Wiem, co kupuję: obiektyw - część II
Współczesny obiektyw to dość skomplikowana konstrukcja, której wszystkie elementy musza ze sobą idealnie współpracować. Dotyczy to nie tylko elementów optycznych, ale także całej mechaniki obiektywu.
Oczywiście najważniejszym elementem obiektywu są soczewki. W najprostszym wydaniu jest to pojedyncza soczewka wklęsło-wypukła, jednak obiektyw taki ma mnóstwo wad optycznych (aberracji), dlatego współczesne konstrukcje składają się zwykle z kilku, a nawet kilkunastu soczewek tak dobranych, by znieść większość zniekształceń obrazu. To właśnie od ich jakości oraz właściwego obliczenia ich właściwości zależy w dużej mierze jakość rejestrowanych zdjęć. Sprawa dodatkowo komplikuje się, gdy mamy o czynienia z obiektywem zmiennoogniskowym (tzw. zoomem), gdyż w tym wypadku korekta aberracji (a więc i odpowiednie obliczenia) musi obejmować cały zakres ogniskowych. Ze względu na wielką złożoność obliczeń niezbędnych do skonstruowania wielosoczewkowego obiektywu, ogromny postęp w tej dziedzinie dokonał się w momencie, gdy do pracy tej zaprzęgnięto komputery – to im zawdzięczamy fakt, że w kompaktowych aparatach cyfrowych możemy dziś spotkać obiektywy o kilkunastokrotnym przełożeniu optycznym (stosunek największej do najmniejszej ogniskowej). Jednak komplikacja współczesnych obiektywów obejmuje nie tylko część optyczną. Zarówno zmiana ogniskowej, jak i ustawienie ostrości wymagają zastosowania skomplikowanych, a równocześnie bardzo wytrzymałych mechanizmów Obiektyw to nie tylko optyka Chociaż układ właściwie dobranych soczewek jest kluczowym elementem obiektywu, współczesne "szkła" to dużo bardziej skomplikowane konstrukcje niż tylko zestaw soczewek. Ponieważ obiektyw rzutuje na materiał światłoczuły ostry obraz jedynie przedmiotów znajdujących się w pewnym zakresie odległości (zwanym głębią ostrości), wszystkie współczesne obiektywy przeznaczone dla lustrzanek wyposażone są w układ ustawiania ostrości na odpowiednią odległość. W najprostszym wydaniu jest to gwintowany od wewnątrz pierścień, pozwalający zmieniać odległość całego układu soczewek od płaszczyzny obrazowej. Dziś takie rozwiązanie spotyka się jednak głownie w stałoogniskowych obiektywach o prostej konstrukcji.
W prostych obiektywach, takich jak Nikkor AF Nikkor 50mm f/1.8D, w trakcie ostrzenia przemieszczają się wszystkie soczewki obiektywu.
Takie rozwiązanie nie sprawdziłoby się jednak w wypadku skomplikowanych, kilkunastosoczewkowych obiektywów, zwłaszcza przystosowanych do współpracy z układem automatycznego ustawiania ostrości (autofokusem), gdyż dokładne i szybkie przemieszczanie układu soczewek ważącego często ponad pół kilograma to zadanie zbyt ciężkie dla miniaturowych silniczków. Z tego powodu w obiektywach typu AF ostrość ustawiana jest poprzez poruszanie tylko jednej grupy soczewek.
Zaawansowane konstrukcyjnie obiektywy, zwłaszcza te przystosowane do fotografowana z bardzo niewielkich odległości (makrofotografia), zawierają bardziej skomplikowane mechanizmy ustawiania ostrości. Zwykle jest to dodatkowa grupa ruchomych soczewek (tzw. floating element), korygująca własności optyczne obiektywu przy niewielkich odległościach przedmiotowych. Ostrzenie manualne nie zawsze wygodne We współczesnych lustrzankach, zarówno cyfrowych jak i analogowych, przemieszczaniem soczewek wewnątrz obiektywu stosownie do odległości od fotografowanego obiektu steruje wbudowany w korpus układ pomiarowy (tzw. autofokus, w skrócie AF). Jednak wszystkie obiektywy wyposażone są w umieszczony na obudowie pierścień, pozwalający ustawiać ostrość manualnie. Im jest on szerszy (oczywiście bez przesady), tym lepiej. W lepszych (i wszystkich starszych) obiektywach ma on dodatkowo naniesioną podziałkę wyskalowaną w metrach (i zwykle również w stopach), pozwalającą ustawić ostrość na konkretną odległość. W połączeniu ze skalą wartości przysłony pozwala ona dodatkowo szybko wyznaczyć głębię ostrości oraz odległość hiperfokalną.
Skala odległości naniesiona na oprawce obiektywu ułatwia korzystanie z głebi ostrości i wyznaczanie odległości hiperfokalnej.
Niestety, w produkowanych obecnie tanich amatorskich zoomach element ten przez producentów traktowany jest coraz bardziej po macoszemu, dotyczy to zwłaszcza obiektywów typu kit, czyli dostarczanych fabrycznie w zestawie razem z korpusem. W skrajnych przypadkach, jak Canon EF-S 18-55mm F/3.5-5.6 czy AF-S DX Zoom-Nikkor 18-55mm F/3.5-5.6G ED Nikona ma on postać właściwie szczątkową – widać, iż producent nie traktuje w tym wypadku poważnie możliwości ręcznego ustawiania ostrości.
Tanie obiektywy kitowe, jak przedstawiony na zdjęciu Canon EF-S 18-55mm F/3.5-5.6 IS mają pierścień ręcznego ostrzenia w postaci wręcz szczątkowej. O naniesionej skali odległości możemy jedynie pomarzyć.
Jeśli zatem myślimy serio o korzystaniu z ręcznego ustawiania ostrości, zwróćmy uwagę na wielkość wspomnianego pierścienia. Ważne jest też jego umiejscowienie – jeśli znajduje się zbyt blisko korpusu, korzystanie z niego będzie utrudnione. W wypadku dłuższych, ciężkich teleobiektywów ważne jest też, by jego położenie umożliwiało równoczesne ostrzenie i podpieranie obiektywu ręką. Istotne jest również, by droga pomiędzy skrajnymi położeniami pierścienia była dość długa – jeśli jest zbyt krótka, utrudnia to precyzyjne ostrzenie.
Nie bez znaczenia jest również opór stawiany przez ów pierścień w trakcie ustawiania ostrości. Nie należy się tu raczej obawiać, iż będzie on zbyt duży – to grozi nam jedynie w wypadku starych obiektywów manualnych, w których zestarzały się smary wewnątrz mechanizmu. Znacznie częściej spotkamy się z przypadkiem przeciwnym: w wielu obiektywach po odłączeniu napędu AF pierścień ustawiania ostrości obraca się zbyt lekko, co utrudnia precyzyjne ustawienie ostrości, a uzyskany efekt łatwo przypadkiem zniweczyć, gdy nawet lekko dotkniemy wspomnianego pierścienia. Z tego powodu lepiej, by stawiał on lekki, acz wyraźnie wyczuwalny opór. Generalnie, dobrze pod tym względem wypadają obiektywy z pierścieniowym napędem AF. Jednak to, jaki dokładnie opór uznamy za komfortowy, w dużej mierze zależy od indywidualnych upodobań.
Silniki pierścieniowe górą Na komforcie korzystania z pierścienia nie koniec jednak ważnych kwestii związanych z ustawianiem ostrości. Jak już wspomnieliśmy, zdecydowana większość współczesnych obiektywów przystosowana jest do współpracy z układem AF wbudowanym w korpus. Różny może być jednak sposób, w jaki wprawiane są w ruch soczewki obiektywu.
Najstarsze systemy autofokusa, stosowane do dziś przez Nikona, Pentaxa (Samsunga) oraz Sony (Minoltę) korzystają z silnika wbudowanego w korpus aparatu. Upraszcza to budowę obiektywu, jednak wymusza stosowanie mechanicznego przeniesienia napędu pomiędzy obiektywem a korpusem. Rozwiązanie takie ma zasadniczą wadę: ręczne ustawianie ostrości wymaga mechanicznego odłączenia napędu AF – w przeciwnym wypadku ostrzenie za pomocą pierścienia grozi uszkodzeniem silnika AF bądź przekładni w korpusie lub obiektywie. Dość duży jest też szum, by nie powiedzieć hałas, wytwarzany przez dość skomplikowany mechanizm, co jest dużą przeszkodą podczas fotografowania dzikiej przyrody czy w teatrze.
Mechaniczny sprzęg napędu AF w bagnecie KAF Pentaxa. Podobne elementy znaleźć można na bagnetach lustrzanek Nikona i Sony.
Innym rozwiązaniem jest wbudowanie silnika AF bezpośrednio w obiektyw. Pierwszy zdecydował się na to Nikon (chociaż później na pewien czas zarzucił stosowanie tego rozwiązania), dziś wykorzystują je wszyscy producenci. Bardzo istotne jest jednak, jaki rodzaj silnika został w danym obiektywie zastosowany. Jeśli jest to „zwykły” elektryczny motorek, jego przewaga nad napędem przekazywanym z korpusu jest znikoma. W dalszym ciągu trzeba go wyłączać w trakcie ręcznego ustawiania ostrości, szybkość działania AF jest umiarkowana a wytwarzany hałas również jest dość znaczny.
Z tego powodu lepsze obiektywy wyposażane są specjalne silniki pierścieniowe, ze względu na zasadę działania zwane również ultradźwiękowymi. W porównaniu z pozostałymi rozwiązaniami mają one niezaprzeczalne zalety. Po pierwsze, ich działanie jest niemal bezgłośne – z bliska usłyszymy co najwyżej cichy szmer. Po drugie, napędzane niemi obiektywy ostrzą bardzo szybko i precyzyjnie – to zasługa niemal bezpośredniego połączenia silnika z poruszanymi soczewkami, dzięki czemu cały mechanizm nie ma żadnych luzów. Po trzecie – i dla niektórych najważniejsze – silniki pierścieniowe mają wbudowany mechanizm (funkcjonujący na podobnej zasadzie, co samochodowy dyferencjał) pozwalający na ręczne wyostrzanie obrazu w dowolnym momencie, bez konieczności korzystania z jakichkolwiek przełączników. Rozwiązanie to ma tylko jedną, choć poważną wadę – jest nią cena.
Mikrosilniki ultradźwiękowe, chociaż działają na podobnej zasadzie co napędy pierścieniowe, wymagają zestawu przekładni do wprawienia w ruch zestawu soczewek.
Pierwotnie napędy takie zarezerwowane były dla najdroższych, profesjonalnych obiektywów. Obecnie pojawiają się w dobrych obiektywach średniej klasy, jednak w wypadku tanich amatorskich szkieł możemy na razie o nich jedynie pomarzyć.
W zależności od producenta, obiektywy wyposażone w silniki ultradźwiękowe noszą różne oznaczenia:
Canon – USM (UltraSonic Motor), Nikon – SWM (SilentWave Motor), Sigma – HSM (Hypersonic Motor), Sony (Minolta) – SSM (SuperSonic Motor), Pentax – SDM (Supersonic Direct-drive Motor).
Producenci obiektywów szybko niestety zdali sobie sprawę z tego, jakim magnesem dla klienta będzie oznaczenie USM czy SWM na obiektywie i znaleźli sposób, by pod te oznaczenia "podciągnąć" również tańsze, amatorskie konstrukcje. W tym celu zastosowali do napędu AF mikrosilniki ultradźwiękowe, w wypadku Canona nazwane Micro USM (w przeciwieństwie do "prawdziwych" Ring USM). Współdzielą one co prawda z silnikami pierścieniowymi zasadę działania, zalet jednak w większości nie dzielą.
Mikrosilnik ultradźwiękowy SWM nie pozwala niestety na ciągłe ręczne ostrzenie obrazu.
Chociaż sam silnik jest bardzo cichy, pracujące przekładnie i tak wytwarzają spory szum. Nie w tym jednak problem. Podobnie jak w wypadku "zwykłych" silniczków, pozbawieni jesteśmy możliwości ręcznego ostrzenia w dowolnym momencie (musimy w tym celu odłączyć napęd AF), a więc największej zalety pierścieniowych silników ultradźwiękowych. Nie zawsze zatem "złoto, co USM". Z tego powodu przed kupnem obiektywu z silnikiem ultradźwiękowym upewnijmy się, w jaki rodzaj napędu AF jest on zaopatrzony, dotyczy to zwłaszcza tańszych modeli.
Symbole na obiektywach mogą nie mówić całej prawdy. Po lewej Canon EF 75-300mm F/4-5.6 IS USM wyposażony w napęd Micro USM, po prawej EF-S 17-55mm F/2.8 IS USM wyposażony w pierścieniowy silnik USM.
Spośród niezależnych wytwórców optyki jedynie Sigma dysponuje technologią pierścieniowego napędu ultradźwiękowego (HSM). Pozostali producenci, a zatem Tamron, Tokina i Cosina (Voigtlaender, Vivitar) w swych obiektywach montują jedynie ‘’zwykłe’’ silniczki, Zeiss natomiast pod własną marką produkuje do lustrzanek małoobrazkowych jedynie obiektywy manualne, natomiast firmowane przez niego ‘’szkła’’ wytwarzane we współpracy z koncernem Sony dla systemu Alfa wymagają napędu AF ze strony korpusu bądź korzystają z systemu SSM.
Oprócz stosowania silników pierścieniowych producenci obiektywów proponują również inne rozwiązania ułatwiające korzystanie z pierścienia ręcznego ostrzenia. Są to przede wszystkim systemy szybkiego odłączania napędu AF bez konieczności sięgania do osobnego przełącznika. Zwykle polegają one na tym, iż odłączenia napędu dokonujemy poprzez przesunięcie pierścienia ostrzenia wzdłuż obiektywu. W niektórych obiektywach w podobny sposób odłącza się od napędu AF sam pierścień. Nie jest to wcale bez sensu – napęd AF pozbawiony balastu w postaci pierścienia pracuje szybciej i ciszej, mniejsze jest też ryzyko przypadkowego zablokowania autofokus ręką i uszkodzenia przekładni. Rozwiązania tego typu oferują Sigma oraz Tokina.
Ogniskowanie od środka W prostych obiektywach ostawianie ostrości odbywa się poprzez przesunięcie wszystkich soczewek razem wzdłuż osi optycznej obiektywu. Rozwiązanie takie oprócz ewidentnej prostoty pozwala pozostawić bez zmian korektę aberracji optycznych całego układu. Jak już wcześniej wspomnieliśmy, nie da się go jednak zastosować w wypadku obiektywów bardziej skomplikowanych i ciężkich. Z tego powodu w większości obiektywów ustawianie ostrości odbywa się poprzez zmianę położenia jednej z grup soczewek.
W tańszych konstrukcjach jest to grupa ostatnia, najdalej odsuniętej od aparatu. Rozwiązanie takie ma wiele wad. W trakcie ogniskowania zmienia się długość obiektywu, co źle wpływa na jego szczelność. Często w trakcie ogniskowania przedni moduł obiektywu również się obraca, co uniemożliwia stosowanie tulipanowych osłon przeciwsłonecznych oraz filtrów polaryzacyjnych i efektowych. Z tego powodu konstruktorzy obiektywów w lepszych modelach stosują dwa rozwiązania, pozbawione wspomnianych wad: wewnętrzne (IF) i tylne (RF) ogniskowanie. Polegają one na poruszaniu odpowiednio środkową i tylną grupą soczewek.
W obu wypadkach nie ulegają przemieszczeniu żadne zewnętrzne elementy obiektywu. Dodatkowa korzyść wynika z faktu, iż zarówno wewnętrzna jak i tylna grupa soczewek są zwykle znacznie mniej masywne od grupy przedniej. Mają one dzięki temu mniejszą bezwładność, a układ napędowy AF mniejszą pracę do wykonania. Dzięki temu obiektywy z wewnętrznym bądź tylnym ogniskowaniem ostrzą zwykle szybciej i precyzyjniej.
Termin: ogniskowanie tylne może być nieco mylący. W wypadku obiektywów firmy Canon odnosi się on do przypadków, kiedy w ramach ostrzenia poruszają sie grupy elementów za przysłona (w stronę powierzchni filmu/matrycy). Ogniskowanie wewnętrzne odnosi się do konstrukcji w których poruszają sie grupy elementów miedzy przysłoną a grupą przednią. Przysłona przysłonie nierówna Kolejnym elementem współczesnego obiektywu jest przysłona. Służy ona do regulowania ilości światła wpadającego przez obiektyw, a w połączeniu z migawką aparatu pozwala regulować parametry ekspozycji, a więc dopasować parametry wykonywania zdjęcia do zastanych warunków oświetleniowych oraz planowanego charakteru ujęcia. W obiektywach o klasycznej konstrukcji (jak starsze modele Nikkorów, większość obiektywów Pentaxa ale i niektóre obiektywy Leicy dla nowoczesnego systemu 4/3) jej pracę można regulować odpowiednim pierścieniem na obudowie obiektywu. Współczesne systemy kontroli ekspozycji wymagają, by wartość przysłony była sterowana przez korpus aparatu, dlatego praktycznie wszystkie obiektywy są dziś wyposażone również w odpowiedni układ sterujący (elektryczny lub elektryczno-mechaniczny).
Chociaż trudno to ocenić na pierwszy rzut oka, konstrukcja i jakość wykonania przysłony ma duży wpływ na jakość otrzymywanych zdjęć. Przede wszystkim, ważna jest precyzja jej pracy, a zatem powinna ona przymykać się za każdym razem do ściśle określonej wartości. Można to zweryfikować, wykonując szereg zdjęć jednego motywu przy ustawionym priorytecie przysłony, po trzy zdjęcia dla każdej możliwej do ustawienia wartości. Jeśli tylko zakres czasów ekspozycji na to pozwala wszystkie zdjęcia powinny wyjść identycznie naświetlone.
Ważny jest też kształt otworu przysłony. Ponieważ rzutuje on na sposób odwzorowania nieostrych obszarów zdjęcia, powinien on być możliwie zbliżony do okręgu. Im więcej zatem listków liczy sobie przysłona, tym lepiej. Warto też zwrócić uwagę, czy wraz z przymykaniem zachowuje ona kolisty kształt – częstą przypadłością tanich obiektywów jest nieregularny kształt otworu przysłony przymkniętej do największych wartości.
W wypadku obiektywów z bagnetem F przeznaczonych do współpracy z nowoczesnymi lustrzankami Nikona warto zadbać, by pierścień manualnego sterowania przysłoną miał blokadę, unieruchamiającą go w pozycji oznaczającej najmniejszy otwór (największą wartość).
Blokada pierścienia przysłon zapobiega przypadkowemu unieruchomieniu aparatu.
Jest to ważne, gdyż taka pozycja pierścienia jest konieczna, by aparat mógł pracować w trybie pełnej automatyki i preselekcji czasu, a w wypadku modeli amatorskich by w ogóle działał układ pomiaru ekspozycji. Gdy takiej blokady brak, łatwo ów pierścień przypadkiem przekręcić do innej pozycji, co skutkować będzie komunikatem FEE na wyświetlaczu i blokadą aparatu (wyjątkiem są korpusy profesjonalne obsługujące obiektywy manualne, jak np. D300).
Wygodna zmiana ogniskowej Duża część sprzedawanych obecnie obiektywów to jak już wspomnieliśmy wcześniej konstrukcje zmiennoogniskowe, pozwalające w płynny sposób zmieniać kąt widzenia. Z tego powodu ważnym elementem obiektywu jest mechanizm zmiany ogniskowej. Początkowo dominowały tzw. pompki, a więc obiektywy, w których zmianę kąta widzenia uzyskiwało się poprzez proste rozsuwanie dwuczęściowego obiektywu. Był to sposób bardzo wygodny i szybki, jednak mało precyzyjny. Jego dużą wadą było to, iż łatwo było kąt widzenia zmienić przypadkiem, większość obiektywów miała też tendencję do samoczynnego rozsuwania gdy aparat zawieszony na pasku na szyi fotografa skierowany był obiektywem w dół.
Dziś dominuje znacznie precyzyjniejszy układ zmiany ogniskowej za pomocą pierścienia, podobnego do tego, który służy do ustawiania ostrości. Ponieważ jednak ogniskową zmieniamy znacznie częściej niż manualnie ustawiamy ostrość, pierścień ten jest zwykle znacznie szerszy.
Większość amatorskich zoomów znacznie zmienia swoją długość wraz ze zmianą ogniskowej. Ważne jednak, by nie robiły tego samodzielnie – to częsta przypadłość tanich szkieł, które rozsuwają się pod wpływem siły ciążenia po przechyleniu aparatu obiektywem w dół. Z tego też powodu niektóre obiektywy zaopatrzone są w blokadę transportową, uniemożliwiającą samoczynne wysunięcie się obiektywu, jak np. Canon EF 75-300mm F/4-5.6 IS USM.
Blokada zoomu w obiektywie Canon EF 75-300mm F/4-5.6 IS USM zapobiega jego samoczynnemu rozsuwaniu.
Przypadłości tej pozbawione są lepsze obiektywy, w których zmiana ogniskowej, podobnie jak ustawianie ostrości, odbywa się przez przemieszczanie elementów optycznych wewnątrz obiektywu. Metal czy plastik? Tworzywa sztuczne wprowadzono do konstrukcji obiektywów już w latach siedemdziesiątych XX wieku, choćby w serii E szkieł Nikona (nie nazywały się one Nikkor!). Początkowo stosowano je do wytwarzania zewnętrznych części korpusu, jednak z czasem zaczęły one stanowić budulec coraz większej liczby elementów obiektywów – z soczewkami włącznie. Przyczyn takiego postępowania producentów było wiele, ale decydujące znaczenie miało znaczne obniżenie kosztów produkcji. To właśnie masowemu zastosowaniu tworzyw sztucznych zawdzięczamy istnienie tanich obiektywów "kitowych" (dołączanych w zestawie z korpusem). "Plastikowe" obiektywy mają również te cechę, iż są zwykle bardzo lekkie, zwłaszcza w porównaniu z "metalowymi" pobratymcami. Dla użytkownika amatorskiej, filigranowej lustrzanki jak D60 Nikona jest to niewątpliwa zaleta.
Tworzywa sztuczne nie są jednak cudownym środkiem na skonstruowanie świetnego optycznie, lekkiego, wytrzymałego i taniego obiektywu. Tanie tworzywa sztuczne są bardziej elastyczne i mniej wytrzymałe od metalu, co źle odbija się na trwałości całej konstrukcji. Oczywiście, istnieją tworzywa wytrzymałe i trwałe, jednak nie są one tanie, i z tego powodu znajdują zastosowanie w modelach droższych, profesjonalnych.
W najtańszych obiektywach wykorzystanie tworzyw sztucznych posunięte jest obecnie do maksimum. Wykonane są z niego nie tylko niemal wszystkie elementy konstrukcyjne, ale nawet bagnet mocujący obiektyw d aparatu. Ten ostatni budzi wyjątkowo dużo kontrowersji – być może dlatego, iż jest elementem charakterystycznym i rzucającym się w oczy. U części osób element taki budzi nieskrywane obrzydzenie: "jakże to tak, przecież to się zaraz złamie". Po części mają rację – wykonany tylko z taniego plastiku bagnet na pewno jest bardziej podatny na uszkodzenia. Z drugiej jednak strony, nie słychać masowych doniesień o "urwanych" plastikowych mocowaniach obiektywu. Po prostu tanie obiektywy kitowe wymieniane są zwykle jedynie sporadycznie, zatem okazji do ich uszkodzenia jest odpowiednio mniej.
Niezależnie od powyższego, plastikowy bagnet jest obecnie charakterystyczną cechą obiektywów tanich i nie najwyższej jakości – jeśli ktoś oferuje wam takie szkło jako profesjonalny model najwyższej klasy, nie dajcie się nabrać.
By sprawę jednak skomplikować, Tamron opracował technologię bagnetów hybrydowych SHM. Składają się one ze stalowego rdzenia, na którym metodą wtryskową formowany jest z tworzywa ostateczny kształt bagnetu. Zaletą takiego rozwiązania jest dużo większa wytrzymałość mechaniczna niż bagnetów całkowicie plastikowych przy wadze dużo niższej (nawet o 70%) niż elementu całkowicie metalowego. Są w nie wyposażone niektóre zoomy Tamrona średniej klasy (co ciekawe, tylko niektóre wersjRóżne drobiazgi Staranność konstruktorów (i łaskawość księgowych producenta) dostrzec można w różnych detalach, niezwiązanych z budową samego obiektywu jako takiego. Na pierwszy ogień idzie oczywiście osłona przeciwsłoneczna. Jej zadaniem jest odcięcie promieni światła wpadających do wnętrza obiektywu spoza kadru, np. przy fotografowaniu pod słońce. Jest to dodatek do obiektywu szalenie przydatny, i stanowiący niemal obowiązkową część wyposażenia. Niestety, część producentów – na przykład Canon – traktuje go jako element zarezerwowany dla profesjonalistów, i do amatorskich modeli obiektywów (co niekoniecznie oznacza: tanich) ich nie dołącza. Tak jest w wypadku choćby Canona EF-S 17-55mm F/2.8 IS USM, który mało nie kosztuje (ok. 3000 zł), a do którego osłonę trzeba dokupić osobno za ok. 140 zł. Na szczęście niefirmowy zamiennik jest tańszy, i kosztuje ok. 40 zł.
Osłona przeciwsłoneczna, choć jest obowiązkowym elementem wyposażenia, nie do każdego obiektywu jest dołączana. Canon EF-S 17-55mm F/2.8 IS USM widoczny na zdjęciu zaopatrzony został w niefirmowy zamiennik.
Innym drobiazgiem, którego wykonanie może mieć wpływ na komfort użytkowania obiektywu jest… pokrywka, zwana potocznie dekielkiem. Nie chodzi bynajmniej o to, że któryś producent go nie dołącza. Rozchodzi się mianowicie o konstrukcję zaczepów, mocujących dekielek na gwincie filtra. I tak Canon uparcie trzyma się konstrukcji, która do zdjęcia pokrywki z obiektywu wymaga silnego ściśnięcia dwóch występów znajdujących się po bokach dekielka. Nic w tym na pozór zdrożnego gdyby nie to, iż jest to praktycznie niewykonalne przy założonej osłonie przeciwsłonecznej. Tymczasem inny producenci (jak choćby Nikon, Sigma i Sony) już od dawna stosują pokrywki, w których głębokie, wyprofilowane występy umieszczone są w centrum dekielka. Dzięki temu można go bez problemu wyjąć z wnętrza nawet głębokiej osłony przeciwsłonecznej.
Dekielki na obiektyw moga się znacznie różnić. Po lewej oryginalny produkcji Canona, po prawej niefirmowy, lecz dużo bardziej praktyczny zamiennik.
Jeśli nie dysponujemy pojemną torbą fotograficzną warto zadbać, by nowy obiektyw wyposażony był w ochronny futerał. Niestety, ten element wyposażenia wszyscy producenci konsekwentnie rezerwują dla obiektywów wyższej klasy. Nie pozostaje nic innego, jak zaopatrzyć się w niego na własną rękę. W kolejnej części naszego poradnika przybliżymy najważniejsze rozwiązania optyczne stosowane we współczesnych obiektywach.
zuziowy