06 C.S. Forester - Szczęśliwy Powrót.pdf

(875 KB) Pobierz
Szczęśliwy Powrót
219719386.001.png 219719386.002.png
Rozdziaã I
Z pierwszym brzaskiem dnia kapitan Hornblower wyszedá na pokáad rufowy „Lydii”. Bush, pierwszy
oficer, który wáDĞnie peániá wachtĊ, pozdrowiá go bez sáowa przykáadając palce do kapelusza. W czasie
rejsu, trwającego juĪ siedem miesiĊcy bez dobijania do lądu, Bush zdąĪ\á poznaü nieco upodobania
i uprzedzenia swego kapitana i wiedziaá, Īe w tej pierwszej godzinie dnia nie naleĪy odzywaü siĊ do niego
ani przerywaü mu toku myĞli.
Zgodnie z regulaminem uĞwiĊconym tradycją w trakcie tak niewiarygodnie dáugiego rejsu pierwszy
sternik Brown miaá obowiązek pilnowaü, aby strona nawietrzna pokáadu rufowego byáa juĪ od samego
Ğwitu wycegieákowana i wyszorowana szczotkami wodą z piaskiem. Z chwilą pojawienia siĊ Hornblowera
Bush i towarzyszący mu kadet wycofali siĊ na stronĊ zawietrzną, a kapitan jak co dzieĔ rozpocząá swoją
godzinną przechadzkĊ po odcinku pokáadu dáugoĞci dwudziestu jeden stóp specjalnie dla niego
wyszorowanym. Z jednej strony odcinek ten zamykaáy lawety wielkokalibrowych karonad ustawionych
na pokáadzie rufowym, z drugiej ograniczaá go rząd pierĞcieni, przytwierdzonych do pokáadu
i przeznaczonych do mocowania linobloków w czasie przesuwania dziaá. Tak wiĊc przestrzeĔ pokáadu, po
której kapitan Hornblower zwyká byá co rano odbywaü swój godzinny spacer, miaáa piĊü stóp szerokoĞci
i dwadzieĞcia jeden stóp dáugoĞci.
Kapitan Hornblower przemierzaá ten odcinek tam i z powrotem, tam i z powrotem. Mimo Īe byá
zupeánie zatopiony w myĞlach, podlegáa mu zaáoga wiedziaáa z doĞwiadczenia, iĪ instynkt Īeglarski
kapitana czuwa nieustannie. PodĞwiadomie mózg jego notowaá cieĔ takielunku padający na pokáad,
powiew wiatru muskający policzek i najmniejszy Ğlad nieuwagi stojącego u steru czáowieka, który
otrzymywaá zaraz ostrą reprymendĊ, o tyle ostrzejszą, Īe kapitan nie znosiá, gdy coĞ zakáócaáo mu tok
myĞli o tej najwaĪniejszej godzinie dnia. Podobnie, nie zwracając specjalnie uwagi na to, co siĊ dzieje
wokóá niego. Hornblower zauwaĪDá wszystkie istotne elementy skáadające siĊ na sytuacjĊ w danym
momencie. Budząc siĊ rzucaá mimochodem spojrzenie na kompas kontrolny wmontowany w pokáad nad
koją i podĞwiadomie stwierdzaá, Īe okrĊt idzie kursem póánocno-wschodnim, tym samym od trzech dni.
Wchodząc na pokáad rejestrowaá w myĞli — zupeánie mimo woli — Īe wiatr wieje od zachodu z siáą
dostateczną na to, aby przy wszystkich postawionych Īaglach, z bombramslami wáącznie, moĪna byáo
utrzymaü sterowną szybkoĞü; Īe niebo ma swój odwieczny báĊkitny kolor, morze jest spokojne niemal jak
tafla, a „Lydia” wznosi siĊ i opada áagodnym rytmem na dáugiej, martwej fali.
Przechadzając siĊ po pokáadzie kapitan Hornblower zauwaĪ\á — a byáa to pierwsza Ğwiadoma myĞl
tego dnia — Īe rankiem Pacyfik, ciemnobáĊkitny w pobliĪu burt, ku horyzontowi zmieniający swą barwĊ
na srebrną, przypomina srebrzystoĞü i lazur heraldycznej tarczy herbowej i w tym momencie omal nie
XĞmiechnąá siĊ do siebie, poniewaĪ podobieĔstwo to przychodziáo mu na myĞl kaĪdego ranka w ciągu
ostatnich dwóch tygodni. Ta myĞl, która go lekko ubawiáa, nie przerwaáa bynajmniej nieustannej,
spokojnej i szybkiej pracy jego mózgu. Hornblower spojrzaá w dóá trapu, na ludzi zajĊtych szorowaniem
pokáadu. Podszedászy ku przodowi mógá widzieü inną grupĊ wykonująFą tĊ samą pracĊ na pokáadzie
Jáównym. Gadali jak zwykle, dwa razy dobiegá go ich Ğmiech. W porządku, pomyĞlaá. Ludzie
rozmawiający i Ğmiejący siĊ w ten sposób nie wyglądali na spiskowców knujących bunt — a ostatnio taka
ewentualnoĞü czĊsto przychodziáa kapitanowi do gáowy. Siedem miesiĊcy spĊdzonych w morzu
pocháonĊáo prawie caáe zapasy, jakie byáy na okrĊcie. TydzieĔ temu Hornblower obciąá racje wody do
trzech póákwaterek dziennie, a to juĪ byáo za maáo dla ludzi karmionych solonym miĊsem i sucharami pod
dziesiątym stopniem szerokoĞci geograficznej póánocnej; tym bardziej Īe woda, trzymana w beczuákach
przez siedem miesiĊcy, byáa gĊsta od glonów i planktonu.
RównieĪ tydzieĔ temu wydano resztki soku cytrynowego i trzeba siĊ byáo liczyü z tym, Īe za miesiąc
zacznie siĊ szkorbut, a nie mieli lekarza na pokáadzie, bo stary Hankey zmará za przylądkiem Horn
wskutek powikáDĔ chorobowych wywoáanych pijaĔstwem i kiáą. Miesiąc temu przydziaá tytoniu
ograniczony zostaá do póá uncji na tydzieĔ i Hornblower cieszyá siĊ teraz, Īe zastrzegá wyáącznie sobie
pieczĊ nad jego rozdziaáem. W przeciwnym razie ci bezmyĞlni gáupcy zuĪyliby juĪ caáy zapas; a przecieĪ
marynarze pozbawieni tytoniu przestawali byü zaáogą, której moĪna ufaü. Hornblower wiedziaá, Īe
o wiele bardziej byliby zaniepokojeni brakiem tytoniu, niĪ są niedostatkiem opaáu do kuchni, mimo Īe
z tego powodu dostają codziennie swoją soloną wieprzowinĊ lewie zagotowaną w wodzie morskiej.
Brak tytoniu, wody i drzewa opaáowego byá jednak niczym w porównaniu z wisząFą nad nimi groĨEą
wyczerpania siĊ grogu. Hornblower nie odwaĪ\á siĊ dotąd obciąü jego dziennej racji i caáy zapas rumu
w magazynie mógá starczyü jeszcze na dziesiĊü dni. A na najlepszej nawet zaáodze na Ğwiecie nie moĪna
by polegaü, jeĞliby siĊ ją pozbawiáo codziennej racji rumu. Znajdowali siĊ na Morzu Poáudniowym
i w promieniu dwóch tysiĊcy mil nie byáo Īadnego innego królewskiego okrĊtu wojennego. GdzieĞ na
zachodzie leĪDáy wyspy z romantycznych opowieĞci, z piĊknymi kobietami i jedzeniem, które moĪna byáo
mieü bez pracy. ĩycie w szczĊĞliwym nieróbstwie byáo w ich zasiĊgu. JakiĞáotr lepiej poinformowany od
reszty zaáogi mógáby napomknąü o tym. Zrazu nie daliby mu moĪe posáuchu, ale póĨniej, bez
Eáogosáawionych poáudniowych przerw na grog, mogliby nadstawiü chĊtnego ucha. Od czasu gdy zaáoga
„Bounty”, uwiedziona urokami Pacyfiku, podniosáa bunt, kapitanowie okrĊtów jego królewskiej moĞci
króla Anglii, których obowiązek zagnaá w te strony, byli przeĞladowani obawą przed podobnymi
wypadkami na swych okrĊtach.
Przechadzając siĊ po pokáadzie Hornblower raz jeszcze popatrzyá uwaĪnie na zaáogĊ. Siedem miesiĊcy
w morzu bez Īadnego kontaktu z lądem byáo doskonaáą okazją do wytresowania tej bandy hultajów
i zrobienia z niej marynarzy; lecz byá to równoczeĞnie zbyt dáugi okres bez Īadnej rozrywki. A zatem im
szybciej dotrze teraz do wybrzeĪy Nikaragui, tym lepiej. WyjĞcie na ląd rozerwie zaáogĊ; moĪna teĪ
EĊdzie zaopatrzyü siĊ w wodĊ, ĞwieĪąĪywnoĞü, tytoĔ i alkohol. Hornblower przebiegá w myĞli swoje
ostatnie obliczenia dotyczące poáRĪenia okrĊtu. Byá pewien co do szerokoĞci geograficznej, a obserwacja
ksiĊĪyca ubiegáej nocy zdawaáa siĊ potwierdzaü wskazania dáugoĞci geograficznej na chronometrze,
chociaĪ wydawaáo siĊ rzeczą nie do wiary, aby po siedmiomiesiĊcznej podróĪy moĪna byáo w ogóle
polegaü na chronometrach. Przypuszczalnie o mniej niĪ sto mil przed nimi, a najwyĪej o trzysta, leĪy
brzeg Pacyfiku i ląd Ameryki ĝrodkowej. Oficer nawigacyjny Crystal krĊciá z powątpiewaniem gáową,
Váysząc, z jaką pewnoĞcią siebie mówiá to Hornblower, ale Crystal to stary osioá, do niczego jako
nawigator. W kaĪdym razie za dwa, najpóĨniej za trzy dni okaĪe siĊ, kto miaá racjĊ.
Hornblower zacząá siĊ teraz zastanawiaü, jak spĊdziü te dwa lub trzy dni. Ludzie muszą wciąĪ mieü coĞ
do roboty. Nic bardziej nie sprzyja powstaniu buntu, jak dni trawione na bezczynnoĞci. MyĞl
o moĪliwoĞci buntu na okrĊcie nie przyszáa Hornblowerowi ani razu do gáowy w czasie obáĊdnych
dziesiĊciu tygodni, gdy lawirując nieustannie opáywali przylądek Horn. Podczas wachty przedpoáudniowej
trzeba bĊdzie przygotowywaü ludzi do akcji bojowej i üwiczyü ich w strzelaniu z dziaá, po piĊü rund
z kaĪdego. Wstrząsy mogą przytáumiü wiatr na jakiĞ czas, ale na to nie ma rady. Byáa to — byü moĪe —
ostatnia okazja, aby poüwiczyü strzelanie, zanim trzeba bĊdzie uĪ\ü dziaá w prawdziwej bitwie.
Inna jeszcze myĞl przyszáa kapitanowi do gáowy. PiĊü rund z kaĪdego dziaáa pocháonie przeszáo tonĊ
prochu i kul. A tymczasem juĪ i tak po zuĪyciu wszystkich prawie zapasów „Lydia” páynĊáa pod bardzo
maáym balastem. Kapitan przywoáDá na myĞl obraz fregaty na wodzie i sytuacji w magazynach
okrĊtowych. Byá juĪ czas znów siĊ zająü wytrymowaniem okrĊtu. Gdy zaáoga zje obiad, on sam opuĞci siĊ
w áodzi na wodĊ i opáynie okrĊt dookoáa. Wedáug jego przypuszczeĔ „Lydia” powinna mieü teraz lekkie
przegáĊbienie na rufĊ. MoĪna by to jutro zlikwidowaü przesuwając dwa pierwsze dziaáa na baku ku
przodowi, na ich pierwotne pozycje. ĩe zaĞ okrĊt bĊdzie musiaá skróciüĪagle na czas jego pobytu w áodzi,
mógáby sam dopilnowaü wykonania tego zadania, pozostawiając Bushowi wolną rĊNĊ w üwiczeniach na
masztach. Jak przystaáo pierwszemu oficerowi, Bush pasjonowaá siĊ tą stroną praktyki Īeglarskiej. DziĞ
zaáoga mogáaby pobiü swoje poprzednie rekordy, to znaczy jedenaĞcie minut i piĊüdziesiąt jeden sekund
na podniesienie steng oraz dwadzieĞcia cztery minuty i siedem sekund na rozwiniĊcie wszystkich Īagli,
poczynając od zamocowania ustawionych steng. Hornblower zgadzaá siĊ z Bushem, Īe oba te czasy
mogáyby byü znacznie lepsze — wiele okrĊtów osiągaáo lepsze wyniki — przynajmniej tak twierdzili ich
kapitanowie.
Wiatr wzmógá siĊ nieznacznie; do uszu kapitana dobiegá szmer takielunku. Z muĞniĊü, jakie
Hornblower czuá na policzkach i szyi, zorientowaá siĊ, Īe kierunek wiatru musiaá siĊ przesunąü jeden,
a moĪe dwa rumby ku rufie. WáDĞnie gdy pomyĞlaá, jak teĪ szybko Bush zauwaĪy tĊ zmianĊ, usáyszaá gáos
wzywającego wachtĊ. Clay, kadet sáXĪbowy z pokáadu rufowego, dará siĊ jak opĊtany na bezanwachtĊ. Od
czasu gdy okrĊt opuĞciá AngliĊ, gáos cháopca przeszedá mutacjĊ. Teraz Clay uczyá siĊ uĪywaü go we
ZáDĞciwy sposób, zamiast, jak przedtem, wydawaü na zmianĊ to piski, to skrzeki.
Hornblower przechadzaá siĊ dalej i nie widząc jeszcze z tej czĊĞci pokáadu, co zaáoga teraz robi, sáuchaá
dobrze mu znanej sekwencji dĨwiĊków towarzyszącej wachcie, która pĊdziáa na rufĊ. Trzask i skowyt
powiedziaáy mu, Īe trzcina bosmana Harrisona wylądowaáa na siedzeniu jakiegoĞ guzdraáy albo
pechowca. Harrison byáĞwietnym Īeglarzem, ale miaá skáonnoĞü do walenia trzciną po dobrze
zaokrąglonych zadach. KaĪdy marynarz z tyákiem w ciasno opiĊtych spodniach mógá siĊ spodziewaü, Īe
dostanie po nim z tej tylko przyczyny, zwáaszcza jeĞli pech sprawiá, Īe Harrison zastaá go przy robocie
wymagającej skáonu w przód.
RozmyĞlania o tej sáaboĞci Harrisona zajĊáy Hornblowerowi prawie tyle czasu, ile trwaáo
wytrymowanie Īagli. Gdy marynarze skoĔczyli, Harrison ryknąá: — Tak mocowaü! — po czym wachta
pognaáa gromadą do swoich poprzednich zajĊü. „DzyĔ-dzyĔ, dzyĔ—dzyĔ, dzyĔ-dzyĔ, dzyĔ” —
rozdzwoniá siĊ dzwon okrĊtowy. Siedem uderzeĔ na ranną wachtĊ. Hornblower przechadzaá siĊ znacznie
GáXĪej niĪ godzinĊ, jak to miaá w zwyczaju, toteĪ zaczynaá czuü przyjemne szczypanie potu pod koszulą.
Podszedá do Busha, który staá obok sternika.
— DzieĔ dobry, panie Bush — powiedziaá.
— DzieĔ dobry, sir — odrzeká Bush, zupeánie jakby nie zauwaĪ\á, Īe od przeszáo godziny kapitan
spacerowaá w odlegáRĞci czterech jardów od niego.
Hornblower spojrzaá na tabliczkĊ z wpisywanymi na bieĪąco danymi do dziennika okrĊtowego za
okres ostatnich dwudziestu czterech godzin. Nie byáo na niej nic szczególnie godnego uwagi. Nanoszone
co godzina dane logu mówiáy, Īe szybkoĞü wynosiáa trzy wĊ]áy, cztery i póá wĊ]áa, cztery wĊ]áy i tak
dalej; natomiast z tabliczki kursowej wynikaáo, Īe okrĊt przez caáą dobĊ zdoáDá siĊ utrzymaü na kursie
póánocno-wschodnim. Kapitan zdawaá sobie sprawĊ, Īe pierwszy oficer obserwuje go z ogromną uwagą
i Īe z trudem powstrzymuje siĊ od pytaĔ, jakie chciaáby mu zadaü. Tylko jeden czáowiek na pokáadzie
wiedziaá, dokąd „Lydia” zdąĪa, a tym czáowiekiem byá kapitan. Opuszczając port otrzymaá rozkazy
w zalakowanej kopercie, a gdy zgodnie z instrukcją otworzyá ją, znalazászy siĊ pod 30° szerokoĞci
póánocnej i 20° zachodniej, i przeczytaá jej zawartoĞü, nie potrafiá zdecydowaü siĊ na to, by przynajmniej
swemu zastĊpcy powiedzieü, jaka jest treĞü rozkazów. Przez siedem miesiĊcy porucznik Bush
powstrzymywaá siĊ od zadawania pytaĔ, lecz teraz znaü byáo po nim, z jakim trudem mu to przychodzi.
— Hmm — chrząknąá Hornblower wymijająco. Bez sáowa odwiesiá tabliczkĊ, zszedá po trapie w dóá
i udaá siĊ do swej kabiny.
TajemniczoĞü kapitana dziaáDáa fatalnie na Busha. Hornblower jednak wstrzymywaá siĊ od omawiania
z nim swoich rozkazów nie z obawy, Īe Bush wygada siĊ przed zaáogą, lecz z braku zaufania do samego
siebie. Gdy piĊü lat temu odbywaá swój pierwszy rejs jako kapitan, pofolgowaá swej wrodzonej
rozmownoĞci i jego ówczesny pierwszy oficer, dopuszczony przezeĔ do komitywy, doprowadziá do tego,
Īe on, Hornblower, nie potrafiá juĪ wydaüĪadnego rozkazu, zanim go z nim nie przedyskutowaá. Na
nastĊpnym dowodzonym przez siebie okrĊcie Hornblower próbowaá ograniczyü rozmowy ze swoim
pierwszym oficerem do wymogów zwykáej grzecznoĞci, ale stwierdziá, Īe nie umie siĊ w tych granicach
utrzymaü i zawsze powie o jedno sáowo za duĪo, czego potem musi ĪDáowaü. BieĪący rejs rozpocząá wiĊc
z mocnym postanowieniem (jak pijak, który nie ufa sobie, Īe potrafi piü umiarkowanie) odzywania siĊ do
swoich oficerów tylko wtedy, gdy tego bĊdzie wymagaáa sáXĪba. Postanowienie to umocniáo siĊ w nim,
gdy przeczytaá rozkazy, które káadáy nacisk na jak najdalej posuniĊte zachowanie tajemnicy. Przez siedem
miesiĊcy dotrzymywaá swego postanowienia; w miarĊ jak nienaturalna sytuacja ciąĪ\áa mu coraz silniej,
stawaá siĊ coraz bardziej milczący. Na Atlantyku rozmawiaá niekiedy z Bushem na temat pogody. Gdy
weszli na Pacyfik, pozwalaá juĪ sobie tylko na odchrząkniĊcia.
Sypialnia kapitaĔska byáa maáym skrawkiem przestrzeni odgrodzonym od wáDĞciwej kabiny. PoáowĊ
miejsca zajmowaáo dziaáo osiemnastofuntowe; reszta byáa prawie caákowicie wypeániona przez kojĊ,
biurko i komodĊ. Steward kapitaĔski, Polwheal, ukáadaá wáDĞnie brzytwĊ i miseczkĊ do golenia na maáej
póáce umocowanej pod skrawkiem lustra; sypialnia ledwie mieĞciáa ich obu naraz. Polwheal przycisnąá siĊ
do biurka, Īeby przepuĞciü wchodzącego kapitana. Nie odezwaá siĊ ani sáowem. Byá to czáowiek
niezwykle maáomówny i to byá powód, Īe kapitan wybraá wáDĞnie jego, by strzegá go przed
rozmownoĞcią, którą grzeszyá nawet w stosunku do sáXĪby.
Hornblower Ğciągnąá z siebie wilgotną koszulĊ i spodnie i stanąwszy nago przed lustrem zacząá siĊ
goliü. Twarz, która patrzyáa naĔ z lustra, nie byáa ani áadna, ani brzydka, ani stara, ani máoda. Skáadaáa siĊ
na nią para brązowych oczu o melancholijnym wyrazie, czoáo dosyü wysokie i dosyü prosty nos; áadne
usta zakrzepáy w wyraz siáy nabyty w czasie dwudziestu lat sáXĪby na morzu. Falujące brązowe wáosy,
potargane w tej chwili, zaczĊáy siĊ juĪ przerzedzaü nad czoáem, czyniąc je jeszcze wyĪszym. Dla kapitana
Hornblowera byáo to Ĩródáem irytacji; nie chciaá nawet myĞleü, Īe moĪe byü kiedyĞáysy. Odbicie
w lustrze przypomniaáo mu o innym zmartwieniu. Spojrzaá na swe obnaĪone ciaáo. Byá smukáy
i muskularny. Gdy wyprostowaá siĊ na caáą swoją wysokoĞü szeĞciu stóp, miaá caákiem niezáą figurĊ. Lecz
w miejscu, gdzie koĔczyáy siĊĪebra, zarysowywaá siĊ wyraĨnie zaokrąglony brzuszek, wystający juĪ
nieco ponad liniĊĪeber i koĞci biodrowych. Z siáą rzadką w jego generacji Hornblower nienawidziá myĞli,
Īe mógáby staü siĊ otyáym. Irytowaáo go, Īe to szkaradne wybrzuszenie znieksztaáca jego smukáe ciaáo,
obciągniĊte gáadką skórą. To byá wáDĞnie powód, dla którego — bĊGąc z natury czáowiekiem niezbyt
skorym do wysiáku i przeciwnym wszelkiej rutynie — zmuszaá siĊ do codziennego spaceru po pokáadzie
rufowym.
SkoĔczywszy golenie Hornblower oddaá brzytwĊ i pĊdzel Polwhealowi, Īeby je umyá i odáRĪ\á na
miejsce. Poczekaá, aĪ steward zarzuci mu na plecy podarty szlafrok sukienny, po czym udaá siĊ na pokáad.
Tam, przy pompie, Polwheal zdjąá z niego szlafrok i zacząá pompowaü wodĊ morską, podczas gdy kapitan
z powagą obracaá siĊ pod jej strumieniem. Po skoĔczonej kąpieli Polwheal przykryá szlafrokiem
Ociekające wodą plecy kapitana i poszedá za nim do kabiny. Na koi leĪDáa czysta páócienna koszula,
znoszona juĪ, lecz starannie pocerowana, oraz biaáe spodnie. Hornblower ubraá siĊ, a Polwheal pomógá
mu wáRĪ\ü stary niebieski mundur ze zblakáą lamówka i podaá kapelusz. Wszystko to odbyáo siĊ bez
jednego sáowa — tak doskonale Hornblower wyüwiczyá siĊ w narzuconym sobie nawyku milczenia.
Walcząc z wáasną rozmownoĞcią, on — który nienawidziá rutyny — tak dalece popadá w jej wáadzĊ, Īe
jak kaĪdego ranka znalazá siĊ na pokáadzie rufowym dokáadnie w momencie, gdy dzwon uderzyá ósmy
raz.
— Marynarze do ukarania, sir? — spytaá Bush, dotykając palcami kapelusza.
Hornblower skinąá gáową. ĝwiergotliwy dĨwiĊk gwizdków bosmaĔskich przeszyá powietrze.
— Caáa zaáoga do asysty przy karze! — wrzasnąá Harrison na pokáadzie gáównym. Ze wszystkich stron
marynarze zaczĊli zbiegaü siĊ i ustawiaü w szereg na swoich staáych miejscach.
Hornblower z kamiennym wyrazem twarzy staá wyprostowany przy porĊczy pokáadu rufowego. Wstyd
mu byáo wobec siebie, Īe instytucjĊ kary uwaĪa za coĞ nieludzkiego i Īe czuje wewnĊtrzny opór, gdy ma
wydaü rozkaz ukarania lub przyglądaü siĊ procedurze wymierzania kary. Te dwa czy trzy tysiące cháost,
których byáĞwiadkiem w ciągu ostatnich dwudziestu lat, nie znieczuliáy go wcale. W istocie byá teraz
bardziej miĊkki (z czego sobie boleĞnie zdawaá sprawĊ) niĪ jako siedemnastoletni kadet. Tego ranka ofiara
— marynarz z Walii nazwiskiem Owen — musiaáa jednak otrzymaü swoją porcjĊ. Czáowiek ten nie
potrafiá powstrzymaü siĊ od plucia na pokáad i Bush bez porozumienia z kapitanem zapowiedziaá, Īe za
kaĪdym razem, gdy záapie Owena na pluciu, wymierzy mu cháostĊ. Dla dobra dyscypliny Hornblower
musiaá zaaprobowaü tĊ decyzjĊ swojego oficera, chociaĪ osobiĞcie miaá powaĪne wątpliwoĞci, czy cháosta
przyniesie poĪytek komuĞ, kto jest na tyle gáupi, Īe nawet groĨba kary nie moĪe go powstrzymaü od
plucia na pokáad.
Na szczĊĞcie wszystko poszáo szybko. Pomocnicy bosmana podciągnĊli obnaĪonego do pasa Owena do
want grotmasztu i walili go za kaĪdym uderzeniem bĊbna. W odróĪnieniu od innych marynarzy Owen wyá
z bólu, ilekroü dziewiĊciopalczasta dyscyplina lądowaáa na jego plecach, i taĔczyá groteskowo, uderzając
bosymi stopami o pokáad. Otrzymawszy swoje dwa tuziny razów umilká i zwisnąá nieruchomo na
związanych rĊkach. KtoĞ chlusnąá naĔ wodą i zepchniĊto go szturchaĔcem na dóá.
— Zaáoga na Ğniadanie, panie Bush! — rzuciá sucho Hornblower. Wydawaáo mu siĊ, Īe jest bardzo
blady, ale miaá nadziejĊ, iĪ pod sáRĔcem tropiku opaliá siĊ na tyle, Īe nie byáo tego widaü. Tego rodzaju
rozrywka przed Ğniadaniem, jak cháostanie póáJáupka, nie byáa w jego guĞcie; czuá niesmak do siebie za
to, Īe nie byá ani na tyle silny, by przerwaü tĊ scenĊ, ani doĞü pomysáowy, by znaleĨü jakieĞ wyjĞcie
z dylematu, przed którym postawiáa go decyzja Busha.
Oficerowie stojący w szeregu na pokáadzie zrobili w tyá zwrot i rozeszli siĊ. Gerard, drugi oficer,
przejąá pokáad od Busha. OkrĊt byá jak magiczna mozaika o geometrycznym deseniu; ledwie zburzono na
Zgłoś jeśli naruszono regulamin