Kałużyński Zygmunt - Wielkość Karola Wielkiego.pdf

(101 KB) Pobierz
Wielkość Karola Wielkiego
Wielkość Karola Wielkiego
Unie w Europie już bywały
Wstępujemy do Unii Europejskiej wbrew zasadzie Bolingbroke´a, od prawie
trzystu lat wpajanej w Eton i Cambridge. Głosi ona, że Wschód nie jest
częścią politycznej Europy.
Z Y G M U N T K A Ł U Ż Y Ń S K I
Przypomina się próby zjednoczenia Europy w przeszłości: Justynian, Karol Wielki,
Fryderyk Barbarossa, Innocenty III, Napoleon. W świadomości kulturalnej polskiej
znajduje się wśród tych postaci tylko Napoleon. Nazwiska pozostałe wydają się
odległe i należące do archeologii. W czasach Karola Wielkiego państwo polskie nie
istniało, w następnych wiekach zaledwie się wyłaniało. Jednak w kulturze
niemieckiej, i także francuskiej, są to tradycje ważne, sięgają nawet czasów
rzymskich, co widać w komiksach i filmach o Asteriksie, Galu odpierającym presję
cezarów.
W dzisiejszej perspektywie owe historyczne próby
zdobycia i zjednoczenia Europy ocenia się surowo.
Cesarz bizantyjski Justynian rezydujący w
Konstantynopolu w VI wieku usiłował odzyskać
Imperium Rzymskie; jego armia pod dowództwem
Belizariusza zagarnęła Italię i północną Afrykę, ale nie
zdołała tych terenów utrzymać; przedsięwzięcia
megalomańskie i daremne. Bardzo źle widziany jest
Innocenty III, zmarły w 1216 r., jedyny papież, który
na wizerunkach przedstawiany jest w zbroi, w hełmie
i przy mieczu, jako że próbował opanować w kilku
kampaniach oraz za pomocą systemu legatów Europę
prócz Hiszpanii. Ale myślenie nowoczesne nie
dopuszcza władzy politycznej Kościoła. Najlepiej
w tych refleksjach wypada Karol Wielki
(Charlemagne), może dlatego że jest najbardziej
odległy (VIII w.) oraz ponieważ łączy się z nim jeden
z najdawniejszych zabytków literatury francuskiej
„Pieśń o Rolandzie” (Roland poległ broniąc po bohatersku przed Saracenami
odwodów armii Karola).
Karol był wybitnym administratorem oraz organizatorem armii: ogłosił w dekrecie,
że rycerze stawiający się na wezwanie cesarza są obowiązani posiadać broń, a nie
wyłącznie kije, jak to mieli w zwyczaju. Był humanitarny: „Dziecięciu sierocie nie
waż się odbierać, co mu się należy”. Jego państwo Franków obejmowało teren
1
Karykatura porwania
Europy w niemieckim
czasopiśmie satyrycznym.
8853038.001.png 8853038.002.png 8853038.003.png 8853038.004.png
dzisiejszej Francji, Niemiec i część Italii. Postać mityczna i dlatego wygodna;
proponowano nawet, by zrobić go patronem Unii, ale co znaczy on dla Polaków,
Węgrów, Czechów? Wyłania się też pytanie, czy Unia, która jest związkiem
demokratycznym, powinna mieć za patrona dyktatora?
Armia tłumaczy
Statut Unii gwarantuje swobodę używania języka i hymnu narodowego, co pociąga
za sobą powstanie istnej armii tłumaczy. Niemniej w kontaktach precyzyjnych
bywa, że strony używają wspólnego języka. Dawniej na obszarze wpływów
Kościoła była to łacina. Sobór w Trydencie w 1545 r. zabrania używania języków
narodowych. Msza odbywa się po łacinie, która sięga daleko na Wschód. Łacina
jest oficjalnym językiem Rzeczypospolitej Polskiej do ostatniego dnia jej
niepodległego istnienia; nawet rozprawy sądowe odbywają się po łacinie. Jeszcze
w 1860 r. pełnomocnik rodziny Rzewuskich udaje się do Wiednia, by załatwić
komplikacje majątkowe i tam zeznaje po łacinie przed trybunałem austriackim, który
mu po łacinie odpowiada. Dochodzi do takich paradoksów, że jeszcze w XVIII w.
miejscowe języki narodowe wykłada się na uniwersytetach po łacinie.
Jest to wspólnota nie tylko językowa, także kulturalna. Literatura europejska
i również polska mają tę samą tradycję: antyczną, z zaniedbaniem i nawet z
zanikiem miejscowej. Dla Rabelais’go, Montaigne’a, Racine’a przeszłość oznacza
spadek grecko-rzymski. Podobnie jest u naszego Kochanowskiego – jego jedyny
dramat „Odprawa posłów greckich” tyczy epizodu wojny trojańskiej według Homera.
Podobnie jest u Krasickiego, Trembeckiego i jeszcze u Wyspiańskiego, u którego
bogowie Olimpu mieszają się do polskich porachunków (np. w „Nocy listopadowej”).
Dopiero wiek XIX zastępuje tę mitologię lokalno-narodową, nad czym biadają
filozofowie jak Hegel, uważający, że nastąpiła strata jedności europejskiej.
Obecnie na plan pierwszy wysuwa się angielski, którym według obliczeń ONZ
w 1999 r. posługiwało się około miliarda osób. Używa się go w biznesie, nauce
i przyjął się w Internecie. Niemniej jest krytykowany przez publicystów francuskich.
Ich zdaniem angielski ogranicza się w praktyce codziennej do wąskiej ilości pojęć,
należących do branży fachowców, i zawodzi przy kontaktach kulturalnych. Jego
niedostatkiem są kłopoty z wymową, która jest istnym utrapieniem
międzynarodowym i na co skarżą się sami Anglicy, padający ofiarą dialektów już
nie tylko miejscowych z ich wyspy, lecz też amerykańskich, australijskich i ludów
Trzeciego Świata. W tym względzie francuski jest jednolity, najbardziej logiczny
wśród języków europejskich i precyzyjny w sprawach kultury. Imprezy twórczości
artystycznej odbywają się zarówno po francusku, jak i po angielsku, jak np. festiwal
w Cannes, i nawet internacjonalna ekipa konsultantów przy Nagrodzie Nobla
posługuje się francuskim. Tak więc, jak dotychczas, dwa języki angielski i francuski
2
 
są proponowane dla potocznych kontaktów w Unii.
Poszerzona wizja interesów
Głównym problemem Unii jest pozbycie się nacjonalizmów. Proces ten, zdaniem
obserwatorów, posunął się w Anglii, Niemczech i w Italii. Nastąpiła zmiana
w mentalności, która nie polega na utracie poczucia narodowego, lecz na
podłączeniu go do poszerzonej wizji interesów. Nie stawia się już pytania „Jak to
się opłaci dla potęgi Włoch, Niemców, Anglików? ”, ale „Jaka to będzie dla nas czy
dla mnie korzyść, mimo że jestem Włochem, Niemcem czy Anglikiem”. Celem jest
dobrobyt mieszkańców Europy; zdaniem Bertranda Russella często przytaczanym
obecnie jest, że separatyzm, szowinizm, sekciarstwo biorą się z poczucia braku.
Powiada on „Nie istnieje ktoś taki jak najedzony nacjonalista”. „Zawzięty żołnierz
bierze się z nędzy”.
Aforyzmy te jednak nie sprawdzają się we Francji, opór tradycji nacjonalistycznej
jest tam największy. Np. Francuzi uważają się za ofiary dwóch wojen, tymczasem
do owej pierwszej przystąpili z zapałem ostatnio zapomnianym. Publicysta Agathon
w 1913 r. stwierdza: „Wojna? Bardzo chętnie. Nareszcie się zabawimy”.
W Almanachu na 1914 r. można przeczytać: „Dosyć siedzenia w mieście.
Wybierzmy się na piknik: na wojnę!”. Kultura francuska, której siłą był racjonalizm:
Kartezjusz, Wolter, Anatol France, obecnie pogrąża się w sztukę mętną,
emocjonalną, wizjonerską, której intencją jest odróżnić się od świata. Publicyści
z „Temps Modernes” wzywają do zlikwidowania uroczystości zwycięstw pod
Austerlitz, nad Marną i pod Verdun, a nawet posuwają się do propozycji, by zmienić
nazwy ulic poświęconych tym bitwom.
Nacjonalizm usprawiedliwia czyny, których osobiście wstydziłby się obywatel
francuski: przemoc, zabór, kłamstwa propagandowe, egoizm zbiorowy. Podaje się
jako przykład Ernesta Renana, jednego z najwybitniejszych myślicieli XIX w.
Oświadczył on, że wspomnienie tryumfów napoleońskich jest dla niego żenujące,
zaś klęska, jakiej Francja doznała w 1871 r. w wojnie z Prusami, jest dla niego
obojętna. „Nie Francja jest ważna, lecz ludzkość oraz tryumf rozumu nad obłędem,
nie ma zaś nic bardziej niedorzecznego, jak oddać życie za złudzenie”. „Opinie
Renana wywołały oburzenie – pisze komentator „Temps Modernes” – gdy jednak
czytamy je dzisiaj, uderza jego odwaga i przenikliwość na progu Unii Europejskiej”.
Gdzie leży Europa?
Gdzie się zaczyna i gdzie się kończy Europa? Już w jej ramach przyjętych przez
Unię zauważa się nierównowagę w zainteresowaniu należącymi do niej krajami. Na
plan pierwszy narzuca się Anglia, Francja, Niemcy, Włochy. Gdzie zaś jest miejsce
3
 
krajów, które określa się jako Europa Wschodnia czy też w wersji bardziej życzliwej
jako Europa Środkowa? Według tradycji uprawianej od wieków nie należą one do
interesów Europy. Działa tu tzw. prawo Bolingbroke`a, które od blisko 300 lat
przyswajają sobie studenci Eton i Cambridge, lecz o którym u nas nie słychać.
Pochodzi ono z „Historii Europy” owego lorda, która stanowi tam podstawowy
podręcznik nauk politycznych. Bolingbroke rozważał konflikt Anglii z Ludwikiem
XIV. Ten rozszerzał swoje imperium, dokonując podboju licznych ówcześnie
istniejących małych państewek, przeciwko czemu Anglia zaprotestowała. W walce
tej jednak należało sprzymierzyć się z Austrią; tymczasem ona zachowywała się
podobnie jak Ludwik XIV, tj. zagarniała Węgry i inne okoliczne księstwa.
W rezultacie alians z Austrią kompromitował główne hasło angielskie: obronę
słabych państw. Jednak Bolingbroke stwierdził, że system polityczny europejski
odnosi się tylko do Zachodu i nie obejmuje Europy Wschodniej, tak więc zabór
niezależnych państw przez Ludwika XIV jest groźny dla równowagi europejskiej,
natomiast podobna agresja Austrii na Wschodzie ma dla Europy małe znaczenie.
Zasada ta została sformułowana jako stale obowiązujące neutralne prawo polityki
europejskiej: do spraw Europy Wschodniej można się wmieszać, ale gdy nie ma
ważnego interesu, należy tego unikać. Był to wręcz podstawowy sposób myślenia
politycznego.
Polska odczuła działanie tej zasady. Obojętność Zachodu wobec rozbiorów,
potępienie – również przez papieży – powstań 1830 i 1863 r. jako naruszających
równowagę; jeszcze w 1939 r., gdy Polska stała się pretekstem do wojny, Herbert
G. Wells wspomina, że jej podbój przez Hitlera nie obudził współczucia Anglii, gdy
tymczasem najazd na Belgię w 1914 r. wywołał wręcz wyjątkowe oburzenie. Wobec
tych zaszłości obecne zaproszenie Polski, a także Czech i Węgier do Unii stanowi
przełomową sensację w dziejach Europy.
Ale tu wyłania się nowy problem, który będzie coraz bardziej dramatyczny:
oddzielność. Europa, również ta poszerzona, była zawsze pojęciem
wyodrębnionym wobec reszty świata. Jej obywatele skłonni byli oceniać kulę
ziemską spoza swojego muru, porównując wszystko co poza nim do swojego
europejskiego wzoru. „W Ameryce wciąż jesteśmy na Zachodzie, ale już nie
w Europie, w Rosji nie jesteśmy na Zachodzie, ale wciąż w Europie”, nie pamiętam
już, kto to powiedział, ale myśląc o Rosji i Ameryce nie odrywał się od swojego
europejskiego standardu. Co zaś z krajami jeszcze bardziej oddalonymi? Nie
jesteśmy już tam ani na Zachodzie, ani w Europie. Według obliczeń ONZ w 2011 r.
ludzkość będzie liczyła 7 mld mówiących sześcioma tysiącami języków. Europa na
tym tle oddala się niby odrębna planeta. Odłączenie to będzie rosło jak nigdy
dotąd. Jest to w tej chwili jedna z głównych trosk publicystów zajmujących się
losem Europy.
4
 
Ilustracje pochodzą z katalogu „Idee Europy. Projekty Wiecznego Pokoju”,
Niemieckie Muzeum Historyczne.
5
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin