Trish Wylie - Znowu razem.pdf

(389 KB) Pobierz
390545402 UNPDF
Trish Wylie
Znowu razem
390545402.002.png
PROLOG
Wydarzyło się to między Bożym Narodzeniem a
sylwestrem, czyli w okresie intensywnego zastanawiania się,
co przyniesie nowy rok. Ludzie myślą o noworocznych
postanowieniach, które popchną ich sprawy na właściwe tory.
Właśnie wtedy Abbey Jackman podjęła decyzję, by
ostatecznie zerwać więzy z przeszłością.
Jak oceniała kończący się rok? Pozytywnie. Uznała go za
dość dobry, a nawet w pewnych sprawach wyjątkowo udany.
W listopadzie przeprowadziła się do własnego mieszkania.
Lubiła swą pracę, która dawała dużo satysfakcji. Od pewnego
czasu miała poważnego kandydata na męża. Jej bardzo
uczuciowa matka też znalazła nowego partnera, dzięki czemu
rzadziej wtrącała się w sprawy córki.
Abbey przez kilka lat starała się zmienić swój wizerunek i
poszerzyć krąg znajomych. Dbała o najdrobniejsze szczegóły
mające doprowadzić do wymarzonego celu. Wysiłki
zaczynały przynosić owoce.
Zrobiła to, co sama uznała za konieczne, oraz to, co
radzono jej podczas terapii. Nareszcie wszystko szło zgodnie z
planem. Pierwszy raz w życiu miała wpływ na swój los.
Pozostała ostatnia, utrzymywana w tajemnicy sprawa,
której załatwienie odwlekała od lat.
Postanowiła jednak napisać kilka zdań, ale zadanie
okazało się trudne. Nie miała pewności, czy list dotrze do
adresata, ponieważ nie wiedziała, gdzie los go rzucił.
Pozostawało wysłać list na adres bazy i łudzić się, że jakaś
życzliwa osoba przekaże kopertę dalej.
Gniewnie potrząsnęła głową zła, że nadal zależy jej na
kimś, kogo ostatni raz widziała przed ośmiu laty.
Osiem lat to bardzo długo. Dwa, trzy, najwyżej cztery lata
powinny wystarczyć... Początkowo w głębi duszy żywiła
cichą nadzieję, że nie wszystko stracone, że jeszcze jest szansa
390545402.003.png
na miłość, o jakiej marzyła. Liczyła, że spełni się to, w co
wierzyła dawno temu. Proza życia niestety zniszczyła
marzenia oraz nieuzasadnioną nadzieję. Najwyższy czas
odciąć się od przeszłości i zacząć nowe życie.
Piękne mrzonki okazały się mało realne. Doświadczenie
nauczyło ją, że w miłości ważna jest stałość charakteru oraz
pewność, że na tej drugiej osobie zawsze można polegać. To
liczy się bardziej niż namiętność.
Ona i Ethan byli marzycielami, idealistycznie patrzyli na
świat, żyli w baśniowym świecie. A codzienność rzadko
przypomina bajkę i życie nie jest pasmem szczęścia.
Abbey już o tym wiedziała.
Lecz nawet po ośmiu latach napisanie listu sprawiało
niepojętą trudność, o czym świadczyły leżące na podłodze
zmięte kartki papieru listowego.
Ukochany miał dość rzadkie imię, a jej zdawało się, że
łatwiej byłoby pisać do człowieka o pospolitym imieniu.
Wypróbowała kilka wersji od „Cześć" do oficjalnej
„Szanowny Panie Wyatt", lecz wszystkie brzmiały źle,
sztucznie. A nagłówek „Najdroższy Ethanie" przywoływał
zbyt wiele wspomnień.
Abbey westchnęła i rzuciła na podłogę kolejną papierową
kulkę. Dlaczego tak trudno napisać krótki list?
Po rozstaniu Ethan nigdy nie próbował skontaktować się z
nią, chociaż wiedział, gdzie mieszka. Adres nadal był
aktualny, ponieważ dopiero niedawno wyprowadziła się z
Killyduff. Gdyby chciał, mógłby tam wysłać list.
Abbey poczuła niemiły skurcz serca. Przeklęty Ethan!
Odłożyła blok listowy i zaczęła nerwowo chodzić po
pokoju. Przed łaty zrobiła to, co razem uzgodnili: wróciła do
Irlandii, ukończyła studia i czekała na ukochanego.
Dlaczego Ethan milczał, porzucił ją oraz marzenia, które
snuli o wspólnej przyszłości?
390545402.004.png
Niedługo po powrocie Abbey ze Stanów zachorował jej
ojciec. Po jego śmierci zawalił się jej świat. Nie mogła
wybaczyć Ethanowi, że nie dotrzymał słowa. Nie umiała już
marzyć, nie potrafiła zacząć wszystkiego od nowa.
Jednak zdawała sobie sprawę, że nadeszła pora, aby
definitywnie zostawić przeszłość za sobą. Wyprostowała się,
parę razy głęboko odetchnęła i na moment przymknęła oczy.
Starała się zebrać siły.
Czy każda dziewczyna tak niechętnie rozstaje się ze
wspomnieniami o pierwszej miłości?
Zdecydowanym krokiem wróciła do stolika, przysunęła
blok listowy i wzięła pióro. Koniec z wahaniem. Jest dorosła i
nauczyła się kierować swym losem.
Pióro gładko przesuwało się po papierze, bo raptem
znalazła odpowiednie słowa, by ostatecznie porzucić marzenia
sprzed wielu lat.
390545402.005.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Abbey słyszała to już ze dwadzieścia razy, ale szczere
życzenia sprawiały jej prawdziwą przyjemność.
Przekroczenie trzydziestki okazało się miłe, a przyjęcie w
rodzinnym miasteczku było udane.
Karyn Jamieson, urodzona w dużym mieście przyjaciółka,
pochyliła się ku jubilatce.
- Widzę, że przyszli do ciebie wszyscy zacni obywatele
Killyduff. Czy w tej mieścinie znajdzie się choć jedna osoba,
która nie jest spokrewniona ze wszystkimi pozostałymi?
- Chyba nie. - Abbey uśmiechnęła się promiennie. -
Wreszcie poznajesz uroki życia w małym mieście.
- Tych parę domów nie zasługuje na takie miano.
Szanujące się miasto ma więcej ulic i wszystkie powinny być
porządnie oznaczone. A tu widziałam tylko jedną tabliczkę z
nazwą ulicy.
Karyn przyjechała z Dublina poprzedniego dnia
wieczorem. Ponieważ było ciemno, minęła całe Killyduff,
zanim się zorientowała, że dotarła na miejsce. Przytrafiało się
to dość często ludziom, którzy przyjeżdżali tutaj pierwszy raz.
Wypada dodać, że mieszkańcy miasteczka byli z tego
zadowoleni. Przyjezdnych traktowano dość wrogo i
bezceremonialnie pytano o cel podróży. Abbey, która
oczywiście o tym wiedziała, lojalnie uprzedziła znajomych.
Mimo to niewielkiej grupie śmiałków z Dublina starczyło
odwagi, aby wyruszyć na zabitą deskami prowincję.
Abbey od kilku lat mieszkała w stolicy, lecz byłaby
nieszczęśliwa, gdyby nie mogła urządzić przyjęcia
urodzinowego w domu. Oczywiście nie przyznawała się do
tego przed nikim, nawet przed matką. W Killyduff spędziła
dzieciństwo, tutaj mieszkała do czasu studiów. Była
390545402.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin