Deborah Cooke - [Dragonfire 01] - Kiss of Fire - Rozdział 8.pdf

(170 KB) Pobierz
Deborah Cooke - Kiss of Fire - Rozdzia³ 8
Deborah Cooke - Kiss of Fire Ï RozdziaĀ 8
ROZDZIAþ 8
Koszmar dopadł Sarę jak słodziej, wyskakując z tyłu, z bocznej
alejki.
Jest gorąco. Jest słonecznie, słońce lśni tak jasno, Ŝe mały
chłopiec musi mruŜyć oczy, by cokolwiek widzieć. Powietrze jest
suche, parne i suche, tak Ŝe chłopiec oddycha niemal kurzem.
Albo piaskiem pustyni.
Gra w chowanego z braćmi, ich ulubiona gra, w którą, co malec
jeszcze nie wie więcej juŜ nie zagra. Znalazł idealne miejsce na
kryjówkę ukrył się za młyńskim kołem przy młynie. Ogromny
kamień jest wielki i zimny, a w jego cieniu chłopczyk znajduje
trochę chłodu. Dzisiaj nikt nie mieli ziarna, co tylko jest na rękę
bawiącemu się. Miejsca jest tu niewiele, za mało dla jego
starszych braci, tak Ŝe ma pewność Ŝe nikt go tu nie odnajdzie.
Jeśli tylko uda mu się powstrzymać od triumfalnego chichotu.
śył juŜ cztery wiosny, ale był duŜo większy całe rodzeństwo
było wysokie. Wszyscy mieli teŜ ciemne włosy i wdali się z
wyglądu w matkę. KaŜdy z braci patrzył na świat Ŝywymi
niebieskimi oczami odziedziczonymi po rodzicielce. Był
szczęśliwym, otoczonym miłością chłopcem, przed którym lśniła
jasna przyszłość.
Przynajmniej tak mu się wydawało.
Mieszkańcy wsi mówią, Ŝe Ŝona kowala jest dumna ze swego
potomstwa, i słusznie. Pięciu chłopców, kaŜdy obdarzony darem
ojca. Te wszystkie pogłoski musiały być prawdziwe, bo maluch
podsłuchał je rano u piekarza.
Usłyszał teŜ o zbliŜającej się w ich stronę armii.
Ludność wsi była pewna, Ŝe grube mury powstrzymają potęgę
militarną i ucisk. Chłopiec pragnął zobaczyć konie najeźdźców,
ale jego starszy brat, Jean, obiecał Ŝe zabierze go wieczorem na
mury i pozwoli mu popatrzeć na wrogów i ich wierzchowce.
Chłopiec niemal skakał w miejscu. Byłoby wspaniale gdyby
zdołał skutecznie ukryć się przed Jeanem matka wtedy byłaby z
niego bardzo dumna.
Kiedy chłopak usłyszał pierwsze uderzenia stali o stal, pomyślał
Ŝe jego bracia znów trenują szermierkę. ZałoŜył, Ŝe pewnie
139
267296698.002.png
Deborah Cooke - Kiss of Fire Ï RozdziaĀ 8
zapomnieli o nim. Zdarzało im się to w przeszłości, nawet gdy pod
murami miasteczka nie było obcej armii u bram.
MoŜe starsze rodzeństwo oglądało nadejście wojsk?
MoŜe on o czymś zapomniał?
A moŜe bracia tylko go podpuszczają, by pokazał im gdzie się
ukrywa.
Ha! Cofnął się jeszcze dalej w cień rzucany przez młyńskie koło i
starał się jak najciszej oddychać.
Gdy usłyszał pierwszy okrzyk bólu, pomyślał wpierw, Ŝe Micheal
znów udaje Ŝe cierpi, by Jeanowi się oberwało. Uśmiechnął się na
myśl o przebiegłości Micheala, ale wiedział Ŝe sam moŜe pokazać,
Ŝe jest bardziej podstępny od niego. Jeszcze bardziej skulił się w
kryjówce.
Usłyszał nagle echo zwierzęcych kroków, które skusiło go
wyjrzenia z kryjówki. Dojrzał setki koni, które wywołały
wcześniejszy tętent. Zaczął się podnosić.
Ale przecieŜ konie powinny być poza miejskimi murami, a nie w
środku osady. Brama była zamknięta, to teŜ usłyszał w piekarni.
Zatrzymał się w miejscu, próbując ogarnąć sytuację.
Słyszy gniewny okrzyk młynarza i wcale nie udawany płacz
bólu. Dźwięki bitwy są blisko, i nie brzmiało to jak odgłos
treningu jego braci. Usłyszał szczęk ostrza, po nim tchnienie bólu.
Chłopiec wciągnął powietrze. Na ścianie za nim pojawił się
czerwony rozbryzg. Skulił się za młyńskim kołem, czując
przeraźliwy strach.
Coś jest nie tak.
Dociera do niego odgłos opadającego ciała i okrutny śmiech
jakiegoś męŜczyzny. Ten ostatni dźwięk przeraŜa go. Rozlega się
słaby głos młynarza. Po czym jęk bólu, i hałas jaki spowodowały
niewidoczne mu postacie, które zaczęły demolować młyn
przewracać wiklinowe kosze i worki. śona młynarza wydaje
okrzyk bólu, i dochodzi go dyszenie męŜczyzny chłopiec jest za
młody by rozumieć co się dzieje. MęŜczyzna śmieje się ponownie.
Kobieta zaczyna krzyczeć głośniej, płacząc i błagając na przemian
o litość.
A potem nagle milknie.
Chłopiec słyszy, Ŝe męŜczyźni wychodzą, dociera do niego ich
rozmowa w języku, którego nie zna. Zakrywa uszy dłońmi, ale nie
140
267296698.003.png
Deborah Cooke - Kiss of Fire Ï RozdziaĀ 8
tak dokładnie by odciąć się od hałasów. Usłyszał nagle, Ŝe matka
go woła.
Dopiero po kilkunastu jej poszukiwawczych okrzykach ośmielił
się wyjrzeć. Ukrywał się w cieniu, a jego oddech był cięŜki i
urywany.
Młynarz go zauwaŜa. LeŜy w kałuŜy krwi, która rozlewała się
szeroką plamą po drewnianej podłodze. Jest ranny, przeraźliwie
ranny.
Chłopczyk zamiera z szoku, widząc całą tą przemoc, która
dotknęła jego starszego przyjaciela.
Młynarz potrząsa głową, z autorytetem. Malec zaczyna się
wahać, a wtedy ranny ponownie kręci głową.
Zostań szepcze. Jego głos jest słaby, ale w pojedynczym
słowie zawarł całą siłę swej perswazji.
Na ulicy rozlega się dźwięk kroków. Oczy poranionego
męŜczyzny wypełnia trwoga, a chłopiec w tym czasie przytakuje,
zgadzając się posłuchać rozkazu. Wraca z powrotem w cień
kamiennego koła i stara się nie oddychać.
Gdy obcy odchodzi dalej, chłopiec wychodzi z kryjówki.
Dobry maluch mamrocze młynarz, słowa są tak ciche, Ŝe
dziecko odczytuje je z ruchu warg. Patrzy jak oczy rannego powoli
zamykają się.
JuŜ ich nie otworzył. Wokół leŜącego powiększyła się tylko
plama krwi.
Chłopiec kucał w swej kryjówce, przeraŜony Ŝe mógłby
sprzeciwić się woli przyjaciela, mimo Ŝe ten się nie ruszał.
Obserwuje struŜkę krwi ściekającą po ścianie za sobą. Kościelne
dzwony odzywają się, przyzywające, Chłopczyk nie rusza się. Jego
matka przestaje go nawoływać. Ulica za młynem staje się cicha.
Za cicha.
Nadal nie jest w stanie zrozumieć sensu tego co się wokół niego
dzieje, gdy dociera do niego zapach ognia i słyszy kolejne krzyki
ludzi. Po chwili czuje inną woń zapach palących się ciał, i
zaczyna bać się o konie. Gdy obcy Ŝołnierze wchodzą, by
ponownie przeszukać młyn, maluch jest szczęśliwy Ŝe posłuchał
rady rannego przyjaciela. Znów słyszy okrutny śmiech.
Dziecko nie rozumie jeszcze nie Ŝe wszystko co kochał
zostało właśnie świadomie i z okrucieństwem zniszczone.
141
267296698.004.png
Deborah Cooke - Kiss of Fire Ï RozdziaĀ 8
Jeszcze mniej Ŝe to jeszcze nie koniec i się powtórzy.
Czuje zapach ognia, widzi płomienie, słyszy trzask ognia
pochłaniającego katedrę. Stoi pod poczerniałą ścianą, patrząc jak
Ŝywioł niszczy wszystko. Dym unosi się ponad spaloną wsią. Ulice
są tak ciche, Ŝe maluch wie, Ŝe jest sam.
Wtedy dostrzega swojego pierwszego smoka, krąŜącego wysoko
na niebie. Jakby szukającego czegoś. Jest hebanowo cynowy,
mityczna, magiczna istota, jedna z tych które budziły przeraŜenie
w sercu czterolatka.
To moment, gdy zaczyna uciekać.
* * *
Sara przebudziła się gwałtownie z mocno bijącym sercem. Czuła
się bezradna i obolała wewnętrznie, tak zgnębiona, Ŝe miała
ochotę zapłakać.
Sen był tak realny, Ŝe aŜ czuła się z tego powodu chora. Nie
lubiła zapachu pieczonego mięsa. Był to jedne z powodów dla
których została wegetarianką. Powąchała zranione, przypalone
ramię i była ciekawa czy to przez tą ranę miała taki koszmar.
Ale to wyglądało bardziej jak jakieś wspomnienie.
Wspomnienie Quinna. Wiedziała to instynktownie, mimo Ŝe nie
miało to dla niej większego sensu. Potarła dłonią czoło i
próbowała usunąć sen z pamięci. Zamknęła oczy, z nadzieją na
drzemkę, moŜe okraszoną jakimś miłym snem.
Ale było tu zbyt gorąco. LeŜała na łóŜku, patrząc się w sufit.
Lekka bryza wiejąca z otwartego okna owiewała jej ciało. Pozwoliła
sobie zostawić je uchylone, bo było malutkie. Tylko małpka
mogłaby się przez nie przecisnąć na pewno Ŝaden smok a
potrzebowała świeŜej cyrkulacji powietrza. Powietrze było gorące,
niosło zapowiedź parnych dni, ale to nie ono było sprawcą lekkiej
warstwy potu na ciele dziewczyny.
Nie mogła przestać myśleć o chłopcu.
Usłyszała kobiecy krzyk, krzyk pełen cierpienia, który uderzył w
nią z cała intensywnością. Spuściła nogi z łóŜka, chcąc pomóc
cierpiącej...
142
267296698.005.png
Deborah Cooke - Kiss of Fire Ï RozdziaĀ 8
To jest zabronione zaczęła wrzeszczeć nieznajoma, jej słowa
zakończył krzyk bólu. Wielka Wiwerno, pomóŜ mi dodała
cichym szeptem, pełnym przeraŜenia.
Potem krzyknęła ponownie.
To była Wiwerna, ale tym razem sama Sara poczuła jak w jej
ciało wbija się nóŜ. Wygięła się w agonii, czując niewidzialne
ostrze zagłębiające się w ścięgnach na jej plecach. Walczyła, ale to
nic nie dawało, a ostrze zagłębiło się tylko głębiej.
Była w jakimś odosobnionym miejscu. Wokół panowała
ciemność i wilgoć, jakby znalazła się w lochu. Rozpacz wypełniła
jej serce. Czuła jak krew ścieka jej z ramienia i kapie na brudną
podłogę. Ból był straszny, tak Ŝe nie pozostało jej do zrobienia nic
innego jak zaszlochać z bólu.
Sara zmusiła się do otworzenia oczu i nabrania powietrza. Puls
bił jej, jakby brała udział w maratonie. Jej ramię paliło.
Zmusiła samą siebie do zrozumienia, Ŝe jest we własnej
sypialni. Bezpieczna. Sięgnęła palcami do bolącego ramienia... I
okryła Ŝe skóra jest nienaruszona.
Nie było Ŝadnej otwartej rany.
Nie powinno być Ŝadnego bólu.
Głos i przeŜycia Wiwerny były tylko w jej myślach, nie brała w
nich udziału. Westchnęła z ulgi, nadal lekko drŜąc.
Wizja była taka realna...
Podniosła się z łóŜka i podeszła do okna. Zasłony targał wiatr, a
ulica poniŜej była cicha i spokojna. Kilka nocnych ptaków
świergotało w koronach drzew, dostrzegła jakiegoś kota
przechodzącego przez trawnik sąsiada. Wszystko było absolutnie
normalnie.
I pod mieszkaniem stał zaparkowany czarny pickup. Sara
westchnęła z ulgi, rozpoznając go.
CięŜarówka miała srebrną przyczepę i bruneta ubranego w T
shirt i szorty opartego o drzwi pasaŜera. Na głowie miał słomkowy
kapelusz, który ocieniał jego oczy, ale nie przeszkodził
dziewczynie w jego identyfikacji. Tej hawajskiej koszuli zresztą
trudno było by nie poznać. MęŜczyzna trzymał w dłoni kubek
kawy i, popijając ją, obserwował dom. Drugi kubek kawy stał na
dachu samochodu.
143
267296698.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin