„Miesiące kupują buty”
Inscenizacja dla dzieci starszych na podstawie wiersza „Miesiące kupują buty”. Utrwalenie pojęcia pory roku. Poznanie nazw miesięcy i charakterystycznych dla nich zjawisk. Uświadomienie następowania po sobie kolejnych lat.
Występują:
Nowy Rok
12 miesięcy
Narrator 1
Narrator 2
Scenografia:
Rekwizyty:
Okulary, chusta, koszyk wiklinowy, worek.
2 2 2 2
Przy ulicy Obuwniczej,
tuż przy samym jej zakręcie,
Rok otworzył sklep z butami,
dla klientów – dla miesięcy.
I nie czekał wcale długo,
bo nim włożył okulary,
pierwszy klient wszedł do sklepu ...
Witaj, witaj Roku Stary!
Czy masz dla mnie buty białe?
Nie za duże, nie za małe ...
Ale jakie?
Takie, bym stawiając dziarski krok,
mógł w nich chodzić cały rok.
Oto buty.
Jeszcze tylko spytam grzecznie,
czy te buty są bezpieczne.
Nie upadnę w nich na lód,
bo mam bardzo śliski chód?
Biorę buty te i basta!
(Styczeń z butami wychodzi, a wchodzi Luty.)
Kiedy sprzedał pierwsze buty,
w sklepie się pojawił Luty ...
Jestem znany miesiąc Luty,
podobno sprzedajesz buty ...
Wybór butów jest tu wielki.
Są sandały, pantofelki ...
To na ciepło dobra rzecz,
Lecz ja z futrem muszę mieć.
Będziesz nosił z futrem buty.
Właśnie tutaj takie mam.
Wezmę z pułki buty sam.
(Luty bierze buty i wychodzi. Wchodzi Marzec.)
Gdy na chwilę usiadł starzec,
Wszedł do sklepu miesiąc Marzec.
Ja poproszę o kalosze,
innych butów nie ponoszę.
Na roztopy i na deszcze
buty z gumy są najlepsze!
Naturalnie, bardzo proszę,
tu dla Marca mam kalosze.
(Podaje kalosze. Marzec wychodzi, a wchodzi Kwiecień.)
Kwiecień też wie, czego chce ...
Proszę butów pary dwie,
bo dla tego, kto przeplata
trochę zimy, trochę lata,
jedna para – to za mało.
Nie chcę kichać wiosnę całą!
Po co kichać? Skąd te myśli?
Co też Stary Rok wymyśli?
Oto butów pary dwie.
Pan szanowny dobrze wie,
kiedy nosić którą parę.
Obie są wprost doskonałe!
Dobrałem na pana miarę ...
(Kwiecień wychodzi z butami, a wchodzi Maj.)
i życzenie swe wyjawia.
O pantofle lekkie proszę.
Bardzo proszę o zielone,
paskiem z klamrą ozdobione.
Bo w majowym jest zwyczaju
nosić zieleń w lesie, w gaju!
Tylko zieleń mi się marzy,
w niej Majowi jest do twarzy ...
Jak zielone – to zielone.
Proszę bardzo – oto one.
Maja pasek, klamrę mają ...
Bardzo mi się podobają ...
Piękny kolor, ani słowa!
Są zielone, jak dąbrowa!
(Kłania się i wychodzi. Wchodzi Czerwiec.)
Czerwiec w sklepie się rozgląda,
każdej parze się przygląda.
Dla mnie gładkie? Chyba nie.
Czerwiec w kwiaty butki chce.
Muszą w różne być kolory,
na kolorach z kwiatów wzory ...
I przewiewne, aby wiatr
chłodząc stopy w środek wpadł.
Mam sandały na paseczki ...
Tu kwiateczki, tam kwiateczki ...
Są przewiewne, kolorowe ...
Ach, mam wreszcie buty nowe!
(Czerwiec wychodzi. Wchodzi Lipiec.)
Do sklepu już Lipiec wchodzi.
Wzrokiem dookoła wodzi.
Nic nie mówi, buty głaszcze ...
Stary Rok zaś w ręce klaszcze ...
(Lipiec odwraca się od półki z butami.)
Proszę dwa sandały złote.
W polu ciężką mam robotę,
a sandałów złoty blask
pracę w żniwa zmieni w blask.
Złotym kłosom barwy doda ...
Już sandały złote podam ...
W żniwa je koniecznie włóż ...
Piękne! Mają kolor zbóż!
Pójdę, pójdę w nich na pola ...
Dobre wybrać – moja rola.
(Lipiec wychodzi.)
Ktoś nadchodzi ... Lipiec wrócił?
Ale to jest klient nowy.
(Wchodzi Sierpień.)
Opalony, silny, zdrowy.
Klient – Sierpień się nazywa.
Po raz pierwszy tu przybywam.
Chciałbym buty mieć brązowe ...
Są brązowe. Wzory nowe ...
(Pokazuje mu buty.)
Będę chodził na wyprawy,
deptał mchy i deptał trawy,
zbierał grzybów kapelusze,
więc je zaraz kupić muszę ...
Włożę je w tę torbę dużą.
(Wkłada buty do torby i wychodzi. Wchodzi Wrzesień. Rozgląda się, kręci głową, uśmiecha.)
Nowy klient to jest Wrzesień.
Kosz z wikliny z sobą niesie ...
Bardzo miło się uśmiecha.
W barwie wrzosu, te liliowe,
(Bierze buty z półki i podaje starcowi, który wkłada je do pudełka.)
są tu dla mnie buty nowe.
W takich butach miesiąc Wrzesień
w koszu różne dary niesie.
Miło słyszeć takie słowa.
Proszę, paczka już gotowa.
(Wychodzi. Za chwilę wchodzi Październik.)
i kłopoty swe wyjawia.
Oj, naprawdę nie wiem wcale,
jaką butów wybrać parę ...
Czy na słońce, czy na deszcze ...
To pomyśleć proszę jeszcze ...
Jakby dla mnie para ta,
całkiem różne buty dwa.
Jeden klamrą zapinany,
drugi pięknie sznurowany ...
Każdy but od innej pary?
Właśnie takie mam zamiary:
całkiem różne buty dwa ...
Jeśli taka wola twa ...
Po co mam zawracać głowę?
Biorę buty i gotowe! ...
(Wychodzi.)
(Powoli wchodzi Listopad. Noga za nogą .. Siada na stołku. Ma podarte buty na nogach.)
Oto idzie klient nowy.
To Listopad.
Ledwie przyszedł, zaraz siada
i starcowi opowiada.
Idę długo i z daleka,
dobrze, że pan na mnie czeka.
W czasie deszczu, w czasie słoty
podarłem swe stare buty.
Proszę buty na szarugi,
takie, aby przez czas długi
zniosły błoto i kałuże ...
Oto buty są na błoto.
Chociaż czarne – lśnią jak złoto.
Niezbyt krótkie, niezbyt długie,
doskonałe na szarugę.
(Listopad bierze buty pod pachę i powtarzając słowa starca wychodzi powoli.)
doskonałe na szarugę ...
(Wbiega Grudzień.)
Ledwie wyszedł, wbiega Grudzień.
Ten nie kwęka, nie marudzi
i od progu głośno krzyczy,
czego zaraz sobie życzy.
Jeden, drugi, trzeci, czwarty.
Noce długie, krótkie dni –
dwie pary potrzebne mi!
(Chwyta z półki dwie pary butów i wybiega.)
Będę chodził tak jak cień,
Nocą w jednych, w drugich w dzień!
(Siada powoli, zdejmuje okulary, chustką wyciera czoło.)
Praca wreszcie się skończyła
i niełatwa wcale była!
Jestem przecież bardzo stary.
Wezmę swoje okulary
i odejdę ... już do siebie ...
Tego nie wiem.
Ale zwykle tak to bywa,
że Rok Nowy już przybywa.
(Powoli odchodzi do połowy sceny.)
Kiedy Stary Rok odchodzi,
nowy po nim wnet przychodzi ...
(Wbiega Nowy Rok.)
Zjawiłem się w samą porę.
...
gulczynka