4 rozdział.pdf

(147 KB) Pobierz
411169393 UNPDF
4 Historia Rosalie i Emmeta
Tej nocy nie śniły mi się żadne koszmary… Tylko moi
rodzice… Przez chwilę wszystko było jak dawniej,
przynajmniej przez chwilę moje życie było normalne… Śnił
mi się po prostu jeden zwykły dzień. Zeszłam do kuchni na
411169393.001.png
śniadanie i pogadałam z moimi rodzicami. Najpierw tata
wyszedł do pracy, a potem mama zrobiła mi drugie śniadanie i
ja wyszłam do szkoły. W szkole jak zawsze nie było zbyt
miło, ale dało się wytrzymać… Potem wróciła do domu…
Chciałam przytulić się do mich rodziców i powiedzieć im, że
ich kocham, ale się obudziłam… I znów wróciła szara
rzeczywistość.
Była godzina 7.00 rano, za oknem padał deszcz, a ja
wcale nie czułam się lepiej. Te wszystkie zdarzenia nadal
miałam przed oczami, a łzy płynęły mi po policzkach. Czemu
to wszystko spotkało mnie? Chciałabym poznać odpowiedzieć
przynajmniej na to jedno pytanie. Podeszłam do lustra, które
miałam w swoim pokoju. Dopiero teraz dostrzegłam te
wszystkie rzeczy, które tu były. Miałam tu komputer,
telewizor, szafy, biurko i wszystko czego mogłaby sobie
życzyć każda dziewczyna. Dostrzegłam też, że wyglądam jak
upiór… Miałam poczochrane włosy, opuchnięte oczy i cała
byłam blada.
- Witaj Alice! – do mojego pokoju weszła Bella.
- Część. – szepnęłam bez entuzjazmu.
- I jak się dzisiaj czujesz? – zapytała troskliwie.
- Szczerze to ani trochę lepiej. – po co miałam ją okłamywać?
Była dla mnie taka miła.
- Uwierz mi, ze to minie. – pocieszyła mnie.
- Nie wydaje mi się, a jutro jest pogrzeb moich rodziców. –
chciałam na niego nie iść, ale choćbym miała na nim
wypłakać morze łez to, to byli moi rodzice i należy im się
odrobina szacunku.
- Jeżeli będziesz chciała mogę iść z tobą. Mogę ci też
pożyczyć jakieś ciuchy. – Bella była dla mnie jak prawdziwa
siostra.
- Dziękuje ci, byłabym ci wdzięczna. – przytuliłam się do niej.
- Idziesz coś zjeść? – zapytała gdy wychodziła już z pokoju.
- Nie wiem… – nie miałam na nic ochoty…
- Musisz coś jeść.
- Nie mam ochoty. – chciałam się jakoś z tego wyplątać.
- Chodź. – pociągnęła mnie za rękę.
Nie miałam wyjścia, musiałam z nią pójść. Zbiegłyśmy
po schodach. W kuchni krzątali się już Rosalie i Emmet.
- Siemka! – przywitała się z nimi Bella.
- Cześć. – odpowiedzieli prawie chórem.
- Witajcie. – przywitałam się nieśmiało.
- Cześć! – wykrzyknął radośnie Emmet – Zrobić ci coś do
jedzenia? – spytał troskliwie.
- Nie dzięki.
Bella usiadła przy stole i zaczęła jeść chrupki z mlekiem.
Ja usiadłam koło Rosalie, której coś na śniadanie
przygotowywał Emmet.
- Jak się czujesz? – spytała mnie.
- Nie za dobrze. – wydawało mi się, że z Rosalie nie będę
potrafiła się dogadać, ale teraz miałam wrażenie, ze nie będzie
tak źle.
- Uwierz mi, że po jakimś czasie ból minie. – uśmiechnęła się
do mnie.
- Mam taką nadzieję. – szepnęłam.
- A co ci się w ogóle stało? – włączył się do rozmowy Emmet.
Spojrzałam na Belle, która złapała mnie za rękę i kiwnęła
głową.
- No a więc pracowałam jako opiekunka do dzieci i pewnego
dnia, gdy pilnowałam bliźniaków pewnej bogatej pary jacyś
mężczyźni chcieli je porwać. Ja oczywiście nie chciałam im
na to pozwolić, więc mnie też porwali… Trzymali nas w takiej
ruderze za miastem… Zawiadomiłam o tym rodziców no i tam
przyjechali… Chcieli mi pomóc, a oni… – załamał mi się głos
– …ich zabili… Ja straciłam przytomność, bo jeden z nich
rozciął mi nożem nogę… Potem przyjechała policja i trafiłam
do szpitala. Tam Carlisle powiedział mi co się stało, bo nic nie
pamiętałam i zaproponował żebym tu zamieszkała… Kiedy
byłam w sali sama zjawił się tam Ben jeden z tych porywaczy
i… – rozpłakałam się na całego – mnie zgwałcił… No i potem
trafiłam tutaj… To tak w skrócie. A jak ty tu trafiłaś Rosalie?
– zakończyłam moją opowieść ocierając łzy.
- Współczuje ci na prawdę i jak będziesz miała jakiś problem
obiecuję ci pomóc. – przytuliła mnie Rosalie. Nie sądziłam, że
będzie dla mnie aż taka miła – Ja trafiłam tutaj jako druga po
Edwardzie, a dopiero po mnie Emmet… Moja historia może
nie jest taka straszna, ale za to dość długa… Moi rodzice mieli
fioła na punkcie mojej urody. Od najmłodszych lat brałam
udział w konkursach na miss. Nigdy nie miałam prawdziwych
przyjaciół, nie chodziłam do prawdziwej szkoły. Rodzice
uważali, że tam mogło mi się coś stać. Chcieli żebym została
modelką.
Na początku mi się to podobała, ale z czasem to wszystko
stało się dla moich rodziców obsesją…Zamykali mnie w
pokoju na klucz i tam miałam spędzać cały dzień, dostawałam
tylko jeden posiłek na dzień, to wszystko miało mi pomagać
zdobywać na konkursach piękności pierwsze miejsca… Ile
mogłam mieć wtedy lat? Chyba siedem, dlatego pamiętam to
jak przez mgłę… Byłam już przez nich tak wykończona, że
ledwo stawałam na nogach. Pamiętam, że na kilku konkursach
zemdlałam. Jeżeli nie wygrywałam za karę nie dostawałam do
jedzenia już nic. Z czasem oni nie byli już moimi rodzicami
tylko katami…
Zaczęłam się im sprzeciwiać i wtedy tata zaczął mnie
bić… To wszystko tak mnie wykończyło, że już nie
wstawałam z łóżka, nie miałam siły. Dlatego właśnie wydałam
się rodzicom bezużyteczna. Chcieli się mnie pozbyć…
Pewnego dnia do mojego pokoju wszedł jakiś,
mężczyzna już go nawet nie pamiętam, a z nim moi rodzice.
Zaczęli coś szeptać między sobą, ja się im przyglądałam.
Byłam naiwna, myślałam, że to był jakiś lekarz, który miał mi
pomóc… Niestety nie. Ten mężczyzna dał pieniądze mojemu
tacie i wziął mnie na ręce…
Wyniósł mnie z domu i wsadził do bagażnika swojego
samochodu. Zaczęłam płakać, byłam przecież jeszcze małą
dziewczynką, miałam może jakieś dziesięć lat. Oprócz mnie
były tam jeszcze inne małe dziewczynki.
Podczas tej drogi w bagażniku straciłam przytomność, a
obudziłam się w jakimś pustym pokoju… Tam, co jakiś czas
przychodził tamten mężczyzna i… teraz wiem, że po prostu
mnie gwałcił. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, co on ze mną
robił… Po prostu powoli tam umierałam. Nie dostawałam nic
do jedzenia, ani niczego innego potrzebnego mi wtedy do
życia.
Siedziałam w tej sali sama jak palec i tylko co jakiś czas
przychodził do mnie tamten facet… – mimo, że Rosalie
dawno to wszystko przeżyła załamał jej się głos i po
policzkach spłynęły łzy. Przytuliłam ją… Ona też była dla
mnie taka dobra, chodź wcale się tego nie spodziewałam…
- Przykro mi… – szepnęłam do niej.
- Oki, już dobrze… Teraz ciąg dalszy. – Emmet podał jej
jakieś kanapki i usiadł przy niej trzymając ją za rękę.
- Po jakimś czasie tamten facet przestał przychodzić, a ja
czułam się coraz gorzej…
Pewnego dnia przyszedł, ale nie sam. Miał ze sobą
dziewczynkę jeszcze młodszą ode mnie. Rzucił ją na ziemię
obok mnie.
- Już mi się znudziłyście. Zostańcie tu i bądźcie cicho –
powiedział i wyszedł… Wtedy nie rozumiałam, o co mu
chodziło, ale teraz wiem… – znów się rozpłakała, ale mówiła
dalej – Pamiętam, że z tą małą było jeszcze gorzej niż ze
mną…
Zgłoś jeśli naruszono regulamin