Andrzej Pilipiuk - Park Jurajski.pdf

(128 KB) Pobierz
14610034 UNPDF
Andrzej Pilipiuk
PARK JURAJSKI
Znany reŇyser rozþoŇyþ bezradnie rħce.
- Panie Skorliıski. Niech siħ pan postawi w mojej sytuacji. Rozumiem, Ňe chce
pan film z dinozaurami. Akceptujħ pomysþ scenariusza, ale musi pan pojĢę, Ňe umieĻ-
cię w filmie dinozaury moŇna tylko na dwa sposoby. Albo wynajĢę amerykaıcw od
efektw specjalnych, ktrzy je zmontujĢ na komputerze, albo zbudowaę atrapy
naturalnej wielkoĻci, poruszane za pomocĢ silnikw i hydrauliki. Na to wszystko
potrzeba wielkich pieniħdzy.
Stali na wzgrzu. W dolinie poniŇej husaria Ļcigaþa pierzchajĢce watahy
Mongoþw, a moŇe Kozakw. Jakub Wħdrowycz siedziaþ na skþadanym
krzeseþku z napisem áReŇyser" i chþonĢþ widowisko. Krħcenie filmu podobaþo mu siħ.
Kilka razy zdarzyþo mu siħ byę w kinie, ale przy filmowaniu jeszcze nigdy.
- Moje Ļrodki, choę powaŇne, nie sĢ nieskoıczone - powiedziaþ biznesmen. - Z
pewnoĻciĢ budowa atrap dinozaurw pochþonie z milion dolarw...
- Raczej koþo piħciu. Minħþy czasym gdy Godzillħ graþ facet ubrany w gumowy
kombinezon, przewracajĢcy tekturowe bloki mieszkalne. Obecnie kino staþo siħ wido-
wiskiem... Kosztownym widowiskiem.
Jakub zaciĢgnĢþ siħ wonnym skrħtem z wþasnego tytoniu. Szary papier
pakowy wħgliþ siħ pomaþu, wzbogacajĢc aromat. Na dole coĻ pokrzykiwali. Husaria
wrciþa na miejsce. Ujħcie bħdĢ powtarzaę. Po raz szsty tego dnia. Egzorcysta
ziewnĢþ. Mimowolnie zwrciþ ucho w stronħ rozmawiajĢcych.
- Cholera - powiedziaþ Skorliıski. - DuŇo bym daþ za niewielki rezerwat, z
ktrego moŇna by wyþapywaę dinozaury do filmw.
Brwi Jakuba uniosþy siħ lekko do gry a na twarz wypeþzþ mu dziwny, obleĻny,
kþusowniczy uĻmiech. Rezerwat...
Znaþ to sþowo.
- Spielberg teŇ pewnie sporo by daþ - uĻmiechnĢþ siħ reŇyser. - Na razie wyba-
czy pan, ale muszħ trochħ popracowaę.
Biznesmen skinĢþ dþoniĢ na Jakuba. Staruszek podnisþ siħ z krzeseþka i
ruszyþ w Ļlad za nim.
- JakieĻ problemy? - zagadnĢþ, sadowiĢc siħ na tylnym siedzeniu opla.
- Ech. Chcħ nakrħcię film z dinozaurami, a tu fachowcy od efektw
specjalnych za duŇo chcĢ ze mnie zedrzeę.
- A co to takiego te dinozaury? - zainteresowaþ siħ Jakub.
- Wielkie gady z zamierzchþej przeszþoĻci - cierpliwie wyjaĻniþ Skorliıski. -
Dawno temu wymarþy.
- Jak duŇe byþy? - zaciekawiþ siħ egzorcysta.
- Takie mniejsze wielkoĻci kota. Ale te najwiħksze przekraczaþy wzrostem
sþonia. PasaŇer pokiwaþ w zadumie gþowĢ.
- To ja chyba widziaþem - mruknĢþ.
- Gdzie? - uĻmiechnĢþ siħ reŇyser.
- A u syna na video. áPark jurasicki". Przyleciaþ taki i zeŇarþ faceta w
wygdce... I ile chcĢ ci od grafiki komputerowej? - zaciekawiþ siħ.
- Kilka milionw dolarw.
Egzorcysta wyjĢþ z kieszeni odrapany kalkulator z pħkniħtym wyĻwietlaczem i
przez chwilħ coĻ przeliczaþ.
- Zrobi siħ - powiedziaþ. - Za dziesiħę tysiħcy.
14610034.002.png
- SkĢd weŅmiesz tak tanich grafikw komputerowych? - zdumiaþ siħ
biznesmen. Jakub uĻmiechnĢþ siħ lekko.
- Po co nam rysunkowe dinozaury? Albo kukþowe?
- Masz lepszy pomysþ?
- ņywe sĢ najlepsze.
- ņywe wymarþy przed stu piħędziesiħciu milionami lat. A moŇe siħ mylħ?
- Chodzi ci o gada wielkoĻci ciħŇarwki z dþugimi zħbami? - zdenerwowaþ siħ.
-Tak.
- To bħdziesz ich miaþ do wypħku. Po dziesiħę tysiħcy dolarw za sztukħ.
- Nie wierzħ ci - powiedziaþ biznesmen. - Najpierw chcħ zobaczyę towar.
- Mi nie wierzysz?
- Zapþacħ, jak zobaczħ.
- No to stwa z gry. Za tydzieı spotkamy siħ w piwiarni koþo pawilonu.
Biznesmen uĻmiechnĢþ siħ i wrħczyþ Jakubowi zielony banknot z dwoma zerami.
- Trzymam ciħ za sþowo.
W zamierzchþej przeszþoĻci w Wojsþawicach coĻ budowano. Po budowlaıcach
pozostaþ zdezelowany barakowz. DþuŇszy czas staþ na rynku, koþo przeksztaþconego
w hurtowniħ Ratusza. PŅniej ĻciĢgnĢþ go na swoje podwrko miejscowy kombinator.
Obiþ starannie wnħtrze pþytĢ gipsowo - kartonowĢ, wstawiþ bar z nieheblowanych
desek i podwħdzonĢ w parku þawkħ. ņarwkħ pod sufitem ustroiþ w girlandy z
krepiny, a sam stanĢþ za barem i zaczĢþ obsþugiwaę wielbicieli niedrogich, a wysoko-
oktanowych trunkw.
Paweþ Skorliıski, biznesmen, wszedþ po trzech nadgniþych schodkach i
pochyliwszy gþowħ, bo drzwi byþy niskie, wkroczyþ do wnħtrza speþuny. W progu
potknĢþ siħ o jakiegoĻ typa, leŇĢcego malowniczo na podþodze. Typ otworzyþ oko i
popatrzyþ na niego zþowrogo, choę niezbyt przytomnie.
- Jeszcze raz to samo - wybeþkotaþ i zasnĢþ.
Jakub siedziaþ przy stoliku i siþowaþ siħ na rħkħ z barmanem. Na stoliku po obu
stronach leŇaþy denka butelek przeksztaþcone w tulipany. Rħka barmana wolno, ale
nieubþaganie zbliŇaþa siħ do ostrych szklanych drzazg.
- LitoĻci - jħknĢþ.
- Cztery kufle perþy - Jakub bezlitoĻnie wyznaczyþ cenħ.
Barman kiwniħciem gþowy wyraziþ zgodħ. Egzorcysta puĻciþ go i dþoniĢ wska-
zaþ biznesmenowi kawaþek wolnej þawki. Dosiadþ siħ do niego i po chwili stukali siħ
wygranym piwem.
- No i gdzie masz tego dinozaura? - zagadnĢþ Paweþ.
- No przecieŇ nie trzymam go w krzakach na zapleczu. Wkrtce powinien tu
byę þowiec - wyjaĻniþ Jakub.
- ýowca dinozaurw?!
Wypili jeszcze po jednym. Zapadaþ zmrok, gdy przed knajpħ podjechaþ
wreszcie zdezelowany, trzydziestoletni mercedes na ukraiıskich numerach.
Drzwiczki trzasnħþy i odpadþy, po czym ze Ļrodka wygramoliþ siħ niewysoki typek w
okularach przeciwsþonecznych, ubrany w zaþoŇone na goþe ciaþo skrzane spodnie i
takĢŇ kurtkħ. Typek, jak przystaþo na ukraiıskiego biznesmena, obwieszony byþ
zþotem. Zħby oczywiĻcie teŇ miaþ zþote. Wtarabaniþ siħ do wnħtrza. Jakub na jego
widok wstaþ z namaszczeniem.
- Josif Kleszczak - przedstawiþ siħ przybysz Skorliıskiemu, po czym zwrciþ siħ
do Jakuba. - CzegoĻ mnie kumplu wezwaþ, ha?
- Ty znasz co to dinozaury? - zapytaþ egzorcysta.
GoĻę kiwnĢþ gþowĢ. Biznesmen zauwaŇyþ, Ňe brakuje mu jednego ucha.
14610034.003.png
- Takie duŇe jaszczurki - powiedziaþ. - No, jak autobus. A co? Jest jakiĻ
interes?
- Ten tu mj przyjaciel, biznesmen, chciaþby kupię kilka takich. Ukrainiec nie
okazaþ zdumienia.
- Ile sztuk?
- Ze dwadzieĻcia - pospiesznie powiedziaþ Jakub. - Potrzeba nam do filmu...
Tylko Ňeby byþy jak w encyklopedii. Identyczne.
Kleszczak ze smutkiem pokrħciþ gþowĢ. ,
- CiħŇka sprawa - powiedziaþ.
WyjĢþ z kieszeni plik kolorowych fotografii.
- Nada siħ? - podsunĢþ je Skorliıskiemu.
Na pierwszym zdjħciu obrzydliwy, pokryty jakimiĻ glutami potwr czochraþ siħ
o brzozħ. Byþ znacznie wiħkszy niŇ autobus. Skrħ pokrywaþy mu kolorowe plamy.
- Co to jest? - zdumiaþ siħ biznesmen.
- Dinozaur. No, prawie dinozaur - wyjaĻniþ ochoczo przybysz. - Nie widaę? SĢ
jeszcze dwa z tego gatunku. Albo takie - podsunĢþ nastħpnĢ fotkħ.
Widaę byþo na niej olbrzymiego Ňþwia na piħciu nogach. Pancerz porastaþo
mu coĻ w rodzaju pierza.
- Co to jest u diabþa? - zdziwiþ siħ biznesmen.
- Czarnobylskie mutasy - wyjaĻniþ Jakub. - A co, nie nadajĢ siħ?
- WyglĢdajĢ pokracznie - westchnĢþ Skorliıski.
- Pokracznie? - zdenerwowaþ siħ przybysz, wyciĢgajĢc z kieszeni granat.
- Spokj Kleszczak! - warknĢþ Jakub rozkazujĢco. - Nie trzymajĢ ksztaþtu. Nie-
wymiarowe.
- To ja z bratem latamy pþ roku po strefie, Ňeby je sfotografowaę, a wy nie
chcecie?
- Masz - Wħdrowycz wcisnĢþ mu zielony banknot. - Na film do aparatu. Nie
zrozum nas Ņle, ale potrzebujemy paskudztw identycznych, jak te, ktre kiedyĻ Ňyþy.
No i oczywiĻcie, Ňeby, jak nasrajĢ, nie trzeba byþo odchodw pakowaę do oþowianych
pojemnikw i zakopywaę na gþħbokoĻci kilometra.
- PrzecieŇ na filmie nie widaę, Ňe one promienne - mruknĢþ Kleszczak. - Ano
trudno. Nie chcecie, to idħ.
Jakub wrħczyþ mu flaszkħ truskawkowej pryty ána drogħ" i przemytnik zmyþ siħ.
- Dobra - mruknĢþ egzorcysta. - Zaþatwimy to inaczej.
Skorliıski odetchnĢþ z ulgĢ. Ukraiıski ákolega po fachu" wyraŅnie nie przypadþ
mu do gustu.
- Jak zamierzasz siħ za to zabraę? - zapytaþ. - Poruszane hydraulicznie, czy
mechanicznie?
- Zaufaj mi - twarz Wħdrowycza rozciĢgnħþa siħ w szerokim, szczerym,
sþowiaıskim uĻmiechu.
UĻmiech Jakuba nie wzbudzaþ w biznesmenie szczeglnego zaufania.
- Gdzie jesteĻmy? - zapytaþ Skorliıski.
Nie miaþ dotĢd pojħcia, Ňe pod jego hurtowniĢ znajdujĢ siħ takie kazamaty.
- Spokojnie, jeszcze kawaþek - mruknĢþ Jakub..
W Ļwietle latarek widaę byþo, Ňe niektre cegþy, tworzĢce sklepienie niskiego i
wilgotnego lochu, ledwo siħ trzymajĢ.
- To przejĻcie z ratusza do koĻcioþa - powiedziaþ wreszcie niechħtnie. - Dawno
tu nie byþem - oĻwietliþ odnogħ korytarza, w ktrej leŇaþo kilka szkieletw.
- Co to za jedni? - wyszczekaþ zħbami Skorþiıski.
- Nic siħ nie bj, oni nie ŇyjĢ.
14610034.004.png
- WþaĻnie dlatego siħ bojħ - mruknĢþ. - Nie wstanĢ?
- Przykoþkowani - egzorcysta oĻwietliþ szkielety.
KoĻcista dþoı jednego z nich zaciskaþa siħ na solidnym osikowym koþku,
wbitym pomiħdzy Ňebra.
- Ten chyba prbowaþ wyrwaę - jħknĢþ biznesmen.
- Spoko. Dorosþy czþowiek, a boi siħ jak jakaĻ baba - ofuknĢþ go Jakub. Ruszyli
naprzd i niebawem drogħ zagrodziþ im ceglany mur.
- Narzħdzia - poleciþ egzorcysta.
Biznesmen podaþ mu þom. Jakub zrħcznie wyskrobaþ czħĻę zaprawy i po chwili
zaczĢþ podawaę mu cegþy.
Paweþ odkþadaþ je na ziemiħ. Z otworu wionħþo suchym, ciepþym powietrzem.
Po chwili weszli do Ļrodka. W Ļwietle latarek ukazaþa siħ ponura, pþkoliĻcie skle-
piona krypta. Wypeþniaþy jĢ potħŇne, kamienne sarkofagi. Jakub starþ kurz z pier-
wszego z brzegu. ZabþysnĢþ wykuty w kamieniu i obþoŇony listkami zþota herb
Trzywdar.
- Jan, Mikoþaj, Franciszek, Alojzy, Aureli, Leopold, Tytus - odliczaþ sarkofagi. -
Znaczy ten.
- Wydaje mi siħ, Ňe nasze dziaþania sĢ nieco niezgodne z prawem - zauwaŇyþ
Skorþiıski.
- A kupowanie czarnobylskich mutasw od ukraiıskiego przemytnika niby byþo
zgodne z prawem? - zdenerwowaþ siħ egzorcysta.
- PrzecieŇ nie kupiþem.
- No wþaĻnie.
RozpiĢþ kufajkħ i zdjĢþ z gþowy papachħ.
- Czemu tu jest ciepþo?
- Bo kotþownia pracuje za ĻcianĢ. Trzeba przecieŇ ogrzewaę koĻciþ. CzapkĢ
omitþ sarkofag z kurzu. Na wieku pojawiþa siħ wyryta postaę rycerza.
- Z jakiego to okresu? - zdziwiþ siħ Paweþ.
- Zmarþo mu siħ, na szczħĻcie dla okolicy, w poczĢtkach ubiegþego wieku, ale
to nie ma znaczenia. Zawsze miaþ szmergla na punkcie staroŇytnoĻci swojego rodu.
Ano zobaczymy...
Pod wieko sarkofagu wbiþ samochodowy lewarek i powoli, z wyczuciem
zakrħciþ korbkĢ. Z upiornym zgrzytem wieko zaczħþo siħ unosię. Po chwili egzorcysta
przesunĢþ je z wysiþkiem na bok. W sarkofagu leŇaþa trumna z czarnego dħbu.
MosiħŇne okucia pozieleniaþy lekko, a drewno pokryþo siħ szarym nalotem. Jakub z
cholewki buta wyjĢþ bagnet od kaþasznikowa i ostrym czubkiem zaczĢþ wykrħcaę
zardzewiaþe Ļruby.
- Szczerze mwiĢc, nie widzħ zwiĢzku pomiħdzy moim filmem z dinozaurami,
a naszĢ tu dziaþalnoĻciĢ - zauwaŇyþ Skorliıski.
- Gotowe - Wħdrowycz wykrħciþ ostatniĢ Ļrubkħ. - PomŇ.
We dwch podnieĻli wieko trumny i wyjħli je z sarkofagu. Egzorcysta poĻwieciþ
ciekawie do wnħtrza skrzyni. Hrabia Tytus leŇaþ na spþowiaþym atþasie ubrany w
piħknĢ zbrojħ rycerskĢ i czerwony niegdyĻ pþaszcz. Spod zardzewiaþej przyþbicy
bþyszczaþy Ňþte zħby.
- Co dalej? - zapytaþ Skorliıski.
- Trzymaj - Jakub rozpiĢþ sparciaþe nieco, skrzane paski i podaþ
biznesmenowi przedniĢ czħĻę pancerza. Po chwili wyciĢgnĢþ spod nieboszczyka
drugĢ czħĻę.
- To chyba odrobinħ nieetyczne - zauwaŇyþ Paweþ, patrzĢc jak Jakub wytrzĢsa
z heþmu czaszkħ hrabiego. - Bezczeszczenie grobw...
14610034.005.png
- PŅniej oddamy - mruknĢþ jego towarzysz, wydþubujĢc z rħkawic koĻci
palcw. Popatrzyþ krytycznie na blaszane buty z ostrogami i machnĢþ rħkĢ.
- Pakuj to do wora i spþywamy.
Biznesmen posþusznie zaczĢþ wrzucaę rynsztunek do parcianego worka, a
egzorcysta wstawiþ na miejsce wierzch od trumny i zasunĢþ pþytħ sarkofagu.
- Po co nam to wszystko? - Paweþ aŇ ugiĢþ siħ pod ciħŇarem worka.
- Potrzebne - uciĢþ. Wyszli przez korytarz.
Nieopodal starego miasta w Lublinie staþ, bielejĢc w sþoıcu, nieduŇy, þadny
paþacyk. No dobra. Nie bielaþ w sþoıcu, bo o czwartej rano byþo jeszcze zupeþnie
ciemno. Dwa cienie bezszelestnie przeĻlizgnħþy siħ przez krzaki.
- Gdzie jesteĻmy? - zapytaþ Skorliıski.
- To paþacyk wojewody Adama Tarþy - wyjaĻniþ egzorcysta szeptem.
- Cholera, to na prowincji wojewodowie tak dobrze zarabiajĢ? - zdziwiþ siħ
Skorliıski. - Ta buda musiaþa kosztowaę...
- Uch, ty durny! Tarþħ zabiþ brat Stanisþawa Augusta Poniatowskiego przed
przeszþo dwustu laty. Teraz w paþacu jest dom kultury. Z podeszwy buta wyjĢþ
Ňydowski wþos.
- PodsadŅ mnie.
- Dlaczego mamy siħ wþamywaę do domu kultury? - zaniepokoiþ siħ
biznesmen. - To zupeþnie...
- ChciaþeĻ mieę dinozaury, to nie mħdrkuj, tylko mnie podsadŅ.
- SĢ w Ļrodku?
Po chwili Jakub wgryzþ siħ w kratħ. Nie minĢþ kwadrans, a wypiþowaþ w niej
dziurħ na tyle duŇĢ, Ňe mgþ przez niĢ przeleŅę. Okno na szczħĻcie byþo uchylone.
Obaj wþamywacze wylĢdowali wewnĢtrz na solidnej, kamiennej posadzce.
- Nie ma alarmu? - zapytaþ Paweþ.
- A po co? Tu nie ma nic cennego. No, moŇe gdzieĻ tam jest biblioteka i
magnetowid. Zaraz, i chyba projektor filmowy. Tam pewnie jest alarm. Ale tu nie ma
nic ciekawego.
- To po co siħ wþamaliĻmy? - Skorliıski w wyraŅnie nie nadĢŇaþ.
- Zaraz zobaczysz.
Jakub sforsowaþ wytrychem drzwi i weszli do niewielkiej sali, ozdobionej
postaciami rycerzy, wymalowanymi na Ļcianach.
- Tu ma treningi Bractwo Miecza i Kuszy - oĻwiadczyþ z dumĢ Jakub.
Duma braþa siħ stĢd, Ňe potwierdziþy siħ jego informacje.
- Aha. UdajĢ rycerzy. Ale nadal nie rozumiem po co tu siħ wþamaliĻmy?
Egzorcysta otworzyþ wytrychem sporĢ skrzyniħ. WyjĢþ z niej podþuŇny ksztaþt,
zawiniħty w na-woskowane pþtno. OdwinĢþ je ostroŇnie. W Ļwietle latarki zabþysþa
klinga wykonana z resoru od Stara. Miecz miaþ co najmniej pþtora metra dþugoĻci.
Jakub zrħcznie wywinĢþ nim kilka mþynkw w powietrzu.
- Chy - powiedziaþ. - Niezþy. Tylko trzeba naostrzyę.
- Po co ci to Ňelastwo?
- Nie mnie, tylko tobie. Przyda siħ do... tego filmu.
- Do filmu mogħ zamwię w warsztatach. ZrobiĢ na zamwienie. Nie musimy
kraĻę rekwizytw...
- To czegoĻ wczeĻniej nie powiedziaþ? Ano trudno. I tak nie ma czasu czekaę,
aŇ zrobiĢ.
- Zostawiħ moŇe trochħ pieniħdzy - biznesmen wyjĢþ portfel.
- Nie trza. I tak za kilka dni oddamy.
W domu Jakuba cuchnħþo. Biznesmen polerowaþ zbrojħ nasĢczonymi w nafcie
14610034.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin