Monika Lach - Pióro nietoperza.doc

(60 KB) Pobierz

Monika Lach

 

 

 

PIÓRO NIETOPERZA

 

 

              Kiedyś – zapewne i dawno i niedawno, gdzieś – najpewniej bardzo daleko stąd, żył zupełnie zwykły chłopiec. Ponieważ nie miał rodziców przygarnęło go bezdzietne małżeństwo, dwoje staruszków. Nie mieli dużo pieniędzy, ale posiadali wielkie i miłosierne serca, dlatego zwierzęta i ptaki chętnie zaglądały do ich ogródka. Małżonkowie z radością witali, głaskali i w miarę możliwości dokarmiali przybyłych.

              Chłopiec miał na imię Julek. Od małego chętnie pomagał w pracach polowych, a także i w domu. Był pociechą dla staruszków i jedynym wsparciem.

              Dzięki opiekunom, ich naukom i staraniom Julek wyrósł na zaradnego, dzielnego, pracowitego i serdecznego człowieka.

              W państwie, w którym mieszkał źle się działo odkąd zachorował król. Miał on jedną córkę, która nie umiała i nie mogła jeszcze władać królestwem, a sam władca nie miał już na to sił. Dlatego jego doradcy przejęli prawnie władzę. Królewna płakała i całymi dniami klęczała przy łożu coraz słabszego ojca.

-          Nie płacz moje dziecko – prosił – biegnij do mojego maga, niech on spojrzy w gwiazdy i powie jak ratować królestwo.

Królewna wykonała natychmiast polecenie ojca.

Mag przez tydzień zaglądał w gwiazdy, wymawiał zaklęcia, mieszał mikstury i jeszcze inne rzeczy robił, ale jakie, to tajemnica.

Siódmego dnia obwieścił księżniczce: - Tylko pióro nietoperza białego może uratować państwo!

-          Ale przecież nietoperze nie są ani białe, ani nie mają piór! – Zaniepokoiła się królewna.

-          Jest tylko jeden taki nietoperz na świecie i za równy miesiąc skończy tysiąc lat.

-          Gdzie go znajdę?

-          W krainie wiecznej szczęśliwości, ale ty nie możesz udać się w podróż. Musisz zostać z ojcem.

-          A więc kto?

-          Tylko najdzielniejszy ze śmiałków serca.

-          Któż to?

-          Ten, który odpowie na apel: ”Pomóż królowi!” Nic więcej powiedzieć nie mogę.

Królewna pobiegła przekazać wiadomość ojcu. Ale już po drodze łzy kapały z jej oczu na pałacowe posadzki, ponieważ obawiała się, że znalezienie tak dzielnego rycerza nie będzie łatwe.

-          Oby mój chory ojciec dożył wolnego i szczęśliwego państwa – mówiła.

Król wysłuchał córkę i rzekł:

-          Idź do maga jeszcze raz, niech roześle mówiące gołębie z apelem o pomoc. Ten, kto odpowie, kto zrozumie ich apel, ten będzie właściwym człowiekiem, do wypełnienia tego zadania.

Królewna szybko pobiegła z powrotem do maga.

Ten już na nią czekał.

-          Spodziewałem się ciebie królewno – powiedział – twój ojciec jest mądrym władcą i bardzo wymagającym. Swą decyzją zawęził grono tych, którzy mogą podjąć próbę uratowania go i państwa do jednego człowieka.

-          Och, a jeśli gołębie go nie odnajdą? – Zatrwożyła się.

-          Zapewniam, że odnajdą i przywiodą go do nas.

Królewna uspokoiła się nieco, a mag otworzył klatkę z dwoma niezwykłymi gołębiami. Jeden był całkiem czarny a drugi zupełnie biały. Szepnął im coś po cichu, a ptaki natychmiast rozpostarły skrzydła i jeden za drugim wyfrunęły przez okno.

              Mijały dni. Mag wyglądał przez okno każdego rana i kiwał spokojnie głową, za to królewna z każdą chwilą traciła coraz więcej nadziei. Przybiegała do maga i pytała:

-          Czy już coś wiadomo?

-          Jeszcze nie nadszedł ostateczny czas – odpowiadał niezmiennie mag.

Tym czasem gołębie ofrunęły całe królestwo i pilnie słuchały głosów zwierząt, te zaś wskazały im jedno miejsce, w którym mieszka troje dobrych ludzi: dwoje staruszków i młodzieniec. Gołąbki przyfrunęły do wskazanego ogrodu. Usiadły na krzaczku bzu, który w cudowny sposób zapyliły pszczółki tak, że na jednym kiściu kwitły i liliowe, i białe, i fioletowe kwiaty.

Przez dwa dni zaglądały w okna domu, obserwowały wszystko dookoła i czekały. A Julek i staruszkowie nie mogli nadziwić się ich urodzie i niezwykłości. Wynosili im w miseczkach wodę i ziarna zbóż, aby nie straciły sił.

Trzeciego dnia rano czarny gołąb zagruchał:

-          Julku, Julku, obudź się, już czas!

Julek poderwał się z łóżka, zajrzał w okno, ale nikogo nie zobaczył.

-          Coś mi się śniło, ale co? – Pomyślał.

-          Julku, Julku, wyjdź do ogrodu – poprosił czarny gołąb.

-          Kto tam? Czy to ty mateńko lub ty tatuniu?

-          Nie budź staruszków, jeszcze nie pora. Wyjdź do nas.

Julek posłusznie wstał i wyszedł do ogrodu. Spojrzał i ujrzał dwa gołębie rozmawiające ze sobą ludzką mową.

-          Czy to wy mnie wołacie?

-          My.-Przyznały.- Posłuchaj. Mag z królestwa wysłał nas, byśmy cię odszukały i przekazały ważną wieść. Król wzywa cię na pomoc królestwu. Jeśli otwarte twe serce i miłosierne dla króla i narodu chodź z nami do maga. Już czas.

Julek nie namyślał się długo.

-          Skoro mnie wzywa nic już myśleć nie trzeba – odparł. – Z dobrodziejami mymi pożegnam się tylko i ruszamy.

Staruszkowie chodź smutek odczuwali i bali się, że już Julka nigdy nie zobaczą, rozumieli jego decyzję. Obdarzyli go swym błogosławieństwem na drogę, do płóciennej torby wodę i chleb włożyli, i wyprawili Julka w drogę.

-          Wracaj do nas jak tylko wypełnisz misję.

-          Wrócę – obiecał i szybko odszedł.

Gołębie prowadziły go prosto do pałacu króla, tam też mieszkał mag. Przed samymi wrotami czarny gołąb udzielił mu paru rad, po czym oba gołębie sfrunęły do torby Julka.

Młodzieniec zakołatał do drzwi.

-          Kto tam? – Odezwał się grubym głosem strażnik.

-          To ja, Julek. Przychodzę do maga oddać mu jego zgubę.

-          Czekaj! Dowiem się, czy cię wpuszczą.

Julek czekał i czekał, już mu trochę zaczynało się nudzić, kiedy drzwi otworzyły się, a w nich staną strażnik i zawołał:

-          Hej! Ty tam. Daj tą zgubę mnie.

-          Nic z tego - oświadczył Julek – sam muszę oddać zgubę, bo inaczej mag nie da mi znaleźnego, a bez tego nie oddam.

Strażnik zmarszczył brwi i ponownie kazał mu czekać. Sam zniknął za wielkimi drzwiami.

Zapadała noc, kiedy w końcu drzwi się otworzyły, a Julkowi pozwolono pójść do maga, ale wyłącznie pod eskortą dwóch uzbrojonych ludzi.

Przez chwilę zląkł się odrobinę, że wtrącą go podstępem do lochu, ale zaraz uspokoił się przypomniawszy, że przecież ma ratować króla, a skoro jego do tej misji wybrały gołębie, to przecież musi się wszystko udać. Dlatego też dzielnie wszedł do pałacu.

Pokój maga znajdował się w wieży. Prowadziły do niego kręte schody. W końcu Julek stanął oko w oko z królewskim magiem.

Wręczył magowi płócienny worek i powiedział zgodnie z instrukcją czarnego gołębia:

-          Oto twoja zguba, a gdzie moja nagroda?

-          Nagroda – powtórzył mag .- Jeśli chcesz prawdziwej nagrody, to ci ją dam. – włożył gołębie do klatki. - Jesteś biedny, czy tak?

-          Tak panie.

-          I pewnie chciałbyś zapłaty w monetach?

-          Tak panie.

-          To źle myślisz. Pieniądze wydasz i dalej będziesz biedny. Ja w nagrodę dam ci pracę.

-          Tak panie – powtórzył po raz kolejny Julek zgodnie z poleceniem gołębia.

-          Odejdźcie strażnicy, bo on u mnie za służącego zostanie. Od dziś będziesz sprzątał, przynosił posiłki z królewskiej kuchni dla nas dwóch i wyruszał po sprawunki.

-          Tak panie – powtórzył młodzieniec. Nie rozumiał dlaczego mag wziął go na służbę, skoro gołębie twierdziły, że ma ratować króla. Nie chciał jednak protestować, gdyż był pokornym człowiekiem.

-          Jeśli moja służba może pomóc królowi – myślał – to będę ją wykonywał jak najlepiej potrafię.

-          Do podłóg sługo!- Zaśmiał się jeden ze strażników, po czym obydwaj wyszli.

-          Powiedz panie,  gdzie są narzędzia, a od razu zabiorę się za porządki.

Mag wskazał mu miejsce i przyglądał się, jak młody mężczyzna bez zadawania pytań pracuje w pocie czoła całą noc. Do rana cały pokój lśnił od czystości. Julek wsparł się o krzesło i natychmiast zasnął. Wtedy mag podszedł do niego, obudził i powiedział:

-          Już czas.

-          Na co panie? – Zaspane oczy same się zamykały.

-          Na twoją misję chłopcze – odrzekł.- Pójdź ze mną, a wszystko ci objaśnię.

      I mag zabrał Julka do drugiej komnaty. Tam pokazał mu mapy i uczone księgi. Tłumaczył zawiłe sprawy. Opowiadał o białym nietoperzu i jego piórze. Mówił o krainie wiecznej szczęśliwości. Ale pozostawił tak wiele pytań bez odpowiedzi, że Julek obawiał się, czy jest właściwym człowiekiem do wykonania tego zadania.

-          A jeśli mimo wielkiej chęci nie podołam? Co będzie z królem?

-          Już dałeś odpowiedź nie raz.

-          Kiedy? Jaką?

-          Ja wiem. Ty się dowiesz. Nie traćmy czasu. Ruszaj.

Julek zabrał woreczek z magicznymi prezentami i wyszedł.

Kiedy przechodził przez korytarz minęła go młoda, zapłakana dziewczyna. Julek już chciał jej pomóc, ale przypomniał sobie ostrzeżenie maga, aby z nikim z pałacu nie rozmawiać. Dziewczyna popatrzyła na niego. Julka aż coś zakłuło pod sercem na widok tak ładnej, zapłakanej buzi. Księżniczka ledwo dojrzała postać Julka, bo za zasłoną łez niewiele widziała. Ale przelękła się cudzej obecności i szybko pobiegła przed siebie upuszczając mokrą chusteczkę. Julek śledził ją wzrokiem. Oprzytomniał dopiero na dźwięk ciężkich butów strażników. Podniósł chusteczkę, schował ją za paskiem i poszedł dalej.

A droga jego miała być długa. Jednak czasu nie pozostało wiele. Julek musiał wytężyć wszystkie siły i umiejętności aby zdążyć.

Tymczasem królewna otarła na chwilę oczy i uśmiechnęła się.

-          Jak to dobrze, że już się znalazł i wyruszył w drogę, ale tato jest taki słaby. – Znowu zapłakała. – Czy on zdąży? – Pytała.

-          Nie stanie się nic, co nie ma się stać. – Odpowiedział tajemniczo mag.

 

 

 

Julek zaczął się już martwić, ponieważ czas mijał, a on nie znalazł jeszcze Krainy szczęścia. Po drodze spotkał starą żebraczkę, która osłabła z głodu. Oddał jej cały swój zapas pożywienia nie dbając o siebie.

Błogosławiła go za to mówiąc:

-          Niech cię niebiosa błogosławią za twoje dobre serce i szczodre, za to, żeś się ulitował nad starą, głodną kobietą i oddał jej swój posiłek. Niech ci za to nigdy nie zabraknie pokarmu.

Spotkał też rannego gołębia. Zaraz też przypomniały mu się gołębie maga i przystanął, by opatrzyć ranę ptaka. Oddał mu też część pyłu czyniącego cuda, który otrzymał do obrony przed złem.

Gołąb  szybko wyzdrowiał i kwiląc podziękował:

-          Niech ci za twe dobre serce nigdy nie zabraknie pomocy.

Reszta magicznego pyłu też zużyła się szybko, bo Julek nie potrafił przejść obojętnie obok nieszczęścia. Pomagał ludziom, zwierzętom, ptakom, roślinom.

Podlał resztą wody młode drzewo dębu, które usychało.

-Niech ci nigdy wody i schronienia nie braknie- zaszumiały liście dwóch potężnych dębów rosnących tuż obok.

Wreszcie doszedł do miejsca, w którym wg. mapy powinien znaleźć rozwidlenie dróg i tylko od niego miało zależeć, czy wybierze właściwą. Nie było tu żadnego drogowskazu, który mógłby ułatwić zadanie, a i mapa kończyła się w tym miejscu.

Woreczek z jedzeniem został całkiem opróżniony, picia też nie było. Skończył się magiczny pył. Julek był skazany na własne siły.

Usiadł na kamieniu i myślał:

-          Co robić? Nie znam drogi i  nic nie mam . Jak dotrę na miejsce? Czas ucieka. Co z królem? Czy jeszcze żyje?

 

Wyjął zza paska chusteczkę dziewczyny z pałacu. Zupełnie nie wiedział jak to się stało, że jej   łzy wciąż nie wysychały.

-          Jesteś mi droga. Tylko ciebie mam chusteczko za szczęście. Będziesz moim talizmanem, bo dotykały cię ręce i oczy tej, która zajęła moje serce.

Obym mógł uratować króla i królestwo, wrócę wtedy do zamku, aby zdobyć ją jeszcze raz i dowiedzieć się kim jest.

 

              W tym momencie usłyszał szloch. Obrócił się przestraszony. Obawiał się, że to sen, że zaraz ujrzy szlochającą pannę z pałacu, choć przecież dzieli ich od siebie długa droga. Ale to nie była ona, tylko inna, bardzo brzydka, rozczochrana dziewczyna.

-          Czemu płaczesz? – zapytał.

-          Bo nikt mnie nie lubi, wszyscy się ze mnie śmieją , rodzice i siostry wygoniły mnie z domu, do pracy też mnie nikt nie chce przyjąć, bo jestem straszydłem. Popatrz na mnie. Jestem brzydka.

-          Julek w duszy przyznał jej rację, ale wiedział, że to zraniłoby ją jeszcze bardziej więc odpowiedział:

-          Nie płacz. Jeśli nie będziesz płakać, będziesz ładniejsza. Otrzyj oczy.

-          Ale nie mam chusteczki.

Zawahał się. Serce mu zabiło mocniej i jedna łza wypłynęła z jego oczu.

Oddawał właśnie coś najcenniejszego co miał.

-Weź moją chusteczkę – podał ją dziewczynie.

Ta uśmiechnęła się, przestała płakać i otarła oczy.

-          Niech się spełni twe najskrytsze marzenie za to, że jako jedyny okazałeś mi serce. Nigdy nie usłyszałam dobrego słowa i nikt nie podarował mi prezentu. Teraz jestem szczęśliwa.

 

W jednej chwili jej twarz wypiękniała.

Julek pomyślał nawet, że teraz będzie jej łatwiej zbliżyć się do ludzi

-          Nie mam już nic – powiedział, zamknął oczy i postanowił zastanowić się nad wyborem drogi.

 

 

I w tej chwili słońce zaświeciło mocniej i ogrzało twarz Julka.

Głos – ciepły i spokojny – powiedział:

-          Jesteś w błędzie Julku. Masz bardzo wiele. Posiadasz dar większy niż możesz przypuszczać.

-          Miałem wiele, ale teraz nie mam nic. Skończył się pył od maga, oddałem chustkę drogiej mi osoby i nawet pożywienie się skończyło. Jestem ubogi.

-          Masz błogosławieństwa od wszystkich, którym pomogłeś. One są więcej warte niż największe materialne skarby świata. A teraz spełnię to, czym obdarzyła cię ostatnia z twych uratowanych osób – spełnię twoje życzenia, ale nie całe w jednej chwili.

-          Niech się spełnia w czasie właściwym.

Głos zamilkł, a Julka dotknęło coś jedwabistego. Otworzył oczy i ujrzał białe pióro spadające mu na kolana.

-          Jakiś ptak je zgubił. Jakie piękne i miękkie – powiedział.

-          To ja ci je zostawiam – oznajmił biały nietoperz – daję ci je, byś mógł wypełnić swą misję.

-          To ty biały nietoperzu? - zdziwił się Julek i zaraz wstał z kamienia by się pokłonić.

-          Ja.

-          Czy dotarłem do Krainy wiecznej szczęśliwości? Czy ona jest tutaj?

-          Kraina wiecznej szczęśliwości jest tam, gdzie znajduje się szczęście. Ty rozdajesz je bezinteresownie, dlatego zasłużyłeś na ten dar. Na mnie już czas.Żegnaj Julku.  - Nietoperz szybko odfrunął.

-          Mam pióro białego nietoperza – cieszył się – ale jak wrócić na czas do pałacu? – Zmartwił się.

W tym momencie przyfrunęły gołębie, całe setki gołębi.

-          My cię zaniesiemy – powiedziały – z wdzięczności za okazaną pomoc jednemu z nas.

-          I wzięły Julka na swe skrzydła.

Julek był tak szczęśliwy, że aż mu było trudno uwierzyć, że nie śni i że to wszystko dzieje się naprawdę.

 

Wieczorem był już w pałacu. Gołębie zostawiły go na parapecie okna maga. Ten czekał na Julka uśmiechnięty.

-          Kochany Julku! Tak się cieszę, że nas nie zawiodłeś. Król żyje i czuje się świetnie. Odzyskał władzę. To dzięki tobie. Poddani nam pomogli dzięki tobie, twemu dobremu sercu i słowu. To ty sprawiłeś, że znowu królestwo jest szczęśliwe.

-          Ale ja nic nie rozumiem. Przecież dopiero teraz przynoszę pióro białego nietoperza.

-          Wszedł do komnaty. Mag uśmiechał się.

-          To prawda – powiedział, ale siła twego serca przez cały czas twej wędrówki czyniła cuda. To twoja dobroć nam pomogła. Białe pióro nietoperza jest jedynie symbolem tego, czego dokonałeś Julku.

Drzwi otworzyły się i do środka wbiegła rozradowana dziewczyna.

-Magu!  - wołała. – Tato cię prosi na ucztę. Nie zaczniemy bez ciebie.

-Już idę królewno. Ale pozwól, że zaproszę Julka.

Królewna spuściła wzrok, zarumieniła się.

-          ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin