Gina B. Nahai - Pawi krzyk.pdf

(954 KB) Pobierz
Office to PDF - soft Xpansion
GINA B. NAHAI
Pawi Krzyk
(Cry of the Peacock)
(tłum. Teresa Lechowska)
Prolog
1982
W więzieniu kobiecym, do którego Strażnicy Rewolucji zabrali Pawicę, osiem osób spało
w jednoosobowej celi. Siedziały zajmując każdy centymetr rojącej się od szczurów podłogi,
skute przez wiele tygodni z zawiązanymi oczami, dopóki nie nabawiły się jakiejś choroby, nie
zostały stracone albo zwolnione. Dostawały dwa posiłki dziennie - rzucano im na ubrudzoną
kałem podłogę chleb i orzechy. Co rano Strażnicy wyprowadzali na podwórze przed pluton
egzekucyjny pewną liczbę więźniarek. Zdejmowali im opaski z oczu i stawiali pod zbryzganym
krwią betonowym murem. Potem strzelali do nich - czasem prawdziwymi kulami, a czasem
ślepymi nabojami.
Mułłowie urządzali fałszywe egzekucje, żeby wymusić przyznanie się do winy albo
powiększyć łapówkę, którą każdy więzień powinien dać za swoje uwolnienie. Reżim Boga był
zachłanny i nie znał litości. Często aresztowano ludzi nie za przestępstwa, które mogli popełnić
w przeszłości, lecz wyłącznie z jednego powodu - żeby zmusić ich do oddania ukrytych albo
zainwestowanych za granicą pieniędzy. Kiedy zabrano już wszystkie pieniądze i wymuszono
przyznanie do winy, ładowano broń i więzień padał pod murem.
Pawica, tkwiąca w celi skuta, z opaską na oczach, słyszała strzały i mogła zliczyć
więźniarki, które powracały żywe. Siedziała w więzieniu od trzech tygodni i wciąż jeszcze nikt
nie podjął decyzji co do jej losu. Przybyła tu pewnego popołudnia wojskowym dżipem otoczona
przez Strażników Rewolucji, z odsłoniętą twarzą i włosami nie zakrytymi. Jej strój szokował i
urągał wszystkim zasadom islamu: jaskrawe szyfony i ogniste jedwabie, żółte chusty, bluzka z
cekinami i pas wyszywany złotem na wymiętej aksamitnej spódnicy. Na nogach miała białe
pensjonarskie pończochy i atłasowe pantofle ozdobione kryształami górskimi i paciorkami, na
nadgarstkach z tuzin złotych bransolet, na szyi niezliczone sznury pereł, na każdym palcu
pierścionki. Kieszenie miała pełne złota i drogich kamieni, a w pantoflach tysiącrialowe
banknoty. Jednakże to nie ten strój tak zaszokował mułłów, lecz jej wiek. Pawica Żydówka jest
tak stara, mówili, że pamięta czasy, kiedy Bóg był dzieckiem.
Więźniowie mułłów byli młodzi i starzy, jedni mieli ledwie sześć lat, inni aż
dziewięćdziesiąt. Aresztowano kobiety oskarżane o działalność kontrrewolucyjną i takie, które
używały lakieru do paznokci i robiły sobie makijaż. Więziono komunistów i nacjonalistów,
Żydów i wyznawców bahaizmu, a przede wszystkim muzułmanów, którzy nie chcieli
przestrzegać reguł narzucanych przez mułłów. Nigdy jednak nie trafił tu nikt równie sędziwy jak
Pawica i mułłowie nie wiedzieli, co z nią począć.
Strażnicy zaprowadzili Pawicę do celi, gdzie przeszukała ją kobieta w sukni do pięt z
długimi rękawami, o włosach schowanych pod chustą. Zabrała jej całą biżuterię i wszystkie
pieniądze. Potem odesłała ją na przesłuchanie.
- Ile masz lat? - spytał młody mułła, nawet na nią nie spojrzawszy.
Pawica wbiła w niego wzrok.
- Odpowiedz! - rozkazał, nadal na nią nie patrząc. - Ile masz lat?
- Urodziłam się w roku zarazy.
Podniósł wzrok.
- Jakiej zarazy?
Nic nie wiedział o przeszłości.
- Jakiej zarazy? - Podniósł się z miejsca, dyszał na nią. - Odpowiedz! - Cuchnął potem i
amerykańską whisky.
Urodziłam się w roku zarazy, chciała powiedzieć Pawica, chowałam się w podziemnej
jaskini, gdzie w ciemnościach po ścianach łaziły wszy i skorpiony, a w każdym wypitym łyku
wody pływały robaki.
- Jakiej zarazy?
Strażnicy zaprowadzili ją do celi. Mijały tygodnie. Codziennie słyszała strzały.
Współwięźniarki pytały o to samo.
- Ile masz lat?
Kobieta po prawej stronie była komunistką i powiedziała, że chodzi o ludobójstwo. Ta po
lewej stronie była gospodynią domową i nie miała pojęcia, dlaczego ją aresztowano. Mehrullah
Strażnik stojący na korytarzu był ojcem, który posłał swoje dzieci na wojnę tylko dlatego, że
wierzył, iż zginą i pójdą prosto do nieba.
- Pawico! - krzyknął pewnego ranka, gdy na podwórku strzelano. Przyszedł po nią, a
zatem jej los został przesądzony. - Pawico! - krzyknął raz jeszcze i wtedy zaczęła chwiejnie
podnosić się na nogi.
Otwarto drzwi. Mehrullah Strażnik zdjął jej opaskę z oczu. Oślepiło ją światło,
przenikając głowę na wskroś. Wstała oszołomiona i przytrzymała się ściany. Kiedy mogła już coś
widzieć, spostrzegła, że Mehrullah mierzy ją wzrokiem.
- Więc ile miałaś lat? - spytał, jakby jej życie już się skończyło.
Pawica oderwała się od ściany.
- Mam sto szesnaście lat - powiedziała. - I zamierzam jeszcze pożyć.
1796
W celi komunistka, która mówiła, że chodzi o ludobójstwo, posiusiała się na podłodze ze
śmiechu.
Estera Wróżka była wysoka i szeroka w ramionach, skórę miała ciemną i lśniącą jak
oliwa, którą smarowała sobie brzuch i ręce, żeby jej nie pierzchły. Powieki jej oczu, czarnych jak
wody Zatoki Perskiej, zawsze przysypane były połyskliwym pudrem z azotanu srebra. Wargi
miała grube i czerwone jak serce młodego ptaszka, włosy długie, rozwichrzone i równie ciemne
jak oczy, głos głęboki, wibrujący i pełen tajemniczości.
Urodziła się na południu, w portowym mieście Bandar Abbas nad Zatoką Perską.
Podobnie jak wiele Żydówek z tych stron dorastała pracując jako służka w haremie u żon
bogatych Arabów i Persów. Szyła im ubrania, splatała włosy w warkocze, odbierała
przychodzące na świat dzieci. A przy tym uprawiała czary.
Twierdziła, że obejrzawszy dłoń nowo narodzonego dziecka, potrafi przepowiedzieć, co
je czeka; umie przygotowywać eliksiry i pisać czarodziejskie formułki, dzięki którym bezpłodne
kobiety staną się brzemienne, potrafi wyganiać strach z serc starców i sprowadzać do domu
zabłąkanych małżonków. Zbierała przeróżne rzeczy - kawałki tkanin, zwierzęce szkielety,
jaszczurcze i kocie ogony, pasemka włosów zmarłych dziewic. Czekały zamknięte na klucz w
skrzyni na taki dzień, gdy przyjdzie jedna z jej pań i poprosi, żeby otruła żonę rywalkę albo
wywołała ospę u powinowatej.
- Przynoszę ci, pani, czary i szczęście, i wiedzę zmarłych szeptała Estera kobietom w
haremie z muzułmańskim akcentem, którym nauczyła się zastępować własny z getta. - Potrafię
sięgnąć w twoją przeszłość, odsłonić tajemnice twojego smutku. Znam twoje grzechy i twoje
pragnienia. Potrafię sprawić, by spełniły się twoje życzenia.
Estera Wróżka widziała przyszłość we śnie.
Przed laty, jeszcze jako dziecko, przepowiedziała śmierć marynarzy we wzburzonych
wodach Zatoki Perskiej. Później, nim jeszcze pierwsze brytyjskie statki zjawiły się w porcie
Bandar Abbas, całymi nocami opisywała to kobietom w haremie.
- Olbrzymie góry drewna przepłyną przez Zatokę. Będą na nich mężczyźni o oczach w
kolorze morza i skórze połyskliwej jak księżyc.
Kobiety z zapartym tchem słuchały jej wieszczb.
- Mężczyźni opuszczą statki i pójdą do miasta. Będą szukać naszych kobiet i dadzą im
dzieci o zamglonych oczach, które śnić będą o odległych górach. Bogatych ograbią z ich
skarbów, a biednych z honoru. Zostawią nam w zamian dar o wiele cenniejszy od tego, co
zabrali: wiedzę - głos Estery dudnił pośród ścian haremu - o szerokim świecie.
Wiedziała więcej, niż mówiła. Znała opowieści tak dziwne i nieprawdopodobne, że nikt w
nie by nie uwierzył, tajemnice tak ciemne i przerażające, że zachowywała je dla siebie. Umiała
czytać ludziom z oczu, wkradać się w ich sny i przenikać umysły.
Mimo tych wszystkich umiejętności Estera Wróżka pędziła życie w samotności i
niewolnictwie. Była Żydówką. Jej matka pracowała i umarła na służbie u rodziny szejka. Szejk
odziedziczył też Esterę. Jako niewolnica bez twarzy, skazana była na utratę młodości i pragnień.
A później, gdy już będzie za stara, by pracować, odeślą ją do getta poza granice Bandar Abbas i
tam umrze. Nigdy nie wyjdzie za mąż - tylko Żyd mógł ją poślubić, ale żaden Żyd nie ożeni się z
dziewczyną wychowaną w haremie. Nie będzie mieć dzieci ani własnego domu, ani wolności.
Co wieczór patrzyła, jak żony w haremie malują twarze i usta, nacierają się wonnościami
i oczekują na przybycie męża, który wybierał jedną z nich. Potem, leżąc na łóżku, wyobrażała
sobie tę żonę w ramionach szejka - ciała splecione ze sobą niczym węże, oddechy wyznaczające
upływ czasu. Rozmyślała o świecie poza murami haremu, poza Bandar Abbas. Myślała o
miejscach oglądanych w swoich snach. Miała piętnaście lat i jej ciało płonęło z żądzy.
Zaczęła w nocy opuszczać harem. Czekała, aż żony położą się do łóżek i zasną rzezańcy.
Wtedy przekradała się przez rozległe wyschnięte ogrody domu szejka i wymykała na ulice
Bandar Abbas. Wkładała cienki biały zawój zarezerwowany dla muzułmanek, zdejmowała żółtą
łatę, którą wszyscy Żydzi nosili na ubraniach. Szła do portu, wdychała powietrze pachnące
spalonym drewnem, słuchała nawoływań rybaków wśród fal i obserwowała przezroczyste jak
duchy cienie łodzi i palm odbijające się w ciemnych wodach. Czekała, zlana potem w
bezlitosnym żarze typowym dla krajów południa, włosy miała wilgotne i słone, a w uszach aż jej
trzeszczało od chrobotania szczurów biegających w górę i w dół po drzewach. Niekiedy
Zgłoś jeśli naruszono regulamin