0.1. Deveraux Jude - Obietnica.pdf
(
1707 KB
)
Pobierz
Microsoft Word - Deveraux Jude - Obietnica _Saga rodu Montgomerych 02_
JUDE DEVERAUX
OBIETNICA
PROLOG
Judyta Revedoune uniosła głow
ħ
znad rejestru i spojrzała na ojca. Obok niej stała jej
matka, Helena, Judyta nie czuła przed ojcem l
ħ
ku, cho
ę
od lat robił wszystko, by si
ħ
go bała.
Niedawno stracił dwóch ukochanych synów, okrutnych i prymitywnych jak on sam. To z
Ň
alu
po nich miał takie zaczerwienione i podkr
ĢŇ
one oczy.
Judyta patrzyła na niego nieco zaintrygowana. Nigdy nie zawracał sobie ni
Ģ
głowy.
Odk
Ģ
d pierwsza
Ň
ona umarła, a druga, spłoszona kura, dała mu zaledwie jedno dziecko, na
domiar złego córk
ħ
, uznał,
Ň
e z niewiast nie ma
Ň
adnego po
Ň
ytku.
- Czego chcesz? - spytała cicho.
Robert przygl
Ģ
dał si
ħ
jej, jak gdyby widział j
Ģ
pierwszy raz w
Ň
yciu. Dziewczyna
wi
ħ
kszo
Ļę
Ň
ycia sp
ħ
dziła w odosobnieniu, ukryta wraz z matk
Ģ
w odległej cz
ħĻ
ci zamku,
w
Ļ
ród ksi
Ģ
g i rejestrów. Skonstatował z zadowoleniem,
Ň
e Judyta jest podobna do Heleny w
jej wieku. Miała te dziwne złote oczy, za jakimi niektórzy m
ħŇ
czy
Ņ
ni szaleli, cho
ę
jego akurat
one dra
Ň
niły; włosy kasztanowe, czoło szerokie i silne, tak
ĢŇ
brod
ħ
, nos prosty, usta pełne.
Dobrze, pomy
Ļ
lał, trzeba z tego zrobi
ę
jaki
Ļ
u
Ň
ytek.
- Tylko ty mi została
Ļ
- powiedział, nie kryj
Ģ
c odrazy, jak
Ģ
do niej
Ň
ywił. -
Postanowiłem,
Ň
e wyjdziesz za m
ĢŇ
i urodzisz mi wnuki.
Judyta osłupiała. Przez całe
Ň
ycie matka przygotowywała j
Ģ
do
Ň
ycia w klasztorze. I
nie polegało to bynajmniej na zapami
ħ
tywaniu modlitw czy pie
Ļ
ni ko
Ļ
cielnych, lecz na nauce
rzeczy praktycznych, potrzebnych do wykonywania jedynego zawodu dost
ħ
pnego niewie
Ļ
cie
szlachetnie urodzonej, mianowicie zawodu przeoryszy. Mogła ni
Ģ
zosta
ę
jeszcze przed
uko
ı
czeniem trzydziestego roku
Ň
ycia. Ró
Ň
nica mi
ħ
dzy przeorysz
Ģ
a zwykł
Ģ
niewiast
Ģ
była
taka, jak mi
ħ
dzy królem a giermkiem. Przeorysza rz
Ģ
dziła ziemiami, maj
Ģ
tkami, wioskami,
ba, całymi hrabstwami - kupowała je i sprzedawała według własnego s
Ģ
du. Jej m
Ģ
dro
Ļę
znajdowała jednakowe poszanowanie tak u m
ħŇ
czyzn jak i niewiast. Przeorysza rz
Ģ
dziła, ni
Ģ
za
Ļ
nikt nie rz
Ģ
dził. Judyta potrafiła prowadzi
ę
ksi
ħ
gi du
Ň
ego maj
Ģ
tku, jasno wyra
Ň
a
ę
swe
s
Ģ
dy w dysputach i wiedziała, ile pszenicy trzeba posia
ę
, by wy
Ň
ywi
ę
tylu a tylu ludzi.
Umiała czyta
ę
i pisa
ę
, potrafiłaby zgotowa
ę
przyj
ħ
cie królowi i poprowadzi
ę
szpital;
nauczono j
Ģ
wszystkiego, co jako przeorysza powinna wiedzie
ę
. Miałaby te umiej
ħ
tno
Ļ
ci
zmarnowa
ę
, zostaj
Ģ
c słu
ŇĢ
c
Ģ
jakiego
Ļ
m
ħŇ
czyzny?
- Nie wyjd
ħ
za m
ĢŇ
. - Powiedziała te słowa cicho, ale wykrzyczane zabrzmiałyby nie
mniej dono
Ļ
nie.
W pierwszej chwili Roberta Revedoune zatkało. Jeszcze nigdy
Ň
adna niewiasta nie
obdarzyła go równie zuchwałym spojrzeniem. Prawd
ħ
mówi
Ģ
c, gdyby nie wiedział,
Ň
e ma do
czynienia z niewiast
Ģ
to po wyrazie twarzy mógłby j
Ģ
wzi
Ģę
za m
ħŇ
czyzn
ħ
. Otrz
Ģ
sn
Ģ
wszy si
ħ
w ko
ı
cu z zaskoczenia, uderzył Judyt
ħ
tak,
Ň
e przeleciała przez pół komnaty. Ale nawet le
ŇĢ
c
za ziemi i krwawi
Ģ
c z k
Ģ
cika ust, patrzyła na niego wzrokiem, w którym nie było strachu, a
tylko gł
ħ
boka pogarda i jakby iskierka nienawi
Ļ
ci. Wstrzymał oddech. Ta dziewczyna niemal
go przera
Ň
ała. Helena skoczyła do córki i upadłszy obok niej na kolana wyci
Ģ
gn
ħ
ła zza paska
sztylet. Na widok tej taniej sceny Robert uspokoił si
ħ
. Helena była niewiast
Ģ
któr
Ģ
rozumiał.
Przybierała poz
ħ
rozjuszonego zwierz
ħ
cia, ale wiej oczach czaił si
ħ
wielki strach. Gdy
schwycił j
Ģ
gwałtownie za rami
ħ
, nó
Ň
pofrun
Ģ
ł pod przeciwległ
Ģ
Ļ
cian
ħ
. Robert u
Ļ
miechn
Ģ
ł
si
ħ
do córki, a nast
ħ
pnie obj
Ģ
ł dło
ı
mi rami
ħ
Ň
ony i złamał jej ko
Ļ
ci, jak si
ħ
łamie suche
gał
ħ
zie.
Helena zwin
ħ
ła si
ħ
bezgło
Ļ
nie u jego stóp. Spojrzał pytaj
Ģ
co na Judyt
ħ
, która wci
ĢŇ
le
Ň
ała na podłodze, nie b
ħ
d
Ģ
c jeszcze zdolna uwierzy
ę
w jego okrucie
ı
stwo.
- Co mi teraz odpowiesz, córko? Wyjdziesz za m
ĢŇ
, czy nie? Skin
Ģ
wszy głow
Ģ
Judyta
zwróciła si
ħ
ku nieprzytomnej matce.
1
Ksi
ħŇ
yc rzucał długie cienie za star
Ģ
kamienn
Ģ
warowni
Ģ
, która liczyła sobie trzy
pi
ħ
tra wysoko
Ļ
ci i, jak si
ħ
wydawało, znu
Ň
ona patrzyła spode łba na nadgryziony z
ħ
bem
czasu mur obronny. Wybudowano j
Ģ
dwie
Ļ
cie lat przed ow
Ģ
wilgotn
Ģ
noc
Ģ
kwietniow
Ģ
1501
roku. Teraz panowały spokojne czasy i nikt ju
Ň
nie musiał mieszka
ę
w kamiennej wie
Ň
y, ale
ta nale
Ň
ała do człowieka nie id
Ģ
cego z duchem czasu.
ņ
ył w niej jego pradziad, kiedy takie
twierdze były w modzie, a Mikołaj Valence uwa
Ň
ał, o ile tylko wytrze
Ņ
wiał na tyle, by co
Ļ
uwa
Ň
a
ę
,
Ň
e wie
Ň
a słu
Ň
y mu wystarczaj
Ģ
co dobrze i z powodzeniem mo
Ň
e słu
Ň
y
ę
jeszcze
nast
ħ
pnym pokoleniom. Nad bezpiecze
ı
stwem rozpadaj
Ģ
cego si
ħ
muru obronnego i starej
twierdzy czuwała masywna stra
Ň
nica. Chrapał w niej jeden stra
Ň
nik z opró
Ň
nionym do
połowy bukłakiem wina w obj
ħ
ciach. Na dole w warowni spały psy wespół z rycerzami,
których zardzewiałe zbroje walały si
ħ
pod
Ļ
cianami w
Ļ
ród brudnych mat z sitowia, słu
ŇĢ
cych
do przykrywania d
ħ
bowej posadzki. To wła
Ļ
nie była posiadło
Ļę
Valence'ów - n
ħ
dzne,
rozpadaj
Ģ
ce si
ħ
, staro
Ļ
wieckie zamczysko, z którego dworowano sobie w całym kraju.
Mówiono,
Ň
e gdyby jego fortyfikacje były tak mocne jak wino, które
Ň
łopał Mikołaj Valence,
to wytrzymałyby najazd całej Anglii. Tylko
Ň
e nikt ich nie naje
Ň
d
Ň
ał. Bo po có
Ň
by? Przed
wielu laty wi
ħ
kszo
Ļę
ziem zabrali Mikołajowi młodzi, pełni werwy, za to biedni jak myszy
ko
Ļ
cielne rycerze, którzy ledwo co zdobyli ostrogi. Została mu jedynie ta stara twierdza, któr
Ģ
zdaniem wszystkich nale
Ň
ało obróci
ę
w perzyn
ħ
, ł
Ģ
cznie z kilkoma s
Ģ
siednimi
gospodarstwami, utrzymuj
Ģ
cymi rodzin
ħ
Valence'ów przy
Ň
yciu. W oknie komnaty na samej
górze było
Ļ
wiatło. Panował w niej zi
Ģ
b i wilgo
ę
, która nie schodziła ze
Ļ
cian nawet w
najsuchsz
Ģ
letni
Ģ
pogod
ħ
. P
ħ
kni
ħ
cia w kamieniach porastał mech, a po podłodze nieustannie
co
Ļ
pełzało. Ale wła
Ļ
nie w tej komnacie przegl
Ģ
dało si
ħ
w zwierciadle całe bogactwo starej
warowni. Alicja Valence zbli
Ň
yła twarz do zwierciadła i na krótkie, jasne rz
ħ
sy nało
Ň
yła
czernidło. Kosmetyk ten sprowadzano z Francji. Odchyliwszy si
ħ
, spojrzała na siebie
krytycznie. Do swego wygl
Ģ
du miała obiektywny stosunek: wiedziała, czym dysponuje i
potrafiła jak najlepiej to wykorzysta
ę
.
Ze zwierciadła patrzyła na ni
Ģ
mała owalna twarz o delikatnych rysach, szczupłym,
prostym nosie i usteczkach przypominaj
Ģ
cych ró
Ň
any p
Ģ
czek. Najsilniejszym atutem urody
Alicji były błyszcz
Ģ
ce niebieskie oczy w kształcie wydłu
Ň
onych migdałów. A tak
Ň
e jasne
włosy, które nieustannie płukała w soku cytrynowym i occie. Naci
Ģ
gn
Ģ
wszy na czoło Alicji
jasno
Ň
ółt
Ģ
przepask
ħ
dworka Ela wło
Ň
yła jej francuski kaptur z ci
ħŇ
kiego brokatu,
obramowany szerokim mankietem z pomara
ı
czowego aksamitu.
Alicja rozchyliła wargi, by kolejny raz przyjrze
ę
si
ħ
swym z
ħ
bom. Z
ħ
by, krzywe i
troch
ħ
wystaj
Ģ
ce, były zdecydowanie najsłabszym punktem jej urody. Ale przez lata nauczyła
si
ħ
je zasłania
ę
, u
Ļ
miecha
ę
si
ħ
bez ich obna
Ň
ania, mówi
ę
cicho z lekko pochylon
Ģ
głow
Ģ
.
Maniera ta miała sw
Ģ
dobr
Ģ
stron
ħ
, bo działała na wyobra
Ņ
ni
ħ
m
ħŇ
czyzn. My
Ļ
leli,
Ň
e Alicja
nie zdaje sobie sprawy, jaka jest pi
ħ
kna i ka
Ň
dy
Ň
ywił nadziej
ħ
,
Ň
e wła
Ļ
nie jemu b
ħ
dzie dane
odkry
ę
przed tym nie
Ļ
miałym kwiatuszkiem tajemne uroki tego
Ļ
wiata.
Wstała, obci
Ģ
gn
ħ
ła sukni
ħ
. Jej szczupłe ciało miało niewiele wypukło
Ļ
ci - ani bioder,
ani wci
ħ
cia w pasie, jedynie małe piersi. Alicja bardzo je lubiła. W porównaniu z ciałami
innych niewiast wydawało si
ħ
wdzi
ħ
czne i zgrabne.
Przyodziewek jej był bogaty, nie pasuj
Ģ
cy do tej obskurnej nory. Składała si
ħ
na
ı
noszona na gołe ciało koszulka z płótna cienkiego jak mgiełka oraz suknia z tego samego
ci
ħŇ
kiego niebieskiego brokatu co kaptur. Suknia miała przy szyi gł
ħ
bokie kwadratowe
wyci
ħ
cie; stanik był ciasno dopasowany, spódnica wdzi
ħ
cznie rozkloszowana, u dołu obszyta
białym futrem z królika, z którego zrobiono te
Ň
szerokie mankiety zwisaj
Ģ
cych r
ħ
kawów. Do
tego pas z niebieskiej skóry wysadzany granatami, szmaragdami i rubinami.
Gdy Alicja tak stała, napawaj
Ģ
c si
ħ
swym wygl
Ģ
dem, Ela zarzuciła jej na ramiona
brokatow
Ģ
peleryn
ħ
podbit
Ģ
królikami.
- Nie mo
Ň
esz do niego jecha
ę
, pani. Teraz, kiedy masz...
- ...po
Ļ
lubi
ę
innego - doko
ı
czyła Alicja, przypinaj
Ģ
c do ramion ci
ħŇ
k
Ģ
peleryn
ħ
.
Ostatnie spojrzenie do lustra wielce j
Ģ
usatysfakcjonowało. To zestawienie pomara
ı
czowego
z niebieskim było wprost pora
Ň
aj
Ģ
ce. W takim stroju trudno osta
ę
nie zauwa
Ň
on
Ģ
.
- A co ma jedno do drugiego?
- Wiesz, pani,
Ň
e to grzech. Nie mo
Ň
esz spotyka
ę
si
ħ
z m
ħŇ
czyzn
Ģ
, który nie jest twym
mał
Ň
onkiem.
Alicja prychn
ħ
ła, układaj
Ģ
c fałdy na pelerynie.
- Chciałaby
Ļ
,
Ň
ebym je
Ņ
dziła na schadzki z moim przyszłym? Z drogim Edmundem? -
Spytała ironicznie. I zanim Ela zd
ĢŇ
yła odpowiedzie
ę
, dodała: - Nie potrzeba,
Ň
eby
Ļ
ze mn
Ģ
jechała. Znam drog
ħ
, a poza tym do tego, co robi
ħ
z Gawinem, nie potrzebuj
ħ
towarzystwa.
Ela zbyt długo słu
Ň
yła Alicji, by poczu
ę
si
ħ
zgorszona. Alicja robiła, co chciała i kiedy
chciała.
- Pojad
ħ
. Ale tylko po to, by mie
ę
pewno
Ļę
,
Ň
e nie przydarzy ci si
ħ
, pani, co
Ļ
złego.
Alicja pu
Ļ
ciła mimo uszu jej słowa, jak zwykle zreszt
Ģ
. Z ci
ħŇ
kiego lichtarza stoj
Ģ
cego
obok łó
Ň
ka wyj
ħ
ła
Ļ
wiec
ħ
i podeszła do okutych
Ň
elazem d
ħ
bowych drzwi.
Plik z chomika:
angela_38
Inne pliki z tego folderu:
0.1. Deveraux Jude - Obietnica.pdf
(1707 KB)
0.2. Deveraux Jude - Dziedziczka.pdf
(1058 KB)
0.3. Deveraux Jude - Wiedźma.pdf
(845 KB)
0.4. Deveraux Jude - Potrzask.pdf
(952 KB)
10. Deveraux Jude - Pokochać kogoś.pdf
(1574 KB)
Inne foldery tego chomika:
♜♜ - pakiety(123)
♜♜ - pakiety(123)(1)
1.Córka krwawych
BARDUGO Leigh
Becca Fitzpatrick
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin