Władza broni się przed jawnością.pdf

(55 KB) Pobierz
Władza broni się przed jawnością
Władza broni się przed jawnością
Z profesorem Antonim Kamińskim z Instytutu Studiów Politycznych PAN, byłym
prezesem Transparency International-Polska, jednym z inicjatorów powstania Ustawy o
dostępie do informacji publicznej rozmawia Adam Socha
- 6 września 2001 roku, a więc trzy lata temu, weszła w życie Ustawa o dostępie do
informacji publicznej. Dlaczego i po co musiało powstać to prawo?
- To była inicjatywa czysto obywatelska. Jeden z artykułów Konstytucji gwarantuje
obywatelom prawo dostępu do informacji publicznej. Jednak dopóki w życie nie weszła
odpowiednia ustawa wprowadzająca go w życie, zapis ten był martwą literą. Ponadto w
Polsce w latach 90. pojawiły się już wyraźnie objawy patologii władzy i wydawało się, że
zwiększenie przejrzystości systemu rządów stanie się czynnikiem sprzyjającym
zwalczaniu tych nieprawidłowości.
- Jak po trzech latach ocenia pan działanie tej ustawy? Czy jest ona nadal martwą
literą, czy też dokonała przełomu w życiu publicznym?
- Nie dokonała przełomu, ale też nie jest martwą literą. Gdybym miał wystawić szkolny
stopień z realizacji tej ustawy, to byłaby to zapewne trójka.
- Z czego wynika tak słaba ocena?
- Z jednej strony dziennikarze boją się wykorzystywać ustawę, bo obawiają się, że
"spalą" ewentualne przyszłe źródła informacji; kierownictwa redakcji boją się wchodzić w
konflikt z instytucjami władzy politycznej, a z drugiej strony władza boi się ujawniania
informacji o swojej niekompetencji, czy braku rzetelności. Za przykład mogą służyć opory
Kancelarii Prezydenta RP wobec prośby komisji Sejmu badającej sprawę Orlenu.
Urząd prezydenta jest instytucją publiczną i nie widzę przesłanek, na gruncie których
można by tego typu informacji odmówić komisji śledczej Sejmu.
- A dlaczego władza boi się jawności?
- Po pierwsze, nie wszystko, co władza robi jest czyste i nie wszystkie decyzje
podejmowane są z uwagi na interes publiczny. Po drugie, urzędnicy często traktują
pojęcie "służby publicznej" jako nic nie znaczący frazes uważając, że to nie oni są dla
obywateli, lecz obywatele dla nich.
- Czy to znaczy, że jeżeli obywatel spotyka się z odmową udzielenia informacji ze
strony urzędu administracji publicznej, to może podejrzewać, że ten urząd działa
nieuczciwie?
- Przyczyną może być nieuczciwość, bałaganiarstwo, lub po prostu arogancja. Na
przykład pewna organizacja studencka usiłowała uzyskać z Ministerstwa Edukacji
1
10831972.001.png
 
Narodowej i Sportu stanowisko, jakie ten resort zajął w jakiejś sprawie na prośbę Rady
Europy. MENiS odesłał ich do Ministerstwa Sprawa Zagranicznych, za którego
pośrednictwem stanowisko przekazano do Rady Europy. MSZ po prostu odmówił
udostępnienia informacji. Kiedy został do tego zmuszony przez sąd okazało się , że
dokument ten został zgubiony i nikt w Polsce nie wie, jaki był stosunek naszych władz do
tej kwestii.
Znam też przypadek spółdzielni mieszkaniowej, której zarząd rozmyślnie dążył do
doprowadzenia jej do bankructwa. Jej członkowie musieli stoczyć długą walkę, by
uzyskać dostęp do informacji niezbędnej do obrony ich interesów.
- Gazety Grupy Wydawniczej Polskapresse rozpoczynają kampanię MASZ PRAWO
WIEDZIEĆ , której celem jest uświadomienie obywatelowi, mieszkańcowi
określonego miasta, lokatorowi jakiejś spółdzielni, petentowi w urzędzie, że ma on
prawo dostępu do informacji, po prostu ma prawo wiedzieć. Czy taka kampania
jest pańskim zdaniem potrzebna?
- Taka kampania jest niezbędna. Każde tego typu działanie służy podniesieniu
sprawności państwa, a sprawność państwa, przejrzystość jego struktur decyzyjnych, to
pięta achillesowa współczesnej Polski. Bez tego nasz awans we współczesnym świecie
będzie zwykłą mrzonką.
- Dziękuję za rozmowę
2
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin