Lucyna Legut - Czekając na dziurę w niebie.pdf

(768 KB) Pobierz
568662450 UNPDF
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
568662450.001.png 568662450.002.png
Lucyna Legut
Czekając na dziurę
w niebie
2
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
3
Rozszalały się telefony w pewnym mieście. Oto przyjechała ekipa filmowa i angażują ak-
torów do filmu. Tych do głównych ról już mają. Mają ich u swego boku, w przytulnym dom-
ku na przedmieściu, w domku wynajętym na pewien okres tylko w tym celu, aby służył fil-
mowi. Kierownicy produkcji i zastępcy kierowników, i zastępcy zastępców, wszyscy gorliwie
pracują nad wyłapywaniem aktorów do mniejszych ról. Dzwonią do każdego, kto posiada
telefon i prowadzą krótkie i nader uprzejme rozmowy:
– Halo! Tu mówi Ważniński z Filmu Polskiego. Czy pan dysponuje czasem w piątek i
ewentualnie w sobotę? Chcielibyśmy pana prosić o zagranie w naszym filmie... Przypusz-
czalnie dwa dni kręcenia, wynagrodzenie według stawki, jaką pan miał ostatnio...
Głos po drugiej stronie słuchawki oczywiście się zgadza i wyraża gotowość przyjścia o
piątej rano w umówione miejsce, gdzie będzie poddany zabiegom charakteryzacji, gdzie
przebierze się w przeznaczony dla niego kostium, aby potem już jako postać z przyszłego
kolorowego filmu zasiąść w autokarze, który przewiezie go na plan. Tam, gdzie z pospolitych
na oko miejsc, przetworzonych chytrą ręką artysty plastyka, powstanie obraz dziwnego, ta-
jemniczego okresu, który już dawno minął, a który reżyser chce przekazać na ekranie milio-
nom widzów, aby tak jak on, jak plastyk, jak pierwszy i drugi asystent, jak operator i kame-
rzysta oraz czwarty i piąty kierownik planu, jak każdy największy i najmniejszy wtajemni-
czony, odczuli tajemniczość i dziwność minionego czasu. Wtajemniczeni mają wszystko
punkt po punkcie zanotowane w scenopisie. Wtajemniczeni wyczarują wizję, która potem
dreszczem zachwytu przejmie odbiorców. Aby to wszystko mogło się stać, najpierw ludzie z
„fabryki złudzeń” muszą pozałatwiać milion drobnych spraw, a między innymi zaangażować
aktorów również na te mniejsze i najmniejsze role. Dlatego w pewnym mieście dzwonią tele-
fony, dzwonią jak na radosny alarm, wzywający chętnych do zarobienia pieniędzy oraz do
pokazania swoich licznych talentów na filmowym ekranie.
Pani Telimeny Szaleńskiej nie było w domu, kiedy telefon rozbrzmiewał tym radosnym
dzwonieniem. Nie było pani Telimeny, ale była jej sąsiadka zamieszkująca wspólne mieszka-
nie. Telefon wprawdzie dzwonił nie u sąsiadki, a u pani Telimeny, jednak sąsiadka, chociaż
mówiła o sobie, iż „posiada bogate życie wewnętrzne”, lubiła interesować się życiem innych,
być może po to, aby wzbogacać bez przerwy własne, toteż słysząc terkoczący telefon, nie
mogła spokojnie smażyć kotletów we wspólnej kuchni, dopóki nie dowiedziała się, kto też tak
dzwoni do pani Telimeny Szaleńskiej?... Weszła do pokoju, który pani Telimena zawsze po-
zostawiała nie zamknięty, ujęła słuchawkę, a potem długo gratulowała sobie tego czynu, gdyż
dzięki niemu mogła powiadomić panią Telimenę, iż jest koniecznie potrzebna do filmu.
Pani Telimena, miała właśnie dwa wolne dni w teatrze i przebywała na wsi, prowadząc
żywot harcerki, chociaż już bardzo dawno minął okres, w którym mogłaby włożyć na siebie
harcerski mundurek. Mieszkała w namiocie nad samym brzegiem jeziora, kąpała się w jezio-
rze i nawet zęby myła, przykucnąwszy nad brzegiem; maczała szczotkę do zębów wprost w
jeziorze, nie zważając na defilujące kaczki, które w rytmicznych nurknięciach zanieczysz-
czały wodę. Oczywiście pani Telimena nie miała nad brzegiem jeziora telefonu, telefon miała
natomiast leśniczyna, do której właśnie dzwoniła sąsiadka pani Telimeny, prosząc, aby na-
tychmiast dano znać pani Telimenie, iż o piątej rano ma być w filmie.
Leśniczyna zostawiła na płycie kuchennej garnek z mlekiem i nie dbając o to, że najtłu-
ściejszy kożuch może za chwilę, nie dopilnowany wypłynąć, wybiegła z domu, po drodze
szturchnąwszy kręcącego się na podwórku prosiaka. Za leśniczyną wybiegły dwa psy obojęt-
nej maści, za psami dwoje dzieci leśniczyny i kurczak, który skorzystał z otwartej furtki – i
wszyscy udali się nad brzeg jeziora, gdzie niczego nie przeczuwająca pani Telimena myła
właśnie w jeziorze swoje długie, piękne włosy.
4
– Pani Telimeno! – krzyczała już z daleka leśniczyna. – Pani musi być jutro o piątej rano
na występie! Był telefon! Prosiła pani sąsiadka, żeby to powiedzieć!
Pani Telimena przekrzywiła głowę, wystukując palcem wodę z ucha; wydawało jej się, że
się przesłyszała.
– Kto dzwonił? I że o której mam być na występie? O piątej rano? Na jakim występie? –
Nie mogła absolutnie nic zrozumieć.
– Proszę pani, ja nic więcej nie wiem. Telefonowała pani sąsiadka i że ma pani być o piątej
rano na występie, i żeby pani zaraz dzisiaj przyjechała, a jak pani przyjedzie, to ma pani za-
dzwonić... Zapisałam tu na kartce numer, gdzie pani ma zadzwonić – wyjaśniła jednym tchem
leśniczyna, z podziwem przyglądając się pani artystce, która występuje gdzieś nawet o piątej
rano, w godzinie, kiedy ona, z przeproszeniem, dopiero zaczyna krowy doić.
Pani Telimena, wracając do swego mieszkania w mieście, uwięziona między szybą pekae-
su a lesistym krajobrazem za szybą, nie zwracała uwagi na piękno natury, zajęta gorączko-
wymi rozważaniami na temat porannego występu: Co za występ, u licha? O piątej rano?! –
rozmyślała. – Nic innego tylko występ dla dozorców nocnych. Ale skąd oni wzięli tylu do-
zorców nocnych?... Była pewna, że to jakiś występ organizowany przez Estradę, w żadnym
jednak wypadku nie przyszło jej do głowy, że mogła otrzymać propozycję do filmu. Toteż
kiedy wróciwszy do domu zatelefonowała pod wskazany numer, dosłownie osłupiała ze
zdziwienia i zachwytu. Nawet nie zapytała, w jakim filmie ma grać i jaką rolę. Jeżeli ją po-
szukiwali telefonicznie, to już oni tam dobrze wiedzą, że właśnie nie kto inny, tylko ona jest
potrzebna do zagrania tej roli... Dwa dni – dumała pani Telimena – to niedużo, ale może ten
reżyser szybko pracuje i rolę, którą mam zagrać, jest w stanie opracować przez dwa dni... W
końcu wszędzie musimy myśleć o oszczędnościach, więc w filmie także...
Pani Telimena zabrała się raźno do przygotowania całej siebie na tę okazję wystąpienia w
filmie. Tam przecież są ludzie, którzy w przyszłości mogą jej dać wielką rolę! Trzeba wyglą-
dać jak anioł! Kto wie, może jakiś nieżonaty, przystojny mężczyzna w średnim wieku... po-
wiedzmy nie sam reżyser, ale jego asystent albo kierownik produkcji... w najgorszym razie
operator lub choćby nawet kamerzysta... Kamerzyści też bywają inteligentni... Jak już się
przekroczyło okres pierwszej wiosny, nie ma co znowu tak wybierać... Ktoś taki może zwró-
cić na nią uwagę i żegnaj stanie odwiecznego panieństwa! Trzeba będzie poczłapać do ołta-
rza...
Pani Telimena zaczęła w myślach wybierać suknię na ten wielki obrzęd; nie mogła się
zdecydować, czy iść w kapeluszu z woalką, czy tylko w samej woalce upiętej na włosach w
kształcie róży, czy też bez nakrycia głowy, jedynie z pękiem sztucznych konwalii we wło-
sach?... Konwalie wydały się jej zbyt pretensjonalne, zwłaszcza że muszą być sztuczne, bo
niby skąd o tej porze prawdziwe konwalie?... No, chyba że sprawa ślubu przeciągnęłaby się
do wiosny... Ale ON na pewno będzie chciał, żeby to JUŻ załatwić! ON też już ma dosyć
samotności i jeżeli spotkał nareszcie PRAWDZIWEGO CZŁOWIEKA, kogoś, na kogo cze-
kał całe życie, nie będzie tracił czasu i odkładał w nieskończoność ostatecznego połączenia.
Pani Telimena zastanowiła się: Może by jednak trochę zagrać na zwłokę? Niech sobie nie
wyobraża, że z miejsca padnę w jego objęcia! Potem całe życie by mi wymawiał, że byłam
gotowa pójść za nim w ogień, na skinienie palca. Nie! Niech się trochę pomęczy! Będę mu
tym droższa, z im większym trudem mnie zdobędzie!... Pani Telimena z całą bezwzględno-
ścią przesunęła datę ślubu na wiosnę, a nawet na początek lata. Tymczasem energicznie za-
brała się do przygotowań poprzedzających ślub i poznanie przyszłego męża. Więc najpierw
fryzjer!
– Panie Zbyszku! Robimy wszystko – patrząc w lustro wydawała rozkazy odbiciu twarzy
fryzjera. Pan Zbyszek stał za jej fotelem z grzebieniem w ręce, skupiony i już tworzący w
myślach fantazyjne uczesanie, które panią Telimenę odmłodzi co najmniej o dwadzieścia lat.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin