Gdzie są drzwi W Czerniejewski.doc

(107 KB) Pobierz

             

 

 

 

Gdzie są drzwi

 

Waldemar Czerniejewski

 

 

           Chwała Bogu bracia i siostry. Witam was serdecznie i powiem szczerze, że nie spodziewałem się, że znowu będę z wami razem. Tak się złożyło, że gdy odjeżdżałem to brat Tadeusz powiedział: "Jeżeli znajdziesz chwilę czasu, to jak możesz, to wpadnij do nas". Ja nie wiedziałem, nie mogłem mu dać tego słowa i nie mogłem mu obiecać tego dlatego, że w planie było tak, że troszkę czas był zajęty. Ale potem tak się sprawa pokierowała, że zobaczyłem, iż miałem dwa - trzy dni wolnego i zadzwoniłem i stało się to możliwe. Także cieszę się, że widzę znowu wasze oblicza i jesteśmy znowu razem, może trochę w innych okolicznościach jak parę dni temu, to znaczy mam na uwadze konferencje, ale w tych samych okolicznościach jeżeli chodzi o obecność Pana z nami. Chwała Bogu. Także przepraszam was, bo nie miałem nawet możliwości przebrać się na to zgromadzenie, ale z drugiej strony nawet troszkę się cieszę, że jestem swobodny, jeżeli chodzi o ubranie. Nieraz przychodząc z nabożeństwa mówię do żony: "Wiesz co? Ty coś rób do jedzenia a ja idę z więzienia się uwolnić, bo nieraz naprawdę tak rzeczywiście jest.

 

 

Odjeżdżając od was, miałem możliwość być w kilku miejscach na Dolnym Śląsku, po konferencji udałem się do domu na spotkanie z moja rodziną i pobyłem tam może dwa- trzy dni i stamtąd udałem się na Dolny Śląsk, tam gdzie też bracia i zbory oczekiwały i mieliśmy dobry czas przed obliczem Bożym. W domu, gdy przyjechałem, koniecznie chciałem mieć tą możliwość, aby pójść na cmentarz i zobaczyć grób, gdzie leży mój tatuś, na którego pogrzebie nie miałem możliwości być z ważnych przyczyn. Brat mój zawiózł mnie tam i miałem spokojny czas i powiem wam szczerze, że czułem tam obecność Bożą. Było to dla mnie wielkim skruszeniem i naprawdę nie mogłem nic więcej zrobić jak upaść na ziemię i wypłakać się tak serdecznie i podziękować Bogu za ojca, którego miałem w moim życiu, który tak wielce posłużył dla mnie dobrym przykładem. Jadąc na Dolny Śląsk byłem w zborze, który on tam założył i gdy usługiwałem tam podziękowałem w imieniu Boga też za nich i za starszych, którzy jeszcze zostali, którzy modlili się o to, aby moja rodzina moje rodzeństwo, byli w Panu i przyczynili się do tego. Moja siostra opowiadała mi, że tam gdzie oni się zgromadzali w tym czasie, gdy ojciec mój prosił o modlitwę wiele razy za swoje dzieci, za swój dom, Duch Święty odkrył, że przyjdzie czas, że on zobaczy dzieci swoje wierzącymi i za życia swego on to zobaczył. Chwała Bogu. Owocem tego jestem ja pomiędzy wami. Alleluja. Chwała Bogu. Także, dzieci i młodzież, którzy macie rodziców swoich, wiedzcie, że ktoś się za was modli. U nas w zborze jest jeden brat, brat Zubienko i to jest człowiek młody, który był dyrektorem elektronicznej fabryki na Ukrainie i jego mama (ojciec umarł) jego mama była chrześcijanką i mówiła mu: "Naprawdę, synu przyjdź do Boga i modliła się ta matka za nim i chciała zobaczyć za swego życia, żeby on uwierzył. Ale on zapoznał się z dziewczyną, która właściwie też była niewierząca, ale jej przeszłość, rodzina, w której się wychowała była prawosławna. On się z nią ożenił i wyjechał jak najdalej, żeby nie słyszeć głosu mamy, która mówiła: "Synu, przyjdź do Boga" i lała łzy i modliła się do Boga. Ten brat właśnie świadczył u nas w waszym zborze i gdy on to mówił, to było to bardzo wielkim skruszeniem i bardzo płakał dlatego, że dostał telegram, gdy mama już umarła i przyjechał na pogrzeb swojej mamy będąc człowiekiem w... i z wielkim stanowiskiem i powodzeniem i gdy on przyjechał na pogrzeb swojej mamy, Bóg miał coś innego w planie i na tym pogrzebie on się nawraca i oddaje serce Bogu. Bardzo często on płacze i wspomina, że dlaczego tak się stało, że moja mama za życia nie mogła widzieć mnie, że ja uwierzyłem i oddałem serce Bogu. Bóg jego usługę błogosławi i Bóg jego życie błogosławi. Gdy on przyjechał do nas do zboru z żoną swoją, żona była w dalszym ciągu niewierząca, a on był wierzący. Jakoś trudno było, żeby ją przekonać, więc ja mu mówiłem: "Zostaw tę sprawę, módl się do Pana i Bóg ma taki sposób, że żaden z nas takiego sposobu nie ma". I wiecie, dużo czasu nie minęło, na jednym z nabożeństw, przeszło może do roku czasu, ona przyjechała, ja nieraz z nią rozmawiałem, ale ja jestem taki z natury, że jeżeli ktoś się z rezerwą do tego odnosi ja nie będę się napierał z tej strony, ale byliśmy w dobrych odnoszeniach, na obiad nieraz zapraszaliśmy ich do nas i w jednym z nabożeństw przyszła taka obecność Duch Świętego, szczególna obecność Ducha Świętego i było pełno ludzi, nie można było przejść nawet w przejściu i oni zawsze siadają w drugiej ławce z tyłu, po lewej stronie i wiecie jak moc Boża się dotknęła nie tylko jej, ale i innych, ale ja zwróciłem uwagę na nią, że gdy Duch Święty się dotknął zgromadzenia i było można odczuwać obecność Pańską, to ja zobaczyłem jak ta jego żona nie mogła wyjść po prostu z ławki, to ona krokami przez ławki przechodziła i łzy się jej lały i nie mogła dojść do przodu. Jak ja na to patrzyłem, to sam płakałem, jak ona leciała do przodu i łzy jej leciały. Ona padła przed katedrą i płakała i prosiła: "Boże przebacz mi, że ja tak długo nie słuchałam, nie chciałam przyjść do ciebie". I ona dzisiaj przyjęła chrzest wodny i ten brat jest taki szczęśliwy, mają taką dobrą rodzinę i Bóg im błogosławi. Chwała naszemu Bogu!

 

 

Bóg ma taki sposób, że nieraz my sobie o tym nie pomyślimy, wszystko jest w jego ręku i On może to zrobić. To jest nasz cudowny Pan. Ja dziękuję Bogu, że tak dobrze jest zaufać Duchowi Świętemu, oddać Jemu kierownictwo, niech On prowadzi nami i naszym życiem. Ja się dzisiaj modliłem i prosiłem Boga i mówiłem: "Panie Jezu, stań ty przede mną, aby ludzie mnie w ogóle nie widzieli - to byłoby najlepsze zgromadzenie. Amen.

 

 

Najlepsze byłoby zgromadzenie gdyby Chrystus Pan, stał i my, abyśmy widzieli nie kaznodzieję a Chrystusa między nami. Będziemy się starać, żeby tak czynić dlatego, że gdy położycie waszą wiarę na człowieka, ja czy wy, to często się zawiedziemy i nie dostaniemy tego, czego oczekujemy. A gdy dowierzamy się Panu, ja wierzę, że on ma dla nas coś w prezencie i będziemy Go chwalić. Chwała Jemu.

 

 

Obróćmy się do Słowa Bożego w dzisiejszy wieczorny czas. Ja właściwie, modląc się, słowo które mi się położyło na serce jest obrócone więcej do wierzących ludzi. Dzisiaj jeżeli Pan Bóg pozwoli i jutro w Woli Piotrowej. Pan Bóg położył mi te szczególne słowa i proszę Boga, aby On błogosławił nasze rozsądzanie i nasze komentarze i rozbieranie tego słowa. Czytam ewangelię św. Jana, znajome miejsce Słowa Bożego nam wszystkim. To jest tak miejsce znajome, że jak ja powiem 10 rozdział, to wszyscy już wiedzą co tam jest napisane - mam nadzieję. Dziesiąty rozdział czytamy od 1 do 18 wiersza: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, kto nie wchodzi przez drzwi do owczarni, lecz w inny sposób się tam dostaje, ten jest złodziejem i zbójcą. Kto zaś wchodzi przez drzwi, jest pasterzem owiec. Temu odźwierny otwiera i owce słuchają jego głosu, i po imieniu wola owce swoje, i wprowadza je. Gdy wszystkie swoje wypuści, idzie przed nimi, owce zaś idą za nim, gdyż znają jego głos. Za obcym natomiast nie pójdą, lecz uciekają od niego, ponieważ nie znają głosu obcych. Te przypowieść powiedział im Jezus, lecz oni nie zrozumieli tego, co im mówił. Wtedy Jezus znowu powiedział: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, Ja jestem drzwiami dla owiec. Wszyscy, ilu przede mną przyszło, to złodzieje i zbójcy, lecz owce nie słuchały ich. Ja jestem drzwiami; jeśli kto przeze mnie wejdzie, zbawiony będzie i wejdzie, i wyjdzie, i pastwisko znajdzie. Złodziej przychodzi tylko po to, by kraść, zarzynać i wytracać. Ja przyszedłem, aby miały życie i obfitowały. Ja jestem dobry pasterz. Dobry pasterz życie swoje kładzie za owce. Najemnik, który nie jest pasterzem, do którego owce nie nalezą, widząc wilka nadchodzącego, porzuca owce i ucieka, a wilk porywa je i rozprasza. Ponieważ jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobry pasterz i znam swoje owce, i moje mnie znają. Jak Ojciec mnie zna i znam Ojca, i życie swoje kładę za owce. Mam i inne owce, które nie są z tej owczarni; również i te muszę przyprowadzić, i głosu mojego słuchać będą, i jedna owczarnia i jeden pasterz. Dlatego Ojciec miłuje mnie, iż Ja kładę życie swoje, aby je znowu wziąć. Nikt mi go nie odbiera, ale ja kładę je z własnej woli. Mam moc dać je i mam moc znowu je odzyskać; taki rozkaz wziąłem od Ojca mego."

 

 

Ja bym chciał zwrócić dzisiaj uwagę waszą, dzisiejszego wieczoru na 9 wiersz: "Ja jestem drzwiami; jeśli kto przeze mnie wejdzie, zbawiony będzie i wejdzie, i wyjdzie, i pastwisko znajdzie. Bracia i siostry w dzisiejszym czasie kościół i wszelkie religie, które możemy oglądać, na ile mi jest wiadome i widoczne są w wielkim zamieszaniu. Wszelkie odłamy i charyzmatyczne i inne są w takich problemach a nawet mam świadectwo niektórych amerykańskich zborów, gdzie pastorzy załamuje ręce i nie wiedzą co dalej już począć i zaczynają narady ze swoimi komitetami i swoimi braćmi w radach i w płaczu i w wielkiej dyskusji, co dalej robić z młodzieżą dlatego, że sytuacja wychodzi spod kontroli. To jest fakt, który mówię i znam te rzeczy, gdzie one się dzieją i po prostu bracia są na miejscu, ale niestety na żal tak wygląda dzisiejsza sytuacja. Jest bardzo trudno, jest bardzo trudno. Ja dzisiaj chcę mówić o drzwiach i o wejściu. Drodzy bracia i siostry, my jako chrześcijanie powinniśmy, zaznaczam - powinniśmy znać, gdzie są drzwi. My powinniśmy znać gdzie są drzwi! Ja na przykład nie dowierzam swojej duszy ani samemu sobie w religię człowieka dlatego, ze ja się tego boję. Za bardzo się poparzyłem w życiu swoim i nie chcę nikomu dowierzać, ani swojej duszy ani swemu ciału, ani swojej osobie. Ja dowierzyłem Jezusowi Chrystusowi. Chwała Bogu! Wiecie, niektórzy ludzie już mi już tak powiedzieli, że brat Czerniejewski to się chyba sprzedał już dla takiej i takiej grupy. Taki słuchy przychodziły. Ja dziękuję Bogu, że ja się nikomu nie sprzedałem. Chwała Panu! Ja się sprzedałem, ale dla nikogo z ludzi. Ja sprzedałem i oddałem za darmo i ciało i duszę i życie całe swoje oddałem Jezusowi Chrystusowi. Chwała Panu! Ja oddałem tylko dla Niego, dlatego, że wiem z Kim mam do czynienia. I dlatego żyjemy w bardzo trudnym czasie. Właściwie jesteśmy w takim czasie, że powinniśmy szukać drzwi, przez które Bóg chce, abyśmy weszli. Jesteśmy w czasie, że powinniśmy szukać drzwi w każdym dniu naszego życia, drzwi, które prowadzą na pastwisko. My na temat pastwiska możemy też bardzo dużo czytać i mówić, ale w życiu naszym jest istotne to, obracam się do wierzących ludzi tego wieczoru, powinniśmy szukać drzwi w naszym życiu, drzwi, które prowadzą do pastwiska i drzwi, które prowadzą do życia a nimi jest Jezus Chrystus. Jak widzimy, przynajmniej w dzisiejszej sytuacji, każda inna religia, która nie wchodzi drzwiami, a jest takich dużo, to Biblia mówi kim tacy ludzie są. Chcę zaznaczyć, że katedra nie jest może miejscem do krytyki, proszę mnie źle nie zrozumieć, nie mam tego na uwadze, katedra, podkreślam bracia pastorzy i kaznodzieje, nie jest miejscem do strzelania do kogoś. To nie jest miejsce do tego. Katedra jest do tego, aby głosiło się z niej Słowo Boże, aby głosiło się z niej prawda Boża. Chwała Panu naszemu! tylko żebyśmy o tym pamiętali. Gdy z katedry zaczyna się polityka, krytyka lub strzelanina, można tak powiedzieć, jeden drugiego strzela, robi się wtedy bardzo niedobrze. Katedra jest miejscem świętym i powiem szczerze - boje się, bo wiem za czym stoję uważam na to w swoim zborze, nie każdy może na tym miejscu stać, dlatego dwa razy trzeba pomyśleć. Modlę się do Boga i bracia i my staramy się przebywać w modlitwie. Każdy kto staje na tym miejscu, aby przeanalizował swoje życie, jeżeli staje na tym miejscu. Dlatego dzisiaj widzimy, że jest wiele drzwi przez, które drzwi bracia i siostry my wchodzimy, aby znaleźć pastwisko, przez które drzwi my wchodzimy.

 

 

Czytamy w ewangelii Mateusza, porozsądzamy niektóre miejsca Słowa Bożego, czytamy następującą historię, może ja nie będę jej czytał, tylko urywek jej opowiem, że pewien król sprawił ucztę i zaprosił gości na tą ucztę. Jedni odmówili krotko mówiąc, drudzy odmówili krótko mówiąc i on powiedział: "Idźcie przetoż na rozstaje drogi, a kogokolwiek spotkacie zaproście na wesele". I czytam 10 wiersz 22 rozdziału: "Słudzy ci wyszli na drogi, sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych, i sala weselna zapełniła się gośćmi. A gdy wszedł król, aby przypatrzeć się gościom, ujrzał tam człowieka nie odzianego w szatę weselną. I rzecze do niego: Przyjacielu, jak wszedłeś tutaj, nie mając szaty weselnej? A on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: Zwiążcie mu nogi i ręce i wyrzućcie go do ciemności zewnętrznej; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Albowiem wielu jest wezwanych, ale mało wybranych". Wszystko jest gotowe, wszystko zdaje się gotowe, i uczta, i młody, i młoda, i rodzice no nie ma gości. Goście, widzimy z tego podobieństwa, nie byli gotowi, nie byli godni. Gdy spojrzymy na dzisiejszy Kościół, ja widzę, że nie jest zupełnie gotowy, to tylko ja mówię od siebie bracia i siostry, że Kościół nie jest zupełnie gotowy na wesele. My myślimy że może tylko my i to wystarczy, ale tak nie jest, Kościół Boży nie jest gotowy i my o tym wiemy i widzimy to dokoła nas, że on nie jest gotowy. Tam za ścianą jest świat, który czeka, aby mu opowiedzieć Słowo Boże. Tam czeka świat, aby powiedzieć mu o Jezusie Chrystusie i zbawieniu. I to jest bardzo istotne. Jezus powiedział nam, dał nam ten rozkaz, abyśmy szli i przynosili dla Niego dusze. Ja u siebie w zborze często też napominam bracia i siostry nie wystarczą tylko ewangelizacje, jest także ewangelizacja indywidualna i każdy z nas jest zobowiązany, aby to czynić w miarę naszych możliwości. Z naszymi sąsiadami, w szkole z przyjaciółmi, w pracy, z ludźmi w sklepie, gdzie się spotykamy, jeżeli jest możliwość powinniśmy świadczyć Słowo Boże. Tak często bywa, że my głosimy sami do siebie w zborze. Mówimy, często mówimy: ale czy czas jest, aby wyjść i łowić ryby? To tak jakby powiedzieć, że ktoś łowi ryby w wannie swojej. Zarzuca wędkę w wannie i chce rybę złapać. Żeby złapać rybę trzeba iść na jezioro albo tam, gdzie są ryby. Wtedy można złapać rybę. Bóg oczekuje tego od nas. Jest bardzo dużo ryb tylko trzeba iść tam gdzie one są. Trzeba prosić oblicze Boże, abyśmy wyszli tam i świadczyli. Nie tylko miłość, ale tak samo i my, starsi. Ludzie oczekują informacji, gdzie oni mogą znaleźć drzwi. Przez które drzwi? Tak wiele możliwości jest dzisiaj otwartych przed ludźmi. Wiele różnych drzwi ukazanych jest przed nimi i oni nie wiedzą, przez które wejść. Tak dzisiaj to jest podobne.

 

 

Przypominacie sobie, ja nadmieniłem, to nie będę się nad tym rozwijał, zdaje się na konferencji nadmieniałem, jak dzisiaj jest wiele podrobionych pieniędzy, sfałszowanych. Gdy wyszło nowe sto dolarów w Stanach Zjednoczonych pare miesięcy temu ja się zapytałem tej pani w banku dlaczego wy to robicie, skoro ta setka jest taka dobra i już się ludzie przyzwyczaili do niej. Ta nowa setka inaczej wygląda, te inne sto dolarów. A ona mówi: "Ja powiem panu. Dlaczego, że doszło do takiej perfekcji, że ta stara setka jest już podrobiona, że trudno nawet rozpoznać czy ona prawdziwa czy nie. Jesteśmy zmuszeni to zrobić, żebyśmy uniknęli wszelkich problemów". Tak samo, bracia i siostry, dzisiaj podobieństwo albo podrabiane i ludzie są tak podobni, że wygląda prawie jak prawdziwe, ale to nie jest prawdziwe. Dlatego potrzeba dzisiaj, aby ludzie, którzy wierzą Panu, oddali Mu się całym sercem, są prawdziwymi dziećmi Bożymi, mogli ukazać na drogę zbawienia w Jezusie Chrystusie, aby pokazali ludziom, gdzie są drzwi, gdzie są drzwi. To jest nasz obowiązek przed panem. Świat wie, że coś wielkiego ma się stać. Ludzie wiedzą. Gdy rozmawiamy z ludźmi oni mówią: "Coś będzie. To nie może tak dłużej być. Coś Będzie." My widzimy po wydarzeniach światowych, że coś będzie, że Bóg potrząśnie ziemią, ale bracia i siostry, my mamy świecić. Naszym zadaniem jest świecić. Naszym zadaniem jest świecić i poza zborem, żeby ludzie zobaczyli, gdzie można znaleźć drzwi. Ja wspomniałem wam już o tym i znowu napominam, że gdyby wrócić wstecz nawet niewiele lat, to idąc po ulicy można było rozpoznać kto jest chrześcijaninem lub chrześcijanką a niestety, dzisiaj ta różnica się bardzo zatarła i trudno jest rozpoznać, bardzo trudno jest rozpoznać. Pan Jezus powiedział: "Wy jesteście solą ziemi" i my powinniśmy świecić ewangelią Chrystusową. Ja napominałem też u was, że często bywało tak, że nawet gdy stałem w sklepie i sprzedawczyni, jakaś dziewczyna młoda czy kobieta, przeważnie ze szkoły dużo dziewcząt bierze taką pracę tymczasową, nieraz stałem i chciałem zapłacić za dane rzeczy i przyjrzałem się danej osobie czy chłopcu czy dziewczynie i aż kusiło mnie, żeby zapytać: "Czy pani jest chrześcijanką". Jeszcze są ludzie, którzy wyglądają jak ludzie, wiecie, ale jak już człowiek wygląda jak małpa, to już naprawdę jest smutny stan, Nie wiadomo czy to jest człowiek czy to jest zwierze. Naprawdę nie ma kogo pytać i to jest bardzo smutne i my widzimy, że dzisiaj to zalewa cały świat, zalewa cały świat.

 

 

Idziemy dalej przez Słowo Boże. Jest czas wyjść przez drzwi. "Ja jestem drzwiami, jeśli kto przeze mnie wejdzie zbawiony będzie i wejdzie i wyjdzie i pastwisko znajdzie". Jest czas wejść przez drzwi a nie, bracia i siostry, przez religijne organizacje, których dzisiaj jest tak wiele. Wy sobie wyobrażacie ile dzisiaj jest religijnych organizacji? Ja tyle poczty dostaję do domu z religijnych organizacji, że jej nawet nie otwieram. Dobrze się nimi w piecu pali. Tak ich dużo jest. Tak ich dużo jest! Tyle przysyłają i tyle piszą i wszystko wygląda tak fajnie. Daj Boże, żeby było fajnie. Daj Boże, żeby było fajnie! Jest czas wejść przez drzwi, a nie przez kanalizację. Dlatego w dzisiejszym czasie my musimy wiedzieć, gdzie możemy znaleźć drzwi. Wiecie jakie to jest przykre. Ja gdy wyjeżdżałem stąd miałem też drogę, potem gdy zatrzymałem się w domu, jechałem na Dolny Śląsk i po Dolnym Śląsku znalazłem się aż pod Bydgoszczą czterdzieści kilometrów. Tam miałem jedną bardzo ważną sprawę. Tam mieszka wujek mojej żony, któremu ja świadczyłem Słowo Boże parę lat temu, gdy on był na odwiedzinach u nas. Właśnie u nas bardzo krótko był, ale może było jeden dzień, ale ja zdążyłem dać mu Słowo Boże. On jest katolikiem, wdowcem. Dałem mu Słowo Boże i od tego czasu on zaczął do mnie pisać i dziękować mi, że mu dałem Pismo Święte. Ja zacząłem jemu odpisywać, ja zacząłem pisać takie kazania jakie powinien człowiek, który przychodzi do poznania prawdy czytać lub otrzymywać. On na te kazania, na tą instrukcję, którą ja mu podałem odpisywać mi z wielkim podziękowaniem i serdecznie mi dziękował i prosił, żeby jeszcze więcej mu pisać. I wiecie, przyszedł czas, że ja teraz miałem możliwość odwiedzić go z bratem przełożonym z Polkowic Górnych pojechaliśmy tam. Wiecie, naprawdę on się otworzył na Słowo Boże i ma rodzinę, ma synów i córki, którzy już mają swoje rodziny i miałem możliwość i ich odwiedzić. Tam też są wszyscy katolicy i można było coś powiedzieć, ale problem stanął przed mną, gdzie ich posłać. Gdzie tych ludzi posłać? Gdzie ich umieścić? Gdzie znaleźć zbór, w którym oni mogą znaleźć drzwi, w którym oni mogą zobaczyć czystą ewangelię Jezusa Chrystusa. Gdzie ich posłać? Kiedy ja pomyślałem, że jak mam ich posłać do zboru, to lepiej do teatru iść jak do takiego zboru, to sobie pomyślałem, wiecie co, ja lepiej go nigdzie nie poślę. Ja wolę pisać do niego, ja wolę podpierać go, ja przyjadę raz na rok odwiedzę go i gdzieś coś znajdę i będę się modlił, gdzieś coś znajdę. Ludzie, którzy przychodzą dzisiaj ze świata, trudno dla nich ukazać drzwi, gdzie oni powinni ich znaleźć. Smutna sytuacja i przykro jest dla nas, bracia i siostry, przykro jest jeżeli nie możemy znaleźć miejsca, gdzie moglibyśmy posłać ludzi. Ja wierzę, że w waszej części waszego kraju wy zachowacie zdrową naukę i będziecie się starać, bracia i siostry, starsi i młodzi, aby ludzie mogli widzieć drzwi w waszych domach, rodzinach, zborach, żeby gdy ludzie przyjdą zobaczyli, że jesteście chrześcijanami i zdrowa nauka ewangelii płynie w waszych kazalnic, z waszej młodzieży, z waszego zboru, gdzie wy jesteście i z waszego prowadzenia samego siebie i z życia rodzinnego i wspólnego sąsiedzkiego. Ludzie szukają dzisiaj gdzie można się zatrzymać. Musiałem, niestety, zostawić go w takiej sytuacji i nic nie powiedzieć. Powiedziałem; "Wujku - to jest wujek mojej żony - wujciu, wiesz, co, przyjeżdżaj do nas, my cię zapraszamy. On mówi: "Przyjadę, przyjadę". Ja mówię: "Jak przyjadę zrobię ci zaproszenie i przyjechał do nas. Ja chcę, żeby on u nas pare miesięcy pobył, bo jeden było za mało. Ja chcę, żeby on przyjechał do nas. Wierzę, że Pan Bóg objawi się jemu. Już żeśmy uklękli, wiecie on był katolikiem, może jeszcze jest, ale on tak za siebie w takich superlatywach mówi, bo chce pokazać, że on już nie jest taki zły, ale ja mu mówię: "Wiesz wujciu co, to nic". Na temat Słowa Bożego rozmawialiśmy, ja mu niektóre traktaty zostawiłem, o zbawieniu i innych prawdach biblijnych. Jak żeśmy uklękli się modlić, to on tak się modlił prawie jak my. Chwała Bogu! ja się bardzo cieszę. Dlatego ludzie dzisiaj szukają, gdzie można znaleźć drzwi. Jezus mówi: "Ja jestem drzwiami, ja jestem drzwiami". My powinniśmy dzisiaj wskazywać na Jezusa Chrystusa, jeżeli on jest w nas, to my możemy wskazać na Jezusa Chrystusa. Jezus jest drzwiami. Ludzie chcą przychodzić i przychodzą do Ojca dzisiaj bardzo dużo. Ludzie przychodzą do Ojca, ale nie przez Jezusa Chrystusa. To jest niedobre.

 

 

Wiecie, ja nawet zauważam w modlitwie niektórych ludzi, nawet wierzących, że się ludzie modlą i tylko mówią, nawet u Amerykan to często widzę, u braci amerykanów, mówią: "Father, Father, Father" i wszystka modlitwa do Ojca, wszystka, a o Jezusie ani słowa nie ma. Jak można do Ojca przyjść, jeżeli przez Chrystusa się nie przyjdzie. Ja tego nie rozumiem. Nie chcę robić zamieszania między nikim ani nimi i szanuję ich, ale nie rozumiem jak można przyjść do Ojca bez Jezusa Chrystusa. Wy rozumiecie o czym mówię, nie będę się długo zatrzymywał nad tym tematem. Dlatego dzisiaj dużo ludzi przychodzi do Boga bez Jezusa Chrystusa. To nie są drzwi. Oni nie przychodzą przez drzwi. No, widzimy, dzisiaj, że jest sytuacja dość poważna z tej strony i ludzie starają się, mówię w ogólnym znaczeniu, iść przez ludzką religię i siebie usprawiedliwiać, że my nie jesteśmy źli i my nic złego nie robimy i na tym się sprawa kończy.

 

 

Pan Jezus też powiedział w jednym z miejsc, nie musicie otwierać ja tylko napomnę: "Niechaj się nie trwoży serce wasze; wierzcie w Boga i we mnie wierzcie! W domu Ojca mego wiele jest mieszkań; gdyby było inaczej, byłbym wam powiedział. Idę przygotować wam miejsce. A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu i wezmę was do siebie, abyście, gdzie Ja jestem, i wy byli." Istotną osobą i zbawicielem jest Jezus Chrystus i wiemy, że tylko przez Niego możemy znaleźć drzwi. Bracia i siostry, mnie osobiście nie interesuje żadne miejsce na tym świecie, żadne miejsce czy bogate czy biedne, mnie interesuje to, co Bóg przygotował nam, bo ja wiem, że życie nasze jest bardzo krótkie na tej ziemi. Ja już napomniałem wam, że nasze sześćdziesiąt, siedemdziesiąt czy osiemdziesiąt lat to nawet nie jest pięć minut, gdy patrzymy z perspektywy wieczności. To jest tylko mgnienie oka. Gdy pomyślimy o wieczności to jest trudno nam sobie wyobrazić to życie tak szybko przeleci i stajemy przed wiecznością. Dlatego ja nie chcę osobiście myśleć wiele o tym świecie. Wiem, że żyć potrzeba, wiem że pracować trzeba, wiem że o rodzinę starać się trzeba, ale serce wasze powinno być gotowe, abyście oczekiwali tego miasta, które Bóg zgotował dla tych, którzy go miłują. Alleluja! Chwała naszemu Panu.

 

 

Wiecie, jeden brat wierzący, pastor, brat Piotr, którego ja znam, trochę może starszy ode mnie, opowiedział mi, przypomniało mi się, że oczekujemy miasta, które Bóg nam zgotował. Wiecie, niektórzy wierzący oczekują miasta, ale zapomnieli, że ono jest, bo po trzy po cztery roboty, wiecie, tam tak postąpił, tam tak postąpił, tam tak postąpił. Przyszła sobota, niedziela, podrapał się po głowie, zapomniał, że jest zbór. Przyszedł w niedzielę pomodlił się i dalej poleciał i dalej go nie ma. Myśli, wszystko w biznesie. Takie miasto nie będzie miało miejsca dla takich ludzi, absolutnie nie. Takie miasto będzie przyjmować ludzi, którzy znaleźli drzwi, a to jest Jezus Chrystus i weszli przez nie. Chwała naszemu Panu!

 

 

Brat Piotr mi powiedział, osobiście, mówi do mnie: "Waldek, wiesz co się stało? Pracowałem na dachu swojego domu, na takim parterowym domku w ten czas i stała się dziwna rzecz w moim życiu". On się podzielił tym ze mną i mówił: "Stało się dla nas coś dziwnego czego nigdy w życiu nie przeżyłem". Ja mówię: "Opowiedz, ja jestem zainteresowany". "Pracowałem na tym dachu i na dole był cement - ja wam tego nie opowiadałem, tak? - i gdy on pracował na tym dachu tak się stało, że on upadł z tego dachu i gdy on upadł z tego dachu, to mówił; "Gdy ja upadłem z tego dachu, uderzyłem głową prosto w cement i straciłem przytomność i nie wiem co się stało tylko nagle zobaczyłem, że ja stoję koło swego ciała i na siebie się patrzę. Widzę siebie jak leżę, widzę rozbita swoją głowę, widzę krew się leje z mojej głowy, widzę jak ludzie latają i widzę jak pogotowie przyjechało i chcę rozmawiać i nie mogę, chcę się z kimś skomunikować i nie mogę. Chcę mówić, nie mogę, nic nie mogę tylko widzę siebie, że leżę i koniec. I w jednym momencie, gdy tak się patrzyłem zaczynam oddalać się od swego ciała dalej i dalej i staję się mniejszy i mniejszy. Ktoś mnie zabiera i po prostu polecieliśmy w otchłań wieczności. I jedno wiedziałem, że gdy nogi moje dotkną się tej ziemi ja już powrotu na ziemię nie mam. Ta świadomość była bardzo mocna we mnie, że gdy nogi moje dotkną tej ziemi, na którą lądujemy ja już na ziemie nie wrócę. Tak się stało żeśmy lądowali może na jakąś jedną stopę, może czterdzieści centymetrów, zatrzymaliśmy się i ja nie dotknąłem tej ziemi i stoimy tak w powietrzu i widzę ludzie tam rozmawiają, parę starszych osób odzianych w białe szaty i coś mówią. Jeden z nich przyszedł do mnie, to było tak wyraźne, przyszedł do mnie i poparzył na mnie i w... rękę i pokazał tak do góry, żebym popatrzył i kiedy ja popatrzyłem zobaczyłem święte miasto Jeruzalem tak piękne, że ja nie mogę opisać, tak to było piękne, ja je zobaczyłem w takiej ozdobie, w takiej chwale Bożej, że nie potrafię tego opisać i tak mi było dobrze, że zdawało się, że już chyba będzie koniec, chyba już zostanę, ale w dalszym ciągu nie dotykam tej ziemi, na której jestem i ten człowiek prowadzi mnie do takiego urwiska i popycha mnie i ja wpadam w przepaść i lecę, lecę i widzę siebie jak ja przechodzę przez budynek i widzę siebie jak leżę na łóżku i po prostu budzę się w szpitalu i żona moja koło mnie jest, nachyla się nade mną i płacze. I gdy ja się obudziłem ja nie tylko zapłakałem, ale zawyłem z płaczu i z żalu, że tak było mi dobrze". Ale wszystko jedno, zrozumiał wolę Bożą, że on musiał się wrócić, on musiał się wrócić na tą ziemię on jeszcze żyje dzisiaj, ten brat, i Bóg jego błogosławi. To było cudowne świadectwo, które on mi opowiedział.

 

 

Bracia i siostry nie zapominajmy, że czego oko nie widziało i ucho nie słyszało, to Bóg przygotował tym, którzy go miłują. Jak często my chrześcijanie zapominamy w naszym trudzie codziennym, że jest coś cudownego, co czeka na nas jeżeli zostaniemy wiernymi. Ale tam tylko można wejść przez drzwi, nie przez okno, nie przez dach, nie przez piwnicę, przez drzwi a tymi drzwiami jest Jezus Chrystus. W drzwiach trzeba pokazać dokumenty, omyty krwią Chrystusa, oczyszczony, wybielony, uświęcony i zapisany w księdze żywota Alleluja! Chwała naszemu Panu! Bracia i siostry, będziemy starać się czynić nasze powołanie mocnym, abyśmy z tym celem się nie rozminęli. Można mieć ten świat i bogactwo i ja nie mówię, że można mieć czegoś, można mieć wszystko i być zbawionym, ja tak nie powiedziałem. Pan Jezus nie powiedział, że bogaci ludzie się nie zbawią. Tak nie ma. Tylko powiedział im, że trudno będzie im się zbawić. Także jak ktoś powie, że wierzący człowiek nie może być bogaty to nieprawda. On może być tylko Pan Jezus powiedział, że będzie trudno, będzie trudno. Dlatego wiedzmy, że są drzwi, które musimy znaleźć, ale żeby wejść do tych drzwi trzeba wiele kwalifikacji spełnić przed obliczem Bożym i wiele warunków i wiele warunków umownych, które Bóg dla nas daruje. Także, bracia i siostry, widzimy, że: "Ja jestem drzwiami; jeśli kto przeze mnie wejdzie, zbawiony będzie i wejdzie, i wyjdzie, i pastwisko znajdzie." (Jana 10;9) A tak nie będziemy się więcej martwić, bracia i siostry, o to do jakiego zboru chodzimy, będziemy się starać, żeby była czysta nauka, żeby było nasze serce czyste i spokojne przed obliczem Bożym. Nieraz ludzie mówią: "Jak ty nie jesteś w naszym zborze, to ty nie będziesz zbawiony". Są ludzie, którzy mają takie skrajne spojrzenia, mówią: "Ty musisz być w naszym zborze nieraz usługuję i mówię: "Bracia i siostry, nie myślcie, że tylko my się zbawimy, nie myślcie, że tylko ludzie z naszej wspólnoty się zbawią i więcej nikt. My będziemy królować i się cieszyć, a reszta będzie tam gdzieś na dole. Tak nie będzie. Nie tylko nasza wspólnota się zbawi. Zbawią się ci, którzy czynili wolę Ojca niebieskiego i żyli w Jezusie Chrystusie, przyjęli Go jako swojego osobistego zbawiciela, żyli życiem czystym i świętym i są wybranymi Bożymi i zapisał ich Bóg, Jezus Chrystus w księdze żywota. "Także żebyśmy czasami nie wpadli w takie pojęcie. Można należeć do wielu zborów. Można też należeć z drugiej strony do wielu i nie być na dobrej drodze. Także, żebyście czasem nie popadli w taką skrajność, że w tym zborze jest zbawienie, albo można należeć do wielu zborów i tam jest zbawienie.

 

 

Wy wiecie bracia i siostry, że my mamy znaleźć drzwi. Ważna jest rzecz, żebyśmy znaleźli drzwi. My mamy być właściwie członkiem jakiegoś zboru. To jest zdrowe. Są tacy ludzie dzisiaj, że nie są nigdzie członkami. Jest dużo takich ludzi. Nigdzie nie należą. Jak te drzwi znaleźć, jak oni znajdą? Ja nie wiem. Ale mi się zdaje normalna sytuacja chrześcijanina - człowiek powinien być członkiem danego zboru, gdzie jego dusza odpoczywa, gdzie on czerpie zdrową naukę ewangelii. Powinien być czynnym członkiem, żeby on czasami nie był darmozjadem, ale był czynnym członkiem, pomagał czy finansowo i duchowo itd. Ja raz byłem na modlitwie, tam u nas w jednym mieście i tam zebrali się na modlitwie z różnych takich zborów naokoło. Ja sobie myślę: pójdę i zobaczymy jak tam sprawa dalej idzie. Zaszliśmy tam, tam wypełniło się i tak wszyscy chwalą Boga, tak cudownie wygląda, że święci ludzie, tylko można zabierać do góry, gotowi do wzięcia. Ja po modlitwie podchodzę, tam takie dwie siostry były, one tak gorliwie się modliły, ja mówię: nie znam was siostry, nie widziałem was wcześniej. Tu mieszkacie? One mówią: tak mieszamy tu w tym mieście. A gdzie do zboru chodzicie? A my nigdzie nie chodzimy. A gdzie jesteście członkami. A my nigdzie nie jesteśmy. Ja mówię: No to jak to, to coś ... My członkami kościoła całego świata. Ciekawa sprawa. Jak to może być. Ja mówię: Siostry coś tu nie pasuje. Ja mówię: zdrowy chrześcijanin, który jest na miejscu, który chodzi przed Panem i który wypełnia Słowo Boże, wolę Bożą on powinien być członkiem jakiegoś zboru. To niemożliwe. To jest niemożliwe. I dzisiaj niestety są tacy ludzie i na nieszczęście i na szkodę koniecznie to jest nieprawidłowe. Człowiek, mężczyzna czy niewiasta, w swoich latach, powinien być członkiem jakiegoś zboru. Żeby znaleźć drzwi człowiek musi być w porządku przed Bogiem. On jest członkiem zboru, on ma swoje miejsce w zborze, jest tu przydzielona praca dla niego, żeby on mógł ją wypełniać w zborze.

 

 

Pan Jezus powiedział: "Ja jestem drzwiami owiec". Wiecie co, Chrystus Pan jest drzwiami owiec. Ja myślę, że to jest moje takie rozsądzenie, że diabeł też jest drzwiami, tylko nie owiec a kozłów. On jest też drzwiami, ludzie wchodzą tylko nie owce, tam kozły wchodzą. I ktoś powie: No, jak to możliwe? Jest możliwe. To jest dla kozłów wejście. Ktoś zapytał kiedyś. Jak kozły wejdą jak Jezus jest drzwiami? To jest ciekawe pytanie: Jak Jezus jest drzwiami? Bracia i siostry oni weszli nie drzwiami. Oni, ci ludzie weszli nie drzwiami. My czytaliśmy to podobieństwo, że wyszedł... i widzimy w 22 rozdziale Mateusza cośmy czytali: "Wtedy król rzekł sługom: Zwiążcie mu nogi i ręce i wyrzućcie go do ciemności zewnętrznej: tam będzie płacz i zgrzytanie zębów". To są straszne słowa. Czas zostawić te religie wszelkie kościelne, programy ludzkie i uchwycić się Jezusa Chrystusa, życia żywego z Nim, modlitwy żywej z nim i zwrócić oczy na Jezusa Chrystusa. Wiecie, bracia i siostry, tak zauważam, bo się interesuję tymi rzeczami: Organizacje upadły, religie zwiodły, religia zawiodła ludzi, jest dużo przykładów, zawiodła religia ludzi, ludzie dzisiaj zawiedli się na religii i w ogóle nie chcą nic o Bogu słyszeć, nie chcą! Może wy takich ludzi znacie. Na pewno znacie. Ludzie się zawiedli na religii i nie chcą, żeby o Bogu ktoś im mówił. No, powiedział ... No, Jezus nie zawiedzie nas. Jezus powiedział: "ja jestem drzwiami". On nie zawiedzie nas on powiedział: "Ja jestem drzwiami; jeśli kto przeze mnie wejdzie, zbawiony będzie i wejdzie i pastwisko znajdzie." Problem jest, że dzisiaj bardzo duże kościoły, bardzo dużo poszło na kompromis z grzechem. I dlatego kazania braci zdrowej ewangelii dzisiaj nie są przyjemnie przyjmowane.

 

 

Bracia mnie pytali dzisiaj, jak przyjmuje się, jak patrzymy na sprawę brata Dawida Wilkersona u nas. Ja powiedziałem tak jak jest i tak ja wiem, mamy kontakt z nim dosyć bliski, że ten brat jako amerykański brat nie jest przyjęty w większości kościołów amerykańskich tylko z tego powodu, że otwarcie, otwarcie i odważnie wystąpił przeciw grzechowi i nazwał grzech nie pomyłka a grzechem. Grzech jest grzechem. I dlatego, że on tak silnie wystąpił przeciw grzechowi, dlatego wiele zborów dzisiaj nie przyjmuje jego ani jego nauki, ani jego kazań, ani w ogóle nie chce nic z tym człowiekiem mieć. Widzicie jak szybko człowiek może wpłynąć na płyciznę i znaleźć się w miejscu i on myśli, że dobrze, a to nie jest dobrze. Dlatego przyjmujemy Słowo Boże w naszym życiu, którym Bóg nastawia nas, dlatego że na kompromis z grzechem poszło dużo, dużo dzieci Bożych i my nie możemy się z tym zgodzić. Przynajmniej u nas, bracia, my nie możemy się z tym zgodzić. Modlimy się, płaczemy przed obliczem Bożym i tak dalej i wojujemy z tym wszystkim.

 

 

Ja dzwonię nieraz do jednego brata w Cleverland w stanie Cleveland i nieraz zadzwonię do niego i on mówi. Bracie Waldemar, co tam u was słychać ? On mieszka dosyć daleko od nas. Spotykamy się może dwa razy w roku na konferencji. On mówi: Bracie Waldemar, co tam u was słychać? Ja mówię: Bracie Kazimierz, wojujemy z diabłem. On mówi: a my to samo. Takie jest życie dzisiaj. Jest wojna między ciałem i duchem. Wojna między grzechem i świętością. I czas, aby dzieci Boże staneły w szeregach Bożych.

 

 

Dzisiaj ludzie mówią, że jak łaska, to pod łaską wszystko zakryte. Bracia i siostry, pod łaską wszystko nie jest zakryte, nie jest zakryte. Dzisiaj wyszła nowa nauka, która bardzo się rozpowszechnia, że Bóg tylko patrzy na serce. A jeszcze jedna nauka wyszła, że jak duch będzie zbawiony, to Bóg nie ma nic do ciała, z tym ciałem można robić co się chce, bo Bóg tylko zainteresowany naszą duszą, z ciałem można robić co się chce. Ludzie tak robią, ludzie tak robią. Bóg patrzy na serca. Interesująca sprawa, ze Bóg patrzy na serce. W Objawieniu św. Jana jest napisane, że gdy Jan spotkał się z Jezusem Chrystusem przeczytajcie, to jest bardzo głębokie miejsce, gdy on spotkał się z Nim i zobaczył Jego i opisuje wygląd Jego, jak On wyglądał? Oblicze Jego było jak słońce, On się lśnił. Jego oczy były jak płomienie ognia. On zobaczył Jego w chwale, on zobaczył Jego w takiej chwale, ze Jego oczy nie wytrzymały kontaktu ze świętością Jezusa Chrystusa, nie wytrzymały. Człowiek nie może się ostać. Gdy jego oczy spotkały się z oczami Jezusa Chrystusa, on nie był w stanie wytrzymać choć on był wybranym i dostojnym, aby Bóg objawił jemu głęboką tajemnicę, którą jest Objawienie św. Jana. Jego oczy nie mogły wytrzymać wzroku Jezusa Chrystusa. Bracia i siostry, jak my będziemy chodzić tak jak popadnie, to jak będziemy mogli patrzeć w te oczy. Jak my popatrzymy w te oczy jak one są rozmalowane, nawieszane, kłamliwe, grzeszne, bez przystanku grzeszące. Jak w ten dzień w te oczy popatrzymy? To będzie niemożliwe i nawet może tej możliwości nie będzie. My stoimy przed żywym Bogiem. Bóg powiedział, ze nikt nie może się ostać będąc w Jego obecności. Nikt Boga nie widział i został żywym. My służymy Świętemu Bogu. My służymy Wielkiemu Bogu. Więc nie możemy tak zostawić i wierzyć, że Bóg patrzy tylko na serce. Ja chcę powiedzieć, że to miejsce wycięte ze Starego Testamentu, bracia i siostry, to jest tylko kłamanie samego siebie. To jest diabelska pułapka dla wielu serc. Bóg patrzy na serce tzn. róbmy z ciałem co się chce, Bóg tylko na serce patrzy, a to co na zewnątrz to nie jest ważne. Ja często podaję to jako przykład, że gdy my przechodzimy koło jakiegoś sklepu i tam są instrumenty na wystawie, to popatrzymy, takie fajne, drogie instrumenty, my wiemy co tam jest w środku. Zachodzimy i tam są fajne instrumenty. Muzykanci, tak jest, nie? Jak siostry popatrzą, że na wystawie jakaś fajna kiełbasa leży, mięso czy ryby, to wiemy, ze tam jest sklep spożywczy. Gdy zobaczymy rowery na wystawie to coś tam jest z rowerami i z mechaniką, prawda? Także niech nikt nie mówi, że Bóg patrzy na serce, bo to co w sercu to i na zewnątrz. To co na witrynie to i w środku. Tego się nie da schować. Przebaczcie mi, ale tego się nie da schować. Tak jest. I dlatego Pan Jezus mówi, że z serca ludzkiego pochodzą myśli. Z serca ludzkiego pochodzą myśli.

 

 

Wiecie, jest taka jedna rzecz, którą ludzie tak często zapominają dzisiaj, że pan Jezus powiedział: co w sercu, to i na ustach. I ludzie nieraz tak rozmówią, że ten język tak lata jak łopata, jak kiedyś się mówiło i mówią o tym co trzeba i nie trzeba, a potem złożą ręce i robią się świętymi, a to już wiadomo dawno co w środku jest, bo tak nagadali, ze już wystarczy, że już nie trzeba się usprawiedliwiać. Dlatego Pan Jezus dał takie prawo: co w sercu, to i na ustach. Z serca naszego wszystko wychodzi. Jeżeli u nas jest Bóg i miłość do Boga my będziemy o tym mówić, my będziemy Nim się cieszyć, będziemy szukać jak dogodzić jego woli, będziemy starali się spotkać ludzi, którzy lubią Boga, którzy lubią się modlić, chwalić Boga, prace Boże, ewangelizacje i wszystko co Boże będzie nam się podobać, bo w sercu to jest. A jak w sercu jest co innego, to wiadomo co nas pociąga. To się nie da ukryć. To jest takie prawo, że my często zapominamy o nim, a ono pokazuje kim my jesteśmy. Niestety, taka jest prawda.

 

 

Jezus powiedział: "Ja jestem drzwiami, jeśli kto przeze mnie wejdzie zbawiony będzie i wyjdzie i pastwisko znajdzie". Wielu by chciało, aby łaska wszystko pokryła, ale tak nie jest. Należy przyjść do Jezusa Chrystusa. Trzeba przyjść i przejść przez drzwi. Nie ma drugich drzwi. Są tylko jedne drzwi, a nimi jest Jezus Chrystus. On przyszedł w imieniu Ojca, aby przynieść zbawienie dla ludzi. On nie przyszedł dla ludzkiego widzi - mi - się, ani dla swoich opinii, On przyszedł w imieniu Ojca. On przyjął obraz niewolnika, aby nas wyzwolić od grzechu. My czytamy, ja już nie będę czytał, dla skrócenia czasu, w psalmie 23 mówi Dawid: "Pan jest pasterzem moim, na niczym mi nie zejdzie, na paszach dobrych postawił mnie" itd., itd. Bracia i siostry, też zwrócę uwagę na pasterzy, do pasterzy. Bóg szuka pasterzy takich jak był sam Pan, jak był Dawid, mężowie Boży. Bóg szuka dzisiaj ludzi, którzy bronią owiec. Dawid pilnował owiec ojca swego, on bronił ich. Pan szuka dzisiaj pasterzy, którzy chronią stado Boże w zdrowej i czystej nauce Słowo Boże. Tego Bóg będzie od nas wymagał - tj. tej pracy, którą wykonujemy. To są owce Pana.

 

 

Wiecie nieraz ludzie, często i kaznodzieje, może to jest tak nieświadomie powiedziane, ja staram się raczej nie wypowiadać tych słów, przynajmniej nie pamiętam, żebym ja tak wypowiadał: mój zbór. To nie jest mój zbór, to nie jest mój zbór! To są owce Chrystusa, a nie mój zbór. To jest Boży zbór. Bracia pastorzy, to jest Boży zbór. Często ludzie nie zdają sobie sprawy mówiąc: mój zbór. To nie jest mój zbór. To jest zbór, w którym ja jestem. To są owce Chrystusa. Te drogie dusze są dane nam do opieki i za każdą z nich my zdamy rachunek Bogu. Dlatego Pan Jezus powiedział do Piotra: Paś owce moje. My powinniśmy paść je w sprawiedliwości Pańskiej, w czystości nauki i Słowa Bożego, bo taka jest wola Boża. To są Pana owce, a nie nasze.

 

 

Widzimy, gdy Mojżesz schodził z góry i gdy zobaczył, że naród izraelski zgrzeszył, to widzimy jego pasterskie serce, ojcowskie serce. On wstawił się u Boga i powiedział: Panie, wspomnij, wspomnij na obietnice Abrahama, Izaaka i Jakuba. Wspomnij na to coś powiedział, żeby narody dookoła nas nie śmiały się, żeby nie mówiły, że wywiodłeś nas na puszczę, aby nas tutaj wybić, abyśmy tu umarli. Panie, wspomnij! Niech nie będzie imię twoje poniżone. Dla chwały Twojej". On wstawił się za te owce. U niego było ojcowskie serce. I jest napisane, że przyjął Bóg prośbę Mojżesza i zmi...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin