Angelsen Trine - Córka morza 23 Przepowiednia.pdf

(691 KB) Pobierz
417661929 UNPDF
TRINE ANGELSEN
PRZEPOWIEDNIA
417661929.002.png
Rozdział 1
Elizabeth czuła, jak jej strach przeradza się w złość. Początkowo nie chciała wierzyć,
że to Pernille przecięła rzemień u siodła Sary, ale przypomniała sobie, jak pewnego razu
opiekunka groziła Sarze... A teraz miała czelność grozić jej! Podeszła do kobiety i chwyciła ją
za rękę.
- Nie puszczę cię, dopóki mi wszystkiego nie wyjaśnisz! Co to znaczy, że możesz
„stać się moim wrogiem ? Kobieta pociągnęła nosem.
- To zależy tylko od ciebie - powiedziała i odrzuciła hardo głowę. Elizabeth zmrużyła
oczy.
- Nie zamierzam przejmować się twoimi groźbami. Chcę, żebyś była tego świadoma.
Żadne groźby nie robią na mnie wrażenia. Pernille przestała się uśmiechać. Kąciki jej ust
drgały.
- Groźby? Ja nikomu nie grożę. Tylko nie godzę się na niesprawiedliwość!
- Kiedyś odpowiesz za to, co zrobiłaś Sarze i innym. Coś mi się wydaje, że nie jesteś
taka niewinna, za jaką chciałabyś uchodzić.
Pernille uśmiechnęła się swoim dziwnym uśmiechem. Elizabeth poczuła, że jeżą jej
się włosy. Wzdrygnęła się. Nie bardzo wiedziała, co powiedzieć, więc pozwoliła kobiecie
odejść. Słyszała, jak jej kroki milkną w oddali. Po chwili doszedł ją głos Pernille;
najwyraźniej opowiadała coś Linie.
Elizabeth przeciągnęła ręką po twarzy i poczuła, że drży. Doskonale rozumiała, że nie
wolno jej lekceważyć zachowań opiekunki. Przekonała się już, do czego ta kobieta jest
zdolna. Może jednak żona lensmana miała rację? Może Pernille rzeczywiście otruła swojego
ojca? Może już jako dziesięcioletnie dziecko nosiła w sobie zło? Wyszła powoli z salonu i
ruszyła na górę, do pokoiku, w którym leżała Sara.
- Zastąpię cię - zwróciła się do Helene. Przyjaciółka wstała.
- Nic się nie działo, kiedy cię tu nie było. Leży tak cicho i spokojnie, jakby już umarła.
- Nie mów tak, Helene. Ona po prostu śpi. Helene nie odpowiedziała, tylko patrzyła
smutno na leżącą nieruchomo postać.
- Jak długo wytrzyma bez wody i jedzenia? - spytała.
- Nie wiem. Bez picia człowiek może żyć kilka dni - odparła Elizabeth. Czuła, jak
ściska jej się serce. - Przynieś, proszę, trochę wody. Chcę ją umyć - dodała. Helene wyszła
bezszelestnie z izby, a Elizabeth zajęła jej miejsce na krześle.
- Proszę, obudź się - powiedziała cicho. Pogładziła Sarę po policzku.
417661929.003.png
- Nie rozumiesz, jak bardzo się o ciebie niepokoimy? Obudź się chociaż na chwilę,
żebym mogła dać ci coś do picia. Musisz pić.
Westchnęła. Po co to wszystko mówi? Sara pewnie i tak jej nie słyszy.
Po chwili wróciła Helene z wodą do mycia. Postawiła miskę na nocnym stoliku i
spojrzała na Elizabeth.
- Jedyną osobą, której dopisuje humor, jest Pernille. Jest tak samo pogodna i radosna
jak dawniej. Jakby nic się nie stało. Kiedy jej to powiedziałam, zaczęła mi tłumaczyć, że w
ten sposób chce nam pomóc. Zadziwiająca osoba.
Elizabeth poczuła, że robi się czerwona na twarzy. Zacisnęła dłonie. Jakiś czas temu
zwierzyła się Helene, że być może postąpiła nierozsądnie, zatrudniając Pernille, ale
przyjaciółka nie chciała jej słuchać. Teraz też chyba by jej nie uwierzyła. Kto by pomyślał, że
ta miła, pogodna kobieta otruła kiedyś własnego ojca, a teraz próbowała zabić Sarę? Kto wie,
kogo jeszcze usiłowała zgładzić?
- Dziękuję ci - powiedziała głośno i uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Zawołaj mnie, jeśli będziesz potrzebowała pomocy - rzuciła Helene i wyszła.
Elizabeth wykręciła ściereczkę i zaczęła myć Sarę. Najpierw delikatnie obmyła jej
twarz, a potem ręce.
- Teraz znów jesteś czysta. Pewnie od razu lepiej się poczułaś, prawda? - mówiła do
chorej. - Gdyby to było możliwe, dałabym ci moją nocną koszulę, ale na razie nie chcę cię
ruszać. Poza tym na pewno nie jest ci zimno pod tą grubą pierzyną.
Cały czas uważnie przyglądała się kobiecie. W pewnym momencie odniosła wrażenie,
że Sarze drgnęła powieka, ale może to było tylko przywidzenie? Chora nie poruszyła się;
nadal leżała, jakby uszło z niej życie. Elizabeth znów pogładziła ją po policzku.
- Saro! Saro, słyszysz mnie? Jeśli nie możesz mówić, to przynajmniej mrugnij.
Żadnej reakcji. A więc jednak to było złudzenie. Elizabeth myła ją i dalej do niej
przemawiała. Mówiła o pogodzie, o domownikach, o wszystkim i o niczym. Jeśli jej słowa
nie były w stanie pomóc Sarze, to przynajmniej uspokajały ją samą. W ten sposób odrywała
myśli od Pernille.
- Na dworze jest zimno, ale przecież zbliża się Boże Narodzenie. Może obudzisz się
na Wigilię? Wtedy przyjdziemy tu wszyscy do ciebie i razem otworzymy prezenty.
Na jej ustach pojawił się wymuszony uśmiech.
- Wyobrażasz sobie, jaka to będzie radość? To już za tydzień.
Zamilkła, bo poczuła, że głos jej się łamie. Wiedziała, że jeśli Sara się nie obudzi i nie
zacznie przynajmniej pić, to za tydzień najprawdopodobniej nie będzie już żyła. Żaden
417661929.004.png
człowiek nie wytrzyma tak długo bez wody. A jeżeli Sara umrze, Pernille nie poniesie żadnej
kary. Zaprzeczy wszystkiemu. Powie, że Elizabeth jest zazdrosna, bo Sara flirtowała z
Kristianem.
Odłożyła szmatkę i zaczęła myśleć o zbliżających się świętach. A jeśli Sara umrze, a
ona rzeczywiście poczuje ulgę? Natychmiast dopadły ją wyrzuty sumienia. Jak może tak
myśleć?! Złożyła dłonie i zaczęła się modlić:
- Boże Wszechmogący, wcale tego nie pragnę... Nie wiem, dlaczego w ogóle przyszło
mi to do głowy. Dobry Boże, spraw, żeby Sara wyzdrowiała. Czy proszę Cię o zbyt wiele?
Nagle z korytarza dobiegło ją skrzypnięcie podłogi. Wzdrygnęła się.
- Amen - zakończyła szybko modlitwę i wstała. Podeszła do drzwi, otworzyła je i
wyjrzała na korytarz. Nikogo nie było.
- Jest tam ktoś? - rzuciła w powietrze. - To ty, Helene? Żadnej odpowiedzi. Już miała
zamknąć drzwi, kiedy nagle usłyszała szelest spódnicy, dochodzący gdzieś z dołu schodów.
To Pernille, pomyślała. Tylko ona nosi tyle halek, że zawsze słychać, kiedy się zbliża.
Dlaczego teraz przemykała obok zamkniętych drzwi tak cicho, żeby nikt jej nie słyszał? A
może po prostu opiekunka, przystanęła, zaintrygowana głosem gospodyni? Elizabeth wróciła
na krzesło.
Pozostała przy łóżku Sary do końca dnia. Co jakiś czas zaglądała któraś ze służących i
proponowała, że ją zmieni, ale za każdym razem Elizabeth odmawiała. W końcu jednak
poczuła, że jest zmęczona.
- Możesz posiedzieć przy niej w nocy ze trzy-cztery godziny, Helene? - spytała,
prostując plecy. Przyjaciółka zgodziła się bez chwili wahania.
Lina przyszła na górę z Williamem, który stęsknił się za mamą. Elizabeth wzięła
synka na kolana, a potem pozwoliła mu zajrzeć do przepastnych szuflad komody. Chłopiec
zainteresował się też stojącą tu piękną porcelanową lalką. Wkrótce jednak zaczął się nudzić i
zbiegł na dół do pozostałych dzieci. Wieczorem zajrzał też Kristian. Był wyraźnie
zmartwiony.
- Wyglądasz na zmęczoną - stwierdził.
- Bzdura! - odparła natychmiast. - Jeśli dziewczęta radzą sobie na dole, ja mogę
posiedzieć tutaj. Wyśpię się w nocy, kiedy zastąpi mnie Helene.
- Słyszałem, ale podobno to tylko trzy - cztery godziny.
- Ona też potrzebuje snu. Dopóki Sara się nie obudzi, musimy przy niej czuwać.
- Może posiedzę z tobą i dotrzymam ci towarzystwa?
- Nie ma takiej potrzeby. Poradzę sobie - zapewniła go z uśmiechem. Mąż ruszył
417661929.005.png
ciężkim krokiem do drzwi.
- Kristianie! - zatrzymała go. - Myślisz, że to pomoże, jeśli będę do niej mówiła?
Uśmiechnął się.
- Nie wiem, czy pomoże, ale na pewno nie zaszkodzi. Elizabeth opuściła pokój Sary
dopiero wtedy, kiedy w kuchni podano kolację.
- Nic się nie stanie, jeśli Sara przez chwilę zostanie sama - powiedziała, siadając do
stołu razem ze wszystkimi.
- Ja mogę... - zaczęła Lina, ale Elizabeth nakazała jej spokojnie siedzieć.
Zbliżały się święta i w domu było dużo pracy. Wiedziała, że służące nie mają chwili
wytchnienia.
- Helene, połóż się na chwilę po kolacji. Musisz się trochę przespać, żebyś miała siłę
czuwać w nocy. Kobieta zaczęła protestować, ale bez większego przekonania. Wiedziała, że
Elizabeth ma rację.
- Tak, to był okropny wypadek - westchnęła Pernille, sięgając po masło.
Elizabeth wymieniła spojrzenie z Kristianem. Zastanawiała się, czy powinna mu
powtórzyć, co piastunka powiedziała Sarze. I poinformować go o jej złym spojrzeniu.
Westchnęła cicho. Kristian pewnie by nie uwierzył. Trudno było sobie wyobrazić, że Pernille
mogła otruć własnego ojca trutką na szczury i że świadomie spowodowała wypadek Sary.
Gdyby Kristian powziął choćby najmniejsze podejrzenie, natychmiast wyrzuciłby piastunkę i
powiadomił lensmana. Tylko co wtedy? Kobieta była szalona, z pewnością chciałaby się
zemścić. Może znów sięgnęłaby po trutkę? Elizabeth wzdrygnęła się, już kolejny raz tego
dnia.
- Pomogę wam przetrwać ten ciężki okres - zaofiarowała się Pernille. - Zajmę się
dziećmi i pomogę w domu i w obejściu.
- Dobrze, że cię mamy - odparł Kristian z uśmiechem. No cóż, pomyślała Elizabeth,
teraz już na pewno nie mogę mu powiedzieć.
- Wszyscy tu ciężko pracują. I Lars, i Jens, wszyscy.
- Do Bożego Narodzenia został zaledwie tydzień -odezwała się Elizabeth głośno. -
Może sprzątnęłabyś swój pokój, Pernille?
- Oczywiście, do Wigilii wszystko będzie lśniło.
- Zapewne zechcesz spędzić święta ze swoją rodziną? Pomyślałam, że przyjemnie
będzie ci wrócić do czystego, sprzątniętego pokoju. Z twarzy Pernille zniknął uśmiech.
- Wyrzucasz mnie? - spytała czerwona na twarzy. Elizabeth roześmiała się pogodnie.
- Skądże! Ale Wigilię wszyscy spędzają w gronie rodziny. Ty też chyba chciałabyś
417661929.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin