10 Fascynacja grzechem, 11 Rozczarowanie grzechem , 12 Zgrzeszylem wobec Pana.odt

(42 KB) Pobierz

10 Fascynacja grzechem

WPROWADZENIA DO MEDYTACJI

X. FASCYNACJA GRZECHEM



A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu? Niewiasta odpowiedziała wężowi: Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli. Wtedy rzekł wąż do niewiasty: Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło. Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł. A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski (Rdz 3, 1–7).

Obraz dla obecnej medytacji: Przedstawmy sobie wygnanie z raju pierwszych rodziców. Możemy posłużyć się np. obrazem wygnania z raju Michała Anioła z Kaplicy Sykstyńskiej lub innym znanym nam obrazem.

Prośba o owoc rozmyślania: Będziemy prosić o głębokie poznanie istoty grzechu. Będziemy też prosić o doświadczenie bezradności w naszych namiętnościach i pokusach, byśmy w ten sposób mogli pełniej i głębiej otworzyć się na pomoc łaski.
1. Geniusz przewrotnej inteligencji u początków grzechu

W opisie grzechu Adama zły duch wypowiada dwa zdania. Egzegeci podkreślają, że pierwsze z nich jest genialne w swej przebiegłości. Geniusz przewrotności tego zdania polega na doskonale zamaskowanych celach i intencjach złego ducha. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że szatan pyta o informację: Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie ze wszystkich drzew tego ogrodu? Zasadniczym błędem pierwszego człowieka i naszym jest wchodzenie w dialog ze złem.

Szatan zadając pytanie Ewie sprawia wrażenie jakoby występował w roli obrońcy Boga. Zdaje się mówić: przecież Pan Bóg nie jest nielogiczny; skoro sam stworzył cały ogród, jak teraz mógłby zakazać zrywania owocu ze wszystkich drzew tego ogrodu. Geniusz przewrotności szatana polega właśnie na tym, iż występując w roli obrońcy Boga, dąży jednocześnie do oskarżenia Go przed człowiekiem i oddzielenia człowieka od Stwórcy.

Ewa popełnia zasadniczy błąd odpowiadając wężowi. Ona również wyjaśniając pokrętne informacje szatana zdaje się po swojemu bronić Boga. Tłumaczy szatanowi: Tak, to prawda, Bóg nie jest nielogiczny. Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu Bóg powiedział, że nie wolno nam z niego jeść, a nawet go dotykać, abyśmy nie pomarli.

Bóg nie potrzebuje obrony szatana, ani też obrony człowieka w dialogu ze złym duchem. Nierzadko występujemy w roli obrońców Pana Boga wchodząc w kłamstwa i kompromisy, które stają się później przyczyną naszego upadku. Pierwszym naszym zadaniem jest bronienie siebie samych przed kłamstwem własnych namiętności. To właśnie obrona Boga przed szatanem wprowadziła pierwszego człowieka w logikę kłamstwa. Kłamstwo rodzi kłamstwo. Pan Bóg powiedział: nie wolno jeść z drzewa zakazanego, ale nie powiedział, iż nie wolno go dotykać. Nie wolno dotykać jest dodatkiem człowieka i jest czczym kłamstwem.

W dialogu człowieka ze złem i ze złym odkrywamy pewien bardzo ważny mechanizm, który istnieje w każdej pokusie. Z jednej strony zakazana rzeczywistość grzechu znajduje się w centrum ogrodu, w centrum życia, w centrum ludzkich pragnień, myśli i dążeń. Człowiek całą swoją istotą, wszystkimi płaszczyznami swojej ludzkiej osobowości dąży do spełnienia tej namiętności. Z drugiej strony w sposób bolesny doświadcza, że tej rzeczywistości nie wolno mu nawet dotknąć. W ten sposób tworzy się rozbijający człowieka i wpychający go w nerwicę mechanizm namiętności i grzechu. Poddanie się namiętności rozbija człowieka; rozbija duchowo i psychicznie. Człowiek żyjący w namiętności rozdarty jest pomiędzy niemożliwym do spełnienia pożądaniem a absolutnym zakazem dotykania zakazanego owocu.

Zauważmy, iż wszystko, co w grzechu stanowi przedmiot pożądania samo w sobie jest bardzo dobre. Jest bowiem darem Boga. Pieniądze, alkohol, władza, przyjemność, seksualność, kariera, ambicja — są to wszystko rzeczywistości same w sobie dobre i — używane zgodnie z wolą Pana Boga — służą dobru człowieka, ponieważ są darem Stwórcy. Istota zła w korzystaniu z tych wartości polega na ich absolutyzowaniu i wynoszeniu ich ponad Boga. To, co jest wartością względną, w grzechu staje się wartością nadrzędną, staje się dobrem absolutnym. W grzechu człowiek podporządkowuje wszystko tej jednej względnej wartości.

To nieprawda, że nie wolno dotykać wartości względnych. Wolno ich dotykać i wolno z nich korzystać, ale zgodnie z zamiarem Boga. Posługiwanie się tymi wartościami jest najczęściej pewną koniecznością życiową. Korzystając z nich trzeba jednak mieć świadomość, iż są one darem Pana Boga. Istota grzechu polega na zniewoleniu wartościami względnymi.

Odwołajmy się do doświadczenia namiętności i grzechów popełnionych pod jej wpływem i zobaczmy rozdzierający nas mechanizm. Zauważmy, jak wszystkie nasze myśli, pragnienia, odczucia krążyły wokół zakazanej rzeczywistości. W uzależnieniu alkoholowym, narkotycznym, w silnej namiętności zmysłowej i w każdym innym uzależnieniu nałogowym wszystkie myśli, pragnienia krążą wokół zakazanej rzeczy. Ona staje w środku ogrodu, w środku życia. Podobnie dzieje się w przypadku każdej innej namiętności. Poddany namiętności człowiek doświadcza nieustannie jakiegoś emocjonalnego ssania, które nie pozwala mu myśleć o czymś innym, jak tylko o zakazanym owocu. Całą swoją energią życiową, wszystkimi pragnieniami krąży wokół zakazanej rzeczywistości.

Zobaczmy też ów wielki lęk przed dotykaniem zakazanej rzeczywistości. Rodzi się wówczas uraz do niej. Np. w Polsce istnieje wielkie nadużywanie alkoholu, które niszczy życie wielu osób, rozbija rodziny, degraduje społeczeństwo. Stąd wielu osobom sam alkohol wydaje się być złem. Inny przykład. Ludzka seksualność jest Bożym darem służącym doświadczeniu miłości ludzkiej i przekazywaniu życia. Ale kiedy seksualność odgrodzi się od miłości i życia i złączy się z lękiem i nienawiścią, staje się ona siłą destrukcyjną. Dzisiejsza cywilizacja, która proponuje prymitywne nadużywanie seksualności, stworzyła w wielu ludziach swoisty uraz seksualny. Seksualność jako taka wielu ludziom kojarzy się ze złem i niemoralnością. Słysząc słowo grzech myślą przede wszystkim o grzechu seksualnym.

Po ludzku rzecz biorąc, nie ma wyjścia z tego rozdarcia pomiędzy pożądaniem a urazem. Nie da się bowiem zaspokoić namiętności przez uleganie jej. Nie da się też wyjść z urazu usiłując uciec od rzeczywistości zakazanej, aby jej nie dotykać. Jedynym wyjściem z krążenia od fascynacji do urazu jest przekraczanie zarówno namiętności jak i lęku. Zarówno namiętność jak i uraz można pokonać tylko poprzez zdobywanie coraz większej wolności wobec wszystkich rzeczy stworzonych.

Pierwsze zdanie złego ducha dialogu z Ewą jest genialne w swej przebiegłości. Natomiast drugie zdanie to zwyczajne kłamstwo. Bóg mówi: Nie wolno wam jeść z niego... abyście nie pomarli. Zły duch natomiast mówi: Na pewno nie umrzecie, ale wie Bóg, że jeśli spożyjecie owoc z tego drzewa otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło.

Przewrotność szatana przejawia się w tym, iż najpierw występuje w roli obrońcy Boga, a następnie jako Jego oskarżyciel. Podobnie postępuje w stosunku do człowieka. Najpierw zdaje się bronić człowieka i jego wolności, ale tylko po to, by po grzechu przemienić się w oskarżyciela.

Zły duch bowiem ze swej istoty jest właśnie oskarżycielem. Diabeł znaczy oskarżyciel 3. Zniekształcenie obrazu Boga w swej istocie polega właśnie na przybraniu przez człowieka postawy oskarżania Boga. Szatan zdaje się mówić człowiekowi: Bóg wam zazdrości. On się was boi. On nie chce waszego dobra. Tak naprawdę Bóg was nie kocha. Takie oskarżenie Boga ukrywa się w każdej pokusie. Każde kuszenie zniekształca obraz Boga w człowieku. Rozdarci pomiędzy własnym pożądaniem a urazem, jesteśmy skłonni nieraz oskarżać Boga, iż stawia nas w sytuacji wiecznego nienasycenia, wiecznego nieszczęścia. Prośmy w tej medytacji o mądrość serca, dzięki której będziemy w stanie zdemaskować kłamstwo każdej naszej namiętności, kłamstwo pokusy i grzechu.
2. Bezradność człowieka w namiętności i w pokusie

Kiedy człowiek wejdzie w logikę pokusy, wówczas wszystkie sfery ludzkiej osoby przenikają dążenia namiętności. Człowiek żyje i oddycha nią. To dogłębne przeniknięcie pokusą doskonale ukazuje Autor natchniony: Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu, i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy.

Niewiasta w pokusie doświadczyła nowego poznania. Pokusa ukazuje grzech jako źródło poznania, źródło mądrości. Poznanie w pokusie otwiera oczy. Ewa spostrzegła to, czego wcześniej nie widziała. Jej olśnienie jest jednak wielkim zaślepieniem. Nierzadko przeżywamy zaślepienie pożądaniem zmysłowym jako wielkie oświecenie, jako zdobywanie doświadczenia i mądrości życiowej. Dopiero sam grzech demaskuje światłość zapowiadaną przez pokusę.

Co spostrzegła niewiasta? Najpierw spostrzegła, że owoce są dobre do jedzenia. Poznała zakazany owoc przy pomocy zmysłów. Każdy grzech posiada pewien element zmysłowy, somatyczny. Nie ma grzechów nie zmysłowych. Nie ma grzechów, które nie miałyby wpływu na naszą somatyczność. Jedne są bardziej zmysłowe, inne mniej. Ale element zmysłowy i somatyczny znajduje się w każdym grzechu. Najbardziej duchowe grzechy posiadają także elementy zmysłowe. Mówimy np. słodka zemsta. Pycha, smutek, lenistwo widoczne są także na ludzkiej twarzy. Dalej, niewiasta spostrzegła, że owoce są rozkoszą dla oczu. Namiętność przenika także emocjonalność człowieka. Zakazany owoc jawi się jako rozkosz estetyczna. Grzech objawia się nie tylko jako źródło przyjemności, ale także jako źródło piękna; zło staje się przedmiotem kontemplacji. I wreszcie Ewa spostrzegła, że grzech nadaje się do zdobycia mądrości.

Kiedy człowiek poddaje się namiętności, ona przenika go całego i całkowicie paraliżuje. Człowiek kuszony często nie umie sobie wyobrazić, jak można żyć bez zaspokojenia pokusy. Kiedy poddajemy się pożądaniu, stajemy się niewolnikami i nie ma w nas skrawka wolnej ziemi. K. Rahner stwierdza, iż w pokusie słodkie powaby owocu zakazanego krążą w duszy i we krwi, napełniają człowieka ładunkiem pożądliwości ślepej na prawa duchowe.

Odwołując się w tej medytacji do osobistego doświadczenia, chciejmy najpierw dostrzec przenikanie pokusy do wszystkich sfer osobowości. Chciejmy też zauważyć naszą bezradność w naszych namiętnościach: bezradność w chorej ambicji, w gniewie i agresji, bezradność w zmysłowości, w smutku, bezradność w stanach zniechęcenia. Doświadczenie bezradności w pokusie jest bardzo ważne, ponieważ ono wskazuje nam potrzebę usilnego wołania o pomoc i ratunek.

Właśnie owo doświadczenie bezradności w grzechu może wyrwać z naszych serc modlitwę: Panie, zmiłuj się nad nami. Wołanie to staje się usilne i wytrwałe, jeżeli czujemy się bezradni i zagubieni. K. Rahner zachęca: Módlmy się w pokusie. Uczmy się modlić! Nie mówmy nigdy: Nie, nie mogę. Mówmy do Boga: Ty możesz. Nie mówmy: Bez tego, z czego mam właśnie zrezygnować, nie mogę istnieć i nie mogę żyć. Powtarzajmy wciąż, uparcie, cierpliwie, głośno: Tylko bez Ciebie, Boże, nie mógłbym istnieć. Nie mówmy, że wyrzeczenie jest śmiercią. Bądźmy raczej przekonani, że jest ono prawdziwym życiem. Życie to bierze początek w umieraniu.

Bezradność w pokusie i grzechu może nas wyzwolić z naiwności, która każe nam sądzić, że sami moglibyśmy wyzwolić się z grzechu. Do walki z grzechem nie wystarczy wysiłek człowieka. Konieczny jest dopływ sił z zewnątrz. Konieczna jest łaska Boga. Stąd też obok naszego wysiłku musimy prosić o moc, prosić o miłosierdzie. W pokusie trzeba także szukać wsparcia wspólnoty Kościoła. Kiedy człowiekiem targają namiętności, wówczas ogromnej pomocy do jej przezwyciężenia udzielić może kierownictwo duchowe. Kierownictwo wprowadza człowieka w prawdziwe poznanie swojego stanu. Odkrywa wówczas jak bardzo pokusa go zaślepia.
3. Zerwała zatem owoc i dała swemu mężowi

Kiedy człowiek żyje i oddycha namiętnością, fakty grzechu stają się niemal mechaniczne. Autor natchniony zauważa: Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swojemu mężowi, który był z nią: a on zjadł.

Zerwała zatem... Zrobiła tak, ponieważ nie mogła zrobić inaczej. Kiedy człowiek żywi w sercu namiętność, musi popełniać czyny zgodne z nią. Nie ma innego wyjścia. Fakty grzechu są wówczas niemal mechaniczne. Aby mogło dokonać się w nas prawdziwe nawrócenie, nie wystarczy powstrzymać się od czynów grzesznych. Trzeba przekroczyć namiętność mieszkającą w sercu.

Zobaczmy, jak wiele naszych czynów, słów, postanowień, myśli, osądów popełniamy wbrew nam samym, jakby mechanicznie. Św. Paweł wyznaje podobną bezradność w grzechu: Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać — nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka. A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło (Rz 7, 18–21). Prośmy o głębokie poznanie, iż grzech popełniany niemal mechanicznie, nie jest jednak grzechem przypadkowym, ale owocem mieszkającej w nas namiętności.

Niewiasta zerwała zakazany owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł. Żyjąc w grzechu człowiek dzieli się nim z tymi, których kocha. Zjadła i dała swemu mężowi — a więc dała komuś, kto był jej najbliższy. Im bardziej kogoś kochamy, tym łatwiej i szybciej dzielimy się z nim swoim grzechem. Wszystkie nasze zranienia w relacjach międzyludzkich: zranienia małżeńskie, rodzicielskie, narzeczeńskie, przyjacielskie, polegają na dzieleniu się z bliźnimi swoim własnym grzechem. Nieświadomi swoich grzechów, możemy karmić nimi tych, których chcemy bardzo kochać. Zauważamy tutaj całe przekleństwo grzechu, który w swoich skutkach przekazuje się z pokolenia na pokolenie.

W obecnej medytacji zadajmy sobie pytanie, kto i jakimi grzechami podzielił się ze mną? Oraz drugie pytanie: jakimi grzechami i z kim ja z kolei teraz się dzielę? I tak np. rodzice mogą dzielić się swoją chorą ambicją ze swoimi dziećmi. W imię miłości do nich mogą ich popychać do robienia kariery i sukcesów wbrew ich woli. Takie dzieci będą się czuły zranione. Dziecko bowiem ma prawo do zakresu należnej mu wolności. Jak wielu ludzi młodych czuje się zranionych grzechem alkoholizmu czy też niewiernością małżeńską swoich rodziców.

Prośmy w tej medytacji, abyśmy zdemaskowali mechanizmy pokusy i grzechu. Nasza walka z grzechem będzie skuteczna tylko wtedy, kiedy będziemy świadomi, jakie jest jego źródło. Nasza bezradność w grzechu polega często na braku znajomości genezy grzechu i jego celu. Rozmawiajmy w zakończeniu tej medytacji z Jezusem ukrzyżowanym. Prośmy, aby objawił nam ogrom ludzkiego grzechu, jego złość i nieprawość; abyśmy odczuli, że nasz grzech — mój grzech — ukrzyżował Jezusa. Prośmy także o to, aby krzyż Chrystusa objawił nam miłość Boga Ojca do nas. W krzyżu najpełniej objawia się prawda, że tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3, 16).



3 Po grecku, dia–ballo, oskarżać, oczerniać.

 

 

11 Rozczarowanie grzechem

WPROWADZENIA DO MEDYTACJI

XI. ROZCZAROWANIE GRZECHEM



Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł.

A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski. Gdy zaś mężczyzna i jego żona usłyszeli kroki Pana Boga przechadzającego się po ogrodzie, w porze kiedy był powiew wiatru, skryli się przed Panem Bogiem wśród drzew ogrodu. Pan Bóg zawołał na mężczyznę i zapytał go: Gdzie jesteś? On odpowiedział: Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się. Rzekł Bóg: Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść? Mężczyzna odpowiedział: Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem. Wtedy Pan Bóg rzekł do niewiasty: Dlaczego to uczyniłaś? Niewiasta odpowiedziała: Wąż mnie zwiódł i zjadłam (Rdz 3, 6–13).

Obraz dla obecnej medytacji: Przedstawimy sobie znany nam obraz Jezusa ukrzyżowanego. W sposób szczególny zwrócimy uwagę na Jego rany.

Prośba o owoc rozmyślania: Będziemy prosić o poznanie, że owocem grzechu jest śmierć. Będziemy też prosić o usłyszenie wołania Boga: Adamie, gdzie jesteś?
1. Głębia przyzywa głębię hukiem Twych potoków

Zakazany owoc, choć budzi pożądanie i wydaje się być fascynujący i piękny, to jednak jest zatruty i niesie z sobą śmierć. Zapłatą za grzech jest śmierć (Rz 6, 23).

Ale jak możemy poznać zatrucie pięknego owocu? Człowiek może poznać grzech w podwójny sposób. Po pierwsze poprzez zerwanie zakazanego owocu i skosztowanie go. Dopiero po grzechu człowiekowi otwierają się oczy: Wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy. Olśnienie pokusą, fascynacja grzechem była de facto wielkim zaślepieniem. Otwarcie oczu po grzechu jest poznaniem prawdy o nim. Możemy jednak poznać grzech również dzięki łasce Boga, która może nas oświecić. Bóg może objawić nam zło grzechu niepopełnionego. Św. Ignacy zachęca modlić się o łaskę poznania grzechu. Odwołując się do grzechów, które już popełniliśmy, poprzez analogię Pan Bóg może dać nam poznanie każdego innego grzechu.

Rozczarowanie grzechem, poznanie jadu grzechu jest koniecznym etapem prawdziwego nawrócenia. Dopóki człowiek sądził, że grzech w swej istocie jest dobry, piękny i dający szczęście, ale niestety zakazany przez Boga, nie mógł naprawdę szukać nawrócenia. Wielu ludziom wydaje się, że świat byłby szczęśliwy, gdyby Bóg pozwolił grzeszyć. I chociaż wyrzekamy się często faktu grzechu, to jednak zostawiamy sobie nieraz — gdzieś na dnie serca — pewną furtkę do grzechu. Jest nią ukryta miłość do grzechu. Wyrzekamy się wprawdzie konkretnych czynów, ale pozostaje w nas jakaś subtelna więź z grzechem. I właśnie ta więź sprawia, iż grzech — nawet po wielu latach cnotliwego życia — potrafi się nieraz na nowo odrodzić.

Prośmy, abyśmy mogli zrozumieć zło nie tylko samych faktów grzechu, ale także zło naszych grzesznych pragnień, dążeń, oczekiwań, myśli. Odkrycie własnego grzechu może być bardzo trudne, wręcz bolesne. Przeczuwając ten właśnie ból często bronimy i usprawiedliwiamy swoje grzechy.

W życiorysach św. Jana Vianneya czytamy, iż modlił się on kiedyś o łaskę poznania grzechów. Kiedy ją jednak otrzymał, świadomość własnych grzechów była dla niego tak bolesna, iż natychmiast prosił Boga, aby mu odebrał tę łaskę. Człowiek może przerazić się swoim grzechem. Możemy być jednak pewni pedagogiki Boga, która dostosuje łaskę poznania grzechów do naszych możliwości i ludzkich sił. Bóg nie przytłoczy nas jakimś gwałtownym zdarciem zasłony z naszych słabości moralnych. Odkryje przed nami tyle grzechu, ile potrafimy dźwigać.

Odkrycie naszej grzeszności zależy jednak od doświadczenia miłości Boga. Głębokie poznanie grzechu u św. Jana Vianneya było możliwe dzięki jego wielkiej miłości Boga. Istotę grzechu odkrywają święci, mistycy. Grzechu nie zrozumie grzesznik zanurzony we własnej namiętności po uszy. Trzeba głęboko doświadczyć Boga, żeby pojąć zło grzechu, jego wielkość, jego nieprawość.

Głębia przyzywa głębię hukiem Twych potoków (Ps 42, 8). Dopiero głębia doświadczenia miłości Boga pozwala nam zrozumieć głębię nieprawości człowieka. Zdarza się, iż przygotowując się do spowiedzi po dłuższym okresie, nieraz po wielu latach, nie umiemy w sobie odkryć grzechu. Bywa tak, iż żyjemy w wielkich namiętnościach, uwikłani w wiele nieczystych i dwuznacznych spraw, a jednocześnie czujemy się niewinni. Kiedy nie umiemy znaleźć grzechu, możemy sobie powiedzieć: nie mam grzechu, ponieważ nie mam wiary w Boga. Im mniej wiary, tym mniej doświadczenia i świadomości grzechu. Ludzie niewierzący, całkowicie odrzucają rzeczywistość grzechu. Im większa wiara, tym głębsza świadomość grzechu. Święci i mistycy stwierdzają o sobie, iż są największymi grzesznikami świata. My, zwykli zjadacze chleba, nie wierzymy takim deklaracjom. Sądzimy, że są to pobożne przesady. Doświadczenie grzechu zawsze odzwierciedla doświadczenie Boga.

Dlaczego tak bardzo bronimy się przed uznaniem swojego grzechu? Między innymi dlatego, że zaczynamy przeczuwać konsekwencje swojego czynu. Po grzechu otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy. Poznali swoje zhańbienie, poniżenie, utratę własnej godności.

Oto bardzo mocne świadectwo rozczarowania własną namiętnością jednego ze znanych polskich pisarzy. Jest to fragment jego dzienników. Straszno mi, że jeszcze żyć trzeba. Zdaje mi się, że schodzę z wysokiej góry w przepaść, gdzie wykopany jest mój grób. Namiętność porwała mnie i uniosła. Żyję i oddycham nią. Skarlałem szkaradnie. Pod tym szczerym, ale jakże gorzkim wyznaniem, być może mógłby się podpisać każdy z nas. Namiętność, która porywa i unosi człowieka, powoduje szkaradne skarlenie wewnętrzne. To szkaradne skarlenie widać w decyzjach, czynach i osądach człowieka.
2. Skryli się przed Panem Bogiem

Pierwszym uczuciem, które ogarnia człowieka po grzechu, jest strach. Gdy zaś mężczyzna i jego żona usłyszeli kroki Pana Boga przechadzającego się w ogrodzie (...) skryli się przed Panem Bogiem. Człowiek dopiero po grzechu odkrywa konsekwencje swojego czynu.

Ogarnia go wówczas przerażenie, poczucie nieszczęścia, zagubienia, bezsens życia, smutek. A z lęku i zagubienia rodzi się uczucie agresji wobec innych. Człowiek usiłuje wówczas zrzucić ciężar odpowiedzialności na bliźnich.

W dialogu z Bogiem Adam zrzuca winę na swoją żonę. Ewa natomiast zrzuca winę na szatana. Ze strachu nikt nie chce przyznać się do odpowiedzialności za popełniony czyn. O ile przed grzechem zły duch kusi do fascynacji grzechem, po grzechu kusi do rozpaczy. Zdaje się mówić: Popatrz, coś zrobił. Musisz zginąć. Musisz umrzeć.

Współczesna cywilizacja, która lekceważy Boga i popycha człowieka do lekceważenia podstawowych zasad moralnych, staje się jednocześnie cywilizacją strachu. Człowiek, który żyje swoimi namiętnościami, żyje jednocześnie w nieustannym poczuciu zagrożenia. W obecnej medytacji pytajmy siebie, z jakimi moimi namiętnościami i grzechami związany jest mój strach.

Strach jest bramą do naszej pychy. Najpierw budzi się lęk, a za nim podąża pycha. Aby odkryć swoją pychę, trzeba najpierw pokonać swój lęk. Lęk broni bowiem dostępu do pychy. Lęk człowieka stoi na usługach największego grzechu: grzechu pychy. Pierwszy człowiek był kuszony przede wszystkim do pychy: Będziecie jak bogowie. Zerwany owoc jest przede wszystkim owocem pychy.

Kiedy człowiek zrywa zakazany owoc, przekonuje się, że nie może stać się Bogiem. To właśnie owoce grzechu najlepiej pokazują, że tylko Bóg może być Bogiem. Owoce grzechu ukazują prawdziwość pierwszego przykazania: Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie (Wj 20, 3).

Sięgnijmy do naszego życia i chciejmy dostrzec nasz lęk o siebie, lęk o przyszłość. Zauważmy, że lęk ten wiąże się w jakiś sposób z naszym grzechem, szczególnie zaś z grzechem pychy. Chciejmy dostrzec trudność przyznania się do swojego grzechu. Trudność ta wynika właśnie z naszego lęku oraz naszej pychy. Pytajmy się na ile przekroczyliśmy już nasze lęki o siebie. Czy docieramy powoli do naszej pychy, która jest pierwszym grzechem i bramą do wszystkich innych grzechów?

Gdyby nie było w nas grzechu pychy, tym samym zniknęłyby wszystkie inne grzechy. W każdym grzechu kryje się grzech pychy: grzech lekceważenia Boga, grzech decydowania samemu o swoim losie.

Sięgając do naszego doświadczenia chciejmy odszukać także inne konsekwencje związane z naszym grzechem: poczucie nieszczęścia, zagubienie, bezsens życia, smutek. Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? — pyta Bóg Jahwe Kaina. Przecież gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną, twarz podobną do Abla. To grzech, który leży u wrót i czyha na człowieka, czyni go smutnym (Rdz 4, 7).

Kuszenie do smutku i rozpaczy skłania człowieka do wymierzania sobie samemu kary za grzech. Z rozpaczy, ze smutku rodzi się śmierć. Judasz po grzechu wpadł w rozpacz, poszedł i powiesił się. Kuszenie do smutku i do rozpaczy jest groźniejsze i bardziej niebezpieczne od kuszenia do grzechu. Rozpacz może bowiem ostatecznie oddzielić człowieka od Boga na wieczność i pogrążyć w złu.

Chciejmy zauważyć, że istnieją różne rodzaje rozpaczy. Istnieje rozpacz, która popycha człowieka do natychmiastowego unicestwienia się. Ten groźny rodzaj rozpaczy przydarza się jednak niewielu. Istnieje też inna rozpacz: rozpacz przychodząca powoli i cicho, rozpacz pełzająca, rozpacz, która nie niszczy całego życia w jednym momencie, ale stopniowo je zatruwa, czyniąc je trudnym i nie do zniesienia. Jest to powolne, rozłożone na dziesiątki lat, zadawanie sobie i innym śmierci. Ten rodzaj rozpaczy może być trudny do zdemaskowania, gdyż często ukrywa się pod maską mądrości życiowej, realizmu życiowego.

Prośmy o łaskę zdemaskowania pokusy smutku, rozpaczy, pokusy zamykania się w sobie, pokusy oskarżania innych, pokusy bezsensu życia. Kiedy człowiek uznaje swój grzech i wyznaje go przed sobą, przed Bogiem i przed Kościołem, wówczas szybko powraca do niego poczucie sensu i ładu życia, poczucie wewnętrznego pokoju, poczucie radości. Przebaczenie Boga przywraca człowiekowi radość i nadzieję życia.
3. Adamie, gdzie jesteś?

Pan Bóg zawołał na mężczyznę i zapytał go: Gdzie jesteś? Bóg nie zostawia człowieka w jego grzechu oraz w jego rozpaczy, którą rodzi ten grzech. On szuka i woła człowieka: Adamie, gdzie jesteś?

Sięgając do całej historii naszego życia chciejmy odnaleźć te momenty, w których Bóg w szczególny sposób zapraszał nas do nawrócenia. Wołanie to przybiera nieraz bardzo różną formę. Są to zarówno nasze wewnętrzne pragnienia, odczucia, natchnienia, jak też pewne zdarzenia i sytuacje życiowe, w których się przypadkowo znaleźliśmy. Nieraz nagle zaczynamy rozumieć, że tak dalej nie można żyć; zaczynamy rozumieć, iż prowadziliśmy do tej pory jałowe, miałkie, puste życie. Innym razem niespodziewanie przychodzi wewnętrzne światło rozjaśniające całe nasze życie. W jednym momencie dostrzegamy to, czego nie chcieliśmy widzieć i zrozumieć nieraz przez wiele lat, np. że swoimi nałogami niszczymy siebie, krzywdzimy swoich bliskich. W jednej chwili decydujemy się na zmianę życia.

Bóg wzywa nas do nawrócenia także poprzez pewne wydarzenia życiowe. Niepowodzenie, cierpienie, zagrożenie chorobą, śmierć bliskiej osoby — często są to sytuacje, poprzez które zostajemy wezwani do przemiany życia. Oto prosty przykład. Jeden z moich przyjaciół opowiadał mi sytuację, która mu się przydarzyła. Jadąc samochodem zimą w górach wpadł w poślizg. Samochód zatrzymał się tuż nad przepaścią. Dopiero kiedy wysiadł z samochodu, zobaczył rzeczywiste zagrożenie. Wystarczyło lekko pchnąć ręką samochód, by znalazł się w przepaści. Jedno z pierwszych jego skojarzeń, które mu się nasunęło po wypadku, wyraził słowami: Tak dalej żyć nie mogę. Marnuję życie. Wypadek ten odebrał jako wielkie wołanie Pana Boga: Adamie, gdzie jesteś?

Pan Jezus nie lekceważy grzechu. Odpuszczając grzechy jednocześnie upomina: Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło (J 5, 14). W każdym napomnieniu Jezus zdaje się mówić: Uważaj na siebie. Uważaj, abyś nie zmarnował życia. Uważaj, abyś nie krzywdził twoich najbliższych. Uważaj, abyś nie nadużył cudzego zaufania. Uważaj. Upomnienie Pana Boga nie jest straszeniem człowieka. Jest jedynie ukazywaniem mu konsekwencji jego grzechu. Wołając do człowieka: Adamie, gdzie jesteś?, Bóg zaprasza go do odpowiedzialności za swoje życie: bierz odpowiedzialność za twoje życie. To jest twoje życie.

Aby usłyszeć wołanie: Adamie, gdzie jesteś? konieczna jest z naszej strony postawa prawdy. Lęk o siebie i pycha odgradzają nas od prawdy i zniekształcają naszą rzeczywistość. Przestraszyłem się, bo jestem nagi i ukryłem się — mówi Adam (Rdz 3, 10). Aby wejść w proces nawrócenia trzeba najpierw zobaczyć nasz lęk oraz pychę, która się za nim kryje.

W obecnej kontemplacji prośmy, byśmy mogli zdemaskować każdą formę lęku, która płynie z naszego grzechu: lęk przed sobą samym, lęk przed Bogiem, lęk przed człowiekiem. Każdy nasz lęk ma związek z naszym grzechem. Dopóki nie zdemaskujemy naszego lęku, nie będziemy w stanie ruszyć z miejsca. Lęk nas paraliżuje. W lęku wszystko odczytujemy przez jego pryzmat. Gdy się boimy, własny cień staje się dla nas zagrożeniem. Lęk sprawia także, iż sam Bóg odbierany jest jako zagrożenie. Człowiek po grzechu traktuje Boga jako niebezpieczeństwo: ukrywa się przed Nim, zaczyna uciekać od Niego. To lęk sprawia, iż po grzechu uciekamy przed Tym, który chce i może nas zbawić, uratować, może nam pomóc. Prośmy, abyśmy dostrzegli bezsens naszej ucieczki przed sobą, przed bliźnim i przed Bogiem. Prośmy także, abyśmy w Bożym wołaniu: Adamie, gdzie jesteś? odczytali Jego bezwarunkową miłość, troskę o nasze życie.
4. Rozmowa z Jezusem ukrzyżowanym

Całą medytację o grzechu Adama zakończmy rozmową z Jezusem ukrzyżowanym. Św. Ignacy zachęca nas: Wyobrażając sobie Chrystusa, Pana naszego, obecnego i wiszącego na krzyżu rozmawiać z Nim, pytając Go, jak to On będąc Stwórcą do tego doszedł, że stał się człowiekiem, a od życia wiecznego przeszedł do śmierci doczesnej i do konania za moje grzechy (ĆD, 53).

Kontemplujmy przez dłuższą chwilę Jezusa ukrzyżowanego. Chciejmy sobie też uświadomić, że jest On Bogiem–Człowiekiem, który oddaje życie za moje grzechy. Świadomi Jego nieskończonej miłości zadajmy sobie trzy pytania, które proponuje nam Ignacy: Co uczyniłem dla Chrystusa? Co czynię dla Chrystusa? I co uczynię dla Chrystusa? (ĆD, 53)

Najpierw z całą prostotą i szczerością chciejmy odpowiedzieć na pytanie: Co uczyniłem dla Chrystusa? Być może to, co uczyniliśmy do tej pory, wydaje się nam małe, skromne i ubogie. Chciejmy jednak uznać to małe dobro, ucieszyć się nim i oddać je Jezusowi. Strzeżmy się fałszywej pokory, która lekceważy małe dobro. Lekceważenie jakiegokolwiek dobra, choćby było najmniejsze, jest zwykle przejawem ludzkiej pychy. Małe dobro uczynione dla Chrystusa jest obietnicą większego. Św. Ignacy naprowadza nas w ten sposób na ważną myśl: pełne oddanie się Chrystusowi jest możliwe w naszym życiu już od dzisiaj. Nie musimy czekać, aż całkowicie zmienimy nasze życie. Od teraz możemy należeć do Chrystusa.

Drugie pytanie Ojca Ignacego: Co czynię dla Chrystusa? Chciejmy sobie uświadomić, że te właśnie rekolekcje przeżywamy dla Chrystusa. To, co czynimy dla Chrystusa, czynimy jednocześnie dla siebie samych. Możemy sobie zrobić w tej modlitwie krótki rachunek sumienia z naszego sposobu odprawiania Ćwiczeń duchownych. Jaka jest nasza hojność wobec Chrystusa, nasza odwaga zaufania, nasz wysiłek, nasza praca dla Jezusa, szczerość w rozmowach z kierownikiem duchowym? W jaki sposób zachowujemy milczenie i skupienie wewnętrzne?

I trzecie pytanie: Co powinienem uczynić dla Chrystusa? Jesteśmy zaproszeni w tym momencie, aby zauważyć, jakie rodzą się w nas pragnienia duchowe. Pragnienie oddania się Jezusowi jest zawsze odpowiedzią na uprzednio przyjętą Jego miłość. Miłość rodzi miłość. Oddanie rodzi oddanie.

Jest rzeczą ważną, abyśmy w tych pytaniach i odpowiedziach byli bardzo spontaniczni. Prośmy, by pytania te zrodziły w nas wielkie dziękczynienie Jezusowi za Jego działanie w naszym życiu oraz za nasze działanie dla Niego. Prośmy także o wielkie zawstydzenie, które winno zrodzić się w nas, kiedy porównamy to, co Jezus robi dla nas z tym, co my robimy dla Niego.

I tak widząc Go w takim stanie przybitego do krzyża rozważać to, co mi się wtedy nasunie (ĆD, 53). Wejdźmy w spontaniczną, intymną rozmowę z Jezusem ukrzyżowanym. Im bardziej czujemy się obciążeni naszymi grzechami, słabościami, zranieniami, tym bardziej potrzebujemy takiej właśnie szczerej rozmowy z Jezusem, który oddaje za nas swoje życie. Św. Ignacy zachęca, aby rozmawiać z Jezusem jak przyjaciel z przyjacielem, jak syn z ojcem, jak sługa z Panem (por. ĆD, 54). Prośmy również Matkę Najświętszą, stojącą pod krzyżem, aby uczyła nas rozmawiać z Jej Synem o naszych słabościach oraz o Jego nieskończonej miłości do nas.
 

 

12 Zgrzeszylem wobec Pana

WPROWADZENIA DO MEDYTACJI

XII. ZGRZESZYŁEM WOBEC PANA



Na początku roku, gdy królowie zwykli wychodzić na wojnę, Dawid wyprawił Joaba i swoje sługi wraz z całym Izraelem. Spustoszyli oni ziemię Ammonitów i oblegali Rabba. Dawid natomiast pozostał w Jerozolimie.

Pewnego wieczora Dawid, podniósłszy się z posłania i chodząc po tarasie swego królewskiego pałacu, zobaczył z tarasu kąpiącą się kobietę. Kobieta była bardzo piękna. Dawid zasięgnął wiadomości o tej kobiecie. Powiedziano mu: To jest Batszeba, córka Eliama, żona Uriasza Chetyty. Wysłał więc Dawid posłańców, by ją sprowadzili. A gdy przyszła do niego, spał z nią. A ona oczyściła się od swej nieczystości i wróciła do domu. Kobieta ta poczęła, posłała więc, by dać znać Dawidowi: Jestem brzemienna. (...)

Następnego ranka napisał Dawid list do Joaba i posłał go za pośrednictwem Uriasza. W liście napisał: Postawcie Uriasza tam, gdzie walka będzie najbardziej zażarta, potem odstąpicie go, aby został ugodzony i zginął. (...)

Pan posłał do Dawida (proroka) Natana. Ten przybył do niego i powiedział: W pewnym mieście było dwóch ludzi, jeden był bogaczem, a drugi biedakiem. Bogacz miał owce i wielką liczbę bydła, biedak nie miał nic, prócz jednej małej owieczki, którą nabył. On ją karmił i wyrosła przy nim wraz z jego dziećmi, jadła jego chleb i piła z jego kubka, spała u jego boku i była dla niego jak córka. Raz przyszedł gość do bogacza, lecz jemu żal było brać coś z owiec i własnego bydła, czym mógłby posłużyć podróżnemu, który do niego zawitał. Więc zabrał owieczkę owemu biednemu mężowi i tę przygotował człowiekowi, co przybył do niego. Dawid oburzył się bardzo na tego człowieka i powiedział do Natana: Na życie Pana, człowiek, który tego dokonał, jest winien śmierci. (...)

Natan oświadczył Dawidowi: Ty jesteś tym człowiekiem. To mówi Pan, Bóg Izraela: Ja namaściłem cię na króla nad Izraelem. Ja uwolniłem cię z rąk Saula. Dałem ci dom twojego pana, a żony twego pana na twoje łono, oddałem ci dom Izraela i Judy, a gdyby i tego było za mało, dodałbym ci jeszcze więcej. (...)

Dawid rzekł do Natana: Zgrzeszyłem wobec Pana. Natan odrzekł Dawidowi: Pan odpuszcza ci też twój grzech — nie umrzesz (2 Sm 11, 1–5. 14–15; 12, 1–5. 7–8.13).

Obraz dla obecnej medytacji: Przedstawimy sobie króla Dawida pogrążonego w głębokiej skrusze i pokucie za swoje grzechy.

Prośba o owoc rozmyślania. Będziemy prosić o głębokie wewnętrzne poznanie, że grzech jest niewdzięcznością wobec Boga i lekceważeniem Jego Słowa. Będziemy też prosić o doświadczenie prawdziwej skruchy za grzechy.
1. Puste serce miejscem ludzkiego grzechu

Opis grzechu Dawida rozpoczyna się od stwierdzenia, że król innych wysyła na wojnę, natomiast sam pozostaje w stolicy i używa życia. Monarcha popełnia grzech w momencie, kiedy przestaje walczyć. Człowiek łatwo wchodzi w grzech, kiedy ma puste serce. Pierwszą okazją do grzechu jest właśnie puste życie. Do pustego serca, pustego życia łatwo przyklei się grzech, łatwo w nim zamieszka.

Pewnego wieczora Dawid przechadzając się po tarasie zobaczył piękną kobietę. Gdyby Dawid był jednak bardzo zajęty ważnymi sprawami państwa, gdyby był przejęty toczącą się wojną, sprawami świątyni, gdyby był ogarnięty chwałą Boga, wówczas chociaż nawet zauważyłby tę kobietę, nie znalazłoby się w jego sercu miejsce dla niej. Nie dopuściłby do tego, aby ona zamieszkała w jego duszy.

Może wydawać się dziwne, iż ten wielki człowiek: niezwykły polityk, mędrzec znany w ówczesnym świecie ze swej mądrości, piewca Jahwe w Psalmach, daje się uwikłać w tak prymitywny grzech, jak uwiedzenie żony jednego ze swoich żołnierzy, który dla niego walczy na wojnie. Ale taka właśnie bezsensowna jest ludzka namiętność. Ogarnia każdego, kto się jej podda. Namiętność pracuje tak samo w ludziach wielkich jak i w małych, w osobach niezwykłych jak i w szarym człowieku z ulicy, w bogatych jak i w biednych, w przełożonych jak i w podwładnych.

Pierwszym istotnym elementem rozwijającej się namiętności jest zaślepienie. Dawid prawdopodobnie miał zbyt dobre zdanie o sobie, aby wprost powiedzieć do siebie: zawołam tę kobietę i uwiodę ją. Od samego początku monarcha okłamuje się. Zasięga najpierw informacji o kobiecie, wzywa ją, rozmawia z nią. Całe jego zachowanie wobec tej kobiety było jednak kierowane zamaskowaną namiętnością. Oszukiwanie się Dawida zakończyło się grzechem cudzołóstwa. Był to jednak tylko początek całej historii grzechu.
2. Grzech rodzi grzech

Cudzołóstwo Dawida z Batszebą mogło się wydawać grzechem dość banalnym. Dawid jako wielki monarcha wschodni był właścicielem wielkiego haremu, który liczył setki nałożnic. Sam mając setki swoich żon, pożąda jedynej żony swego bliźniego. Ale taka właśnie jest każda ludzka namiętność. Można być bogatym jak Krezus i jednocześnie z chciwością pożądać ostatniego grosza biedaka. Podobnie dzieje się w przypadku każdej innej namiętności: z chorą ambicją, pragnieniem zemsty, z zazdrością itp.

Być może upadek Dawida z Batszebą pozostałby nieznany dla nas, gdyby król przyznał się do swojego pierwszego grzechu. Ale król z powodu swojej pychy i lęku o siebie nie chciał uznać grzechu. W ten sposób cudzołóstwo staje się początkiem długiej historii grzechu. Pierwszy grzech rozpoczyna spiralę grzechu. Spiralę tę nakręca jednak nie tyle zmysłowość, ile raczej pycha królewska. Od momentu, kiedy Dawid dowiedział się, iż Batszeba poczęła mu syna, rozpoczyna się szereg intryg i kłamstw monarchy. Dawid wzywa najpierw z wojny Uriasza Chetytę, męża Batszeby. Chce stworzyć pozory, że nie on jest ojcem poczętego dziecka, ale mąż Batszeby. Uriasz Chetyta nie chciał jednak wejść do swojego domu.

Egzegeci stwierdzają, iż głównym motywem, dla którego Uriasz nie wchodzi do swego domu, była jego solidarność z towarzyszami broni. Możemy jednak przypuszczać, że na królewskim dworze krążyły już plotki o związku Dawida i Batszeby. Nagła i niespodziewana łaskawość króla mogła wydać się Uriaszowi bardzo podejrzana. Chetyta przyjmuje wprawdzie gesty łaskawości króla, ale czyni to z wewnętrznym oporem. Pozwala się gościć w pałacu, ale nie daje posłuchu królowi i nie wchodzi do swego domu.

Dokładny opis sporządzony przez Autora natchnionego o zachowaniu się Dawida pozwala nam dostrzec, jak bardzo król zmienia się pod wpływem swego grzechu. Chociaż dawniej był bardzo uczciwym i lojalnym człowiekiem (świadczy o tym jego związek z królem Saulem), to jednak teraz pod wpływem lęku i pychy, które wyzwolił pierwszy grzech, przemienia się w chytrego, podstępnego Semitę, dla którego każdy środek jest dobry, by osiągnąć swój cel. Usiłuje zatrzeć ślady swojego grzechu odwołując się do intryg i kłamstwa. Ten wielki monarcha płaszczy się przed swoim sługą ze strachu i z pychy. Kiedy jednak intrygi i kłamstwo nie przyniosły pożądanego skutku, ucieka się do zbrodni. Dawid za wszelką cenę chce ukryć swój pierwszy grzech. Także w popełnionej zbrodni Dawid staje się bardzo przebiegły. Morderstwo zostaje dokonane cudzymi rękami. Jest to — używając współczesnego języka kryminalnego — zbrodnia doskonała. Nikt o niej nie wiedział poza Joabem, dowódcą wojsk, na którego dyskrecję mógł w pełni liczyć. Dawid przez Uriasza Chetytę, przesyła list do Joaba, w którym poleca mu, aby postawił męża Batszeby w miejscu najbardziej niebezpiecznym, aby tam zginął z rąk nieprzyjaciół na wojnie. Tak też się stało.

Odwołajmy się do naszej historii grzechu i spróbujmy zobaczyć naszą spiralę grzechu. Zauważmy, że także w naszym życiu grzech rodzi grzech, kłamstwo rodzi kłamstwo, przemoc rodzi przemoc, nienawiść rodzi nienawiść. Poddając się jednemu grzechowi człowiek wchodzi w pasmo innych grzechów.
3. Zaślepienie w grzechu

Pod wpływem namiętności człowiek traci rozum. Poddaje się destruktywnym zachowaniom. Niszczy siebie i innych. Zaślepienie j...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin