Mane, tekel, fares.pdf

(308 KB) Pobierz
Mane, tekel, fares
Mane, tekel, fares
Sobota, 10 Lipiec 2010 18:32
Co najmniej połowa Polaków zwolna przychodzi do siebie po emocjach wywołanych wyborami
tubylczego prezydenta. Jak wiadomo, żeby wybrać takiego prezydenta, trzeba albo podjudzić
do tego kilka milionów ludzi, albo przekupić ich obietnicami, albo wreszcie – doprowadzić do
stanu onieprzytomnienia, w którym człowiek nie wie, co czyni – no a potem, trzeba wszystkich
jakoś z tego amoku wyprowadzić. Nawiasem mówiąc, jakiś niezawisły sąd zamierza ukarać
jakichś samorządowców, którzy przekupywali wyborców wódką i kiełbasą. Wedle stawu grobla;
pan marszałek Komorowski wprawdzie wyborcom wódki nie stawiał, ale za to naobiecywał im „
korzyści majątkowych
” znacznie więcej – i nic. Wynika z tego, że w kampanii wyborczej należy bezwzględnie unikać
konkretów, nawet w postaci wódki i kiełbasy, koncentrując się raczej na korumpowaniu przy
pomocy obietnic. Zanim korumpowani ochłoną, to zapomną, bo wiadomo; ludzie maja dobrą
pamięć, ale krótką. Toteż i pan marszałek Komorowski, kiedy w wieczór wyborczy zaczęła
rysować się przed nim możliwość wygranej, nagle zauważył, że naród polski został straszliwie
podzielony i teraz trzeba ulepić go w jedną masę od nowa, żeby zaczął normalnie
funkcjonować i można było po staremu zdzierać z niego podatki. Tedy tylko patrzeć, jak
niezależne media i inspirowany przez oficerów prowadzących salon zacznie teraz śpiewać, że „
wszyscy Polacy to jedna rodzina
” i zapanuje powszechna amikoszoneria. Zanim jednak pogrążymy się w nawrocie do
jedności-moralno politycznej narodu, którą po raz pierwszy wynalazł i w ramach propagandy
sukcesu faszerował nas Edward Gierek, warto posłuchać, co się dzieje wokół Polski. Oto
deputowany do Rady Najwyższej z ramienia Partii Regionów Jurij Bołdyriew zauważył, że
Ukraina ma same zgryzoty z Galicją i dopóki będzie ona wchodziła w skład ukraińskiego
państwa, dopóty również i tam nie zapanuje upragniona jedność moralno-polityczna narodu.
Deputowany Bołdyriew nie jest w tym poglądzie odosobniony, bo podobnego zdania jest inny
ukraiński polityk Partii Regionów, minister oświaty Dymitr Tabacznyk. Z kolei prezydent Wiktor
Janukowycz, również wywodzący się z Partii Regionów oświadczył, że nie ma mowy o tym, by
Ukraina została federacją. Jest jednolitym państwem i kropka. Jak pogodzić te z pozoru
sprzeczne koncepcje funkcjonujące w jednej partii, to znaczy – jak zachować na Ukrainie
unitarny charakter państwa, a jednocześnie izolować od niej Galicję ze Lwowem?
Wyglądałoby to na kwadraturę koła, gdyby nie deklaracja rosyjskiego polityka narodowości
prawniczej („ matka Rosjanka, ojciec prawnik ”) Włodzimierza Żyrynowskiego z roku bodajże
1995. Włodzimierz Żyrynowski oświadczył wtedy, że jeśli Polacy zgodzą się zostać „
Słowianami
” (a „
Słowianin
”, to taki Rosjanin, tylko oczywiście trochę gorszy, słowem – „
bliska zagranica
”), to Rosja może się zastanowić nad rozbiorem Ukrainy. Jeśli natomiast Polacy „
Słowianami
” być nie zechcą, to Rosja może postawić na porządku dziennym sprawę politycznej
przyszłości Prus Wschodnich, co oznacza zaproszenie Niemiec do udziału w rozbiorze Polski.
Od tamtej pory wprawdzie minęło już 15 lat, ale każda myśl rzucona w przestrzeń prędzej czy
później znajdzie swego amatora. Zwłaszcza, gdy prezydent Obama 17 września ub. roku
oficjalnie dał nam do zrozumienia, że USA na razie żadnych dywersantów w Europie
Środkowej nie potrzebują, co oznacza, że Ameryka zgadza się, by Europę Środkową urządzali
1 / 2
330718487.001.png
 
Mane, tekel, fares
Sobota, 10 Lipiec 2010 18:32
po swojemu strategiczni partnerzy, czyli Niemcy i Rosja.
Jak wiadomo, Niemcy mają z Polską nie załatwione remanenty po II wojnie światowej i w maju
ub. roku CDU i CSU w deklaracji dotyczącej wypędzeń przedstawiły program zmiany
stosunków własnościowych na części terytorium Polski i części terytorium Republiki Czeskiej,
zmierzający, jak się wydaje, do pokojowej rewizji ustaleń konferencji czterech mocarstw w
Poczdamie. Oznaczałoby to dla nas realizację scenariusza rozbiorowego, więc na wszelki
wypadek lepiej byłoby zawczasu obmyślić jakąś rekompensatę dla rozbrajanej w międzyczasie
Polski, żeby tę gorzką pigułkę przełknęła i nie traciła okazji do siedzenia cicho. Czy ukraińskie
rozterki na temat Galicji i Lwowa nie są przypadkiem odbiciem refleksji, jakie snują na temat tej
rekompensaty obydwaj strategiczni partnerzy? Lwów za Wrocław? W końcu Partia Regionów
uchodzi na Ukrainie za nader prorosyjską, więc chyba nic dziwnego, że politycy akurat z jej
szeregów wypuszczają takie próbne balony – prawie identyczne z tymi, które przed 15 laty
wypuszczał Włodzimierz Żyrynowski.
Felieton     „Nasz Dziennik”     10 lipca 2010
Stanisław Michalkiewicz
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Ścieżka obok drogi” ukazuje się w
„Naszym Dzienniku” w każdy piątek.
2 / 2
330718487.002.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin