Zbigniew Jarosiński. Literatura polska po 1939.docx

(234 KB) Pobierz

Wydawnictwo Naukowe PWN oddaje do rąk czytelników książkę z serii Mała Historia Literatury Polskiej - zamierzonej na dziesięć tomów obejmujących całość literatury od początków po dzień dzisiejszy.

Pomysł tej edycji zrodził się w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk, a został zrealizowany tak, by każdy tom zawierał autorską koncepcję przedstawionej w nim epoki. Stąd dyskusyjne nieraz propozycje periodyzacyjne, nowa problematyzacja i hierarchia wartości literackich.

Mała Historia Literatury Polskie/, praca młodej generacji badaczy, to próba indywidualnego spojrzenia na literaturę i zarazem głos w sporze o kanon literatury narodowej, kierunki reinterpretacji tradycji literackiej oraz rolę literatury we współczesnej cywilizacji.

Mała Historia Literatury Polskiej jest przeznaczona dla uczniów, studentów, nauczycieli i wszystkich zainteresowanych polską literaturą.

Literatura lat

1945-1975

 

Mała Historia Literatury Polskiej

Redakcja naukowa

Alina Brodzka Elżbieta Sarnowska-Temeriusz

Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk

Mała Historia Literatury Polskiej

Literatura lat

1945-1975

Zbigniew Jarosiński

Wydawnictwo Naukowe PWN Warszawa 1996

 

Okładka i strony tytułowe Bokiewicz. & Freudenreich

Redaktor Maria Goszczyńska

Redaktor techniczny Stanisława Rzepkowska

Książka zalecana przez Ministerstwo Edukacji Narodowej do użytku szkolnego i wpisana do zestawu książek pomocniczych do nauki języka polskiego na poziomie szkoły średniej. Numer w zestawie 62/96

Copyright (c) by

Wydawnictwo Naukowe PWN Sp. z o.o. Warszawa 1996

ISBN 83-01-11998-5

Uwagi wstępne

Okres w historii literatury, który rozpoczyna się z końcem wojny, nie ma własnej nazwy. Czasami używano określenia "literatura Polski Ludowej", lecz było ono wybitnie niefortunne. Raz dlatego, że usuwało z pola widzenia całą twórczość literacką, która równolegle powstawała na emigracji, po wtóre, ponieważ periodyzacji historycznoliterackiej nie podporządkowuje się jednoznacznie pojęciom z dziedziny historii polityczno-ustrojowej. Dalej będziemy więc używać określenia "literatura powojenna", które jest co prawda zupełnie neutralne, ale też zawiera treść bardzo ubogą: wskazuje na chronologiczny początek zakresu zjawisk, jaki jest omawiany, nie zaś na jakąkolwiek jego cechę wyróżniającą.

Nie przypadkiem. Okres powojenny bowiem nie stanowi epoki historycznoliterackiej w tym sensie, w jakim epokami takimi były na przykład barok czy pozytywizm. Nie ma w nim jakiegoś prądu literackiego czy ogólniej - kulturalnego, który by dominował i decydował o jego generalnym stylu. Przeciwnie, występuje różnorodność prądów, tendencji, dążeń - często o bardzo krótkiej żywotności, wielokierunkowość przemian stylowych, skłonność do ciągłej odnowy. Być może, okaże się kiedyś, że tylko z powodu zbyt krótkiej perspektywy nie potrafiliśmy dostrzec w kulturalnej współczesności jej nurtu przewodniego i dominującej tonacji; na razie mamy jednak powody sądzić, że ich brak jest raczej rysem swoistym naszej epoki, a nawet że z biegiem czasu ujawnia się w niej coraz wyraźniej.

Na literaturę powojenną składa się dorobek paru formacji pisarskich. Nie licząc pisarzy czynnych już w Dwudziestoleciu, można

 

wyróżnić w niej parę - cztery albo sześć - pokoleń, które kolejno wstępowały w życie twórcze, przynosząc własne widzenie świata, wyraźnie inne niż poprzedników. Potem pokolenia te żyły obok siebie:

częściowo ich odrębności zanikały, częściowo jednak utrzymywały się dalej w ich twórczości, przejawiając się zwłaszcza w różnicach społecznego i moralnego doświadczenia, do którego się ona odwoływała.

Ponadto po wojnie literatura podzielona była na krajową i emigracyjną, przy czym obie te jej gałęzie w niewielu miejscach stykały się ze sobą. Nie ma powodu uważać, że istnieją dwie odrębne powojenne literatury, jak czasem twierdzono - i w Kraju, i na obczyźnie. Literatura polska jest jedna, bo w obu wypadkach wyrasta z tego samego pnia tradycji kulturalnej, pobudzana jest przez te same idee dotyczące posłannictwa i obowiązków pisarza, a wreszcie - niezależnie od przeszkód faktycznych - powstawała z myślą, aby przemawiać do całej polskiej społeczności kulturalnej. Ale też i nie ma powodu, aby pomniejszać różnice między jej gałęzią krajową i emigracyjną. Bycie pisarzem w Kraju prawie zawsze prowadziło do jakiejś ugody z krajową rzeczywistością, wybór emigracji miał prawie zawsze przyczynę ideową, protest przeciw tej rzeczywistości. A poza tym rozmaite życiowe uwarunkowania i upływ czasu w naturalny sposób pogłębiały odmienności.

Zauważyć też trzeba, że literatura jest współcześnie obfitsza niż była kiedykolwiek. Działa więcej pisarzy, ukazuje się więcej utworów, bo też zapotrzebowania czytelnicze są silniej zróżnicowane. Nie jest to obfitość czysto ilościowa. Wykształciły się nowe gatunki i formy pisarskie: powieść kryminalna i fantastycznonaukowa, nowela filmowa, dramat radiowy i telewizyjny. Trudno uchwycić granicę między reportażem dziennikarskim a literackim. Nastąpił awans pamiętnika, który kiedyś należał do dziedziny paraliterackiego dokumentu... Być może tradycyjne wyobrażenie literatury jako "literatury pięknej" powoli staje się anachroniczne.

Wszystkie te okoliczności sprawiają, że wykład historii literatury współczesnej przynieść może ustalenia jedynie prowizoryczne. Trudno oczekiwać, aby miał walory naukowej syntezy, zarysowywał całościowy proces literacki w jego dynamice. Poprzestać musi na śledzeniu poszczególnych jego wątków: przemian tematów stale w literaturze obecnych, przeobrażeń, jakim podlegają najważniejsze z literackich

gatunków, pojawiania się kolejnych orientacji pisarskich; układał będzie fakty literackie w obrazy mozaikowe, luźne konstelacje utworów i problemów.

Przyjmuje się na ogół za oczywiste, że koniec wojny jest początkiem nowego literackiego okresu. Można opatrywać to pewnymi zastrzeżeniami, niemniej fakt wydaje się niepodważalny. Podobnie też nie ulega wątpliwości, że lata socrealizmu, między 1949 a 1956 r., stanowią w literaturze krajowej całostkę odrębną i osobliwą. Wydarzenia Października 1956 r. umożliwiły jej powrót do przerwanego przez socrealizm biegu, a zarazem otworzyły okres, który odczuwamy jako czasy literackiej współczesności.

Okres ten - to już prawie cztery dziesięciolecia. Nie sądzę, aby można wskazać w nim jakieś wewnętrzne podziały periodyzacyjne. Daty politycznych wstrząsów: 1968 i 1970, miały poważne znaczenie, ale przede wszystkim w życiu literackim, nie wiązały się z przemianami na polu literackiej twórczości. Nie znaczy to jednak, że w całym omawianym okresie przemiany takie nie zachodziły. Wprost przeciwnie, były bardzo intensywne. Miały jednak charakter złożony. W innym rytmie ewoluowały proza, poezja i dramat, a także poszczególne sfery tematyczne i artystyczne literatury. Na przykład temat wojenny, w prozie ciągle żywy, czy poszukiwania nowatorskie w poezji, które miały swe własne dzieje, czasem dramatyczne, a podległe niewątpliwej logice. Wychwycenie tej logiki jest jednym z zasadniczych moich celów. Nie staram się wyznaczyć żadnych cezur, dzielić toku literackich zdarzeń na podokresy. Posługuję się najczęściej chronologią przybliżoną: "przełom lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych", "początek lat siedemdziesiątych" - ma ona służyć właśnie uwyraźnieniu płynnej ciągłości przemian. Natomiast wydaje się, że rzeczywista cezura we współczesnej literaturze polskiej przypada na połowę lat siedemdziesiątych.

 

I. Pierwsze lata. Literatura przed 1949 rokiem

Warunki życia kulturalnego

Kiedy we wrześniu 1944 r. rozpoczynano rekonstrukcję polskiego życia kulturalnego na ziemiach dotąd wyzwolonych, jednym z pierwszych działań była próba rejestracji ludzi kultury, którzy ocaleli:

pisarzy, artystów, uczonych. Straty tego środowiska były bowiem wyjątkowo duże, większe niż środowisk innych, co stanowiło rezultat planowej polityki okupanta, dążącej do likwidacji polskiej inteligencji twórczej. Były też nieodwracalne: zniszczoną bazę kultury można odbudować, nikt nie zastąpi pomordowanych poetów.

Wojenne śmierci są zawsze przypadkowe. Niemniej w ogólnym ich bilansie rysowały się pewne prawidłowości, które miały w literaturze konsekwencje. Przede wszystkim zginęła znaczna część pisarzy pochodzenia żydowskiego. Problem holokaustu znacznie wykracza, oczywiście, poza sprawy polskiej literatury, nie jest jednak dla niej obojętny. Przez wieki Polska była ojczyzną kultury żydowskiej, która rozwijała się niemal niezależnie od polskiej, wydając własnych artystów, myślicieli, a potem i pisarzy. Wojna przyniosła tej kulturze całkowitą zagładę. Ci jednak, którzy przeżyli, będą po wielokroć powracali wspomnieniem do żydowskiego świata swej młodości, szukając w nim inspiracji i czując się strażnikami grobów.

Wojna przyspieszyła niewątpliwie zgony pisarzy z pokolenia najstarszego, wywodzących się z Młodej Polski, którzy nie potrafili przystosować się do okupacyjnych warunków, zostali pozbawieni opieki, często środków do życia. W rezultacie Młoda Polska odsunęła się

 

w przeszłość, należącą raczej do literackiego archiwum niż zasobów żywej tradycji. Dopiero znacznie później - w latach sześćdziesiątych

- na powrót przyciągnie ona uwagę, ale już nie pisarzy, tylko historyków literatury.

Z drugiej strony, szczególnie duże straty poniosły środowiska najmłodsze. Zginęli wszyscy wybitni poeci związani z warszawską konspiracją, stanowiący czołówkę młodego pokolenia, najaktywniejsi w czasie okupacji i najbardziej obiecujący. Nie zostawili następców, ich twórczość w literaturze powojennej nie znajdzie żadnych kontynuacji.

Do faktów tych dodać należy dwa inne. Po pierwsze, wielu pisarzy o znacznej randze pozostawało na obczyźnie. Niektórzy wkrótce wrócą (Tuwim, Słonimski, Broniewski), ale będzie znamienne, że mimo respektu, z jakim traktowano ich po powrocie, znajdą się na uboczu życia literackiego. Po drugie, pojawiła się nowa kadra pisarzy i organizatorów kultury, którzy zajmą w tym życiu miejsce centralne: to ci, co przyszli w mundurach I Armii. Większość z nich poznała radzieckie więzienia, obozy czy zsyłkę do głodujących kołchozów Kazachstanu, teraz jednak występowali jako ludzie lewicy, zwolennicy marksizmu i socjalistycznej rewolucji kulturalnej.

Te przemiany środowiska pisarskiego wskazują na dokonujący się przełom literacki, zerwanie ciągłości między literaturą przedwojenną a powojenną. Po wojnie nie zostało wznowione żadne przedwojenne pismo kulturalne (poza mało znaczącą "Kameną" lubelską), nie reaktywowały się żadne przedwojenne ugrupowania pisarskie i ońentacje programowe. I podobnie też nie miały dalszego ciągu konspiracyjne wydawnictwa i dyskusje z lat okupacji. Życie literackie przyjmowało postać zupełnie nową.

Toczyło się bowiem w warunkach całkowicie odmienionych. Kultura znalazła się pod rzeczywistą opieką państwa, które łożyło na jej potrzeby poważne sumy. Toteż odbudowa jej mateńalnych podstaw:

drukami, teatrów, radiofonii, kinematografii (która została upaństwowiona), ruchu czasopiśmienniczego (w dużej mierze opartego na państwowych dotacjach) - postępowała znacznie szybciej niż odbudowa w innych dziedzinach życia i ostatecznie przedwojenny stan posiadania przywrócony został już ok. 1950 r. (gdy w gospodarce

- w końcu lat pięćdziesiątych). Państwo finansowało szczodrze zwłaszcza przedsięwzięcia mające walor ogólnospołeczny i prestiżowy,

10

więc najbardziej kosztowne, takie jak odbudowa zabytków czy teatrów. W istocie cała kultura zasilana była z państwowej kasy. Przystąpiono do pełnego wydania pism dwunastu klasyków polskich, aby szerokiej publiczności przybliżyć najcenniejsze tradycje literackie. Pisarzom żyjącym tworzono też lepsze warunki pracy, czy w każdym razie bardziej stabilne, niż mieli przed wojną. Zezwolono na działalność wydawców prywatnych, co umożliwiło szybkie wypełnienie pięcioletniej luki w produkcji książkowej, jaką spowodowała wojna.

Tej intensywnej odbudowie towarzyszyły hasła kulturalnej przebudowy o wielkim zasięgu społecznym: zlikwidować analfabetyzm, umożliwić kulturalny awans środowisk robotniczych i chłopskich, przed uzdolnioną młodzieżą z tych środowisk otworzyć bramy uniwersytetów, wykształcić nową inteligencję o ludowym rodowodzie. Władze podkreślały też z naciskiem, że w nowej Polsce powinna nastąpić likwidacja przepaści, jaka przez wieki oddzielała elitę intelektualną od podstawowych warstw narodu, oraz że obowiązkiem twórców jest obecnie "wczuć się w tętno pracy mas ludowych w ich tęsknotę i potrzeby" (z przemówienia Bieruta). Deklaracje takie nie przeradzały się jednak w dyrektywy wobec literatury. Cenzuralne i administracyjne ograniczenia uniemożliwiały pojawienie się na forum publicznym poglądów czy postaw dla władzy niewygodnych, niemniej nie próbowano jeszcze sterować odgórnie twórczością. Pod tym względem życie kulturalne różniło się od życia politycznego, w którym komunistyczna ofensywa przyjmowała często formy brutalne i dokonywana była za pomocą metod policyjnych.

Prasa kulturalna. Dyskusje

3 września 1944 r. w wyzwolonym Lublinie ukazał się pierwszy numer tygodnika "Odrodzenie" (red. K. Kuryluk); powstanie warszawskie jeszcze trwało, l czerwca 1945 r. wyszedł w Łodzi pierwszy numer marksistowskiej "Kuźnicy" (red. S. Żółkiewski), w sierpniu w Krakowie pierwszy zeszyt "Twórczości" (red. K. Wyka). Nieco wcześniej, w marcu, zaczął wychodzić katolicki "Tygodnik Powszechny" (red. J. Turowicz), wydawany przez krakowską kurię metropolitalną. Łamy tych pism stały się główną trybuną poważnych dyskusji kulturalnych, toczących się w pierwszych powojennych latach.

11

 

W 1946 r. "Twórczość" rozpisała ankietę: "Jak oceniam literaturę dwudziestolecia". Zebrano kilkanaście wypowiedzi. Poza Madą Dąbrowską niemal wszyscy - od prof. Juliusza Kleinera po debiutanta Romana Bratnego - wydali oceny negatywne: była to literatura artystowska, uboga, nie rozumiała społecznej rzeczywistości, nie miała wielkich idei. Ten krytycyzm wobec Dwudziestolecia, jaskrawię niesprawiedliwy, trzeba chyba tłumaczyć trwającym ciągle szokiem klęski wojennej, tak wyraźnie widocznym w pisanych podczas okupacji dziennikach. Niezależnie od swoich przyczyn świadczył on jednak, że zrodziła się potrzeba rewizji kulturalnych, odnowy ideowych fundamentów literatury.

Od początku inicjatywa w tym zakresie należała do środowiska marksistowskiej lewicy. Identyfikowało się ono z nową polityczną rzeczywistością, próbowało stworzyć program kulturalny, który mógłby jej służyć, i głosiło potrzebę gruntownych przeobrażeń społecznej świadomości. "Kuźnica" była pismem intelektualistów i z jej publicystyki przebijała wiara, że świadomość społeczną można zmienić za pomocą intelektualnych debat, dosyć mało realna. Niemniej w żadnym wypadku nie łączyły się z nią postulaty, ale wzorem radzieckim państwo narzuciło obywatelom własną ideologię jako jedyną i obowiązującą. "Kuźnicy" chodziło raczej o uformowanie nowych postaw związanych z dokonującą się w Polsce rewolucją - "rewolucją łagodną", jak powtarzano. Sądziła, że trzon tych postaw stanowić powinny idee postępu, racjonalizmu, demokracji, laicyzacji życia społecznego, szacunku dla pracy. Szukała też dla nich oparcia w czysto polskich tradycjach kulturalnych, wskazując oświecenie i pozytywizm jako epoki w swym wyposażeniu światopoglądowym szczególnie bliskie współczesności i mogące dostarczać jej inspiracji. Tym, co odrzucała, nie był jednak romantyzm (który w polskich dyskusjach traktowany jest zwykle jako najostrzejsze przeciwieństwo dążeń typu pozytywistycznego), ale to, co po pozytywizmie nastąpiło:

tradycje Młodej Polski i dwudziestolecia międzywojennego. W XX-wiecznych prądach umysłowych, awangardyzmie w sztuce i współczesnej filozofii zachodniej widziała przede wszystkim zaprzeczenie racjonalizmu, zamętnienie wiedzy o życiu społecznym.

Zgodne z tym było stanowisko "Kuźnicy" w sprawach literackich. Za mało istotne uznawała ona główne doświadczenia prozy XX-wiecznej - zagłębiającej się w mroki ludzkiej psychiki, przed-

12

stawiającej światy wykreowane, wykształcającej skomplikowane techniki narracyjne. Przeciwstawiała temu postulat powrotu do realizmu, którego wzorzec stworzyła wielka powieść XIX-wieczna w dziełach Balzaka, Tołstoja, Prusa, Orzeszkowej. Znajdowała w nim wnikliwe i zobiektywizowane studium społecznego świata i kreację bohaterów, którzy są świata tego twórczymi uczestnikami. Podsuwała ten wzorzec pisarzom współczesnym, uważając, że jest on bliski marksistowskiemu rozumieniu historii. Jan Kott rzucił hasło "socjologicznej konstrukcji losu ludzkiego", to znaczy takiej, w której życie bohatera stanowi odzwierciedlenie społecznych determinant i konfliktów epoki. Pogląd na poezję był mniej klarowny. Mówiono o potrzebie "perspektywy humanistycznej", "ujmowania świata w ludzkich proporcjach"; z tego punktu widzenia dążenia awangardowe oczywiście niezbyt mogły liczyć na aprobatę.

W świadomej opozycji wobec marksistów formowały się programowe założenia obozu katolickiego. Polski katolicyzm był pod względem intelektualnym stosunkowo ubogi. Przed wojną pozostawał wiemy modelowi religijności tradycyjnej i obrzędowej, a w dodatku swój charakter katolicki manifestowały z reguły ruchy polityczne mające oblicze nacjonalistyczne i antysemickie, a Kościół się temu nie przeciwstawiał. W końcu lat trzydziestych pojawiły się co prawda zainteresowania współczesną katolicką myślą Zachodu, ale wojna położyła im kres. Po wojnie sytuacja Kościoła uległa zasadniczej zmianie. Tendencje nacjonalistyczne rozpadły się (a w każdym razie nie mogły ujawniać się otwarcie w życiu publicznym), a jednocześnie w obliczu ofensywy ateistycznego marksizmu, już wtedy przybierającej niekiedy postać aroganckiego bezbożnictwa, katolicyzm stawał się obrońcą tradycji, tożsamości narodowej, a także szacunku dla duchowego wymiaru ludzkiego życia. Niemniej tej nowej sytuacji piśmiennictwo katolickie nie potrafiło jeszcze sprostać. Dopiero w latach siedemdziesiątych zacznie ono naprawdę uczestniczyć w ogólnopolskim obiegu myśli, wnosząc do niego własne tematy i idee. Na razie - poza pewnymi wyjątkami, jakie stanowiła na przykład twórczość Jerzego Zawieyskiego czy Hanny Malewskiej - zwracało się do własnego kręgu czytelników, utwierdzało wiarę już wierzących.

Publicystyka katolicka dążyła przede wszystkim do określenia, na czym polega swoistość katolickiego stanowiska w rozmaitych

13

 

obszarach spraw współczesności: światopoglądowych i moralnych - tu odpowiedź nie była trudna - ale też politycznych i społecznych. I to samo pytanie stawiano również wobec literatury. Starano się mianowicie zdefiniować pojęcie "literatury katolickiej" oraz scharakteryzować jej przejawy, traktując ją jako odrębny nurt literacki. Dyskusja na ten temat, tocząca się przez parę lat, nie doprowadziła do jasnych konkluzji. Godzono się najczęściej, że katolicki światopogląd pisarza przejawia się w szczególnym rozumieniu rzeczywistości, mianowicie takim, w którym zakłada się obecność w świecie elementu nadprzyrodzonego, a problemy życia ukazuje się w perspektywie łaski i zbawienia. Nie była to jednak konkluzja zadowalająca, bo rozdzielenie literatury katolickiej i niekatolickiej okazywało się w praktyce niemożliwe. W utworach pisarzy-katolików na ogół nie występują żadne zjawiska nadprzyrodzone, a z drugiej strony w wartościowych utworach literackich zawsze prawie odnaleźć można pewną problematykę metafizyczną związaną z refleksją o losie ludzkim i porządku świata. Toteż ostatecznie koncepcja odrębnej "literatury katolickiej" została później zarzucona. W sytuacji tuż powojennej nie była tylko teoretyzowaniem, ale miała istotny sens aktualny, mianowicie uwypuklała znaczenie inspiracji religijnych w literaturze, ich trwałość, a przede wszystkim to, że postawy z nich zrodzone zajmują osobne miejsce w dzisiejszych konfliktach idei.

W latach czterdziestych nie wyłonił się program literacki pokolenia najmłodszego. Było ono liczne i wyraźnie zaznaczało swoją obecność, bo wojna opóźniła debiuty i wszyscy prawie naraz wydali swoje pierwsze książki. Pokolenie to miało bagaż przeżyć różniący je od pisarzy starszych. Powojenni debiutanci byli rówieśnikami Baczyń-skiego i Gajcego, podczas wojny brali udział w konspiracji i partyzantce, najczęściej AK-owskiej, walczyli w powstaniu warszawskim. Doświadczenie żołnierskie zastąpiło im studia uniwersyteckie. Później przez dziesięciolecia będą do niego wielokrotnie powracali. Próbowali założyć własną trybunę literacką, pismo "Pokolenie" (red. R. Bratny), którego programowym spoiwem miała być świadomość kombatanckiej wspólnoty. Pismo szybko jednak zostało zamknięte.

Odwołania młodych do ich wojennych przeżyć były źle widziane przez władzę, która domagała się, aby jak najszybciej włączyli się do nowego życia. Ale byli nieufni wobec jego politycznych porządków. Na spotkaniu młodych pisarzy z kierownictwem polityki kulturalnej

14

w 1946 r. Tadeusz Borawski krzyknął, że "demokracji trzeba patrzeć na palce". Ich książki odnosiły jednakże sukcesy, byli chwaleni, czuli się potrzebni. Zwłaszcza środowisko komunistyczne zdawało sobie sprawę, że pozyskanie młodych jest absolutnie konieczne, starało się do nich trafić i otwierało przed nimi łamy swych czasopism. Toteż stopniowo wciągali się w nowe układy życia kulturalnego. W końcu zostali przez nie wchłonięci. Na początku lat pięćdziesiątych większość z nich będzie już występować jako zwolennicy socrealizmu, pragnący swoją twórczością przyspieszyć komunistyczną rewolucję.

Powojenny zwrot kulturalny, w którym na plan pierwszy wysunęła się orientacja marksistowska i komunistyczna, nie był wyłącznie wynikiem nacisku sytuacji politycznej, choć niewątpliwie bardzo mu ona sprzyjała. Już w międzywojennym dwudziestoleciu nastawienia lewicujące i prokomunistyczne były w środowisku pisarskim znaczne, z pewnością relatywnie większe niż w licznych innych środowiskach społecznych. Przebieg wojny jeszcze je wzmocnił: wyzwolenie przyszło ze wschodu, na bagnetach Armii Czerwonej, co budziło szacunek i respekt wobec ZSRR. Argumenty lewicowej publicystyki mogły liczyć na uwagę szerszych kręgów inteligenckich.

Argumenty te mogły też wówczas liczyć na uwagę w całej Europie. W Związku Radzieckim widziano wojennego sojusznika, ofiarnego partnera w walce z faszyzmem. Nastawienie to mocno wspierała wojenna propaganda aliantów. Publikacje próbujące ukazać rzeczywiste warunki życia w ZSRR, prześladowania polityczne, łagry, choć pojawiały się, były przyjmowane obojętnie i uważane za stronnicze nawet w latach zimnej wojny. We wszystkich krajach zachodniej Europy działały partie komunistyczne mające znaczne społeczne wpływy, a w dodatku skupiające w swoich szeregach wielu intelektualistów i artystów. Tak było na przykład we Francuskiej Partii Komunistycznej, całkowicie podporządkowanej dyrektywom płynącym z Moskwy, czy w partii włoskiej. Marksizm rozszerzał swoje oddziaływanie w naukach humanistycznych. Krytyka kultury współczesnej, kultury burżuazyjnej, która stale towarzyszyła jej rozwojowi, teraz zaczęła chętnie przeciwstawiać jej przykłady tego, co dzieje się w Związku Radzieckim, gdzie sztuka wyzwolona została spod dyktatu rynku i stała się dostępna wszystkim - oczywiście były to przykłady brane z całą naiwnością z radzieckich wydawnictw. Na tym europejskim tle program kulturalny

15

 

głoszony przez polskich komunistów nie odznaczał się doktrynerstwem, raczej odpowiadał tendencjom, które wszędzie były silne.

W Kraju trwała walka polityczna, a w województwach wschodnich wojna domowa. Dawnych żołnierzy AK dotykały prześladowania, o dwudziestoleciu międzywojennym mówiono pogardliwie "czasy sanacji". Ale działały uniwersytety, otwierano teatry, książek publikowano więcej niż przed wojną i wychodziły w większych nakładach, następowała energiczna odbudowa życia kulturalnego. Większość pisarzy chciała się włączyć w ten proces odbudowy, całkiem niezależnie od tego, jaki mieli światopogląd.

Środowisko polskie na emigracji

Koniec wojny był również momentem zwrotnym w życiu środowiska pisarskiego na obczyźnie. Było ono w swoim składzie zróżnicowane. Należeli doń po pierwsze pisarze, których wojenny los rozrzucił po całym świecie (wymieńmy przykładowo: Gombrowicz w Argentynie, Pamicki w Meksyku, Wierzyński w USA, Kossak-Szczucka w Anglii, Łobodowski w Hiszpanii); w czasie wojny po części związani byli z agendami rządu londyńskiego, po części chwytali się zajęć doraźnych. Po drugie, należeli ci, którzy znaleźli się w Armii Andersa i Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie i przeszli ich szlak żołnierski, pełniąc najczęściej służbę w komórkach informacyjno-kul-turalnych: wydawali frontowe gazetki, zasilając je własnymi tekstami.

I jedni, i drudzy sądzili, że po wojnie powrócą do Kraju. Nie byli emigrantami w ścisłym sensie, bo nie porzucili ojczyzny z własnych chęci. Koniec wojny postawił ich jednak przed koniecznością wyboru. Fakt, że Polska znalazła się w radzieckiej strefie wpływów i że rządzą nią komuniści, rodził obawy i skłaniał, aby powstrzymać się od powrotu. Kusiła jednak nadzieja, że w Polsce znajdą możliwości pracy twórczej. Niektórzy wrócili do Kraju. Liczni postanowili wybrać status politycznego emigranta. Uważali go początkowo za przejściowy, licząc na zmianę układu sił w Europie. Ale prowizoryczność sytuacji emigracyjnej przeciągała się, okazywała się stanem trwałym, a perspektywy przyszłej odmiany były coraz bardziej mgliste.

Po wojnie warunki materialne polskiej kultury na obczyźnie uległy pogorszeniu. Kiedy alianci uznali władze krajowe, rząd lon-

16

dyński został pozbawiony wsparcia nie tylko politycznego, ale też finansowego. Rozformowanie armii polskiej oznaczało w konsekwencji likwidację jej placówek wydawniczych; ich sprzęt poligraficzny udało się przejąć tylko w niewielkiej części. Środowisko emigracyjne musiało prawie od podstaw tworzyć swoje formy organizacyjne, czasopiśmiennictwo, ruch księgarski. Pisarze musieli zatroszczyć się o źródła utrzymania, ponieważ w warunkach emigracyjnych życie z pracy pisarskiej było prawie niemożliwe, koniecznością stawało się zdobycie drugiego, praktycznego zawodu. Młodzi, którzy wyszli z polskiej armii, mogli liczyć na brytyjskie stypendia, kończyli studia (spośród tych, którzy zostali pisarzami, sporo było pracowników uniwersytetów). Liczni jednak do nowych warunków byli nie przygotowani, nie znali języka, nie mieli żadnego zawodu, musieli się imać prac podrzędnych.

Jesienią 1945 r. powstał w Londynie Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie. Nie był stowarzyszeniem literatów, gromadził wszystkich ludzi pióra, również dziennikarzy i pracowników nauki. W dwa lata później kupił dom na przedmieściach Londynu, gdzie wielu pisarzy znalazło swoje pierwsze stałe powojenne schronienie. Związek organizował zebrania, prelekcje, dyskusje, starając się ożywić emigracyjne życie kulturalne.

W 1947 r. członkowie Związku podjęli uchwałę zalecającą, aby powstrzymać się od publikowania w krajowych czasopismach i wydawnictwach, ponieważ Kraj pozbawiony jest suwerenności. Uchwała ta była dla piśmiennictwa na obczyźnie aktem politycznego samookreś-lenia. Była też zerwaniem związków między literaturą emigracyjną - odtąd już emigracyjną w ścisłym sensie - a literaturą krajową. Ale związki te były już potargane. W Kraju nie kolportowano emigracyjnych wydawnictw, o twórczości pisarzy przebywających na emigracji prawie nikt nie mówił. Byli niepotrzebni. Dopiero w czterdzieści lat później ich książki będą miały swobodny dostęp do krajowego czytelnika.

Nie oznaczało to jednak, że pisarze emigracyjni opowiedzieli się po stronie rządu londyńskiego. Jego plany, spory różnych orientacji, poczynania propagandowe mające służyć zainteresowaniu sprawą polską zachodniej opinii publicznej, zresztą prawie zawsze nieudolne, nie znajdowany w literaturze żadnego odbicia. Pod względem politycznym^e^ź^te^S^a ona wachlarz stanowisk niezmiernie sze-

17

 

roki, ale przy tym większości pisarzy zamysły polityczne były najzupełniej obce.

W kwietniu 1946 r. Mieczysław Grydzewski rozpoczął wydawanie "Wiadomości" (zwanych "londyńskimi"). Były one kontynuacją jego przedwojennych "Wiadomości Literackich", co podkreślała taka sama szata graficzna. Kontynuacją początkowo więcej niż skromną, ograniczającą się do dwu stroniczek gazetowego formatu. Stopniowo jednak "Wiadomości" zwiększały objętość i przyciągnęły do współpracy prawie wszystkich pisarzy, którzy byli czynni w Dwudziestoleciu, a teraz znaleźli się na obczyźnie. Specjalnie dużo miejsca poświęcały esejom o historii polskiej literatury i różnym archiwaliom literackim, a obok tego - kronice życia kulturalnego "polskiego Londynu".

W czerwcu 1946 r. ukazał się we Włoszech pierwszy numer "Kultury" redagowanej przez Jerzego Giedroycia; później przeniosła się ona do Paryża i stała miesięcznikiem. Od początku miała ambicje, aby być pismem politycznym i kulturalnym o poziomie europejskim. Otwierała swe łamy dla każdej wartościowej twórczości literackiej, nie zwracając uwagi na ideową orientację autorów ani ich przeszłość. Swoją publicystyką chciała służyć sprawie polskiej niepodległości, demokracji, politycznego racjonalizmu. Przynosiła poważne studia o europejskiej sytuacji politycznej, gospodarczej, kulturalnej. Podkreślała jednak, że głównym przedmiotem jej uwagi jest Kraj, ponieważ w Kraju, a nie na emigracji, zadecydują się polskie losy polityczne. Kwestionowała znaczenie działań rządu londyńskiego, pogrążonego w złudzeniach z lat wojennych. Starała się stworzyć płaszczyznę dyskusji, z jakiej zrodzi się nowoczesna myśl polska.

Wokół tych dwu pism skupiła się powojenna emigracja kulturalna. Startowały z trudem, zabiegając o każdego prenumeratora. Po paru latach zdobyły znaczny autorytet, były czytane we wszystkich polskich środowiskach rozrzuconych po świecie. Ich znaczenie: z jednej strony jako trybuny wolnego słowa polskiego, z której można było głosić poglądy i przedstawiać sprawy skazane w Kraju na niepamięć, z drugiej -jako instytucji integrujących emigrację, umożliwiających obieg myśli i wartości kulturalnych, trudne jest do przecenienia. Oczywiście w skupiskach polonijnych wychodziło wiele polskich gazet i tygodników - po wojnie ogółem przeszło trzysta. Jednak zainteresowanie sprawami

18

kulturalnymi było w nich z reguły nikłe, schodziło na daleki plan emigranckiej codzienności.

Bardziej służyły tym sprawom polskojęzyczne radiostacje: radia BBC, "Głosu Ameryki", a od 1952 r. "Wolnej Europy". Były adresowane do słuchacza w Kraju, toteż starały się podać mu zarówno niezależną ocenę krajowych wydarzeń kulturalnych, jak obszerną informację o życiu emigracji. Z radiostacjami tymi związało się bądź na stałe, bądź dorywczo wielu pisarzy.

Poezja

Wojna stanowiła radykalną cezurę w dziejach polskiego życia literackiego, instytucji kulturalnych, pisarskiego środowiska. Ale sama z siebie nie przynosiła przemiany tendencji intelektualnych i artystycznych. Toteż w dziejach twórczości rysuje się jako cezura mniej wyraźnie. Między literaturą Dwudziestolecia i literaturą powojenną istnieją zarówno wyraźne kontrasty, rozbieżności dominant, jak związki kontynuacji. Granice nie są ostro wyznaczone. Liczne utwory, które ukazały się w końcu lat czterdziestych, były pisane, a nawet ukończone, w czasie wojny, należą więc do wojennego dorobku, wyrastają z wojennych przeżyć. Weszły jednak w obieg czytelniczy później i w innych warunkach, a - co więcej - współtworzyły powojenną sytuację literacką, która również stanowi ich historyczny kontekst.

Starsza formacja poetów

W polskiej poezji wojna nie wiązała się z artystycznym przełomem. Mogłaby się wiązać, gdyby przeżyli ją: Krzysztof Kamil Baczyń-ski, Tadeusz Gajcy, Zdzisław Leon Stroiński, Andrzej Trzebiński. Lecz wszyscy zginęli, a w pierwszych powojennych latach ich twórczość opublikowana została tylko we fragmentach i w ogóle nie oddziałała na ówczesną poezję. W poezji tej znajdowały przedłużenie wzorce artys-tyczne żywotne w latach trzydziestych: tradycje Skąmandra,. Awangar- / dy Krakowskiej, Drugiej Awangardy. Zderzały się, oczywiście, z zupeł- ^ nie nową problematyką, jaką zostawiła wojna i stawiały dramatyczne czasy odbudowy. W twórczości tylko niewielu poetów zderzenie to

19

 

rodziło nowe i oryginalne style poetyckiego przekazu. Nacisk moralnych doświadczeń współczesności przejawiał się przede wszystkim w wyciszeniu artystycznych ekstremizmów i poskromieniu wyobraźni w imię respektu dla prawd losu zbiorowego. Język poezji znamiennie często zbliżał się do języka dyskursywnego lub stylu potocznego; "ja" liryczne przyjmowało atrybuty przeciętnego człowieka, czasem wojennego kombatanta albo tułacza, świadka epoki.

Słabo brzmiał głos dawnych skamandrytów. Julian Tuwim po powrocie do Kraju nie ukończył Kwiatów polskich i do końca życia opublikował zaledwie parę nowych wierszy. Jan Lechoń i Kazimierz Wierzyński, którzy postanowili zostać na emigracji, opłacili tę decyzję paroletnim milczeniem. Potem na nowo podejmą poetycką twórczość, ale w wypadku Wierzyńskiego zyska ona kształt artystyczny zupełnie odmieniony. W ogólności bowiem skamandryckie wzory poezji i poetyc-kości, jakie najpełniej wcielała liryka Tuwima, po wojnie zejdą na ubocze. Nie zginą, od czasu do czasu będą podejmowane - ale zwłaszcza w poezji liczącej na łatwy kontakt z czytelnikiem, w wierszu przeznaczonym do gazety, a najczęściej w piosence.

Tradycja awangardowa była bardziej żywa, lecz nie wspierała już idei radykalnego nowatorstwa. Wbrew Julianowi Przybosiowi, który w swoich esejach starał się ciągle wskrzesić tezy "Zwrotnicy", miarkował ich kategoryczność, niemniej powtarzał, że otworzyły one drogę nowoczesnemu rozumieniu liryki. Jednak nie poezja Przybosia, ale raczej Józefa Czechowicza stawała się przykładem prawdziwie współczesnej wypowiedzi lirycznej: wolnej od rygorów wersyfikacyjnych, podległej grze spontanicznego wzruszenia i zamysłu konstrukcyjnego, przyjmującej dowolną formę językową. To wezmą od Czecho"wicza młodsi, zwłaszcza Tadeusz Różewicz. Zresztą konflikt nowatorstwa i tradycji stracił po wojnie na znaczeniu. Eksperymenty nawet najbardziej śmiałe nie będą już motywowane przez bunt przeciw przeszłości, ale tylko przez własne artystyczne racje.

Twórczość poetów, którzy w latach trzydziestych należeli do Drugiej Awangardy, wyzbyła się po wojnie motywów onirycznych i atmosfery złowrogich przeczuć. Apokalipsa, którą kiedyś zapowiadali, rzeczywiście nastąpiła, okazała się realnym doświadczeniem współczesności. Nie tylko dla nich, ale w ogóle dla większości poetów starszej formacji, stała się faktem pobudzającym do refleksji o historii, jej

20

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin