X.docx

(29 KB) Pobierz



X

BPW:

S

pakowana i gotowa do lotu czekałam, aż Carlisle po mnie przyjedzie. Było już piętnaście minut po czwartej, a on ciągle się nie zjawiał. Przecież dobrze wiedział, że samolot mam po piątej popołudniu. Już miałam dzwonić do niego, kiedy nagle wszedł do mieszkania.

- Przepraszam cię, kochanie, były straszne korki. – Carlisle pomógł mi znieść mój bagaż, który składał się z walizki i torby podręcznej.

Tak, jak mówił, były straszne korki. Nie wiem, czy metrem nie byłoby szybciej. Gdy tylko Carlisle zadzwonił do Edwarda z prośbą, czy by ze mną nie poleciał do Irlandii, zaczęłam mieć wątpliwości, czy powinnam lecieć bez mojego narzeczonego, ale Carlisle tak długo mnie przekonywał, aż w końcu się zgodziłam. I może rzeczywiście to dobry pomysł. Przynajmniej będę miała czas, aby oswoić się z myślą, że biorę ślub w zamku, bo w chwili obecnej strasznie się boję.

 

EPW:

Czekałem na Bellę i Carlisle’a przed bramką do odprawy. Do odlotu samolotu pozostało niespełna dwadzieścia minut. Gdy tak stałem i rozglądałem się po hali, w pewnej chwili zobaczyłem przedzierającą się przez tłum Bellę wraz z moim ojcem.

- No, na reszcie jesteście skomentowałem.

- Były straszne korki usprawiedliwiał się Carlisle. Uważaj na siebie, kochanie Carlisle szepnął do Belli, obejmując ją i całując, na ten widok aż się skrzywiłem.

- Ty też powiedziała Bella, już miała się obrócić w moją stronę, gdy nagle Carlisle zebrało na czułości.

CPW:

W wielkim pospiechu przedzieraliśmy się z Bellą przez tłumy panujące na lotnisku. Gdy po chwili dostrzegłem czekającego na nas Edwarda.

- No, na reszcie jesteście skomentował nasze przybycie.

- Były straszne korki zacząłem się usprawiedliwiać. Uważaj na siebie, kochanie szepnąłem, obejmując ją i całując.

- Ty też odpowiedziała, gdy miała się już odwrócić w stronę Edwarda, złapałem ją i powstrzymałem.

- Kocham cię. Bella się tylko uśmiechnęła i pogładziła mnie dłonią po twarzy.

- Ja ciebie tez kocham odpowiedziała i obróciła się w stronę bramki i przeszła przez nią. Edward po chwili poszedł w jej ślady.

- Edwardzie. Zatrzymałem go.

- Tak? zapytał.

- Uważaj na nią.

- Nic się nie martw zapewnił mnie i przeszedł przez bramkę. A ja tylko stałem i patrzyłem, jak Bella i Edward znikają mi z pola widzenia.

 

BPW:

Weszliśmy do samolotu, a stewardessa wskazała nam nasze miejsca. Byliśmy chyba ostatnimi pasażerami, ponieważ wszystkie inne miejsca były już zajęte. Po paru minutach stewardessa poprosiła wszystkich o zajęcie miejsc i zapięcie pasów oraz życzyła miłego lotu. Kiedy byliśmy już w powietrzu, Edward po raz pierwszy się do mnie odezwał.

- Byłaś już w Irlandii? zapytał. Miałam wrażenie, że zmusza się do rozmowy ze mną.

- Nie odpowiedziałam. A ty?

- W prawie każde lato przylatywałem do Irlandii, aby odwiedzić moją babcie, Elizabeth, mieszka niedaleko miejscowości, w której bierzecie ślub. – O fajnie, widzę, że rodzinki część dalsza Carlisle nie wspomniał ci o własnej matce, ale to bardzo możliwe zawsze o czymś zapomina. Cały ojciec podsumował Edward i zapadła krępująca cisza. Po pół godziny Edward znów przemówił.

- Chciałbym, Bello, aby wszystko między nami było jasne. Naprawdę nie wiem, co mnie wtedy napadło i chciałbym cię jeszcze raz przeprosić i pragnąłbym też, abyśmy zostali przyjaciółmi. Edward proponował mi przyjaźń, a myślałam, że mnie nie lubi i leci ze mną tylko po to, żeby podlizać się swojemu ojcu, gdyby doszło do podziału majątku. A może rzeczywiście myliłam się z tym, że Edward jest aż tak pazerny na pieniądze.

- To, co? Przyjaźń? zapytał jeszcze raz.

- Tak odpowiedziałam i uścisnęliśmy sobie dłonie. Gdy tylko go dotknęłam, poczułam się tak jakoś dziwnie. Zapomniałam o tym, po co lecę do Irlandii. Zapragnęłam mieć Edwarda, przypomniałam sobie ten moment, w którym prawie mnie pocałował, jego dotyk doprowadzał mnie do szału. Nie wiem, co by się stało, gdyby nie wziął tej ręki. Możliwe, że bym się na niego rzuciła. Bella, ty skończona idiotko skarciłam się w myślach. Co ja wyprawiałam? Nie powinnam tak myśleć, przecież wychodzę za mąż i w dodatku za jego ojca.

 

EPW:

Po paru godzinach lotu na reszcie znaleźliśmy się na lotnisku. Przed budynkiem czekał na nas kierowca z tabliczka w ręce, na której napisane było „Państwo Cullen”. Oczywiście napis mnie rozbawił, a kierowca uporczywie przepraszał za błąd. Kiedy dojechaliśmy, zamurowało mnie na sam widok zamku, który wynajął mój ojciec na swój ślub. Przy drzwiach wejściowych przywitał nas starszy mężczyzna, nie jaki Kajusz, oprowadził nas po posiadłości, opowiadając o wszystkich wejściach i wyjściach pokazał nam dość okazały i bogaty w różne rośliny ogród oraz odprowadził do naszych pokoi. Nawet nie chciałem wiedzieć, ile Carlisle za to zapłacił. Ale musiałem przyznać, że miejsce było cudowne. Pierwszy dzień spędziliśmy na mierzeniu naszych strojów. Nawet udało mi się podejrzeć Bellę w sukni ślubnej, za co dostałem od niej poduszką. Następnego dnia od samego rana Bella była okupowana przez makijażystki i fryzjerki, które robiły, albo próbę makijażu, albo fryzury. I tak przez następne dwa dni, jak nie organizatorka ślubu coś chciała to reszta ludzi, którzy przygotowywali to całe przyjęcie. Następne dni były już coraz lepsze. Częściej rozmawialiśmy, nawet wybraliśmy się na spacer nad morze, dowiedziałem się o Belli tylu rzeczy. Zresztą ona też wypytywała o moje dotychczasowe życie.

 

BPW:

Gdy tylko przyjechaliśmy do Irlandii, prawie nie miałam czasu dla siebie, każdy coś od mnie chciał jak nie fryzjerki to makijażystki, a najwięcej to organizatorka wesela ciągle wypytywała mnie, jak wyobrażam sobie wesele. Kiedy myślałam, że tak będzie już do samego ślubu, wtedy Edward wyciągnął mnie na spacer nad morze. Byłam mu za to wdzięczna, mimo iż zasypywał mnie pytaniami. Pewnego ranka, gdy zeszłam na śniadanie, Edwarda nie było, a zawsze jedliśmy razem, gdy spytałam się kobiety, która podawała nam śniadania, czy czasami nie widziała Edwarda, oznajmiła mi, że jest nad basenem. Pogoda jak nigdy dopisywała, było tak słonecznie jak w Los Angeles. I wtedy zobaczyłam Edwarda w samych kąpielówkach, stał nad brzegiem basenu i szykował się do skoku. Bez koszulki doskonale widać było jego umięśnione ciało. Nie wiem, co mi się znowu stało, ale nie mogłam się ruszyć, dosłownie to mnie sparaliżowało. Powinnam stamtąd jak najszybciej odejść, obróciłam się, miałam już iść, gdy nagle zawadziłam nogą o jeden z stojących nad basenem leżaków i narobiłam takiego hałasu, że Edward aż wynurzył się z wody. Dlaczego ja musiałam być tak niezdarna, no widocznie musiało na kogoś trafić i padło na mnie.

- Cześć przywitał się Edward, wynurzając się z basenu. Dobrze ci się spało?

- Tak. Tylko tyle zdołałam odpowiedzieć, nagi tors Edwarda nie ułatwiał mi wcale myślenia, musiało to wyglądać dość dziwnie, ponieważ przez jakiś czas wpatrywałam się w niego jak jakaś idiotka.

- To dobrze podsumował Edward, biorąc ręcznik, który znajdował się na leżaku. Bogu dzięki, że wziął ten ręcznik. Przez pewien czas staliśmy w milczeniu, gdy do Edwarda podbiegł Kajusz z telefonem.

- Panie Cullen, pańska babcia dzwoni powiedział, podając telefon Edwardowi.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin