Clancy Tom - Zwiadowcy 05 - Wielki wyścig.pdf

(760 KB) Pobierz
Clancy Tom - Zwiadowcy 05 - Wielki wyścig
Tom Clancy
Przy współpracy Steve’a Pieczenika
Zwiadowcy: Wielki wy ś cig
Tytuł oryginału
Tom Clancy’s NET FORCE: The Great Race
Copyright © 1999 by Netco Partners
Redaktor
Andrzej Kamiński
Skład i łamanie
Wydawnictwo Adamski i Bieliński
For the Polish edition
Copyright © 2003 by Wydawnictwo Adamski i Bieliński
Wydanie pierwsze
ISBN 83-89187-17-5
Wydawnictwo Adamski i Bieliński
Warszawa 2003
e-mail: aibpubli@it.com.pl
ark. wyd. 8; ark. druk. 12
Podzi ę kowania
Pragniemy podziękować następującym osobom, bez których ta ksiąŜka by nie powstała. Są to: Dianę
Duane, która dopracowała maszynopis; Martin H. Greenberg, Larry Segriff, Denise Little i John Helfers z
Tekno Books; Mitchell Rubenstein i Laurie Silvers z BIG Entertainment; Tom Colgan z Penguin Put-nam
Inc.; Robert Youdelman, Esq.; oraz Robert Gottlieb z William Morris Agency, agent i przyjaciel.
Serdecznie dziękujemy za pomoc.
99489468.002.png
01
Nie spuszczając z oczu odczytów na pulpicie kontrolnym, Leif Anderson dmuchnął w stronę własnego
nosa w nadziei, Ŝe pozbędzie się zwisającej z niego kropli potu.
Niestety, na próŜno.
Spróbował energicznego potrząsania głową. To jeszcze pogorszyło sprawę, poniewaŜ kropelka
oderwała się od nosa i, dzięki stanowi niewaŜkości, zaczęła unosić się w powietrzu, aŜ rozprysła się na
wewnętrznej stronie osłony kasku, rozmazując Leifowi rzędy cyfr na ekranie.
Z gniewnym westchnieniem wciągnął powietrze przez zęby. Te odczyty były mu niezbędne do
kontrolowania procesu hamowania tej kupy złomu. W przeciwnym wypadku nie wylądują na Marsie.
Obrzucił spojrzeniem swoich kolegów z grupy Zwiadowców Net Force, chociaŜ niewiele było do
oglądania, poniewaŜ wszyscy mieli na sobie skafandry kosmiczne. David Gray pilotował ładownik. Leif
wiedział, Ŝe ciemnobrązowa twarz przyjaciela jest teraz napięta jak struna. Zresztą, to on polecił załodze
włoŜenie skafandrów. W końcu najtrudniejsza część podróŜy jeszcze przed nimi. Matt, chłonący
brązowymi oczami wszelkie dostępne dane, wyglądał przy pulpicie drugiego pilota jak pies gończy. Andy
Moore rozparł się wygodnie przed układem sterowania. Ale czego moŜna się spodziewać po klasowym
wesołku?
Jeśli chodzi o Leifa, to miał teraz okazję “rozkoszować się" wszelkimi moŜliwymi zapachami
wydzielanymi przez osoby szczelnie zamknięte w plastikowo-metalowym kokonie i pocące się jak mysz.
Wystarczająco przykra była konieczność oddychania tym samym, filtrowanym wciąŜ od nowa powietrzem
oraz dzielenie niewielkiej przestrzeni z trzema kumplami. Ale kiedy człowiek jest uwięziony sam ze sobą...
Lot na Marsa to nie bułka z masłem - juŜ oderwanie się od Ziemi stanowiło nie lada wyczyn. Statek
kosmiczny miał masę startową rzędu 2.500 ton. I to nie licząc cięŜkiego sprzętu do cumowania, paliwa
potrzebnego do umieszczenia statku na orbicie, ani takich drobiazgów jak Ŝywność i powietrze dla
czteroosobowej załogi na dobre trzy lata.
Dodatkowym utrudnieniem w podróŜy były nieuniknione zmiany zachodzące w ludzkim organizmie po
miesiącach bez grawitacji. Leifowi nie podobała się postawa, jaką przybrało jego ciało, kiedy mięśnie
przeznaczone na przekór grawitacji do utrzymywania go w pionie, straciły rację bytu. Jedynie regularny
trening chronił go przed zupełnym sflaczeniem.
Rozpoczęli lot na orbicie okołoziemskiej, skąd dotarli do Marsa i zaczęli go okrąŜać. Sam manewr był
wystarczająco niebezpieczny, biorąc pod uwagę, Ŝe Mars Observer zaginął w 1993 roku podczas jego
wykonywania.
Ale takie moŜliwości miał sprzęt sprzed dwudziestu lat. No i Mars Observer był bezzałogowy:
sterowano nim z Ziemi. W sytuacjach, w których liczą się ułamki sekund, fale radiowe potrzebowały
średnio czterech i pół minuty, Ŝeby dotrzeć do sondy kosmicznej. Przestrzeń kosmiczna jest ogromna,
nawet jeśli coś porusza się w niej z prędkością światła.
Ta kupa złomu nie została wyposaŜona w silniki pozwalające osiągnąć prędkość światła, a jedynie w
staroświeckie silniki rakietowe.
Czteroosobowa załoga miała za zadanie dotrzeć lądownikiem na Marsa, zbadać powierzchnię planety i
wrócić na Ziemię. Jedyne, co musieli zrobić, to utrzymać równowagę na strumieniu rozpalonych do
białości gazów z silników odrzutowych do czasu, aŜ wylądują z hukiem, ale w jednym kawałku, na
powierzchni Marsa.
Leif rozpoczął kolejną sekwencję hamowania - ostatnią przed przyziemieniem - i przygotował się na
przyjęcie roli pasaŜera.
Odpowiedzialność za utrzymanie statku w równowadze za pomocą silników korygujących podczas
schodzenia do lądowania spadnie na Davida i Matta. Efekt pracy silników rakietowych hamujących dał
Leifowi i reszcie Zwiadowców Net Force chwilowe wraŜenie działania sił grawitacji. Nie trwało to jednak
długo i na panelu kontrolnym przed Leifem zapaliły się czerwone światełka. Zaczął przełączać róŜne
przyciski i przesuwać dźwignie, ale szło mu to dość opornie, poniewaŜ na dłoniach miał grube rękawice
skafandra.
- Coś się dzieje z pompami paliwowymi! Przerwały pracę w połowie sekwencji! - rzucił do mikrofonu
wewnątrz hełmu.
Nie mógł im przekazać gorszej informacji. Właśnie przebijali się przez marsjańską atmosferę. I mimo
Ŝe Mars przyciągał ich z o wiele mniejszą siłą niŜ robiłaby to Ziemia, poruszali się jednak z przeraŜającą
prędkością.
Jednak wyglądało na to, Ŝe silniki hamujące nie działają.
99489468.003.png
Leif usiłował wykryć usterkę systemu paliwowego, Ŝałując w duchu, Ŝe nie moŜe zdjąć hełmu i
wytrzeć spoconej twarzy. Wewnątrz jego skafandra zrobiło się nagle wyjątkowo parno. - Nie mogę ustalić
przyczyny usterki! - poinformował resztę załogi, starając się nie pokazywać po sobie paniki.
- Spróbuję ręcznie uruchomić silniki hamujące - przygotujcie się na turbulencje - ostrzegł załogę David.
Silniki ryknęły, następnie prychnęły, ryknęły i znów prychnęły. Metalową powłoką statku wstrząsnęła
fala drgań, zwiastująca nieuniknioną katastrofę.
Nie taki dźwięk Leif pragnął usłyszeć. Spojrzał na wskaźniki prędkości.
Lecą za szybko. O wiele za szybko.
- Przerywamy misję? - usłyszeli w słuchawkach pytanie Matta. - Włączamy silniki i wynosimy się stąd?
- Chyba... chyba nie moŜemy tego zrobić - odparł David, głosem nieco drŜącym z emocji. Po raz pierwszy
znalazł się w takiej sytuacji i nie bardzo wiedział, co robić.
Mijały cenne sekundy, podczas których Zwiadowcy Net Force usiłowali wszelkimi sposobami
powstrzymać spadanie statku lub uruchomić go i wrócić na orbitę.
Leif wyobraził sobie widok pod nimi. Od tygodni Mars zajmował większą część pola widzenia na
ekranach statku, niczym czerwonawa, ospowata kula, puchnąca z dnia na dzień. Leif odnosił wraŜenie, Ŝe
gdyby przebił się przez powłokę ich ładownika mógłby dotknąć planety i zamknąć ją w dłoni.
Oczywiście, gdyby to zrobił, próŜnia kosmiczna wyssałaby natychmiast powietrze z ich ciasnej
przestrzeni i we wnętrzu statku zostałyby cztery zamarznięte ciała w skafandrach. Brak powietrza, a raczej
niemal całkowity brak powietrza - znajdowali się juŜ w niezwykle rzadkiej atmosferze Marsa - oznaczał, Ŝe
widzieli kaŜdy szczegół planety z zadziwiającą ostrością.
Była to jednocześnie przyczyna, dla której David kazał im włoŜyć kompletne skafandry kosmiczne z
hełmami. Zrobił to, Ŝeby chronić załogę w razie twardego lądowania. Nie sądził, Ŝe sytuacja o wiele
wcześniej przybierze tak dramatyczny obrót.
Nie będzie to twarde lądowanie. Kiedy uderzą w powierzchnię planety, wokół rozlegnie się jedynie
dźwięk typu “płask!".
Leif zacisnął zęby, przeraŜony tą wizją.
David nie poddawał się do samego końca. Leif wyobraŜał sobie tylko rudy, kamienisty krajobraz
przybliŜający się coraz bardziej i bardziej...
- Mam dość! - wybuchnął nagle Andy Moore. - Pocę się jak świnia! - Podniósł przesłonę hełmu i wytarł
twarz, która była tak blada, Ŝe wyraźnie odcinały się od niej wszystkie piegi.
David obrócił się w jego stronę na swoim fotelu. - Co ty wyprawiasz?
- Za sekundę nie będzie to juŜ miało znaczenia - odparował wściekłym głosem Andy. - W takiej sytuacji
skafander nic nie pomoŜe!
David krzyknął coś ze złości albo ze strachu, a najprawdopodobniej z obydwu powodów.
Leif wcisnął się głębiej w swój kokon przeciwprzeciąŜeniowy. W centrali było bardzo ciepło. Czy
atmosfera Marsa zapali ich niczym spadającą gwiazdę?
Wziął głęboki oddech...
W chwilę później statek rozbił się o powierzchnię planety.
02
- Łuuuuuuup! - Mało brakowało, a Leif wypadłby ze swojego komputerowego fotela, w momencie, kiedy
system się zawiesił.
Opadł cięŜko na luksusowy mebel, obity materiałem dopasowującym się do kształtu ciała, trąc rękami
skronie. Po chwili wstał, trzęsąc się lekko i zrobił kilka kroków.
Komputerowy fotel za bardzo przypominał mu kokon przeciwprzeciąŜeniowy na pokładzie pechowego
marsjańskiego ładownika.
Mogło być gorzej, przekonywał się w duchu. Gdyby to nie była wirtualna symulacja, wyglądalibyśmy
teraz jak mokra plama na powierzchni planety.
Przechadzał się po pokoju, masując skronie i kark, w nadziei, Ŝe pozbędzie się bólu głowy - a raczej
obszaru wokół zespołu implantów elektronicznych, ukrytych pod skórą i rudą czupryną. Dzięki nim mógł,
za pomocą komputerowego fotela, wchodzić do łączącej ze sobą komputery na całym globie Sieci, przez
którą przesyłano pieniądze, informacje oraz wszystko, co tylko moŜna sobie wyobrazić.
Dzięki magii VR, czyli rzeczywistości wirtualnej, Leif odwiedził wiele miejsc i zdobył wiele
doświadczeń. Kilka razy w tygodniu bywał czarnoksięŜnikiem w pseudośredniowiecznym świecie gry
komputerowej. Sprawdził się tam lepiej w roli Zwiadowcy Net Force niŜ dzisiaj, jako członek ekspedycji
na Marsa, dowodzonej przez Davida Graya.
99489468.004.png
Swój prywatny program kosmiczny David traktował raczej jako hobby niŜ inwestycję, w
przeciwieństwie do posiadłości w Sarxos, świata, w którym Leif praktykował sztuki magiczne. David lubił
konstruować w VR kopie statków kosmicznych - zazwyczaj były to bezzałogowe sondy z czasów, kiedy
człowiek dopiero zaczynał zdobywać kosmos. Jego programy naleŜały do najlepszych w Sieci, chociaŜ
potrafiły przyprawić człowieka o paskudny ból głowy, kiedy sprawy nie potoczyły się ustalonym torem.
David uwaŜał, Ŝe nawet wirtualne błędy nie mogą pozostać bez konsekwencji.
Leif podejrzewał jednak, Ŝe w zamierzeniach Davida nie miały one być aŜ tak powaŜne. Co gorsza,
ostatnio dla Leifa nawet najmniejsze problemy z implantem stanowiły spory problem, poniewaŜ niedawno
przeŜył wypadek w Sieci - pewien marny dowcipniś obszedł protokoły bezpieczeństwa, Ŝeby dodać
realności wirtualnej broni, z której strzelał. Leif postanowił nie rozczulać się nad sobą, poniewaŜ zaleŜało
mu, Ŝeby załapać się na tak wyjątkową wyprawę.
Ekspedycja na Marsa była najambitniejszym przedsięwzięciem Davida, wymagającym czteroosobowej
załogi i wielu sesji w VR w ciągu kilku tygodni - David symulował jedynie krytyczne momenty wyprawy,
a nie cały, kilkumiesięczny lot.
Technologia była dość przestarzała, poniewaŜ pochodziła sprzed piętnastu lat, czyli z 2010 roku. Przy
uŜyciu współczesnego napędu kosmicznego, opartego na energii atomowej, taka podróŜ nie trwała dłuŜej
niŜ dwa miesiące. Ojciec Leifa mógł się pochwalić swoją rolą w zdobywaniu kosmosu: jego firma
sfinansowała część badań nad nowym źródłem energii.
I nieźle na tym zarobiła, pomyślał Leif z szerokim uśmiechem. Wygląda na to, Ŝe zostałem ukarany za
korzystanie z przestarzałych technik - nawet w symulacji.
Westchnął z ulgą. Na szczęście najcięŜszy atak migreny, spowodowanej awarią systemu, juŜ minął. Leif
wydał głosową komendę komputerowi i polecił mu połączyć się w trójprzestrzeni z systemem Davida.
Po chwili nad konsolą komputera pojawiła się trójwymiarowa twarz Davida. Siedemnastolatek wyglądał
niewiele lepiej od Leifa, pomimo gładkiej, ciemnobrązowej skóry, która ukryła bladość po niedawnej
katastrofie. David prezentował się nawet nieco gorzej - to w końcu jego projekt zawiódł. Zdobył się jednak
na powitalny uśmiech.
- Cześć, Leif.
- Sorry, David.
David wzruszył ramionami. - Sam sobie jestem winien -przyznał. - Przesadziłem z realnością sprzętu.
Astronauci, lecący na Marsa mieli miesiące, Ŝeby oswoić się z wyposaŜeniem, a my odbyliśmy zaledwie
skrócony kurs.
- Prawie nam się udało - próbował pocieszyć przyjaciela Leif.
- Prawie się rozbiliśmy, lecąc z prędkością kilkunastu kilometrów na sekundę - odparował David. - Mówi
się, Ŝe to nie spadanie zabija, wiesz? Tylko nagłe hamowanie.
- Jak się czuje Matt i Andy? - spytał Leif.
- Obydwaj odłączyli się przed tobą - nic im nie jest. Nawet mają wpaść do mnie, Ŝebyśmy mogli razem
obejrzeć “Ostateczną granicę". - David zawahał się: - Jeśli masz ochotę...
- Dzięki, ale nie tym razem. - David, Matt i Andy mieszkali w Waszyngtonie, a Leif dzielił apartament z
rodzicami w Nowym Jorku. Nie miał nic przeciwko krótkim, wirtualnym wizytom w domu Davida, ale
wchodzenie do Sieci na dłuŜej, przy jego obecnym stanie, przyprawiłoby go tylko o jeszcze gorszy ból
głowy.
- No to spotkamy się na zebraniu Zwiadowców Net Force - powiedział David.
Leif skinął głową i zaraz tego poŜałował - migreny implantowe to prawdziwa udręka. - Na razie. Trzymaj
się.
- Ty teŜ. Rozłączyli się.
W drodze do łóŜka Leif zerknął na swoje odbicie w lustrze. Był szczupły i został obdarzony dobrą
koordynacje ruchową - genetyczny prezent od matki, byłej baletnicy.
I choć czuprynę miał nieco potarganą od masaŜu skroni, to I uwaŜał się za przystojniaka. Raczej ostre rysy
twarzy paso-I wały do wizerunku przyszłego globtrotera i playboya przestworzy.
Póki co, jego niebieskie oczy były lekko zamglone, a na ustach błąkał mu się głupkowaty uśmieszek.
Zwiadowcy Net Force ofiarowali mu moŜliwość ucieczki ze świata zblazowanych bogaczy.
Net Force było agencją rządową, podlegającą FBI i zajmującą się kontrolą Sieci. Jej agenci mieli do
czynienia z terrorystami, przestępcami^ wrogo nastawionymi agencjami innych państw, a nawet psotnymi
dzieciakami, szukającymi wraŜeń w rzeczywistości wirtualnej.
Zwiadowcy Net Force właściwie nie byli młodszymi pomocnikami Net Force. Przechodzili podstawowe
szkolenie pod okiem jednostki piechoty morskiej, naleŜącej do Net Force, ale spędzali więcej czasu na
nauce o Sieci, niŜ na walce z przestępcami.
99489468.005.png
Leifowi najbardziej podobały się więzy, jakie wytworzyły się pomiędzy Zwiadowcami. ChociaŜ spotykał
się z nimi częściej w VR niŜ w rzeczywistości, to właśnie oni trzymali go twardo na ziemi.
Weźmy takiego Davida Graya - czy w innych okolicznościach on, bogaty dzieciak z luksusowym
apartamentem w Nowym Jorku, miałby szansę przyjaźnić się z ciemnoskórym Davidem, którego ojciec był
gliniarzem w Waszyngtonie?
Co tu duŜo mówić, jako Zwiadowca Net Force przeŜył kilka niezwykłych przygód, mimo iŜ niektóre z nich
kończyły się katastrofą.
WciąŜ się uśmiechając, poszedł do kuchni, Ŝeby coś przegryźć, poniewaŜ to często pomagało na jego bóle
głowy. Kiedy skończył, spojrzał na zegarek. Hej, zaraz zacznie się “Ostateczna Granica"!
Wszedł do salonu i włączył sprzęt holo. Jak zwykle ojciec zapłacił za najwyŜszą jakość. Efekt
trójwymiarowości niewiele ustępował VR. Rozległa się znajoma ścieŜka dźwiękowa, podczas której Leif
niemal dryfował w kosmosie, pomiędzy gwiazdami i planetami.
MoŜe tego właśnie potrzebował, tego starego ładownika marsjańskiego, pomyślał. Komputera
pokładowego i efektów dźwiękowych, które zastąpiłyby prawa fizyki!
Niekończąca się saga statku kosmicznego o nazwie “Constellation" powstała na bazie wcześniejszego
serialu, który z kolei powstał w oparciu o liczącą sobie kilkadziesiąt lat wersję, wyświetlaną jeszcze na
płaskim ekranie.
Leif usadowił się wygodnie na kanapie. Okay, pomyślał, zobaczmy, w co tym razem wpakuje się
komandor Venn i jego załoga...
W tym samym czasie David Gray i jego przyjaciele siedzieli w jego zagraconym waszyngtońskim salonie,
równieŜ oglądając “Ostateczną Granicę". Mama Davida siedziała na fotelu, a jego dwaj młodsi bracia
zadzierali głowy w kierunku obrazu holo, leŜąc na podłodze.
Andy Moore był tego dnia w nastroju, który David nazywał “trybem długiego jęzora". Z szerokim
uśmiechem na piegowatej twarzy nieprzerwanie komentował i wyszydzał fabułę serialu.
W tym odcinku “Constellation" otrzymała zadanie eskortowania delegatów kilku planet na wielkie
zgromadzenie dyplomatyczne. Oczywiście, ktoś usiłował zabić paru pozaziemskich polityków.
Pani Gray westchnęła, kiedy ambasador planety Nimboidów, kosmita zbudowany z róŜnokolorowych
wiązek energii, jakimś cudem został wessany w system elektroniczny statku.
- Bułka z masłem - zawył Andy. - InŜynier pokładowy znajdzie sposób, Ŝeby go uwolnić.
- To chyba nie jest powtórka, co? - spytał sceptycznie Matt Hunter, spoglądając na kolegę.
- Nie, ale to nie przeszkadza scenarzystom w wykorzystywaniu w kółko tych samych pomysłów. Stary
dobry Pendennis - zauwaŜyliście, Ŝe prawie wszyscy główni inŜynierowie w tym wszechświecie są
pochodzenia celtyckiego? ZałoŜę się, Ŝe sponsorem jest tu jakiś Walijczyk. W kaŜdym razie, Pendennis na
pewno coś wykombinuje i wybawi tego nieszczęśnika z opresji.
- UwaŜam, Ŝe kosmici wyglądają w dzisiejszych czasach zbyt dziwacznie - zauwaŜyła z niezadowoleniem
pani Gray.
- Dawniej, kiedy były jeszcze płaskie ekrany...
- Och, niech pani da spokój, pani G! - wyrwało się Andy'emu, ale zaraz się zawstydził. - Przepraszam, ale
w dawnych czasach budŜet na efekty specjalne musiał pochodzić z zysków, jakie studio zarabiało na
sprzedaŜy cukierków. Albo ci kosmici pochodzili z planet z bardzo gorącym słońcem. Wszyscy mieli
wielkie zmarszczki na czołach albo między oczami, jakby cały czas mruŜyli je przed słonecznymi pro-
mieniami. - Andy usiłował to zademonstrować marszcząc nos i czoło.
David roześmiał się. - Dzisiaj ich wygląd opiera się na badaniach demoskopowych. Chodzi o widzów, do
których chcą dotrzeć producenci serialu.
- Jak to? - zainteresował się Matt.
- Producenci chcą pokazywać serial na całym świecie -wyjaśnił David. - A skoro to Stany Zjednoczone są
największym rynkiem docelowym, Federacja Galaktyczna stanowi nieco ironiczne lustrzane odbicie USA
w przyszłości. Ale przyjrzyjcie się tylko kilku rasom kosmitów. Laraganci - wyŜsi od nas i piękni jak
obrazki...
- WydłuŜeni i wyidealizowani Ziemianie - wtrącił Andy.
- A do tego mądrzejsi i z lepszym gustem - dokończył David. - Członkowie załogi “Constellation", którzy
mają z nimi kontakt często wyglądają... prostacko. - Spojrzał na przyjaciół.
- Zaprojektowano ich na wzór wyobraŜeń, jaki mają o sobie Europejczycy.
- O kurczę! - powiedział Matt. - Nigdy nie patrzyłem na to w taki sposób. Strefa Surowcowa Arcturan - to
dość oczywiste.
99489468.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin