Dąbrowski M Historia albo mity powszednie.rtf

(46 KB) Pobierz
HISTORIA ALBO MITY POWSZEDNIE:

Mieczysław Dąbrowski

HISTORIA ALBO MITY POWSZEDNIE: KRÓL OBOJGA SYCYLII ANDRZEJA KUŚNIEWICZA

[w:] tegoż, "Projekt krytyki etycznej. Studia i szkice literackie", Kraków 2005

Mieczysław Dąbrowski

HISTORIA ALBO MITY POWSZEDNIE: KRÓL OBOJGA SYCYLII ANDRZEJA KUŚNIEWICZA

 

Ojczyzna – cóż? Powietrze, ziemia, woda, ogień,

czas literami zmarłych w ziemi zapisany,

wszystko, co jest, co będzie i jeszcze odłogiem

leży w ludzkich marzeniach, w snach nieprzewidzianych.

Marian Piechal, Ojczyzna nieznana

l dom swój odtąd mieliśmy w historii.

Czesław Miłosz, Legenda

Różnica stroju – tak, tej bądźmy pewni.

Szczegół

jest niewzruszony.

Wisława Szymborska, Ścięcie

 

Pisarstwo Andrzeja Kuśniewicza stale uświadamia czytelnikowi, poprzez losy swoich bohaterów, że nasze istnienie ma charakter historyczny. To znaczy, że istniejemy w określonym tu i teraz, podlegamy wpływom i procedurom czasu historycznego i że ucieczka przed historią prawie nigdy się nie udaje, gdyż sama w sobie nosi już znamiona historyczności. Historia bywa często zasadniczym wątkiem całych książek: Króla Obojga Sycylii, Lekcję martwego języka, Stan nieważkości, Witraż czy Nawrócenie można z całą pewnością za takie uznać. To przecież nader różne książki, ale też i historia, jak ją rozumie Kuśniewicz, jest wielokształtna. To np. problem dziedzictwa kulturowego, rozstrzygnięcia polityczne, wielka i mała polityka, racja stanu i racja jednostki, obyczaje, nastroje, style kultury itp. Kuśniewicz przyznawał, że jego stosunek do historii jest „czynny", co oznaczało, że rodzina, bywało, mieszała w kotle historii, a i on sam przez swoje wykształcenie, pracę dyplomaty i działalność we francuskim ruchu oporu (bo tam zastała go wojna) zostawiał w niej jakiś ślad. Może on z całą pewnością powiedzieć o sobie, iż przeżywał życie własne jako życie historyczne, a to znaczy, że nie tylko nie unikał kontaktu z polityką, która jest oczywistym ramieniem działania historycznego, ale rozpatrywał swoje życie jako fragment wielkich procesów historycznych, którym – jak wszyscy – podlegał. Kuśniewicz jawi się dzisiaj jako pisarz, który przyglądał się w swoich tekstach literackich wszystkiemu, co niosła z sobą tzw. nowoczesność, epoka pooświeceniowa. Stan nieważkości (1973) cofa się właśnie do ostatniej ćwierci XVIII wieku, do polskich rozbiorów i umieszcza na ich tle dwa rody: pruski i polski, by dopowiadać ich losy w osobistej, biograficznie nacechowanej analizie w dwa wieki później. Król Obojga Sycylii (1970) i Lekcja martwego języka (1977) to teksty obejmujące doświadczenie pierwszej wojny światowej: pierwszy prezentuje je w wersji dekadenckiej, drugi w wersji tragicznej. Witraż (1980) dotyka problemów wojny domowej w Hiszpanii, Nawrócenie (1987) – zagłady Żydów.

Pisarz mówi wprost, że przed historią nie da się uciec i że każde istnienie jest istnieniem historycznym. To jest aksjomat. Pozostaje tylko odpowiedzieć na dwa pytania: pierwsze dotyczy tego, jak na historię reagują jego bohaterowie, w jaki sposób się do niej odnoszą, jak podejmują jej wyzwania, jak się w niej asymilują, skoro powiedzieliśmy już, że ucieczki przed nią nie ma. Drugie pytanie dotyczy literackiego zapisu historii, modelu języka, którym Kuśniewicz posługuje się najchętniej przy tym opisie. Dokładniej jeszcze: raz pytamy o historiozofię, a drugi raz – o literaturę i literackość.

Jego bohaterowie wiedzą, że historia ogarnie ich tak czy owak. Jest ponad wszystkimi, a każdy z osobna dostaje się w jej tryby. Takie rozumowanie bliskie jest myśleniu Heglowskiemu; ten widział historię jako siłę, która spełnia się niejako podług własnej woli i bez oglądania się na ludzkie podmioty indywidualne. Jeżeli znalazła się na jej drodze jednostka, która mogła te dążenia wesprzeć (jak Napoleon), tym lepiej, ale zasadniczo spełniłaby ona swoje zadania i bez tego. Bowiem chodzi w tym wszystkim nie o zdarzenie, ale o proces historyczny, o pewien ciąg wydarzeń i działań, które tworzą dopiero określoną całość. Historia rozumiana jest w Królu Obojga Sycylii – bo tym tekstem w szczególności będę się tu zajmował – jako suma tak wielu aktów woli i czynów, co do wartości sprawczej których trudno po latach osiągnąć jakąkolwiek pewność, że trzeba zrezygnować ze wskazywania na taką czy inną, ale pojedynczą i dającą się nazwać, przyczynę. Historia spełnią się nie poprzez, ale pośród tych wszystkich działań, z których żadne nie wydaje się ważniejsze od innych. W tym sensie jest bezrozumna, niejako intuicyjna, gdyż nawet w przypadku działań zdecydowanych i teleologicznie oczywistych (typu rewolucja, wojna obronna lub zdobywcza itp.) często wynik jest zupełnie odmienny od zamiaru. Pytanie o sprawstwo w historii jest według Kuśniewicza kłopotliwe, mówi albo o „zbiegu okoliczności", albo o „nieprzeniknionym fatum"[1], posługuje się metaforą kamyka i kręgów na wodzie lub też wody uchodzącej z wanny i wytwarzającej wir. Oznacza to, że nie sposób „zarządzać" wypadkami historii, że jeden ruch uruchamia lawinę, nad którą nie jesteśmy w stanie zapanować. W podobnym duchu wypowiadał się wcześniej Witkacy, ale przydawał temu przeświadczeniu znamiona tragiczne, Kuśniewicz – najwyżej fatalistyczne. Zawsze pokazuje on szereg dodatkowych okoliczności, często błahych, czasem humorystycznych, które uświadamiają nam iluzję jednoznaczności. Nie wierzy w linearność zdarzeń historycznych, w jakiś z góry zaplanowany porządek, czy też w ogóle – w porządek historii tak w rozumieniu chrześcijańskim (dążenie do życia wiecznego, „zbawienia"), jak i pozytywistyczno-materialistycznym (postęp społeczny, „lepsze życie" itp.). Jednostka pozostaje zawsze w starciu, zawsze w sporze i niezgodzie z historią, nawet wtedy, kiedy jej samej wydaje się, że działa w pełnym porozumieniu z intencjami historii. To starcie i spór zawierają się w tym fragmencie rezultatów aktywności historycznej, które odbiegają od wyobrażeń i oczekiwań, w przemieszczeniu intencji. A do takiego przemieszczenia dochodzi dlatego, iż bohaterowie Kuśniewicza to ludzie zazwyczaj inteligentni, którzy odnoszą się refleksyjnie zarówno do samej historii, jak i własnych działań w sposób wieloaspektowy i wielostronny, pomnażając niejako własne Ja i jego wybory. Słynne i powtarzane wielokrotnie zdanie na temat Kalego i krowy, racji obiektywnych i subiektywnych (zawsze tak naprawdę mamy do czynienia tylko z tymi drugimi, pierwsze służą do maskowania politycznego szalbierstwa), dobitnie o tym świadczy. Bohaterowie Kuśniewicza nie pozwalają odebrać sobie prawa do własnego myślenia, niechby nawet i cichego (jak w drugiej części Stref, 1971), do osobistej refleksji, do wyznaczania sobie własnych celów działania, które z pozoru wspiera zadania i cele powszechne (vide: Eroica, 1963). Historia w ujęciu pisarza nie jest ani okrutna, ani patetyczna, nigdy nie obiecuje zbyt wiele. Jest sumą aktywności, które – niezależnie od tego, do czego w rezultacie doprowadzą – dają się rozdzielić na poszczególne akty, zachowania, fragmenty, a te są zarazem tragiczne i komiczne, patetyczne i humorystyczne, ważne i zupełnie przypadkowe. Kuśniewicz pisze:

Powtarzamy: wszystkie te fakty o różnym znaczeniu obiektywnym, niemniej wszystkie ważne subiektywnie, a zatem jednakiej wagi istotnej, tworzą nierozłączną całość, z której nie sposób wyłączyć niczego, gdyż każdy jej składnik jest jednako ważny. Jednako (mimo iż może się to wydać komuś dziwne, a nawet gorszące) ważny będzie zgon Jego Cesarsko-Królewskiej Wysokości w dniu dwudziestego ósmego czerwca, jak i śmierć młodej Cyganki Mariki Huban równo w miesiąc później, dwudziestego ósmego lipca tego samego 1914 roku. A może i tak błahe z pozoru zdarzenia, jak skok psa od progu cygańskiego szałasu w stronę krzaczastych zakurzonych akacji, w których poruszyło się coś podejrzanego, i szelest gałązki milorząbu, wywierający jakiś trudny do określenia wpływ na tok myśli młodego Emila R. wszystko się liczy, wszystko dla kogoś jest w danej chwili niepomiernie ważne, niczego nie sposób zatem ominąć ani zlekceważyć. (KOS, 1 5)

Historia jest dla tego pisarza po prostu trwaniem świata, który dzieje się w każdej chwili. Jest to zarazem mała i wielka historia, historia w każdym razie taka, która nie ma i nie może mieć końca. Do jego książki nie pasowałaby koncepcja Francisa Fykuyamy[2], gdyż o historii pojętej jako dzieje pewnej formacji polityczno-ekonomicznej Kuśniewicz nie pisze; zawsze interesuje go to coś, co pozostaje z każdej katastrofy jako zaczyn nowego, odrodzenie. W tym sensie żadna katastrofa świata nie jest według niego wyłącznie tragiczna, gdyż może być pojmowana jako nowy początek. Można rozumieć jego historiozofię jako wieczny chaos, z którego wyłaniają się raz trwalsze, raz mniej trwałe formy cywilizacyjne, ale nie przejmuje go zgrozą ich niszczenie, odchodzenie, niechby nawet upadek, gdyż ten otwiera zwykle nową ewolucyjną formę społecznego istnienia. W tym zbliża się do koncepcji Arnolda Toynbee'ego[3]. Na ogół nie znajdziemy u niego gloryfikacji takiego czy innego trwania, co nie wyklucza, że jakiś bohater „klasy próżniaczej" (vide: Thorstein Veblen[4]) chwali sobie swój dobrobyt; wszystkie formy istnieją u niego na jednym poziomie. Kuśniewicz zdaje się tu zajmować punkt obserwacyjny niejako w środku historii, a ta nie ocenia samej siebie, nie potrafi, nie jest w stanie. Ponieważ, jak powiedzieliśmy wyżej, jest irracjonalna, nie zajmuje się też moralnymi czy społecznymi kwalifikacjami swoich tworów (tym zajmują się konkretni ludzie, jak historyk Oleś Bogaczewicz ze Stref); to samo, powołując się na Robina George'a Collingwooda, pisze Hayden White: „(...) żadne historyczne wydarzenie nie jest samo w sobie tragiczne; można je najwyżej tak postrzegać z pewnego punktu widzenia lub w obrębie określonego kontekstu (,..)"[5]. Ale Kuśniewicz nie chce przeceniać podobnych opinii. Pokazuje raczej, że historia jest czystym trwaniem, sumą mniej czy bardziej szczęśliwych rozwiązań, które w małym stopniu zależą od strategii, (wybitnej) jednostki itp. Jest to zawsze splot wypadków. W tym sensie historiozofia Kuśniewicza dale, ka jest też od tego, czym karmiła myśl europejską epoka nowoczesna narzucając jej domniemanie działań w duchu postępu. Taka kategoria u pisarza bodaj że nie występuje. Co miałoby być uosobieniem postępu? Uwłaszczenie mas chłopskich albo przekazanie fabryk z rąk właścicieli w ręce tzw. proletariatu? Postęp dla kogo? Nie ma na to żadnych obiektywnych argumentów. Można jedynie przyjąć do wiadomości, że w pewnych kręgach takie a nie inne rozwiązania zyskały sobie czasowo większą popularność (bo z uznaniem ich wyników różnie bywało, pisał o tym ostro i przenikliwie Jose Ortega y Gasset[6] już w późnych latach dwudziestych, współczesna historia gospodarcza pokazuje, że wracamy znowu do stosunków właścicielskich jako bardziej efektywnych). Jego bohaterowie nie dyskutują historii, tak jak nie dyskutuje się obecności tlenu w powietrzu, zjawisk przyrodniczych. Czasami są one traktowane jak dopust boży – i tak bywa tu pojmowana historia – ale zasadniczych sprzeciwów wobec niej nie ma. Dzieje się ona po prostu, raz wyrażając się wydarzeniami bardziej, a raz mniej doniosłymi i fundamentalnymi, obecna jest jednak stale. Historia, zdaje się mówić Kuśniewicz, to po prostu życie, samo czyste istnienie. Inna rzecz, jak się na takie doświadczenia reaguje. W tym wyraża się być może humanistyczny sposób patrzenia na historię (jak mówi Jerzy Topolski[7]), humanistyczny, czyli uwzględniający pierwiastek ludzki w dzianiu się. Opozycyjnym konstruktem byłby model przyrodniczy, w którym chodzi o realizację wielkich projektów bez oglądania się na człowieka. Być może to, co nazwałem wcześniej elementem hegeliańskim w myśleniu o historii, elementem bezrozumnym czy/i intuicyjnym, można by zmieścić w tej drugiej formule. Kuśniewicz daje się opisywać w taki podwójny, opozycyjny sposób, ponieważ nie jest nigdy jednoznaczny, jego pisarstwo opiera się na powszechnej relatywności znaczeń i sensów. Humanistyczny zatem, gdyż na ogół każdy z jego bohaterów szykuje sobie jakiś podręczny bagaż, z którym skacze w odmęty historii. Ten bagaż to np. odpowiednio spreparowana filozofia, doświadczenie sztuki, miłe sercu bibeloty, obrazy malarskie czy literackie, zapamiętane frazy muzyczne i pejzaże, styl kultury. To zdaje się poświadczać przekonanie autora, iż człowiek jest nie tylko istotą historyczną, jest także istotą kulturową, a więc uczestniczącą w jakimś konkretnym doświadczeniu kultury. Jednym z nich jest wojna, nawet barbarzyństwo wojny należy tu do rzeczy (doskonale uchwyci to w książce późniejszej, w Lekcji martwego języka). Dopiero to sprzężenie stanowi całość. Kuśniewicza nie interesuje sam proces historii, nie potrafi oddzielić jej od konkretnego czasu, przestrzeni i człowieka. Dopiero te trzy elementy tworzą coś, co rysuje jej pełne doświadczenie. Tak ujęta historia pozwala się oswoić, nie przeraża. Dlatego nikt się wobec niej nie burzy, nie dramatyzuje, siebie zaś traktuje jako element systemu, który w takich okolicznościach zobowiązany jest do określonych powinności. Wystarczy wspomnieć, jak na doświadczenie wojny reagują bohaterowie Marii Dąbrowskiej, przypomnieć sobie rozdzierający lament służącej, przerażenie, a potem depresyjną rezygnację pani Barbary opuszczającej Kaliniec i porównać z tym, jak „wchodzą w wojnę" (brak tu lepszego słowa) bohaterowie Kuśniewicza, aby uchwycić różnicę. Wojna w jego rozumieniu nie jest szczególniejszym niż inne doświadczeniem historii, jest może tylko bardziej spektakularna, drastyczna i gwałtowna, ale mieści się zasadniczo w nurcie doświadczeń historycznego trwania, staje się wybitnym znakiem tego trwania, lecz nie jest ewenementem czy katastrofą. Idea trzech elementów naprowadza nas znowu na sformułowanie o humanistycznym raczej (niż przyrodniczym) kształtowaniu refleksji historycznej. Kuśniewicz widzi w historii przede wszystkim człowieka: pojedynczego człowieka, którego umieszcza w określonym czasie i przestrzeni, potem rodzinę, a na końcu grupę (klasę, środowisko). Na ogół tak pojmowana historia pozwala mu ocalić jakąś cząstkę własnego Ja, nie zagarnia go całego, nie destabilizuje w sposób krańcowy jego życia. Pozwala mu trwać i nadal uczestniczyć w historii.

Czas historyczny, tak ważny dla dziejopisów, miesza się z czasem lokalnym oraz z czasem i przestrzenią egzystencjalnego doświadczenia, dla których tak trudno znaleźć obiektywną miarę, bo pierwszy podlega działaniu ideologii i polityki, drugi wahaniom psychicznym. To, co pozostaje niewzruszone – to kronikarska informacja.

„Czterdzieści tysięcy zabitych zaległo pola Solferino w dniu dwudziestego czwartego czerwca 1859 (...) zgon następcy tronu AustroWęgier u zbiegu AppelQuai i FranzJosephStrasse w mieście Sarajewie w dniu dwudziestego ósmego czerwca o godzinie dziesiątej z rana, minut 47, a może 48 (...)" (KOS, 65, 100) – to przykłady takiego myślenia; wcześniej cytowałem już fragment, w którym mowa była o śmierci Mariki Huban. To także niewzruszony fakt. Dzieje same, historia – to domena faktów, dziejopisarstwo, historiografia jest polem interpretacji. Obiektywizm versus subiektywizm. Historiografia zawsze jest jakaś i czyjaś, jest ukierunkowana i intencjonalna. Historia jest chaotyczną macierzą, w której zapisane jest wszystko, cokolwiek się wydarzyło, historiografia zaś jawi się jako określony porządek. Kuśniewicz znajduje się pomiędzy, popatrzmy tylko, jak kończy swoją opowieść. Zakończenie Króla Obojga Sycylii ma charakter bajkowy „Es war einmal..." – „Zdarzyło się kiedyś...", „Kiedyś, dawno temu" – co z jednej strony unieważnia całą historię, ale z drugiej przenosi jej sensy z poziomu znaczenia konkretnego, hicet nunc, na poziom znaczenia uniwersalnego, semper et ubique.

Pozostaje drugie pytanie: jak ta rzecz jest napisana. Mówiąc najogólniej, Król Obojga Sycylii nie jest klasycznie ukształtowaną powieścią, lecz – według formuły Lindy Hutcheon – „historiograficzną metapowieścią"[8]. Kształt takiego tekstu określać by miały nie tylko uznane reguły powieściowego zmyślania (fikcja powieściowa), lecz i rozmaite dokumenty („autentyki"), które są w nim wykorzystane. Te z kolei usamodzielniają się do pewnego stopnia, wprowadzają własne dyskursy, ich rozpatrywanie domaga się podwójnego uchwytu: z jednej strony odnieść je trzeba do dyskursu (meta)powieści jako osobnej i skończonej konstrukcji, z drugiej do tych dyskursów, których byty one częścią, które współtworzyły, a skąd teraz zostały wyrwane i przeniesione w inne miejsce. W tym wypadku możemy wskazać na historię XII Pułku Ułanów Sycylijskich, do którego trafia Emil R. na przeszkolenie i zapoznaje się z jego historią; jest to pamiętnik osobisty Emila R., który wprawdzie nie jest – obiektywnie rzecz biorąc – dokumentem zewnętrznym, powołanym w takiej funkcji w tej opowieści, ale dopełnia narrację jako tekst „z innej parafii", z innego poziomu, poza tym odnajdujemy w Królu Obojga Sycylii mnóstwo drobnych wzmianek encyklopedyczno-gazetowych dotyczących życia obyczajowego przełomu XIX i XX wieku, oferty kulturalnej, handlowej, wypoczynkowej i kulinarnej, filmowej i muzycznej, lektur filozoficznych etc., etc. To wszystko sprawia, że tekst nie jest „dobrze związany", dzieje się w sposób luźny, eseistyczny, opowieść toczy się od faktu do faktu, zatrzymuje się na detalach, zagłębia w „kieszenie narracyjne", wybiega naprzód i cofa się w relacji. Kuśniewicz wprowadza czytelnika w konfuzję zarówno początkiem tekstu, jak i końcem. Początkiem dlatego, że w trybie przypuszczającym formułuje cztery propozycje inicjalne, z których żadna w konsekwencji nie staje się nicią przewodnią, głównym wątkiem opowieści; tę funkcje pełni coś, co jest między nimi wszystkimi, co je spaja i zespala: jest to przede wszystkim wspólny wszystkim tym zdarzeniom czas historyczny („ten jest niewzruszony"). Ten czwórpoczątek warto wpisać w refleksję Raymonda Federmana[9], który o podobnych zachowaniach mówi jako o surfikcji. Jego zdaniem bowiem jedyne, co pozostało współczesnej powieści, to ujawnianie własnej fikcjonalności, odkrywanie procesu budowania, konstruowania tekstu – i z pewnością z takim doświadczeniem mamy tu do czynienia. Tekst Kuśniewicza bowiem rzeczywiście nie tylko opowiada jakąś historię, ale – po pierwsze – opowiada ją w szczególny sposób (surfikcja, metapowieść), po drugie zaś co chwila kieruje uwagę czytelnika na proces tworzenia, na sposób, w jaki rzecz powstaje. Ujawnia się przez to niezwykle silny element metaliteracki, który odkrywa świadomość pisarską; oto kilka jej aspektów.

Po pierwsze Kuśniewicz jest świadom tego, że jego historia jest opowiedziana. Literackość tej opowieści, proces pisania, komponowania tekstu, nieustannej autorskiej asysty w rodzeniu się kolejnych fragmentów opowieści są cały czas widoczne.

Wkraczamy zatem na palcach do salonu przy Stubenringu i stajemy w kącie. Możemy zachować własną osobowość, by pod własnym kątem widzenia obserwować wypadki, lub też przybierzemy postać Emila R. Lecz wówczas trudno nam będzie świadczyć obiektywnie o czymkolwiek. (KOS, 24)

Po drugie chodzi o regułę budowania narracji, która opiera się na wspominaniu. Kuśniewicz ma w tym względzie poczucie, wyrażane także w innych tekstach, że niczego nie da się przypomnieć w sposób ścisły, że fotografie pamięci zawsze noszą ślady zatarcia, niejasności, zniszczenia, przesunięcia, przez co obraz jest niepełny, niedokładny. Trzeba go w pewnym stopniu rekonstruować. Pamięć narratora jest pamięcią konstruującą, a nie tylko odtwarzającą. Rekonstrukcja oznacza proces wzbogacania kliszy pamięci przez to, co jest naszym życiowym doświadczeniem, wrażliwością, wiedzą także.

Pamiętanie nie polega na pobudzaniu od nowa nieprzeliczonego mnóstwa utrwalonych, martwych i cząstkowych śladów. Jest to pełne wyobraźni rekonstruowanie czy konstruowanie, będące wytworem naszej postawy wobec całej aktywnej masy zorganizowanych przeszłych reakcji czy doświadczeń (...). Dlatego też prawie nigdy nie jest ono naprawdę dokładne, nawet w najbardziej elementarnych wypadkach streszczania z pamięci[10].

Fotografia pamięci podsuwa nam jakąś treść, ale jej sens dopełniamy współcześnie: w trudzie pisania, gdy chodzi o autora, w momencie czytania w przypadku odbiorcy, w procesie przekładania narracji linearnej na język filmu w przypadku – dajmy na to – filmowania. Relacja między treścią wspomnienia a jego sensem wzbogacanym każdorazowo przez świadomość operatora jest zasadniczym mechanizmem w tej powieści. Podobnie, jak była w klasycznym dziele tego typu, czyli u Prousta. W tym Kuśniewicz jest do niego podobny, inny – nowocześniejszy – jest ze względu na te elementy, o których mówiłem. Paul Ricoeur wskazuje na szansę, jaką proces przypominania daje historii, mianowicie szansę dopowiedzenia tego, co w danym czasie historycznym nie zostało zauważone bądź wypowiedziane.

Możliwe jest zatem przeanalizowanie związku między historią a pamięcią w jego trzech momentach. W momencie pierwszym pamięć ustanawia sens przeszłości; w drugim – historia wprowadza w stosunek do przeszłości wymiar krytyczny; w momencie trzecim dialektyka między przestrzenią doświadczenia, do jakiej należy pamięć, a horyzontem oczekiwań przenosi na projektowaną przyszłość wiedzę, o którą historia wzbogaci pamięć[11].

Zdolność piszącego o przeszłości, która pozwala mu zwracać się ku aktualnym celom, sprawia, że stale odnawia się więź między wszystkimi wymiarami czasu. U Kuśniewicza natykamy się dość często na wzmianki, które pokazują czasową rozpiętość między opowiadanym a opowiadającym. Dobitnie i wyraźnie określa tę relację Frank Ankersmit, gdy mówi:

Historia nie jest już rekonstrukcją tego, co przydarzyło się nam w różnych etapach życia, ale ciągnącą się grą z pamięcią. Pamięć ma pierwszeństwo wobec tego, co zapamiętane[12].

To, co powiedziałem, rzutuje także na status zdarzenia historycznego. To, jak Kuśniewicz je traktuje, jak wprowadza, jak nim gra, daje się wpisać w niektóre reguły narratywistyczne (vide: Hayden White), a to oznacza, iż ma on pełną świadomość tego, że jest (literackim) panem opowiadanej historii i że może każde zdarzenie opowiedzieć tak lub inaczej. Swoją opowieść snuje wedle reguły, o jakiej mówi Ankersmit: układania całości z rozsypanych liści, a nie opisywania pnia czy konarów drzewa. Eseistyczny charakter narracji, o którym pisałem wcześniej, do tego w gruncie rzeczy daje się sprowadzić, do tworzenia układanki z rozsypanych elementów i znaków egzystencjalnego, historycznego (czytaj: politycznego) i kulturowego istnienia. Prowadzi to do tego, że kolejne zdarzenia wzajemnie się komentują, czasem osłabiają, niekiedy wzmacniają. Można powiedzieć, iż wyraźna jest u Kuśniewicza skłonność do ujmowania zdarzeń historii w klamry ironii. Efekt ten uzyskuje pisarz przede wszystkim poprzez kontrastujące sąsiedztwo. Zdarzenia dramatyczne, a nawet patetyczne obudowuje zwykle zdarzeniem drobnym, zabawnym, nieheroicznym, takim np. jak gwałtowne parcie na pęcherz, nieoczekiwane i nie w porę kichnięcie, potrzeba fizjologicznego ulżenia sobie (ten bachtinowski „dół" pojmowany filozoficznie i estetycznie jest u niego bardzo częsty), jak jakiś brak w wyposażeniu czy zgrzyt estetyczny lub element kulturowo-obyczajowej dewiacji (w Królu Obojga Sycylii całej opowieści towarzyszy z jednej strony dekadencka świadomość Emila R., skażona kazirodczym związkiem emocjonalnym z siostrą, w Lekcji martwego języka Kiekeritz zabijając jeńca-zbiega zdradza się zarazem ze swoim homoseksualizmem). Można wyraźnie powiedzieć, iż jest to zabieg czysto literacki, który sprawia, że opowieść przebiega na poziomie ironii, a nie tragedii; tragedia jako doświadczenie historyczno-egzystencjalne, jak i kategoria estetyczna jest w pisarstwie Kuśniewicza nieobecna. Na to miejsce zainstalowała się na dobre estetyka ironii, która jest nie tylko formułą zapisu literackiego, ale i sposobem patrzenia na doświadczenia człowieka, a więc na historię. Ironia jednak zakłada uwzględnienie czasu, miejsca i świadomości opowiadającego. Polemiczne spotkanie z tym, co było lub/i jest. Nie opowiadanie wyznacza zatem horyzont narracji, lecz opowiadający, nie przeszłość bezwzględna, lecz przeszłość przełamana przez teraźniejszość, przez współczesny namysł nad doświadczeniem historii, czy – szerzej – przeszłości. Miał zatem rację Kuśniewicz, gdy mówił o sobie, że nie jest pisarzem historycznym[13], nie jest nim z całą pewnością w ścisłym tego słowa znaczeniu. Nie chodzi mu o to, aby zrekonstruować jakieś historyczne zdarzenie, lecz aby wpisać siebie w zdarzenie historyczne, a przeszłość w swoje teraz. Ale ta przeszłość, dla niego, to często – z punktu widzenia kanonicznie rozumianej historii strzępki, fragmenty, drobiazgi, bibeloty, które nadają wyraz jego myśleniu, choć może z punktu widzenia samej przeszłości są peryferyjne. W tym sensie pisarstwo Kuśniewicza zbliża się chyba do formuły Nietzschego, który z jednej strony odrzuca zbytnie zadufanie historiografii we własną siłę i wartość, negliżuje jej fałszywy obiektywizm, ale – z drugiej strony stale podkreśla historyczność istoty ludzkiej i potrzebę prowadzenia krytycznego dialogu z historią14.

1/7


[1] Andrzej Kuśniewicz, Król Obojga Sycylii, PIW, Warszawa 1970. Dalej zapis skrótowy KOS + lokalizacja w tekście.

[2] Francis Fukuyama, Koniec historii, Wyd. Zysk i Ska, Poznań 1996.

[3] Por: Arnold J. Toynbee, A Study of History, t. 110, London 19341954, wyd. poi. Studium historii, skrót dokonany przez D.C. Somewella, tłum. Józef Marzęcki, PIW, Warszawa 2000 oraz Cywilizacja w czasie próby, Przedświt, Warszawa 1988.

[4] Thorstein Veblen, Teoria klasy próżniaczej, tłum. Janina i Krzysztof Zagórscy, wstęp Janusz Górski, PWN, Warszawa 1971; podkr. autora.

[5] Hayden White, Poetyka pisarstwa historycznego, pod red. Ewy Domańskiej i Marka Wilczyńskiego, tłum. Ewa Domańska, Mirosław Loba, Arkadiusz Marciniak, Marek Wilczyński, Universitas, Kraków 2000, s. 83.

[6] Por. w: tegoż, Bunt mas i inne pisma socjologiczne, wybór i oprać. Stanisław Cichowicz, tłum. Piotr Niklewicz i Henryk Woźniakowski, PWN, Warszawa 1982.

[7] Jerzy Topolski, Przyrodniczy i humanistyczny punkt widzenia w badaniach historycznych, w: Humanistyka przełomu wieków, pod red. Józefa Kozieleckiego, Wyd. Akademickie „Żak", Warszawa 1999, s. 218238.

[8] Linda Hutcheon, Historiograficzna metapowieść: parodia i intertekstualność historii, w: Postmodernizm. Antologia przekładów, pod red. Ryszarda Nycza, tłum. Janusz Margański, Wyd. Baran i Suszczyński, Kraków 1997, s. 378-398.

[9] Raymond Federman, Surfikcja – cztery propozycje w formie wstępu, w: Nowa proza amerykańska. Szkice krytyczne, wybrał, oprać, i wstępem opatrzył Zbigniew Lewicki, tłum. Jarosław Anders, Czytelnik, Warszawa 1983, s. 421432.

[10] Cyt. za: Philip G. Zimbardo, Floyd L. Ruch, Psychologia i życie, tłum. Józef Radzicki, Wyd. Naukowe PWN, Warszawa 1994, s. 163.

[11] Paul Ricoeur, Pamięć – zapomnienie – historia, w: Tożsamość w czasach zmiany. Rozmowy w Castel Gandolfo, oprać. Krzysztof Michalski, tłum. Jacek Migasiński, Znak, Kraków 1995, s. 2243, tu: s. 25.

[12] Frank Ankersmit, Historiografia i postmodernizm, w: Postmodernizm. Antologia przekładów, op.cit, tłum. Ewa Domańska, s. 145172, tu: s. 170.

[13] Zbigniew Taranienko, Odbicie. Rozmowa z Andrzejem Kuśniewiczem, w: tegoż, Rozmowy z pisarzami, Wiedza Powszechna, Warszawa 1986.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin