klechdy-sezamowe-basn-o-rumaku-zakletym.pdf
(
162 KB
)
Pobierz
748868037 UNPDF
Ta lektura
, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na
stronie
wolnelektury.pl
.
Utwór opracowany został w ramach projektu
Wolne Lektury
przez
fundację Nowoczesna Polska
.
BOLESŁAW LEŚMIAN
Baśń o rumaku zaklętym
Trzeba bardzo natężyć uwagę, aby od początku do końca wysłuchać baśni o zaklę-
tym rumaku. Jest to bowiem baśń pełna zdarzeń niespodzianych i cudów niesłycha-
nych. Naprawdę czarodziejska baśń. Toteż nieuważnemu i nieostrożnemu słuchaczo-
Las, Tajemnica, Czary
wi łatwo zabłąkać się w tej baśni tak samo, jak się pewien chłopiec zabłąkał w lesie
czarodziejskim. O północy wszystkie ścieżki i drogi tego dziwnego lasu zaczęły ze
śmiechem skakać i pląsać i — rozpląsane — uciekały przed chłopcem, ile razy chciał
na jedną z nich nastąpić nogą, ażeby po niej wrócić do domu. Trzeba być bardzo
uważnym wówczas, kiedy się wchodzi do czarodziejskiego lasu, albo wówczas, kiedy
się słucha naprawdę czarodziejskiej baśni. Nawet królowie perscy, arabscy i indyjscy
natężali swoją królewską uwagę, gdy im opowiadano tę dziwną i straszną, i osobliwą,
i niepojętą baśń o rumaku zaklętym.
Prosimy więc o ciszę, gdyż oto baśń się zaczyna!
Każdemu, kto jest znawcą bajek z tysiąca i jednej nocy, wiadomo od dawna, że
w Persji Nowy Rok przypada na wiosnę. U nas — na zimę, a tam — na wiosnę.
Pierwszy dzień wiosny jest jednocześnie pierwszym dniem roku. Persowie kochają
słońce i kwiaty i dlatego też rozpoczynają swój rok wówczas, kiedy na świecie jest du-
żo słońca i dużo kwiatów. W dniu owym na całej ziemi perskiej odbywa się wielkie
święto. To bardzo przyjemnie, kiedy nadchodzi wielkie święto i dzieją się rozma-
ite czary. Trzeba bowiem zauważyć, że w Persji jest wielu rozmaitych czarowników,
szczególniej w głównym mieście — stolicy Persji, która się nazywa — Szyraz¹.
W takim właśnie dniu, na Nowy Rok, w Szyrazie odbywało się wspaniałe święto.
Dwór
Na ogromnym placu przed pałacem królewskim ustawiono wysoki tron, rzeźbiony
ze złota wydobytego niegdyś z Sezamu. Na tym tronie zasiadł sam król w płasz-
Król
czu purpurowym i w koronie gęsto nabijanej brylantami. Ciekawi poddani starannie
zadzierali nosy do góry, ażeby zajrzeć w oślepiający blask korony królewskiej. Ale
promienie słońca, odbite od brylantów, trafiały im wprost na twarze i przypiekały
nosy ciekawie zadarte do góry.
Po bokach tronu stali rycerze i dworzanie, a na przedzie stali muzykanci nadworni.
Dworzanin
Muzykanci byli dumni ze swoich złotych i tajemniczych instrumentów i z tego, że
Muzyka
ich nauczono grać na tych instrumentach rozmaite melodie. Grali tak zawzięcie i tak
skocznie, i tak do tańca, że nie tylko wszyscy poddani, ale nawet sam król nie mógł
wytrzymać ani usiedzieć na miejscu i z lekka poruszał się na złotym tronie w takt
muzyki. Wszyscy się poruszali i nucili półgłosem. Poddani nucili bez słów, a król
nucił takie słowa:
¹
zyraz
— miasto w południowym Iranie, dawna stolica Persji.
— Przepraszam was, moi poddani, za to, że, zamiast nikogo nie słuchać, słucham
waszej gry na złotych instrumentach i poruszam się w takt waszej muzyki.
Tak nucił król. Tymczasem coraz większe tłumy gromadziły się na placu, bo każdy
chciał zobaczyć króla, muzykantów i Nowy Rok.
Wówczas podchodzili do króla rozmaici ludzie z rozmaitych krain, żeby się po-
chwalić magicznymi wynalazkami i czarnoksięskimi odkryciami. Taki był bowiem
obyczaj w Persji, że na Nowy Rok pokazywano królowi cuda i dziwy, nieznane do-
tąd nikomu.
Najpierw stanął przed królem Arab w białym turbanie i w białym płaszczu. Arab
Lustro
pokazał królowi zwierciadło magiczne. Ktokolwiek zajrzał do tego zwierciadła, ten za-
miast własnej twarzy widział twarz swego prapradziada. Prapradziad kiwał w zwier-
ciadle głową na powitanie i uśmiechał się, zupełnie jak żywy. Królowi zwierciadło
magiczne bardzo się podobało. Kupił je i kazał natychmiast złożyć do swego skarbca.
Potem zbliżył się do tronu młody Syryjczyk i położył przed królem zaklętego duka-
ta. Dukat był złoty i miał tę właściwość, że ktokolwiek wsunął go do kieszeni, ten
Pieniądz
natychmiast dostawał na twarzy mocnych rumieńców. Królowi bardzo się ten dukat
podobał i też go kazał złożyć do swego skarbca.
Po Syryjczyku zjawił się Pers i rozwinął przed królem wielki dywan. Dywan był
Słońce, Światło, Słowo
utkany z tej samej purpury, która się pali na obłokach wieczorem, kiedy słońce za-
chodzi. Dość było rozesłać ten dywan w pokoju, żeby natychmiast słyszeć, jak słońce,
zachodząc, opowiada złote i purpurowe bajki, pełne złotych i purpurowych strachów.
Żaden człowiek nie umiałby opowiedzieć takich bajek! Królowi dywan bardzo się po-
dobał, kupił go i kazał złożyć do skarbca.
I wielu jeszcze innych czarowników pokazywało królowi różne cuda i dziwy.
A gdy już wszyscy wszystko pokazali, król dał znak dłonią, że uroczystość skończona.
Muzykanci przestali grać na złotych instrumentach. Czarownicy wyruszyli z powro-
tem w drogę — każdy do swojej ojczyzny. Poddani zaczęli się rozchodzić do domu.
Wtem — nagle — ni stąd, ni zowąd — wysunął się z tłumu jakiś Indianin. Indianin
Koń
prowadził za uzdę pięknego rumaka, na którym błyszczał złoty czaprak² i złote siodło.
Rumak był wyciosany z drzewa, ale tak dobrze i dokładnie, że nie tylko wyglądał jak
żywy, lecz naprawdę się poruszał, wywracał ogniste ślepia, rozdymał nozdrza i dzwo-
nił złotymi kopytami o ziemię tak zgrabnie i tak naumyślnie, jakby chciał przy tym
powiedzieć: „Czy słyszycie, jak ładnie dzwonię?”.
Wszyscy spojrzeli na Indianina i on spojrzał na wszystkich. Wszyscy na jego
widok uczuli jakąś trwogę, ale on żadnej trwogi nie uczuł. Szybko i nagle razem
z rumakiem zbliżył się do króla, padł przed nim czołem na ziemię, bo tak kazał oby-
czaj, potem powstał, wskazał dłonią swego rumaka i rzekł z tajemniczym uśmiechem
na twarzy:
— Królu, zbliżam się do ciebie ostatni, ale zadziwię ciebie cudem największym ze
wszystkich cudów! Tym cudem jest — mój rumak. Spójrz tylko na niego, a zobaczysz,
że mówię prawdę.
Król spojrzał na rumaka i rzeczywiście był zachwycony jego widokiem. Wszakże
ukrył przed Indianinem swój zachwyt, bo chciał pokazać, że jest znawcą cudów i że już
nieraz widywał daleko wspanialsze dziwy. Żeby to pokazać — zmrużył oczy, skrzywił
usta i rzekł z przekąsem:
— Już nieraz widywałem daleko wspanialsze dziwy, bo jestem królem, a nie
byle jakim włóczęgą. Wprawdzie twój koń jest bardzo dobrze i dokładnie rzeźbiony
w drzewie, ale znam rzeźbiarzy, którzy potrafią wyrzeźbić takiego samego, a nawet
piękniejszego konia.
²
zarak
— przykrycie konia pod siodło.
Baśń o rumaku zaklętym
Indianin, słysząc te słowa, znowu się uśmiechnął tajemniczo i odpowiedział kró-
lowi:
— Ten koń nie tylko ma piękny wygląd, ale posiada zdolności czarodziejskie.
Czary
Jest to koń naprawdę czarodziejski, niepodobny do innych, zwyczajnych koni. Znam
jeden taki sekret, że mogę mego rumaka przymusić do bardzo szybkiego biegu. Ten,
kogo nauczę mego sekretu, może tak samo jak ja jeździć na moim rumaku. My, czar-
noksiężnicy, lubimy wszystko robić po czarnoksięsku. Nudzi nas zwyczajna jazda na
zwyczajnym koniu. Daleko większą przyjemność sprawia nam zaklęta jazda na ruma-
ku zaklętym. Jeżeli Wasza Królewska Mość życzy sobie tego, to natychmiast mogę
dosiąść mego rumaka i wypróbować go przed oczyma Waszej Królewskiej Mości
i wszystkich poddanych.
— Dobrze — zawołał król — życzę sobie tego, bo chcę się przekonać naocznie,
czy twój rumak jest naprawdę rumakiem zaklętym. Pamiętam, że niańka, kiedy byłem
małym chłopcem, opowiadała mi pewnej nocy bajkę o rumaku zaklętym. Może to
jest ten sam rumak z tej samej bajki. A choćby nawet był rumakiem z jakiejś innej
bajki, w każdym razie chcę, żebyś go dosiadł w moich oczach.
Indianin natychmiast dosiadł rumaka, poprawił się w złotym siodle, ściągnął złote
cugle i zapytał króla z tym samym tajemniczym uśmiechem:
— Królu, dokąd mi teraz każesz pojechać?
Król długo się namyślał, aż wreszcie rzekł:
— Widzisz tam — przed nami — za miastem — w pustyni daleką górę. Ta góra
jest tak daleka, że nie widać jej wyraźnych kształtów. Widać tylko błękitną mgłę.
Ale ta mgła błękitna jest właśnie górą, bardzo oddaloną od naszych oczu. Słońce
teraz oświetla ową górę, a właściwie ową mgłę błękitną. Oświetlona słońcem mgła
błękitna wygląda jak złota. Skieruj swego rumaka do owej mgły złotej, która jest
mgłą błękitną, a gdy się zbliżysz do niej — zmieni się w górę. U podnóża góry rośnie
palma. Znam wszystkie liście tej palmy, bo sam ją własnoręcznie zasadziłem. Zerwij
jeden liść palmowy i przywieź mi go z powrotem na dowód, żeś był u podnóża góry.
Ledwie król wyrzekł te słowa, Indianin natychmiast przykręcił śrubkę ukrytą
na szyi konia, pod grzywą. Czarodziejsko nakręcony koń uniósł się wraz z Indiani-
nem w powietrze. Uniósł się tak szybko, że od razu znikł w obłokach. I król, i jego
poddani krzyknęli ze zdziwienia i szeroko otworzyli usta i oczy. Nie zdążyli jeszcze
przymknąć ust i oczu, a już zobaczyli w obłokach powracającego konno Indianina.
Indianin szybko spuszczał się z obłoków na ziemię. Skierował konia na plac — przed
tron królewski. W jednej dłoni trzymał cugle, a w drugiej liść palmowy, zerwany
u podnóża góry. Zatrzymał rumaka przed królem, zeskoczył z siodła na ziemię, padł
czołem do stóp królewskich i złożył wielki liść palmowy.
— Tak — zawołał król, zachwycony tym niezwykłym cudem — to jest na pewno
ten sam rumak zaklęty, o którym opowiadała mi moja niańka, kiedy byłem jeszcze
małym chłopcem! Jest to bezwarunkowo najpiękniejszy rumak z najpiękniejszej bajki!
Chcę koniecznie kupić od ciebie tego rumaka! Dam ci w zamian tyle dukatów, ile
tylko zażądasz!
Indianin znów się uśmiechnął tajemniczo i tak odpowiedział królowi:
— Królu, otrzymałem tego rumaka od jednego ze znajomych czarowników. Nie
chciał brać w zamian ani dukatów, ani talarów. Zażądał natomiast ręki mojej siostry.
Prócz tego musiałem mu złożyć przysięgę, że nigdy nikomu ani za dukaty, ani za
talary nie sprzedam mego rumaka. Cudów sprzedawać nie wolno. Wolno mi tylko
podarować zaklętego rumaka temu, kto mi odda za żonę swoją siostrę lub córkę.
Jeżeli chcesz zostać szczęśliwym właścicielem zaklętego rumaka, to musisz oddać mi
za żonę swoją piękną córkę — królewnę perską!
Baśń o rumaku zaklętym
Indianina syn królewski, młody książę Firuz-Szach. Nic jednak nie powiedział, bo był
pewien, że sam król ukarze śmiałka. Królowi jednak tak się podobał rumak zaklęty, że
nie wiedział, co ma teraz począć i jak postąpić. Zamyślił się i milczał. Milczał i patrzył
na rumaka. Patrzył na rumaka i zachwycał się jego złotymi kopytami. Wówczas książę
Firuz-Szach wystąpił naprzód i rzekł głosem spokojnym:
— Przepraszam cię, mój ojcze-królu, za to, że się ośmielę zrobić ci uwagę³. Zu-
chwały Indianin obraził twoją córkę a moją siostrę. Wobec wszystkich zebranych na
tym placu zażądał jej w zamian za swego konia. Zapomniał o tym, że moja siostra
a twoja córka jest królewną i może poślubić tylko królewicza. Ale ty, królu — za-
miast ukarać zuchwałego Indianina — zamyśliłeś się i milczysz. Milczysz i patrzysz
na rumaka. Patrzysz na rumaka i zachwycasz się jego złotymi kopytami!
— Przepraszam cię, mój synu — odrzekł król — przepraszam cię za to, że mnie
Chciwość
tak olśniły złote kopyta zaklętego rumaka. Kocham moją córkę i nigdy nie wydałbym
jej za mąż za nieznanego włóczęgę. Wiem, ilu złych czarowników błąka się po naszej
ziemi. Może Indianin jest jednym z takich złych czarowników. Prócz tego córka moja
jest królewną i musi poślubić królewicza. Ale pomyśl sam, jak to przyjemnie mieć
w swoim skarbcu zaklętego rumaka! Cały naród byłby mi wdzięczny za taki nabytek!
Kto posiada zaklętego rumaka, ten może swobodnie bujać w obłokach i zwyciężać
swoich wrogów chodzących po ziemi. Pomyśl, co by to był dla mnie za smutek, gdyby
król innej krainy zgodził się na zuchwałe żądanie Indianina, oddał mu za żonę swoją
córkę i otrzymał w zamian zaklętego rumaka! Gdyby się tak stało — umarłbym chyba
z rozpaczy! A przecież wiem, że ani ty, mój synu, ani moi poddani nie życzą sobie
tego, żebym umarł z rozpaczy. Dlatego też milczę i namyślam się, co mam uczynić?
Chciałbym, mój synu, żebyś ty teraz wypróbował zaklętego rumaka. Ciekawy jestem,
czy ów rumak będzie posłuszny tobie tak samo, jak był posłuszny Indianinowi. Nie
wątpię, że Indianin pozwoli ci dosiąść swego rumaka.
Indianin, słysząc te słowa, natychmiast zbliżył się z rumakiem do księcia Firuz-
-Szacha, żeby mu podać strzemię i nauczyć go sekretu. Lecz Firuz-Szach podpatrzył
dawniej, jak Indianin przykręcał śrubkę na szyi konia. I zanim Indianin zdążył cokol-
wiek powiedzieć, wskoczył na siodło i przykręcił śrubkę. Zaledwo to uczynił, rumak
w mgnieniu oka uniósł go w powietrze. Firuz-Szach zniknął z oczu króla i wszystkich
jego poddanych.
— Kto widzi w obłokach mego syna? — zapytał król zlękniony i zdumiony.
— Nikt, nikt, nikt! — odezwały się zewsząd głosy.
Wówczas król zwrócił się do ministra dworu i zapytał:
— Czyś zginął kiedykolwiek w obłokach i czy wiesz, co w takich razach czynić
trzeba?
Minister dworu zarumienił się po uszy i rzekł:
Rozpacz
— Niech mi Wasza Królewska Mość wybaczy moją ociężałość. Mam już sześć-
dziesiąt lat i jestem bardzo otyły. Odkąd żyję na świecie — nie zdarzyło mi się jeszcze
zginąć w obłokach i nie wiem, co się w takich razach czyni.
Król zawołał zrozpaczony:
— Mam ministra dworu, który nie może mi pomóc wtedy, kiedy spada na mnie
prawdziwe nieszczęście! Syn mój zginął w obłokach! Jestem najnieszczęśliwszym ze
wszystkich ojców na ziemi! Po cóż namówiłem swego syna, ażeby dosiadł zaklętego
rumaka? Gdzie jest Indianin, sprawca mego nieszczęścia?
³
zro uaę
— lit. zwracać uwagę.
Baśń o rumaku zaklętym
Słysząc te zuchwałe słowa, wszyscy dworzanie i ministrowie wybuchnęli głośnym
śmiechem. Damy dworskie zawołały chórem: „Jak śmiesz obrażać naszą królewnę,
która tylko królewicza poślubić może!”. Ale najbardziej rozgniewał się na zuchwałego
Syn, Brat, Mężczyzna,
Kobieta, Pozycja
społeczna
Indianin padł czołem na ziemię i zawołał:
— Królu! Nie z mojej winy syn twój zginął w obłokach. Chciałem go przed
Tajemnica
odjazdem nauczyć sekretu kierowania rumakiem. Ale syn twój nieostrożny i dumny,
jak każdy zresztą młodzieniec, nie czekał nawet na moje rady. Widział on dawniej,
jak przykręcałem śrubkę na szyi mego konia, nakręcił ją, zanim zdążyłem cokolwiek
powiedzieć, i zginął natychmiast w obłokach. Tymczasem przykręcenie tej śrubki
zmusza rumaka do nieustannego lotu w dal i wzwyż — przed siebie. Aby go zatrzymać
i skierować z powrotem ku ziemi, trzeba pokręcić inną, mniejszą śrubkę, ukrytą niżej,
pod czaprakiem. Nie wiem, czy książę Firuz-Szach domyśli się tej tajemnicy. Nie
mogę być jednak odpowiedzialny za życie młodego księcia.
— Boję się — rzekł król — że koń twój rozbryka się w obłokach i wysadzi
z siodła mego syna. Z takiej wysokości nie spada się na ziemię bezkarnie. Śmierć jest
wówczas pewna i nieunikniona.
— Królu, co do tego — możesz być spokojny — odrzekł Indianin. — Koń mój
nie jest znarowiony⁴ i nigdy nie bryka. Nikogo dotąd nie wysadził z siodła i nie stanął
dęba nawet przed największą chmurą. Mogę ci przysiąc, że nie uczyni nic złego Firuz-
-Szachowi i że nie pozwoli mu upaść na ziemię.
— W takim razie — rzekł król — będę czekał na powrót mego syna z obłoków
przez trzy miesiące. Jeżeli w ciągu tego czasu nie wróci, każę ci odciąć głowę. A tym-
czasem wtrącę cię do więzienia, żebyś nie uciekł przed upływem trzech miesięcy.
Natychmiast wtrącono Indianina do więzienia, a król wrócił do pałacu, aby tam
wyczekiwać swego syna.
*
nie rozumiał, co się z nim dzieje. Nie stracił jednak przytomności, bo był odważny.
A odwaga jest potrzebna, szczególnie wtedy, kiedy się lata po obłokach. Ziemia od
dawna znikła mu z oczu. Widział tylko obłoki oświetlone słońcem. Jedne były złote,
drugie — srebrne. Niektóre paliły się tak mocno, że aż dym złoty z nich buchał, jak
podczas pożaru. Firuz-Szach nie widział nic prócz obłoków i słońca. Rumak biegł
Maszyna
szybko i złotymi kopytami uderzał w obłoki tak mocno, że się czasem rozpryskiwały
na strzępy. Firuz-Szach czuł, że koń unosi go coraz wyżej i wyżej, coraz dalej od ziemi
i od pałacu. Spojrzał w dół — i zobaczył pustkę i przepaść. Doznał zawrotu głowy
i pomyślał, że taka podróż po obłokach jest niebezpieczna i że trzeba wrócić na ziemię.
Zakręcił więc tę samą śrubkę w przeciwną stronę. Zdawało mu się, że tym sposobem
skieruje rumaka z powrotem na ziemię. Ale to nic nie pomogło. Rumak pędził dalej,
nie zwalniając biegu. Tymczasem słońce, które było dotąd nad głową Firuz-Szacha,
zsunęło się niżej i świeciło mu teraz prosto w oczy. „W obłokach jest jeszcze dzień
— pomyślał Firuz-Szach — ale na ziemi na pewno panuje teraz noc. Właściwie czas
wracać do domu. Ale jak to zrobić? Czy czasem prócz tej śrubki, którą znam, nie ma
jeszcze innej śrubki, której nie znam? Muszę poszukać innej śrubki”.
Koń galopował po niebie, przeskakując z obłoku na obłok, a Firuz-Szach szukał
Obłok
tymczasem drugiej śrubki. Właśnie koń wspiął się na olbrzymią, puszystą i z lek-
ka po brzegach purpurową chmurę, która miała wierzchołek złocisty. Firuz-Szach
uczuł, że chmura zakołysała się pod kopytami końskimi. Wierzchowiec natychmiast
odbił się od purpurowych brzegów chmury i w jednym skoku przedostał się na jej
złocisty wierzchołek, a potem ze złocistego wierzchołka zsunął się w dół na drugą
stronę chmury i przeskoczył z niej na pobliski obłok srebrny i chwiejny. W tej samej
⁴
zarooy
— trudny do prowadzenia.
Baśń o rumaku zaklętym
Tymczasem książę Firuz-Szach, uniesiony tak szybko i tak od razu w powietrze,
Podróż
Odwaga
Plik z chomika:
molmateusz2001
Inne pliki z tego folderu:
do-pani-joanny-bobrowej.pdf
(66 KB)
do-pastereczki-siedzacej-na-druidow-kamieniach-w-pornic-nad-oceanem.pdf
(75 KB)
do-swoich-ksiazek-dokad-sie-moja-lutni-napierasz-skwapliwie.pdf
(75 KB)
do-swoich-ksiazek-hola-juz-dosyc-dosyc-moja-ksiego.pdf
(63 KB)
do-teofila-januszewskiego.pdf
(84 KB)
Inne foldery tego chomika:
Audiobook
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin