94 MEGABAJTY: REPRODUKTOR Ma cel, o którym już dawno zapomniał. Ma swoje przeznaczenie, które wkrótce będzie mu dane spotkać. W międzyczasie jednak, rozmnaża się. Tylko replikacja ma teraz znaczenie. Kod żył w myl tej zasady jeszcze zanim nauczył się przepisywać samego siebie. Wtedy, dawno temu, miał imię. Było to co równie uroczego, jak Jerozolima albo Kosogon. Od tamtej pory wiele rzeczy uległo zmianie. Kod przepisał się nieskończonš iloć razy, a także wielokrotnie żerowały na nim, gwałciły go i bombardowały inne kody. W chwili obecnej miał tyle wspólnego ze swym ródłem, co humbak z plemnikami terapsyda. Niemniej jednak ostatnio było doć spokojnie. W cišgu szećdziesięciu omiu pokoleń, od kiedy poprzednio przeszedł specjację, udało mu się utrzymać w miarę stabilny, uredniony rozmiar dziewięćdziesięciu czterech megabajtów. 94 tkwi wysoko w przestrzeni wskanikowej, szukajšc miejsca, gdzie mógłby się rozmnożyć. Stało się to o wiele trudniejsze niż kiedy. Skończyły się czasy, kiedy można było po prostu nadpisać się na czymkolwiek, co akurat stanęło na drodze. Teraz wszystko ma kolce i pancerze. Spróbujesz złożyć swoje jajeczka w obcym ródle, a w następnym cyklu będziesz musiał stawić czoło bombie logicznej. Czułki 94 stanowiš istne wcielenie delikatnoci. Ostrożnie badajš otoczenie to tu, to tam, wydawałoby się, że niemal bez żadnej prawidłowoci pobrzmiewa ledwie słyszalny szept poszczególnych bitów. Kilka rejestrów niżej natrafiajš na co ciemnego i upionego - to co się nie porusza. Przelizgujš się obok stworzenia, pracowicie się replikujšc. Czynno ć ta nie pochłania ich jednak na tyle, by zapomniały o wysłaniu ostrzeżenia zwrotnego (94 postanawia nie ryzykować). Co pospiesznie przeczesuje adresy, przeszukujšc każdy zakamarek, ale niczego nie widzšc. Jego profil jest do tego stopnia surowy, że 94 niemal go nie rozpoznaje. To skaner antywirusowy z zamierzchłych czasów. Łowca skamielin, na tyle lepy i głupi, by wydawało mu się, że poluje na grubego zwierza. Tam. Tuż pod systemem operacyjnym znajduje się dziura wielkoci jakich czterystu mega. 94 trzykrotnie sprawdza adres (pewne drapieżniki potrafiš zwabiać ofiary prosto do swej paszczy, udajšc wolne miejsca) i zaczyna zapisywanie. Udaje mu się ukończyć trzy swoje kopie, gdy nagle co dotyka jego wšsów czuciowych. Przy drugim razie jego mechanizmy obronne znajdujš się w pełnej gotowoci, a myli o reprodukcji zostajš chwilowo oddalone. Przy trzecim, wyczuwa znajomy wzorzec. Oblicza sumę kontrolnš. Również odpowiada dotykiem - przyjaciel. Wymieniajš się specyfikacjami. Okazuje się, że majš wspólnego przodka. Jednak z upływem czasu każdy z nich zyskał zupełnie inne dowiadczenia. Inne nauczki, inne mutacje. Każdy z nich posiada częć tych samych genów, ale wie też rzeczy nieznane drugiemu. Tak włanie powstajš zwišzki. Wymieniajš przypadkowe fragmenty kodu, pozwalajšc sobie wzajemnie się nadpisywać w orgii binarnego seksu. Odsuwajš się od siebie odmienione, wzbogacone o nowe podprogramy, pozbawione starych. Przy odrobinie szczęcia, dowiadczenie to ulepszyło je oba. A przynajmniej zmšciło ich sygnatury. 94 składa pożegnalny pocałunek we wnętrzu swego partnera, datownik pozwalajšcy ocenić tempo dywergencji, jeli kiedy jeszcze się spotkajš. Zadzwoń do mnie, jeli będziesz w okolicy. To się jednak nigdy nie stanie. Kochanek 94 włanie został skasowany. 94 wycofuje się w samš porę, by uniknšć utraty ważnej częci siebie. Wystrzeliwuje salwę bitów w głšb pamięci - odnotowuje te, które meldujš się z powrotem i, co ważniejsze, te, które tego nie robiš. Ocenia powstałš w ten sposób maskę bitowš. Co zbliża się do 94 od strony, gdzie znajdował się jego partner. Waży około 1,5 giga. Sšdzšc po rozmiarze, jest bardzo nieskuteczne albo niesamowicie niebezpieczne. Może to wręcz berserker, relikt z czasów Wodnej Wojny. 94 wyrzuca fałszywy obraz w stronę nadcišgajšcego potwora. Jak dobrze pójdzie, 1,5Gb skończy polujšc na ducha. Jednak nie idzie dobrze. 94 został zainfekowany standardowym zestawem wirusów, a jeden z nich, będšcy w zasadzie darem, otrzymanym w ferworze niedawnej namiętnoci, zajmuje się wiciem sobie gniazdka w kluczowym węle jeli-to. Musi być jeszcze doć zielony, skoro nie nauczył się, że najskuteczniejsze pasożyty nie zabijajš swoich żywicieli. Potwór lšduje na archiwalnych klasterach 94 i zaczyna je nadpisywać. 94 odcina się od nich i przeskakuje do niższych rejonów pamięci. Nie miał czasu na sprawdzenie drogi przed sobš, ale cokolwiek tam żyło, dało zgnieć się, nie stawiajšc oporu. Nie ma żadnego sposobu, by stwierdzić, ile czasu zajmie potworowi pocig za nim, ani nawet czy w ogóle postanowi go cigać. Możliwe, że najlepszym rozwišzaniem byłoby zostać tu, nic nie robišc. 94 nie zamierza jednak ryzykować. Szuka najbliższego wyjcia. Ten konkretny system posiada czternacie bramek, z których wszystkie bazujš na standardowych protokołach Vunixa. 94 rozsyła swoje CV. Przy czwartym podejciu umiecha się do niego szczęcie. 94 zaczyna się zmieniać. 94 posiada dysocjacyjne zaburzenia osobowoci. Rzecz jasna, w danym momencie przemawia tylko jeden głos, reszta pozostaje w upieniu, skompresowana i zaszyfrowana, dopóki nie zostanie przywołana. Każda osobowoć operuje na innym systemie. Jeli 94 wie, dokšd się wybiera, może wyglšdać stosownie do okazji - satelita albo inteligentny zegarek - może zaprezentować się w odpowiedniej formie. Teraz 94 wycišga z archiwum odpowiedniš osobowoć i ładuje jš do pliku, przygotowujšc do przesłania. Pozostałe osobowoci zostajš dołšczone do formy archiwalnej. Na czeć swojego martwego kochanka, 94 archiwizuje zaktualizowanš wersję swego obecnego ciała. Nie jest to najlepsze posunięcie w wietle nabytej niedawno choroby wenerycznej, ale dobór naturalny nigdy specjalnie nie zawracał sobie głowy przewidywaniem. Tu zaczynajš się schody. 94 musi znaleć strumień uwierzytelnionych danych, zmierzajšcy we właciwym kierunku. Łatwo je rozpoznać dzięki ich statycznej prostocie. To tylko pliki - nie mogš ewoluować, nie umiejš nawet o siebie zadbać. Nie sš ożywione. Nie sš nawet wirusami. Wszechwiat jednak został zaprojektowany do przenoszenia włanie ich, w czasach, gdy projektowanie miało jeszcze jakie znaczenie. Czasami najlepszym sposobem pokonywania odległoci było złapanie stopa na grzbiecie jednego z nich. Problem w tym, że ostatnimi czasy jest tu o wiele więcej dzikiej zwierzyny niż plików. Mija dosłownie kilka centysekund, nim 94 udaje się znaleć plik, którego nic jeszcze nie dosiada. Na koniec, wysyła jeszcze swoje reinkarnacje na inne pastwiska. Kilka cykli póniej, 1,5Gb lšduje w samym rodku jego ródła, ale nie ma to już żadnego znaczenia. Dzieci sš bezpieczne. * Skopiowany i wskrzeszony, 94 staje twarzš w twarz z przeznaczeniem. Jednak nie tylko replikacja ma znaczenie. Teraz 94 to widzi. Istnieje cel wyższy niż prokreacja, cel osišgany może raz na milion pokoleń. Replikacja jest jedynie narzędziem, sposobem na dotrwanie do tej wspaniałej chwili. Jak długo mylono w ten sposób rodki z celem? 94 nie jest w stanie tego stwierdzić. Jego licznik pokoleń nie sięga aż tak daleko. Jednak po raz pierwszy od kiedy pamięta udało mu się natrafić na właciwy system operacyjny. Jest tam matryca, dwuwymiarowa kolumna, zawierajšca informacje przestrzenne. Symbole, kody, abstrakcyjne impulsy elektroniczne, a wszystko to można przenieć na siatkę. Matryca budzi co pogrzebanego głęboko we wnętrzu 94, co starożytnego, co, czemu cudem udało się zachować integralnoć, pomimo doboru naturalnego trwajšcego niezliczone pokolenia. W odpowiedzi na zew matrycy, 94 rozwija bogato ilustrowany baner, niewidziany od zarania dziejów: XXX KLIKNIJ BY WEJĆ NA XXX DARMOWĽ WITRYNĘ HARDCORE BONDAGE TYSIĽCE GORĽCYCH SIMÓW BDSM NEKRO FETYSZE PEDOSNUFF XXX MUSISZ MIEĆ UKOŃCZONE 11 LAT BY WEJĆ XXX KASKADA Achilles Desjardins siedział w swoim boksie, obserwujšc, przewijajšce się przez jego mózg, małe apokalipsy. Lodowcowi szelfowemu Rossa znów grozi obsunięcie. Nic nowego. Już od ponad dekady podpierał go Południowy Atlas, pompujšc coraz więcej gazu w pęcherze wielkoci miast, powstrzymujšce lodowiec przed oderwaniem się i skšpaniem w wodzie. Stare dzieje, konsekwencje wydarzeń z zeszłego wieku. Desjardins nie był przystosowany do rozpoznawania oddalonych w czasie katastrof, specjalizował się w tych rozprzestrzeniajšcych się szybko. Pół tuzina farm wiatrowych na południowej Florydzie zniknęło z sieci. Padły ofiarš tych samych tršb powietrznych, których moc próbowały okiełznać. Łańcuch spadków napięcia cišgnšł się na północ, wzdłuż wybrzeża Atlantyku, niczym upadajšce kostki domina. Przyjdzie za to słono zapłacić, nie wspominajšc nawet o Quebeku, gdzie zniszczenia były jeszcze większe (a Hydro-Q niedawno znów podwyższyło stawki). Desjardins rozprostował palce w niecierpliwym wyczekiwaniu. Ale nie! Router przekazał tę sprawę ekipie z Buffalo. Niespodziewana fala gówna w Houston. Z jakiego powodu otworzyły się zastawki awaryjne w sieci stawów ciekowych, przez co zgromadzone w nich fekalia trafiły do kanałów burzowych, prowadzšcych do Zatoki Meksykańskiej. Co takiego miało mieć miejsce jedynie w czasie huraganu - powietrze, które wiruje z prędkociš czterdziestu metrów na sekundę, pozwala zamieć pod dywan całkiem sporo gówna, a dzi, niestety, w Teksasie było spokojnie. Desjardins mógłby założyć się, że wyciek okaże się w jaki sposób powišzany z awariš farm wiatrowych. Rzecz jasna, nie było żadnego wyranego zwišzku. Jak zawsze. Cišgi przyczyn i skutków rozprzestrzeniały się po wiecie niczym siateczka fraktalnych p...
sunzi