Najświętsza Maryja Panna w życiu duchowym (315 KB).doc

(315 KB) Pobierz
Szczepan T

2

 

 

Szczepan Praśkiewicz OCD

 

 

 

 

 

 

Najświętsza Maryja Panna

w Życiu Duchowym

 

Systematyczny wykład odnowionej Duchowości Maryjnej

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

KURIA

KRAKOWSKIEJ PROWINCJI KARMELITÓW BOSYCH

KRAKÓW 2002

 

 


Wstęp

 

              Wykład, jaki podejmujemy, stanowi propozycję autentycznej i odnowionej duchowości maryjnej, bazującej na wytycznych Magisterium Kościoła doby posoborowej i na zdobyczach współczesnej mariologii i teologii życia duchowego[1]. Treść wykładu obejmie następujące sektory:

 

I.  Współczesne usytuowanie kultu maryjnego

 

1. Tryumf kultu maryjnego w czasach przedsoborowych (era Maryi)

              2. Problem maryjny (la question mariale)

              3. Kryzys pobożności maryjnej

              4. Odkrycie autentycznej postaci Maryi Dziewicy

5. Maryjny pontyfikat Jana Pawła II i wypracowanie duchowości maryjnej

 

II. Maryja Dziewica w życiu duchowym w świetle Pisma Świętego.

 

1. Docenienie roli Maryi z Nazaretu w historii zbawienia

2. Duchowa sylwetka Maryi wypływająca z Pisma Świętego

3. Cześć Maryi

4. Przyjęcie Maryi przez ucznia

5. Duchowy testament Maryi

 

III. Formy pobożności maryjnej na przestrzeni dziejów

 

              1. Od początków chrześcijaństwa do Soboru Efeskiego (431)

              2. Od Soboru Efeskiego do wieku XI

              3. Od wieku XI do Soboru Trydenckiego (1563)

              4. Od Trydentu do połowy wieku XVII

              5. Od drugiej połowy wieku XVII do Vaticanum II

              6. Od reformy soborowej do naszych dni

 

IV. Aktualna refleksja na temat miejsca Dziewicy Maryi w życiu duchowym wiernych

 

              1. Utożsamianie się z Maryją i problemy naszego czasu

2. Organiczne włączenie duchowości maryjnej w jedyną duchowość chrześcijańską

3. Przeżywanie relacji z Maryją przede wszystkim w liturgii

4. Obecność Maryi w duchowej drodze chrześcijanina

 

V.  Duchowość maryjna: jej zasadność i jej znaczenie

 

              1. Dyskusje i wkład współczesnych teologów

2. Stosowność określenia duchowość maryjna usankcjonowana przez encyklikę Redemptoris Mater

3. Czym jest autentyczna duchowość maryjna

 

              Jak wynika ze schematu, posłużymy się w naszym wykładzie metodą dzisiejszej teologii, która odchodząc od systemu dedukcyjnego, tj. od tez, których słuszność wykazywała, woli stosować tzw. circulum hermeneuticum, mianowicie: wychodząc od obecnej sytuacji życia eklezjalnego, porównuje je z przesłaniem biblijnym i wskazując autentyczne wartości tego życia, rzuca na nie nowe światło płynące z Objawienia, aby były coraz owocniej realizowane przez wyznawców Chrystusa.

              Innymi słowy, wyjdziemy od aktualnej sytuacji kultu maryjnego w Kościele, porównamy ją z nauką Pisma Świętego i z przekazem Tradycji, aby wydobyć na światło dzienne ciągle aktualne wartości tego kultu i by uświadomić sobie niezastąpioną rolę odegraną przez Dziewicę z Nazaretu w ekonomii zbawienia. W końcu wrócimy ponownie do naszych dni, aby wskazać jak Maryja może i winna być obecna w życiu chrześcijan, zgodnie z oczekiwaniami Urzędu Nauczycielskiego i współczesnymi perspektywami teologicznymi[2].

 

 

I. Współczesne usytuowanie kultu maryjnego

 

              Zgodnie z tematyką niniejszego pierwszego rozdziału naszego wykładu, postaramy się naszkicować w nim niejako fotografię kultu maryjnego w Kościele w ostatnich czasach. Uczynimy to, jak już zasygnalizowałem, w pięciu punktach.

 

1. Tryumf kultu maryjnego w czasach przedsoborowych (era Maryi)

 

              Kult maryjny w ciągu wieków doświadczał ścierania się dwóch przeciwstawnych sobie prądów, mianowicie maksymalizmu i minimalizmu. Minimalizm uważa, że kult maryjny jest czymś zupełnie marginesowym w egzystencji chrześcijańskiej, czy też sprawą zupełnie prywatną poszczególnych ludzi. Innymi słowy, nurt ten głosi, że orędzie maryjne nie wnosi nic istotnego do depozytu wiary i kult Maryi z Nazaretu jest kwestią pozostawioną „ad devotionem” wiernych. Z kolei maksymalizm uważa, że nabożeństwo do Matki Chrystusa jest czymś zasadniczym dla katolicyzmu, i że nie można być prawdziwymi wyznawcami Jezusa nie będąc jednocześnie dziećmi Maryi. Te dwa prądy ścierały się często ze sobą, także i w ostatnich dziesięcioleciach. Praktycznie w okresie przedsoborowym dominował w kulcie maryjnym maksymalizm, zwłaszcza od ogłoszenia dogmatu Niepokalanego Poczęcia (Pius IX, 1854) do zdefiniowania dogmatu Wniebowzięcia (Pius XII, 1950). W teologii światowej stosowano zasady de Maria num–quam satis, numquam nimis (o Maryi nigdy dosyć, nigdy za dużo), czy też ad Jesum per Mariam (do Jezusa przez Maryję), a w naszej ojczyźnie znane było powszechnie motto wielkiego Prymasa Tysiąclecia, Sł. B. Stefana kard. Wyszyńskiego: soli Deo per Mariam (samemu Bogu przez Maryję). Nurt maksymalistyczny wyrażał się nadto w tzw. teologicznym principium de convenientia, tłumaczonym w praktyce na zasadę potuit, ergo fecit! O Matce Bożej można było zatem mówić zawsze i nigdy nie zdołało się wypowiedzieć wszystkiego, nigdy wystarczająco nie można było Jej uczcić i wychwalić, wszak Ona, wyniesiona ponad chóry aniołów, przewyższała wszystkie cnoty i dary udzielone Świętym. Skoro bowiem, dla przykładu, Bóg dał szczególny dar mądrości św. Tomaszowi z Akwinu, autorowi Sumy Teologicznej, wypadało (convenientia), aby podobnego daru udzielił dla Niej, wybranej na Matkę swego Syna. A zatem z pewnością Jej go udzielił, ponieważ mógł to zrobić, a skoro mógł, to i uczynił: potuit, ergo fecit! I tak samo ma się rzecz z innymi darami: skoro św. Dominikowi dał Bóg szczególny dar kaznodziejstwa, nie mógł oszczędzić go dla Maryi, potuit, ergo fecit – mógł go Jej udzielić, a zatem nie zwlekał; skoro Teresie od Jezusa i Janowi od Krzyża dał Bóg łaskę szczególnych przeżyć mistycznych, wypadało, aby udzielił podobnych przeżyć Maryi... Moglibyśmy kontynuować, ale jest to zbyteczne. Zdajemy sobie sprawę jak podobne przedstawianie Matki Chrystusa, praktycznie niemożliwej do naśladowania, redukowało się do pobożności nader sentymentalnej, polegającej bardziej na uczuciu, aniżeli na odtwarzaniu postaw.

Zasady te przeniknęły do liturgii i do pobożności wiernych. Wchodząc do kościoła, nierzadko zapominano o tabernakulum, i kierowano się bezpośrednio przed ołtarz Matki Bożej, przed którym zawsze paliły się świece, było moc kwiatów, i nie brakowało ludzi modlących się na kolanach, bijących się w piersi i proszących o Boże miłosierdzie. Witając w 1947 r. na audiencji pielgrzymów francuskich, Pius XII mówił do nich: „Prawdziwa pobożność, wyrażająca się w tradycji Kościoła (...), dąży przede wszystkim do zjednoczenia z Jezusem pod przewodnictwem Maryi. Do Jezusa idzie się przez Maryję. Maryja jest zatem drogą do Chrystusa, który jest Drogą, Prawdą i Życiem”[3].

              Pontyfikat Piusa XII zaczęto nazywać „erą Maryi”: w 1942 roku poświęcił on świat Niepokalanemu Sercu Matki Bożej, w 1950 roku – jak już mówiliśmy – ogłosił dogmat Wniebowzięcia, rok 1954 proklamował Rokiem Maryjnym i skierował w nim do Kościoła dwie encykliki maryjne: Fulgens corona, na stulecie dogmatu Niepokalanego Poczęcia, i Ad Coeli Reginam, ogłaszającą Matkę Bożą Królową Świata.

 

2. Problem maryjny (la question mariale)

 

              W kontekście tak wielkiego rozwoju kultu maryjnego, wyrażającego się także w różnorakich formach nabożeństw (różaniec, szkaplerz, miesiące maryjne, nawiedzenia obrazów Matki Bożej, nasilenie ruchu pielgrzymkowego do sanktuariów maryjnych) zmarł maryjny papież Pius XII. Jego następca, Jan XXIII, jakkolwiek na wskroś maryjny, był świadkiem kontestacji kultu maryjnego w niektórych środowiskach eklezjalnych. Analizy głosów ostrzeżeń, aby nie mówić już o głosach krytyki, podjął się znany francuski mariolog René Laurentin, który opublikował w 1963 r. książkę pt. La question mariale, przetłumaczoną rychło na wiele języków. Czytamy w niej m.in: „Pojawiło się od kilku lat w Kościele wielkie napięcie pomiędzy pobożnością chrystocentryczną i pobożnością mariocentryczną; innymi słowy, pomiędzy pobożnością całkowicie skierowaną na Maryję lub zupełnie odcinającą się od Niej. Stało się to wskutek przekształcenia pobożności maryjnej w religię maryjną. Przykrą tego konsekwencją może się stać, niejako na przekór, powstanie religii chrześcijańskiej bez Maryi”[4].

              Za Laurentinem poszło wielu teologów, którzy wykazali, jak kult maryjny odszedł w niektórych środowiskach katolickich od zdrowych tradycji pierwszych wieków, gdzie centrum kerygmatu stanowiło przepowiadanie zmartwychwstania Jezusa. Zarzucili oni kultowi maryjnemu cztery sprawy:

 

a) przesadny marianizm: innymi słowy kult maryjny rozwinięty w taki sposób, iż mogłoby się wydawać, że rzuca on w cień kult Trójcy Świętej. Pisał już w 1947 r. słynny we Włoszech Papini, skądinąd wielki czciciel Maryi: „Odejdźcie choć na pewien czas od niezliczonych nabożeństw, które ludzie, często jeszcze skłonni do zabobonów, uprawiają, i które wy tolerujecie ze zbytnim przyzwoleniem, albo i sami odprawiacie. Nikt bardziej ode mnie nie czci Dziewiczej Matki (...), ale nie dajcie powodów do tego, aby innowiercy postrzegali katolicyzm jako religię, która bardziej czci Maryję niż Trójcę Przenajświętszą. Tak mało pamiętacie o Ojcu, mniej jeszcze od Duchu Świętym. Jeśli nie byłoby Modlitwy Pańskiej i Wierzę, Stwórca nieba i ziemi, Pocieszyciel, który zstąpił pod postacią ognia na Apostołów, byliby przez was o wiele mniej wspominani niż Maryja i Święci”[5]. Podobne słowa napisał w 1965r. holenderski teolog E. Schillebeckx. Mówi on o „marianiźmie”, tj. o tej formie nabożeństwa maryjnego, która spycha na drugie miejsce kult Chrystusa[6]. „Marianizm” ten pozwolił skrajnym protestantom oskarżać katolików o odejście od kerygmatu apostolskiego, a nawet o umniejszanie roli Ducha Świętego w życiu chrześcijańskim, poprzez przesadne akcentowanie kultu maryjnego. Więcej, maryjne nabożeństwo katolików skłoniło niektórych badaczy religijności nawet do określenia katolicyzmu jako „złożonego systemu religijnego, umieszczającego w centrum uwagi Maryję z Nazaretu”. O podobny „marianizm” oskarżano też na Zachodzie Kościół polski, cytując jako przykład śpiewnik ks. Siedleckiego, w którym pieśni maryjnych nie brakuje, a do Ducha Świętego czy do Przenajświętszej Trójcy znajdujemy jedynie tłumaczenie hymnów łacińskich.

 

b) ukryty monofizytyzm: uświadomił go w 1964 r. francuski teolog, późniejszy kardynał Y.M.Congar, a na gruncie polskim o. St. C. Napiórkowski. Analizując treść maryjnego kaznodziejstwa oraz niektóre rozważania duchowe i pieśni, teologowie ci doszli do wniosku, że kładzie się w nich zbyt duży nacisk na fakt boskości Chrystusa, zapominając prawie całkowicie o człowieczeństwie Syna Bożego, co sugeruje w pewnym sensie wpływ monofizytyzmu (uznającego w Chrystusie tylko jedną, boską naturę). Konsekwencją tego jest fakt, że wskazuje się w Dziewicy Maryi osobę, która – pozostając tylko osobą ludzką – wypełnia niejako ową przestrzeń pomiędzy Jezusem – tylko Bogiem a ludźmi. Maryja, jako litościwa Matka, broni zatem człowieka przed Chrystusem, surowym sędzią[7]. Wątki te obecne są w niektórych polskich pieśniach maryjnych, jak chociażby: „Racz na nas wejrzeć Matko miłosierna, rozbrój gniew Syna, opiekunko wierna”, lub: „Ratuj nas ratuj, Matko ukochana, zagniewanego gdy zobaczysz Pana”.

              Oczywiście, podobne przedstawianie Maryi jest bardzo niebezpieczne i kontrastuje z doktryną biblijną o naszym wcieleniu w Chrystusa (Łk 19,10; Gal 3,28) i z teologią sakramentalną, która nie przestaje uczyć, że sakramenty „continent gratiam et conferunt gratiam, et ab ipso Verbo Incarnato efficaciam habent”.

 

c) niezdrowy sentymentalizm: pobożność maryjna opierała się często, głównie u prostego ludu, przede wszystkim na uczuciach i ograniczała się do zewnętrznych objawów czci, jak procesje i inne obrzędy, nierzadko folklorystyczne, bez idącego w parze naśladowania cnót Matki Chrystusa i zaangażowania w życie Ewangelią. Już bł. Jan XXIII był tym zjawiskiem zaniepokojony i nie omieszkał zauważyć: „Niektóre pobożne praktyki zadowalają tylko uczucia i pozostają niewystarczające do wypełnienia obowiązków religijnych, i mniej jeszcze odpowiadają temu, czego żądają od nas pierwsze trzy przykazania dekalogu, poważne i zobowiązujące”[8].

              Pobożność maryjna nie może bowiem ograniczyć się do zbioru modlitw odmawianych do Matki Bożej, czy do uczuciowego uciekania się do Niej w potrzebach, ale winna prowadzić do naśladowania Jej cnót i do odtwarzania w naszym życiu chrześcijańskim Jej postaw.

 

d) przecenianie objawień maryjnych: liczne objawienia maryjne naszych czasów, zwłaszcza w Fatimie i w Lourdes, wywarły duży wpływ na życie wiernych. Objawienia, będąc wydarzeniami nadzwyczajnymi, odpowiadają bardzo ludzkiej naturze, pragnącej doświadczyć nadprzyrodzoności, i są zawsze przyjmowane ze szczególnym entuzjazmem. Jednak nie wolno nam zapomnieć, że one nie dodają nic nowego do depozytu wiary. Są jedynie przypomnieniem niektórych prawd już znanych i zawartych w depositum fidei. Nie mogą zatem stać się jedynym motorem regulującym życie chrześcijańskie, przy zapomnieniu o sakramentach i o mediacji Kościoła. Nie wystarczą pielgrzymki do miejsc objawień, potrzeba autentyczności życia. Słynny kardynał Ottaviani, prefekt Świętego Oficjum w latach pięćdziesiątych, interweniował w tej kwestii na łamach ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin