Czylok Wersja demonstracyjna.txt

(35 KB) Pobierz
Mariusz Czylok

Wersja demonstracyjna

MARCINKOWI I JEGO RODZICOM.
Obudzi� mnie natarczywy dzwonek telefonu. Zakl��em na dobry pocz�tek dnia i 
wyci�gn��em r�k� w poszukiwaniu s�uchawki. 
- Halo? - spyta�em. Przerywany sygna� oznacza�, �e nie by�o po��czenia. Dzwonek 
nadal ha�asowa�. To nie telefon, pomy�la�em. To dzwonek do drzwi.
Przeczekam... zdecydowa�em. Ale... kto� by� bardziej uparty ni� ja. Dzwoni�...
Wreszcie zdecydowa�em si� wsta� i zobaczy� kto to jest. Wsta�em z ��ka i 
uderzy�em si� kolanem w szafk�. Zabola�o. Jaki dzisiaj dzie�? Poniedzia�ek. No 
tak... to wszystko wyja�nia.
Dzwonek przesta� ha�asowa�. Kto� zrezygnowa�. To dobrze. Jednak skoro ju� 
zmuszono mnie do tego abym wsta�, to p�jd� zobaczy� kto to by�. Mo�e zobacz� 
jeszcze kawa�ek plec�w mojego budzika. 
Za drzwiami by�o pusto. Nikogo ju� tam nie by�o. Ale... 
Na progu le�a�a zielona metalowa skrzyneczka. Dla mnie? Rozejrza�em si� jeszcze 
raz i tak jak za pierwszym razem, tak i teraz, nikogo nie zauwa�y�em. Podnios�em 
skrzynk� z progu - by�a troszeczk� ci�ka jak na swoje wymiary - i wnios�em j� 
do pokoju.
Postawi�em skrzynk� na stole i obejrza�em j� ze wszystkich stron. Skrzyneczka 
mia�a oko�o dziesi�ciu centymetr�w wysoko�ci, dwudziestu szeroko�ci i oko�o p� 
metra d�ugo�ci. �adnych uchwyt�w. �adnych zawias�w i �rub. Metalowa. �adnej 
instrukcji. �adnych napis�w. Jedynie na g�rze centralnie umieszczony zosta� 
czerwony przycisk.
Nacisn��? Zamy�li�em si�... przycisk a� wrzeszcza� b�agalnie aby go wdusi� do 
�rodka.
Poderwa� mnie na r�wne nogi dzwonek do drzwi. Na progu sta� m�ody ch�opak z 
d�ugimi rudymi w�osami spi�tymi w kucyk. Zupe�nie nie pasowa� do popielatego 
garnituru w kt�ry kto� - najprawdopodobniej - musia� go wpakowa�. Niemo�liwe aby 
z w�asnej woli w�o�y� taki garnitur. U�miechni�te oblicze wskazywa�o raczej na 
to, �e nie przyby� tutaj we wrogich zamiarach.
- Pan zabra� demo? - spyta�.
- Prosz�? - tak mnie zaskoczy� tym pytaniem, �e szcz�k� musia�em chwyta� w locie 
aby nie rozbi�a si� na pod�odze. 
- Demo. Zielona skrzynka. Z metalu - wyja�ni�.
- Tak... my�la�em... jest...
- To dobrze... - powiedzia� i przepchn�� si� mi�dzy futryn�, a mn� do 
mieszkania. - Gdzie jest?
- W pokoju... - nie czeka� na wyja�nienia. Szed� dalej.
- Naciska� pan co�?
- Nie... jeszcze...
- To dobrze... chod� pan tutaj... - usiad� przy stole i przysun�� do siebie 
skrzynk�. - Wie pan co to jest?
Obudzi�em si�. Mia�em ochot� w tej chwili wyrzuci� go�cia za drzwi i rzuci� w 
�lad za nim skrzynk�. Je�eli dosta�by ni� w g�ow� - nie by�oby to te� a� tak 
z�e... Obudzi� mnie... w poniedzia�kowy poranek...
- Prosz� mnie wys�ucha� zanim cokolwiek pan zrobi - powiedzia� ch�opak widz�c 
moj� min�. Domy�li� si�, �e musia� przesadzi�. - Chcia�bym panu co� 
zaproponowa�. To jest co� rzeczywi�cie wspania�ego.
Rozwa�a�em przez moment czy nie wyrzuci� go przez okno, ale co� spowodowa�o, �e 
na moment zmieni�em swoje mordercze plany - zbrodnicze instynkty powstrzyma�em - 
i poczeka�em na dalszy rozw�j wypadk�w.
- Przybywam z przysz�o�ci prosz� pana - powiedzia� i automatycznie przypi��em mu 
do piersi karteczk� ze skierowaniem do zak�adu dla psychicznie chorych. - Mam 
tutaj - poklepa� zielon� skrzynk� - co�, co odmieni pana �ycie. 
Zamilk�. Zastanowi�em si� czy ju� dzwoni� do szpitala z informacj�, �e mam u 
siebie psychicznie chorego ch�opaka, czy te� poczeka� jeszcze troszeczk�... Co 
on tam mo�e mie� takiego, co odmieni� mo�e moje �ycie? Piwo? 
- Ta skrzyneczka to wersja demonstracyjna wspania�ego programu, kt�ry odmieni 
pa�skie �ycie - kontynuowa�. 
- Ale co... 
- Moment... zostawi� panu ten program i dam panu jeszcze co�... - po�o�y� na 
stole kartk� zape�nion� drobnym drukiem. - Czas prosz� pana. Dam panu czas na 
zastanowienie si� czy chcia�by pan otrzyma� ode mnie pe�n� wersj� programu. 
- Ale...
- No w�a�nie... prosz� to najpierw przeczyta�... - wr�czy� mi kartk�. 
Przeczyta�em:
"Wersja demonstracyjna pe�nego programu LOLA - wersja standardowa - bardzo 
ograniczona parametrami nagrania. Czas nagrania trzy minuty. Pe�nokrwista LOLA 
zabezpieczona w wersji demonstracyjnej przed kopiowaniem. Nie dotyka� LOLI w 
czasie odgrywania programu. W razie nieprzestrzegania powy�szej uwagi program 
ulega automatycznej kasacji."
Nie mog�em powiedzie�, �e rozumia�em teraz co� wi�cej. 
- Tak sobie my�l�, �e potrzebuje pan troszeczk� czasu na oswojenie si� z my�l� o 
programie w pe�nej wersji - powiedzia� ch�opak. - Zostawiam pana teraz z wersj� 
demonstracyjn�. W razie gdyby chcia� pan skontaktowa� si� ze mn�, prosz� 
nacisn�� ten tutaj zielony guziczek.
Po�o�y� na stole obok zielonej skrzyneczki ma�e urz�dzenie, kt�re przypomina�o 
pager. 
- Pojawi� si� do dziesi�ciu minut.
- Mieszka pan w pobli�u?
- W przysz�o�ci... - odpar� i wyszed�.
* * * * *
Wcisn��em czerwony przycisk. Wszed� lekko, bez zgrzyt�w. Pocz�tkowo nic si� nie 
wydarzy�o. Dopiero po dw�ch - trzech sekundach us�ysza�em cichy syk i obok sto�u 
zmaterializowa�a si� pi�kna m�oda dziewczyna ubrana w kr�tk� czerwon� sukienk�. 
D�ugie ciemne w�osy, wyra�nie zaokr�glone kszta�ty cia�a, tam gdzie to by�o 
potrzebne, �adna u�miechni�ta twarz z du�ymi zielonymi oczami. Popatrzy�a na 
mnie i u�miechn�a si� jeszcze szerzej. Nie mia�em poj�cia, �e mo�na tak szeroko 
si� u�miecha�.
- Jestem Lola - odezwa�a si� mi�kkim g�osem. - Czy mog� co� dla ciebie zrobi�?
Po raz drugi tego poranka musia�em podtrzymywa� szcz�k�. Co� dla mnie zrobi�? 
No... na pewno znalaz�oby si� par� dobrych pomys��w na wype�nienie dla Loli 
dnia... lub nocy...
Po�era�em j� wzrokiem. To chyba normalne u zdrowego m�czyzny. Jak to by�o na 
tej kartce? "Pe�nokrwista LOLA zabezpieczona w wersji demonstracyjnej przed 
kopiowaniem. Nie dotyka� LOLI w czasie odgrywania programu." Czyli nic z tych 
pomys��w, kt�re wpada�y mi do g�owy. Nie dotyka�... 
- No tak Lola... - powiedzia�em wreszcie patrz�c jak porusza si� zgrabnie po 
pokoju. Zrobi�a rundk� po pomieszczeniu, stan�a ponownie obok sto�u i znikn�a.
"Czas nagrania trzy minuty."
No tak... rozumiem. Wersja demonstracyjna. Wcisn��em ponownie guzik.
Cichy syk, a potem znowu ona:
- Jestem Lola - odezwa�a si�. - Czy mog� co� dla ciebie zrobi�?
- Tak. Wejd� na st�.
Wersja demonstracyjna by�a ca�kiem dobrze przygotowana, je�eli Lola po chwili 
znalaz�a si� na stole. Lola reagowa�a na to co m�wi�. Przynajmniej wykonywa�a 
moje polecenia.
- Zejd� - poleci�em. - Porozmawiamy.
Zesz�a i znikn�a. Min�y trzy minuty... czas up�ywa� nieub�aganie.
Ponownie wdusi�em g��boko czerwony przycisk... znowu syk i znowu Lola. 
- Jestem Lola - odezwa�a si�. - Czy mog� co� dla ciebie zrobi�?
- Co potrafisz jeszcze? - spyta�em. Nie odezwa�a si�. Wersja demo nie mia�a 
opcji rozmowy. 
- Sta� na jednej nodze - rozkaza�em. Stan�a. 
- Usi�d�. 
Przysun�a sobie krzes�o i usiad�a. Robi�a co kaza�em.
- Zdejmij sukienk� - wydaj�c to polecenie czu�em si� jak �winia. Czu�em, �e 
nadu�ywam swojej w�adzy. M�ska szowinistyczna �winia. 
Lola znikn�a. Blokada na to polecenie, czy te� sko�czy� si� czas wersji demo?
Wcisn��em przycisk.
- Jestem Lola - odezwa�a si�. - Czy mog� co� dla ciebie zrobi�?
- Zdejmij sukienk� - teraz przesz�o mi to przez gard�o troszeczk� l�ej.
Lola nie znikn�a, co oznacza�o, �e poprzednim razem jej znikni�cie zwi�zane 
by�o z up�ywem czasu, a nie z ograniczeniami programu. To dobrze. Mo�e si� 
rozebra�. 
Lola zrzuca�a powoli - bardzo powoli - czerwon� sukienk�. Powolutku rozpina�a 
zamek. Zsun�a jeden r�kaw. Potem drugi...
- Szybciej - powiedzia�em. - Czas ucieka...
I tak nie s�ysza�a takich polece�... nadal trwa�o to bardzo wolno... zbyt wolno. 
Kiedy stan�a przede mn� w czarnej bieli�nie min�y trzy minuty. Program 
demonstracyjny sko�czy� si�. Lola znikn�a.
Czerwony guzik. Szybko...
- Jestem Lola - odezwa�a si�. - Czy mog� co� dla ciebie zrobi�?
- Tak mo�esz - odpar�em. - Szybko si� rozbieraj...!
Lola wcale nie rozbiera�a si� szybciej. Tempo zrzucania z siebie sukienki by�o 
takie samo jak poprzednim razem. Powoli - bardzo powoli. Zsun�a jeden r�kaw, 
potem drugi...
Deja-vu...
- Szybciej - powiedzia�em. - Czas ucieka...
...zbyt wolno. Ponownie stan�a przede mn� w czarnej bieli�nie i w�a�nie wtedy 
min�y trzy minuty. Lola znikn�a.
* * * * *
Z wersji demonstracyjnej nie mia�em ju� szans wydusi� czego� wi�cej. To by�o 
wszystko na co by�o sta� ten program. Odtwarza�em nagranie jeszcze par� razy 
wydaj�c r�ne polecenia Loli. Zawsze znika�a. Trzy minuty i koniec.
Poszed�em po m�otek i �rubokr�t. Tak zaopatrzony zabra�em si� do pracy nad 
skrzyneczk�. Kto� kto stworzy� ten program wiedzia� jak ma wykorzysta� 
pod�wiadomo�� ewentualnego klienta. Napatrz si� ch�opcze na demo - potem kup 
pe�n� wersj�.
Informatycy... dziwni ludzie. Zawsze co� du�o obiecuj�... a potem... okazuje 
si�, �e mo�esz sobie poliza� cukierek przez szyb�... 
Wsadzi�em �rubokr�t w miejsce przycisku i przywali�em m�otkiem. Co� w �rodku 
zasycza�o, przez moment pojawi�a si� Lola, a zaraz potem znikn�a. Najpierw ona, 
potem skrzyneczka.
Zosta�em sam. Wersja demonstracyjna zosta�a... skasowana?
Przypomnia�em sobie o rudzielcu i odnalaz�em jego pager, czy kto tam wie jak si� 
nazywa�o to co zostawi�. Wcisn��em guzik. Rudy powiedzia�, �e pojawi si� do 
dziesi�ciu minut. Zobaczymy...
* * * * *
Min�o siedem minut i rudy dzwoni� do drzwi. Kiedy otworzy�em wpad� do �rodka 
tak jakby �ciga�a go horda ps�w.
- Super, super - m�wi�. - Rozumiem, �e zdecydowa� si� pan na... - patrzy� na 
st�. Nie widzia� skrzyneczki. - Gdzie jest program? - spyta�. A zaraz potem 
doda�: - Niewa�ne pewnie bawi� si� pan w majsterkowicza... nie ma znaczenia. No 
to co? Kupuje pan?
By�em zdecydowany.
- Tak - potwierdzi�em.
- Niez�a sztuka, co? - spyta� z krzywym u�miechem na twarzy. - Wiedzia�em, �e 
pana to ruszy. M�czy�ni lubi� takie dziewczyny...
Usiad� przy stole i wype�ni� formularz zakupu. Tak to ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin