Kim_Harrison_-_Zapadlisko_04_roz_12.pdf

(198 KB) Pobierz
Microsoft Word - Kim_Harrison_-_Zapadlisko_04_roz_12
Dwanaście
Nie lubię zimna. Nie lubię uczucia, że tak wiele wody naciska na mnie.
Nie podoba mi się, że w pewien sposób jestem połączona z oceanem, a
pomiędzy mną, a nim nie ma nic poza wodą. I naprawdę nie podoba mi się to, że
oglądałam w ostatnim miesiącu „Szczęki” na kanale z powtórkami. Dwukrotnie.
Musieliśmy płynąć przez jakiś czas, uwięzieni pomiędzy szarą wodą na
powierzchni, a niewidoczną szarością niżej, wystarczająco głęboko, żeby
mijające łodzie nie uderzyły w nas, ale na tyle płytko, żeby nadal dochodziło
światło. Marshal był na tyle zdecydowany, żeby pozostawiać zabezpieczenie w
postaci flagi na łodzi informującej o nurkach, ale na tyle młody, żeby lubić
łamanie zasad, kiedy mu to odpowiadało. Wydaje mi się, że to dlatego mi
pomagał. Życie tutaj nie mogło być zbyt ekscytujące.
Klaustrofobiczne odczucie oddychania pod wodą trochę zelżało, ale nadal
nie podobało mi się to. Marshal wyznaczył trasę jeszcze na łodzi, więc wszystko
co musieliśmy robić to podążać nią, wykorzystując kompas. Jenks był na
przedzie, ja druga, a Marshal zabezpieczał tyły. Pomimo amuletów było zimno,
im dalej płynęliśmy, tym bardziej stawałam się za nie wdzięczna.
Marshal nie zyskiwał na tym nic, poza dobrą opowieścią, której nie mógł
nikomu opowiedzieć. Poprosił mnie tylko o jedną rzecz, a ja szybko zgodziłam
się, dodając swoją własną prośbę.
Pomoże dostać nam się nieodkrytym na wyspę, ale zamierzał zabrać
ekwipunek z sobą. Nie martwił się o utratę sprzętu, ale o to, że Jenks i ja
możemy próbować przepłynąć z powrotem przez kanał żeglugowy i zmiażdży
nas tankowiec. Wystarczająco dobry powód, ale zgodziłam się na to nie z
powodu mojego bezpieczeństwa, ale dla Marshala.
Chciałam żeby odpłynął i został bezpieczny. Mieszkał tutaj. Jeżeli
zostaniemy złapani, a Wilkołaki będą podejrzewać, że nam pomagał, mogą
przyjść po niego. Wyciągnęłam od niego obietnicę, że wróci na łódź, dokończy
nurkowanie i powróci do doków jakby nic się nie stało.
Poprosiłam go, żeby zapomniał o mnie, ale samolubnie miałam nadzieję,
że tego nie zrobi. Byłoby zabawne móc porozmawiać o zaklęciach z kimś, kto
wykorzystuje je w życiu. Nie zdarzało mi się to zbyt często.
Powoli woda dookoła mnie rozjaśniła się światłem odbijającym się od
podnoszącego się dna. Poczułam przypływ adrenaliny, kiedy zorientowałam się,
że dotarliśmy do wyspy. Prąd zaniknął i jakieś trzydzieści stóp od brzegu
zatrzymaliśmy się, moje płetwy oparły się o gładkie, duże jak pięść kamienie z
których uformowane było dno.
Pierwszy krok- sprawdzenie, pomyślałam, kiedy wynurzyłam się ponad
powierzchnię, mój puls przyspieszył od stresu związanego z nurkowaniem.
Marshal ostrzegał nas przed tym, ale mimo to było to zaskoczeniem. Pływanie w
towarzystwie ryb, wydawało się łatwiejsze niż było. Moje nogi były jak z gumy,
a reszta mojego ciała jak z ołowiu.
Powrót wiatru i dźwięków był szokiem, spojrzałam z ukosa zza mojej
zamglonej maski na pusty brzeg. Z ulgą zbliżyłam się do brzegu, aż mogłam
usiąść w trochę cieplejszej wodzie. Ściągnęłam maskę i wyciągnęłam ustnik,
biorąc wdech świeżego powietrza, które nie smakowało plastikiem.
Jenks był obok, czerwone odgniecenia znaczyły jego twarz. Wyglądał na
tak zmęczonego, jak ja się czułam. Inne mięśnie, zadecydowałam. Może zbyt
zimno. Marshal podszedł do mnie. Obróciłam się w stronę łodzi, zadowolona, że
odnalazłam białą smugę dość daleko. Była na tyle daleko, że wilkołaki nie będą
uważać jej za zagrożenie.
- Wszystko w porządku? – zapytałam Jenksa, a on skinął głową, wyraźnie
drżąc z zimna, pomimo amuletu danego mu przez Marshala. Zadowolona tylko
z siedzenia i oddychania, przyjrzałam się pustemu brzegowi. Wyglądał
wystarczająco spokojnie, kilka mew ciężko dreptało po wąskiej plaży,
wrzeszcząc przeraźliwie.
-Mógłbym przelecieć to w ciągu trzech minut – powiedział Jenks,
wyplątując się z ekwipunku.
- Acha – powiedziałam rozluźniając kombinezon. – I spaść w połowie z
zimna, żeby stać się pokarmem dla ryb.
- Jax by tak zrobił – powiedział kwaśno. – A i tak padnę z zimna. Jak ty
możesz ustać, Rache? Na gacie Dzwoneczka, wydaje mi się, że poodpadały mi
części ciała.
Parsknęłam ściągając rękawice, żeby zaplątać się w paski. Z pomocą
Jenksa, udało mi się ściągnąć swój ekwipunek i poczułam się setki razy lżej.
Gdzieś po drodze zadrapałam się i moje uleczone na kostkach rany otwarły się,
ale ręce miałam zbyt zmarznięte, żeby krwawiły. Spojrzałam na biało otoczone
rany i pomyślałam, że jak tak dalej pójdzie, to nigdy ich nie uleczę.
Marshal wstał, miał gładki, złoto czarny kombinezon, maskę przestawił
na czoło.
- Rachel – powiedział, a jego brązowe oczy były zmartwione. –
Zmieniłem zdanie. Pozostawienie cię tutaj nie jest dobrym pomysłem.
Jenks spojrzał na mnie, a ja westchnęłam, na wpół spodziewając się tego.
- Doceniam to – powiedziałam próbując wstać, ale prawie znów upadając,
- ale najlepszym sposobem w jaki możesz mi pomóc jest powrót na łódź i
dokończenie swojego dnia tak, jakbyś nigdy o mnie nie słyszał. Jeżeli
jakikolwiek wilkołak będzie węszył, powiedz mu, że zabrałeś mnie na łódkę, a
ja uderzyłam się w głowę i ukradłam ci ekwipunek. Nie zgłosiłeś tego do I.S.
ponieważ czułeś się zakłopotany.
Stojąc obok mnie, Jenks spojrzał się w muskularną sylwetkę Marshala,
wyraźnie rysującą się pod kombinezonem i zaśmiał się. Uśmiech Marshala
poszerzył się, woda migotała na jego twarzy.
- Jesteś świetna, Rachel. Może…
Z płetwami i ekwipunkiem w ręce skierowałam się na plażę, żeby
ściągnąć swój mokry kombinezon.
- Żadne może – powiedziałam nie oglądając się. Kiedy moje nagie stopy
pluskały przybrzeżnych falach, ściągnęłam wszystko poza moją torbą, sięgając
żeby zaczerpnąć z linii, ale nie znalazłam ani jednej. Nie byłam zaskoczona.
Miałam w głowie zgromadzony zapas energii zaczerpniętej z linii, ale nie
mogłam wytyczyć okręgu, zanim nie zaczerpnęłam z linii. To było ograniczenie,
ale nie osłabienie.
- Mam twoją wizytówkę na łodzi – nalegał Marshal, podążając za mną.
Jenks był tuż za nim, jego siła pixy pozwalała mu nieść swój ekwipunek i obie
nasze butle.
- Spal ją? – zasugerowałam. Potykając się na gładkich, wielkich jak pięść
kamieniach, usiadłam zanim upadłam. Nie czułam się ani trochę jak James
Bond, kiedy wyciągnęłam kamień spod siebie i odrzuciłam do na bok.
Jenks rzucił wszystko obok mnie i podszedł usiąść ze zmęczonym
westchnieniem. Z jego pomocą ściągnęłam mokry kombinezon, poczułam
zimno.
Marshal stał pomiędzy mną, a wodą, stanowiąc widoczny cel, dla każdego
kto wyszedłby z pobliskiego lasku.
- Powinienem wiedzieć, że coś jest nie tak, kiedy ubrałaś trykoty pod
kombinezon do nurkowania – powiedział, kiedy ściągnęłam kombinezon.
Skały były zimne przez mokry Spandex, położyłam torbę na kolanach i
rozpięłam ją. Wszystko wewnątrz zapiętej torby było suche, wiec kiedy Jenks
wydostał się ze swojego kombinezonu, naciągnęłam lekkie buty sportowe,
palcami zdrętwiałymi z zimna. Oczy Marshala rozszerzyły się, na widok
pistoletu widocznego w otwarciu torby. Pozwalając mu zobaczyć wszystko,
podałam Jenksowi amulet maskujący zapach, a potem owinęłam sobie drugi
dookoła szyi, chowając go za kołnierz mojego czarnego, dwu częściowego
stroju do biegania. Przypomniawszy sobie, ściągnęłam amulet rozgrzewający
Marshala i oddałam mu go. Marshal zaczerpnął powietrza, żeby zaprotestować.
- Jest na nim twoje imię – powiedziałam.
Szturchnęłam łokciem Jenksa, który niechętnie sięgnął również po swój.
Podczas kiedy on i ja przygotowywaliśmy się do wyruszenia, wyraz twarzy
Marshala powoli zmieniał się z zaintrygowania na niepokój. Bez amuletów było
dużo zimniej, poczułam wiatr przenikający przez mokry Spandex. Napięcie
sprawiło że zesztywniałam, kiedy najlepiej jak mogłam, składałam mokry
kombinezon, żeby podać mu go.
- To nie jest dobre – powiedział Marshal, kiedy wziął go. Usiadłam na
skałach i spojrzałam na niego.
- Nie, nie jest – odrzekłam zmarznięta, mokra i zmęczona. – Ale jestem
tu.
Przesunął się na kamieniach, a jego spojrzenie powędrowało do pistoletu
do paintbolla i kiedy wiercił się, podałam Jenksowi jego część kulek, które
wrzucił do siatkowej torby przyczepionej do jego pasa. W sklepie, gdzie
kupowaliśmy kulki, żeby wypełnić je eliksirem usypiającym zaproponowałam
Zgłoś jeśli naruszono regulamin