TAZBIR, Janusz - Moje cenzuralne doświadczenia.pdf

(137 KB) Pobierz
236093386 UNPDF
J ANUSZ T AZBIR
Moje cenzuralne doświadczenia
Moje kontakty z cenzurą zaczęły się jeszcze na studiach; pisywałem wówczas (la-
ta 1949-1950) dla radia audycje poświęcone głównie ludziom i czasom Oświecenia.
Ponieważ moja pierwsza drukowana praca dotyczyła mody na chińszczyznę w Pol-
sce XVIII wieku, postanowiłem zrobić z niej skrót w formie pogadanki radiowej.
Temat na pozór niewinny okazał się drastyczny politycznie. W tym samym bowiem
właśnie czasie Mao-Tse-Tung opanowywał Chiny i zajął Pekin. Cenzura odrzuciła
więc w całości moją audycję w uzasadnieniu podając, że może być odczytana alu-
zyjnie: komunistyczne sukcesy w dalekich Chinach to również tylko moda, która
przeminie, podobnie jak i oświeceniowe zainteresowanie dla chinoiserie .
W czasach stalinowskich pod surowym nadzorem znalazły się także tematy ba-
dawcze dotyczące dawno minionych epok. Stąd też mój mistrz, u którego robiłem
pracę magisterską (a później doktorską) prof. Władysław Tomkiewicz, odradził mi
stanowczo pisanie o wpływie kultury polskiej na Rosję XVII stulecia. Mogły z tego
wyniknąć różnorakie kłopoty. Zrozumiałem to przeglądając wydany parę lat później
zarys dziejów Ukrainy, w którym rozdziały poświęcone kulturze mówiły głównie o
wpływie na nią kultury rosyjskiej (z całkowitym pominięciem oddziaływania pol-
skich wzorców). Przyjąłem więc zaproponowany przez prof. Tomkiewicza temat o
ksenofobii w Rzeczypospolitej XVI i XVII stulecia. I on jednak okazał się nie bar-
dzo na czasie. Skrót pracy magisterskiej z 1950 r. mogłem więc ogłosić dopiero po
siedmiu latach, a więc po przełomie październikowym. I to pod warunkiem, iż usu-
nę dłuższy fragment dotyczący stosunku Polaków do Rosjan.
Rok 1956 okazał się rokiem zasadniczego zwrotu; odtąd utrwalił się podział na
historia sacra , ściśle nadzorowaną przez panów z ulicy Mysiej i historia profana ,
do której właściwie wtrącano się bardzo niewiele. Pierwsza obejmowała dzieje od-
ległych stuleci (z wyłączeniem wszakże stosunków z Rosją), druga historię najnow-
szą, zwłaszcza takie kwestie, jak rozwój ruchu robotniczego czy dzieje polityczne
XX stulecia, w tym szczególnie okres Polski Ludowej. Stąd też nie jest moją szcze-
gólną zasługą fakt, że mógłbym dziś spokojnie przedrukować artykuły z Wielkiej
Encyklopedii Powszechnej PWN, dotyczące reformacji i kontrreformacji (a sygno-
wane moim nazwiskiem). Natomiast koledzy, którzy tamże pisali o wydarzeniach
ostatniego półwiecza (wówczas obejmowało ono okres lat 1918-1968), nie powróci-
liby zapewne do żadnej z ocen, które wówczas formułowali.
W konflikty z cenzurą popadałem jedynie wówczas, kiedy nieopatrznie wchodzi-
łem na teren współczesności. Tak więc został w całości skonfiskowany referat Po-
wieść historyczna jako źródło współczesne , wygłoszony na zorganizowanej przez
Instytut Badań Literackich konferencji: Dzieło literackie jako źródło historyczne
(grudzień 1975). I to tak dalece, że cenzura nie chciała się początkowo zgodzić na-
wet na umieszczenie wzmianki o nim w przedmowie „Od redaktorów”, poprzedza-
jącej publikację wyników sesji (Warszawa 1978). Głównym kamieniem obrazy
stało się zestawienie powieści historycznych wydawanych w dwóch państwach tota-
litarnych: ZSRR i w III Rzeszy, ich analiza jako zwierciadła czasów, w których
powstawały. Ingerencja cenzury sprawiła redaktorom tomu (Z. Stefanowskiej i J.
Sławińskiemu) pewne kłopoty; nastąpiła już po przełamaniu tomu, trzeba więc było
nie tylko usuwać sam artykuł, ale i przeskładać indeks osób, z którego wykreślono
nazwiska występujące w moim referacie. Ponieważ zachowałem egzemplarz korek-
ty, który dałem oprawić razem z tekstem odrzuconym przez cenzurę, przeto posia-
dam dziś jedyny egzemplarz książki Dzieło literackie jako źródło historyczne , nie
kończący się na stronie 371 lecz doprowadzony do strony 407.
Choć przełom w najnowszych dziejach kultury polskiej zwykło się wiązać z ro-
kiem 1989, to w istocie miał on miejsce o wiele wcześniej, gdzieś pod koniec epoki
Gierka, kiedy to państwo nie było już praktycznie w stanie zahamować obiegu lite-
ratury bezdebitowej; nie tylko książek, ale i coraz liczniej wychodzących czasopism
literackich. W jednym z nich, mianowicie w „Krytyce”, ukazał się dość rychło peł-
ny tekst mego referatu. Najpierw w kraju, a później w Anglii, gdzie „Krytykę” za-
częto przedrukowywać 1 . Redaktorzy „Krytyki” czyniąc „perskie oko” do czytelni-
ka, zapewniali, iż przedruk został dokonany „bez wiedzy i woli autora”, co było
oczywistym nonsensem, skoro objął również i odsyłacze. Chwilowy tryumf „Soli-
darności” i związane z nim znaczne zelżenie rygorów cenzury sprawiło, iż skrócona
wersja mojego referatu mogła się ukazać w warszawskiej „Kulturze” 2
.
W sprawie eseju o powieści historycznej ulica Mysia okazała się nieugięta. Cza-
sami jednak szła na ustępstwa, wyrażające się w obustronnym kompromisie. Kiedy
ogłaszałem w 1971 r. tom studiów Arianie i katolicy znalazł się tam m. in. artykuł
na temat braci polskich w literaturze pięknej. Omówiłem w nim wyczerpująco po-
wieść Czesława Miłosza Dolina Issy , zawierającą obszerne i bardzo inteligentne
wzmianki na ich temat. Początkowo zażądano usunięcia tego fragmentu (nazwisko
Miłosza, jak wiadomo, było wówczas na indeksie), ale kiedy dość stanowczo za-
oponowałem cenzor wyraził zgodę. Pod warunkiem wszakże usunięcia z charakte-
rystyki Doliny Issy wszelkich oceniających ją dodatnio przymiotników w rodzaju:
trafnie, słusznie, wnikliwie czy z dobrym wyczuciem epoki. Przystałem na to wy-
chodząc z założenia, iż lepsza jest ta forma zapisu aniżeli druk artykułu, w którym
nie byłoby ani słowa o książce Miłosza.
Kompromisem zakończył się także spór w sprawie dwutomowej bibliografii prac
obcojęzycznych, przygotowanej na międzynarodowy kongres historyków w Mo-
skwie (1970). Cenzor, z którym w tej sprawie osobiście rozmawiałem (był to nota-
bene mój pierwszy i jedyny bezpośredni kontakt z urzędem przy ulicy Mysiej) za-
żądał usunięcia prac, których autorzy bądź to wyemigrowali po marcu 1968 r., bądź
też popadli w ewidentną niełaskę. Wydanie tak okaleczonej bibliografii nie miałoby
oczywiście sensu; stanęło na tym, iż pozostaną w tomie, ale usunie się z niego in-
1 „Krytyka” 1980, nr 7.
2 „Kultura” 1980, nr 49 i 50.
deks nazwisk.
Jako wieloletni konsultant historyczny Słownika Języka Polskiego (pod red. W.
Doroszewskiego) mógłbym sporo opowiedzieć o ingerencjach cenzuralnych i w to
dzieło. Dotyczyły one przeważnie cytatów mających ilustrować konkretne hasło.
Jeśli termin „bezpieka” występuje bez takiej ilustracji, to dlatego, że cenzura wy-
kreśliła cytat: „dziś w nocy zabrała go bezpieka”. Z kolei Redakcja Słownika nie
chciała przystać na inny, zapobiegliwie wyszukany przez funkcjonariusza GUKP-
PiW: „ojciec Józka, stary robociarz, poszedł pracować do bezpieki”. Obiektem in-
gerencji cenzuralnych bywał także, od czasu do czasu, Polski Słownik Biograficzny .
Ponieważ nie można było podawać, że ktoś zginął w Katyniu w 1940 r. poprzesta-
wano na samej dacie lub informacji: „Zaginął w ZSRR”, umieszczając w bibliogra-
fii adresowane do domyślnego czytelnika odesłanie do Listy katyńskiej . Z osób wy-
kreślono tylko parę: biogram Józefa Kurasia („Ognia"), Mazurkiewicza (głośny w
swoim czasie morderca). Sama Redakcja Słownika zrezygnowała zaś z umieszcze-
nia ks. Macocha (zbrodnia na Jasnej Górze), ponieważ nie udało się ustalić nawet
przypuszczalnej daty jego śmierci. Zapewne skazany na parę lat więzienia paulin po
wyjściu z niego umarł pod innym nazwiskiem.
Jest rzeczą godną uwagi, iż klasyków naszej historiografii wydawnictwa oraz
cenzura traktowały bardziej bezceremonialnie aniżeli klasyków literatury pięknej
(tylko w Bułgarii tak pośpiesznie i niedbale pocięto Przedwiośnie , że tekst powieści
staje się miejscami wręcz niezrozumiały). Bezlitosny ołówek wycinał nieżyjącym
już autorom te wszystkie fragmenty, których by nie tolerowano w dziełach ich ko-
legów żyjących w Polsce Ludowej. Nie muszę dodawać, iż opuszczeń tych nie wol-
no było sygnalizować przez jakiekolwiek nawiasy czy kropki. W pierwszym powo-
jennym wznowieniu (1960) Dziejów obyczajów w dawnej Polsce , pióra Jana Stani-
sława Bystronia, zabrakło więc nieprzychylnych opinii o Żydach czy Kozakach,
przede wszystkim zaś o Moskwie (państwie i narodzie). Tam, gdzie Bystroń pisał:
„Najazd moskiewski i kilkuletnia okupacja od roku 1654 zadały stolicy litewskiej
poważny cios ...” czytamy o „najeździe Chowańskiego”. Przypomina to jako żywo
słynnych „Septentrionów” z Trylogii , jak zwykł był Sienkiewicz ustami pana Za-
głoby nazywać Rosjan.
Fragmenty usunięte w 1960 r. zostały w znacznej mierze przywrócone w następ-
nej edycji Bystronia (1976), co zresztą każdy czytelnik może łacno zauważyć, jako
że „odzyskany” tekst złożono inną czcionką. Dopiero w edycji z 1994 r. usunięto
wszystkie ingerencje cenzuralne. W okresie Polski Ludowej obejmowały one z re-
guły wszystkie teksty uznane za antysemickie. Taki właśnie los spotkał powojenne
wydanie (1949) książki Jana Ptaśnika, Miasta i mieszczaństwo w dawnej Polsce . Z
kolei z Polskiej satyry mieszczańskiej 3
wyłączono utwory krytykujące Żydów i Ko-
zaków. Ukazały się one oddzielnie, w nakładzie zaledwie 250 egzemplarzy jako
druk rozprzedawany na listy imienne osobom godnym zaufania.
Nie zawsze zresztą cenzorzy pracowali sumienie: tak na przykład we wznowieniu
Historii Kościoła , znajdujemy paragraf 240 zatytułowany: Pontyfikat Leona XIII
3 Polskie satyry mieszczańskie , oprac. K. B ADECKI , 1950 r.
. Daremnie jednak byśmy w tym mocno skróconym przez cen-
zurę rozdzialiku szukali najmniejszej choćby wzmianki o proletariacie i kwestii
robotniczej. Co prawda, na miejsce „niesłusznych politycznie” uwag ks. Umińskie-
go nie dopisano nowego tekstu, jak to zwykli czynić redaktorzy wielu pism nauko-
wych, „Kwartalnika Historycznego” niestety nie wyłączając. O ile jednak w Polsce
praktyki te ustały wraz z końcem stalinizmu, to w NRD trwały jeszcze przez długie
lata. W 1974 r. ogłosiłem nieopatrznie w „Zeitschrift für Geschichtswissenschaft”
(zeszyt 10) artykuł na temat polskich ech wielkiej wojny chłopskiej z 1525 r. Korekt
mi nie przesłano, artykuł ujrzałem więc dopiero po wydrukowaniu, aby się z iryta-
cją przekonać, iż redakcja bez uzgodnienia dopisała na początku tekstu wypowiedzi
F. Engelsa na temat wojny chłopskiej. Uznano widocznie za niedopuszczalne, aby
nie zacytować klasyka, który tematowi temu poświęcił oddzielną broszurę.
W tej stale toczonej wojnie z cenzurą autorzy uciekali się do przeróżnych chy-
trych podstępów. W czasach, kiedy wykreślano wszelkie cytaty z Kołakowskiego
przytoczyłem (w Kulturze szlacheckiej w Polsce ) jego wypowiedź o honorze, poda-
jąc w odsyłaczu jedynie tytuł wypowiedzi ( Na grób Marii Ossowskiej ) i miejsce
druku („Kultura”, nr 10, 1974). Wydaje się zresztą, iż cenzura często domyślała się,
że chodzi tu o paryską, a nie warszawską „Kulturę”, ale wolała tego dokładniej nie
sprawdzać. Odsyłacz do ks. Kamila Kantaka, usunięty z mego artykułu publikowa-
nego w 1970 r. (bo autor przebywał na emigracji) udało mi się przywrócić już w rok
później w książce Rzeczpospolita i świat . Artykuł wyszedł w Warszawie, książka
we Wrocławiu; można domniemywać, iż tamtejszy cenzor był gorzej poinformowa-
ny. A może „zapis” na Kantaka nie dotarł do wrocławskiej cenzury?
I w cenzurze zdarzały się przypływy lenistwa. Tak więc w indeksie miejscowości
do jednego z wydań Małego atlasu historycznego Polski figuruje Katyń, daremnie
wszakże byśmy szukali tej miejscowości na odpowiedniej mapie. Niemal z reguły
dość nieuważnie przeglądano wszelkiego rodzaju księgi pamiątkowe, zwłaszcza,
gdy bywały dedykowane badaczom zajmującym się odległymi stuleciami. Tym
należy wytłumaczyć fakt, iż w moich Rozważaniach o dziejach ojczystych
prze-
puszczono refleksję, że gdyby w Rosji utrzymał się Kiereński, to mocarstwa za-
chodnie nie upomniałyby się o naszą niepodległość. „Trudno w to wątpić, skoro
bowiem kapitalistyczny Zachód już w 1943 r. pozostawił w sferze wpływów komu-
nistycznej Rosji całą Polskę, to tym bardziej uczyniłby to ćwierć wieku wcześniej w
stosunku do kapitalistycznej Rosji, pozostającej na przykład pod rządami kadetów.
W takim przypadku nie mielibyśmy za sobą owych dwudziestu lat II Rzeczypospo-
litej, bez której istnienia nie powstałaby oczywiście Polska Ludowa...”. Zwycię-
stwem zakończył się paromiesięczny bój z cenzurą, która stanowczo zażądała, aby
na mapce ośrodków reformacyjnych, zamieszczonej w mojej książce Geschichte der
polnischen Toleranz 6
5
wszystkie nazwy miejscowości były podane w polskim
4 Ksiądz Józef U MIŃSKI , Pontyfikat Leona XIII sprawa robotnicza , [w:] Historia Kościoła , t.
II, Opole 1960, s. 448-450.
5 J. T AZBIR , Rozważania o dziejach ojczystych , „Przegląd Zachodni” 1986, dedykacja G.
Labudzie.
6 J. T AZBIR , Geschichte der polnischen Toleranz , Verlag Interpress 1977.
i sprawa robotnicza 4
brzmieniu. Udało mi się jednak utrzymać nie tylko Danzig, Breslau, Posen, Thorn
czy Krakau, ale nawet Lissa (Leszno), Schmiegel, Scharfenort (Ostroróg) oraz
Kreuzburg (Kluczbork), co w tamtych czasach należało raczej do wyjątków.
W dobie kontrreformacji chętnie przypominano wiernym, iż obraz religijny wi-
nien powstawać przy ścisłej współpracy malarza i teologa. Parafrazując to powie-
dzenie można stwierdzić, iż cenzor (instytucjonalny czy wydawniczy) pragnął być
cichym wspólnikiem historyka. Ocierając się przy tym o granice mimowolnego
komizmu; miałem swego czasu w ręku uwagi cenzury do referatu dotyczącego roz-
woju badań nad okresem Polski Ludowej. Były one niemal rozmiaru samego refera-
tu, kończyły się zaś zabawnym zdaniem: „niedopuszczalne jest wreszcie twierdze-
nie, jakoby cenzura utrudniała postęp badań w zakresie dziejów najnowszych”.
Świadomość istnienia podwójnej bariery cenzuralnej, w samej redakcji i na ulicy
Mysiej, nie tylko z góry hamowała śmiałość autorskiego pióra, ale i rodziła w duszy
historyka zrozumiałe skądinąd zahamowania. „Nie warto pisać, bo tego i tak prze-
cież nie puszczą do druku”. Stąd też może niektórzy autorzy zajmujący się XX wie-
kiem na zasadzie spóźnionej reakcji wygłaszają dziś w mass-mediach czy w prasie
opinie zgoła przeciwne od tych, jakie padały z ich ust jeszcze przed niewielu zda-
wałoby się laty. Prawdą jest, że los polskiego historyka był mimo wszystko łatwiej-
szy pod rządami zaborców, którzy konfiskując „nieprawomyślne” książki nie wda-
wali się w zalecanie o czym i jak należy pisać. Z drugiej jednak strony po 1956 r.,
kiedy ustał terror polityczny i można się było zajmować dowolnym okresem lub
problemem, nikt nie zmuszał do wychwalania KPP czy ataków na Piłsudskiego.
Pod wpływem kolejnych kryzysów cenzura uległa znacznemu złagodzeniu. W la-
tach siedemdziesiątych historia sacra , o której wspominałem na początku, zaczyna-
ła się dopiero od inwazji sowieckiej na Polskę (17 IX 1939). Stąd też przygotowując
przed 1989 r. zarys zatytułowany Polska. Losy państwa i narodu (wyd. Warszawa
1992), uznaliśmy za stosowne urwać narrację na katastrofie wrześniowej. Dalej nie
można by już było napisać całej prawdy...
Piszący te słowa należy do nielicznych chyba historyków, którzy mieli okazję ze-
tknąć się również z cenzurą kościelną. Dotknęła ona mój referat Różnowiercy a kult
maryjny , wygłoszony na sesji Jasnogórskiej, a następnie opublikowany w wydawa-
nym przez oo. paulinów piśmie „Studia claromon-tana” 7
. Muszę jednak dodać lo-
jalnie, że zgodziłem się na proponowane skróty, ponieważ opinie szesnastowiecz-
nych polskich (i nie tylko polskich) protestantów o Matce Boskiej mogły się istotnie
wydać bluźniercze czytelnikom „Studiów”, rekrutujących się przeważnie z grona
wierzących i praktykujących katolików. Inna sprawa, iż pełny tekst artykułu ogłosi-
łem w zbiorze szkiców: Świat panów Pasków (Łódź 1986).
Jeśli moich skarg na cenzurę jest w sumie tak niewiele, do dlatego, że zajmowa-
nie się obszarem „historii świeckiej” (w więc do schyłku szlacheckiej Rzeczypospo-
litej) nie stwarzało pola do zbyt licznych konfliktów. Osobny, wcale gruby, cahier
de dolances , mogliby oczywiście spisać historycy literatury, którym właśnie wzglę-
dy cenzuralne uniemożliwiły zakończenie zbiorowej edycji pism Stefana Żerom-
skiego ( Na probostwie w Wyszkowie ) czy Josepha Conrada (z uwagi m. in. na esej
7 J. T AZBIR , Różnowiercy a kult maryjny , „Studia claromontana” 1984, t. 5.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin