Haught James A. - Święty koszmar. Ilustrowana historia mordów i okrucieństw religijnych.doc

(10643 KB) Pobierz
Święty koszmar

Święty koszmar

Ilustrowana historia mordów i okrucieństw religijnych

James A. Haught

 


Spis treści:

 

Przedmowa: Przez mord do raju              3

Wstęp              10

Wyprawy krzyżowe              12

Ofiary z ludzi              14

Dżihad - święte wojny w Islamie              16

Legenda o mordach rytualnych              18

Ukrzyżowanie hostii              19

Zabijcie ich wszystkich, Bóg rozpozna swoich!              20

Inkwizycja              21

Czarna śmierć              23

Polowania na czarownice              23

Reformacja              25

Anabaptyści              31

Purytanie              32

Wojny w chrześcijaństwie wschodnim              34

Oświecenie              35

Powstanie Sipajów              37

Bahaici              37

Pogromy w Rosji              39

Armenia              39

Holokaust              40

Indie              42

Sudan              44

Irlandia Północna (Ulster)              45

Jonestown              46

Liban              48

Iran              49

Inne kraje islamskie              50

Siła na rzecz dobra?              54

Epilog              56

Przypisy:              59


Przedmowa: Przez mord do raju

 

Zabójstwo dla Boga i w imię Boga, zjawisko stare jak świat, osiągnęło swoją przerażającą kulminację
11 września 2001 roku. Zbrodnia, której dopuściła się nieliczna grupa szukają­cych śmierci fanatyków, przyjęła niepojęte rozmiary. Zszokowana ludzkość zrozumiała, że kilkunastu uzbrojonych w noże mężczyzn może porwać cztery amerykańskie samoloty pasażerskie i wykorzy­stać je do samobójczego ataku na wieżowce World Trade Center w Nowym Jorku i siedzibę Pentagonu w Waszyngtonie. W wyniku ata­ku nowojorskie wieże i fragment budynku rządowego w stolicy USA obróciły się w ruiny. Zginęło ponad 3 tysiące osób, wśród nich sami zamachowcy. Miliardy ludzi na całym świecie oglądało te drama­tyczne wydarzenia na ekranach telewizorów. Ameryka zamarła. Wszyscy, którym nieobce są ludzkie uczucia, z przerażeniem myśle­li o losie pasażerów porwanych samolotów i ludzi uwięzionych w płonących wieżach, z których część szukała ratunku przed ogniem, skacząc z wysokości na pewną śmierć.

Dlaczego? Dlaczego ktoś miałby popełnić tak okrutny i samobój­czy czyn? Pytanie to zadawały sobie miliony ludzi na całym świecie. Jakie mogły być motywy tego szaleńczego zamachu? Przyczyn upatrywano w różnicach kulturowych, w amerykańskiej polityce zagranicznej lub zderzeniu cywilizacji. Co zdumiewające, w większo­ści przypadków nie zwracano uwagi na fakt, że ów akt ludobójstwa był jednocześnie aktem wiary, jednym z tysięcy okrucieństw i niegodziwości, które w ciągu stuleci popełniono w imię wiary religijnej.

Cóż innego niż fanatyczna wiara mogło popchnąć dziewiętnastu młodych muzułmanów do tego szaleńczego kroku? Jak inaczej można wyjaśnić motywy ich działania? Ludzie ci złożyli uroczystą, samobójczą przysięgę, następnie odbyli podróż do Stanów Zjedno­czonych, gdzie udawali lojalnych obywateli, ukończyli kursy pilota­żu i jak wszyscy inni pasażerowie weszli na pokład samolotu po to tylko, by poświęcić życie własne i tysięcy nieświadomych i niczemu niewinnych ludzi. Nic poza ślepą wiarą nie mogło równie skutecznie stłumić w nich zdolności do współodczuwania z ludźmi, wśród których żyli. Nic poza niezachwianą wiarą nie mogło zastąpić tych ludzkich uczuć pragnieniem mordu.

Znalezione w bagażu zabójców zeszyty zapełnione były modlitwa­mi. Każde zawarte w nich słowo dotyczyło Boga i wiary. Znajdowa­ło się tam również kilka egzemplarzy swoistego kazania, tak zwanej egzorty, będącej rodzajem religijnego wezwania lub zachęty do działania. Kontemplacja tego arabskiego tekstu miała przygotować zamachowców do samobójczej śmierci. Warto się zapoznać z jego treścią, gdyż - jak się zdaje - bardziej nas ona przybliża do zrozu­mienia motywacji zabójców niż najbardziej nawet staranna analiza ich zachowania. Kazanie zawiera obietnicę. Allach przyrzeka w nim, że sprawcy zamachu zostaną zaliczeni do grona męczenników i że otwarte będą przed nimi bramy muzułmańskiego raju, gdzie trafią wprost w objęcia spragnionych ich pieszczot hurys. Tu nie może być wątpliwości. Zamachowcy z całego serca wierzyli, że ich ludo­bójczy czyn zaprowadzi ich wprost do nieba. Oto kilka fragmentów tego jedynego w swoim rodzaju kazania:

Oczyśćcie swoją duszę z tego, co nieczyste. Zapomnijcie o wszy­stkim, co zwą „tym światem". Zapomnijcie o zabawie, nadszedł czas powagi...

Zachowajcie spokój, albowiem czas, jaki dzieli was od zaślubin (w niebie) jest krótki. Potem rozpoczniecie szczęśliwe życie. Gdy Bóg będzie z was zadowolony, nadejdzie okres wiecznej szczęśliwości...

Zapamiętajcie słowa Wszechmocnego Boga: „Wypatrywaliście bi­twy, zanim nadszedł jej czas, teraz ujrzycie ją na własne oczy". Wspomnijcie: jakżeż często garstka ludzi zwyciężała w boju przewa­żające siły, tylko dlatego, że taka była wola Boga. Oto jego słowa: „Nikt nie pokona tego, komu Bóg zapewnia bezpieczeństwo"...

Gdy jedziecie taksówką na lotnisko, niech wasze myśli będą cały czas przy Bogu... Gdziekolwiek się udajecie, módlcie się, uśmie­chajcie i zachowajcie spokój, gdyż Bóg jest z tymi, którzy mają wia­rę, a aniołowie będą was chronić ode złego ...

Módlcie się tymi słowy: „Panie, na nich skieruj swój gniew i prosi­my cię, byś chronił nas od zła, jakie czynią". I proście: „Panie, niech zaniewidzą, żeby nie dostrzegli tego, co ich czeka ... Bóg sprawi, że nie powiodą się knowania niewiernych"...

Nikt nie powinien widzieć, gdy wypowiadacie te pokorne słowa: „Nie ma Boga wartego czci prócz Allacha". A jeśli wypowiecie je tysiąc razy, nikt nie powinien wiedzieć, czy jesteście tak spokojni, czy też cały czas myślicie o Bogu. Każdy, kto z całego serca wypowie te słowa: „Nie ma Boga wartego czci prócz Allacha", zapewnioną ma drogę do nieba.

Nie okazujcie zmieszania ani innych oznak napięcia. Bądźcie szczęśliwi, radośni i spokojni, ponieważ Bóg umiłował to, czego chcecie dokonać i w jego oczach znajdzie to uznanie. A jeśli taka będzie jego wola, bliski będzie dzień, który spędzicie z hurysami w raju...

Nie zapominajcie, że walka toczy się w imię Boga... Pamiętajcie o nim, gdyż zapisano w Księdze: „Panie, daj nam cierpliwość i spraw, byśmy mocno stanęli na nogach. Daj nam zwycięstwo nad niewier­nymi" ... Módlcie się za siebie i za swoich braci, żeby ich było zwycięstwo i żeby trafili w wyznaczone cele ... Proście Boga, by uznał was za męczenników w obliczu wroga ...

Gdy dojdzie do bezpośredniej konfrontacji, czyńcie, co do was na­leży jak mistrz, który nie chce już powrotu do tego świata. Wołajcie: „Bóg jest wielki", gdyż słowa te budzą trwogę w sercach niewier­nych. Rzekł Bóg : „Uderz w ich głowy i w ich kończyny". Wiedzcie, że rajskie ogrody czekają na Was w całym swoim pięknie, a w nich rajskie kobiety, które wołają: „Przybywajcie, przybywajcie, boży przyjaciele". Tymi słowy powitają was hurysy przyodziane w swoje najpiękniejsze szaty...

Uderzajcie w imię Boga, a biorąc niewiernych w niewolę, naśla­dujcie proroka: weźcie jeńca i zabijcie go... Przypomnijcie swoim braciom, że wasz czyn jest aktem bożej woli...

A gdy wybije godzina prawdy, godzina zero, z radością powitajcie śmierć w imię Boga waszego. Nigdy o nim nie zapominajcie. Módl­cie się w ostatnich sekundach przed uderzeniem w cel albo wypo­wiedzcie te słowa: „Nie ma Boga wartego czci prócz Allacha, a Mahomet jest jego wysłannikiem. Kiedyś, jeśli taka będzie wola bo­ża, wszyscy się spotkamy w najwyższym kręgu niebios.

Niewiarygodne! Te magiczne wizje raju urozmaicone seksualnymi fantazjami typowymi raczej dla dojrzewających seksualnie młodzieńców wystarczyły tym wyznawcom Allacha, by zabili samych siebie i blisko 3 tysiące niczemu niewinnych Amerykanów. Czy owe własnymi rękami spisane świadectwa wiary nie powinny zamknąć ust tym wszystkim, którzy powodów tragedii upatrują w problemach gospodarczych, napięciach etnicznych, niesprawiedliwej polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych itp.? Na całym świecie żyją mi­liony ludzi biednych i prześladowanych, jednak tylko nieliczni spo­śród nich gotowi są do popełnienia samobójstwa i masowego mor­du. Czy coś innego niż żarliwa wiara może popchnąć człowieka do popełnienia takich okrucieństw? Wszystkie znane z historii zamachy samobójcze noszą wyraźne znamiona szaleństwa, ucieczki od rze­czywistości niemal zawsze cechującej fanatyczną wiarę.

W następnych tygodniach doszło do kolejnych dramatycznych wydarzeń. Niektóre redakcje i instytucje rządowe otrzymały nadane 11 września listy zawierające śmiertelne zarazki wąglika, w wyniku czego zachorowali i umarli ludzie, wśród nich m.in. pracownicy urzędów pocztowych. Wszystkie listy, jakie dotarły do redakcji New York Post, do znanego spikera telewizji NBC, Toma Brokaw oraz do przywódcy senackiej większości, Toma Daschle, zawierały następu­jące słowa: „Śmierć Ameryce. Śmierć Izraelowi. Allach jest wielki".

Za ironię losu należy przy tym uznać fakt, że ziarno tragedii z ro­ku 2001 zasiała niemal ćwierć wieku wcześniej Amerykańska Agen­cja Wywiadowcza, uzbrajając muzułmańskich fanatyków prowadzą­cych świętą wojnę z Rosjanami.

Gdy sięgniemy w głąb dziejów, zauważymy, że tą górzystą krainą położoną na północ od Pakistanu zawsze rządziła brutalna siła, a zamieszkujące ją zacofane plemienne społeczności wyznawały przesądy, trzymając jednocześnie kobiety w poddaństwie, ukryte za zasłoną. W latach siedemdziesiątych XX wieku Związek Radziecki przeznaczył na pomoc dla Afganistanu 1,5 miliarda dolarów, zarów­no na zwalczanie skutków zgubnej suszy, jak i krzewienie marksi­zmu. W roku 1978 afgańscy lewacy przejęli władzę w kraju i zapro­wadzili w nim „naukowy socjalizm". Afgańskie kobiety mogły wre­szcie uwolnić się od zakrywających całe ciało zasłon chadri, a ich córkom zezwolono na naukę w szkole. Wkrótce tysiące młodych Afganek podjęło studia uniwersyteckie, swoim wyglądem nie róż­niąc się od wyzwolonych zachodnich nastolatek. Muzułmańscy fa­natycy patrzyli na to ze zgrozą. Niektórzy polewali odsłonięte twarze dziewcząt żrącym kwasem. Mudżahedini (święci bojownicy) rekru­tujący się z górskich plemion podjęli walkę z nowoczesnym rządem. Socjalistyczni przywódcy zabiegali o wsparcie Moskwy, aż ich bła­gania zostały wysłuchane i Armia Czerwona wkroczyła do Afgani-8 stanu, żeby obronić marionetkowy reżim. Już wkrótce jednak Rosja­nie zdradzili zainstalowany przez siebie rząd i poparli zamach stanu, który doprowadził do jego upadku.

Podczas radzieckiej okupacji kobiety stanowiły 60 proc. nauczy­cieli w afgańskich szkołach średnich, 50 proc. urzędników państwo­wych i 40 proc. lekarzy. Pracowały także jako prawniczki, pisarki, pielęgniarki, uprawiały sztuki piękne i wiele innych zawodów trady­cyjnie zarezerwowanych dla mężczyzn.

Amerykańscy zimnowojenni „jastrzębie" w Waszyngtonie dostrze­gli dla siebie szansę na zaszkodzenie Związkowi Radzieckiemu. Centralna Agencja Wywiadowcza, działając w najgłębszej tajemni­cy, uzbroiła i wyszkoliła oddziały muzułmańskich partyzantów. Prezydent Ronald Reagan nazwał ich „bojownikami o wolność narodo­wą". W ten sposób, nie przyznając się do tego otwarcie, amerykański rząd stanął po stronie tych, którzy niedawno poparzyli twarze afgańskich dziewcząt kwasem. Rozpoczęła się trwająca długie lata wojna. Do Afganistanu zaczęły napływać tysiące młodych, żarliwych muzułmanów pragnących walczyć za Allacha. Z Egiptu przybył nie­widomy, ale przez to wcale nie mniej gwałtowny, szejk Omar Abdul Rahman, którego synowie przyłączyli się do mudżahedinów, a on sam wezwał muzułmanów, by zabijali niewiernych w imię Boga. Z Arabii Saudyjskiej przyjechał niejaki Osama bin Laden, syn bogate­go saudyjskiego przemysłowca, ojca pięćdziesięcioroga siedmiu dzieci, urodzonych przez jego kilkanaście żon. Pobożny Osama, działając pod wpływem fundamentalistycznego ruchu wahhabitów[1], wykorzystał odziedziczone po przodkach miliony dolarów do rekru­tacji i finansowania działalności islamskich bojowników.

W roku 1989 fanatycy ostatecznie zmusili Armię Czerwoną do wy­cofania się z Afganistanu, po czym przez następne trzy lata poświę­cili się niemal bez reszty likwidacji ocalałych członków dawnego, re­formatorskiego rządu. Wkrótce zwycięskie oddziały partyzanckie zwróciły się przeciw sobie, doprowadzając do wybuchu krwawej wojny domowej, która obróciła w ruiny to, co zostało jeszcze ze zni­szczonego przez dziesięcioletnią wojnę kraju.

Ostatecznie, w roku 1996, wojska talibów (uczniów szkół muzuł­mańskich) przejęły władzę w całym kraju i zaprowadziły w nim su­rową teokrację. W Afganistanie nastał terror. Kobietom nakazano noszenie zakrywających całe ciało zasłon i zabroniono im wykony­wania pracy zawodowej. Afganki utraciły wszystkie uzyskane wcześniej swobody. Zmuszono je, by pozostawały w czterech ścianach własnych domów, w praktyce skazane na areszt domo­wy. Wiele ukamienowano za naruszenie skrajnie restryktywnych przepisów dotyczących życia seksualnego lub poddano chłoście, gdy którejś z nich spod zasłony wymknął się kosmyk włosów. Ko­bietom nie wolno było się śmiać, a mężczyznom golić brody. Obo­wiązkowe za to stały się wielokrotne modlitwy - nie mniej niż pięć razy dziennie. Na mocy przepisów drakońskiego prawa islamskie­go (szariatu) nawet błahe przewinienia były karane obcięciem dło­ni lub stóp. Okna w domach prywatnych były zamalowane na czar­no, żeby przechodzący mężczyźni nie mogli ujrzeć przez szybę kobiecej twarzy. Talibowie zakazali oglądania telewizji, słuchania muzyki, korzystania z internetu, tańca, gry w szachy, puszczania latawców i wszelkich innych rozrywek. Lekarzom nie wolno było leczyć kobiet, które w praktyce nie mogły korzystać z żadnej po­mocy medycznej, nawet podczas porodu. Pracownikom zagranicznych organizacji charytatywnych zarzucano krzewienie chrze­ścijaństwa, co uważano za bluźnierstwo wobec Allacha i karano uwięzieniem. Hindusi, buddyści i wyznawcy innych religii musieli nosić identyfikatory, podobnie jak Żydzi w Trzeciej Rzeszy pod rządami faszystów. Starożytne posągi buddyjskie w Bamjanie, po­wszechnie uznawane za najcenniejsze zabytki Afganistanu, zni­szczono wbrew protestom cywilizowanego świata, gdyż zdaniem fanatycznych „poszukiwaczy prawdy"[2] mogły one sprowadzić prawowiernych muzułmanów na religijne manowce. W każdy pią­tek na stadionie miejskim w stolicy kraju Kabulu odbywały się pu­bliczne egzekucje. Najbardziej religijny rząd na świecie odznaczał się także największym okrucieństwem.

Po wycofaniu się Armii Czerwonej wielu zagranicznych bojowni­ków, którzy przybyli do Afganistanu walczyć z niewiernymi, powróci­ło do swoich krajów ojczystych i tam próbowali spożytkować naby­te wśród mudżahedinów doświadczenie, co doprowadziło do sil­nych napięć na tle religijnym. Ożywili się islamscy fundamentaliści w Egipcie, Algierii i wielu innych krajach. Niektórzy z tych muzuł­mańskich bojowników udali się na Bałkany, by stanąć po stronie swoich współwyznawców w tragicznej wojnie domowej, która toczy­ła się w byłej Jugosławii. Szejk Rahman wyjechał do Stanów Zjed­noczonych, gdzie zajął się rekrutacją muzułmańskich radykałów. Osama bin Laden powrócił do Arabii Saudyjskiej w glorii bohatera, ale wkrótce popadł w niełaskę, po tym, jak potępił króla tego kraju za umożliwienie „niewiernym" Amerykanom prowadzenia wojny w Zatoce Perskiej z baz położonych na świętej ziemi Mahometa. Utra­cił nawet saudyjskie obywatelstwo. Wraz ze swymi trzema żonami i dziećmi bin Laden przeniósł się do Sudanu, gdzie rozpoczął nowy etap swej działalności: tworzenie przy udziale rozproszonych dotąd islamskich radykałów tajnej organizacji terrorystycznej pod nazwą al-Qaida (w języku rabskim „baza").

Pierwszym aktem terroru, którego autorstwo przypisuje się Bazie było podłożenie i zdetonowanie bomby w podziemnym garażu World Trade Center w 1993 roku. W wyniku wybuchu zginęło sześć osób, a ponad tysiąc odniosło obrażenia. Straty materialne sięgnę­ły setek milionów dolarów. Ramzi Yousef i Abdul Rahman zostali uznani za organizatorów zamachu przygotowanego przy pomocy zespołu gotowych na wszystko ochotników. Nazwisko bin Ladena wymieniano wśród współorganizatorów zamachu, nie postawiono mu jednak zarzutów ani nie został zatrzymany.

Jeszcze w tym samym roku bin Laden udzielił wsparcia grupie fa­natyków, którzy zamordowali osiemnastu amerykańskich żołnierzy sił pokojowych w Somalii. W latach 1995 i 1996 przyjął także odpo­wiedzialność za podłożenie bomb pod amerykańskie samochody wojskowe, w wyniku czego zginęło ponad dwudziestu żołnierzy w bazie wojskowej USA w Arabii Saudyjskiej. Według danych wywia­du Osama bin Laden był także zamieszany w spiski, mające na ce­lu zamordowanie kilku przywódców politycznych. Do zamachów jednak nie doszło. W roku 1996 Waszyngton wywierał na Sudan na­ciski, mające doprowadzić do wydalenia bin Ladena z tego kraju.

Terrorysta powrócił do Afganistanu, gdzie udzielił hojnego wsparcia sprawującym już rządy talibom. W rok później, według amerykańskiego Departamentu Stanu, bin Laden sfinansował zamach terrory­styczny w jednej ze świątyń egipskich w pobliżu Luksoru, w którym śmierć poniosło 62 turystów i przewodników.

W roku 1998 Osama bin Laden ogłosił utworzenie nowej organi­zacji pod nazwą Międzynarodowy Front Islamski na rzecz Świętej Wojny przeciwko Żydom i Chrześcijanom. Wydał wtedy religijny edykt (fatwę), w którym czytamy między innymi:

Zabijanie Amerykanów i ich sojuszników, zarówno cywilnych, jak i wojskowych, jest osobistym obowiązkiem każdego muzułmanina, który jest do tego fizycznie zdolny, wszędzie gdzie to tylko jest moż­liwe... Za bożym przyzwoleniem wzywamy wszystkich muzułmanów, którzy wierzą w Boga i mają nadzieję, iż za posłuszeństwo jego wo­li spotka ich nagroda w niebie, by zabijali Amerykanów i grabili ich własność zawsze i wszędzie, gdzie ich napotkają i gdzie to będzie możliwe. Wzywamy także muzułmańskich ulemów[3], przywódców, młodzież i bojowników, by atakowali wojska amerykańskich diabłów i ich sprzymierzeńców jako pomocników szatana.

Wkrótce okazało się, że nie było to pustosłowie. Po kilku miesią­cach podłożone w samochodach bomby obróciły w perzynę amerykańskie ambasady w Kenii i Tanzanii, zabijając 224 osoby i raniąc ty­siące. Tym razem o zbrodnię oskarżono bin Ladena, jednak pozo­stał on na wolności w Afganistanie. Nowojorski sąd skazał później jego czterech współpracowników na dożywocie. Pod koniec roku 2000 w jednym z jemeńskich portów doszło do samobójczego za­machu na pokładzie amerykańskiego niszczyciela USS Cole. Wy­buch bomby zabił 17 amerykańskich marynarzy.

Wreszcie, 11 września 2001 roku, fanatyczni zamachowcy prze­prowadzili ludobójczy atak na wieżowce World Trade Center w No­wym Jorku i budynek Pentagonu w Waszyngtonie. W obliczu tej ma­sakry wszystkie wcześniejsze akty terroru mogą się wydawać nie­winną psotą. Ogrom zbrodni sprawił, iż amerykański rząd zdecydo­wał się użyć wojska, żeby przepędzić talibów z Afganistanu oraz pojmać bin Ladena i jego ludzi. Na wieść o amerykańskiej decyzji wielotysięczne tłumy muzułmanów w wielu krajach głośno wyrażały swoje poparcie dla idei świętej wojny przeciwko Ameryce. „Allach jest wielki!" - skandowali demonstranci. Umiarkowani władcy muzuł­mańscy ociągali się z wyrażeniem swojego poparcia dla amerykań­skiego odwetu w obawie przed zemstą rodzimych fundamentali...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin