Forester - Pan Midshipmen Hornblower 01.pdf

(756 KB) Pobierz
Forester - Pan Midshipman Hornblower.WPS
C. S. FORESTER
Pan midszypmen
Hornblower
„WYDAWNICTWO MORSKIE" GDAŃSK 1991
„TEKOP" GLIWICE 1991
Korektor: Teresa Kubica
Mapki: Erwin Pawlusiński
Tytuł oryginału angielskiego: Mr Midshipman Hornblower
Tłumaczyła z j. angielskiego: Henryka Stępień
Opracowanie graficzne: Ryszard Bartnik
Redaktor: Alina Walczak
© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Morskie 1974
ISBN 8321557848 (WM)
ISBN 8385297006 (Tekop)
Wydawca: „Tekop" Spółka z o.o. Gliwice
Druk: Bielskie Zakłady Graficzne
zam. 1716/K
59457828.001.png
Rozdział pierwszy
Równe szanse
Styczniowy sztorm przewalał się z łoskotem po Kanale niosąc w swym łonie
szkwały; grube krople bębniły głośno o nieprzemakalne okrycia oficerów i
marynarzy, których obowiązki słuŜbowe trzymały na pokładzie. Wichura dęła juŜ
od jakiegoś czasu tak, Ŝe nawet na osłoniętych wodach Spithead okręt wojenny
jeździł niespokojnie na kotwicach, trochę kołysząc się wzdłuŜnie na zbitej fali i
szarpiąc nagłymi ruchami napięte liny. Od brzegu szła ku niemu łódź z dwiema
mocnej budowy niewiastami u wioseł, tańcząc jak szalona na stromych drobnych
falach i od czasu do czasu ryjąc w którejś dziobem, aŜ bryzgi wody leciały na rufę.
Wioślarka na dziobie znała się na swojej robocie. Rzucając krótkie spojrzenia
przez ramię nie tylko utrzymywała łódkę na kursie, ale kierowała ją dziobem pod
najgorsze fale, aby zapobiec wywróceniu. Łódź przeszła powoli wzdłuŜ prawej
burty "Justiniana", a gdy podchodziła do ławy wantowej grotmasztu, obwołał ją
słuŜbowy midszypmen.
Aye, aye dobiegła odpowiedź wyrzucona z silnych płuc drugiej wioślarki. Nie
wiadomo czemu w języku marynarskim ten okrzyk od wieków oznaczał, Ŝe w łodzi
jest oficer pewnie to była ta skurczona postać na ławce rufowej, przypominająca
kupę zuŜytych lin, na którą narzucono plandekę.
Tyle tylko potrafił dojrzeć pan Masters, oficer słuŜbowy, ukryty po zawietrznej za
pachołami stermasztu, zanim łódka, posłuszna nakazowi pełniącego słuŜbę
midszypmena, podeszła do ławy wantowej i znikła mu z oczu. Nastąpiła długa
przerwa widocznie oficer miał pewne trudności z wchodzeniem po burcie.
Wreszcie łódka znowu pojawiła się w polu widzenia Mastersa; niewiasty odbiły i
postawiły mały Ŝagielek lugrowy, pod którym łódź, teraz juŜ bez pasaŜera, sunęła
z powrotem ku Portsmouth, skacząc po falach jak sportowiec w biegu z
przeszkodami. Gdy juŜ się oddaliła, pan Masters uświadomił sobie, Ŝe ktoś zbliŜa
się ku niemu pokładem rufowym w asyście słuŜbowego midszypmena, który,
wskazawszy gestem Mastersa, cofnął się ku ławie wantowej. Mastersowi włosy
zdąŜyły posiwieć w słuŜbie na morzu; miał szczęście dochrapać się rangi
porucznika, a od dawna zdawał sobie sprawę, Ŝe nigdy nie awansuje na kapitana,
lecz nie martwił się za bardzo tą myślą i znajdował rozrywkę w zgłębianiu
charakterów swoich współtowarzyszy.
Patrzył zatem uwaŜnie na zbliŜającą się postać. Był to kościsty młodzian, ledwie
wychodzący z wieku chłopięcego, nieco ponad średniego wzrostu, o stopach,
których młodzieńczą długość w stosunku do całej postaci podkreślały przy
szczupłości łydek wielkich rozmiarów półkamaszki. Widać było, Ŝe przybysz nie
bardzo wie, co robić z rękami. Ubrany był w źle dopasowany mundur na wskroś
przemoczony bryzgami fal; nad wysokim kołnierzem sterczała chuda szyja, a nad
nią blada twarz z wystającymi kośćmi policzkowymi. Blada twarz była rzadkością
na okręcie wojennym, gdzie załoga szybko opalała się na ciemny mahoń; zapadłe
policzki chłopca miały w dodatku odcień zielonkawy niewątpliwie doznał on
choroby morskiej płynąc tu na łodzi z lądu. W bladej twarzy tkwiła para ciemnych
oczu, które przez kontrast wyglądały jak otwory wycięte w kartce papieru.
Masters stwierdził z pewnym zainteresowaniem, Ŝe chociaŜ ich właściciel przebył
chorobę morską, oczy te rozglądały się czujnie, chłonąc wyraźnie nowe dla niego
widoki. Ani choroba morska, ani onieśmielenie nie przytłumiły ciekawości i
zainteresowania, i pan Masters wybiegając swoim zwyczajem myślami w przód
pomyślał, Ŝe tego chłopca cechuje przezorność i rozwaga i Ŝe juŜ w tej chwili bada
on swe nowe otoczenie, jak gdyby przygotowując się do tego, co go tu moŜe
spotkać. Tak mógł Daniel patrzeć na lwy, gdy wszedł po raz pierwszy do ich
jaskini.
Ciemne oczy napotkały wzrok Mastersa i niezgrabna postać zatrzymała się.
Przybysz podniósł nieśmiało dłoń do ronda ociekającego wodą kapelusza i
otworzył usta, jakby chcąc coś powiedzieć, lecz zaŜenowany zamknął je bez
słowa, by następnie zebrać się w sobie i zmusić do wyrzeczenia wyuczonej
formułki.
Stawiłem się na okręt, sir.
Nazwisko? zapytał Masters, daremnie czekając, by przybyły sam je podał.
HHoratio Hornblower, sir. Midszypmen wyjąkał chłopiec.
Doskonale, panie Hornblower odrzekł Masters tak samo ceremonialnie. Czy
zabrał pan ze sobą swoje klamoty?
Hornblower nigdy dotąd nie słyszał tego określenia, lecz był na tyle przytomny, by
sobie wydedukować jego znaczenie.
Moja skrzynka z rzeczami, sir. Jest… jest na dziobie, przy furcie wejściowej.
Hornblower wyrzekł to wszystko z ledwie dostrzegalnym wahaniem; wiedział, Ŝe
marynarze mówią na „dziobie", zamiast „przodzie", i Ŝe przybył na okręt przez
„furtę wejściową", lecz zastosowanie tych słów samemu wymagało odrobiny
wysiłku.
Dopilnuję, Ŝeby ją zniesiono na dół powiedział Masters a i pan niech tam
lepiej zejdzie. Kapitan jest na lądzie, a jego zastępca przykazał, Ŝeby pod Ŝadnym
pozorem nie wzywać go przed ósmym dzwonem, radziłbym więc, panie
Hornblower, skorzystać z tego i zrzucić z siebie mokre odzienie.
Dobrze, sir odparł Hornblower; w tej samej chwili spostrzegł, Ŝe uŜył
niewłaściwego wyraŜenia, wyczytał to z twarzy Mastersa, poprawił się więc (nie
wierząc właściwie, Ŝe ludzie naprawdę mówią w ten sposób gdziekolwiek poza
sceną), zanim Masters zdąŜył go skorygować. Tak jest, sir rzekł i przyłoŜył
znowu dłoń do ronda kapelusza.
Masters odwzajemnił pozdrowienie i zwracając się do jednego z chłopców
pokładowych dygocących za skąpą osłoną nadburcia rozkazał: Chłopcze,
zaprowadź pana Hornblowera do mesy midszypmenów.
Tak jest, sir.
Hornblower poszedł za chłopcem ku dziobowi, w stronę głównego luku.
Wystarczyłoby samej choroby morskiej, by chwiał się na nogach, lecz na tym
krótkim odcinku potknął się dwukrotnie, w momencie gdy ostry poryw wiatru
szarpnął „Justinianem", napręŜając liny kotwiczne. U wejścia do luku chłopiec
ześliznął się w dół po trapie jak węgorz po skale; Hornblower zaczął schodzić
bardzo ostroŜnie i niepewnie w przymglone rejony dolnego pokładu działowego, a
potem w półmrok międzypokładów. W nozdrzach czuł zapachy równie dziwne i
pomieszane jak dźwięki atakujące jego uszy. U stóp kaŜdego trapu chłopiec
czekał na niego ze słabo maskowaną niecierpliwością. Zeszli z ostatniego
Hornblower stracił juŜ orientację i nie wiedział, czy był na dziobie, czy na rufie i
uczyniwszy kilka kroków znaleźli się w ciemnej wnęce, której mrok bardziej
podkreślał, niŜ rozjaśniał, stoczek łojowy osadzony na kawałku blachy miedzianej
na stole, wokół którego siedziało sześciu ludzi w koszulach z zawiniętymi
rękawami. Chłopiec znikł, zostawiając Hornblowera, i upłynęła chwila, zanim
męŜczyzna z bokobrodami, zajmujący miejsce u szczytu stołu, spojrzał w jego
stronę.
Odezwij się, ty zjawo rzekł.
Hornblower poczuł, Ŝe ogarniają go mdłości skutki podróŜy w łodzi nasiliły się w
niewiarygodnym zaduchu i smrodzie międzypokładów. Było mu trudno mówić, a
fakt, Ŝe nie wie, w jakie słowa ubrać to, co chce powiedzieć, jeszcze bardziej
sprawę pogarszał.
Nazywam się Hornblower, sir wydusił wreszcie z siebie drŜącym głosem.
CóŜ to za diabelny pech dla ciebie odezwał się drugi przy stole, z absolutnym
brakiem sympatii.
W tym momencie wiatr wyjący wokół okrętu zmienił nagle kierunek, przechylając
„Justiniana" lekko na bok i obracając go, tak Ŝe znów napręŜyły się liny.
Hornblower miał wraŜenie, Ŝe to świat zerwał się z uwięzi. Zatoczył się i chociaŜ
drŜał z zimna, pot ciekł mu po twarzy.
Coś mi się zdaje odezwał się ten z bokobrodami u szczytu stołu Ŝe przybyłeś,
Ŝeby wsadzać nos w sprawy swoich zwierzchników. Jeszcze jeden głupawy nieuk
zwala się na głowę, Ŝeby zanudzać tych, co go będą musieli uczyć jego
obowiązków. Spójrzcie tylko na niego mówca gestem przywołał uwagę
wszystkich przy stole patrzcie na niego, powiadam wam. Oto najnowszy nędzny
nabytek królewski. Ile ty masz lat?
Ssiedemnaście, sir wyjąkał Hornblower.
Siedemnaście! niechęć w głosie mówiącego była aŜ za wyraźna. Trzeba
zaczynać w dwunastym roku Ŝycia, jeśli się chce w ogóle zostać marynarzem.
Siedemnaście! A znasz ty róŜnicę między flagą a flaglinką?
Słowa te wzbudziły śmiech zebranych, a z tego, jak on brzmiał, Hornblower
zorientował się, Ŝe czy powie „tak" czy „nie", jednakowo zostanie wyśmiany.
Spróbował odpowiedzieć wymijająco.
To jest pierwsza rzecz, jakiej szukałbym w „Wiedzy okrętowej" Noriego
powiedział.
Okręt zatoczył się znowu i Hornblower chwycił się stołu.
Panowie zaczął patetycznie, zastanawiając się, jak wyrazić to, co chciał
powiedzieć.
Na Boga zawołał ktoś od stołu on ma chorobę morską!
Chorobę morską w Spithead! dorzucił ktoś inny tonem równie rozbawionym co
pogardliwym.
Ale Hornblowerowi było juŜ wszystko jedno; przez jakiś czas potem nie zdawał
sobie sprawy, co się działo wokół niego. Było to spowodowane w równym chyba
stopniu napięciem nerwowym ostatnich dni i jazdą w łodzi z lądu, co obłędnym
miotaniem się „Justiniana" na kotwicy, lecz dla niego oznaczało, Ŝe od razu zyskał
etykietkę midszypmena wymiotującego w Spithead, i nie było w tym nic
dziwnego, Ŝe wzmogła ona jeszcze tak naturalne uczucie samotności i tęsknoty za
domem trawiące go w ciągu tych dni, gdy ta część floty Kanału, której nie udało
się skompletować załóg, stała na kotwicach po zawietrznej wyspy Wight. Godzina
w hamaku, do którego wciągnął go mesowy, pozwoliła mu wrócić do siebie na
tyle, by mógł zameldować się u pierwszego oficera. Po kilku dniach potrafił juŜ
poruszać się po okręcie, nie tracąc (jak mu się to zdarzało na początku) orientacji
pod pokładami, kiedy to nie wiedział, czy stoi twarzą do dziobu, czy rufy. W tym
okresie oblicza kolegów oficerów przestały być dla niego zamazanymi plamami i
zaczął je rozróŜniać. Sporo go kosztowało, by nauczyć się, jakie stanowiska są
pod jego pieczą, gdy na okręcie jest zarządzony alarm bojowy, kiedy on sam ma
wachty i kiedy załoga jest wzywana do stawiania czy zwijania Ŝagli. Na tyle juŜ
się orientował w swojej nowej egzystencji, by sobie uświadomić, Ŝe mogła być
gorsza Ŝe los mógł rzucić go na pokład okrętu z rozkazem natychmiastowego
wyjścia w morze, zamiast stania na kotwicy. Ale marne to było zadośćuczynienie;
czuł się samotny i nieszczęśliwy. JuŜ sama jego nieśmiałość wystarczała, aby
znacznie opóźnić nawiązanie przyjaźni, a na domiar tego wszyscy z mesy
midszypmenów na „Justinianie" byli znacznie starsi od niego; podstarzali
oficerowie niŜszych rang, rekrutujący się z floty handlowej, i midszypmeni dobrze
po dwudziestce, którym czy to z braku poparcia, czy niezdania koniecznego
egzaminu nie udało się uzyskać stopnia porucznika. Po pierwszym okresie, kiedy
ich trochę śmieszył, a trochę zaciekawiał, zaczęli go ignorować, a on był
zadowolony z takiego obrotu rzeczy, rad, Ŝe moŜe skryć się w swej skorupie i nie
zwracać na siebie niczyjej uwagi.
Co się tyczy „Justiniana", nie był to przyjemny okręt w czasie tych ponurych dni
styczniowych. Kapitan Keene to właśnie wtedy, gdy przybył on na pokład,
Hornblower po raz pierwszy ujrzał pompę i ceremoniał otaczający dowódcę
liniowca był chorym człowiekiem, o naturze melancholika. Nie cieszył się sławą,
jaka niektórym dowódcom pozwalała ściągać na swe okręty tłumy zapalonych
ochotników, był teŜ pozbawiony tego rodzaju osobowości, która czyniłaby
entuzjastów z tych ponurych, znękanych ludzi, dzień po dniu przywoŜonych dla
skompletowania załogi przez oddziały werbujące siłą do marynarki. Oficerowie
widywali go rzadko i bez entuzjazmu. Wezwany do kajuty kapitana na pierwszą
rozmowę Hornblower nie odniósł zbyt silnego wraŜenia przy stole zarzuconym
papierami siedział męŜczyzna w średnim wieku, z policzkami zapadłymi i
poŜółkłymi od długotrwałej choroby.
Panie Hornblower przemówił urzędowym tonem miło mi powitać pana na
pokładzie mego okrętu.
Tak, sir odrzekł Hornblower odpowiedź ta wydała mu się właściwsza na tę
okoliczność niŜ „tak jest, sir", a od oficerów najniŜszej rangi we wszelkich
okolicznościach oczekiwano, Ŝe wypowiedzą albo jedną formułkę, albo drugą.
Pan ma chwileczkę, niech zobaczę siedemnaście lat? Kapitan Keene wziął
do rąk papier, który najprawdopodobniej opisywał przebieg krótkiej kariery
słuŜbowej Hornblowera.
Tak, sir.
4 lipiec 1776 zadumał się Keene, odczytując datę urodzenia Hornblowera.
Pięć lat przed dniem, w którym otrzymałem stanowisko dowódcy okrętu. Byłem
od sześciu lat porucznikiem, gdy pan przyszedł na świat.
Tak, sir powtórzył Hornblower; moment nie wydawał się stosowny do
jakichkolwiek uwag.
Syn lekarza trzeba było wybrać sobie lorda na ojca, jeśli pan chce zrobić
karierę.
Tak, sir.
A jak z pańskim wykształceniem?
Byłem w liceum klasycznym, sir.
A więc potrafi pan rozbierać zarówno Ksenofonta, jak i Cycerona?
Tak, sir. Ale niezbyt dobrze, sir.
Lepiej byłoby, gdyby pan miał jakie takie pojęcie o sinusach i cosinusach. I
umiał przewidzieć szkwał na tyle wcześnie, aby zdąŜyć zwinąć bramsle. W
marynarce wojennej nie mamy zastosowania dla ablatiwów absolutów.
Tak, sir odrzekł Hornblower.
Dopiero niedawno dowiedział się, co to bramsel, ale mógł powiedzieć kapitanowi,
Ŝe w matematyce jest dosyć zaawansowany. Poniechał tego; instynkt i ostatnie
doświadczenia zalecały mu się nie spieszyć z informacjami, których się od niego
nie Ŝąda.
No cóŜ, proszę słuchać rozkazów i uczyć się swoich obowiązków, a nic złego się
panu nie stanie. To wszystko.
Dziękuję, sir powiedział Hornblower i wyszedł.
Wyglądało jednak, Ŝe z miejsca wszystko zaczęło iść inaczej, niŜ mu kapitan
Ŝyczył. JuŜ od następnego dnia źle się zaczęło dziać Hornblowerowi, mimo
posłuszeństwa rozkazom i pilnej nauki obowiązków, a powodem stało się
przybycie na okręt Johna Simpsona i objęcie przez niego stanowiska starszego
mesy midszypmenów. Hornblower siedział w mesie z kolegami, gdy ujrzał go
pierwszy raz. Krzepki, przystojny męŜczyzna około trzydziestki wszedł i stanął,
objąwszy ich spojrzeniem, jak Hornblower przed paru dniami.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin