Eckhart Mistrz - O odosobnieniu.pdf

(107 KB) Pobierz
Johannes Eckhart - O odosobnieniu
Johannes Eckhart
O odosobnieniu
WstĘp
Nieco dłuższy od poprzedniego, i ten traktat jest niewielkich rozmiarów i również
mógłby uchodzić za jedno z Kazań - tym bardziej że łączy go z nimi podobna treść. W
przekazach archiwalnych nigdy jednak nie pojawiał się w zbiorach Kazań , lecz zawsze
jako odrębne dzieło. Różni się też od nich formą literacką i te fakty zadecydowały, że
wydawca niemieckich dzieł Eckharta, Josef Quint, w wydaniu stuttgarckim włączył je nie
do Kazań , lecz do traktatów . W małym wydaniu z 1959 roku nie został on zamieszczony
- przypuszczalnie ze względu na pewne wahania co do jego autentyczności, trwające
zresztą do dziś.
Zachował się on mianowicie w licznych, bo ponad trzydziestu rękopisach, ale w żadnym
z nich nie pojawia się imię autora i to stanowi główne źródło wspomnianych wątpliwości.
Włączenie go przez Josefa Quinta do niemieckich traktatów Eckharta, inny mediewista,
K. Ruh, określił mianem "adopcji", ponieważ argumenty przez niego przytaczane za
autentycznością nie wydawały mu się całkowicie przekonywające. Lojalnie zaznacza
jednak, że również argumenty za nieautentycznością tego traktatu nie mają charakteru
rozstrzygającego, wobec czego można w tym wypadku mówić tylko o jakiejś
"ograniczonej autentyczności". Od strony treści właściwie nie ma prawie ani jednej
myśli, której nie dałoby się odnaleźć w innych dziełach tego Mistrza albo która by była
sprzeczna z jego wypowiedziami. Dotyczy to zwłaszcza centralnego zagadnienia,
zapowiedzianego w tytule tematu, odosobnienia - najdoskonalszej cnoty człowieka, a
zarazem sposobu bycia samego Boga. W niemieckich Kazaniach jest on, można
powiedzieć, wszechobecny. Wprawdzie sam ten termin nie występuje w nich zbyt często
ani w formie abstrakcyjnej (odosobnienie), ani przymiotnikowej, np. "człowiek
odosobniony" (der abgeschiedene Mensch), ciągle się pojawiają jednak liczne terminy
równoważne lub bliskoznaczne.
K. Ruh zwraca natomiast uwagę na nietypową dla Eckharta niespoistość układu treści
oraz - w kilku wypadkach - obcą mu terminologię. Biorąc pod uwagę ten stan rzeczy,
stawia on następującą hipotezę: Eckhart zebrał myśli i sformułowania do tematu
odosobnienia, sam jednak nie zdążył napisać zamierzonego traktatu in extenso ; zrobił to
ktoś inny, już po jego śmierci. Hipoteza taka odpowiadałaby ogólnemu przekonaniu
historyków, zgodnie z którym traktat ten należy do ostatnich pism Mistrza z Hochheim.
Naszkicował go on, być może, już na łożu śmierci w Awinionie, gdzie oczekiwał wyroku
trybunału papieskiego. Nic nie wskazuje na to, żeby dziełko to miała w swych rękach
inkwizycja.
Mimo wspomnianej wyżej pewnej niespójności tego traktatu, bez trudności można w nim
wyodrębnić sześć kolejnych punktów, w których autor z różnych stron ukazuje istotę i
przymioty odosobnienia. Jest ono najwznioślejszą i najlepszą ze wszystkich cnót,
przewyższa doskonałością nawet miłość i pokorę. Wynika to przede wszystkim z tego, że
wszystkie inne cnoty zmuszają człowieka do wychodzenia z siebie i zwracania się do
rzeczy zewnętrznych, to natomiast bliskie jest nicości i skłania go do pozostawania w
sobie. Istotę odosobnienia stanowi nieporuszone, upodabniające do Boga trwanie ducha
w sobie samym w każdej sytuacji. Tu następuje dłuższy wywód na temat Bożej
niezmienności, ukazanej w powiązaniu z naszymi, zanoszonymi w czasie modłami. Aby
lepiej naświetlić odosobnienie, jak też rozwiązać nasuwające się trudności, Eckhart
przedstawia jako doskonałe wzory do naśladowania odosobnienie Chrystusa i Maryi,
posługując się przy tym rozróżnieniem człowieka zewnętrznego i wewnętrznego.
Przedmiotem odosobnienia nie jest "to lub tamto" - zwrot używany przez Eckharta na
oznaczenie bytów szczegółowych i przygodnych - lecz nicość, która się równa w tym
przypadku całkowitej gotowości przyjęcia Boga. Tu właśnie znajdujemy porównanie z
zupełnie czystą tablicą, na której można wszystko napisać. Wynika stąd, że modlitwa
odosobnionego serca nie może być prośbą o dobra szczegółowe, lecz stanowi
upodobnienie się do Boga - najwyższego Odosobnienia. Eckhart kończy swe rozważania
uwagami o cierpieniu i rodzajach pociech, jakie najbardziej odpowiadają człowiekowi.
Mimo znaczącej roli pojęcia odosobnienia, jakie ono pełni w niemieckich pismach
Eckharta, mimo jego częstego występowania w Kazaniach , a nawet poświęcenia jego
omówieniu całego jednego traktatu, nie jest wcale łatwą rzeczą dokładne ustalenie jego
treści. Jedną z przyczyn tej trudności stanowi nowość samego terminu. Dużo miejsca tej
sprawie poświęca w przypisach do tego traktatu Quint. Jak dowiodły przeprowadzone
badania historyczne, wyrażenie abegescheidenheit w ogóle nie występowało w
słownikach języków niemieckiego i niderlandzkiego epoki przedmistycznej. Nasuwa się
zatem wniosek, że ukuł go sam Eckhart - przynajmniej w sensie specyficznie
mistycznym, a od niego przejęli go jego uczniowie, zwłaszcza Suzo i Tauler. Nie
występował on przed Eckhartem, nie posługiwał się nim też późniejszy o jedno pokolenie
mistyk, Jan Ruysbroeck.
Eckhart nie tylko wprowadził ten termin do piśmiennictwa religijnego, ale co ważniejsze,
szeroko rozbudował temat odosobnienia, tworząc z niego podwaliny swej doktryny
mistycznej. H. Piesch tak o tym pisze: "Spuścizna pozostawiona przez niego
pielgrzymującym na drodze do doskonałości jest najprostsza z możliwych. Można ją w
gruncie rzeczy sprowadzić do jednego postulatu, którego treść przenika i obejmuje całą
pełnię i różnorodność, całe bogactwo przejawów i rozwoju miłości Boga u
początkujących, zaawansowanych i doskonałych. Nazywa się on odosobnienie!"
Istotnym momentem dla zrozumienia treści tego terminu jest podkreślenie, że mimo jego
negatywnej formy, oznaczona przezeń treść nie ogranicza się do ogołocenia się i
oderwania od stworzeń i samego siebie, lecz obejmuje również pozytywne zwrócenie się
do Boga, stanowiące niezbędny warunek mistycznego z Nim zjednoczenia. A oto inna
ważna cecha, której także nie wolno przeoczyć: odosobnienie zawiera nie tylko postulaty
natury etyczno-mistycznej, ale - cecha znamienna dla Eckharta, mistyka spekulatywnego
- również teoriopoznawczy postulat: oderwanie się najwyższej części umysłu w jego
działaniu od czasu i przestrzeni oraz skierowanie go ku "jedynemu Jednemu" Bóstwa.
Zresztą nawet ograniczone wyłącznie do płaszczyzny moralno-ascetycznej, odosobnienie
nie oznaczałoby całkowitej abnegacji, lecz tylko wyzbycie się egoistycznej postawy
"zawłaszczania", to jest posiadania mit Eigenschaft , występującego w różnych formach
relacji człowieka do rzeczywistości, z których najważniejsze określone są kategoriami:
wiedzieć, chcieć i mieć. Z wszystkich niewłaściwych postaci przywiązania się do dóbr
materialnych i duchowych (z wszystkich "obrazów" i "form", jak w Kazaniach często
mówi Eckhart) należy się ogołocić do tego stopnia, żeby człowiek był równie wolny
(pusty, ubogi, czysty, dziewiczy to u Eckharta niemal synonimy) jak wówczas, gdy
istniał tylko w myśli Bożej. Jak słusznie zwraca uwagę ten radykalizm w postulowaniu
oderwania się ma solidne zakorzenienie w tradycji filozoficznej, sięgającej Arystotelesa,
a mianowicie w jego nauce o niemożności dwóch form przeciwstawnych w tym samym
podmiocie. Transponując tę zasadę ontologiczną na płaszczyznę ascetyczno-mistyczną
Eckhart uczy, że z człowieka musi wyjść stworzenie po to, by mógł wejść Bóg, któremu
właściwe jest działanie w nicości.
W swej warstwie pozytywnej "odosobnienie" oznacza nową wobec rzeczywistości, nowy
sposób bycia w świecie. Bo "nic nie mieć - znaczy mieć wszystko", jak czytamy w
Kazaniu 15 . Człowieka odosobnionego cechuje nieugiątość woli w reagowaniu na
czynniki zewnętrzne, swoista obojętność wobec stworzeń i wydarzeń, bliska w swej
treści nie postawie stoickiej, lecz późniejszej ignacjańskiej indifferentia . Człowiek taki
pozwala też wszystkim rzeczom być tym, czym są. Do tego eckhartiańskiego postulatu
Seinlassen nawiązywali w XX wieku Husserl i Heidegger.
W samym człowieku odosobnienie oznacza wewnętrzną Wolność i powoduje niczym nie
skrępowane otwarcie się na rzeczywistość. Konsekwencją tej wolności jest radość -
wątek stale powracający w spekulatywnej i z pozoru zimnej mistyce Eckharta. Nadrzędną
funkcją odosobnienia jest zwrócenie człowieka ku Bogu, przejście (Durchbruch) od
wielości rzeczy do Jednego i dokonujące się w duszy zjednoczenie z Bóstwem. Bóg jest
zresztą głównym analogonem odosobnienia. Traktat ten Eckhart kończy przecież taką oto
prośbą: "Niech nam wszystkim najwyższe Odosobnienie, to jest sam Bóg dopomoże to
osiągnąć". W Nim odosobnienie kojarzy się najczęściej z transcendencją, a biblijnego
odpowiednika tego terminu należałoby szukać zapewne w Jego świętości.
W związku z tym treściowym bogactwem pojęcia odosobnienia, wydaje się rzeczą
niemal niemożliwą znalezienie jakiegoś adekwatnego terminu polskiego oddającego tę
zróżnicowaną treść. Wszystkie nasuwające się tu słowa, na przykład "oddzielenie",
"odłączenie", "ogołocenie", "wyrzeczenie", zdają się podkreślać zbyt wyłącznie elementy
negatywne tego pojęcia. Tę samą słabość zdradza zresztą, przyjęty już w przekładzie
Kazań Eckharta, termin, odosobnienie". Za jego wyborem przemawiać może ciekawy
szczegół historyczny. Otóż przez długi czas za autora traktatu O odosobnieniu uważano
patrona Szwajcarii, św. Mikołaja z Flüe, który w poszukiwaniu doskonałości pozostawił
rodzinę i wiódł w odosobnieniu życie pustelnicze w Ranft. W przypisywanym mu
dziełku widziano właśnie przewodnik dla pustelników - ludzi "odosobnionych" ".
Łatwość urabiania od "odosobnienia" form przymiotnikowej i czasownikowej była inną
przyczyną, która zadecydowała o wyborze tego właśnie terminu.
O odosobnieniu
Przeczytałem wiele pism, zarówno mistrzów pogańskich, jak też proroków Starego i
Nowego Testamentu, uważnie i z wielką gorliwością poszukując najwznioślejszej i
najlepszej cnoty, za pomocą której człowiek by mógł najmocniej i najściślej się związać z
Bogiem, przez łaskę stać się tym, czym On jest z natury, oraz osiągnąć największe
podobieństwo do tego obrazu, jakim był w Nim i w którym przed stworzeniem świata,
nie istniała między nim a Bogiem żadna różnica. A kiedy tak zgłębiam wszystkie pisma,
jak tylko pozwala mi na to mój rozum i jego zdolności poznawcze, nie znajdują niczego
lepszego nad czyste odosobnienie. To wznosi się ponad wszystko, gdyż każda inna cnota
ma jakieś odniesienie do stworzeń, podczas gdy odosobnienie jest od nich wszystkich
oddzielone. Dlatego Chrystus powiedział do Marty: Unum est necessarium (Łk 10, 42),
co znaczy: Marto, kto chce być wolny od troski i czysty, musi mieć jedno, to jest
odosobnienie.
Mistrzowie nie szczędzą najwyższych pochwał miłości. Tak postępuje, na przykład, św.
Paweł, gdy mówi: "Cokolwiek bym czynił, jeśli nie mam miłości, niczym jestem" (por. l
Kor 13, 1). Ja natomiast ponad wszelką miłość sławię odosobnienie. Po pierwsze,
ponieważ w miłości najlepsze jest to, że przymusza mnie ona do miłowania Boga,
odosobnienie natomiast Jego zmusza do kochania mnie. A przecież przymuszanie Boga
do mnie należy o wiele wyżej cenić aniżeli przymuszanie mnie do Boga - z tej
mianowicie racji, że Bóg może głębiej wejść we mnie i ściślej się ze mną zjednoczyć, niż
ja mógłbym z Nim. Że zaś odosobnienie przymusza Boga do mnie, wynika to stąd, że
każda rzecz pragnie się znaleźć na swoim, z natury jej właściwym miejscu. Właściwym
zaś i naturalnym miejscem Boga są jedność i czystość - tych zaś miejscem jest
odosobnienie. Dlatego Bóg musi się oddać sercu odosobnionemu. Odosobnienie wynoszę
nad miłość dlatego też, że ta nakłania mnie do znoszenia wszystkiego ze względu na
Boga, odosobnienie natomiast daje mi zdolność przyjmowania samego tylko Boga. Otóż
ze zdolności przyjmowania wyłącznie Jego płynie korzyść znacznie większa aniżeli ze
znoszenia wszystkiego ze względu na Niego. W cierpieniu bowiem zawiera się jeszcze
jakieś odniesienie człowieka do stworzeń, one są przecież jego źródłem, odosobnienie
natomiast jest od nich wszystkich całkowicie oddzielone. Że zaś odosobnienie ma
zdolność przyjmowania wyłącznie Boga, wykażę to w następujący sposób:
Nic nie może zostać przyjęte, jeżeli nie istnieje przyjmujący podmiot. Otóż odosobnienie
jest tak bardzo bliskie nicości, że poza Bogiem nie ma nic tak subtelnego, żeby w nim
mogło przebywać. On jeden jest tak prosty i subtelny, że może przebywać w sercu
odosobnionym. Z tej racji odosobnienie nie może niczego przyjąć poza Bogiem.
Również pokorę mistrzowie wysławiają ponad wiele innych cnót. Ja natomiast ponad
największą pokorę stawiam odosobnienie, z tej racji mianowicie, że pokora może istnieć
bez odosobnienia, doskonałe odosobnienie natomiast nie może istnieć bez doskonałej
pokory, ponieważ taka pokora zmierza do unicestwienia własnego "Ja". Odosobnienie
zaś dotyka tak blisko nicości, że między doskonałym odosobnieniem a nią nic się nie
może znaleźć. Stąd doskonałe odosobnienie nie jest możliwe bez pokory - a przecież
dwie cnoty zawsze są lepsze niż jedna. Drugą przyczyną, dla której nad pokorę wynoszę
odosobnienie, jest to, że doskonała pokora uniża się przed wszystkimi stworzeniami, a w
uniżeniu tym człowiek wychodzi z siebie samego i kieruje się ku stworzeniom;
odosobnienie natomiast trwa samo w sobie. Żadne zaś, najszlachetniejsze nawet wyjście
nie potrafi dorównać szlachetnością pozostawaniu w sobie. Dlatego prorok Dawid mówi:
Omnis gloria eius filiae regis ab intus , to znaczy: "Wszelka chwała tej córy królewskiej
płynie z jej wnętrza" (Ps 45, 14). Doskonałe odosobnienie wyklucza wszelkie odniesienia
do stworzeń, zarówno w sensie uniżania się przed nimi, jak i wywyższania się nad nie;
nie pragnie ono być pod czymś ani nad czymś, chce istnieć samo z siebie i nie być
przedmiotem niczyjej miłości ani udręki, nie pragnie równości ani nierówności z żadnym
stworzeniem, nie chce tego i tamtego, chce tylko być, nic poza tym. Ale nie chce być tym
lub tamtym, bo kto chce być tym lub tamtym, ten chce być czymś, odosobnienie
natomiast chce być niczym. Dlatego pozostawia w spokoju wszystkie rzeczy.
Ale tutaj mógłby ktoś zauważyć: Matka Najświętsza miała przecież wszystkie cnoty w
najdoskonalszy sposób, zatem musiało w Niej być również doskonałe odosobnienie. Otóż
jeżeli odosobnienie przewyższa pokorę, dlaczego nie chlubiła się odosobnieniem, lecz
pokorą, w tych mianowicie słowach: Quia respexit dominus humüitatem ancillae suae , to
znaczy: "Wejrzał na pokorę swej służebnicy" (Łk 1, 48). Dlaczegóż nie powiedziała:
"Wejrzał na odosobnienie swej służebnicy"? Na to dam następującą odpowiedź:, jeżeli w
ogóle można mówić o cnotach Boga, w Nim są zarówno odosobnienie jak pokora.
Wiedz, że pełna miłości pokora kazała Bogu zniżyć się do ludzkiej natury, podczas gdy
Jego odosobnienie trwało niezmiennie w sobie samym, kiedy się stał człowiekiem, tak
samo jak wtedy gdy stwarzał niebo i ziemię, co potem ci jeszcze objaśnię. A ponieważ
Pan, kiedy miał się stać człowiekiem, trwał niezmiennie w swym odosobnieniu, Maryja
dobrze wiedziała, że tego samego oczekiwał również od Niej i że patrzył w tej sprawie
nie na Jej odosobnienie, lecz na pokorę. Dlatego trwała nieporuszona w swym
odosobnieniu, nim się natomiast nie chlubiła, lecz pokorą. A jeśliby o swym
odosobnieniu wspomniała choćby tylko jednym słowem, gdyby na przykład,
powiedziała: "Wejrzał na me odosobnienie", uległoby ono zakłóceniu i nie byłoby już
całkowite ani doskonałe, bo nastąpiłoby tu wyjście z siebie. Każde zaś, najmniejsze
nawet, wyjście z siebie musi pozostawić jakąś skazę na odosobnieniu. Widzisz zatem
przyczynę, dla której Maryja nie chlubiła się swym odosobnieniem, lecz pokorą. Dlatego
też prorok mówi: Audiam, quid loquatur in me Dominus Deus (Ps 85, 9), to znaczy:
"Zamilknę i będę słuchał, co we mnie mówi mój Bóg i mój Pan" - tak jakby chciał
powiedzieć: "Jeśli Bóg chce do mnie mówić, niech wejdzie do mego wnętrza, bo ja nie
wyjdę".
Odosobnienie wynoszę nawet ponad miłosierdzie, to bowiem polega na sprowadzającym
do serca smutek wychodzeniu z siebie i zbliżaniu się do ułomności drugiego.
Odosobnienie wolne jest od tego, pozostaje w sobie samym i nic go nie może zasmucić.
Bo dopóki coś może człowieka zasmucić, jego postawa nie jest właściwa. Krótko
mówiąc: gdy przyglądam się wszystkim cnotom, żadna nie wydaje mi się tak wolna od
skazy, żadna też tak nie wiąże z Bogiem, jak odosobnienie.
Mistrz imieniem Awicenna mówi: szlachetność ducha odosobnionego jest tak wielka, że
wszystko co widzi, jest prawdziwe, wszystko czego pragnie, spełnia się, a wszelkie jego
polecenia muszą zostać posłusznie wykonane. Tego zaś bądź pewny: gdy duch wolny
trwa w należytym odosobnieniu, wtedy zawsze zniewala Boga do swego bytu, a gdyby
mógł istnieć bez form i przypadłości, otrzymałby własny byt Boga. Tego jednak On nie
może dać nikomu poza sobą samym, dlatego duchowi odosobnionemu nie może uczynić
nic więcej nad danie mu siebie samego. A człowiek, który w ten sposób trwa w pełnym
odosobnieniu, zostanie uniesiony aż do wieczności, do tego stopnia, że odtąd nie będzie
go mogła poruszyć żadna rzecz doczesna, nie będzie odczuwał nic cielesnego, będzie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin