Kautsky Karol - Z dziejów kościoła.rtf

(160 KB) Pobierz

 

KAROL KAUTSKY

 

 

Z D Z I E J Ó W

K O Ś C I O Ł A

KATOLICKIEGO

 

 

 

 

 

 

KSIĄŻKA I WIEDZA

WARSZAWA 1950

 

 


"Ks i ą ż k a i W i e d z a". Warszawa

P r i n t e d i n P o i a n d

W r z e s i e ń 1 9 5 0 r o k

*

Okładkę projektował Jerzy Cherka

 

 

 

 

Niniejsza broszura zawiera dwa

rozdziale z pracy K. Kautskiego

pt. "Tomasz More i jego utopia"

 

 

 

Tłoczono 10.000+700 egzemplarzy

Zakłady Graficzne "Książka i Wiedza" w Łodzi

Obj. 3,75 ark. Papier druk. sat. kl. VII. 80 g, 61x86 cm

Zam. nr 1769. D-1-18980. 12. IX 50 — 29. IX 50.


KOŚCIÓŁ

 

l. NIEODZOWNOŚĆ I POTĘGA KOŚCIOŁA W WIEKACH ŚREDNICH

... Jakkolwiek powikłana może się nam wydawać historia XV i XVI wieku, ciągnie się przez ten okres jak jaskrawo widoczna nić czerwona i piętno swoje nań nakłada: walka z kościo­łem papieskim. Nie należy mieszać kościoła z religią. O religii mówić będziemy później.

Kościół był dominującą siłą w czasach feudalnych, toteż musiał on upaść wraz z feudalizmem.

Gdy Germanie wtargnęli do światowego państwa Rzymian, wystąpił wówczas przeciwko nim kościół jako następca cezarów 1, jako organizacja, która spajała państwo w całość, jako przedstawiciel sposobu produkcji schyłkowej epoki cesarstwa. Jakkolwiek to państwo ówczesne bardzo mizerne było, jakkolwiek nisko upadła w nim produkcja, wszelako i państwo to, i jego wytwórczość stały o wiele wyżej od politycznych i gospodarczych stosunków u ger­mańskich barbarzyńców. Ci górowali moralnie i fizycznie nad zmurszałym i strupieszałym światem rzymskim, ale świat ten olśnił i podbił ich swoim dobrobytem i swymi skarbami.

Rabunek to nie żaden sposób wytwórczości, choć ten i ów ekonomista zdaje się w to wierzyć. Zwyczajna grabież mienia Rzymian nie mogła zaspokoić Germanów na stałe; zaczęli oni

 

1 Cezarami nazywano panujących w starożytnym Rzymie. — Red.

 

wkrótce sami produkować na sposób rzymski. Im więcej to robili tym bardziej popadali w zależność od kościoła nawet nie wiedząc o tym; kościół bowiem był ich mistrzem; tym konieczniejsza przeto stawała się dla nich wówczas odpowiadająca temu systemowi pro­dukcji organizacja państwowa, której znowu nikt inny stworzyć im nie potrafił, tylko właśnie kościół.

Kościół uczył Germanów wyższych form uprawy roli — klasz­tory pozostały aż do późnego średniowiecza wzorowymi gospodar­stwami rolnymi. Duchowni też rozwinęli wśród Germanów sztukę i kunszt rzemiosł; pod opiekuńczymi skrzydłami kościoła prospero­wał nie tylko chłop — kościół opiekował się też większością miasta nim nie okrzepły one tak, iżby mogły dalej bronić się już same. Szczególnie zaś faworyzowany był przez kościół handel.

Wielkie jarmarki odbywały się najczęściej w kościołach lub koło nich. Kościół dokładał wszelkich starań, aby ściągać na nie kupujących. On też był jedyna silą, która w wiekach średnich troszczyła się o utrzymywanie w należytym porządku wielkich dróg handlowych, i ułatwiał podróże udzielając będącym w drodze gościny w klasztorach. Niektóre z tych klasztorów, jak np. schro­niska na przełęczach alpejskich, służyły prawie wyłącznie potrzebom ruchu handlowego. Ten w pojęciu kościoła był rzeczą tak ważną, że aby ożywić go, kościół sprzymierzał się z drugim czyn­nikiem, który również reprezentował w państwach germańskich kulturę upadłego Rzymu: żydostwem. Papieże bronili i po­pierali Żydów przez czas długi. W ogóle zaś w owych czasach, gdy Niemcy byli jeszcze niezafałszowanymi Germanami, przyjmo­wano przyjaźnie Żydów, jako nosicieli wyższej kultury. I starano się gorąco do siebie ich ściągać. Dopiero gdy kupcy chrześcijańsko-germańscy nauczyli się już równie dobrze szachrować jak Żydzi. zaczęli oni Żydów prześladować.

Jest rzeczą powszechnie znaną, że prawie całą wiedzę średnio­wieczną można było znaleźć jedynie w kościele i że to on dostarczał wówczas budowniczych, inżynierów, lekarzy, historyków i dyplo­matów.

Cale życie materialne ludzi, a wraz z nim i całe ich życie duchowe miało swe źródło w kościele; a przeto nic dziwnego, że kościół trzymał w swej władzy całego człowieka, że nie tylko określał jego sposób myślenia i odczuwania, ale i wszystkie czy­ny jego. Narodziny, ślub, śmierć dawały kościołowi powód do wkraczania w życie i obyczaje, a co więcej, kościół regulował też wówczas i kontrolował pracę, odpoczynek i święta.

Rozwój ekonomiczny uczynił też kościół nieodzownie potrzeb­nym nie tylko dla jednostek i rodzin, ale i dla pań­stwa.

Mówiliśmy już o tym, że przejście Germanów do wyższego, niż ich pierwotny, sposobu produkcji, do rozwiniętego rolnictwa i rzemiosła miejskiego, uczyniło koniecznym rozwój odpowiadają­cego tej produkcji ustroju państwowego. Ale owo przejście doko­nywało się za szybko, zwłaszcza w krajach romańskich, jak Włochy, Hiszpania i Galia, gdzie Germanowie zastali produkcję tę już gotową i mocno zakorzenioną u ludności tubylczej, tak że niepodo­bieństwem było dla nich rozwinąć nowe organy państwowe z sa­morodnej germańskiej formy ustroju. Funkcje państwowe przypa­dały teraz w udziale prawie wyłącznie kościołowi, który już w rozpadającym się cesarstwie wyrobił się na organizację polityczną jednoczącą ustrój państwowy. Kościół uczynił przywódcę Germa­nów, demokratycznego przełożonego ludu, wodza wojsk — monar­chą; ale wraz z władzą panującego nad ludem, wzrosła i władza kościoła nad panującym. Stał się on w ręku kościoła kukłą, a kościół z nauczyciela — panem.

Średniowieczny kościół był w samej swej istocie organizacją polityczną. Dokąd on sięgał, dotąd sięgała władza państwa. Za­łożenie biskupstwa w jakimś kraju pogańskim przez jego panują­cego oznaczało nie tylko to, że wzmagano w ten sposób środki nauczania pogan wszelakich artykułów wiary oraz modlitw: dla osiągnięcia tylko tego celu ani Karol Wielki 2 nie byłby rujnował frankońskich chłopów i wymordowywał tysięcy Sasów, ani też ci

 

2 Karol Wielki (742—814) — król Franków, w r. 800 ukoronowany przez papieża na cesarza rzymskiego. Rządy jego były szczytowym punk­tem rozwoju państwa frankońskiego i zarazem doniosłym etapem w hi­storii feudalizmu zachodnioeuropejskiego — Red

 

ostatni, tolerancyjni w rzeczach wiary, jak przeważnie poganie, nie byliby stawiali uporczywego oporu chrześcijaństwu przez lat dziesiątki aż do ostatecznego wyczerpania. Ale założenie biskup­stwa w jakimś kraju pogańskim oznaczało rozciągnięcie na ten kraj rzymskiego sposobu produkcji i wcielenie kraju do tego pań­stwa, które biskupstwo to zakładało.

Im bardziej germański sposób produkcji wznosił się na ten stopień, na który wytwórczość spadła była w ginącym państwie rzymskim, tym nieodzowniejszy dla państwa i ludu stawał się właśnie kościół. A to, że był dla państwa i ludu pożyteczny, nie oznacza bynajmniej, iż korzystał on ze swego stanowiska wyłącznie w interesie żywiołów od niego zależnych, nie zaś w inte­resie własnym. Kazał on sobie drogo płacić za swoje usługi jedyną powszechną daninę, którą znały wieki średnie i która skła­dana była wyłącznie kościołowi, stanowiła dziesięcina. Ale najważniejszym źródłem władzy i dochodów była w średniowieczu, jakeśmy już mówili, własność ziemska. Kościół zdradzał ten sam głód ziemi i ludzi co szlachta i podobnie jak ona starał się wchodzić w posiadanie ziemi i zyskiwać sobie poddanych. Większość włości, które kościół posiadał w państwie rzymskim, przybysze germańscy pozostawili w jego rękach, gdy zaś tu i ówdzie nie uczynili tego, to kościół umiał tam jednak odzyskać w nie­długim czasie swoją własność i jeszcze to i owo na dodatek do niej. Zapewniał on tę samą, a najczęściej bodajże nawet skutecz­niejszą obronę niż szlachta, dlatego też wielu chłopów oddawało mu się na własność. Kościół zarządzał państwem, duchowni byli doradcami królów. Nic dziwnego, iż nierzadko pozwalali sobie doradzić, aby z dóbr koronnych uczynić własność kościelną. W zdobywanych krajach pogańskich bogate wyposażenie klasz­torów i biskupstw w ziemię było nakazem wręcz koniecznym. Na domiar tego kościół był jedyną siłą, którą królowie mogli byli przeciwstawiać szlachcie, i gdy ta zanadto okoniem im sta­wała, król nie umiał znaleźć na to innej rady niż to, że ją osła­biał odbierając jej część posiadanych przez nią włości i dając je kościołowi na własność lub w lenno. A gdzie tylko kościół mógł tam nie czekał na to, aż chłopi, król lub szlachta raczą pomnożyć jego posiadłości, lecz zabierał sam, co się dało, i usprawiedli­wiał swój rabunek, gdy go pociągano do odpowiedzialności, sfał­szowanymi dokumentami darowizny. Wszak samo jedno ducho­wieństwo tylko w owych czasach czytać i pisać umiało! Fałszo­wanie dokumentów było w wiekach średnich równie pospolitym środkiem wylegitymowania się z wejścia w posiadanie jakichś dóbr, jak dzisiaj lichwiarskie pożyczki, fikcyjne procesy sądowe i tym podobne sztuczki. Mnich benedyktyński Dom Veyssière utrzymywał w XVIII wieku, że z 1200 dowodów nadania, które zbadał był w opactwie Landevenecq w Bretanii, 800 było stanow­czo fałszywych. Ile z 400 pozostałych było autentycznych, tego rzec się nie odważył.

Sprawiało to takie wrażenie, jak gdyby kościół miał zamiar zostać jedynym posiadaczem ziemskim w całym świecie chrześci­jańskim.

Znaleźli się jednak tacy, co temu zapobiegli. Szlachta była zawsze kościołowi wroga, a kiedy jego włości zbyt się powięk­szały, to i król także lękać się zaczynał zbytniej przewagi du­chowieństwa i starał się ukrócić je z pomocą szlachty. Również najazdy pogan i muzułmanów — i one nawet przede wszystkim — osłabiały kościół. Drastycznie opisał to falowanie potęgi ko­ścioła, to zmienne rozszerzanie się i kurczenie dóbr kościelnych we Francji Monteskiusz: "Duchowieństwo otrzymywało tak wiele darowizn, że musiano mu chyba ofiarować za rządów trzech dynastii francuskich (Merowingów, Karolingów i Kapetyngów) kilkakrotną ilość wszystkich dóbr tego królestwa. Ale jeśli kró­lowie, szlachta i lud potrafili się tak urządzić, żeby darować du­chowieństwu wszystkie swoje ziemie, to nie mniej sposobów zna­leźli i na to, aby mu je odebrać. Pobożność za czasów Merowin­gów sprawiła, że ufundowano mnóstwo kościołów; wszelako duch wojenny ze swej strony był sprawcą tego, że przeszły one z po­wrotem w ręce wojowników, którzy znów podzielili je między swe dzieci. Jak wiele to gruntów utraciło w ten sposób ducho­wieństwo! Podobnież Karolingowie szeroko rozwarli dłonie i szczo­drobliwość ich nie znała granic. Ale oto przychodzą Normanowie i grabią, i rabują, a prześladują przede wszystkim księży oraz mnichów, wyszukują opactwa i bacznie rozglądają się wszędzie, gdzieby mogli znaleźć jeszcze jakieś poświęcone miejsce... Ileż dóbr duchowieństwo musiało przez to stracić! A niemal że nie było wówczas tak odważnych duchownych, którzy by się ośmie­lali żądać zwrotu swej własności. Więc znów potem pobożność Kapetyngów miała aż nadto okazji, aby tworzyć fundacje i rozdawać dobra... Duchowieństwo wciąż coś zyskiwało i wciąż coś traciło, i zyskuje i dziś jeszcze". (Montesquieu, "Duch praw" księga 31, rozdział 10).

Obszar tak zmiennych włości określić dokładnie w epoce, która nie miała wyobrażenia o statystyce, nie jest rzeczą łatwą. Ogólni­kowo jednak powiedzieć można, że w średniowieczu jedna trzecia wszystkich posiadłości ziemskich była w rękach kleru.

We Francji w czasie wielkiej rewolucji robiono obliczenia, jak wielkie były dobra kościelne. Według tych obliczeń kościół szcze­gólnie bogaty był w (prowincjach, które zaanektowano po roku 1665. W Cambresis kościół posiadał 14/17 całej własności ziem­skiej, w Hennegau i Artois trzy ćwierci, we Franche-Comtè, Roussillonie i Alzacji połowę, w innych prowincjach jedną trzecią, a już co najmniej jedną czwartą (Louis Blanc, "Histoire de la Rèvolution Française", Bruksela 1847, tom I, str. 423). Od czasów reformacji stan dóbr kościelnych we Francji zapewne niewiele się zmienił.

Że dobra duchowieństwa w Niemczech były bardzo duże, moż­na wywnioskować to choćby stąd, że jeszcze w 1786 roku terytoria kościelne położone w samym tylko cesarstwie zajmowały 1424 mile kwadratowe. Rozległe posiadłości kościelne w świeckich pań­stwach katolickich, jak w Austrii i Bawarii, nie są w to wliczone ani też te, które zostały sekularyzowane 3 w krajach protestanckich.

Posiadłości kościoła były wynikiem jego potężnego stanowiska ekonomicznego i politycznego. A ze swej strony posiadłości te przyczyniały się znowu do wzrostu Jego siły.

 

3 Sekularyzacja zeświecczenie, przejęcie dóbr kościelnych przez państwo. — Red.

 

Wskazywaliśmy już na to, jaką silę dawało w wiekach średnich posiadanie ziemi. To wszystko, cośmy wtedy 4 o tym powiedzieli, odnosi się też, i w jeszcze większej mierze, do kościoła. Dobra kościelne były najlepiej uprawne, najgęściej zamieszkałe, miasta kościelne najbardziej kwitnące, a więc dochód i siła, którą kościół z nich czerpał, były większe od tych, które dawała szlachcie lub koronie własność ziemska tych samych rozmiarów. Dochód ten jednak był głównie w naturze, a co kościół miał z tym bogactwem robić? Jakkolwiek świetnie żyli mnisi i inni panowie duchowni, tego wszystkiego, co do nich napływało, nie byli w stanie spożyć. Wprawdzie opaci i biskupi średniowieczni, podobnie Jak panowie świeccy w owym czasie, miewali też zatargi; wprawdzie i oni mu­sieli po temu utrzymywać świty i drużyny konne; wprawdzie musieli i oni także uiszczać świadczenia lenne — ale jednakże kościół nieczęsto znowu bywał aż tak wojowniczy, aby utrzymywana przezeń siła zbrojna pochłaniała większość jego dochodów. Zwycięstwa odnosił kościół nie tyle dzięki przewadze fizycznej, co umysłowej, tudzież dzięki swej ekonomicznej i politycznej nieodzowności. Wydatkował on na cele wojenne mniej niż szlachta osiągając jednak więcej od niej. Nie tylko dobra jego były bardziej dochodowe, ale kościół otrzymywał również i dziesięcinę z ziemi, która nie do niego należała. Miał on mniejszy od szlachty interes w tym, aby wyśrubowywać wyzysk swych poddanych ponad miarę; był więc w stosunku do nich na ogół łagodny: pod pastorałem biskupim żyło się naprawdę dobrze, a przynajmniej lepiej niż pod władzą miecza rozmiłowanego w łowach i wojnie szlachcica. Mimo tej stosunkowej łagodności instytucjom kościelnym pozostawała jednak pewna nadwyżka środków żywności i z tą nie mając co począć, duchowni obracali ją na pomoc dla ubogich.

Kościół potrzebował tutaj, jak i w wielu innych punktach, nawiązać jedynie do swoich tradycji z epoki cezarów. Paupery­zacja w chylącym się do upadku państwie rzymskim wciąż wzra­stała i wspieranie ubogich stawało się zadaniem coraz to bardziej palącym dla państwa. Ale dawne państwo pogańskie nie było

 

4 Tu i jeszcze kilkakrotnie w nin. broszurze autor powołuje się na inne roz­działy pracy "Tomasz Morę i jego utopia". — Red.

 

przygotowane do rozwiązania tego zagadnienia; przypadło to w udziale organizacji nowej, powołanej do życia przez nowe sto­sunki i przystosowanej do nich: kościołowi. Opieka nad ubogimi, do której zmuszał stan gospodarczy kraju, stała się jedną z naj­ważniejszych czynności kościoła i bynajmniej nie w najmniejszym stopniu jej właśnie miał on do zawdzięczenia szybki wzrost swojej siły i bogactwa. Coraz to gwałtowniej potrzebne i coraz liczniejsze fundacje dobroczynne osób prywatnych, gmin i samego państwa przekazywano pod zarząd duchowieństwa albo po prostu darowywało kościołowi. Im bardziej wzrastała liczba nic nie posiadają­cych, tym bardziej wzrastał stan posiadania kościoła, tym bardziej ubodzy od niego zależeli, a ponieważ stanowili oni coraz to więk­szy odsetek ludności, wiec też zarazem coraz to większy stawał się wpływ kościoła na całe społeczeństwo.

Podobnie jak darowizny, tak też i regularne daniny na rzecz kościoła przeważnie ten cel miały, że służyły wspieraniu ubogich. Przy dziesięcinie było to wyraźnie określone przepisami, że na cztery części dzielić ją należało: jedna część przypadała biskupowi, jedna niższemu duchowieństwu, jedną obracać miano na nabożeń­stwa publiczne, a jedną na wsparcia dla ubogich.

W miarę jak Germanowie przyjmowali rzymski sposób wytwa­rzania, wynikały stąd dla nich nieodłączne od niego następstwa: własność prywatna i ubóstwo. Wspólna własność lasów, pastwisk i nieuprawnej ziemi, utrzymująca się jeszcze obok prywatnej włas­ności ziemi uprawnej, nie dawała ubożeć chłopom. Ale właśnie na początku średniowiecza zachodziły częstokroć wypadki, które wtrącały w nędzę całe połacie kraju. Do wiecznych wojen i cią­głych zatargów między feudałami a książętami dołączyły się jeszcze na dodatek napady hord koczowniczych, tak zgubne dla osiadłej na roli ludności — najścia nomadów lub piratów, Normanów, Węgrów, Saracenów. Wreszcie nieurodzaje bywały też często przyczyną niedostatku.

Gdy nieszczęście nie było tak wielkie, aby dosięgło aż samego kościoła, wówczas stawał się on aniołem ratunku, otwierał swe spichlerze, gdzie gromadził nadmiar bogactw, i udzielał pomocy potrzebującym. Klasztory zaś były wielkimi zakładami zaopatrywania, gdzie znajdował przytułek niejeden podupadły i zubożały, wyzuty z mienia albo pozbawiony schedy szlachcic. Przez wstę­powanie w szeregi kościoła wracał on znowu do znaczenia, siły i dostatku.

Nie było ani jednego stanu w społeczeństwie feudalnym, który by nie był zainteresowany w zachowaniu kościoła, choć nie każdy w jednakiej mierze. Podawać w wątpliwość kościół znaczyło w średniowieczu to samo, co podawać w wątpliwość podstawy społeczeństwa i całego życia. Wprawdzie kościół miał jeszcze do przebycia gwałtowne walki z innymi stanami, ale w tych walkach nie chodziło już o jego istnienie, lecz wyłącznie o mniejszą lub większą potęgę albo wyzysk z jego strony. Kościół zawładnął ca­łym życiem materialnym, a więc oczywiście i duchowym, zrósł się z istnieniem ludu, aż kościelny sposób myślenia przeszedł wreszcie z biegiem stuleci w pewien rodzaj instynktu, którego słuchało się ślepo jak prawa natury, a przeciwstawianie mu się uchodziło za rzecz naturze samej przeciwną — wszystkie przejawy życia państwowego, społecznego i rodzinnego przybrały przez kościół ustalone kształty. Te formy kościelnej myśli i działania kościelnego utrzymywały się przy życiu nawet o wiele dłużej niż przyczyny materialne, które je wywołały.

Potęga kościoła średniowiecznego rozwinęła się z natury rzeczy najwcześniej w tych krajach, które należały niegdyś do państwa rzymskiego, a więc we Włoszech, Francji, Hiszpanii, Anglii, później w Niemczech, najpóźniej na północy i we wschodniej części europejskiego świata zachodniego.

Te z plemion germańskich, które podczas wędrówki ludów próbowały zakładać państwa swoje na gruzach imperium rzym­skiego, przeciwstawiając się kościołowi rzymskiemu, co wyrażało się w tym, że przyłączyły się one do wrogiej katolicyzmowi sekty arianów 5 — te plemiona bądź to wyginęły, jak Ostrogoci lub Wan-

5 Arianie—sekta chrześcijańska, założona w IV wieku przez duchownego aleksandryjskiego, Ariusza; nie uznawała boskości Chrystusa i dogmatu o Trójcy Świętej. — Red,

 

dalowie 6, bądź uratowały się od grożącej im zagłady tylko przez poddanie się kościołowi rzymskiemu i przejście na katolicyzm.

Przewodzić zaś światu zachodniemu przypadło w udziale temu plemieniu, które od samego początku założyło państwo swoje w przymierzu z kościołem Rzymian, a więc plemieniu Fran­ków. Król Franków w sojuszu z głową kościoła rzymskiego po­łożył podwaliny pod zjednoczenie chrześcijaństwa zachodniego w jedno powszechne ciało o dwóch głowach, świeckiej i duchow­nej — pod zjednoczenie będące paląco pilnym nakazem chwili., jeśli się chciało dać skuteczny odpór naciskającemu zewsząd nie­przyjacielowi. Ale ani królom Franków, ani ich następcom z ple­mienia Sasów nie udało się zjednoczenia tego dokonać na stałe. Papieże rzymscy przeprowadzili to, co było daremnym usiłowa­niem rzymskich cesarzy narodu niemieckiego — zespolenie chrze­ścijańskiego świata pod jednym monarchą. Żaden król feudalny z tego czy innego plemienia pochodzący, nie dorósł do zadania któremu podołać zdolna była tylko organizacja potężniejsza od władzy królewskiej: scentralizowany kościół.

2. PODSTAWY POTĘGI PAPIESTWA

Biskup rzymski został głową kościoła zachodniego już przed wędrówką ludów; był on spadkobiercą cesarzów rzymskich jako przedstawiciel tego miasta, które wciąż jeszcze było faktyczną sto­licą państwa zachodniego, choć już przestało być siedzibą cezarów.

Wraz z państwem rzymskim upadła na czas pewien i potęga rzymskiego papieża, a organizacje kościelne różnych państw ger­mańskich przejściowo się od niej uniezależniły. Ale papieże od­zyskali rychło dawne swe stanowisko i nawet je wzmocnili. Jakkolwiek głęboko Włochy były podówczas upadły, pozostawały

 

6 Ostrogoci i Wandalowie — plemiona germańskie, które w czasie wielkiej wędrówki ludów (pierwsze wieki ery chrześcijańskiej) odegrały w Europie poważną rolę. W r. 450 król Wandalów, Genzeryk, splądrował Rzym, przy czym zburzono wiele pomników. Stąd słowo wandalizm stało się synonimem barbarzyństwa. — Red.

 

wciąż jeszcze najkulturalniejszym krajem w Europie zachodniej. Rolnictwo stało tam wyżej niż w innych krajach, a rzemiosła nie całkiem zamarły; było też jeszcze we Włoszech życie miejskie i handel, Jakkolwiek mizerny, ze Wschodem. Skarby, ale i sposób wytwórczości Włoch marzyły się półbarbarzyńcom z tamtej strony Alp. Te kraje na poły jeszcze barbarzyńskie bogaciły się i osiągały tym większy dostatek, im ściślej łączyły się z Włochami. Siły naj­bardziej w tym rozwoju spraw zainteresowane — bo im na dobre wychodziło: królestwo i kościół w każdym z krajów chrześcijań­skich na Zachodzie — musiały możliwie gorąco popierać tę łącz­ność z Włochami. Ale ośrodkiem Włoch był Rzym. Im bardziej kraje Zachodu uzależniały się od Włoch pod względem gospodar­czym, tym bardziej królowie ich i biskupi popadali w zależność od Rzymu i tym bardziej ośrodek Włoch stawał się punktem cen­tralnym całego chrześcijaństwa zachodniego.

Ekonomiczna zależność od Włoch oraz wpływ Rzymu na Włochy (o ile te Włochy w ogóle leżały w zasięgu katolicyzmu, nie zaś kościoła greck...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin