Harkness Deborah - Ksi臋ga Wszystkich Dusz 02- Tajemnica.pdf

(1741 KB) Pobierz
R OZDZIA艁 1
Zanim pozna艂am Matthew, mog艂o si臋 wydawa膰, 偶e w moim 偶yciu nie ma miejsca nawet na
jeden dodatkowy element, a zw艂aszcza na co艣 tak znacz膮cego jak wampir, kt贸ry ma tysi膮c
pi臋膰set lat. W艣lizn膮艂 si臋 on jednak do niezbadanych, pustych miejsc, kiedy nie patrzy艂am.
Teraz, po jego odje藕dzie, by艂am straszliwie 艣wiadoma jego nieobecno艣ci. Gdy tak siedzia艂am
na dachu wie偶y stra偶niczej, 艂zy os艂abi艂y moj膮 determinacj臋, 偶eby o niego walczy膰. Niebawem
wsz臋dzie by艂o pe艂no wody. Siedzia艂am w ka艂u偶y, kt贸rej poziom si臋 podnosi艂.
Pomimo zachmurzonego nieba nie pada艂o.
Woda uchodzi艂a ze mnie.
Z moich oczu wyp艂ywa艂y zwyczajne 艂zy, puch艂y jednak w trakcie opadania, zamieniaj膮c si臋 w
cz膮steczki wielko艣ci 艣nie偶nych kul, kt贸re uderza艂y w kamienny dach wie偶y i rozbryzgiwa艂y
wod臋. W艂osy opad艂y mi na ramiona ze strugami sp艂ywaj膮cymi po krzywiznach mojego cia艂a.
Otworzy艂am usta, 偶eby zaczerpn膮膰 powietrza, poniewa偶 sp艂ywaj膮ce po mojej twarzy
strumienie zatyka艂y mi nos, a tryskaj膮ca woda mia艂a smak morza.
Przez warstw臋 mgie艂ki przygl膮da艂y mi si臋 Marthe i Ysabeau. Twarz Marthe by艂a pos臋pna.
Wargi Ysabeau porusza艂y
si臋, ale szum tysi膮ca morskich muszli sprawia艂, 偶e nie mog艂am jej s艂ysze膰.
Wsta艂am, maj膮c nadziej臋, 偶e woda przestanie ciekn膮膰. Nie przesta艂a jednak. Pr贸bowa艂am powiedzie膰
obu kobietom, 偶eby pozwoli艂y wodzie unie艣膰 mnie razem z moim b贸lem i wspomnieniem Matthew,
ale jedynym tego skutkiem by艂 nast臋pny przyp艂yw oceanu. Wyci膮gn臋艂am r臋ce, my艣l膮c, 偶e to pomo偶e
wodzie wyciec ze mnie. Z czubk贸w moich palc贸w trysn臋艂y jeszcze wi臋ksze kaskady. Gest ten
przywo艂a艂 obraz r臋ki mojej matki wyci膮gni臋tej w kierunku ojca i wodne potoki si臋 powi臋kszy艂y.
W miar臋 jak woda la艂a si臋 ze mnie, coraz mniej panowa艂am nad sob膮. Nag艂e pojawienie si臋 Domenica
przestraszy艂o mnie bardziej, ni偶 by艂am sk艂onna to przyzna膰. Matthew wyjecha艂. A ja przysi臋g艂am
walczy膰 o niego z wrogami, kt贸rych nie by艂am w stanie zidentyfikowa膰 i kt贸rych nie rozumia艂am.
Widzia艂am teraz jasno, 偶e Matthew ma za sob膮 przesz艂o艣膰, na kt贸r膮 nie z艂o偶y艂y si臋 domowe
przyjemno艣ci, kominek, wino i ksi膮偶ki. Ani nie rozwija艂a si臋 wy艂膮cznie na 艂onie lojalnej rodziny.
Dome-nico zrobi艂 aluzj臋 do czego艣 bardziej mrocznego, co by艂o pe艂ne nienawi艣ci, zagro偶enia i
艣mierci.
Ogarn臋艂o mnie wyczerpanie i woda poci膮gn臋艂a mnie w d贸艂. Zm臋czeniu towarzyszy艂o dziwne poczucie
rado艣ci. Znalaz艂am si臋 mi臋dzy 艣miertelno艣ci膮 a czym艣 nieziemskim, co kry艂o w sobie obietnic臋
wielkiej niepoj臋tej mocy. Gdybym si臋 podda艂a wci膮gaj膮cej mnie fali, oznacza艂oby to koniec Diany
Bishop. Zamieni艂abym si臋 w wod臋 i rozp艂yn臋艂a, aby znale藕膰 si臋 wsz臋dzie, uwolniona od cia艂a i b贸lu. -
Przepraszam ci臋, Matthew. - Moje s艂owa by艂y tylko bulgotaniem, gdy woda podj臋艂a swoje nieub艂agane
dzia艂anie. W moim kierunku ruszy艂a Ysabeau i us艂ysza艂am w m贸zgu ostry trzask. Chcia艂am j膮 ostrzec,
ale moje s艂owa zgubi艂y si臋 w ha艂asie przypominaj膮cym ryk fali przyp艂ywu
wal膮cej si臋 na brzeg. Ko艂o moich st贸p podni贸s艂 si臋 wiatr, wymiataj膮c wod臋 z si艂膮 nawa艂nicy. Unios艂am
r臋ce do nieba, podczas gdy woda i wiatr uk艂ada艂y si臋 w lej, kt贸ry otoczy艂 mnie ze wszystkich stron.
Marthe chwyci艂a Ysabeau za r臋k臋, poruszaj膮c szybko wargami. Matka Matthew pr贸bowa艂a si臋
wyrwa膰, uk艂adaj膮c usta w s艂owo 鈥瀗ie", ale Marthe nie puszcza艂a, wpatruj膮c si臋 w ni膮 bezustannie. Po
kilku chwilach Ysabeau opu艣ci艂a ramiona. Odwr贸ci艂a si臋 ku mnie i zacz臋艂a 艣piewa膰. Jej nieust臋pliwy,
t臋skny g艂os przenikn膮艂 przez wod臋 i wezwa艂 mnie z powrotem do 艣wiata.
Wiatr zacz膮艂 zamiera膰. Miotana przez wichur臋 chor膮giew de Clermont贸w wr贸ci艂a do spokojnego
powiewania. Kaskada z czubk贸w moich palc贸w stopnia艂a do rozmiar贸w rzeki, potem strumyczka,
wreszcie przesta艂a wycieka膰 ca艂kowicie. Fale sp艂ywaj膮ce z moich w艂os贸w zamieni艂y si臋 w ba艂wanki, a
potem tak偶e znikn臋艂y. W ko艅cu z moich ust wydosta艂 si臋 tylko j臋k zaskoczenia. Ostatnim 艣ladem
znikaj膮cego czarodziejskiego potopu by艂y ciekn膮ce z moich oczu kule wody, kt贸re stanowi艂y pierwszy
objaw jego mocy przetaczaj膮cej si臋 przez moje cia艂o. Pozosta艂o艣ci wywo艂anego przeze mnie zalewu
sp艂yn臋艂y w kierunku ma艂ych otwor贸w u podstawy 艣cian opatrzonych blankami. Daleko, daleko w dole
woda rozbryzgiwa艂a si臋 o grub膮 warstw臋 偶wiru pokrywaj膮cego podw贸rze.
Gdy opu艣ci艂y mnie resztki wody, poczu艂am si臋 pusta jak wydr膮偶ona dynia i bardzo zmarzni臋ta. Kolana
ugi臋艂y si臋 pode mn膮. Uderzy艂am nimi bole艣nie o kamienn膮 posadzk臋.
1063517065.002.png
- Dzi臋ki Bogu - mrukn臋艂a Ysabeau. - Omal jej nie straci艂y艣my.
Trz臋s艂am si臋 gwa艂townie z wyczerpania i zimna. Kobiety podbieg艂y do mnie i podnios艂y mnie na nogi.
Podtrzymuj膮c mnie z obu stron za 艂okcie, ruszy艂y w d贸艂 kr臋tych
9 schod贸w z szybko艣ci膮, kt贸ra przyprawi艂a mnie o dr偶enie. Gdy dotar艂y艣my do sieni, Marthe
skierowa艂a si臋 do pokoi zajmowanych przez Matthew, a Ysabeau poci膮gn臋艂a mnie w odwrotnym
kierunku.
- Moje s膮 bli偶ej - rzuci艂a ostro Ysabeau.
- Poczuje si臋 bezpieczniejsza, gdy znajdzie si臋 bli偶ej niego - odpar艂a Marthe.
Ysabeau fukn臋艂a z poirytowaniem, ale ust膮pi艂a. U st贸p schod贸w prowadz膮cych do komnaty Matthew z
ust Ysabeau pop艂yn膮艂 barwny potok s艂贸w, kt贸ry zabrzmia艂 zupe艂nie niestosownie w jej delikatnych
ustach.
- Zanios臋 j膮 - postanowi艂a, gdy sko艅czy艂a ju偶 przeklina膰 syna, si艂y przyrody, pot臋g臋 艣wiata oraz wielu
bli偶ej nieokre艣lonych osobnik贸w o podejrzanym pochodzeniu, kt贸rzy brali udzia艂 w budowaniu wie偶y.
Z 艂atwo艣ci膮 mnie unios艂a, cho膰 by艂am od niej wy偶sza i ci臋偶sza. - Nie pojmuj臋, dlaczego kaza艂
zbudowa膰 takie kr臋te schody, do tego w dw贸ch oddzielnych kondygnacjach.
Marthe wetkn臋艂a moje mokre w艂osy w zgi臋cie 艂okcia Ysabeau i wzruszy艂a ramionami.
- 呕eby by艂o trudniej, oczywi艣cie. Zawsze wszystko utrudnia艂. Sobie. I wszystkim innym.
Nikt nie pomy艣la艂, 偶eby p贸藕nym popo艂udniem wej艣膰 na g贸r臋 i zapali膰 艣wiece, ale ogie艅 ci膮gle si臋 tli艂 i
pok贸j zachowa艂 troch臋 ciep艂a. Marthe znik艂a w 艂azience. Odg艂os lej膮cej si臋 wody sprawi艂, 偶e
zatrwo偶ona sprawdzi艂am palce. Ysabeau wrzuci艂a do paleniska dwa ogromne polana, jakby to by艂y
ma艂e patyczki, od艂amuj膮c d艂ug膮 drzazg臋 od jednego z nich, zanim zaj臋艂o si臋 ogniem. Poruszy艂a ni膮
w臋gle, kt贸re rozpali艂y si臋 p艂omieniem, a potem w ci膮gu paru sekund zapali艂a ni膮 tuzin 艣wiec.
Przyjrza艂a mi si臋 z zatroskaniem od st贸p do g艂贸w w ich ciep艂ym blasku.
- Nigdy mi nie wybaczy, je偶eli si臋 rozchorujesz -powiedzia艂a, bior,膮c mnie za r臋ce i ogl膮daj膮c moje
palce.
10
By艂y znowu sinawe, ale nie od elektryczno艣ci. Tym razem posinia艂y z zimna i pomarszczy艂y si臋 od
czarodziejskiego potopu. Roztarta je energicznie mi臋dzy d艂o艅mi.
Trz臋s膮c si臋 ci膮gle tak, 偶e dzwoni艂am z臋bami, cofn臋艂am r臋ce, 偶eby si臋 nimi obj膮膰 w pr贸bie zachowania
cho膰 odrobiny ciep艂a, jaka pozosta艂a w moim ciele. Ysabeau podnios艂a mnie bez ceregieli i popchn臋艂a
do 艂azienki.
- Powinna艣 wzi膮膰 k膮piel - rzuci艂a szorstkim tonem. Pomieszczenie pe艂ne by艂o pary. Marthe odwr贸ci艂a
si臋
od wanny, 偶eby pom贸c 艣ci膮gn膮膰 ze mnie ubrania. Pr臋dko stan臋艂am naga, a one wsun臋艂y mi pod pachy
zimne d艂onie wampirzyc i w艂o偶y艂y mnie do gor膮cej wody. Zetkni臋cie z ni膮 by艂o skrajnie szokuj膮ce.
Krzykn臋艂am, staraj膮c si臋 wydosta膰 z g艂臋bokiej wanny.
- Pss... - Ysabeau odgarn臋艂a w艂osy z mojej twarzy, podczas gdy Marthe wpcha艂a mnie z powrotem do
wody. - Ogrzejesz si臋 w niej. Musimy ci臋 rozgrza膰.
Marthe trzyma艂a stra偶 przy jednym ko艅cu wanny, a Ysabeau pozosta艂a przy drugim, szepcz膮c
uspokajaj膮co i nuc膮c 艂agodnie i cicho. Przesta艂am dygota膰 dopiero po d艂u偶szej chwili.
W pewnym momencie Marthe mrukn臋艂a co艣 po oksy-ta艅sku, wymieniaj膮c imi臋 Marcusa.
Ysabeau i ja zaprzeczy艂y艣my w tym samym momencie.
- Nic mi nie b臋dzie. Nie m贸wcie Marcusowi, co si臋 wydarzy艂o. Matthew nie powinien si臋 dowiedzie膰,
偶e u偶y艂am magii. Nie teraz - powiedzia艂am, dzwoni膮c z臋bami.
- Trzeba tylko troch臋 czasu, 偶eby艣 si臋 rozgrza艂a. -G艂os Ysabeau by艂 spokojny, ale jej mina zdradza艂a
zaniepokojenie.
Powoli ciep艂o zacz臋艂o odwraca膰 zmiany, jakie czarnoksi臋ska woda wywo艂a艂a w moim ciele. Marthe
dolewa艂a ci膮gle do wanny 艣wie偶ej gor膮cej wody w miar臋, jak moje cia艂o j膮 ch艂odzi艂o. Ysabeau
chwyci艂a spod okna poobijany
11
cynowy kufel i zacz臋艂a polewa膰 moj膮 g艂ow臋 i ramiona. Gdy g艂owa si臋 rozgrza艂a, okr臋ci艂a j膮
r臋cznikiem i popchn臋艂a mnie troch臋 g艂臋biej do wody.
1063517065.003.png
- Mocz si臋 - rzuci艂a rozkazuj膮co. Marthe biega艂a mi臋dzy 艂azienk膮 a sypialni膮, nosz膮c ubrania i
r臋czniki. Narzeka艂a, 偶e nie mam pi偶am, tylko stare stroje do jogi, kt贸re przywioz艂am, 偶eby w nich
spa膰. 呕adne z nich nie wydawa艂y si臋 jej wystarczaj膮co ciep艂e. Ysabeau dotkn臋艂a odwrotn膮 stron膮 d艂oni
moich policzk贸w i czubka g艂owy. Kiwn臋艂a g艂ow膮.
Dopiero teraz pozwoli艂y mi wyj艣膰 z wanny. Sp艂ywaj膮ca ze mnie woda przypomina艂a mi o dachu wie偶y
stra偶niczej. Stara艂am si臋 wpi膰 palce n贸g w posadzk臋, 偶eby oprze膰 si臋 zdradliwej sile przyci膮gania
偶ywio艂贸w.
Marthe i Ysabeau owin臋艂y mnie w r臋czniki przyniesione prosto od kominka, kt贸re lekko pachnia艂y
dymem. Gdy znalaz艂am si臋 w sypialni, uda艂o si臋 im w jaki艣 spos贸b osuszy膰 mnie, nie wystawiaj膮c na
kontakt z powietrzem ani centymetra mojego cia艂a. Okr臋ca艂y mnie na wszystkie strony r臋cznikami, a偶
zacz臋艂o promieniowa膰 ze mnie ciep艂o. Poczu艂am szorstkie poci膮gni臋cia na w艂osach, po czym Marthe
podzieli艂a je palcami na pasma i zaplot艂a w ciasny warkocz przylegaj膮cy do mojej g艂owy. Strz膮s-
n臋艂am z siebie mokre r臋czniki, 偶eby si臋 ubra膰. Ysabeau rzuci艂a je na krzes艂o ko艂o ognia, wyra藕nie nie
przejmuj膮c si臋 tym, 偶e dotykaj膮 starego drewna i pi臋knych obi膰.
Kompletnie ubrana, usiad艂am przy kominku i zacz臋艂am bezmy艣lnie wpatrywa膰 si臋 w ogie艅. Marthe
znik艂a bez s艂owa w ni偶szych rejonach zamku i wr贸ci艂a z tac膮 male艅kich kanapek i paruj膮cym
dzbankiem zio艂owej herbaty. - Zabieraj si臋 do jedzenia. - To nie by艂a pro艣ba, ale rozkaz.
Podnios艂am do ust jedn膮 kanapk臋 i zacz臋艂am j膮 skuba膰 po bokach.
12
Marthe zmru偶y艂a oczy, widz膮c t臋 nag艂膮 zmian臋 w moich zwyczajach.
- Jedz.
Posi艂ek smakowa艂 jak trociny, ale mimo to burcza艂o mi w 偶o艂膮dku. Gdy prze艂kn臋艂am dwie male艅kie
kanapki, Marthe wcisn臋艂a mi do r膮k kubek. Nie musia艂a zach臋ca膰 mnie do picia. Gor膮cy p艂yn zmy艂
s艂one pozosta艂o艣ci wody w moim gardle.
- Czy to by艂 czarnoksi臋ski potop? - Poczu艂am dreszcz na wspomnienie ca艂ej tej wody, jaka ze mnie
wyp艂yn臋艂a.
Ysabeau, kt贸ra sta艂a przy oknie, wpatruj膮c si臋 w ciemno艣膰 na dworze, podesz艂a do kanapy po drugiej
stronie
kominka.
- Tak - potwierdzi艂a. - Ale od dawna nie widzieli艣my,
偶eby wody by艂o tak du偶o.
- Dzi臋ki Bogu, nie posz艂o to zwyk艂ym tokiem - powiedzia艂am nie艣mia艂o, upijaj膮c nast臋pny 艂yk
herbaty.
- Wi臋kszo艣膰 dzisiejszych czarownic nie ma do艣膰 mocy, 偶eby wywo艂a膰 taki potop. Potrafi膮 podnosi膰
fale na stawach i wywo艂ywa膰 deszcz, kiedy s膮 chmury. -Ysabeau usiad艂a naprzeciwko mnie,
przygl膮daj膮c mi si臋 z wyra藕nym zainteresowaniem.
Sta艂am si臋 wod膮. Informacja, 偶e to ju偶 si臋 prawie nie zdarza, sprawi艂a, 偶e poczu艂am si臋 bezbronna. I
jeszcze bardziej samotna.
Zadzwoni艂 telefon.
Ysabeau si臋gn臋艂a do kieszeni i wyj臋艂a ma艂膮 czerwon膮 kom贸rk臋, kt贸ra wygl膮da艂a zbyt jaskrawo i
nowocze艣nie w zestawieniu z jej blad膮 sk贸r膮 i klasycznymi be偶owymi
ubraniami.
- S艂ucham? Ach, dobrze. Ciesz臋 si臋, 偶e dotar艂e艣 bezpiecznie na miejsce. - M贸wi艂a po angielsku ze
wzgl臋du na mnie, kiwn臋艂a te偶 g艂ow膮 w moim kierunku. - Tak,
13
czuje si臋 dobrze. W艂a艣nie si臋 posila. - Wsta艂a i poda艂a mi aparat. - Matthew chcia艂by z tob膮
porozmawia膰.
- Diana? - G艂os Matthew by艂 ledwo s艂yszalny.
- Tak? - Wola艂am nie m贸wi膰 za wiele z obawy, 偶e mog艂oby mi si臋 wymkn膮膰 co艣 wi臋cej ni偶 s艂owa.
Matthew odetchn膮艂 z ulg膮.
- Chcia艂em si臋 tylko upewni膰, 偶e u ciebie wszystko dobrze.
- Twoja matka i Marthe bardzo si臋 o mnie troszcz膮. -I nie zala艂am ca艂ego zamku, pomy艣la艂am.
1063517065.004.png
- Jeste艣 zm臋czona. - Dziel膮cy nas dystans nape艂nia艂 go niepokojem, tote偶 wychwytywa艂 wszelkie
niuanse naszej rozmowy.
- Tak. To by艂 d艂ugi dzie艅.
- W takim razie k艂ad藕 si臋 spa膰 - powiedzia艂 zaskakuj膮co delikatnym tonem. Zamkn臋艂am oczy, czuj膮c
nag艂e uk艂ucie 艂ez. Tej nocy czeka艂o mnie niewiele snu. By艂am zbyt zaniepokojona tym, co m贸g艂 zrobi膰
w nie do ko艅ca przemy艣lanej heroicznej pr贸bie zapewnienia mi bezpiecze艅stwa.
- By艂e艣 w laboratorium?
- Id臋 tam teraz. Marcus chce, 偶ebym obejrza艂 wszystko dok艂adnie i upewni艂 si臋, 偶e podj臋li艣my
konieczne 艣rodki ostro偶no艣ci. Miriam sprawdzi艂a zabezpieczenia w ca艂ym budynku. - To wszystko
by艂y p贸艂prawdy, ale wyg艂asza艂 je z pe艂nym przekonaniem. Wiedzia艂am, dlaczego to robi. Milczenie si臋
przeci膮gn臋艂o, a偶 sta艂o si臋 k艂opotliwe.
- Nie r贸b tego, Matthew. Prosz臋 ci臋, nie pr贸buj negocjowa膰 z Knoxem.
- Dopilnuj臋, 偶eby艣 by艂a bezpieczna, zanim wr贸cisz do Oksfordu.
- W takim razie nie ma o czym m贸wi膰. Zdecydowa艂e艣. Ja te偶. - Odda艂am aparat Ysabeau.
14
Ysabeau zmarszczy艂a brwi, odbieraj膮c go ode mnie zimnymi palcami. Po偶egna艂a si臋 z synem, a jego
odpowied藕 zabrzmia艂a tylko jako oderwany, niezrozumia艂y odg艂os.
- Dzi臋kuj臋, 偶e nie wspomnia艂a艣 mu o czarnoksi臋skim potopie - powiedzia艂am spokojnie, kiedy
wy艂膮czy艂a telefon.
- To ty powinna艣 mu o tym powiedzie膰, nie ja. - Ysabeau podesz艂a do kominka.
- Nie jest dobrze, je艣li pr贸buje si臋 opowiedzie膰 o czym艣, czego si臋 nie rozumie. Dlaczego te moce
ujawniaj膮 si臋 w艂a艣nie teraz? Najpierw by艂a wichura, potem wizje, a teraz woda. - Wzdrygn臋艂am si臋.
- Jakie wizje? - spyta艂a wyra藕nie zaciekawiona Ysabeau.
- Matthew nie m贸wi艂 ci o tym? W moim DNA jest ca艂a ta... magia - odpar艂am, zacinaj膮c si臋 na tym
s艂owie. -Testy ostrzega艂y, 偶e mog臋 mie膰 wizje, i one zacz臋艂y si臋 pojawia膰.
- Matthew nigdy by mi nie powiedzia艂, co znalaz艂 w twojej krwi... Z pewno艣ci膮 nie zrobi艂by tego bez
twojego zezwolenia, a prawdopodobnie tak偶e i z nim.
- Nawiedza艂y mnie tu, w tym zamku. - Zawaha艂am si臋. - Jak nauczy艂a艣 si臋 nad nimi panowa膰?
- Matthew wyjawi艂 ci, 偶e mia艂am wizje, zanim zosta艂am wampirem? - Ysabeau pokr臋ci艂a g艂ow膮. - Nie
powinien by艂 tego robi膰.
- By艂a艣 czarownic膮? - W tym mog艂o si臋 kry膰 wyja艣nienie, dlaczego Ysabeau tak bardzo mnie nie lubi.
- Czarownic膮? Nie. Matthew zastanawia si臋, czy by艂am demonem, ale jestem pewna, 偶e by艂am
zwyczajn膮 kobiet膮. Tak偶e w艣r贸d ludzi zdarzaj膮 si臋 wizjonerzy. Nie tylko magiczne istoty s膮 w ten
spos贸b pob艂ogos艂awione i jednocze艣nie przekl臋te.
- Czy kiedykolwiek uda艂o ci si臋 zapanowa膰 nad darem jasnowidzenia i wyczuwa膰, 偶e si臋 zjawia?
15
- To przychodzi 艂atwiej. Pojawiaj膮 si臋 znaki. Mog膮 by膰 subtelne, ale nauczysz si臋 je rozpoznawa膰.
Pomaga艂a mi te偶 Marthe.
By艂 to jedyny szczeg贸艂 dotycz膮cy przesz艂o艣ci Marthe, jaki pozna艂am. Nie po raz pierwszy
zastanawia艂am si臋, ile lat maj膮 te kobiety i jakie zrz膮dzenia losu zetkn臋艂y je ze sob膮.
Marthe sta艂a ze skrzy偶owanymi r臋kami.
- 脫c - powiedzia艂a, rzucaj膮c Ysabeau czu艂e, opieku艅cze spojrzenie. - B臋dzie ci 艂atwiej, je艣li nie
b臋dziesz przeciwstawia膰 si臋 wizjom, kt贸re ci臋 nawiedzaj膮.
- Jestem zbyt zszokowana, 偶eby z nimi walczy膰 -odpar艂am, my艣l膮c o tym, co przytrafi艂o mi si臋 w
salonie i w bibliotece.
- Szok jest form膮 oporu, jaki stawia twoje cia艂o -stwierdzi艂a Ysabeau. - Musisz si臋 odpr臋偶y膰.
- Trudno odpr臋偶y膰 si臋, gdy widzi si臋 rycerzy w zbrojach i twarze kobiet, kt贸rych si臋 nigdy nie zna艂o,
wymieszane ze scenami z w艂asnej przesz艂o艣ci. - Moja szcz臋ka zatrzeszcza艂a od ziewni臋cia.
- Jeste艣 zbyt wyczerpana, 偶eby teraz o tym my艣le膰. -Ysabeau si臋 podnios艂a.
- Nie chce mi si臋 spa膰. - St艂umi艂am kolejne ziewni臋cie odwrotn膮 stron膮 d艂oni.
Ysabeau przyjrza艂a mi si臋 uwa偶nie, niczym pi臋kny sok贸艂 przypatruj膮cy si臋 polnej myszce. W jej
oczach zamigota艂y figlarne b艂yski.
1063517065.005.png
- Po艂贸偶 si臋 do 艂贸偶ka, a opowiem ci, jak Matthew zosta艂 moim synem.
Jej propozycja by艂a zbyt kusz膮ca, 偶eby si臋 jej oprze膰. Zrobi艂am, jak mi powiedzia艂a, po czym Ysabeau
przysun臋艂a krzes艂o, a Marthe zaj臋艂a si臋 talerzami i r臋cznikami.
- Od czego mam zacz膮膰? - Matka Matthew wyprostowa艂a si臋 na krze艣le i wpatrywa艂a si臋 w p艂omienie
艣wiec. -Nie mog臋 zacz膮膰 po prostu od mojego pojawienia si臋 w tej
16
historii, ale musz臋 si臋gn膮膰 do jego narodzin, tu w wiosce. Wiesz, pami臋tam go, gdy by艂 jeszcze
dzieckiem. Jego ojciec i matka zjawili si臋 tu, gdy Philippe, jeszcze za czas贸w kr贸la Chlodwiga,
postanowi艂 si臋 tu osiedli膰. To jedyny pow贸d, dla kt贸rego powsta艂a wioska; 偶yli w niej gospodarze i
rzemie艣lnicy, kt贸rzy zbudowali ko艣ci贸艂 i zamek.
- Dlaczego tw贸j m膮偶 wybra艂 to miejsce? - Unios艂am si臋 troch臋, opieraj膮c si臋 na poduszkach i
podci膮gaj膮c kolana pod ko艂dr膮 a偶 do piersi.
- Chlodwig obieca艂 mu ziemi臋, maj膮c nadziej臋, 偶e zach臋ci to Philippe'a do zwalczania rywali kr贸la.
M贸j m膮偶 stawa艂 to po jednej, to po drugiej stronie przeciwko tym, kt贸rzy byli w 艣rodku. - Ysabeau
u艣miechn臋艂a si臋 w zamy艣leniu. - Niewielu go na tym przy艂apa艂o.
- Czy ojciec Matthew by艂 rolnikiem?
- Rolnikiem? - Na jej twarzy odmalowa艂o si臋 zaskoczenie. - Nie, by艂 cie艣l膮, tak jak Matthew... Zanim
nie wyspecjalizowa艂 si臋 we wznoszeniu kamiennych budowli.
Kamieniarz i murarz. Kamienie, z kt贸rych zbudowano wie偶臋, pasowa艂y do siebie tak g艂adko, 偶e nie
wygl膮da艂o na to, aby potrzebowa艂y zaprawy. A potem te dziwnie zdobione kominy w kordegardzie
Old Lodge, przy kt贸rych wznoszeniu Matthew pozwoli艂 po prostu jakiemu艣 rzemie艣lnikowi
wypr贸bowa膰 jego umiej臋tno艣ci. D艂ugie, smuk艂e palce wampira by艂y do艣膰 silne, 偶eby otworzy膰 muszl臋
ostrygi czy zgnie艣膰 kasztana jadalnego. Jeszcze jedna jego cecha wskoczy艂a na miejsce w uk艂adance,
doskonale uzupe艂niaj膮c obraz wojownika, naukowca i dworzanina.
- I obaj pracowali przy zamku?
- Nie przy tym - odpar艂a Ysabeau i si臋 rozejrza艂a. - To by艂 prezent od Matthew, gdy by艂o mi smutno,
偶e musz臋 opu艣ci膰 miejsce, kt贸re kocha艂am. Zburzy艂 twierdz臋, kt贸r膮 zbudowa艂 jego ojciec, i zast膮pi艂 j膮
now膮. - Jej zielono-
2 - Ksi臋ga Wszystkich Dusz X 7
-czarne oczy b艂ysn臋艂y rozbawieniem. - Philippe si臋 w艣ciek艂, ale czas by艂o wprowadzi膰 jak膮艣 zmian臋.
Pierwszy zamek wzniesiono z drewna i cho膰 z biegiem lat dodawano kamienie, by艂 troch臋 chwiejny.
Pr贸bowa艂am obj膮膰 umys艂em bieg wypadk贸w od zbudowania pierwszej twierdzy i za艂o偶enia wioski w
VI wieku do wie偶y, kt贸r膮 Matthew wzni贸s艂 w XIII wieku. Ysabeau zmarszczy艂a z niesmakiem nos. -
A potem Matthew postawi艂 t臋 wie偶臋 na ty艂ach po powrocie do domu, bo nie chcia艂 偶y膰 tak blisko
rodziny. Nigdy jej nie polubi艂am... Wygl膮da艂a na sentymentalny kaprys... Ale tak sobie 偶yczy艂, wi臋c
mu na to pozwoli艂am -powiedzia艂a, wzruszaj膮c ramionami. - Taka 艣mieszna wie偶a. Nie podnios艂a
obronno艣ci zamku. A on zbudowa艂 ju偶 wtedy du偶o wi臋cej wie偶, ni偶 by艂o trzeba.
Ysabeau ci膮gn臋艂a dalej swoj膮 opowie艣膰, robi膮c wra偶enie, jakby tylko cz臋艣ciowo przebywa艂a w XXI
wieku. - Matthew urodzi艂 si臋 w wiosce. By艂 zawsze takim bystrym dzieckiem, tak ciekawym
wszystkiego. Doprowadza艂 swojego ojca do szale艅stwa, chodz膮c za nim do zamku i chwytaj膮c si臋
narz臋dzi, belek i kamieni. W tamtych czasach dzieci wcze艣nie uczy艂y si臋 zawodu, ale Matthew by艂
rozwini臋ty nad sw贸j wiek. Podj膮艂 prac臋, gdy tylko m贸g艂 ud藕wign膮膰 siekier臋 i nie zrobi膰 sobie
krzywdy.
Oczyma wyobra藕ni ujrza艂am o艣mioletniego ch艂opca o szarozielonych oczach i cienkich, d艂ugich
nogach, biegaj膮cego po okolicznych wzg贸rzach.
- Tak. - Ysabeau u艣miechn臋艂a si臋, jakby zgadza艂a si臋 z moimi my艣lami. - By艂 naprawd臋 艣licznym
dzieckiem. A tak偶e pi臋knym m艂odzie艅cem. Matthew by艂 niezwykle wyro艣ni臋ty jak na tamte czasy,
cho膰 nie tak wysoki, jak wtedy, gdy zosta艂 wampirem. I mia艂 przewrotne poczucie humoru. Zawsze
udawa艂, 偶e co艣 posz艂o 藕le albo 偶e nie otrzyma艂 instrukcji, jak wykona膰 jak膮艣 krokiew czy fun-
18
dament. Philippe nigdy nie przesta艂 wierzy膰 niestworzonym historiom, jakie opowiada艂 mu Matthew. -
W g艂osie Ysabeau pojawi艂a si臋 wyrozumia艂o艣膰. - Pierwszy ojciec Matthew zmar艂, gdy ch艂opak ledwie
sko艅czy艂 dwudziestk臋. Jego pierwsza matka nie 偶y艂a ju偶 wtedy od dawna. Zosta艂 sam i martwili艣my
si臋, czy znajdzie sobie kobiet臋, 偶eby osiedli膰 si臋 z ni膮 i za艂o偶y膰 rodzin臋.
1063517065.001.png
Zg艂o艣 je艣li naruszono regulamin