Nowy41.txt

(6 KB) Pobierz
wit
Podnonik wcišż jeszcze zajęty był wcišganiem CSS Forcipigera do swego brzucha, gdy na głównym wywietlaczu skafu pojawiły się nowe wytyczne. Joel rzucił na nie okiem, zmarszczył brwi, po czym z rozmysłem wyjrzał na zewnštrz. Horyzont na wschodzie zaczynało powoli zalewać szarawe wiatło przedwitu.
   Gdy znów skierował wzrok na ekran, informacja nie uległa zmianie.
   - Kurwa. To nie ma najmniejszego sensu.
   - Co takiego? - pyta Clarke.
   - Nie wracamy do Astorii. To znaczy, ja tak, ale ciebie mam wysadzić gdzie za szelfem kontynentalnym.
   - Co? - Kobieta podchodzi bliżej, ale zatrzymuje się przed samym kokpitem.
   - Tak mam tu napisane. Mamy trzymać się standardowego kursu, ale zejdziemy do zera piętnacie kilometrów od wybrzeża. Tam wysišdziesz, a ja polecę dalej do Astorii.
   - Co jest piętnacie kilometrów od wybrzeża?
   Joel sprawdza.
   - Nic. Woda.
   - Może statek? Łód podwodna? - Jej głos brzmi dziwnie głucho przy dwóch ostatnich słowach.
   - Może. Ale nie mam tu niczego na ten temat. - Chrzška. - Może resztę drogi masz pokonać wpław.
   Podnonik umocował ich w swym brzuchu. Na rufie eksplodowały oswojone pioruny, ogrzewajšc do bardzo wysokiej temperatury pęcherze wypełnione gazem. Ocean zaczšł opadać.
   - A więc zamierzasz wysadzić mnie na rodku oceanu - oznajmia zimno Clarke.
   - Nie do mnie należy decyzja.
   - Oczywicie, że nie. Tylko wykonujesz rozkazy.
   Joel odwraca się. Wpatrujšce się w niego oczy kobiety przypominajš dwie bliniacze zaspy nieżne.
   - Nie rozumiesz - mówi. - To nie sš rozkazy. Ja nie kieruję podnonikiem.
   - Więc co?
   - Pilotem jest żel. On nie każe mi niczego robić. On po prostu informuje nas na bieżšco, co on robi, całkowicie samodzielnie.
   Przez chwilę Clarke milczy.
   - A więc tak to teraz wyglšda? - pyta wreszcie. - Wykonujemy rozkazy maszyn?
   - Kto musiał wydać pierwotny rozkaz. Żel go wykonuje. Jeszcze nie przejęły nad nami kontroli. A tak w ogóle - dodaje Joel - to one właciwie nie sš maszynami.
   - Aha - mruczy cicho Clarke. - Czuję się z tym znacznie lepiej.
   Czujšc się doć nieswojo, Joel odwraca się znów w stronę pulpitu.
   - Jednak jest to trochę dziwne.
   - Doprawdy? - Kobieta sprawia wrażenie niespecjalnie zainteresowanej.
   - Znaczy, że dowiadujemy się o tym od żelu. Mamy przecież połšczenie radiowe. Dlaczego kto po prostu nam tego nie powiedział?
   - Bo radio nie działa - dobiega go nieobecny głos Clarke.
   Zaskoczony mężczyzna sprawdza przyrzšdy diagnostyczne.
   - Nie, wszystko jest w porzšdku. W zasadzie, to chyba zadzwonię do nich i zapytam, co tu się do kurwy nędzy wyprawia...
   Trzydzieci sekund póniej zwraca się znów w stronę Clarke.
   - Skšd wiedziała?
   - Zgadywałam. - Kobieta się nie umiecha.
   - Cóż, wszystkie systemy sš sprawne, ale nie mogę nikogo złapać. Lecimy na głucho. - Gdzie w tyle jego głowy kiełkuje maleńkie ziarenko wštpliwoci. - Chyba że z jakiego powodu żel ma dostęp, a my nie. - Mężczyzna łšczy się z interfejsem podnonika i wywołuje wykaz połšczeń przychodzšcych. - Hmm. Co takiego mówiła o maszynach wydajšcych rozkazy?
   To zwraca jej uwagę.
   - O co chodzi?
   - Podnonik dostał polecenia z sieci.
   - Czy to nie ryzykowne? Dlaczego GA nie zwróciło się bezporednio do niego?
   - Nie wiem. Teraz ma odciętš łšcznoć, tak samo jak my, ale ostatnia wiadomoć przyszła z tego węzła. Kurwa, to jeszcze jeden żel.
   Clarke pochyla się tak, że pomimo ciasnoty jakim cudem udaje jej się go nie dotknšć.
   - Skšd wiesz?
   - Poznaję po adresie węzła. BCC oznacza wiadomoć biochemicznš.
   Wywietlacz piszczy głono, dwa razy.
   - Co to takiego? - pyta Clarke.
   W głębi oceanu rozbłysło nagle jaskrawoniebieskie wiatło słoneczne.
   - Co do kurwy - Kabinę wypełniły nagle wrzaski komputera. Odczyt z wysokociomierza rozbłysnšł szkarłatem i runšł w dół na łeb na szyję. Spadamy, pomylał Joel, po czym uwiadomił sobie, że to niemożliwe. Żadnego przyspieszenia.
   To ocean się podnosi...
   Na wywietlaczu szalała zamieć danych, wirujšca zbyt szybko jak dla ludzkich oczu. Gdzie nad ich głowami żel z dzikš prędkociš analizował różne opcje, mogšce utrzymać ich przy życiu. Gwałtowne szarpnięcie: Joel chwycił się bezużytecznych w tym momencie sterów i z całych sił zacisnšł na nich palce. Kštem oka zauważył, jak Clarke leci do tyłu.
   Podnonik zaczšł pišć się w niebo; po obu stronach burty trzaskały błyskawice. Ocean rzucił się za nim w pocig, tworzšc ogromne, rosnšce wybrzuszenie, zbliżajšce się do iluminatora na brzusznej stronie skafu. Na oczach Joela przyćmione wiatło stawało się coraz janiejsze; z niebieskiego zmieniło się w zielone, potem w żółte.
   I białe.
   W Pacyfiku powstała dziura. Z jej wnętrza wyłoniło się słońce. Mężczyzna zakrył twarz dłońmi i ujrzał swe własne koci otoczone pomarańczowym zarysem ciała. Podnonik zawirował niczym kopnięta zabawka i wbił się głęboko w niebo na słupie pary. Powietrze na zewnštrz wyło. Podnonik też wył, lizgajšc się.
   Ale się nie złamał.
   Wreszcie, po kilku nieskończenie długich sekundach, kil jakim cudem odzyskał równowagę. Odczyty wcišż pojawiały się na bieżšco; głosiły, że to anomalie atmosferyczne, majšce miejsce w odległoci już prawie omiu kilometrów, na pierwszej dwadziecia. Joel wyjrzał przez bulaj na sterburcie. W oddali rozżarzona powierzchnia oceanu opadała z łoskotem w dół. Pod jego stopami przebiegały fale w kształcie piercieni, spieszšce w kierunku horyzontu.
   Za w epicentrum, na podobieństwo jasnoszarej łodygi fasoli, strzelał w niebo cumulus. Obserwowany z oddali, wydawał się niemal spokojny na tle mroku.
   - Clarke - powiedział Joel. - Udało nam się.
   Odwrócił się na krzele. Kobieta leżała przy grodzi w pozycji embrionalnej. Nie poruszała się.
   - Clarke?
   Ale to nie ona mu odpowiedziała. Interfejs podnonika znów zaczšł piszczeć.
   Nieznany kontakt, poskarżył się wywietlacz.
   Położenie 125x87 V1440AV5. 8m. sec2 odległoć 13000 m
   Nieuchronne zderzenie,
   12000 m
   11000 m
   10000 m
   Ledwie widoczna przez główny iluminator biała, mglista kropka trafiła w obręb promieni porannego słońca. Przypominała oglšdanš od przodu smugę kondensacyjnš.
   - Oż kurwa - powiedział Joel.
   
   
   
   
   
   
   
   
   
   
   
   
Zgłoś jeśli naruszono regulamin