0893. Blake Ally - Dom w Toskanii.pdf

(538 KB) Pobierz
170067602 UNPDF
170067602.001.png
Ally Blake
Dom w Toskanii
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Gracie przyjechała do Rzymu szukać mężczyzny. I to nie
byle jakiego mężczyzny. Swego ojca.
Zmrużyła zmęczone oczy, zaglądając do słynnej fontanny
di Trevi. Wrzuciła już do wody jedną monetę. Zgodnie z krą­
żącą tu legendą któregoś dnia wróci do Wiecznego Miasta.
Teraz druga moneta rozgrzewała się w jej dłoni. Trzeba
wypowiedzieć jakieś życzenie. Poszukiwanie ojca na własną
rękę nie przyniosło rezultatów. Ambasada australijska także
nie mogła jej pomóc. Jedyna nadzieja w tej monecie.
- Chcę znaleźć Antonia Graziana - powiedziała głośno.
Może ta czarodziejska stara fontanna przyniesie jej szczęście.
Odwróciła się, rzuciła monetę przez lewe ramię, po czym
usłyszała cichy plusk.
Z góry spoglądał na nią dobroduszny posąg Neptuna.
Gracie się uśmiechnęła. To była jej ostatnia deska ratunku.
Na koncie w banku zostało jej kilka euro, a nocleg w schro­
nisku młodzieżowym był opłacony tylko na dzisiejszą noc.
Portfel nie zawierał nic oprócz powrotnego biletu do Austra­
lii. Gracie nie pozostawało nic innego jak zadzwonić do linii
lotniczych i zrobić rezerwację na jutro.
Usiadła tyłem do fontanny, opierając się plecami o beto­
nowy murek. Była tak zmęczona, że bolały ją wszystkie kości
i stawy. Bolały ją nawet włosy.
Ale i tak nie miała zamiaru płakać. Od tego strasznego
telefonu od ojczyma nie zapłakała ani razu. Nie mogła. Mu­
siała być dzielna ze względu na zrozpaczonego męża matki
i znacznie młodsze rodzeństwo - przyrodniego brata i sio­
strę. I ze względu na przyjaciół.
W Rzymie była jednak sama. Nie musiała nikomu udo­
wadniać, że jest dzielna. Mimo to nie była w stanie wypła­
kać z siebie bólu. Ukryła twarz w dłoniach, by w ten sposób
zaznać ukojenia.
Lecz ta metoda okazała się nieskuteczna.
Nagłe poczuła delikatny dotyk dłoni na kolanie. Myśląc,
że to jeden z żebraków krążących po okolicy, szybko otwo­
rzyła oczy. Zobaczyła nie żebraka, ale małą dziewczynkę
ubraną w modny strój.
Gracie potarła ręką twarz i wyprostowała się. Mała wyglą­
dała dokładnie tak jak ona w dzieciństwie: jasna cera, błysz­
czące ciemne włosy i poważne niebieskie oczy. Nie miała tyl­
ko piegów na nosie i policzkach. Z tych piegów Gracie była
zawsze bardzo dumna, bo to była jedyna rzecz, która upo­
dobniała ją do smukłych, jasnowłosych i opalonych koleża­
nek ze szkoły.
- Cześć, kochanie - powiedziała, odzyskując głos.
Dziewczynka przyjrzała się jej, po czym odpowiedziała
także po angielsku, ale z silnym włoskim akcentem.
- Cześć. Mam na imię Mila.
- Bardzo mi miło. A ja Gracie.
Mila przyglądała się jej z główką przechyloną w bok.
- Dobrze się czujesz? - spytała.
Gracie uśmiechnęła się z wysiłkiem. Nie było sensu opo­
wiadać dziecku o swoich kłopotach.
- Oczywiście.
Rozejrzała się wokół, ale nigdzie nie było widać opieku­
nów dziecka. Wszędzie tylko grupki turystów wrzucających
monety do fontanny, sprzedawcy pamiątek, kilka zakonnic
oglądających otwieracze do butelek z podobizną papieża,
chłopcy oferujący róże po euro za sztukę.
- Gdzie jest twoja mama? - spytała, biorąc Milę za rękę.
- W niebie - odparła spokojnie mała.
A więc łączyło je nie tylko zewnętrzne podobieństwo.
- A twój tata? Jest tutaj?
Mila skinęła głową.
- Możesz mi go pokazać?
Jednak dziewczynka nie musiała tego robić. W tej chwili
Gracie zauważyła przedzierającego się przez tłum wysokiego
mężczyznę, który gorączkowo rozglądał się na boki.
Serce zabiło jej mocniej. Miał bardzo sympatyczny wygląd,
choć na jego twarzy malował się strach. Był ubrany w elegan­
cki czarny garnitur i długi płaszcz, który powiewał jak peleryna,
gdy przepychał się naprzód. Ciemne, przydługie włosy świet­
nie pasowały do włoskiego typu urody. Oczy błyszczały tak, że
trudno było określić ich kolor.
Gracie potrząsnęła głową. Nie miała ochoty zachwycać
się ojcem dziecka. Po prostu był Włochem, to wszystko.
Owszem, była zauroczona wszystkim co włoskie, od chwi­
li gdy po raz pierwszy zobaczyła film „Ojciec chrzestny". Tyle
razy oglądała tę trylogię, że umiała powtórzyć z pamięci całe
dialogi. Oczywiście najbardziej podobał jej się fantastyczny
Al Pacino. Jej matkę też urzekł kiedyś pewien Włoch.
- Mi scusi! - Gracie zaczęła wymachiwać ręką, nie pusz­
czając dłoni dziewczynki.
- Tata! - zawołała Mila i też zaczęła machać.
Mężczyzna zatrzymał się, słysząc głos córeczki.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin