Wychować geniusza.pdf

(84 KB) Pobierz
8 grudnia 2006
Wychować geniusza
Można odnieść wrażenie, że ostatnio we Francji rodzą się setki małych Einsteinów i
Mozartów
Od kilku lat psychiatrzy i psycholodzy spotykają się z lawiną próśb o konsultacje
ze strony rodziców przekonanych, że ich dzieci są wybitnie uzdolnione. Granica
między "wybitnymi zdolnościami" a "nadmierną stymulacją" bywa jednak cienka.
Na pełnym zieleni szkolnym podwórku gimnazjum Cedre au Vésinet (w departamencie
Yvelines) Raoul, Jean-François i Louis (imiona zostały zmienione) siedzą obok siebie na
ławce. Wszyscy chodzą do jednej klasy dla uczniów wybitnie rozwiniętych intelektualnie.
"Zanim przeniosłem się do tego gimnazjum – mówi pyzaty Raoul z małymi okularami na
nosie – nie lubiłem chodzić do szkoły. Nudziłem się na lekcjach. No i koledzy traktowali
mnie jak mózgowca. Tutaj nauczyciele są w większym stopniu do naszej dyspozycji".
Jeśli mali geniusze mają takie życzenie, mogą wcześniej niż ich rówieśnicy pogłębiać
swoją wiedzę w zakresie mitologii greckiej, równań z dwoma niewiadomymi czy płyt
tektonicznych. Nauczyciele starają się zaradzić częstemu u takich dzieci brakowi
równowagi między zdolnościami intelektualnymi odpowiadającymi niekiedy poziomowi
dorosłych a bardzo jeszcze dziecinnym zachowaniem.
1
9344418.001.png 9344418.002.png 9344418.003.png 9344418.004.png
Mała Camille, uważana za dziewczynkę nadzwyczaj utalentowaną, wolała jednak wrócić
do "normalnej" klasy. "Wybitnie uzdolnieni są często niedojrzali. Moje koleżanki w wieku
dwunastu lat jeszcze skakały na skakance. W klasie dla »geniuszy« nie odpowiadała mi
atmosfera ciągłej rywalizacji. Wszyscy tam mają obsesję na punkcie swoich stopni" –
tłumaczy ta ładna brunetka.
Po szkole nadzwyczaj zdolnym uczniom proponuje się lekcje pianina, judo, jazdy konnej
albo matematyki. "Bywa, że takie dzieci są spragnione wiedzy, ale niektórzy rodzice
wywierają na nie presję – mówi mi pewien młody chłopak. – Moi chcieli mnie zapisać do
tego gimnazjum między innymi dlatego, że ich zdaniem będzie to lepiej wyglądało w CV
w momencie, gdy zacznę szukać pracy".
A jednak nasz rozmówca, chłopiec o wyjątkowo wysokim ilorazie inteligencji, został
niedawno oskarżony przez swoich nauczycieli o oszustwo, ponieważ zawsze kończył
pisać klasówki z matematyki dużo wcześniej od pozostałych uczniów, nie popełniając w
dodatku najmniejszego błędu. "Niektóre dzieci, jakie do nas trafiają, są naprawdę
zestresowane" – informuje mnie była dyrektorka Sophie Cote, która uruchomiła pierwsze
klasy dla dzieci wybitnie uzdolnionych w 1992 roku.
Szkoła Cedre jest we Francji jednym z siedmiu gimnazjów publicznych uwzględniających
w swych programach dzieci wybitnie uzdolnione, przyjmowane po serii testów logiczno-
matematycznych. Około sześćdziesięciu innych placówek dla "geniuszy" to szkoły
prywatne, głównie katolickie.
Uważa się, że około 2,3 procenta młodych ludzi w wieku od 6 do 16 lat jest we Francji
wybitnie uzdolnionych, z czego jedna trzecia cierpi z przyczyn intelektualnych lub
emocjonalnych. Mimo że raport francuskiej Inspekcji Generalnej Ministerstwa Edukacji
Narodowej z 2002 roku zalecał staranniejszą opiekę nad takimi dziećmi, "proces
diagnozowania ich odmienności przebiega u nas mniej sprawnie niż w innych państwach
unijnych" – uważa Sylvie Tordjman, dyrektorka francuskiego ośrodka ds. dzieci wybitnie
uzdolnionych w Rennes.
Tymczasem mnogość programów telewizyjnych i artykułów prasowych na ten temat
sprawiła, że od kilku lat rośnie grono rodziców, którym pochlebia myśl, że ich potomstwo
wykracza ponad normę. "Stale telefonują do mnie rodzice z całej Francji domagając się,
byśmy przyjęli do naszej szkoły ich dziecko. Powołują się przy tym na opinię takiej to a
takiej osoby" – wyznaje dyrektorka Cedre Catherine Mary.
W paryskiej szkole Janson-de-Sailly nie ma dnia, żeby nauczyciele zajmujący się około
trzydziestoma wybitnie uzdolnionymi dziećmi nie dostawali telefonów od rodziców.
Niektóre szkoły prywatne otrzymują nawet dwadzieścia zgłoszeń na jedno miejsce!
Niekiedy rodzice powołują się na wydobyty od psychologa iloraz inteligencji wskazujący
na wyjątkowość dziecka. Lekarze odnotowują coraz więcej zgłoszeń z prośbą o
2
konsultacje od osób pragnących dowiedzieć się, czy ich dziecko jest wybitnie uzdolnione.
Psychoanalityk Marika Berges-Bounes przełamuje tabu wokół tego tematu w
opublikowanej w ubiegłym miesiącu we Francji książce "La Culture des surdoués?"
(Kultura wybitnie uzdolnionych?). Do specjalistki tej zgłaszają się – często za namową
nauczycieli – rodzice, którzy uzasadniają nieobliczalne zachowanie swojego dziecka jego
rzekomo wybitnymi zdolnościami. "Wierci się, nudzi, sprawia trudności na lekcji albo nie
słucha pani – a więc musi być wybitnie uzdolnione!" – wnioskują.
Bywa, że zgłoszenia są jak najbardziej uzasadnione, ale najczęściej rodzice przekonani
o tym, że wychowują małego geniusza, zwyczajnie się mylą. Badanie przeprowadzone w
2002 roku na oddziale psychopatologii dzieci i młodzieży w paryskim Szpitalu św. Anny
wykazało, że jedynie 29 procent dzieci badanych pod kątem ewentualnego szybszego
rozwoju intelektualnego odpowiadało definicji "wybitnie uzdolnionego". Pozostałe były po
prostu inteligentne albo ciekawe świata, krótko mówiąc – w normie. Za to 2 procent z
nich uznano za dzieci psychotyczne.
Psycholodzy, nierzadko liczący sobie za badanie 200, a nawet 300 euro, zacierają ręce,
widząc popyt ze strony rodziców, którzy wypatrują z niepokojem "magicznej liczby"
oznaczającej nadzwyczajny iloraz inteligencji – powyżej 130 albo 140 punktów.
Psychoanalitycy miewają do czynienia z dorosłymi będącymi "niewolnikami ideologii
wyników, szkolnego sukcesu, bardzo wcześnie czyniąc ze swych dzieci – niekiedy
nieświadomie – wyścigowego konia w zawodach z czasem. Już od przedszkola maluch
powinien być lepszy od innych, by nie zostać w tyle" – ubolewa Marika Berges-Bounes.
Przy tym interpretacja wyniku ilorazu inteligencji wcale nie jest jednoznaczna. 37-letnia
Anne-Sophie Le Duigou poddała badaniu swego czteroletniego syna Henriego, który
umie liczyć do 100, zaczyna czytać sylabami i "zrobił ćwiczenia wakacyjne na CD-romie".
Wciąż nie wie, czy syn jest wybitnie uzdolniony. "Nic nie zrozumiałam z bełkotu
psychologa" – mówi. U chłopca nie wykryto przedwczesnego rozwoju, ale psycholog
poradził matce zbadać dziecko jeszcze raz, kiedy będzie miało około sześciu lat, czyli
wiek, gdy IQ może – jak utrzymywał – "lawinowo" wzrosnąć. "Skoro dziecko było za
małe, dlaczego zgodził się je zbadać? Dla 230 euro?" – irytuje się Anne-Sophie.
"Istnieje autentyczny rynek dla dzieci wybitnie uzdolnionych – mówi Marc Sohier,
dyrektor prywatnego gimnazjum Fénelon w Lyonie, do którego uczęszcza około 80
małych geniuszy. – Granica między świadczeniem pomocy a zbijaniem pieniędzy jest
niewyraźna". Sohier założył stowarzyszenie, które zamierza wnieść więcej porządku w
projekty dla nadzwyczaj utalentowanych. Niedawny sukces we Francji kolekcji DVD Baby
Einstein, gier stymulujących intelektualnie najmłodszych, wykazał w każdym razie, że mit
genialnego dziecka wciąż miewa się znakomicie.
3
Zgłoś jeśli naruszono regulamin