929 r. Była nim czystka etniczna – mord Polaków, śydów, Cyganów, Rosjan i
innych czu Ŝ y ń ców – wreszcie takŜe Ukraińców, którzy tej czystki głośno nie popierali. W
oparciu o tę prawdę do zagłady wsi przyłączyli się takŜe ukraińscy policjanci z Podhorzec, ze
swoim komendantem na czele. Jemu teŜ polskie władze konspiracyjne przypisywały inicjatywę
napadu na Hutę Pieniacką.
Batalionami ukraińskich esesmanów, stacjonujących dotąd w Brodach, dowodził Niemiec, a
jego zastępcą był Ukrainiec, zastrzelony przez Ŝonę Wojciechowskiego.
Zagłada polskiej wsi Huta Pieniacka i jej mieszkańców – pisze autorytatywnie A. Korman –
zgotowana przez 3 bataliony ukrai ń skich Ŝ ołnierzy SS-Galizien, dowodzona przez niemieckich i
ukrai ń skich oficerów, stała si ę faktem. Prawie wszystkie zabudowania mieszkalne i
gospodarcze legły w gruzach i zgliszczach. Sterczały tylko kominy. Ocalało tylko kilka
budynków na przysiółku Helenka.
A dokonało się to w sposób następujący:
Ju Ŝ w nocy do ś arkowa zacz ę ło ś ci ą ga ć wojsko, byli to Ŝ ołnierze SS-Galizien – relacjonuje
Marian Dziuba świadek tego wydarzenia. – Tak Ŝ e zacz ę li si ę krz ą ta ć miejscowi banderowcy:
Hryhorij Kocz, Josyp Kowycz, Myron Jakubowskyj, Wołodymyr Huziuk, Hryhorij Szczerbatyj....
Niektóre z tych nazwisk są znane od lat krakowskiemu Instytutowi Pamięci Narodowej
prowadzącemu śledztwo w sprawie opisywanej zbrodni. Znane jest teŜ nazwisko dowódcy
akcji: hauptsturmfuhrer (kpt.) Waffen SS Siegfried Binz z 4 pułku policyjnego 14 Dywizji
Waffen SS-Galizien. Z opisu wynika, Ŝe był niski i nosił okulary.
Wcześniej pisałem w Rycerzach Ŝ elaznej ostrogi:
Tragedia wsi rozegrała si ę [...] w ci ą gu zaledwie siedmiu godzin [...] . Oto wypowiedzi
świadków, które zanotował K. J. Dmytruk w ksiąŜce Pid sztandarom reakciji i faszyzmu:
Mieszkaniec Huty Pieniackiej Franciszek Kobylański:
O ś wicie w kierunku wsi wystrzelili dwie rakiety. Nast ę pnie rozpocz ę ła si ę strzelanina i do Huty
Pieniackiej weszli faszy ś ci ( Ŝ ołnierze SS-Galizien) i bandyci (upowcy). Wszystkich mieszka ń ców
po 20-30 osób, w tej liczbie kobiety, starców i dzieci, sp ę dzili do stodół, zamkn ę li i podpalili.
Kto uciekał – zabijali. W ten sposób spalono Ŝ ywcem i zabito 680-700 osób .
Mieszkaniec Huty Pieniackiej Wojciech Jasiński:
Najpierw cz ęść ludzi esesmani z dywizji SS-Hałczyna i bandyci (upowcy) sp ę dzili do ko ś cioła.
ź niej grupami wyprowadzali i zap ę dzali do stodół, podpalali je, i ludzie płon ę li Ŝ ywcem [...].
Gdy nas prowadzili z ko ś cioła, to ś my widzieli, jak płon ę ły stodoły, w których w niebogłosy
strasznie krzyczeli nasi s ą siedzi. Zrozumieli ś my, Ŝ e tak Ŝ e i nas wiod ą , aby spali ć Ŝ ywcem...
NaleŜy dodać, Ŝe wieś została zajęta bez jednego wystrzału ze strony polskiej, co teŜ niemało
zdziwiło „dywizyjników”, którzy spodziewali się duŜego oporu.
To im dodało odwagi – zauwaŜa Edward Gross. – Wkrótce cała wie ś została zaj ę ta. We wsi
zapanował krzyk przera Ŝ enia kobiet i dzieci. Ogie ń po Ŝ erał coraz to nowe zabudowania.... Był
to chrzest bojowy SS-Galizien! Napastnicy strzelając na oślep do wszystkich, kto tylko był na
celowniku, popędzali ludzi w stronę kościoła, starej i nowej szkoły. Wkrótce miały one
zapłonąć oblane benzyną razem z nimi.
Obok wej ś cia [do ko ś cioła] – pisze dalej E. Gross – siedziała na ś niegu młoda kobieta z
noworodkiem lub poronionym dzieckiem na r ę ku. Jej lament budził lito ść i współczucie, lecz
nikt si ę ni ą nie zajmował, nikt nie zareagował na jej pro ś by, Ŝ eby j ą kto ś zabił. Konała w
m ę czarniach....
Janek opierał si ę , płakał, krzyczał i za nic nie chciał i ść cytuje inną relację Andrzej Rybicki.
Wówczas rozw ś cieczony (ukrai ń ski) esesman chwycił Janka za nogi i z rozmachem uderzył
głow ą chłopca o naro Ŝ nik domu. Jaki ś młody chłopiec błagał i prosił, Ŝ eby go pu ś cili.
Pacyfikator u ś miechn ą ł si ę zjadliwie i machn ą ł r ę k ą : id ź , wypuszczam. Chłopiec obrócił si ę i
chciał pobiec, ale esesman z du Ŝą sił ą wbił mu bagnet w plecy.
Pod ko ś ciołem – pisze A. Rybicki – zgin ą ł dowódca samoobrony Kazimierz Wojciechowski. Jak
mówi ą ś wiadkowie, oblano go łatwopaln ą ciecz ą i podpalono. („Nasz Dziennik”, 9. 01. 2001).
śywa pochodnia płonęła na oczach wsi. Wcześniej jeszcze w domu zamordowano jego Ŝonę i
ukrywających się śydów. Riwa strzeliła do zastępcy dowódcy pacyfikacji z polskiego wisa. Za
sekundę takŜe sama padła.
Po strasznym zamordowaniu Wojciechowskiego rozprawiono się z resztą domniemanych
obrońców, którzy byli bezbronni. Wystrzelano ich co do jednego z karabinu maszynowego na
placu pod kościołem.
A w kościele?
Do ko ś cioła zaganiano pierwsze ofiary – zeznaje przed Jolantą Woś Stanisław Krawczyk. – SS-
mani w ś nie Ŝ nobiałych kombinezonach upychali ludzi mi ę dzy ławkami. Przechodzili i uderzali
po głowach: trach, trach, trach. Ogłuszeni padali pod ławki. Wówczas wganiano nast ę pnych.
Trzy warstwy dygoc ą cych ciał. Opary, słodkawomdła wo ń krwi. Pobici m ęŜ czy ź ni wnie ś li w
kocu rodz ą c ą kobiet ę . Poło Ŝ yli j ą koło konfesjonału. – Dzieci ą tko było ju Ŝ mi ę dzy nogami
matki....
Czy chodzi o ten sam poród, opisany przez A. Kormana?:
W nocy z 27 na 28 lutego 1944 r. Franciszk ę Michalewsk ą z domu Biernack ą ... zaatakowały
bóle porodowe i była przy niej poło Ŝ na-akuszerka. Esesmani wtargn ę li do jej domu,
wyprowadzili j ą wraz z poło Ŝ n ą ... doprowadzili do ko ś cioła, gdzie posadzili j ą na stopniu
ołtarza, a przy niej poło Ŝ n ą . Gdy bóle porodowe przybierały na sile, a F. Michalewska bardzo
j ę czała i zacz ę ła rodzi ć , to <podszedł do niej esesman, wyrwał z niej siła dziecko, rzucił na
posadzk ę przed ołtarzem i przygniótł esesma ń skim butem>. W obronie chorej wyst ą piła
poło Ŝ na. W odpowiedzi obydwie zostały zastrzelone i ukrai ń ski esesowiec narzucił na nie
bielizn ę ko ś cieln ą .
Przed kościołem, podobnie jak w kościele, działy się sceny wręcz dantejskie – zwłaszcza
wówczas, gdy rozdzielano rodziny, wyrywano dzieci matkom, by je na oczach rodziców
mordować, matki zaś miały spłonąć Ŝywcem osobno.
Mordercy – pisze dalej E. Gross – po uporaniu si ę z dzie ć mi oblali obiekt benzyn ą i podpalili...
Mimo Ŝ e ogie ń jeszcze buzował ... banderowcy uznali, Ŝ e ju Ŝ nikt si ę z niego nie wydostanie i
odeszli. Poszli dalej walczy ć o samostijn ą Ukrain ę .
Dopalał się dzień Apokalipsy, banderowcy wyręczając esesmanów, wyprowadzali partiami
ludzi z kościoła na kaźń.
Byłam w jednej z ostatnich grup dziewcz ą t, które wyprowadzono z ko ś cioła – pisze Wanda
Kobylańska-Gośniowska . – Widok, jaki ujrzałam po wyj ś ciu z ko ś cioła był tak przera Ŝ aj ą cy, Ŝ e
parali Ŝ ował wszystkie umysły – nie mogłam uwierzy ć oczom i uszom. Naokoło morze płomieni i
ciemne chmury dymu oraz okropne wycie psów, ryk krów i sw ą d spalonych ciał ludzkich i
zwierz ę cych. Nie mieli ś my Ŝ adnych złudze ń co do czekaj ą cego nas losu, a ból po naszych
krewnych krwawił nam serca do tego stopnia, Ŝ e nie reagowali ś my na bicie nas kolbami i kłucie
bagnetami. Słyszeli ś my przy ka Ŝ dym uderzeniu: w Ŝ e propała wasza Polszcza albo to jest wasza
Polszcza”.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin