017. MacDonald Laura - Potęga miłości.pdf

(373 KB) Pobierz
263689421 UNPDF
Laura MacDonald
Potęga miłości
263689421.002.png
Rozdział 1
Boże, nie pozwól, żeby coś mu się stało!
Alison Kennedy stała na górnym pokładzie promu, spoglądając na majaczący w
oddali znajomy zarys wyspy Wighta, – Powinnaś pojechać tam od razu –
przekonywała ją doktor Diana Richards, która była starszym partnerem Alison.
Właśnie pod jej opieką Alison ukończyła niedawno kurs na lekarza domowego.
Alison nie wierzyła, żeby jej ojcu mogło przytrafić się coś złego. Był takim
silnym, zdrowym mężczyzną. Odkąd pamięta, nigdy na nic nie chorował. Przez całe
życie nie opuścił ani jednego dnia pracy, a jego pacjenci po prostu go uwielbiali.
Zawał serca – powiedział jej przez telefon Grant Ashton, wspólnik ojca. –
Sądzę, że powinnaś natychmiast przyjechać.
Kiedy pomyślała o Grancie, jej dłonie bezwiednie zacisnęły się na metalowej
poręczy. Przez długi czas odwiedzała ojca tylko wtedy, kiedy wiedziała, że Grant
jeździ na nartach w Austrii lub pływa pod żaglami we Francji. Tym razem jednak nie
mogła uniknąć spotkania z nim.
Kilka chwil później, kiedy prom zawinął do portu w Yarmouth, dostrzegła na
nabrzeżu jego wysoką sylwetkę, opartą nonszalancko o samochód. Mimo tak dużej
odległości zauważyła, że na jej widok nawet się nie uśmiechnął, nie mówiąc już o
uniesieniu ręki w powitalnym geście.
Kiedy opuszczała budynek portu, czekał na nią przed wejściem. Ciemne włosy
jak zwykle opadały mu na czoło, a zielone oczy były lekko przymrużone, jakby
chciał się osłonić przed ostrym słońcem. Był ubrany w szarą marynarkę i podobne w
odcieniu spodnie, z czego wywnioskowała, że ma tego dnia dyżur.
Przez moment spoglądali na siebie bez słowa. Grant nadal był bardzo poważny,
lecz tym razem Alison dostrzegła w jego spojrzeniu odrobinę ciepła.
Jak on się czuje? – spytała w końcu.
Walczy.
Gdzie leży?
W szpitalu. Zabiorę cię tam.
Bez słowa pozwoliła, żeby wziął jej bagaże i podążyła za nim do samochodu.
Grant odemknął bagażnik swojego BMW, schował w nim walizki Alison i otworzył
jej drzwi obok kierowcy.
Przez całą drogę prawie się do siebie nie odzywali. Jednak kiedy zajechali na
263689421.003.png
szpitalny parking, poczuła na ramieniu rękę Granta. Zastygła na moment, nie
znajdując w sobie siły, żeby się poruszyć ani nawet żeby na niego spojrzeć.
Alison, przygotuj się na najgorsze.
Przez kilka chwil siedziała nieruchomo, a potem nagle otworzyła drzwi
samochodu i nie oglądając się za siebie, pobiegła przez park otaczający szpital.
Ojciec leżał na oddziale intensywnej opieki kardiologicznej. Ten nieprzytomny,
podłączony do monitora mężczyzna w niczym nie przypominał ukochanego
człowieka, którego do tej pory znała.
Całe popołudnie i większość nocy przesiedziała przy nim, trzymając go za rękę i
mając nadzieję, że Miles Kennedy zdaje sobie sprawę z obecności córki. Z rozpaczą
wpatrywała się w jego pozbawioną wyrazu twarz.
Umarł kilka minut po drugiej. Oszołomiona Alison pozwoliła pielęgniarce
zaprowadzić się do pokoju, w którym czekał Grant.
Bez słowa przytulił ją mocno. Alison, na przekór rozpaczy, która ją ogarnęła,
odnalazła w tym uścisku jakieś pocieszenie.
Grant odwiózł ją do domu w Woodbridge, które leżało niedaleko Yarmouth.
Fairacre – dom, gdzie się wychowała. Obecnie na jego drzwiach wisiała mosiężna
tabliczka, z której wynikało, że Miles Kennedy i Grant Ashton są wspólnikami.
Pomimo późnej pory czekała na nich Hilda Lloyd. Hilda prowadziła dom dla obu
lekarzy. Mieszkała z rodziną Kennedych od wielu lat i Alison kochała ją jak matkę.
Teraz wystarczyło jej tylko jedno spojrzenie na tych dwoje, żeby zrozumieć, co się
stało.
Och, Alison... – zdołała z siebie wydusić i przytuliła ją do piersi jak małą
dziewczynkę, którą trzeba pocieszyć.
Dni, które nadeszły, Alison przeżyła jak w transie. Robiła wszystko, czego od niej
wymagano, jednak jej uczucia i zmysły były przytępione. Hilda prowadziła dom,
Grant zaś zajmował się pacjentami. Przy pomocy kolegi z sąsiedztwa przyjmował
zarówno tych, których leczył do tej pory sam, jak i pacjentów doktora Milesa
Kennedy'ego.
Alison spała w swoim dawnym pokoju, który znajdował się w tylnej części domu.
Z jego okien miała piękny widok na rozciągające się za miastem pola. Kochała to
miejsce i cieszyła się, że jest teraz właśnie tutaj, jednak nawet ta pociecha nie była
wystarczająca, by ulżyć jej cierpieniu. Po śmierci ojca czuła w piersiach wprost
fizyczny ból, który choć częściowo mogły ukoić jedynie łzy. Nie potrafiła jednak
płakać.
263689421.004.png
W przeddzień pogrzebu wyszła z domu na długi, samotny spacer. Do ujścia rzeki
dotarła drogą, którą tylekroć w dzieciństwie chodziła z ojcem.
Po powrocie weszła do dornu tylnymi drzwiami. Cicho przeszła do zalanego
słońcem salonu. Drzwi do kuchni były otwarte. Hilda, która właśnie kroiła warzywa
na wieczorny posiłek, podniosła głowę.
Witaj, kochanie. Zastanawiałam się właśnie, dokąd się wybrałaś.
Chciałam się po prostu przejść – powiedziała Alison z westchnieniem. Wzięła z
półki biało-niebieski kubek i nalała sobie kawy z ekspresu. – Widziałaś gdzieś
doktora Ashtona?
Usiadła na stołku i ujęła kubek w obie ręce, rozkoszując się promieniującym z
niego ciepłem.
Hilda przerwała krojenie i podniosła głowę.
Nie widziałam go od czasu lunchu. Dlaczego pytasz?
Alison wzruszyła ramionami.
Myślałam, że może pojechał do szpitala. Zastanawiam się, czy zna wyniki sekcji
zwłok.
Hilda spuściła wzrok.
To wszystko stało się tak nagle. Ciągle nie mogę w to uwierzyć. Jeszcze rano
przyjmował w gabinecie pacjentów, podczas gdy wieczorem... Cóż, wieźli go już do
szpitala.
Wiem, Hildo... Wiem.
Hilda otarła oczy wierzchem dłoni.
Doktor Ashton był wspaniały. Naprawdę nie wiem, jak dał sobie z tym
wszystkim radę. – Pociągnęła nosem. – Będzie musiał rozejrzeć się za jakąś pomocą.
Dłużej tak nie może być.
Pewnie po pogrzebie rozejrzy się również za jakimś mieszkaniem.
Hilda przez moment milczała, a potem podniosła wzrok na Alison.
A co z tobą, kochanie? – spytała w końcu.
Ze mną?
Jak sobie dajesz radę? Ostatnimi czasy niezbyt często się widywałyśmy.
Alison wzruszyła lekko ramionami i zajrzała do pustego kubka.
Miałam dużo pracy.
Byłaś zadowolona ze swojej praktyki?
263689421.005.png
O, tak, nawet bardzo. Praca w szpitalu jest bardzo zajmująca, ale i tak zawsze
chciałam pracować jako lekarz domowy.
Hilda przytaknęła, a potem odezwała się z wahaniem.
Co masz zamiar zrobić po zakończeniu stażu? Chcesz wyjechać z Suffolk?
Chyba nie od razu. Być może zostanę tam nawet na dłużej. Jeden z lekarzy
odchodzi na emeryturę i powiedziano mi, że chętnie widzieliby mnie na jego miejscu.
Na pewno byś tego chciała? Wzruszyła ramionami i odstawiła kubek.
Dlaczego nie? Całkiem mi tam dobrze.
Widząc uważne spojrzenie Hildy, podniosła się od stołu.
Zobaczę, czy wrócił już doktor Ashton.
Nagle poczuła, że musi znaleźć się sama. Nie miała jeszcze ochoty rozmawiać z
kimkolwiek o tym, co stanie się teraz z ich domem i całą resztą. Wiedziała, że
wkrótce będzie musiała podjąć jakieś wiążące decyzje, ale teraz nie chciała tego
robić. W tej chwili najważniejszy był pogrzeb, który miał się odbyć nazajutrz. Jednak
przede wszystkim musiała się dowiedzieć, na co umarł jej ojciec.
Przeszła do głównego holu, w którym już zaczęli zbierać się pacjenci. Sekretarka
pisała coś na maszynie w swoim pokoju, a Sue, ich rejestratorka, segregowała karty
pacjentów.
Sue, czy doktor Ashton już wrócił?
Właśnie przed chwilą przyjechał.
Jest u niego jakiś pacjent?
Nie, jeszcze nie zaczął pracy.
W takim razie pójdę zamienić z nim słowo.
W poczekalni czeka na niego cała masa ludzi – powiedziała Sue z wyrzutem.
Nie zajmę mu dużo czasu.
Przeszła do tej części domu, którą dobudowano, kiedy Grant Ashton został
wspólnikiem ojca. Poczekalnia rzeczywiście była pełna pacjentów. Kiedy minąwszy
ich, zapukała do drzwi Grania, spojrzeli na nią z zainteresowaniem. Alison
zastanawiała się, czy powinna zaoferować Grantowi pomoc. Nie była pewna, jak
zostałaby przyjęta taka propozycja. Przypuszczała, że doktor Ashton nie byłby
zadowolony z faktu, że mogłaby zajmować się jego pacjentami. Usłyszawszy
zdecydowane „proszę", nacisnęła klamkę.
Kiedy Grant zobaczył, kto wchodzi do pokoju, uniósł brwi ze zdziwieniem. Przez
chwilę dostrzegła w jego spojrzeniu coś, co przypomniało jej minione lata i co
263689421.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin