PoematBogaCzlowieka-k.3z7.rtf

(3495 KB) Pobierz
Maria Valtorta

Maria Valtorta

 

 

 

-              POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA             

 

 

 

Księga III – DRUGI ROK ŻYCIA PUBLICZNEGO

 

http://www.voxdomini.com.pl/valt/valt/v-03-001.htm

 

1. POUCZENIE UCZNIÓW W DRODZE DO ARYMATEI

Napisane 19 kwietnia 1945. A, 4883-4887

«Panie, co my z nim zrobimy?» – pyta Piotr Jezusa, pokazując Mu mężczyznę zwanego Józefem. Idzie on z nimi, odkąd opuścili Emaus. Teraz zaś słucha dwóch synów Alfeusza oraz Szymona, którzy zajęli się nim szczególnie.

«Powiedziałem, że on idzie z nami do Galilei.»

«A potem?...»

«Potem... pozostanie z nami. Zobaczysz, że tak się stanie.»

«On też będzie uczniem? Z tym, co ma na swoim koncie?»

«Czyżbyś i ty był faryzeuszem?»

«Ależ nie! Tylko... wydaje mi się, że faryzeusze bacznie nas obserwują...» [– stwierdza Piotr.]

«...i jeśli zobaczą go z nami, będziemy mieć zmartwienia. To chcesz powiedzieć. A więc z obawy przed kłopotami, mielibyśmy pozostawić syna Abrahama zmagającego się z rozpaczą? Nie, Szymonie Piotrze. To jest dusza, która może się zgubić lub ocalić w zależności od tego, jak będzie leczona jej wielka rana.»

«Ale czy my już nie jesteśmy Twoimi uczniami?...»

Jezus patrzy na Piotra i lekko się uśmiecha. Potem mówi:

«Któregoś dnia, przed wieloma miesiącami, powiedziałem ci: “Przyjdzie wielu innych”. Pole jest rozległe, bardzo rozległe. Robotników będzie zawsze zbyt mało w stosunku do jego ogromu... Będzie też wielu, z którymi stanie się to, co z Jonaszem: umrą z powodu surowości pracy. Jednak wy będziecie zawsze Moimi szczególnie umiłowanymi» – kończy Jezus przyciągając do Siebie zasmuconego Piotra. Ta obietnica go uspokaja.

«Zatem on idzie z nami?»

«Tak. [Pozostanie] aż do chwili, gdy jego serce nabierze sił. Zatruła go wielka nienawiść, którą musiał wchłonąć.»

Jakub i Jan z Andrzejem także dochodzą do Nauczyciela i słuchają.

«Nie możecie sobie wyobrazić ogromu zła, jakie człowiek może wyrządzić człowiekowi przez nieprzejednaną nienawiść. Proszę was, abyście pamiętali, że wasz Nauczyciel zawsze był życzliwy wobec chorych duchowo. Sądzicie, że Moje największe cuda i największa moc przejawia się w uzdrawianiu ciał. Nie, przyjaciele... Tak, podejdźcie także wy, którzy idziecie przede Mną i którzy jesteście za Mną. Droga jest szeroka i możemy iść w grupie.»

Wszyscy tłoczą się wokół Jezusa, który mówi dalej:

«Moje główne dzieła – te, które najbardziej świadczą o Mojej naturze i o Mojej misji, te, na które Ojciec patrzy z radością – to leczenie serc albo uzdrowienia z jakiejś wady lub licznych grzechów głównych; to również ustępowanie rozpaczy zrodzonej z przekonania, że jest się dotkniętym i opuszczonym przez Boga.

Jaka jest dusza, którą opuściła pewność pomocy Bożej? To słaby powój, który leży w pyle, nie potrafi się bowiem uchwycić myśli, która stanowiła jego siłę i radość. Życie bez nadziei jest straszne. Życie jest piękne pomimo swej surowości jedynie dlatego, że zalewa je [blaskiem] Boże Słońce. Celem życia jest to Słońce. Czy mroczny jest dzień człowieka, zalanego łzami, naznaczonego krwią? Tak. Jednak potem będzie miał Słońce: nigdy więcej boleści, nigdy więcej rozdzielenia, nigdy więcej przykrości, nigdy więcej nienawiści, nędzy, samotności pod chmurami, które przygniatają, lecz – jasność i śpiew, pogoda, pokój i Bóg – Bóg, Wieczne Słońce! Patrzcie, jak smutna jest ziemia, gdy przychodzi zaćmienie [słońca]. Gdyby człowiek musiał powiedzieć: “Słońce umarło”, czyż nie wydawałoby mu się, że żyje na zawsze w mrocznym grobie, zamurowany, pochowany, martwy przed śmiercią? Jednak człowiek wie, że poza tym ciałem niebieskim, zakrywającym słońce i nadającym światu wygląd posępny, zawsze znajduje się radosne słońce Boga. Tak samo jest z myślą o związku z Bogiem podczas tego życia. Ludzie ranią, kradną i oczerniają? Bóg leczy, oddaje, usprawiedliwia. I to bez miary. Ludzie mówią: “Bóg cię odrzucił”? Spokojna dusza myśli, musi myśleć: “Bóg jest sprawiedliwy i dobry. On to widzi i troszczy się o ludzi. On jest jeszcze bardziej życzliwy, niż może być człowiek. Jest [życzliwy] nieskończenie. I dlatego On mnie nie odrzuci, jeśli skłonię zalane łzami oblicze na Jego pierś i powiem Mu: “Ojcze. Ty jeden mi pozostajesz. Twoje dziecko jest zasmucone i załamane. Daj mi Twój pokój...”

Ja, Wysłaniec Boży, gromadzę tych, których człowiek zaniepokoił lub których szatan powalił. Ocalam ich. Oto Moje dzieło. Dzieło prawdziwie Moje. Uzdrowienie ciała to [ujawnienie] mocy Bożej. Zbawienie duchów to dzieło Jezusa Chrystusa, Zbawiciela i Odkupiciela. Myślę i nie mylę się, że ci, którzy dzięki Mnie odzyskali swą wartość w oczach Bożych i we własnych oczach, będą Moimi uczniami wiernymi. Ci będą mogli z większą mocą pociągnąć tłumy ku Bogu mówiąc: “Wy jesteście grzesznikami? Ja też. Jesteście poniżeni? Ja również. Zrozpaczeni? Ja także. A jednak, popatrzcie, Mesjasz miał litość nad moją duchową nędzą i chciał, abym był jego kapłanem. On bowiem jest Miłosierdziem i chce, by świat był tego pewien, a nikt nie jest bardziej zdolny do przekonywania od tego, kto tego doświadczył.” Teraz Ja dołączam ich do was: Moich przyjaciół i tych, którzy Mnie adorowali od Mego narodzenia – a więc do was i do pasterzy. Jednoczę ich z pasterzami, z tymi, których uzdrawiam, z tymi, którzy bez szczególnego wyboru – nie tak jak jest z wami dwunastoma – weszli na Moją drogę i pójdą nią aż do śmierci. Blisko Arymatei znajduje się Izaak, jak prosił Mnie o to nasz przyjaciel Józef. Wezmę ze Sobą Izaaka, aby połączył się z Tymonem, kiedy ten do nas dołączy. Jeśli wierzysz, że we Mnie jest pokój i cel całego życia, będziesz mógł przyłączyć się do nich. Będą dla ciebie dobrymi braćmi.»

«O, moje Pocieszenie! Jest dokładnie tak, jak mówisz. Moje wielkie rany człowieka i wiernego goją się z godziny na godzinę. Od trzech dni jestem z Tobą, a wydaje mi się, że to, co mnie dręczyło przed trzema dniami, jest oddalającym się snem. Uczyniłem to. Jednak im więcej czasu upływa, tym bardziej okrutne szczegóły tego snu rozpraszają się w obliczu Twojej rzeczywistości. Przez ostatnie noce wiele rozmyślałem. W Joppie mam dobrego krewnego. To on był... niezawinioną przyczyną mego nieszczęścia, bo to przez niego poznałem tę niewiastę. To dowodzi, że nie mogliśmy wiedzieć, czyją była córką... Jej, pierwszej żony mojego ojca – tak, ale nie [córką] mojego ojca. Nosiła inne imię, przybyła z daleka. Znała mojego krewnego z handlu towarami. I tak ją poznałem. Mój krewny bardzo pragnie mojego sklepu. Odstąpię mu go. To byłaby ruina, gdybym go zostawił bez właściciela. Nabędzie go bez wątpienia, żeby nie odczuwać wyrzutów z powodu tego, że stał się przyczyną mojego nieszczęścia. Ja będę miał środki i pójdę za Tobą spokojnie. Proszę Cię tylko, abyś mi przydzielił tego Izaaka, o którym mówisz. Boję się być sam z moimi myślami... zbyt jeszcze smutnymi...»

«Dam ci Izaaka. Ma dobrą duszę. Cierpienie go udoskonaliło. Przez trzydzieści lat niósł krzyż. On wie, co znaczy cierpieć... My w tym czasie pójdziemy dalej. Dołączycie do nas w Nazarecie.»

«Czy nie zatrzymamy się w domu Józefa [z Arymatei]?»

«Józef jest prawdopodobnie w Jerozolimie... Sanhedryn wiele pracuje. Ale dowiemy się tego od Izaaka. Jeśli jest w domu, zaniesiemy mu nasz pokój. Jeśli nie, zatrzymamy się tylko na jedną noc, aby wypocząć. Śpieszę się, by dotrzeć do Galilei. Jest tam Matka, która cierpi. Pamiętajcie, że jest ktoś, kto postawił sobie za cel zasmucać Ją. Ja Ją pocieszę.»

2. W DRODZE KU SAMARII.  POUCZENIE APOSTOŁÓW

[por. J 4,1-3]

Napisane 21 kwietnia 1945. A, 4892-4895

Jezus jest z dwunastoma. Okolica jest wciąż pagórkowata, jednak droga jest dość wygodna. Wszyscy idą razem i rozmawiają.

«Teraz, gdy jesteśmy sami, możemy się zastanowić, dlaczego tyle zazdrości pomiędzy dwiema grupami?» – mówi Filip.

«Zazdrości? – odpowiada Juda, syn Alfeusza. – Ależ nie, to jest sama pycha!»

«Nie. Ja sądzę, że to tylko pretekst, aby w jakiś sposób usprawiedliwić ich krzywdzące zachowanie wobec Nauczyciela i zbytnio nie rozdrażnić tłumów. Pod pozorem gorliwości wobec Chrzciciela doprowadza się do tego, że Nauczyciel musi się oddalić» – odzywa się Szymon.

«Ja to ujawnię» [– mówi Piotr.]

«My, Piotrze, robimy tyle rzeczy, których On nie czyni» [– odpowiada Szymon Zelota.]

«Dlaczego On ich nie czyni?» [– pyta Piotr.]

«Bo wie, że dobrze jest tego nie robić. My mamy tylko iść za Nim. Nie do nas należy kierowanie Nim. I powinniśmy być z tego powodu szczęśliwi. To wielka ulga mieć za zadanie jedynie posłuszeństwo...»

«Dobrze powiedziałeś, Szymonie. – mówi Jezus, który wydawał się im być pochłonięty własnymi myślami. – Dobrze powiedziałeś. Łatwiej jest być posłusznym niż rozkazywać. Tak się nie wydaje, ale tak jest. Z pewnością [posłuszeństwo] jest łatwe, gdy duch jest dobry. Jakże trudno jest rozkazywać, kiedy ma się prawego ducha. Kiedy duch nie jest prawy, wydaje się rozkazy szalone, bardziej niż szalone. Wtedy łatwo jest rozkazywać. Jednak... jakże trudne staje się... posłuszeństwo! Ten, na kim spoczywa odpowiedzialność za jakieś miejsce lub zgromadzenie, zawsze musi mieć obecną w duchu miłość i sprawiedliwość, roztropność i pokorę, umiarkowanie i cierpliwość, stanowczość, a jednak nie – upór. O, to trudne!... Wy na razie macie być tylko posłuszni... Bogu i waszemu Nauczycielowi. Ty, i nie tylko ty, zastanawiasz się, dlaczego Ja dokonuję lub nie robię pewnych rzeczy. Zastanawiasz się, dlaczego Bóg pozwala na coś bądź nie. Posłuchaj, Piotrze, i wy wszyscy, Moi przyjaciele. Jedna z tajemnic doskonałego wyznawcy polega na tym, że nigdy nie przypisuje sobie prawa do zadawania Bogu pytań. Pytanie: “dlaczego to czynisz?” – zadaje ktoś, kto mało wie o swoim Bogu. Wydaje się, że [taki człowiek] przyjmuje postawę dorosłego wobec ucznia, któremu mówi: “Tego się nie robi. To głupota. To błąd.” A któż jest ponad Bogiem?

Teraz widzicie, że pod pretekstem gorliwej [wierności] wobec Jana zostałem przepędzony. Was to gorszy. Chcielibyście, abym to wyjaśnił, przyjmując postawę polemiczną wobec tych, którzy tak postępują. Nie. To nie stanie się nigdy. Z ust uczniów Chrzciciela usłyszeliście, [co mówił]: “Trzeba, aby On wzrastał, a ja się umniejszał.” [por. J 3,30] Nie ma w nim żalu, nie ma przywiązania do swej pozycji. Święty nie przywiązuje się do takich rzeczy. On pracuje. Nie dla [zwiększenia] liczby “własnych” wiernych. On nie posiada własnych wiernych. Pracuje dla pomnożenia liczby tych, którzy są wierni Bogu. Jedynie Bóg ma prawo mieć wyznawców. Jak Ja nie żałuję, że z dobrej lub złej woli ci lub tamci pozostają uczniami Chrzciciela, tak samo on – jak słyszeliście – nie martwi się, że do Mnie przychodzą Jego uczniowie. Obce mu są te małostkowe rachuby. Zarówno on, jak i Ja spoglądamy w Niebo. Nie sprzeczajcie się więc ciągle między sobą, czy jest słuszne lub nie, iż Żydzi oskarżają Mnie o odbieranie uczniów Chrzcicielowi, i czy jest właściwe lub nie, że tak się mówi. To są kłótnie gadatliwych niewiast przy źródle. Święci pomagają sobie, obdarowują się i przekazują sobie dusze z radosną łatwością, uśmiechając się do myśli, że pracują dla Pana.

Ja chrzciłem i nawet wam poleciłem chrzcić, duch bowiem jest tak bardzo ociężały, że trzeba teraz ukazywać mu pobożność w formach materialnych, cud w formach materialnych, nauczanie w formach materialnych. Z powodu tej ociężałości duchowej będę musiał uciec się do rzeczy materialnych, chcąc uczynić was wykonawcami cudów. Jednak wierzcie, że to nie w oleju ani nie w wodzie, jak i nie w obrzędach znajduje się moc uświęcania. Nadejdzie czas, gdy rzecz niedotykalna, niewidzialna, niepojęta dla materialistów będzie królową, która “powróciła”, przyczyną wszelkiego uświęcenia działającą w nim zawsze. To przez nią człowiek stanie się ponownie “dzieckiem Bożym” i będzie czynił to, co Bóg czyni, Bóg bowiem będzie z nim. Łaska – oto “powracająca” królowa. Tak więc chrzest stanie się sakramentem. Wtedy człowiek będzie mówił językiem Bożym i zrozumie go. Łaska udzieli życia, a Życie da moc, by wiedzieć i działać, i wtedy... O, wtedy... Jednak nie jesteście jeszcze dojrzali, aby zrozumieć, co przyniesie wam Łaska. Proszę was: pomóżcie jej przyjść przez stałe formowanie samych siebie i odrzućcie, odrzućcie zbędne troski powierzchownych umysłów...

Oto jesteśmy u granic Samarii. Czy wydaje się wam, że zrobię dobrze przemawiając do jej mieszkańców?»

«Och!» – wszyscy są mniej lub bardziej zgorszeni.

«Zaprawdę powiadam wam, że Samarytanie są wszędzie. I gdybym nie miał mówić tam, gdzie znajduje się choć jeden Samarytanin, nie mógłbym już nigdzie mówić. Chodźcie więc. Nie będę narzucał im nauczania, jednak nie będę się wzbraniał mówić o Bogu, jeśli Mnie o to poproszą. Jeden rok się kończy, drugi się zaczyna. Jest jakby pomiędzy początkiem a końcem. Na początku przeważał Nauczyciel. Teraz ujawnia się Zbawiciel. Koniec ukaże oblicze Odkupiciela. Chodźmy. Rzeka rozszerza się zbliżając się do ujścia. Ja także rozciągam Swoje dzieło miłosierdzia, bo zbliża się ujście.»

«Po [opuszczeniu] Galilei pójdziemy nad jakąś wielką rzekę? Może nad Nil? Albo nad Eufrat?» – szepczą niektórzy.

«Może pójdziemy pomiędzy pogan...» – odpowiadają inni.

«Nie rozmawiajcie między sobą. Idziemy ku “Mojemu” ujściu. To znaczy ku wypełnieniu Mojej misji. Bądźcie bardzo uważni, potem bowiem opuszczę was, a wy będzie musieli kontynuować [tę misję] w Moje Imię.»

3. SAMARYTANKA FOTYNAJ

Napisane 22 kwietnia 1945. A, 4896-4904

[por. J 4,4-38] «Zatrzymam się tutaj. Idźcie do miasta. Kupcie, co jest potrzebne na posiłek. Tutaj go spożyjemy.»

«Wszyscy mamy iść?»

«Tak, Janie. Dobrze będzie, jeśli pójdziecie w grupie.»

«A Ty? Zostajesz sam... a oni są Samarytanami...»

«To nie są najgorsi spośród wrogów Chrystusa. Idźcie, idźcie. Czekając na was będę się modlił za was i za nich.»

Uczniowie odchodzą z żalem i trzy lub cztery razy oglądają się za siebie, patrząc na Jezusa. Usiadł na nasłonecznionym murku, blisko niskiego i szerokiego brzegu studni. To wielka studnia, prawie zbiornik, tak jest szeroka. W lecie z pewnością pada na nią cień wielkich drzew, teraz pozbawionych liści. Nie widać wody, lecz teren przy studni jasno wskazuje, że ją tu czerpano. [Świadczą o tym] małe kałuże i owalne odbicia pozostawione przez wilgotne konwie. Jezus siada i rozmyśla w Swej zwyczajnej pozycji, z łokciami wspartymi o kolana, z rękoma splecionymi i wysuniętymi do przodu, z ciałem lekko pochylonym, z głową skłonioną ku ziemi. Potem odczuwa ogrzewające Go, lekkie, dobrotliwe słońce. Zsuwa płaszcz z głowy i ramion. Zostawia go jeszcze zwinięty na piersiach.

Podnosi głowę, uśmiechając się do gromady swarliwych wróbli, kłócących się o okruszek chleba, zgubiony przez kogoś przy studni. Wróble odfruwają, bo nadchodzi niewiasta. Podchodzi do studni z pustą konwią. Lewą ręką trzyma ją za uchwyt. Prawą ręką odsuwa z zaskoczeniem zasłonę, aby zobaczyć, kim jest ten siedzący mężczyzna. Jezus uśmiecha się do niewiasty mającej trzydzieści pięć, może czterdzieści lat. Jest wysoka. Ma grube, lecz piękne rysy. Jest – można by powiedzieć – w typie prawie hiszpańskim, z oliwkową cerą, czerwonymi i raczej grubymi wargami. Oczy ma nadzwyczaj wielkie i czarne, pod bardzo gęstymi brwiami. Pod delikatną zasłoną widać kruczoczarne warkocze. Kształty, raczej wydatne, przedstawiają wyraźnie typ wschodni, lekko złagodzony, jak u kobiet arabskich. Ubrana jest w tkaninę w różnokolorowe paseczki, ściśniętą w pasie, narzuconą na biodra i na wydatne piersi, a opadającą na ziemię rodzajem pomarszczonej falbany. Ma wiele pierścionków i bransolet na krągłych brązowych dłoniach i nadgarstkach, które wychodzą spod lnianych rękawów. Na szyi – ciężki naszyjnik, na którym wiszą medaliony, jakby amulety, mają bowiem wszelkie kształty. Ciężkie kolczyki zwisają z uszu aż na szyję i błyszczą pod zasłoną.

«Pokój z tobą, niewiasto. Dasz Mi pić? Wiele wędrowałem i jestem spragniony.»

«Czy nie jesteś Żydem? Prosisz o picie mnie, Samarytankę. Cóż się to stało? Nabraliście do nas szacunku czy upadliście? Z pewnością doszło do jakiegoś wielkiego wydarzenia, skoro Żyd rozmawia grzecznie z Samarytanką. Powinnam Ci powiedzieć: “Nic Ci nie dam, aby na Tobie wziąć odwet za wszelkie zniewagi, jakimi Żydzi nas obrazili”.»

«Dobrze powiedziałaś. Nadeszło wielkie wydarzenie, dlatego wiele rzeczy się zmieniło i mnóstwo jeszcze się zmieni. Bóg udzielił światu wielkiego daru i dlatego wiele rzeczy się zmieniło. Gdybyś znała dar Boży i wiedziała, Kim jest ten, który ci mówi: “Daj Mi pić”, być może ty sama prosiłabyś Go o to, by dał ci pić. On dałby ci wody żywej.»

«Woda żywa jest w żyłach ziemi i zawiera ją ta studnia, jednak ona do nas należy.»

Kobieta jest drwiąca i zuchwała.

«Woda należy do Boga. Tak samo jak dobroć należy do Boga, jak życie należy do Boga. Wszystko należy do Jedynego Boga, niewiasto. I wszyscy ludzie pochodzą od Boga: tak Samarytanie, jak i Żydzi. Czy ta studnia nie jest studnią Jakuba? A Jakub nie jest przywódcą naszej rasy? Chociaż potem błąd nas rozdzielił, to jednak wcale nie zmienia naszego pochodzenia.»

«Nasz błąd, prawda?» – pyta napastliwie kobieta.

«Ani wasz, ani nasz. Błąd kogoś, kto utracił z oczu Miłość i Sprawiedliwość. Ja nie atakuję ani ciebie, ani twojej rasy. Skąd więc u ciebie ta wrogość?»

«Jesteś pierwszym Żydem, którego słyszę tak mówiącego. Inni... A co do studni... tak, to jest studnia Jakuba i jest w niej taka obfitość wody i tak przejrzystej, że my z Sychar wolimy ją od innych źródeł. Jednak jest bardzo głęboka. Ty nie masz ani amfory, ani nic innego. Jakże mógłbyś jej nabrać, by mi dać wody żywej? Czy jesteś kimś większym niż Jakub, nasz święty Patriarcha, który znalazł tę obfitą żyłę dla siebie, dla swych dzieci, stad i pozostawił nam ją na wspomnienie jego i jako podarunek?»

«Jak rzekłaś. Jednak kto pije tę wodę, będzie miał ciągle pragnienie. Ja, przeciwnie, mam taką wodę, że ten, kto się jej napije, nie będzie więcej pragnął. Jednak ona tylko do Mnie należy i Ja dam jej temu, kto Mnie o to poprosi. Zaprawdę mówię ci, że ten, kto będzie miał wodę, którą Ja mu dam, będzie nią zawsze nasycony i nie będzie więcej pragnął. Moja woda bowiem stanie się w nim źródłem niewyczerpanym i wiecznym.»

«Jak to? Nie rozumiem. Czy jesteś magiem? Jakże człowiek może stać się studnią? Wielbłąd pije i robi zapasy wody w żołądku. Potem jednak ją pochłania i ona nie starcza mu na całe życie. A Ty mówisz, że Twoja woda będzie trwać na całe życie?»

«Jeszcze więcej: ona wytryśnie strumieniem na życie wieczne. W tym, który ją wypije, wytryśnie aż dla życia wiecznego i da kiełki życia wiecznego, jest bowiem źródłem zbawienia.»

«Daj mi tej wody, jeśli to prawda, że ją posiadasz. Męczy mnie przychodzenie tutaj. Jeśli ją będę mieć, nie będę już pragnąć i nie będę chora ani stara.»

«Czy tylko to cię męczy? Nic więcej? I nie odczuwasz innej potrzeby, jak tylko czerpać, by pić ze względu na twe nędzne ciało? Zastanów się nad tym. Jest jeszcze coś więcej niż ciało: dusza. Jakub dał sobie i swoim nie tylko wodę z ziemi, lecz troszczył się, by zapewnić sobie i dawać [innym] świętość: wodę Bożą.»

«Wy mówicie o nas: poganie... Jeśli to prawda, co mówicie, to my nie możemy być świętymi...»

Kobieta porzuciła zaczepny i ironiczny ton. Jest uległa i lekko zmieszana.

«Nawet poganin może być cnotliwy. A Bóg, który jest sprawiedliwy, wynagrodzi go za uczynione dobro. To nie będzie nagroda zupełna, lecz powiadam ci, że mając wiernego skalanego poważnym grzechem i poganina bez grzechu, Bóg patrzy z mniejszą surowością na poganina. Ale dlaczego – skoro wiecie, że tacy jesteście – nie przyjdziecie do Boga Prawdziwego? Jak się nazywasz?»

«Fotynaj.»

«Odpowiedz Mi więc, Fotynaj. Czy nie cierpisz nie mogąc dążyć do świętości, dlatego że jesteś poganką – jak mówisz – i dlatego, że jesteś w oparach starodawnego błędu, jak Ja mówię?»

«Tak, cierpię z tego powodu.»

«A zatem dlaczego nie żyjesz przynajmniej jako poganka cnotliwa?»

«Panie!...»

«Tak. Czy możesz temu zaprzeczyć? Idź, zawołaj swego męża i wróć z nim.»

«Nie mam męża...» Zmieszanie kobiety rośnie.

«Dobrze powiedziałaś. Nie masz męża. Miałaś bowiem pięciu mężczyzn, a teraz masz takiego, który nie jest twoim mężem. Czy to było konieczne? Nawet twoja religia nie zachęca do nieczystości. Wy także posiadacie Dekalog. Dlaczego więc, Fotynaj, tak żyjesz? Czy nie czujesz się zmęczona będąc ciałem dla tylu mężczyzn, zamiast być uczciwą małżonką jednego? Czy nie boisz się starości, gdy zostaniesz sama ze wspomnieniami? Z twoimi żalami? Z twoimi lękami? Tak, nawet to. Ze strachem przed Bogiem i przed zmorami... Gdzie są twoje dzieci?»

Niewiasta całkowicie spuściła głowę i nic nie mówi.

«Nie masz ich na ziemi. Jednak ich małe dusze, którym zabroniłaś ujrzeć światło dnia, zwracają się do ciebie z wyrzutami. Ciągle. Klejnoty... piękne ubrania... bogaty dom... suto zastawiony stół.... Tak, lecz pustka, łzy i wewnętrzna nędza. Jesteś osamotniona, Fotynaj. Jedynie dzięki szczerej skrusze, poprzez przebaczenie Boże i w konsekwencji [przez przebaczenie] twych dzieci, możesz stać się bogata.»

«Panie, widzę, że jesteś prorokiem, i wstyd mi...»

«A w obliczu Ojca, który jest w Niebie, nie odczuwałaś tego wstydu, kiedy czyniłaś zło? Nie płacz z powodu upokorzenia przed Człowiekiem... Podejdź, Fotynaj, blisko Mnie. Opowiem ci o Bogu. Być może nie znałaś Go dobrze. I to dlatego, z pewnością dlatego, tak wiele błądziłaś. Gdybyś dobrze znała Boga prawdziwego, nie upadłabyś tak bardzo. On by do ciebie przemówił i przypomniałby ci...»

«Panie, nasi ojcowie oddawali cześć Bogu na tej górze. Wy mówicie, że to jedynie w Jerozolimie powinno się [Go] czcić. Jednak Ty mówisz: jest tylko jeden Bóg. Pomóż mi pojąć, gdzie i jak powinno się czcić...»

«Niewiasto, wierz Mi, wkrótce nadejdzie chwila, kiedy ani na tej górze w Samarii, ani w Jerozolimie nie będzie oddawana cześć Ojcu. Wy adorujecie tego, którego nie znacie. My adorujemy tego, którego znamy, zbawienie bowiem pochodzi od Żydów. Przypominam ci proroków. Jednak nadchodzi godzina, ona już się rozpoczęła, kiedy prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w duchu i w prawdzie: już nie według starożytnych rytów, lecz zgodnie z nowym rytem nie będzie składania ofiar ani całopaleń ze zwierząt, pochłanianych przez ogień, lecz wieczna ofiara Nieskalanej Hostii pochłoniętej Ogniem Miłości. Będzie kult duchowy w duchowym Królestwie. Zostanie on zrozumiany przez tych, którzy potrafią adorować w duchu i w prawdzie. Bóg jest Duchem. Ci, którzy cześć oddają, powinni oddawać ją duchowo.»

«Twoje słowa są święte. Ja wiem – bo my też coś wiemy – że Mesjasz ma już przyjść: Mesjasz, ten, którego będzie się też nazywać “Chrystusem”. Kiedy On przybędzie, nauczy nas wszystkiego. Całkiem blisko stąd znajduje się też ten, który mówi o sobie, że jest Jego Poprzednikiem. I wielu chodzi go słuchać. Jednak on jest tak surowy!... Ty jesteś dobry... i biedne dusze nie boją się Ciebie. Myślę, że Chrystus będzie dobry. Nazywa się Go Królem Pokoju. Czy jeszcze długo będzie zwlekał?»

«Powiedziałem ci, że Jego czas już nadszedł.»

«Skąd o tym wiesz? Może jesteś Jego uczniem? Poprzednik ma wielu uczniów. Chrystus też będzie ich miał.»

«To Ja, który z tobą mówię, jestem Chrystusem, Jezusem.»

«Ty!... O!...»

Kobieta, która siedziała obok Jezusa, podrywa się i chce uciec.

«Dlaczego uciekasz, niewiasto?»

«Przeraża mnie, że jestem przy Tobie. Ty jesteś święty...»

«Ja jestem Zbawicielem. Przyszedłem tutaj, choć nie było to konieczne. Wiedziałem jednak, że twoja dusza była zmęczona błądzeniem. Brzydziłaś się swoim pokarmem... Przyszedłem, aby dać ci nowy pokarm, który usunie twój wstręt i zmęczenie...

[por. J 4,27n] Oto Moi uczniowie, którzy powracają z chlebem dla Mnie. Jednak Ja się już posiliłem daniem tobie pierwszych okruchów twego odkupienia.»

Uczniowie przyglądają się bardziej lub mniej dyskretnie kobiecie, lecz nikt nic nie mówi. Ta odchodzi, nie myśląc już ani o wodzie, ani o swojej konwi.

«Nauczycielu – odzywa się Piotr – dobrze nas potraktowali. Jest ser, świeży chleb, oliwki i jabłka. Weź, co chcesz. Ta kobieta dobrze zrobiła, że zostawiła konew. Szybciej sobie poradzimy niż naszymi małymi manierkami. Wypijemy i napełnimy je, nie musząc prosić o nic więcej Samarytan i nie podchodząc do ich źródeł. Nie jesz? Chciałem znaleźć dla Ciebie rybę, ale nie ma. Być może to bardziej by Ci smakowało. Jesteś zmęczony i blady.»

«Ja mam pokarm, którego wy nie znacie. To będzie Mój posiłek. On Mnie bardzo wzmocni.»

Uczniowie patrzą na siebie pytająco. Jezus odpowiada na te nieme zapytania:

«Moim pokarmem jest pełnienie woli Tego, który Mnie posłał, aby dokonać dzieła, którego wypełnienia przeze Mnie On pragnął. Kiedy siewca rzuca ziarno, czy może stwierdzić, że już wszystko uczynił, by móc powiedzieć: mam zbiory? Nie. Z pewnością nie. Ileż ma jeszcze do zrobienia, zanim powie: “Oto skończona moja praca!” Aż do tej chwili nie może spocząć.

Popatrzcie na te pola w radosnym słońcu szóstej godziny. Przed miesiącem, a nawet mniej niż przed miesiącem, ziemia była naga, ciemna, bo zalewały ją deszcze. Teraz, patrzcie. Niezliczone łodygi zbóż właśnie wykiełkowały. Bardzo delikatna zieleń, która w tym wielkim świetle wydaje się jeszcze jaśniejsza, okrywa pola jakby lekką, niemalże białą zasłoną. To przyszły plon i wy mówicie widząc ją: “Za cztery miesiące będą żniwa. Siewcy najmą żniwiarzy, bo chociaż sam siewca wystarczy, by zasiać, to potrzeba wielu ludzi do zebrania żniwa. Wszyscy są szczęśliwi. Ten, kto zasiał mały worek ziarna [cieszy się, bo] teraz musi przygotować spichrze na zbiory, a żniwiarze – bo w ciągu kilku dni zdobyli środki, by żyć przez wiele miesięcy.”

Na polu ducha także ci, którzy zbierają żniwo z tego, co Ja zasiałem, cieszą się wraz ze Mną i tak jak Ja, dam im bowiem Moją zapłatę i to, co im się należy. Udzielę im tego, co potrzebne, by żyli w Moim wiecznym Królestwie. Wy macie tylko zbierać żniwo. Najcięższą pracę Ja wykonałem. Mówię wam: “Przyjdźcie zbierać żniwo na Moim polu. Jestem szczęśliwy widząc was obarczonych plonami Mojego ziarna. Kiedy zasieję całe Moje ziarno, wtedy zostanie wypełniona wola Boża, a Ja zasiądę na uczcie w niebieskim Jeruzalem.”

Oto idą Samarytanie wraz z Fotynaj. Okażcie im miłość. To dusze, które przychodzą do Boga.»

4. Z MIESZKAŃCAMI SYCHAR

[por. J 4,39-42]

Napisane 23 kwietnia 1945. A, 4905-4909

Oto podchodzą w grupie do Jezusa znaczący Samarytanie, których prowadzi Fotynaj.

«Bóg z Tobą, Rabbi. Niewiasta powiedziała nam, że jesteś prorokiem i nie wzgardzisz rozmową z nami. Prosimy Cię, zostań z nami i nie odmawiaj nam Swego słowa. Prawdą jest, że jesteśmy odłączeni od Judy, ale nie można mówić, że tylko Juda jest święta i że wszystko w Samarii jest grzechem. Nawet pośród nas są sprawiedliwi.»

«Ja również taką myśl wyraziłem niewieście. Nie narzucam się, jednak nie odmawiam Siebie, jeśli ktoś Mnie szuka.»

«Jesteś sprawiedliwy. Niewiasta powiedziała nam, że jesteś Chrystusem. Czy to prawda? Odpowiedz nam w imię Boga.»

«Jestem Nim. Nadszedł czas mesjański. Król gromadzi Izraela i nie tylko Izraela.»

«Jednak Ty będziesz [Mesjaszem] dla tych, którzy... którzy nie są w błędzie jak my» – zauważa postawny starzec.

«Mężu, widzę w tobie przywódcę wszystkich i dostrzegam w tobie także uczciwe poszukiwanie tego, co prawdziwe. Teraz posłuchaj ty, który znasz święte Pisma. Do Mnie zostało powiedziane to, co mówił Duch Ezechielowi, gdy zapowiedział mu misję prorocką: “Synu człowieczy, posyłam cię do synów Izraela, do ludu buntowników, którzy oddalili się ode Mnie... Są synami o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach... A jeśli cię będą słuchać, a potem nie będą zważać na twoje słowa, które są Moimi słowami, bowiem dom ten jest zbuntowany, będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich. Nie bój się ich... i niech cię nie przerażają ich słowa, bowiem są oni niedowierzający i zbuntowani... Przekażesz im Moje słowa: czy będą słuchać, czy też je odrzucą. Ty czyń, co ci mówię. Słuchaj tego, co ci mówię, abyś nie był buntownikiem jak oni. Otwórz usta swoje i zjedz, co ci podam.”

I przyszedłem. Nie mam złudzeń i nie oczekuję na przyjęcie jako zwycięzca. Jednak ponieważ wola Boża jest Moim miodem, oto ją wypełniam i jeśli chcecie, powiem wam słowa, które Duch złożył we Mnie.»

«Jakże Przedwieczny mógł pomyśleć o nas?»

«Ponieważ On jest Miłością, dzieci.»

«Nie tak mówią rabini w Judzie.»

«Ale tak mówi wam Mesjasz Pański.»

«Jest powiedziane, że Mesjasz narodzi się z dziewicy w Judei. A Ty jak się narodziłeś?»

«W Betlejem Efrata, z Maryi z rodu Dawida, za sprawą duchowego poczęcia. Zechciejcie w to uwierzyć.»

Piękny głos Jezusa jest jak dzwon radosnego tryumfu, kiedy ogłasza dziewictwo Matki.

«Twoje oblicze jaśnieje wielkim światłem. Nie, Ty nie możesz kłamać. Synowie ciemności mają ponure oblicza i zmącony wzrok. Ty jaśniejesz, a Twój wzrok jest jasny jak kwietniowy poranek. Słowa Twoje są dobre. Wejdź do Sychar, proszę Cię, i poucz synów tego ludu. Potem odejdziesz... a my będziemy pamiętać o Gwieździe, która przemierzyła nasze niebo...»

«A dlaczego za nią nie pójdziecie?»

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin