List do papieża
Z Watykanu dochodzą
zatrważające słuchy,
że Jan Paweł II może
zostać wyniesiony
na ołtarze niejako
„hurtowo”, m.in.
razem z Piusem XII.
„Jeśliby doszło do wspólnej beatyfikacji papieży, też by to było ładnie” – skomentował pogłoski metropolita
krakowski kardynał Stanisław Dziwisz. Minę miał jednak kwaśną, bo choć watykańska Kongregacja ds. Spraw Kanonizacyjnych jednomyślnie przegłosowała „heroiczność cnót” Piusa XII, to przecież wszyscy wiedzą o tym, że tzw. papież Hitlera był uległy wobec nazistów i milczał w sprawie eksterminacji Żydów.
Jakkolwiek z tą beatyfikacją będzie, przypominamy treść listu, który wystosował do papieża Piusa XII ówczesny prezydent USA Harry Truman. Po raz pierwszy korespondencję tę przed prawie pięćdziesięcioma laty opublikowały: wydawany we Francji esperancki miesięcznik „Sennaciulo” (nr 647/1959) i ukazujący się w Chile magazyn „Revista Nacional de Informacion y Cultura Occidental” (maj–czerwiec 1959 r.). Po blisko 50 latach
milczenia przypominamy ten zapomniany, acz autentyczny dokument.
Truman pisze:
„Szanowny Panie Pacelli. Jako baptysta i głowa jednego z największych i najpotężniejszych narodów świata, gdzie wszyscy nazywają mnie po prostu panem Trumanem, nie mogę stosować zwrotu »Jego Świątobliwość
«, ponieważ ten tytuł jest zarezerwowany tylko dla Boga. My w Stanach Zjednoczonych uważamy wszystkich ludzi za równych przed Bogiem i zwracamy się do siebie naszym własnym, prawdziwym imieniem. W konsekwencji piszę do Pana jako do »Pana Pacellego«. Jestem przekonany, że ani Pan, ani Pański Kościół nie należą do tych, którzy prawdziwie szukają pokoju i pracują dla niego. Twórcy naszego narodu, poznawszy całą
historię i cechy Pańskiego Kościoła, tak bardzo lubiącego politykę i wojnę, ustalili jako główną zasadę obowiązującą nasz rząd, by papież nigdy nie miał prawa mieszać się do naszych spraw. Dobrze poznaliśmy historię Europy i jesteśmy pewni, że nasza demokracja nie trwałaby długo, jeśli pozwolilibyśmy – na podobieństwo rządów europejskich – oplątać się waszymi doktrynami i politycznymi intrygami.
Tomasz Jefferson, jeden z najmądrzejszych ludzi naszego kraju, powiedział jasno:
»Historia nie dostarczyła nam ani jednego przykładu państwa pod wpływami Kościoła, któremu udałoby
się zachować wolność religijną«.
W konsekwencji nie posiada Pan najmniejszych kwalifikacji, aby móc mnie pouczać o sposobie prowadzenia mego narodu drogą pokoju. Kilka faktów mogłoby pomóc Panu w odświeżeniu pamięci. Pański poprzednik
w Watykanie, papież Pius XI, rozpoczął atak faszystowski, zawierając układy z Mussolinim w 1929 r. Cywilizacja
chrześcijańska w tym roku została haniebnie zdradzona.
Sławny pisarz i historyk naszego kraju, Lewis Mumford – ani komunista, ani antykatolik – napisał w książce »Faith for Living« z 1940 r.: »Perfidia świata chrześcijańskiego jasno urzeczywistniła się w 1929 r. przez konkordat, który powiązał Mussoliniego z papieżem«.
Wówczas tylko nieliczni w Stanach Zjednoczonych znali prawdziwe oblicze faszyzmu tak dobrze jak Pan i papież Pius XI, a wy dwaj wspomogliście jego sukces i związaliście z nim Wasz Kościół. Pan sam, jako młody ksiądz i dyplomata, wykonywał specjalne zadanie pomocy Niemcom w przygotowaniach do drugiej wojny światowej. Spędził Pan 12 lat w Niemczech. W porozumieniu z von Pappenem pomógł Pan Hitlerowi wzmocnić się, oraz – jako kardynał Pacelli – złożył Pan podpis pod konkordatem, który powiązał Watykan i Wielkie Niemcy w 1933 r.
Nie udowodni mi Pan swojej niewiedzy o tym, że Hitler i naziści przygotowywali spisek przeciwko nam. Nawet katoliccy biografowie piszą, że przez wiele lat był Pan najlepiej poinformowaną osobą w całej Trzeciej Rzeszy. Po podpisaniu konkordatu, tak ważnego dla Hitlera, von Pappen, który w Norymberdze z wielkim trudem uratował
swoje życie, powiedział: »Trzecia Rzesza jest pierwszym mocarstwem nie tylko uznającym, lecz w dalszym ciągu wprowadzającym w życie szczytne zasady papiestwa«.
Pańscy kardynałowie i biskupi w Rzymie błogosławili oręż użyty przeciw bezbronnym Abisyńczykom.
Pański kardynał Schuster z Mediolanu ogłosił podbój Abisynii, jako świętą wojnę, która pozwoli zatriumfować w tym kraju krzyżowi chrześcijańskiemu. Pan rości sobie prawa, aby nadal nazywać swój Kościół – Kościołem Bożym i w konsekwencji żądać, abym ja, szef cywilnego, konstytucyjnego państwa, zgodził się uznawać Pana
jako mojego zwierzchnika, a w ten sposób jako zwierzchnika narodu amerykańskiego.
Pański poprzednik Pius XI oświadczył publicznie, że zawarłby pakt nawet z samym diabłem, jeśli byłoby to pożyteczne dla jego Kościoła. A więc, Panie Pacelli, mam obowiązek, jako przywódca kraju w większości protestanckiego, odrzucić Pańskie ryzykowne propozycje o pokojowej działalności. Kto je z talerza, z którego diabeł już jadł, potrzebuje olbrzymiej łyżki. Z wyrazami szacunku
Harry Truman”.
Oprac.
DOMINIKA NAGEL
Seewald