Powrót do spisu KIPPINPRZEDRUK
BARBARA MARCINIAKZWIASTUNI ŚWITU(Bringers of the Dawn / wyd. orygin. 1992)
"Świetlanej Rodzinie"
* * *
"Lada chwila nastąpi przejście, przesunięcie wymiarówzmniejszające gęstość trzeciego wymiaru, takabyście mogli wkroczyć w wymiary wyższe,w których ciało nie posiada tak stałej natury.Przybyliście tutaj, ponieważ chcecie opanowaćproces ewolucyjny i móc z tym żyć.To będzie bardzo ekscytujące, ponieważ oznacza,że będziecie funkcjonować w wielu rzeczywistościach."
Inne książki Barbary Marciniak wydane dotychczas w Polsce:
ZWIASTUNI ŚWITUZIEMIA ZWIASTUNÓW ŚWITU
SPIS TREŚCI:
O autorcePodziękowaniaSłowo wstępnePrzedmowa
Rozdział 1: Ambasadorzy z głębi czasuRozdział 2: W drodze do Najwyższego StwórcyRozdział 3: Kim są wasi bogowie?Rozdział 4:Wspomnienia w strefie wolnej woliRozdział 5: Kto nosi w sobie strunę światłaRozdział 6: Ujawnienie historiiRozdział 7 Wielowymiarowe zespolenieRozdział 8: Poza ostateczną tyraniąRozdział 9: Nowe głęboki graniceRozdział 10: Nowy paradygmat światłaRozdział 11: Nazwa gryRozdział 12: Nieść światło to najtrudniejsze zadanieRozdział 13: Czyim jesteście celem?Rozdział 14: Emocje – tajemnica w kronikach czasuRozdział 15: Inicjacja Ziemi poprzez jednośćRozdział 16: Heretycy wyprzedzający swoją epokęRozdział 17: Język ŚwiatłaRozdział 18: Symfonie świadomościRozdział 19: Rozniecanie wewnętrznego płomieniaRozdział 20: Seks – most do wyższych poziomów świadomościRozdział 21: Wasze zobowiązanie rozwoju w 3-WRozdział 22: Galaktyczna fala przypływowa światła
Spis treści / Dalej
PODZIĘKOWANIA
Pragnę podziękować moim przyjaciołom, krewnym i przodkom, których sile charakteru zawdzięczam moją Własną wolę. Szczególne podziękowania należą się mojej siostrze Karen, za jej głęboką miłość i oddanie dla mnie i “Plejadian". W zakres mojej pracy nad Plejadianami wchodziły podróże do wielu świętych miejsc i nauka w nich, jak również o nich. W pierwszej fazie pracy dotarłam do Tobby'ego i Teri Weiss, którzy zapewnili mi kompetentną pomoc w doświadczeniach z Plejadianami, podczas naszych licznych wycieczek do miejsc mocy. Po naszej wspólnej wycieczce do Aten – Barrie i Susie Konicov pierwsi odebrali przekaz od Plejadian i relację zamieścili drukiem w magazynie Connecting Link. Przedstawili mi także Terę Thomas, swoją przyjaciółkę, współautorkę i wydawcę Zwiastunów Świtu. Praca nad tą książką przekształciła jej życie i mam wielki szacunek dla tych zmian, jak również jej umiejętności i zaangażowania.
Tera, Karen i Plejadianie w pewien sposób zainicjowali powstanie mojej książki. Wreszcie pojawiła się Barbara Hand Clow, a bodźce od niej odebrane i zachęta są bezpośrednią przyczyną publikacji książki. Marsha Andreola hojnie obdarzyła mnie encyklopedyczną wiedzą o taśmach, a Richard Rodgers służył nieustającą pomocą. Czuję głęboki respekt dla natchnionego doświadczenia Gerry'ego Clow, gdyż towarzyszyłam mu w poszukiwaniu materiałów i składał mi podziękowania za udział w narodzinach książki. Gail Vivino dodała swoje subtelne, a nietuzinkowe umiejętności, aby doprowadzić książkę do jej stanu ostatecznego, razem z Barbarą Doern Drew, Amy Frost i resztą personelu Bear & Company. Marilyn Hager Biethan nadała końcowego twórczego szlifu swoją znakomitą okładką i projektem książki. Aby pobudzić wyobraźnię czytelnika do odbioru głębszego przekazu – artysta projektujący okładkę Peter Everly stworzył obraz świtu w kosmosie – zakodowanego światła.
Szanuję odważnych, chętnych określić na nowo najgłębszą istotę istnienia i nieść iskrę buntu w nową wersję gry.
Przekazuję głęboką miłość i podziękowania Świadomości Plejadian, moim nauczycielom i przyjaciołom, za ich lojalność, niezłomne poczucie obowiązku, które ożywia we mnie energetyczną formułę galaktycznej elegancji. Dzięki za ideał, który stał się realny – miłość, pokój, dobrobyt, pomyślność. Dzięki wszystkim.
SŁOWO WSTĘPNE
Kiedy w 1988 roku spotkałam Barbarę Marciniak, obie właśnie rozpoczęłyśmy nowy, pasjonujący okres w swoim życiu: ja przeniosłam się do Michigan, aby założyć nowe czasopismo Connecting Link, którego wydawcami mieli być Barrie i Susie Konicov, Barbara natomiast zaczęła przekazywać sygnały Plejadian. Po latach pracy w różnych zawodach, podróży, poszukiwań i studiowania materiałów poszerzających świadomość, stworzyłyśmy sobie zajęcie w pełni odpowiadające naszej naturze i przekonaniom, i byłyśmy tym bardzo przejęte.
Przez następne dwa lata Barbara i ja podróżowałyśmy do wielu miejsc, czerpałyśmy wiele radości z nauk Plejadian i ogólnie wspaniale spędzałyśmy czas. Rozmawiałyśmy o napisaniu książki zawierającej nauki Plejadian, ale nie czyniłyśmy żadnych konkretnych kroków w tej sprawie; książka miała pojawić się, kiedy przyjdzie czas.
Nadszedł rok 1990, początek “nienazwanej dekady". Connecting Link zdobywał sobie mocną pozycję na rynku, a Barbara nagrała około 300 taśm z przekazem Plejadian. Poczułam że nadszedł czas, abym wróciła do Nowego Jorku, gdzie mogłam nadal redagować magazyn za pomocą komputera, a jednocześnie zająć się poważniej dystrybucją. Czułam także, że czas zabrać się za książkę.
Kiedy myślałam “książka", wyobrażałam sobie, że Plejadianie mi ją podyktują, a ja po prostu przepiszę tekst z taśmy, wydam materiał i na tym sprawa się zakończy. Nie będzie to wymagało szczególnego wysiłku i zajmie bardzo mało czasu w planach wydawniczych mojego czasopisma. Byłam zatem bardzo zaskoczona kiedy w maju, gdy zasiadłyśmy z Barbarą aby dokonać “przekazania książki", usłyszałam jak Plejadianie wyobrażają sobie pracę nad tą książką.
Plejadianie zapewnili mnie, że nie podyktują mi książki i że będę musiała złożyć ją własnymi siłami. To mnie zaintrygowało. Powiedzieli mi: “Gdybyś po prostu dostała tę książkę w gotowej postaci, byłabyś tylko pracownikiem najemnym. Jaki byłby to wysiłek z twojej strony? Coś się w tobie narodzi, narodzi się proces, który stanowi całkowicie nowatorski sposób użytkowania siły twórczej".
Ha!“W porządku, zatem jak mam dokonać tego cudownego procesu?" zapytałam. “Od czego mam zacząć?"
Odpowiedź brzmiała: “Zabierzesz się do pracy korzystając tylko ze swojej intuicji. Twój projekt nie ma się opierać na logicznym rozumowaniu. Używając intuicji, będziesz prowadzona i kontrolowana, czy potrafisz wykonać i zakończyć projekt bez wiedzy logicznego umysłu kontrolującego twoje kolejne posunięcia. To będzie dla ciebie niezwykłe ćwiczenie. Podniesie cię na dużo wyższy poziom świadomości, porządku i zaufania. Kiedy twoja praca zakończy się sukcesem, powiesz: 'Nie wiem, jak to zrobiłam. Nie mam pojęcia.'
Ta opowieść pokaże, że jeśli potraficie oczyścić ludzi z ich osobistej informacji, mogą osiągnąć kosmiczną świadomość. Proces który będziesz przechodzić przez kilka następnych miesięcy będzie bardzo intensywny. Przejdziesz sama proces inicjacji który będziesz opisywać. W ciągu następnych sześciu miesięcy osiągniesz sprawność w kilku dziedzinach, i wszystko to wiąże się ze sobą".
Powiedzieli że mam przesłuchiwać taśmy i przepisywać tylko te partie, przy których poczuję, że powinny znaleźć się w książce. Siostra Barbary, Karen, wyczuwała intuicyjnie, które taśmy zawierają właściwe informacje i wysyłała mi je. Również moja przyjaciółka Marsha kierowała się impulsami wskazującymi jej taśmy, które należy dołączyć. Potem do mnie należało wybrać z nich części, których użyję. Poinstruowano mnie, aby nie kierować się żadnym porządkiem, ani nie myśleć jak dopasować te części do siebie. Mogłam używać tylko kodu składającego się z jednego do pięciu słów, i zaznaczać strony odpowiednim kolorem w celu skategoryzowania informacji – to wszystko.
Zaczęłam pojmować o co chodzi. Mój logiczny umysł miał jeszcze jedną wątpliwość. Zapytałam Plejadian: “Czy powinnyśmy starać się znaleźć wydawcę, zanim ukończymy książkę, lub przynajmniej ogłosić, że pracujemy nad nią?".
Plejadianie odpowiedzieli: “Tak, w odpowiedniej chwili wyślecie zawiadomienie, że zaczęłyście pracę nad książką. Od razu, zaczynając pracę, uporządkuj swoje biurko i zadbaj by wokół nie było nieładu i dezorganizacji. Zapewnij sobie czystą, wolną przestrzeń, a kryształowe kamienie będą ci w tym pomagać. Następnie możesz zmówić modlitwę intencyjną, mówiąc – 'Teraz rozpoczynam książkę i wysyłam oświadczenie do wszystkich: wydawców, tych którzy są związani z oddaniem tego materiału do druku, tych którym ten przekaz najlepiej będzie służył. Chciałabym spowodować, by odkryła mnie i dotarła do mnie osoba, która opublikuje tę książkę i rozpozna jej niezwykłe przesłanie, choć rozumiem, że mam na to niewielki wpływ. Ta część zadania nie należy do mnie. Rozumiem, że mam wysłać ogłoszenie, podobnie jak wysyłam zawiadomienia o narodzinach dziecka, i że otrzymam odpowiedź. Ufam, że tak będzie'. To wszystko. Otrzymasz o co prosisz. Pamiętaj, że proces przez który będziesz przechodzić jest w dużym stopniu częścią tej opowieści, ponieważ dowiesz się czegoś o sobie; zatem opowieść będzie przekazana w słowach które poskładasz. Zrozumiesz znaczenie tej książki, ponieważ torując innym drogę do rzeczywistości, nabierzesz doświadczenia opartego na manipulowaniu rzeczywistością, układając różne zdania i konteksty w nowy porządek. W tym procesie absolutnie niezbędne jest zaufanie – ktoś kto nie ufa, uznałby że to bardzo trudne. Oprócz zaufania nie ma niczego innego, ku czemu mogłabyś się zwrócić. Potrzebne jest także poświęcenie, a nauczysz się, że można poświęcić się komuś kim jesteś, kto nie zawiedzie, kto zawsze będzie zaspokajał twoje potrzeby, kto nigdy cię nie opuści. Zawsze wszystko to będzie działało zgodnie z twoimi zamierzeniami. Twoja rola w tym procesie polega na tym, abyś postanowiła czego chcesz i po prostu pozwoliła na przepływ danych. Książka stworzy swój własny porządek, ty natomiast podczas tego procesu poznasz siebie i zakodujesz pewne informacje. Twoje doświadczenia rozkwitną w twoim umyśle".
Kiedy teraz czytam słowa, które wtedy mi przekazali, odbieram inny obraz niż w tamtym czasie. Teraz zdaję sobie sprawę, iż kilka razy wspomnieli, że opracowanie tej książki będzie dla mnie inicjacją, że zostanę sprawdzona, i że ludzie będą musieli oczyścić się ze swojej osobistej informacji, aby osiągnąć kosmiczną świadomość. Teraz wiem co znaczą te słowa – wtedy nie miałam pojęcia.
Moje osobiste sprawy zaczęły przybierać zły obrót. Nie ufałam sobie, nie kochałam siebie, i faktycznie nie wiedziałam kim naprawdę jestem – nie umiałam oddzielić prawdziwej siebie od fasady. Rozpoczęłam serię sesji – by po dogłębnej pracy usunąć zmagazynowane w moim ciele problemy dotyczące zablokowanych wspomnień z dzieciństwa, cierpień i bólu. Był we mnie chaos i w żadnym wypadku nie nadawałam się do pracy nad książką, ponieważ ledwo nadążałam z wydawaniem czasopisma co dwa miesiące.
W październiku pojechałam z Plejadianami do Egiptu. Wiedziałam, że ta podróż będzie punktem zwrotnym w moim życiu, i sądziłam, że stanie się bodźcem, dzięki któremu będę mogła zacząć pracować i wymęczyć z siebie tę książkę. To była cudowna, wspaniała podróż, która jednak bardzo mnie przygnębiła. Otworzyła moje obwody i obudziła obszary, o których istnieniu nie miałam pojęcia, a wiele z nich było ciemnych i brzydkich. Kiedy powróciłam do Nowego Jorku, stanowczo nie byłam w stanie zacząć pracy nad książką i prawdę mówiąc nie byłam pewna, czy kiedykolwiek będę w stanie to zrobić.
Jedyną rzeczą jaką wtedy wiedziałam na pewno, było to, że muszę wyprowadzić się z Nowego Jorku. Nie mogłam się tam skupić i oczyścić, i czułam jak bombarduje mnie energia. Chodząc po ulicach czułam się naga, wystawiana na spojrzenia, nie mogłam już także korzystać z metra. Czas było się wynieść.
W grudniu tego samego roku przeprowadziłam się do Północnej Karoliny. Kiedy coś jest właściwe, pięknie się udaje. Libby, jedna z przyjaciółek poznanych w Egipcie, mieszkała na wsi na południe od Raieigh, a ja wiedziałam że chcę tam zamieszkać. Powzięłam zamiar, że będę miała dom do którego się przeprowadzę, zanim tam przyjechałam. Wyobraziłam sobie jak będzie wyglądał i jak będzie wyglądała ziemia, a Libby obiecała, że będzie miała oczy i uszy otwarte. Około tygodnia przed moją przeprowadzką, obecna właścicielka mojego domu, przyszła do sklepu Libby narzekając, ponieważ osoba, której wynajmowała dom, wyprowadziła się, nie zostawiając żadnej wiadomości. Libby powiedziała: “To dlatego, ponieważ to dom Terry!". W następnym tygodniu wyjechałam z Nowego Jorku z całym swoim dobytkiem i wprowadziłam się do nowego miejsca. Dom był dokładnie taki jak chciałam – przestronny, jasny, z działką 175 akrów. Był doskonały! Natychmiast po przybyciu zaczęłam uzdrawianie. Leżałam na ziemi lub siedziałam oparta plecami o drzewo i pozwalałam po prostu, żeby natura mnie uzdrawiała. Tylko na tym się koncentrowałam.
W styczniu, kiedy przyjechałam do Michigan, aby złożyć do druku trzynasty numer Connecting Link zdałam sobie sprawę, że czas mojej pracy z tym pismem dobiegł końca. Wydając je bardzo się rozwinęłam, a teraz nadszedł czas, abym zabrała się za coś innego – nie wiedziałam co to miało być, lecz kiedy doznałam takiego uczucia, musiałam być mu posłuszna.
Kiedy wróciłam do domu spędziłam kilka dni, pytając samą siebie, czy nie popełniłam idiotyzmu rezygnując z pracy w momencie, kiedy mieszkam na wsi i nie wiem, gdzie mogłabym dostać następną. Wtedy uświadomiłam sobie, jak to się doskonale składa, że nie mam pracy: nadszedł czas, aby zabrać się do pracy nad książką. Zaczęłam słuchać taśm i przepisywać fragmenty tekstu. Praca szła gładko i łatwo – wszystko zdawało się płynąć. Nie kwestionowałam tworzącego się porządku, ani nie usiłowałam zaprowadzać własnego. Po prostu pozwalałam, aby to wszystko przepływało przeze mnie.
W tym czasie Plejadianie zorganizowali serię całodziennych zajęć dla kilku osób, aby wyzwolić nas z naszych problemów. Zajęcia nazywały się Inicjujące Kody Świadomości i dokładnie tym były. Dotarłam do głębszych warstw problemów z którymi jak myślałam uporałam się w Nowym Jorku. Uczestnicy zajęć pozbyli się ogromnego bagażu emocjonalnego i nawiązali z sobą bardzo mocne więzi. Seria zakończyła się rebirthingiem, co było jednym z najpotężniejszych doświadczeń w moim życiu.
Dokonałam kolejnego “czytania książki" z Plejadianami, w której opowiadają o Zwiastunach Świtu, tworzących kosmiczny skok ewolucyjny w świadomości, możliwy dzięki zakotwiczeniu częstotliwości najpierw w ich własnych ciałach. Nagle uświadomiłam sobie: nie byłam w stanie pracować nad książką w 1990 roku kiedy pierwszy raz o niej rozmawialiśmy, ponieważ nie mogłam jeszcze utrzymać częstotliwości; nie byłam dostatecznie oczyszczona, aby to zrobić. Zapytałam o to Plejadian.
“Nie ufałaś sobie, Tero. Mówiłaś wszystkim że tak, ale naprawdę nawet nie lubiłaś siebie. Porównywałaś się z innymi i nie byłaś uczciwa w stosunku do siebie, a ludzie bardzo ci bliscy odpłacali ci tym samym. Musiałaś zagłębić się w sobie, jak każdy, gdyż w każdym tkwią pokłady nienawiści i niechęci do siebie. Musiałaś zbadać pewne swoje nieprawidłowe zachowania i odkryć ich przyczyny, co sprawi, że staniesz się Stróżem Częstotliwości. To dlatego przekazano ci książkę w ten sposób – ponieważ musisz doznać wielkiego przełomu w świadomości. Penetrując i przekładając materiał, którego nawet nie użyjesz, wejdziesz z nami w bezpośredni związek. Słyszałaś wciąż od nowa, w neutralny sposób nauki, które musiałaś zastosować bezpośrednio do siebie, jeśli nie chciałaś pozostać w tyle. I zrobiłaś to!".
Następnie powiedzieli mi, że przepisałam dostateczną ilość materiału i że książka jest gotowa do złożenia. Nie miałam żadnej koncepcji jak powinnam to zrobić. Czy mam przeczytać wszystkie kartki za jednym zamachem i zobaczyć w którym miejscu do siebie pasują? Na niektórych kartkach miałam tylko kilka zdań, a na innych rozwlekłe ustępy. Jak miałam zaprowadzić w tym jakiś porządek?
Plejadianie powiedzieli, że co noc przed snem mam poświęcić im jedną minutę i wizualizować okładkę Zwiastunów Świtu. Miałam zabawiać się w ten sposób i zmieniać projekt okładki co noc, jeśli miałabym ochotę. Miałam po prostu popatrzeć na okładkę, otworzyć książkę i zacząć czytać, a potem dopiero zasnąć. We śnie miała mi się pokazać informacja. Plejadianie powiedzieli, że zacznę przywoływać książkę do istnienia poprzez czytanie książki, która już istnieje w przyszłości. Powiedzieli, że nie muszę wykonywać żadnej pracy – to oni ją wykonają. Cóż, czemu nie?
W pierwszym tygodniu nie poszło mi dobrze. Wykonywałam wizualizację przed pójściem spać, ale kiedy się budziłam, w panice przeglądałam wszystkie kartki, a mój logiczny umysł szaleńczo usiłował przeczytać je wszystkie, aby zaprowadzić jako taki porządek. Było to strasznie przygnębiające. W końcu pewnego popołudnia, kiedy siedziałam na podłodze, na środku mojego biura, otoczona papierami i czując, że zaraz się rozpłaczę, powiedziałam sobie: “Hej, Plejadianie! Powiedzieliście, że wykonacie tę pracę! Poddaję się! Proszę bardzo, zróbcie to sami!"
Zaczęłam zbierać papiery, jeden po drugim, tak jakbym miała zamiar po prostu pozbierać je i wyrzucić. Podnosiłam jedną kartkę z lewej strony, a jedną z prawej, potem jedną z tyłu i znowu jedną z lewej strony. Nie było w tym żadnej metody – żadnego porządku. Nawet o tym nie myślałam, po prostu zbierałam je. Po zebraniu około trzydziestu kartek, nagle przerwałam i spojrzałam na plik kartek w swoim ręku. Przeszedł mnie dreszcz i powiedziałam sobie: “O mój Boże, myślę że to jest pierwszy rozdział". Zaniosłam kartki na biurko, usiadłam i zaczęłam czytać. Pasowały do siebie jak cząstki układanki. Byłam wstrząśnięta! Wiem że wierzę w takie rzeczy, lecz mimo wszystko moment, kiedy to naprawdę się zdarza jest niezwykle zdumiewający. Reszta książki zaczęła składać się bez wysiłku, używając ulubionego zwrotu Plejadian.
Dokonałam następnego “czytania książki" i powiedziałam Plejadianom ile zadowolenia daje mi to zajęcie i jak dobrze się bawię. Odpowiedzieli: “To początek przewodnictwa jakie otrzymasz w swoich działaniach. Im częściej będziesz mówić: nie wiem jak to zrobić, przestaję nad tym panować; tym więcej otrzymasz energii. W miarę jak wypracujesz swoją własną metodę, będzie to coraz łatwiejsze. Wszystko, co musisz zrobić, tym łatwiej ci to przyjdzie. Później, kiedy książka zostanie złożona i wiele osób będzie pytać, jak to zrobiłaś, chcemy abyś powiedziała o technice jaką wykorzystałaś. Chcemy, abyś potwierdziła nasze nauki, jeżeli byłaś w stanie je przyjąć, demonstrując, że wierzysz w to co ci mówimy. Pamiętaj, ile czasu zabrało ci pełne opanowanie tego procesu. Nie pouczamy cię – przeprowadzamy cię przez to, zwracając ci uwagę, abyś zrozumiała, gdzie jest potęga działania. Zawiera się w jasnej intencji – poprzez działanie jak gdyby, a następnie ciągłe.
Reszta książki ułożyła się na miejscu, i zgodnie ze swoim słowem Plejadianie znaleźli nam wydawcę bez jakiegokolwiek mojego i Barbary działania. Oczywiście, skojarzyli nas z Barbarą Hand Clow – kto zrozumiałby lepiej, jak opublikować materiał. I jej wspaniałe kierownictwo pomogło mi przepisać i doszlifować książkę, zmieniając ją z jeszcze jednej przekazanej pozycji, w coś naprawdę wspaniałego."
Plejadianie mieli rację. Kiedy patrzę na tę książkę, nie wiem jak to się stało. Nie zaprojektowałam jej, nie zaplanowałam, nie wyobrażałam sobie, ani nie układałam w określonym porządku. Wszystko co musiałam uczynić, to zaufać i pozwolić, aby działali poprzez moje pióro. Było to wspaniałe doświadczenie, które zmieniło moje życie. Nauczyłam się, jak pracować z istotami niefizycznymi, i nigdy więcej nie podejmę się pracy nad żadnym projektem w pojedynkę. Piszę w tej chwili oryginalny scenariusz i wezwałam jedną grupę ekspertów, aby współpracowali ze mną przy pisaniu, a drugą do pomocy przy sprzedaniu go. To fantastyczne, jak to działa! To naprawdę nie wymaga wysiłku.
Plejadianie podziękowali mi za współpracę i zaufanie, i powiedzieli, że chcą mnie wynagrodzić i obdarować wieloma czekami od Ducha – czeki od Ducha nie są podobne do zwykłych czeków dających dolary i centy. Obdarowali mnie sowicie. Najważniejszym darem otrzymanym podczas pracy nad książką jestem ja sama. Teraz ufam sobie, kocham siebie, polegam na sobie i otworzyłam swoje serce. Dzięki tej nowej miłości do siebie, przyciągnęłam do swego życia wspaniałych przyjaciół, którzy stali się dla mnie rodziną. Uzdrowiłam stosunki z moją prawdziwą rodziną i przeżyłam olbrzymie zaskoczenie: dwadzieścia cztery lata temu oddałam córkę do adopcji, a ona odnalazła mnie. Mieszka tylko o dwie godziny drogi ode mnie, i nawiązałyśmy ciepłe i bliskie stosunki. Jestem wdzięczna, że znowu pojawiła się w moim życiu.
Innym ważnym darem jest pewność siebie. Powiedziałam, że od lat jestem pisarką. Rzeczywiście, piszę od lat. Ale obudziłam się pewnego ranka, przejrzałam strony scenariusza, które napisałam poprzedniego wieczora, i nagle doznałam olśnienia -jestem pisarką! Nie zamierzam być pisarką – jestem nią!
Nauka porozumiewania się z obszarami niefizycznymi jest kolejnym bezcennym darem i otworzyła przede mną wiele nowych horyzontów. Zaczynam porozumiewać się ze zwierzętami domowymi i dzikimi. To wspaniałe doświadczenie i zdaję sobie sprawę, że otworzyły się przede mną drogi, których dotychczas nie byłam świadoma. Są one nieograniczone!
Było bardzo wiele innych darów. Plejadianie powiedzieli mi, że powstawanie tej książki będzie najistotniejszą nauką w moim życiu, i zgadzam się z nimi. Jestem wdzięczna, że zdecydowałam się podjąć tego zadania i wyrażam wdzięczność dla rodziny i przyjaciół za całą miłość i wsparcie, jakie otrzymałam podczas pracy.
Dziękuję też bardzo Plejadianom, za ich miłość, przyjaźń, zachętę, wsparcie i, przede wszystkim, za zapoczątkowanie mojej własnej ewolucji.
Tera ThomasPittsboro, Północna KarolinaMarzec 1992Tera Thomas była poprzednio wydawcą pisma Connecting Link, a obecnie jest niezależną pisarką.
O AUTORCE
Barbara Marciniak, Amerykanka polskiego pochodzenia, jest znanym w świecie medium channelingowym. Pierwsze przekazy od istot nazywających się Plejadianami zaczęła odbierać 18 maja 1988 roku. Początkowe przekazy pochodziły od 76 istot, potem ich liczba wzrosła do 100 i utworzyły grupę nazywającą siebie Plejadianie Plus. Było to symboliczne wyrażenie tego, że do pierwotnej grupy przyłączyły byty z innych cywilizacji. Kolejne channelingowe przekazy plejadiańskie pozwalały ujawniać coraz to głębiej ukryte w każdym z nas pokłady starożytnej wiedzy.
Barbara Marciniak prowadzi obecnie zarówno w Stanach Zjednoczonych jak i w świecie liczne seminaria oparte na przesłaniu od Plejadian.
Wstecz / Spis treści / Dalej
PRZEDMOWA
Złapana w pułapkę na Bali! Dokładnie tak się czułam zastanawiając się, dlaczego do tej chwili nigdy nie wspomniano o biurokratycznej konieczności posiadania wizy australijskiej. Z biletem i paszportem w ręku, oraz bagażem na wadze, dowiedziałam się, że potrzebuję tego dokumentu, aby wejść na pokład samolotu odlatującego do Darwin. Mój umysł pospiesznie szukał logiki w tym wydarzeniu i sposobu na niezwłoczne jego przezwyciężenie. Ta gra nie była dla mnie nowością i w ciągu ostatnich czterech lat wiele razy wypróbowałam swoją umiejętność przetwarzania i zmieniania przeszkód w przekazy, jak również wyruszania poprzez żywe symbole w nowe perspektywy doświadczenia. Wysłano teleksy do konsulatu w Sydney, i przez pierwszą godzinę byłam pewna, że zostanę oczyszczona, zweryfikowana, i wyruszę w drogę, aby rozpocząć szerzenie nauk Plejadian w krainie kangurów. Tydzień wcześniej opuściłam Północną Karolinę, zatrzymałam się na krótki postój na Hawajach, a teraz, po trzydniowym pobycie na Bali, byłam wypoczęta i gotowa do rozpoczęcia dwumiesięcznej odysei.
Zerknęłam na zegar w terminalu i obserwowałam jak powoli mijają minuty. Cierpliwie czekałam aż intencje i wydarzenia zostaną wprawione w ruch. W miarę jak czas pełzał wolno naprzód, zaczęło mi świtać, że być może, tylko być może, nie dostanę się na pokład. Może to miał być jeden z tych wypadków, kiedy mimo najmocniejszych zamiarów, wyjazd nie dochodził do skutku. Czułam jak moje ciało sprzeciwia się nowym planom, i zmianie, która mogła okazać się niezbędna, gdyż mogłam nie wsiąść do samolotu. Zburzyłoby to plan mojej podróży. Czułam się podle. Do licha!
Nadeszła jedenasta – godzina odlotu – mnie zaś kazano zgłosić się we wtorek do miejscowego konsulatu australijskiego, z biletem, paszportem i planem podróży. Był sobotni wieczór, a niedziela i poniedziałek są tu dniami świątecznymi. Kolejny lot do Darwin był przewidziany na następny dzień, po moim planowanym przybyciu.
Poddałam się, złapałam taksówkę i załadowawszy bagaż, skierowałam się do ukrytego, samotnego na niezwykłym wybrzeżu Bali hotelu, który opuściłam kilka godzin wcześniej. Mój pokój czekał na mnie. Nie znajdowałam natychmiastowego rozwiązania tego potencjalnie denerwującego problemu, i uświadamiając to sobie, przestałam się przejmować. Oddałam się osobistemu poczuciu komfortu i ufności, że w jakiś sposób wszystko przybierze właściwy obrót; a poza tym jeśli już trzeba było gdzieś ugrzęznąć, to Bali z pewnością było idealnym miejscem.
Nazajutrz, siedząc w oknie mojego pokoju, do którego zaglądały wierzchołki drzew, doznałam kolejnego olśnienia, przypominając sobie, że zobowiązałam się napisać przedmowę do Zwiastunów Świtu, i że miałam nie wyjeżdżać do Australii zanim nie wypełnię tego zadania!
Sącząc balijską kawę, czułam jak ożywia mnie otoczenie i bujna roślinność wokół. Zaczęłam się zastanawiać od czego zacząć i jak umiejscowić w czasie i przestrzeni siebie i to fenomenalne zjawisko zwane Plejadianami, które za moim pośrednictwem zaczęło żyć swoim własnym życiem.
Jakby nawiedzona przez powtarzający się sen, zadawałam sobie wciąż to samo pytanie: jak to się wszystko zaczęło? Łatwo mogłam na nie odpowiedzieć, po prostu szkicując doznane impulsy i porządkując wydarzenia, które doprowadziły mnie do obecnego przekazywania Plejadian – i tu zatrzymały. Poprzez w nieskończoność powtarzane pytanie, energia w mojej rzeczywistości za-kipiała niespokojnie, i w miarę jak powtarzałam opowieść, zaczęłam dostrzegać przebłyski większego obrazu, gdzie wydarzenia przybywały z wielu kierunków i wielu czasów, aby utkać w teraźniejszości tkaninę celu.
W dzieciństwie czułam, że jestem inna i naznaczona wyjątkowością. Obecność mojego starszego brata, opóźnionego umysłowo, stwarzała wiele wyzwań dla mojego młodego umysłu, a nasza rodzina musiała przyswoić sobie wiele lekcji. Dopiero niedawno Plejadianie skłonili mnie do ponownego przejrzenia starych fotografii z dzieciństwa i rewizji ówczesnego spojrzenia na swoją sytuację. Stosując się do tego, tym razem widziałam niebiańską miłość promieniującą z twarzy mojego drogiego brata, Donalda, i na każdym zdjęciu to światło zdawało się go otaczać i oświetlać. Nie przyszło mi przedtem do głowy, że być może sama jego obecność była dla mnie błogosławieństwem.
Nasza rodzina uznawała tradycyjne wartości pod wpływem mojej babci ze strony matki, Polki, która była uosobieniem dostojeństwa i dumy, wykraczających poza jej doświadczenie. Jako pionierka i produkt wielkiej emigracji z Europy na początku XIX wieku, przybyła do kraju gdzie, jak jej mówiono, ulice wybrukowane są złotem. Pod jej stabilizującym wpływem moi dwaj bracia, moja młodsza siostra i ja, bawiliśmy się jako dzieci odkrywając magiczną krainę, której była władczynią. To dzięki niej czułam się naprawdę kochana i nauczyłam się wielkiego szacunku do kraju i miłości do Ziemi. Mówiła nam, że jej panieńskie nazwisko brzmiało: Gwiazda. Miłość do Ziemi, której mnie nauczyła odbiła się echem poprzez głos mojego łącznika z gwiazdami – Plejadian.
Kiedy byłam nastolatką, moja tak zwana “inność" skłoniła mnie do odkrywania idei metafizycznych, i pierwszy raz podnieciło mnie odkrycie, że istnieje wiele interpretacji rzeczywistości. Do końca lat siedemdziesiątych, badałam między innymi materiały Setha (O materiałach Setha mówi książka Jane Roberts pt. Parapsychiczne przebudzenie)...
dre4mwalker