Liz Fielding - Nagłe zastępstwo.pdf

(476 KB) Pobierz
Liz Fielding - Nagłe zastępstwo
214220899.004.png
Liz Fielding
Nagłe zastępstwo
Antologia: „Biurowe sekrety"
1
214220899.005.png 214220899.006.png 214220899.007.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Niech pan zaczeka!
Pędem puściłam się przez wykładany marmurem hol Radcliffe Tower w
kierunku zamykającej się windy i z wdzięcznością uśmiechnęłam się do
mężczyzny, który przytrzymał mi drzwi.
- Wielkie dzięki, to mój pierwszy dzień w pracy, a już jestem spóźniona -
powiedziałam, spoglądając na mojego dobroczyńcę.
Prawie zawsze gdy chciałam komuś spojrzeć w oczy, musiałam unosić
głowę. Jeszcze kiedy byłam mała, babcia ostrzegała mnie, że jeżeli nie będę
jeść szpinaku, nie urosnę i przestaną mi się kręcić włosy. Na szczęście spełniła
się tylko pierwsza część tej przepowiedni.
Facet w windzie był prawdziwym przystojniakiem, miał męskie, stalowe
spojrzenie, silnie zaznaczone kości policzkowe i szerokie bary. Żeby dobrze
poczuć się w towarzystwie kogoś takiego, kobieta musiała mieć nie tylko
nienaganny makijaż i szałową fryzurę, ale także perfekcyjną figurę i seksowne
ciuchy. A ja miałam na sobie kiepsko uprasowaną garsonkę, twarz
zaczerwienioną po sprincie do windy, a o fryzurze w ogóle lepiej nie
wspominać.
- Które piętro? - zapytał nieznajomy.
- Trzydzieste drugie, dziękuję. - Mógłby się choć uśmiechnąć,
pomyślałam, chyba by go to nie zabolało. Nacisnął odpowiedni guzik, a ja
paplałam dalej: - To naprawdę nie z mojej winy. Bardzo się cieszę na tę pracę,
ale obawiam się, że to może być najkrótsze zatrudnienie w historii tej firmy.
- Wystarczyło nastawić budzik na nieco wcześniejszą godzinę -
skomentował beznamiętnie. - U kogo pani będzie pracować?
2
214220899.001.png
- U dyrektora finansowego.
- To ma pani kłopot.
Poczułam, jak żołądek kurczy mi się z nerwów.
- Ale to naprawdę nie moja wina, a budzik nastawiłam na szóstą.
Byłabym tu już godzinę temu, gdyby nie...
- Dyrektor finansowy nie przyjmuje takich wymówek
- To pan?
- Ależ skąd, jeszcze przez kilka minut jest pani bezpieczna. - Uśmiechnął
się trochę ironicznie, ale przynajmniej jego twarz nabrała jakiegoś ludzkiego
wyrazu.
- Nie ma co, nie udał mi się początek - powiedziałam, przykładając dłonie
do płonących policzków.
- Ma pani jakieś rozsądne usprawiedliwienie?
- Bardzo bym chciała, ale to nie jest takie proste.
Lewa brew mężczyzny powędrowała znacząco do góry.
- No tak, mam prawdziwe szczęście do dziwacznych zdarzeń. Jakiś facet
dostał w metrze ataku epilepsji...
- A więc to on powinien się spóźnić do pracy, nie pani.
Czyżby sobie ze mnie żartował?
- Ludzie mijali go obojętnie. Pewnie myśleli, że jest naćpany, ale nie był.
Przecież nie mogłam go tam tak zostawić, to nieludzkie.
Na twarzy mężczyzny pojawił się sarkastyczny uśmiech. Czy dlatego, że
mam tylko nieco więcej niż metr pięćdziesiąt wzrostu i około dziesięciu kilo
nadwagi? Przynajmniej zgodnie z tym, co podają jako normę w czasopismach,
w których zaczytuje się moja ciotka. Nie pojmuję, dlaczego traktuje się serio
tylko wysokich i szczupłych.
- Widzi pan w tym coś śmiesznego?
3
214220899.002.png
- Skąd, tylko zastanawiam się, czy nie zdziwiło pani, że nikt inny się nie
zatrzymał?
- Oczywiście, ja też się trochę bałam, ale on potrzebował pomocy. Ktoś
musiał powiadomić lekarza i zaczekać na karetkę.
- Mam nadzieję, że wszystko skończyło się dobrze.
Wreszcie jakiś ludzki odruch, pomyślałam.
- Kiedy odchodziłam, ten człowiek był już przytomny.
W tym momencie winda się zatrzymała.
- Och, to moje piętro...
- Życzę szczęścia.
- Nie dziękuję. Proszę trzymać za mnie kciuki.
Szkoda, że nie jestem ze dwadzieścia centymetrów wyższa. Wtedy
wszyscy traktowaliby mnie poważnie. Dość miałam facetów, którzy spoglądali
na mnie z pobłażaniem. Zdecydowanie bardziej odpowiadałyby mi namiętne,
gorące spojrzenia. To poprawiałoby mi nastrój i podkręcało poczucie wartości.
- W porządku, ale myślę, że należy pani do osób, które zawsze sobie
jakoś poradzą.
Z uśmiechem pod nosem Jude Radcliffe wszedł do swojego gabinetu,
który mieścił się na ostatnim piętrze.
- Heather - zwrócił się do swojej osobistej asystentki - czy mogłabyś
zadzwonić do Mike'a Garretta? Powiedz mu, proszę, że będę mu wdzięczny,
jeśli przymknie dziś oko na spóźnienie swojej nowej pracownicy. Miała
przejścia z pogotowiem w metrze.
- O rety, coś poważnego? Ale co ty robiłeś w metrze?
- Nic nie robiłem w metrze, jechałem z nią windą.
- Wpadła ci w oko? Jak się nazywa?
4
214220899.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin