Ahern Jerry - Krucjata 015 - Przywódca.pdf

(734 KB) Pobierz
1015544523.002.png
JERRY AHERN
PRZYWÓDCA
C YKL : K RUCJATA TOM 15
P RZEŁOŻYŁA : K LAUDIA W AJDA
Tytuł oryginalny: The Survivalist. The Overlord
Data wydania oryginalnego: 1987
Data wydania polskiego: 1992
1015544523.003.png
Dla przyjaciół George’a, Micke’a, Annette i Ricka - walczcie, przyjaciele, z
mackami zła!
1015544523.004.png
ROZDZIAŁ I
Przewidując możliwość zasadzki, dowódca sowieckiego patrolu rozpoznawczego wysłał naprzód
jednego ze swoich ludzi. John, ukryty wśród skał, dostrzegł zwiadowcę, gdy ten wychodził z
wąwozu, trzymając w pogotowiu automat. Rourke wyobraził sobie, że gdyby można było zajrzeć pod
grube, zimowe rękawice żołnierza, okazałoby się, iż kostki jego rąk są białe.
Kostki prawej ręki Johna, trzymającego drążoną rękojeść noża Craina, również były białe. Przed
pięcioma wiekami Teksańczyk, Jack Crain z Weatherford, wykonywał podobne noże ręcznie, na
specjalne zamówienia. Ten nóż, nieco inny od zwykłych noży Craina, nazwany został „modelem X”.
Przypominał krótką, zakrzywioną szablę. Ostrze noża miało dokładnie trzydzieści centymetrów
długości, grzbiet klingi u nasady był nacięty w zęby jak piła do drewna. John zachował ten nóż dla
syna, ale teraz taka broń była bardziej potrzebna jemu samemu niż komukolwiek innemu.
Człowiek idący wąwozem na czele patrolu powinien się spodziewać ataku właśnie w miejscu,
gdzie czekał nań John. Tutaj gardziel wąwozu zwężała się, a skały stwarzały napastnikowi znakomite
warunki do ataku z zaskoczenia.
Wąwóz miał w tym miejscu tylko około dwa i pół metra szerokości. Logika nakazywała, aby
sowiecki żołnierz podjął rozsądną decyzję i przeszedł zwężenie dokładnie jego środkiem,
zachowując bezpieczną odległość od każdej ze ścian. W ścianach wąwozu znajdowały się skalne
nisze, niektóre z nich były aż tak duże, że mogły ukryć człowieka. W jednym z tych wgłębień schował
się Rourke. Plecami przylgnął do zimnej ściany.
Przygotowany na spotkanie z Rosjaninem obserwował go zza krawędzi.
Żołnierz znajdował się jakieś trzy metry od niego. Wchodząc w przewężenie wąwozu, zwolnił i
przygotował automat do strzału. Rourke mógł dojrzeć, jak wskazujący palec żołnierza opiera się o
osłonę spustu. John usłyszał też ostrzegawcze stuknięcie. Mógł to być trzask bezpiecznika
przestawionego na ogień ciągły. John czekał, zaciskając ręce na rękojeści noża. Zaczerpnął głęboko
powietrza, wstrzymał oddech i odchylił się nieco dla wzięcia lepszego zamachu. Słyszał ciężki
oddech żołnierza i grzechotanie jakiejś części jego oporządzenia.
Pod brodą żołnierza umocowano metalową ramkę zakończoną mikrofonem. Mikrofon był
włączony, tak aby ktoś z jednostki mógł śledzić stale oddech zwiadowcy i w razie przechwycenia
innych, podejrzanych dźwięków, zdradzających spotkanie wroga, postawić cały oddział w stan
pogotowia. Z powodu tego systemu wczesnego ostrzegania John wybrał dla żołnierza bezgłośną i
szybką śmierć.
Rosjanin był tuż. Rourke wysunął lewą nogę daleko poza krawędź skalnej wnęki. Błyskawicznym
rzutem całego ciała z rozmachem z półobrotu zadał żołnierzowi cios w szyję. Młody chłopak nie
zdążył krzyknąć. W jego brązowych oczach zastygł na zawsze wyraz zdumienia. Z pozbawionego
głowy korpusu trysnęła struga krwi. Rourke odwrócił się.
John uważał zawsze za błąd jednoznaczne określanie charakteru człowieka jako dobry lub zły.
Zanim wygłosił swój sąd o człowieku, poddawał krytycznej analizie wszystko, co o nim wiedział.
1015544523.005.png
Władymir Karamazow był konsekwentny w czynieniu zła, które na pewno było złem, ale również
w innych sprawach nie można mu było odmówić konsekwencji. Przejawem takiej konsekwencji
Karamazowa, którą John bardzo cenił, była zdolność przewidywania marszałka. Kiedy oddziały
sowieckie posuwały się w kierunku wschodnim, Karamazow lub ktoś z jego sztabu zarządzał
wysłanie patroli rozpoznawczych. Patrole wysuwały się na czoło poruszającej się armii, szły ukośnie
do linii marszu kolumny. Pojedynczy sowiecki helikopter szturmowy poruszał się nad linią marszu,
do przodu i z powrotem, obserwując z powietrza teren, po którym kolumna będzie się przemieszczać.
John i Natalia Anastazja Tiemierowna obserwowali jeden z takich patroli. Zabity przez Rourke’a
żołnierz był pierwszym zwiadowcą tego patrolu.
Rourke patrzył w poprzek wąwozu, do którego wkraczał patrol. Po drugiej stronie wąwozu ukrył
się Paul Rubenstein z komandosami Nowych Niemiec. Zamaskowali się tak dobrze, że nawet bystre
oczy Johna nie mogły ich dostrzec.
Patrzył na Natalię. Ich spojrzenia spotkały się. John wpatrywał się w głęboki błękit jej oczu,
dopóki nie spłoszyło uroku chwili wspomnienie brązowych oczu zabitego Rosjanina, jednego z tych,
którzy oddali życie za ideologię, nie rozumiejąc jej. Rourke szybko porzucił tę myśl. Sprawdził
jeszcze, czy komandosi niemieccy stojący obok Natalii są przygotowani do akcji.
Była to ryzykowna operacja, ale tylko w ten sposób można było zdobyć mapy Rosjan, służące
potem jako materiały wywiadowcze. Prócz tego dowódca patrolu i jego następca mogli dostarczyć
wielu cennych informacji.
Atak szesnastu ludzi, przypuszczony z zasadzki przeciwko dwudziestu trzem żołnierzom - martwy
żołnierz o brązowych oczach był dwudziestym czwartym - miał spore szansę powodzenia. Ale
oddział Rourke’a musiał wziąć jak największą liczbę jeńców, a to było bardziej niebezpieczne.
Martwe ciała nie dostarczają zbyt wielu danych, chyba że anatomom i patologom. Rourke zastosował
konieczne w tej sytuacji środki ostrożności. Po zabiciu Rosjanina podłączył swój własny mikrofon -
zdobyty wcześniej na innym nieszczęsnym Rosjaninie - do radia zabitego. Udawał sowieckiego
żołnierza, sapiąc do aparatu rosyjskie przekleństwa, wyjaśnił, że pośliznął się i upadł. Teraz rolę
zwiadowcy grał przebrany za Rosjanina żołnierz Nowych Niemiec maszerujący w pewnej odległości
przed sowieckim patrolem. Był to podstęp wymyślony przez Rourke’a na wypadek, gdyby helikopter
łącznikowy Karamazowa zboczył z kursu, by poobserwować zwiadowców.
John przyłożył do ramienia kolbę snajperskiego karabinu Steyr-Mannlicher. Odbezpieczył
bezgłośnie karabin i wycelował w radiostację dźwiganą przez jednego z sowieckich żołnierzy.
Każdy pojedynczy żołnierz wyposażony był w helmofon zasilany z baterii przytwierdzonej do pasa,
ale zasięg tej indywidualnej łączności w terenie tak górzystym nie przekraczał półtora kilometra.
Był to patrol, który za pomocą przenośnej radiostacji mógł się kontaktować z kolumną i wzywać
pomocy. Odległość od kolumny była zbyt duża, aby mogły dotrzeć tam odgłosy strzelaniny z broni
małego kalibru. Rourke przyłożył palec do spustu, który wystarczyło teraz delikatnie nacisnąć, by
spowodować wystrzał.
John zwilżył językiem wargi, zaczerpnął głęboko powietrza, wstrzymał na chwilę oddech.
Pociągnął miękko za spust Kolba Steyra uderzyła w ramię, obraz w okularze celownika stracił
ostrość, słychać było trzask, a potem krzyk sowieckiego żołnierza padającego na ziemię. Radiostacja
rozprysła się na drobne kawałki. Rourke wstał, zostawiając snajperski karabin jednemu z
niemieckich komandosów. Wspiął się na skały, za którymi byli ukryci, i pobiegł na dół.
- Za mną! - krzyknął.
1015544523.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin