Emma Darcy - Ślub(1).pdf

(414 KB) Pobierz
430716768 UNPDF
EMMA DARCY
ŚLUB
1
430716768.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Jak on mógł!
Te słowa powracały w myślach Tessy przez całą noc niczym refren. Wybijały
rytm kół pociągu, którym wracała do Sydney. I wciąż pulsowały w jej głowie, kiedy
wchodziła do wysokiego wieżowca CMA, gdzie mieściły się biura Callagana,
Morrisa i Allena - szefów międzynarodowej spółki budowlanej, w której pracowała
jako sekretarka.
Jak mężczyzna, który twierdził, że ją kocha - mógł zrobić coś takiego?! Tessie
nie mieściło się to w głowie.
Łzy napłynęły jej do oczu. Otarła je zdecydowanym ruchem. Nie będzie więcej
płakać z powodu Granta Durhama. Nie był tego wart. Nie zasługiwał na jej łzy.
Weszła do pustej windy i z impetem nacisnęła guzik swojego piętra. Gdy drzwi
się zasunęły, poprzysięgła sobie, że tak samo zatrzasną się przed Grantem Durhamem
drzwi do jej życia. Raz na zawsze!
Dzień wcześniej postawiła mu ultimatum: do wieczora ma się spakować i
wynieść z jej mieszkania. Jeżeli po powrocie z pracy jeszcze go zastanie, to wtedy -
to wtedy... Właściwie nie wiedziała, co zrobi, ale była pewna, że to, co nastąpi,
będzie okropne.
Wyszła z windy i pogrążona w myślach kroczyła szerokim korytarzem. Na
wspomnienie upokorzenia, jakie spotkało ją poprzedniego wieczoru, zadrżała z
oburzenia. Nigdy więcej nie będzie cierpiała z jego powodu. Grant Durham jest dla
niej skończony. SKOŃCZONY! W myślach to słowo było wypisane wielkimi
literami. Nie przebaczy mu. Nie przyjmie żadnych wyjaśnień. Zmarnowała dla niego
cztery lata życia, ale tym razem to KONIEC! Ani chwili dłużej!
Gwałtownie otworzyła drzwi i zatrzasnęła je za sobą. Sprawiło jej to pewną
ulgę. Uczucia, które próbowała stłumić, szukały ujścia - wściekłość okazała się
dobrym lekarstwem na cierpienie. Tessa kontynuowała więc terapię.
Cisnęła podręczną torbę z rzeczami w kąt pokoju. Otworzyła dolną szufladę
2
430716768.003.png
biurka, wrzuciła do niej torebkę i zatrzasnęła nogą. Do górnej wrzuciła klucze i
zamknęła ją z trzaskiem. Donośny metaliczny dźwięk, jaki temu towarzyszył, sprawił
jej satysfakcję.
- Jesteśmy dziś w nie najlepszym nastroju?
Pytanie dobiegło przez otwarte drzwi z pokoju obok. Tessa na moment
zamarła. Nie spodziewała się, że jej przełożony jest w biurze. Dzisiaj rozpoczynały
się rozmowy z Japończykami, a w takich przypadkach szefowie zbierali się w sali
konferencyjnej, czekając na helikoptery, które zabierały ich na miejsce spotkania.
Tessa zmusiła się do uśmiechu i podeszła do drzwi, aby się przywitać.
Jej szef, Jerry Fraine, był dobrze zbudowanym mężczyzną o wyglądzie
łagodnego niedźwiedzia. Kędzierzawe, lekko szpakowate włosy, niczym aureola
otaczały pulchną, jowialną twarz, której przyjazny wyraz budził zaufanie. Za tą
jowialnością krył się jednak przenikliwy umysł, pozwalający Jerry'emu z
powodzeniem negocjować najbardziej skomplikowane umowy.
Praca sekretarki bardzo Tessie odpowiadała. Jerry potrafił docenić jej
umiejętności, poza tym był uprzejmy, delikatny i miał poczucie humoru. Nigdy nią
nie komenderował i - co nie bez znaczenia - był szczęśliwym małżonkiem, dzięki
czemu nie groziły jej żadne kłopotliwe próby flirtu z jego strony. Tessa wzięła
głęboki oddech.
- Jestem w doskonałym nastroju - odparła lekko. - Tryskam optymizmem.
Słońce rozsiewa blask, ptaki śpiewają, serce się raduje.
Ale jeśli istnieje na świecie jakaś elementarna sprawiedliwość, piorun z
jasnego nieba powinien trafić Granta w najwrażliwsze miejsce! - dodała w duchu.
Jerry uśmiechnął się szeroko na widok błysków, które rzucały jej złotobrązowe
oczy. Tkwiąca w niej tygrysica najwidoczniej obudziła się dzisiaj i nie miała zamiaru
dać się ugłaskać. To dobrze, pomyślał. To ożywi obrady.
Tessa Stockton była drobna, ale czuło się pulsującą w niej energię. Jerry
uważał, że jest zachwycającą, wspaniałą dziewczyną, której cięta inteligencja stanowi
cenny dodatek do zawodowej sprawności.
3
430716768.004.png
Z lekkim rozbawieniem zauważył, że jest dzisiaj czymś nadzwyczaj poruszona.
Lśniące kasztanowe włosy związała mocno w koński ogon, co było u niej
niewątpliwą oznaką bojowego nastroju. Jej lekko zadarty nosek jakby wietrzył bitwę.
Słodko zarysowane usta były ściągnięte nad szeregiem błyskających groźnie białych
zębów. Lekko wysunięty do przodu podbródek także nie wróżył nic dobrego. Jej
pełne kobiecości ciało drżało z napięcia.
- Małe przedślubne przekomarzanki? - spytał z żartobliwą protekgonalnością.
- Ślubu - wycedziła przez zęby - nie będzie. Nie - bę - dzie!
Brwi Jerry'ego uniosły się nad złotymi oprawkami okularów:
- Tessa! Wszyscy przez to przechodzą. Nawet drobne sprzeczki wiodą w końcu
na ślubny kobierzec.
Na moment zabrakło jej tchu. Niewierność nie jest powodem do drobnej
kłótni! Już miała to powiedzieć, ale w ostatniej chwili powstrzymała się. Nie będzie
tego rozpowiadać na prawo i lewo. Jeszcze tylko brakuje, żeby zyskała miano ofiary
Granta Durhama. Na pewno nie da mu tej satysfakcji!
- Może krótkie rozstanie ostudziłoby nieco emocje - kontynuował łagodnie
Jerry. Dziewczyna posłała mu w odpowiedzi spojrzenie, które wymowniej niż słowa
uświadomiło mu, jak ocenia taką radę.
Jerry poczuł się trochę niezręcznie. W zasadzie nie wtrącał się w prywatne
życie swoich pracowników, a zwłaszcza nie powinien tego robić teraz, kiedy czas
naglił. Przystąpił więc od razu do rzeczy.
- Mamy poważny kłopot - powiedział cichym, opanowanym głosem.
Tessa spojrzała na niego - po raz pierwszy tego ranka z uwagą. Znała
doskonale ten ton i wiedziała, że jeśli Jerry go użył, sprawa rzeczywiście jest poważ-
na. W mgnieniu oka zapanowała nad emocjami.
Świadom uwagi, z jaką jest słuchany, Jerry mówił dalej:
- Jesteś potrzebna na konferencji z Japończykami. Dzisiaj. A właściwie -
natychmiast.
Tessa oniemiała.
4
430716768.005.png
- Jak to? - wyjąkała.
- Rosemary Davies miała dziś rano wypadek w drodze do pracy. Jest w
szpitalu. Nic szczególnie poważnego, ale...
Rosemary, to wcielenie opanowania i nieskazitelności. Blond - piękność,
osobista sekretarka dyrektora generalnego, Blaize'a Callagana!
- Wybrałem ciebie na jej miejsce.
Tessa otworzyła usta. W świecie, w którym się obracała, było to tak, jakby
ktoś, kto dopiero uczy się latać, miał nagle poszybować ku słońcu. Pozycja Jeny'ego
Fraine'a była wysoka i dziewczyna uważała, że szczyt jej kariery to zostanie jego
sekretarką. Tymczasem Blaize Callagan - to były absolutne wyżyny!
- Możesz wyjechać na trzydniową konferencję, prawda?
- Tak, oczywiście - odpowiedziała. Jestem przecież absolutnie wolna,
pomyślała z sarkazmem, przypominając sobie swojego eks - narzeczonego.
- Jedź taksówką do domu - polecił jej Jerry. - Spakuj się i bądź w biurze
Callagana o wpół do jedenastej. Ani sekundy później.
Tessa prawie nie słyszała, co do niej mówi Jerry. Miała zastępować sekretarkę
Blaize'a Callagana, to znaczy, że będzie blisko niego przez całe trzy dni! Poczuła, że
nogi odmawiają jej posłuszeństwa. Jeżeli kiedykolwiek istniał mężczyzna, który
mógł być przedmiotem marzeń każdej kobiety, to jej zdaniem, był nim właśnie
Callagan.
- Tessa, jeszcze jedno...
- Tak? - Wyjęła klucz z szuflady i odwróciła się ku niemu, wciąż zaprzątnięta
niespodziewaną perspektywą. - Co takiego, Jerry?
- Postaraj się nie nawalić. - Jerry złożył ręce w błagalnym geście. - Jestem
człowiekiem żonatym. I mam na utrzymaniu dzieci.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Nie chciałbym, żeby Blaize Callagan pomyślał, że nie potrafię wybrać dla
niego odpowiedniej sekretarki.
Słowa szefa otrzeźwiły Tessę z euforii, jaka opanowała ją przed chwilą.
5
430716768.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin