ZRANIONY PASTERZ.doc

(124 KB) Pobierz
ZRANIONY PASTERZ

ZRANIONY PASTERZ

POSTACIE:

·         Narrator

·         młodzież w Kościele

·         Emanuel – czarne jeansy, czarna koszulka z napisem „Przegrany”, pod nią schowana biała z napisem „Jezus żyje we mnie”, na szyi pentagram albo inny talizman walkman, plecak

·         Pasterz – czarne spodnie, biała koszula, na niej naszyta rana boku, duży krzyż zawieszony na szyi, sandały, czerwone lub brązowe poncho, kij, torba, na dłoniach narysowane rany po gwoździach

·         Miriam – biała lub niebieska suknia, welon

·         Magdalena – czerwona suknia, biżuteria, makijaż

·         Józef, Jan – strój żydowski

·         Natanael - j.w. dodatkowo plecak z napisem „Marana tha”

·         Dobry Łotr – j.w. albo ubrany po prostu na czarno

·         Ksiądz – alba i stuła

·         Teresa - strój karmelitanki: brązowa sukienka, białe zawinięcie głowy, czarny welon, w rękach róża i krzyż

Wchodzi Emanuel siada na podłodze, nakrywa głowę rękoma. Pasterz podchodzi i dotyka ramienia Emanuela. Po chwili ten zrywa słuchawki i odrzuca walkmana na bok

 

Pasterz: Nareszcie... nareszcie...

Emanuel zrywa się

 

Emanuel: Czego chcesz? Ach... To ty. Spotkałem cię już kiedyś. W małym miasteczku Zawieje siedziałeś przy fontannie i grałeś na flecie. Potem w Dolinie Króla. Siedziałeś przed kościołem. Wyciągnąłeś do mnie dłoń. Dałem ci parę monet, ale nie o to ci chodziło. Dałeś mi wtedy kwiat, cisnąłem go do rowu. Często spostrzegałem cię z daleka. Przyspieszałem kroku. Bałem się, że mnie dogonisz. A jednocześnie coraz bardziej chciałem znowu cię zobaczyć.

 

Pasterz: Wiesz, mógłbym ci towarzyszyć, pokazać różne skróty, miejsca na nocleg, poznać cię        z paroma przyjaciółmi

 

Emanuel: Odbiło ci! Za kogo mnie masz? Za żebraka? Myślisz, że jest mi źle?! Sam się z tego wyciągnę!

 

Pasterz: Boli mnie, gdy widzę jak bardzo jesteś poraniony. A twoje oczy - wiecznie zgaszone. Chciałbym by były pełne słońca (wskazuje na napis na koszulce Emanuela) To nieprawda. Nie urodziłeś się żeby przegrać. Urodziłeś się, żeby żyć.

 

Emanuel: (kpiąco) Co to znaczy żyć?

 

Pasterz: Być pijanym miłością

 

Emanuel: To czego chcę, to miłość bez przepaści

 

Emanuel: Znam szczęście, które nie gaśnie z pozą sobotniego wieczoru. Nie chcesz zobaczyć gdzie mieszkam?

 

Pasterz: To tędy, chodźmy.

 

Idą przez scenę tam i z powrotem, dźwięk przejeżdżających samochodów,

po chwili w tle pojawia się stodoła

 

Pasterz: Zatrzymajmy się na razie tutaj

Wnętrze stodoły, Emanuel i Pasterz siadają

 

Emanuel: Kim ty właściwie jesteś?

 

Pasterz: Jestem pasterzem

 

Emanuel: A twoje stado? Gdzie ono jest?

 

Pasterz: Na hali. Któregoś dnia zerwała się tam straszna burza. Owce się rozbiegły, pogubiły. Wtedy Tata powiedział do mnie: „Jesteś jeszcze młody, ale mam tylko Ciebie. Idź, odszukaj je wszystkie. To twoje zadanie”. No i wyruszyłem w drogę, ot tak, bez niczego. Kiedy już nie mam siły, kiedy chciałbym się zatrzymać, myślę o Nim. Gdybyś wiedział jakie to święto, ilekroć Mu przyprowadzę parę owiec...

 

Emanuel (zauważa rany na dłoniach Pasterza): Nieźle się poharatałeś

 

Pasterz: Bez ustanku szukałem jednej owcy. Miałem wrażenie, że ucieka, gdy tylko mnie spostrzeże. Na tej owcy Ojcu zależy jak na źrenicy oka

 

Emanuel: I jeszcze jej nie odnalazłeś?

 

Pasterz: Ona boi się, że ją odszukam

 

Emanuel: A czy ja mógłbym pomóc ci ją odnaleźć?

 

Pasterz: Jeszcze jak! Tylko ty możesz mi pomóc. Bez ciebie nigdy jej nie odnajdę

 

Emanuel: A ta owca, której szukasz, jak ona się nazywa?

 

Pasterz: E-ma-nu-el

 

Narrator: Jak mogłem dłużej bronić się przed dzieckiem, którego jedyną bronią, aby mnie zwyciężyć, było moje imię. Jak jeszcze okłamywać samego siebie?

 

Pasterz: Tak, owcą, bez której Ojciec nie może spać spokojnie, jesteś ty!

 

Emanuel: Ale ja nie jestem żadną owcą!

 

Pasterz: Jeśli nie masz gdzie skłonić głowy, jeśli zapomniałeś o ścieżce swojego serca, jeśli nie znasz już swojego imienia, to tak, to jesteś owcą, której szuka Miłość. Im bardziej nie byłeś            w stanie sam sobie poradzić, tym bardziej Ojciec nie mógł odmówić, bym poszedł cię uleczyć. Czy zgodzisz się, żebym cię przyprowadził z powrotem do nas, to znaczy do ciebie?

 

Emanuel: A jeżeli odmówię?

 

Pasterz: Cóż, zostawię cię raz jeszcze.

              zapada chwilka ciszy

Emanuel: Jak się nazywasz?

 

Pasterz: Ojciec najpierw chciał mnie nazwać Emanuel. Ale potem wymyślił inne imię: JESZUA

 

Emanuel: Co ono znaczy?

 

Pasterz: Ten, który przychodzi uzdrawiać. Wy mówicie chyba JEZUS

 

Narrator: A więc to On? Tyle razy mi o Nim mówiono! Po dziurki w nosie. Już mama zaczęła: Nie rób tego, Bozia cię ukaże. Obrzydł mi. W szkole, gdzie wykuwaliśmy regułki na pamięć, żeby zdobyć punkty, zaczął mi się mylić z nauczycielką. Aż nagle dzisiaj... coś zupełnie, ale to zupełnie innego... Niech ta noc trwa w nieskończoność. Być z Nim, tylko z Nim, jak to dobrze! Co znaczy chłód i ciemność, głód i senność? Co znaczy wczoraj i jutro? Już nic się nie liczy, tylko moje imię w Jego oczach, Jego imię w moich. Już nie jestem sam. Noc już nie jest nocą

 

Pasterz (wstaje): Trzeba iść dalej

 

Pasterz wyjmuje z torby Pismo Święte i podaje je Emanuelowi

 

Pasterz: Weź je. Potrzebne ci będzie w drodze. Kiedy się boisz lub wahasz, otwierasz je i słuchasz. Znajdziesz w tej książce pieśni, które sam ułożyłem. Są odpowiednie na każdą okazję. Mógłbyś nauczyć się ich na pamięć. W każdej sytuacji będą się odzywać w twoim sercu, nawet gdyby zabrano ci tę książkę. W niektórych krajach posiadanie jednego egzemplarza jest zbrodnią przeciwko państwu

 

Emanuel: A dlaczego jest taka wywrotowa?

 

Pasterz: Bo opowiada moje życie, co robiłem, mówiłem, wycierpiałem i kochałem. Gdy się tym żyje, można zmienić świat. To nie jest książka taka, jak inne. Jeszcze dzisiaj mówię w niej do każdego (po chwili) Emanuelu, jesteś zdolny do wielkich i pięknych rzeczy. Bardzo liczę na ciebie.

 

Narrator: Te słowa! Nikt mi ich nigdy nie powiedział! Całe lata na nie czekałem. Zawsze wbijano mi do głowy, że jestem do niczego!

 

Emanuel: TY liczysz na mnie???

 

Pasterz: Ja też wciąż czekam na te słowa. Tak rzadko ludzie uciekają się do mnie. Boją się mnie! Lub tez biorą za dobrodusznego poczciwinę, nieudolnego, słowem... nieszkodliwego! Albo też za kogoś w rodzaju superdyktatora – wielkiego macho ...

 

Pasterz: Nareszcie jesteśmy w domu!

 

              fragment delikatnej muzyki instrumentalnej najlepiej coś z fletem, po chwili Miriam pojawia się w tle             

 

Pasterz (wskazuje na Miriam): Ale radość! Tak bardzo chciałem cię z Nią poznać! Jestem pewien, że Ją pokochasz!

 

Emanuel: Wydaje się młodsza od Ciebie... To Twoja siostra?

 

Pasterz: Raczej twoja... To Mama. Nazywamy Ją Miriam. To ja Ją wybrałem.

 

Miriam podbiega do Emanuela

Miriam: Jeszua! Jeszua, mój mały!

 

Emanuel: Ależ, ja nie jestem...

 

Miriam: Tak, tak! Jeszua, to ty! Jak bardzo na ciebie czekałam! Każdego ranka mówiłam sobie: „To stanie się dzisiejszego wieczoru...” Chodź, jesteś u siebie!

 

z różnych stron pojawiają się następne osoby:

Józef, Magdalena, Łotr, Jan, witają się z przybyłymi, Pasterz przedstawia Emanuela

 

Pasterz: To Emanuel. W końcu dał się odnaleźć. Długo to trwało, wybaczcie mi spóźnienie, ale było warto! To Józef. Zawsze spokojny, tak w najgorszych, jak i w najlepszych chwilach. Co za wsparcie dla Mamy! Nauczył mnie obrabiać drewno, dobrze władać naszą mową, służyć                 w codziennych sprawach.

              widok izby z zastawionym do uczty stołem             

 

Magdalena (klęka przed Pasterzem): Gdy tylko zobaczyłam Twoją twarz, zrozumiałam, że mi wybaczyłeś wszystko, ponieważ mnie bardzo ukochałeś, i wtedy, w zaułkach Magdali... (płacze)

 

Dobry łotr: Byłem skazany na śmierć, moje życie to były przegrane i upadki! A Ty przywróciłeś mi czystą kartę! Otworzyłeś drzwi od tak dawna zaryglowane! Kiedy wszyscy mnie oskarżali, jeden stanąłeś w mojej obronie! Gdybyś wiedział, co znaczyło dla mnie twoje spojrzenie! Ostatnie, nim zamknąłem oczy... Byliśmy zawieszeni na jednym drzewie...

 

Pasterz (po chwili mówi zwracając się do Emanuela): Chciałbym zostać z tobą, Miriam i Janem.

 

na scenie zostają tylko Pasterz, Emanuel, Miriam i Jan.

Pasterz ruchem dłoni każe się Emanuelowi położyć, bada jego puls, potem słucha jego serca

 

Pasterz: Jesteś bardziej chory, niż myślisz. Zobaczyłem to już wczoraj wieczorem w twoich oczach. Nie mogłem ci tego jednak powiedzieć, bo wpadłbyś w panikę. Teraz nie chcę niczego przed tobą ukrywać. Wiesz, dusza też choruje na raka. Nie zdajesz sobie z niczego sprawy, aż nagle choroba wybucha i toczy do końca. Chciałbym cię o coś prosić: przejdźmy razem ponownie drogę twego życia... Pójdź ze mną jeszcze raz wszędzie tam, gdzie żyłeś, gdzie cierpiałeś, gdzie cię skrzywdzono.

 

Emanuel (gwałtownie wstaje): Zwariowałeś? To wszystko jest już skończone! Po co babrać się      w błocie?

 

Pasterz: Emanuelu, wiesz dobrze, że jest wiele miejsc, których tak naprawdę nie pozostawiłeś za sobą. Wiążą cię z nimi łańcuchy ze stali. Nie pozwalają ci one iść dalej twoją drogą, z sercem czystym i wolnym. Zagradzają ci przyszłość.

 

Emanuel: Boję się. Otworzysz rany, przywołasz lęki...

 

Pasterz: Znam te drogi lepiej od ciebie. Nie byłeś jeszcze wtedy ze mną, ale ja już byłem z tobą. Zaufaj, teraz będzie zupełnie inaczej.

 

Emanuel: Ale dlaczego nie przekreślić przeszłości tutaj, teraz, jednym ruchem ręki?

 

Pasterz: Muszę uzdrowić każdą ranę tam, gdzie ją zadano. Zejść do korzeni, aby uleczyć ból, zaradzić złu. Mam swój szczególny sposób uzdrawiania, znam się na tym. Pozwól mi to zrobić.

 

Emanuel klęka, Pasterz stoi przy nim, kładzie mu rękę na ramieniu

 

Narrator: I tak oto wyruszyliśmy razem na wzgórza mojej wewnętrznej krainy. Zatrzymywaliśmy się wszędzie tam, gdzie upadłem, krwawiłem, płakałem. Jak dobrze znałem te miejsca, a wszystkie żyły we mnie.

 

Pasterz: Oddałem życie, aby zwyciężyła miłość! I daję ci ją jeszcze raz dzisiaj. Czy zgadzasz się na nią? Czy ją przyjmujesz? Czy przyjmujesz mnie dzisiaj jako Drogę, Prawdę i Życie.

 

Emanuel: Tak! Od dzisiaj moja wolność to Ty! Moja prawda to Ty!

 

Pasterz: Każdego ranka Ojciec składa twoje życie w twoje ręce. Robisz z nim to, co chcesz. Jest twoje. On ci ufa. Czy uczynisz z niego coś prostego, jasnego i prawego? Chcę żebyś był wolny. Spal wreszcie podręczniki astrologii i magii, gry w role, które masz w plecaku.

Pasterz zdejmuje Emanuelowi amulet z szyi i zawiesza swój krzyż

 

Narrator: Potem udaliśmy się do aszramu koło Bombaju, gdzie poznawałem tajniki medytacji       u boku słynnego guru. Została mi przekazana tajemna mantra. Miałem ją powtarzać długo każdego dnia. Jakiś czas potem zdobyłem nowe władze: telepatii, jasnowidzenia, hipnozy...

 

Pasterz: Widzisz, Emanuelu, Bóg nie jest esencją kosmiczną, w której się rozpływasz, lecz Kimś do kochania. I w tej zażyłości stajesz się coraz bardziej sobą. Twoją mocą od tej chwili jest być dzieckiem Boga i przyjąć, jak dziecko, wszystkie Jego dary.

 

Narrator: Jakby w mgnieniu oka zobaczyłem raz jeszcze wszystkie te chwile, w których przekraczałem szóste przykazanie. Niszczyłem siebie i innych. Ile dziewczyn złamałem! Nie potrafiłem się wydostać z tego bagna.

 

Miriam (kładzie Emanuelowi rękę na ramieniu): Co ci z tego pozostało oprócz goryczy? Czy przyjmujesz dzisiaj mojego Jeszuę jako pierwszego, który może zaspokoić twoje szalone pragnienie kochania i bycia kochanym? Jesteś stworzony dla miłości, jesteś stworzony dla Niego!

 

Emanuel: Chciałbym, aby dzieci, o których marzę, nigdy nie cierpiały na brak miłości tak jak ja...

 

Miriam: A więc zacznij od dzisiaj przygotowywać im ognisko, w którym czuła miłość będzie trwać przez całe życie. Buduj wierność.

 

Emanuel: To takie trudne! Jak to zrobić?

 

Miriam: W Nim każda miłość staje się światłem

 

Narrator: Potem zahaczyliśmy o wszystkie te miejsca, gdzie dawałem sobie w kanał. Widziałem wielu kumpli umierających z przedawkowania.

 

Miriam i Jan stoją koło Emanuela i kładą mu ręce na ramionach

 

Pasterz (kładzie Emanuelowi rękę na głowie i modli się nad nim): Demony zrobiły tak wielkie spustoszenie w twoim wewnętrznym ogrodzie... Dlatego ze względu na krew wylaną za ciebie, wyrzucam te duchy kłamstwa, ułudy, śmierci, nieczystości, nienawiści. Zrywam wszystkie więzy, które cię z nimi łączą. Zwracam ci wolność dziecka Bożego. Przywracam cię tobie samemu.

 

Narrator: I raptem poczułem, że puszcza ten zdradziecki lęk, lęk przed dniem wczorajszym, przed jutrem, przed samym sobą, przed innymi, przed Bogiem, lęk przed własnym lękiem. Myślałem, że to już koniec tej dziwnej podróży, ale Pasterz zaprowadził mnie do kliniki położniczej.

 

Pasterz: Kiedy się tutaj urodziłeś, wyrwano cię mamie. Teraz możesz się już o tym dowiedzieć: nie byłeś noszony z miłością, twoja matka chciała usunąć ciążę, wolałaby ciebie nie mieć... (chwyta ręce Emanuela) Ale Bóg pragnął cię od zawsze, od zawsze o tobie myślał. Od poczęcia Jego wzrok otaczał cię czułością.

 

Narrator: Dalej zatrzymywaliśmy się w tych różnych miejscach, gdzie moje życie wyskakiwało    z torów. Za każdym razem pochylał się nade mną, a wtedy rana zapomniana od dawna odbijała się w Jego oczach. Do każdej rany spływała z Jego ręki kropla krwi, czysta, jak źródło.

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin