Grudzień 1970.pdf

(1673 KB) Pobierz
cmpct>grid_5
× rp.pl
1
GRUDZIE¡
polski
’70
buntu robotników i masakry w Gdaƒsku, Gdyni i Szczecinie
Poniedziałek | 13 grudnia 2010
40 lat
³ Demonstranci niosà ciało 18-letniego Zbigniewa Godlewskiego zabitego w Gdyni podczas czarnego czwartku – 17 grudnia 1970. O tym wydarzeniu mówià
słowa „Ballady o Janku WiÊniewskim”
Podwy˝ki cen ogłoszono w sobot´,
aby przez weekend obywatele zdà-
˝yli ochłonàç. Nie ochłon´li. Strajki
na Wybrze˝u rozpocz´ły si´ w po-
niedziałek, 14 grudnia, dokładnie
40 lat temu. W całym kraju trwał
wtedy spis powszechny, a I sekre-
tarz KC PZPR Władysław Gomułka
był dumny z dopiero co podpisane-
go układu, w którym władze RFN
godziły si´ nareszcie na granic´ na
Odrze i Nysie Łu˝yckiej. Miał na-
dziej´, ˝e społeczeƒstwo przyjmie
kolejny ci´˝ar wynikajàcy z nie-
udolnej polityki gospodarczej i
całego niewydolnego systemu real-
nego socjalizmu. Ale ludzie
ci´˝kiej pracy naprawd´, jak si´
wtedy mówiło, „nie mieli co i za co
do garnka wło˝yç”.
Strajki przerodziły si´ w manifesta-
cje uliczne, a arogancja władzy,
pokaz siły, prowokacja i brutalna re-
akcja milicji oraz wojska
spowodowały krwawe zamieszki i
palenie znienawidzonych siedzib
partii komunistycznej, MO i SB. Od-
wet był okrutny. Od kul padły
dziesiàtki zabitych, a setki areszto-
wanych przechodziło wymyÊlne
tortury. Władza „ludowa” pokazała
swe prawdziwe oblicze. Wydarzenie
to stało si´ wa˝nym ogniwem łaƒ-
cucha tzw. polskich miesi´cy i
przeszło do historii jako Grudzieƒ
’70. Jemu właÊnie poÊwi´camy dzi-
siejszy dodatek specjalny.
Maciej Rosalak
Rebelia czy powstanie?
FAKTY I PYTANIA | MieliÊmy wtedy do czynienia z czymÊ, co wyłamuje si´ z prostych, jednoznacznych ocen i stereotypowych uj´ç
W Grudniu ‘70 mieliÊmy do
jednym z istotnych jest skala i zakres wystàpieƒ
protestacyjnych.
charakter, a wartoÊç strat materialnych spowodo-
wanych zniszczeniami przekroczyła 400 mln ów-
czesnych złotych. Podpalono i całkowicie lub cz´-
Êciowo zniszczono 19 obiektów u˝ytecznoÊci pu-
blicznej, w tym m.in. gmachy KW PZPR w Gdaƒ-
sku i Szczecinie.
Drugim czynnikiem decydujàcym o tym, czy da-
ne wydarzenie historyczne mo˝na nazywaç po-
wstaniem, jest jego polityczny, a nie wyłàcznie eko-
nomiczny aspekt. Fakt, ˝e głównymi celami ataków
demonstrantów były siedziby komitetów partyj-
nych, Êwiadczyłby raczej o politycznym charakte-
rze wystàpieƒ na Wybrze˝u. Robotnicy trafnie od-
czytywali, gdzie znajdowały si´ w PRL rzeczywiste
oÊrodki władzy. Inna sprawa, ˝e w paƒstwach real-
nego socjalizmu w praktyce ka˝de opozycyjne czy
choçby tylko niezale˝ne wystàpienie (niekoniecz-
nie gwałtowne) nabierało cech jednoznacznie poli-
tycznych. Niemniej jednak analiza postulatów ro-
botniczych wysuwanych w Grudniu ’70 w znacz-
nym stopniu wskazuje na ich wyraênie polityczny
charakter. Nie mo˝na wi´c w ˝adnym razie twier-
dziç, i˝ był to protest wyłàcznie o podło˝u ekono-
micznym.
czynienia na pewno z
czymÊ wi´cej ni˝ wyłàcz-
nie z protestem o podło-
˝u społeczno-ekonomicz-
nym. Je˝eli nawet u swe-
go zarania miał on tylko
taki charakter, to wraz z upływem czasu nabierał
cech insurekcji.
Takie zresztà były odczucia cz´Êci uczestników
i ówczesnych obserwatorów. Systematycznie po-
gł´biała si´ ÊwiadomoÊç własnego buntu, nast´-
powała te˝ obustronna eskalacja agresji, a w kon-
sekwencji rosła groêba rozprzestrzenienia si´
krwawych walk na inne rejony kraju.
Czy zatem mo˝na mówiç o powstaniu grudnio-
wym? Jakie czynniki o tym decydujà? Na pewno
Skala politycznego
wystàpienia
Otó˝ od 14 do 19 grudnia 1970 r. w kilku mia-
stach w ulicznych starciach wzi´ło mniej czy bar-
dziej aktywny udział łàcznie kilkadziesiàt tysi´cy
ludzi. W walce u˝ywali mi´dzy innymi kamieni,
butelek z łatwopalnymi płynami, metalowych na-
kr´tek, Êrub, ˝elaznych łomów, ale równie˝ w sytu-
acjach skrajnych broni palnej. Cz´Êç stoczniow-
ców miała na głowach robocze kaski, niektórzy
uczestniczàcy w walkach byli wyposa˝eni w maski
ochronne. Starcia przybierały bardzo gwałtowny
˚ołnierze, czołgi i ofiary
Trzecim czynnikiem, który ma zwykle wpływ na
nazw´ danego wystàpienia, sà Êrodki u˝yte przez
władz´ do jego stłumienia. W działaniach na Wy-
brze˝u uczestniczyło łàcznie około 27 tysi´cy ˝oł-
nierzy oraz 550 czołgów, 750 transporterów opan-
cerzonych i 2100 samochodów. Zaanga˝owano
· ciàg dalszy na stronie 2
Dodatek specjalny w 40. rocznic´
temu
JERZY EISLER
604477281.027.png 604477281.028.png 604477281.029.png 604477281.030.png 604477281.001.png 604477281.002.png 604477281.003.png
2
Poniedziałek | 13 grudnia 2010
GRUDZIE¡ ’70
W roku 1970 nastroje
partyjnym, który próbował udaremniç akcj´
strajkowà.
Przed godzinà 14 ponownie opuÊcili
stoczni´ i udali si´ pod Politechnik´ Gdaƒ-
skà. Około 500 demonstrantów weszło na te-
ren politechniki i rozeszło si´ po akademi-
kach, proszàc studentów o wsparcie prote-
stu. Niepowodzeniem zakoƒczył si´ marsz
do pobliskiej siedziby Polskiego Radia, gdy˝
mimo sforsowania drzwi wejÊciowych do
pomieszczenia technicznego demonstranci
nie zdołali nadaç komunikatu radiowego in-
formujàcego cały kraj o swoim proteÊcie.
Urzàdzenie nadawcze zostało wczeÊniej
zdemontowane przez pracowników rozgło-
Êni, z udziałem funkcjonariuszy SB, którzy
przezornie „zabezpieczyli” tak˝e przekaêni-
kowà stacj´ radiowo-telewizyjnà w Chwasz-
czynie.
Około 17 stoczniowcy, mieszkaƒcy Trój-
miasta, ponad 200 portowców i marynarzy
manifestowało pod Domem Prasy, chcàc
póêniej dotrzeç pod gmach KW PZPR. W
okolicach dworca PKP i siedziby partii do-
szło do starç z milicjà i wojskiem. Według MO
protestowało wówczas od 10 do 15 tysi´cy
osób. W działaniach pacyfikacyjnych wzi´ło
udział prawie 3300 funkcjonariuszy MO i
˝ołnierzy ludowego Wojska Polskiego. Mi-
mo u˝ycia wozów bojowych, polewaczek,
granatów i Êrodków chemicznych sytuacja
wymykała si´ spod kontroli. W meldunku z
godziny 17.30 oficer dy˝urny MO napisał:
„Wznoszone sà okrzyki »Precz z Gomułkà«,
»Precz z Cyrankiewiczem«, »Precz z Mocza-
rem« oraz inne uwłaczajàce godnoÊci dostoj-
ników partyjnych. Tłum rzuca kamieniami w
gmach KW i funkcjonariuszy MO”.
Ostatecznie akcj´ pacyfikacyjnà zakoƒ-
czono w nocy z 14 na 15 grudnia 1970 r. o go-
dzinie 1, zatrzymujàc 329 osób. Wi´kszoÊç
stanowili robotnicy, ale wÊród zatrzymanych
byli tak˝e uczniowie i studenci.
załóg robotniczych
Trójmiasta pogar-
szały si´ z miesiàca
na miesiàc. Ju˝ we
wrzeÊniu 1970 r.
władze odbierały
sygnały o narastajàcej frustracji pracowni-
ków Stoczni Gdaƒskiej i przekonaniu o nad-
ciàgajàcym krachu gospodarczym.
Uwolniç aresztowanych!
We wtorek 15 grudnia 1970 r. okazało si´,
˝e akcja strajkowa w Gdaƒsku rozszerzyła si´
na inne zakłady. W samej Stoczni Gdaƒskiej
im. Lenina prac´ przerwało osiem wydzia-
łów. Po godzinie 6, a przed 7 robotnicy prze-
szli pod budynek dyrekcji stoczni, domaga-
jàc si´ zwolnienia aresztowanych. „Odbije-
my uwi´zionych kolegów, idziemy na wi´zie-
Gotowi na wszystko
Sytuacja była na tyle powa˝na, ˝e 11 grud-
nia 1970 r., z inicjatywy komendanta woje-
wódzkiego MO w Gdaƒsku płk. Romana Kol-
czyƒskiego, powołano sztab antykryzysowy
– Wojewódzkie Stanowisko Kierowania, z
nadzorujàcym pion milicyjny płk. Bolesła-
wem Aftykà na czele. Przygotowany plan
działaƒ przewidywał m.in. wzmocnienie i
skoszarowanie jednostek ZOMO z Gdaƒska i
Elblàga, przygotowanie sprawnej łàcznoÊci
radiowej pomi´dzy komendà MO a KW
PZPR, wzmo˝onà kontrol´ operacyjnà za-
kładów pracy, domów towarowych, szkół i
uczelni oraz duchowieƒstwa katolickiego.
Agentura otrzymała natomiast zadanie
„ujawnienia i likwidowania wszelkich prób
aktywizowania si´ pojedynczych osób
i grup, organizatorów przerwaƒ pracy,
prowodyrów i demagogów”. Osoby wskaza-
ne przez osobowe êródła informacji miały
zostaç prewencyjnie zatrzymane i przesłu-
chane.
Âmierç za bramà nr 2
GDA¡SK | „Wojsko strzela, sà ranni i zabici”
Precz z Gomułkà
14 grudnia 1970 r., krótko po godzinie 6,
dyrektor stoczni Stanisław ˚aczek otrzymał
wiadomoÊç, ˝e cz´Êç załogi (kilkudziesi´ciu
pracowników) wydziału S-4 nie przystàpiła
do pracy i zorganizowała wiec. DziÊ mo˝emy
przyjàç, ˝e wtedy właÊnie rozpoczàł si´
gdaƒski Grudzieƒ ’70. Po godzinie 8 do straj-
ku przyłàczyły si´ kolejne wydziały stocznio-
we. Robotnicy ruszyli pod gmach KW PZPR,
Êpiewajàc Rot´, Bo˝e, coÊ Polsk´ i Mi´dzyna-
rodówk´. Par´ minut przed godzinà 11 po-
nad tysiàc osób dotarło przed siedzib´ par-
tii. Po dwóch godzinach robotnicy wrócili do
Stoczni Gdaƒskiej i równie˝ z radiowozu na-
woływali do manifestacji i strajku. Przeszli na
teren Stoczni Remontowej i Stoczni Północ-
nej, gdzie doszło do konfliktu z aktywem
³ Czołgi i transportery opancerzone walczyły
15 grudnia z demonstrantami na ulicach
Gdaƒska
< Płonie gdaƒski Dworzec Główny , gdzie
doszło do gwałtownych starç z MO
Rebelia czy powstanie?
· ciàg dalszy
ze strony 1
równie˝ 108 samolotów i Êmigłowców, a tak˝e
40 jednostek pływajàcych Marynarki Wojen-
nej.
Wraz z siłami, które opuÊciły miejsce stałej
dyslokacji, ale bezpoÊrednio nie zostały u˝yte
do pacyfikacji oraz z oddziałami skierowany-
mi do dyspozycji miejscowych władz dla we-
wn´trznej ochrony obiektów w całym kraju
zaanga˝owano około: 61 tys. ˝ołnierzy, 1700
czołgów, 1750 transporterów opancerzonych i
8700 samochodów.
Z wyjàtkiem operacji wprowadzania stanu
wojennego Wojsko Polskie (w czasach poko-
ju) nigdy na takà skal´ nie zostało u˝yte w akcji
zapewniania porzàdku publicznego. A prze-
cie˝ trzeba jeszcze dodaç kilkanaÊcie tysi´cy
milicjantów, funkcjonariuszy Ochotniczej Re-
zerwy Milicji Obywatelskiej, Słu˝by Bezpie-
czeƒstwa, słu˝by wi´ziennej czy nawet stra˝y
po˝arnej, którzy zostali zmobilizowani i włà-
czeni do działaƒ. Tylko 17 grudnia w akcjach
pacyfikacyjnych na ulicach kilku miast brało
udział łàcznie 4227 milicjantów i 540 człon-
ków ORMO. W ciàgu szeÊciu dni zu˝yto te˝ w
sumie około 79 tysi´cy sztuk Êrodków che-
micznych.
Ostatnim elementem majàcym wpływ na
kwesti´ nazwy robotniczych wystàpieƒ jest
zwykle liczba ofiar. Według oficjalnych da-
nych na Wybrze˝u Êmierç poniosło łàcznie
45 osób, a 1165 zostało rannych. Czy sà to stra-
ty pozwalajàce mówiç o powstaniu? To zale˝y
od punktu widzenia. Pozwol´ wi´c sobie na
nast´pujàce porównanie. Gdy w koƒcu 1987 r.
na okupowanym przez Izrael zachodnim
brzegu rzeki Jordan rozpocz´ła si´ intifada,
czyli „powstanie kamieni”, to ju˝ w styczniu
1988 r. – nie było jeszcze wtedy 40 Êmiertel-
nych ofiar – prasa, radio i telewizja, nie tylko
zresztà w Polsce, mówiły o palestyƒskim po-
wstaniu.
pieƒ, wielkoÊç sił u˝ytych do pacyfikowania
społecznego buntu, gwałtownoÊç walk, liczba
ofiar i wysokoÊç strat materialnych, w osta-
tecznym rachunku tak˝e od naszego stosun-
ku emocjonalnego do danego wydarzenia za-
le˝y to, jak je nazwiemy. Problem adekwatne-
go nazwania jakiegoÊ wydarzenia wcale nie
jest zresztà błahy. Co wi´cej, trzeba si´ liczyç z
tym, ˝e znajdà si´ oponenci, którzy pi´trzyç
b´dà przeszkody i podnosiç coraz to nowe
wàtpliwoÊci.
Na przykład cz´Êç historyków nie bez racji
utrzymuje, ˝e powstanie musi mieç zawczasu
wyznaczony oÊrodek kierowniczy, chocia˝
gdy nocà listopadowà w 1830 roku wybucha-
ło powstanie w Warszawie, takiego dowód-
czego oÊrodka nie było.
W Grudniu tak˝e on nie istniał, ale przecie˝
w czasie tragicznego tygodnia wykształciły si´
niezale˝ne od władzy oÊrodki kierownicze:
Główny Komitet Strajkowy Miasta Gdyni oraz
Ogólnomiejski Komitet Strajkowy w Szczeci-
nie. Zwłaszcza ten ostatni, któremu w czasie
strajku generalnego podlegało ponad 100 za-
kładów, stał si´ lokalnym oÊrodkiem realnej
władzy.
Ranny
„w drodze do pracy”
To, o czym napisałem powy˝ej, wcale nie
znaczy, i˝ sam jestem do koƒca przekonany, ˝e
mo˝na i nale˝y na okreÊlenie grudniowej tra-
gedii u˝ywaç nazwy „powstanie grudniowe”,
jak sam to zaproponowałem 20 lat temu w ar-
tykule opublikowanym w tygodniku „Po pro-
stu”. Moje dzisiejsze wàtpliwoÊci nie wynikajà
tylko z tego powodu, ˝e propozycja ta spotka-
ła si´ z doÊç ostrà krytykà merytorycznà
wÊród historyków. Moje wàtpliwoÊci pogł´bi-
ło to, ˝e gdy przeglàdałem podania o zapomo-
gi, renty, odszkodowania i inne Êwiadczenia
skierowane do Komisji Odszkodowawczej
przy Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodo-
wej w Szczecinie, zauwa˝yłem, i˝ wszystkie
odwołujàce si´ osoby zostały ranne – jak same
to ujmowały – idàc z pracy i do pracy, wracajàc
od rodziny czy ze sklepu z zakupami, ze szko-
ły lub od znajomych. Jedni pisali, i˝ czekali na
autobus lub tramwaj, inni – ˝e w pobli˝u ulicz-
nych zajÊç znaleêli si´ zupełnie przypadkowo.
Nie udało mi si´ natrafiç na choçby jednà oso-
Komitety
strajkowe
O tym, jak b´dziemy nazywaç jakieÊ wyda-
rzenie, przynajmniej do pewnego stopnia, de-
cydujemy sami. Niezale˝nie bowiem od ta-
kich czynników, jak skala i charakter wystà-
polski
SŁAWOMIR CENCKIEWICZ
604477281.004.png 604477281.005.png 604477281.006.png 604477281.007.png 604477281.008.png 604477281.009.png 604477281.010.png
GRUDZIE¡ ’70
polski
Poniedziałek | 13 grudnia 2010
3
nie!” – krzyczeli stoczniowcy. Wówczas zapa-
dła decyzja o wyjÊciu na miasto i demonstra-
cji pod gmachem KW PZPR.
Około godziny 7.15 robotnicy ruszyli w
stron´ ÂródmieÊcia i idàc całà szerokoÊcià
ulicy, wykrzykiwali hasła: „Precz z podwy˝-
kà!”, „Uwolniç aresztowanych!”. KilkanaÊcie
minut póêniej na wysokoÊci dworca główne-
go PKP było ju˝ ponad 7 tysi´cy osób. Tutaj
doszło do pierwszych starç z milicjà. Oddzia-
ły ZOMO zostały zmuszone do odwrotu i
cz´Êç demonstrantów ruszyła w stron´ sie-
dziby KW PZPR, a stamtàd pod budynek
Prezydium Miejskiej Rady Narodowej i Ko-
mend´ Miejskà MO przy ulicy Âwierczew-
skiego. Krótko przed 8 robotnicy zacz´li
szturmowaç milicyjny budynek. Według
ró˝nych meldunków w okolicach komendy
zgromadziç si´ miało od 6 do 10 tysi´cy osób.
Po walkach i wyparciu ich z rejonu ulicy
Âwierczewskiego demonstranci skierowali
si´ w stron´ siedziby Wojewódzkiej Rady
Zwiàzków Zawodowych i siedziby partii,
gdzie zaatakowali „Reichstag” (tak od grud-
nia 1970 r. w Gdaƒsku okreÊlano gmach KW
PZPR).
Po godzinie 9 centrum Gdaƒska przero-
dziło si´ w pole regularnej bitwy. Naprzeciw
siebie stan´ło około 20 tysi´cy demonstran-
tów oraz ponad 5 tysi´cy interweniujàcych
milicjantów i ˝ołnierzy.
Stoczni Gdaƒskiej im. Lenina (8 tys. osób).
Robotnicy, oburzeni obecnoÊcià wojska w
rejonie stoczni, po godzinie 7 zacz´li groma-
dziç si´ pod budynkiem dyrekcji. Sytuacj´ w
stoczni nadal monitorowała SB: „W czasie
trwania omawianego wiecu ruszyła grupa
zebrana na drodze do bramy nr 2. Po paru
minutach w rejonie bramy nr 2 rozległa si´
seria wystrzałów, a nast´pnie z tego kierun-
ku przybiegł jeden z pracowników, ogłasza-
jàc przez megafon, ˝e wojsko strzela i praw-
dopodobnie sà ranni i zabici”. Niestety, in-
formacja o rannych i zabitych okazała si´
prawdziwa. W momencie, kiedy ponad
100 robotników przekroczyło bram´ nr 2, po
wezwaniu oficera do cofni´cia si´, ˝ołnierze
otworzyli ogieƒ. Na miejscu zgin´ło dwóch
stoczniowców – Jerzy Matelski (trafiony w
klatk´ piersiowà) i Stefan Mosiewicz (trafio-
ny w głow´), a 11 zostało rannych. Wstrzà-
Êni´ci robotnicy cofn´li si´ na teren stoczni,
skàd skandowali w stron´ wojska: „Morder-
cy, mordercy!”.
kowità blokad´ stoczni, wojsko u˝yło broni
podczas próby wyjÊcia na miasto, prawdo-
podobnie dziesi´ciu rannych) oraz politycz-
no-organizacyjnej działalnoÊci wewnàtrz
stoczni – dyrekcji i organizacji partyjnej –
w nocy z dnia 16 na 17 grudnia 1970 r. pra-
cownicy Stoczni Gdaƒskiej opuÊcili zakład
(reszta nadal wychodzi)”.
Szczeciƒskie twarze
PIOTR SEMKA rozmawia z uczestnikami
wydarzeƒ sprzed 40 lat w Szczecinie
NA ROBOTNIKÓW
Metodyczna pacyfikacja
Bardzo szybko si´ okazało, ˝e w najwi´k-
szych zakładach pracy w Gdaƒsku w dal-
szym ciàgu utrzymywał si´ stan wrzenia i or-
ganizowano protesty. Nie zapobiegły temu
równie˝ liczne aresztowania podczas „wyda-
rzeƒ grudniowych” i obławy na uczestników
gdaƒskiego Grudnia ’70 urzàdzane od go-
dzin wieczornych 18 grudnia przez SB. Były
one efektem przesłuchaƒ, donosów agentu-
ralnych i analizy materiału fotograficzno-fil-
mowego z 14 – 16 grudnia 1970 r. Efekty i
statystyka tych działaƒ jeszcze dzisiaj budzà
przera˝enie. Według danych sporzàdzonych
w pierwszych dniach stycznia 1971 r.: w
dniach 14 – 19 grudnia 1970 r. na terenie wo-
jewództwa gdaƒskiego zatrzymano 2300
osób (w Gdaƒsku – 1543, w Gdyni – 327, w El-
blàgu – 390, na prowincji – 40); w stosunku
do 318 osób wszcz´to post´powania przygo-
towawcze; 196 osób póêniej formalnie aresz-
towano.
Główny ci´˝ar działaƒ operacyjnych prze-
ciwko robotnikom spoczàł wówczas na
gdaƒskiej SB wspieranej przez funkcjona-
riuszy bezpieki z Lublina, Białegostoku,
Olsztyna, Katowic, Bydgoszczy i Koszalina.
Skuteczne przeciwdziałanie protestom i po-
grudniowej konspiracji było mo˝liwe jedy-
nie dzi´ki agenturze. Skal´ prowadzonych
działaƒ i efekty pracy operacyjnej SB ukazu-
jà dane statystyczne z połowy stycznia 1971 r.
W okresie „wydarzeƒ grudniowych” i bezpo-
Êrednio po nich (14 – 31 grudnia 1970 r.)
zwerbowano do współpracy z gdaƒskà SB
53 osoby, zaÊ w okresie 1 – 16 stycznia 1971 r.
kolejne 86 osób.
W ramach operacji „Jesieƒ 70” zidentyfi-
kowano i zarejestrowano w kartotekach SB
łàcznie 3300 osób. Pod szczególnym nadzo-
rem SB znaleêli si´ członkowie komitetów
strajkowych, przedstawiciele strajkujàcych
załóg, którzy podj´li rozmowy z dyrekcjà za-
kładów pracy, oraz aktywni demonstranci.
Poddano ich operacyjnemu rozpracowaniu i
drobiazgowej inwigilacji (Êledzenie, podsłu-
chiwanie, kontrolowanie korespondencji,
podstawianie agentów). Dopiero w lutym
1978 r. uznano, ˝e cele operacji „Jesieƒ 70”
zostały osiàgni´te. ·
STANISŁAW WÑDOŁOWSKI
młody technolog spawalnictwa w Stoczni im. Warskiego
Strajk
W czwartek po pracy poszedłem pod KW. Tłum ju˝
zdobył gmach i krà˝ył po kolejnych pi´trach. Z okien
komitetu wyrzucano rzeczy znajdowane w Êrodku.
Fotele, portrety Lenina i segregatory z dokumenta-
mi. Pokazywano luksusowe alkohole i wynoszono
na zewnàtrz kontenery z w´dlinami z partyjnego
sklepu. Ludzie stali jak zahipnotyzowani. Tak skoƒ-
czył si´ presti˝ partii. KW płon´ło i czarny, gesty
dym widaç było w całym mieÊcie.
Nast´pnego dnia, gdy przyjechałem do stoczni, sta-
ły ju˝ tam czołgi z lufami skierowanymi na zakład.
Stoczniowców doprowadziło to do furii. Jak to? Na
robotników z tankami? No i si´ zacz´ło. Obrzucali
czołgi benzynà, wkładali mi´dzy gàsienice metalo-
we dràgi. Około 10 rano czołgi wycofano, ale
stoczni´ dla odmiany otoczono wojskiem i milicjà.
Odpalono Êwiece dymne i zaczàłem słyszeç strzały.
Czołgi znów przysuwajà si´ pod stoczni´. Zobaczy-
łem padajàcego stoczniowca. Krzyki, płacz, zgiełk.
Postrzelonych niesiono na deskach i drzwiach do
stoczniowej przychodni.
Widz´ I sekretarza POP Eugeniusza Muszyƒskiego.
Mówi´ mu, ˝e trzeba koniecznie iÊç do jakiegoÊ do-
wódcy i wezwaç, aby wstrzymano ogieƒ. Dołàczył
do nas III sekretarz partii Janusz Wróbel i były szef
rady zakładowej Klaman. Razem wchodzimy w dym
i krzyczymy: nie strzelaç, idziemy pertraktowaç. W
koƒcu znajdujemy dowódców. „Niech wojsko odej-
dzie, bo b´dzie coraz wi´kszy rozlew krwi”. I gdy
czołgi akurat zaczynały si´ wycofywaç – jakiÊ
stoczniowiec rzuca butelkà z benzynà i trafia we
właz czołgu. Od ognia zapala si´ ˝ołnierz z załogi.
Oficer stojàcy obok czołgu odpowiada ogniem i tra-
fia stoczniowca w nog´. Ale widz´, ˝e wojsko si´
jednak cofa. Do szpitala zabieramy zarówno popa-
rzonego ˝ołnierza, jak i rannego stoczniowca.
Krótko po serii strzałów pod bramà nr 2
ostatecznie ukształtował si´ Komitet Straj-
kowy Stoczni Gdaƒskiej im. Lenina, powoła-
ny formalnie ju˝ dzieƒ wczeÊniej. Jednak in-
formacje o aresztowaniu komitetu strajko-
wego w stoczni gdyƒskiej wywołały presj´ i
strach przed kolejnà pacyfikacjà. Cz´Êç zało-
gi opowiedziała si´ za opuszczeniem zakła-
du, zwłaszcza po tym, gdy o godzinie 20.40
dyrektor ˚aczek zacytował robotnikom sło-
wa gen. Korczyƒskiego: „Wojsko daje cztery
godziny na opuszczenie zakładu, a po tym
czasie b´dà strzelaç i bombardowaç”.
KilkanaÊcie minut póêniej za poÊrednic-
twem telewizji i radia do mieszkaƒców Trój-
miasta ponownie przemawiał wicepremier
Kociołek. Po raz kolejny oznajmił, ˝e „nie-
mo˝liwe jest odwrócenie podj´tych decyzji”,
i wezwał do powrotu do „normalnej pracy”.
Zrezygnowano z kontynuowania strajku. Po
złamaniu oporu w Stoczni Gdaƒskiej po-
dobna sytuacja miała miejsce w pozostałych
strajkujàcych zakładach. Najdłu˝ej protesto-
wała załoga Zarzàdu Portu Gdaƒskiego,
gdzie strajk wygasł około południa 18 grud-
nia 1970 r.
Mimo to ju˝ 17 grudnia 1970 r. sytuacj´
uznano za opanowanà. W porannym mel-
dunku przygotowanym dla MSW komen-
dant wojewódzki MO w Gdaƒsku płk Roman
Kolczyƒski oraz jego zast´pca nadzorujàcy
pion SB płk Władysław Po˝oga z satysfakcjà
raportowali: „Wobec zdecydowanej postawy
organów MO, SB i wojska (zastosowano cał-
„Mordercy, mordercy!”
Tego dnia, wskutek u˝ycia broni lub w wy-
niku wypadków towarzyszàcych walkom,
zgin´ło siedmiu demonstrantów: Bogdan
Sypka (zginàł, wyskakujàc z samochodu
przy zbiegu ulic Podwale Grodzkie i Wały Ja-
gielloƒskie), Kazimierz Stojecki (zmia˝d˝ony
pod gàsienicami transportera wojskowego
przy dworcu PKP), Andrzej Perzyƒski (tra-
fiony w głow´ w rejonie Podwala Grodzkiego
i Wałów Jagielloƒskich), Waldemar Rebinin
(trafiony przez pocisk w rejonie Podwala
Grodzkiego i Wałów Jagielloƒskich), Kazi-
mierz Zastawny (trafiony przez pocisk w
klatk´ piersiowà w rejonie Podwala Grodz-
kiego i Wałów Jagielloƒskich) oraz Józef Wi-
derlik (trafiony pociskiem w szyj´ podczas
walk w rejonie ulicy Âwierczewskiego). Set-
kom rannych udzielono pomocy medycznej
w szpitalach. W ciàgu dnia i w nocy z 15 na
16 grudnia 1970 r. zatrzymano i osadzono w
areszcie 500 osób, ponadto 120 osób ziden-
tyfikowanych jako „aktywni uczestnicy eks-
cesów” było tropionych przez SB.
16 grudnia 1970 r. kontynuowano akcj´
strajkowà. Do pracy nie przystàpiła równie˝
zdecydowana wi´kszoÊç pierwszej zmiany w
FOTOMONTA˚
b´, która stwierdziłaby, ˝e została ranna lub
poszkodowana w inny sposób, gdy uczestni-
czyła w ulicznych demonstracjach czy star-
ciach z „siłami porzàdkowymi”.
Doskonale rozumiem, ˝e w tamtej konkret-
nej sytuacji wielu tych ludzi (zwłaszcza ci, któ-
rzy faktycznie uczestniczyli w ulicznych zaj-
Êciach) nie mogło i nie chciało powiedzieç
prawdy, gdy˝ po prostu obawiało si´ o bez-
pieczeƒstwo własne i swoich bliskich. Kłamali
wi´c, by nie naraziç si´ na zemst´ ze strony
aparatu represji. Ale z powodu składanych
wtedy fałszywych zeznaƒ dziÊ nie potrafimy
powiedzieç, którzy z nich Êwiadomie i aktyw-
nie uczestniczyli w strajku, ulicznych manife-
stacjach i starciach z milicjà i wojskiem, innymi
słowy, którzy wystàpili przeciwko władzy ko-
munistycznej, którzy zaÊ w szeroko rozumia-
nym rejonie walk naprawd´ znaleêli si´ przez
przypadek.
Nie jest to kwestia bez znaczenia, zwłasz-
cza w kontekÊcie znowelizowanej 24 kwietnia
1997 r. ustawy o kombatantach oraz niektó-
rych osobach b´dàcych ofiarami represji wo-
jennych i okresu powojennego obejmujàcej
m.in. tak˝e cz´Êç uczestników Grudnia ‘70.
Aby jednak nabyç uprawnienia kombatanc-
kie z tego tytułu, nale˝y spełniç dwa warunki:
wykazaç si´ czynnym udziałem w – jak to uj´-
to – „wystàpieniu o wolnoÊç i suwerennoÊç
Polski” oraz udokumentowaç, ˝e uczestnic-
two w tych wydarzeniach spowodowało
Êmierç, ci´˝kie uszkodzenie ciała lub co naj-
mniej na siedem dni danà osob´ wyłàczyło z
normalnego ˝ycia.
Tymczasem wi´kszoÊç kandydatów na
kombatantów spełnia tylko jeden z tych wa-
runków. Zacz´ło si´ wi´c przykre i moralnie
naganne zjawisko naginania własnych ˝ycio-
rysów do istniejàcych przepisów. Trudno to
pochwalaç, ale te˝ trudno dziwiç si´ ludziom
niejednokrotnie ˝yjàcym w ci´˝kich warun-
kach, którym ka˝da forma materialnej pomo-
cy mo˝e w istotny sposób poprawiç poło˝e-
nie. JednoczeÊnie cz´Êç uczestników gru-
dniowych protestów sama zacz´ła si´ dumnie
nazywaç powstaƒcami. Skoro bowiem nie-
którzy badacze skłonni sà mówiç o powsta-
niu, to jego uczestnicy – konsekwentnie – po-
winni byç nazywani powstaƒcami.
zaszło w Grudniu ’70, skoro ówczesny konflikt
rozgrywał si´ na kilku przynajmniej płaszczy-
znach. Bez wàtpienia przecie˝ cz´Êç demon-
strantów Êwiadomie uczestniczyła w strajku o
podło˝u ekonomicznym wywołanym drastycz-
nà podwy˝kà cen, a nast´pnie w ulicznej mani-
festacji; wreszcie gdy doszło do gwałtownych
walk, a zwłaszcza gdy padły strzały i w efekcie
były pierwsze ofiary, wielu z nich zaanga˝owało
si´ aktywnie w starcia z przedstawicielami „sił
porzàdkowych”.
Byli i tacy, dla których protest od poczàtku
miał nie tylko charakter społeczno-ekono-
miczny, ale równie˝ antykomunistyczny, anty-
rzàdowy, antyradziecki, a mo˝e i niepodległo-
Êciowy i przez to niemal od razu nabierał cech
insurekcyjnych.
Tego typu osoby nierzadko wywodziły si´ z
rodzin o tradycji antykomunistycznej, wolno-
Êciowej, niepodległoÊciowej, cz´sto po prostu
akowskiej. Ale trudno te˝ nie zauwa˝yç, ˝e w
wielotysi´cznych tłumach ludzi obserwujà-
cych płonàce gmachy KW PZPR w Gdaƒsku i
Szczecinie dominowali mniej czy bardziej
przypadkowi obserwatorzy. Bez ryzyka bł´du
mo˝na powiedzieç, i˝ wielu (wi´kszoÊç?)
tych ludzi patrzyło na te po˝ary ze zdziwie-
niem, niedowierzaniem, ale te˝ cz´sto z satys-
fakcjà, zadowoleniem, a niejednokrotnie i z
radoÊcià.
EUGENIUSZ SZYRKUS
członek tzw. drugiego i trzeciego komitetu strajkowego w
Stoczni im. Warskiego w grudniu 1970 i styczniu 1971 roku
Ten pierwszy strajk z grudnia 1970 roku prowadzili
głównie partyjni. Chcieli załog´ zagadaç, ułagodziç.
Ten drugi, z 20, 21 i 22 grudnia, był ju˝ w pełni
nasz, w pełni robotniczy. Ale dla samoÊwiadomoÊci
robotników najwa˝niejszy był ten trzeci protest ze
stycznia 1971 roku pod wodzà Edmunda Bałuki.
Zacz´ło si´ od oburzenia, ˝e w „Głosie Szczeciƒ-
skim” tak zmontowano zdj´cie z niewielkiego wiecu
na stoczniowej rurowni, ˝eby wyglàdało to na maso-
we poparcie załogi dla nowej ekipy w PZPR.
Ten styczniowy strajk zakoƒczył si´ przyjazdem
Gierka. Wtedy poczuliÊmy, ˝e nareszcie władza po-
traktowała nas serio. NauczyliÊmy si´, ˝e coÊ od
nas zale˝y. ˚e ju˝ wiemy, jak odginaç kark. Bez
Stycznia ‘71 nie byłoby „SolidarnoÊci”.
Patrzàc
na po˝ar KW...
Wyraênie widaç, i˝ mieliÊmy wtedy do czy-
nienia z czymÊ, co wyłamuje si´ z prostych, jed-
noznacznych ocen i stereotypowych uj´ç. Nie
jestem zresztà wcale przekonany, czy w ogóle
mo˝na jednym słowem nazwaç to wszystko, co
—Jerzy Eisler
Z TANKAMI?!
604477281.011.png 604477281.012.png 604477281.013.png 604477281.014.png
4
Poniedziałek | 13 grudnia 2010
GRUDZIE¡ ’70
polski
czwartek
GDYNIA | 17 grudnia 1970 roku: tragiczna pomyłka czy prowokacja?
H istoria PRL obficie zro-
ki Wojennej. Tymczasem funkcjonariusze
Słu˝by Bezpieczeƒstwa donosili, i˝ wÊród ma-
nifestantów „sà takie nastroje, ˝e chcieli nawet
czerwony dywan rozesłaç przed sekretarzem
przy wejÊciu do komitetu”. Maszerujàc przez
miasto, demonstranci Êpiewali „Mi´dzynaro-
dówk´”. Jan Mariaƒski, przewodniczàcy Pre-
zydium MRN, poprosił demonstrantów, aby
wybrali spoÊród siebie delegacj´. W przeci-
wieƒstwie do gdaƒszczan, gdynianie potrafili
wybraç własnych reprezentantów, którzy we-
szli do Prezydium. Ludzie zgromadzeni na uli-
cy w napi´ciu oczekiwali na wynik negocjacji.
Mariaƒski uznał strajk za legalny i szybko za-
warto porozumienie. W tym czasie w Gdaƒ-
sku płonàł ju˝ gmach Komitetu Wojewódz-
kiego PZPR.
Postulaty robotników miały charakter ty-
powo socjalny: podnieÊç minimalne wyna-
grodzenie, zmniejszyç rozpi´toÊç zarobków,
zrekompensowaç podwy˝k´ cen z 13 grudnia
1970 r. itp. Demonstranci nie podwa˝ali ani
socjalistycznego ustroju PRL, ani monopolu
władzy PZPR. Obserwujàcy ich funkcjonariu-
szona jest krwià robot-
ników: Poznaƒ ’56, Wy-
brze˝e ’70, Radom i
Ursus ’76, kopalnia Wu-
jek ’81. Jednak 17 grud-
nia 1970 r. zajmuje w
owym tragicznym szeregu miejsce szczegól-
ne, gdy˝ do gdyƒskiej masakry wcale nie
musiało dojÊç.
Wezwanie Kociołka
ło robotników, którzy ju˝ nazajutrz zacz´li si´
domagaç uwolnienia kolegów. Gdynia za-
wrzała. Po drugie pozbawiło robotników
przywództwa. A tylko sprawne przywódz-
two mogło odwieÊç ich od pójÊcia do pracy 17
grudnia, kiedy to władze zdecydowały si´ za-
mknàç stoczni´. A zdecydowały o tym mi´-
dzy innymi z uwagi na niepokojàce komuni-
katy dochodzàce z Gdyni. Cz´Êç z nich oka-
zała si´ zresztà grubo przesadzona. Czy ko-
muÊ zale˝ało na sprowokowaniu władz cen-
tralnych do krwawego stłumienia protestu?
Mo˝liwe, ˝e w ogóle nie doszłoby do masa-
kry, gdyby władze pozwoliły komitetowi straj-
kowemu kierowaç robotnikami. Najlepiej do-
wodzi tego pokojowy przebieg strajku z sierp-
nia 1980 r.
Do dziÊ nie wiadomo, czy wieczorne wystà-
pienie wicepremiera Stanisława Kociołka z
16 grudnia było tragicznà pomyłkà, czy te˝
elementem prowokacji. Podczas gdy wojsko
przygotowywało si´ do blokady stoczni,
Kociołek – jak gdyby nigdy nic – wezwał
robotników do stawienia si´ rano w pracy.
Na swoje nieszcz´Êcie – posłuchali.
To nie „kontrrewolucja”
Po zawarciu porozumienia robotnicy wró-
cili do zakładów. Zawiàzali Główny Komitet
Strajkowy dla miasta Gdynia – protoplast´ za-
ło˝onego w r. 1980 Mi´dzyzakładowego Ko-
mitetu Strajkowego. Komitet planował prze-
prowadzenie strajku okupacyjnego. Nie było
mowy o walkach ulicznych. KomuniÊci nie
dotrzymali umowy. Najbli˝szej nocy (z 15 na
16 grudnia) milicjanci wtargn´li do siedziby
komitetu, brutalnie pobili jego członków, wy-
wo˝àc ich do wi´zienia w Wejherowie. Tam
zaj´li si´ nimi funkcjonariusze SB, szanta˝ujàc
ich, straszàc i namawiajàc do podj´cia współ-
pracy. Cz´Êç aresztowanych uległa presji. Tak
zakoƒczył si´ krótki epizod gdyƒskiego komi-
tetu strajkowego.
Samo jego powstanie było jednak wyda-
rzeniem bez precedensu w historii PRL. Nie-
zale˝nie od władz partyjnych robotnicy wy-
brali własne przywództwo. Dziesi´ç lat przed
powstaniem „SolidarnoÊci” stworzyli taktyk´,
którà z powodzeniem zastosowali w sierpniu
1980 r. Aresztowanie członków komitetu nosi-
ło znamiona prowokacji. Po pierwsze oburzy-
Wiele wskazuje na to, ˝e została ona spro-
wokowana przez władze komunistyczne. Tyl-
ko w jakim celu? Do dziÊ nie udało si´ tego
jednoznacznie wyjaÊniç. A mo˝e to jedynie
tragiczny zbieg okolicznoÊci? Tak twierdzà
przeciwnicy tzw. spiskowej teorii dziejów oraz
byli komunistyczni prominenci. Faktem po-
zostaje, ˝e do czasu feralnego czwartku – w
przeciwieƒstwie do Gdaƒska i Szczecina –
nikt nie podpalał tutaj siedziby PZPR. Nikt te˝
nie demolował sklepów. Protest gdyƒskich ro-
botników miał przebieg spokojny.
Rankiem 15 grudnia 1970 r. zastrajkowali
pracownicy Stoczni im. Komuny Paryskiej.
Był to najwi´kszy zakład w mieÊcie zatrudnia-
jàcy ponad 9 tys. ludzi. Za ich przykładem
poszli inni. Uformowali pochód, który poma-
szerował pod gmach Prezydium Miejskiej Ra-
dy Narodowej (PMRN). Poszli tam, bo w Ko-
mitecie Miejskim PZPR nikt nie chciał z nimi
rozmawiaç. I sekretarz „robotniczej” partii
uciekł przed robotnikami do sztabu Marynar-
Do dziÊ nie wiadomo, czy wieczorne
wystàpienie wicepremiera Stanisława
Kociołka z 16 grudnia było tragicznà po-
myłkà, czy te˝ elementem prowokacji
sze SB informowali: „Wszyscy zgromadzeni
wypowiadali si´ za PZPR, za ustrojem socjali-
stycznym, wyra˝ali natomiast niezadowole-
nie co do ostatniej podwy˝ki”. To nie była
„kontrrewolucja”. Ludzie domagali si´ tylko
godnego ˝ycia.
Mordercy, precz!
grupa młodzie˝y wznosiła w rejonie rynku
okrzyki: »Niech ˝yje Gdaƒsk«, »PomÊcimy
Gdaƒsk«, »Przyłàczcie si´ do nas«. Demon-
stracj´ zakoƒczono, kiedy przybyły oddziały
ZOMO. 17 grudnia na rynku zebrało si´ od
600 do ponad 3 tys. osób (w innych êródłach
pojawiajà si´ ró˝ne liczby), które wznosiły an-
tykomunistyczne okrzyki, Êpiewano »Mi´-
dzynarodówk´«. Podczas wielogodzinnej
manifestacji usiłowano wznosiç barykady.
Demonstracj´ rozproszyły du˝e siły ZOMO,
ROMO i WP. Zatrzymano 102 osoby”. W ciàgu
kilku kolejnych dni sytuacja si´ powtarzała, co
zaowocowało ogłoszeniem wczeÊniejszych fe-
rii oraz odci´to pràd i ogrzewanie.
Do podobnych zdarzeƒ doszło w Białym-
stoku 18 i 19 grudnia. Siły bezpieczeƒstwa
podczas manifestacji oddały strzały w po-
wietrze. „W Olsztynie na dworcu PKP
18 grudnia pasa˝erowie jednego z pociàgów
wznosili antykomunistyczne okrzyki, na na-
st´pnej stacji aresztowano 20 osób. Wieczo-
rem 19 grudnia w Bydgoszczy grupy mło-
dzie˝y wznosiły antykomunistyczne hasła”.
Na Dolny Âlàsk echa buntu na Wybrze˝u
dotarły 15 grudnia 1970 r. Do najwi´kszych ak-
STRAJKI I DEMONSTRACJE | Białystok, Warszawa, Wrocław, Kraków...
cen były strajki nie tylko na Wybrze˝u.
W ciàgu całego grudnia odnotowano
łàcznie 33 takie akcje strajkowe, w których
uczestniczyło około 12 500 osób. W wi´kszo-
Êci strajkujàcych zakładów i instytucji ˝àdania
miały lokalny charakter, oprócz obni˝ki cen
dotyczyły planowanych zmian w zatrudnie-
niu oraz kłamliwej polityki prasowej.
Strajki skoncentrowały si´ praktycznie w
trzech miastach: Białymstoku (osiem), War-
szawie i Wrocławiu (po dziewi´ç). W wielu z
nich uczestniczyło ponad 90 procent zatrud-
nionych. AktywiÊci partyjni cz´sto nie potrafi-
li ludziom wytłumaczyç celu podwy˝ki oraz
przewidywanych jej skutków. Konieczne były
spotkania z przedstawicielami władz powia-
towych lub wojewódzkich. Sytuacja uległa ra-
dykalizacji po wiadomoÊciach docierajàcych
z Wybrze˝a. Do protestów i starç z milicjà oraz
wojskiem doszło w kilku innych miastach (El-
blàg, Słupsk, Białystok, Kraków, Bydgoszcz,
Chorzów, Olsztyn). Pojawiły si´ ulotki: „Precz z
czerwonymi katami Gdaƒska”, „Âmierç mor-
dercom robotników w Gdaƒsku”, „Precz z
rzàdem ucisku. Niech ˝yjà elementy w Gdaƒ-
sku”, „Mordercy w rzàdzie”, „WolnoÊç nie zna
ceny – mordercy sà w ORMO, UB i MO”, „Mor-
dercy, precz”, „Niech ˝yje rok 1956”, „Dziew-
cz´ta!!! Jako przyszłe matki nie pozwólmy na
to, aby w okresie pokoju gin´ły pod gàsienica-
mi czołgów matki z dzieçmi! Aby puszczano
psy na ludzi, którzy walczà o swoje prawa.
Niech ˝yje prawdziwa wolnoÊç!”, „Patrioci po-
wstaƒmy, bo na Pomorzu rzeê”, „Niech ˝yje
antykomunistyczne Wybrze˝e!” i napisy na
murach: „MO równa si´ SS”, „Polacy do broni.
Solidaryzujmy si´ z Gdaƒskiem”.
Do najwi´kszych demonstracji poza Wy-
brze˝em doszło w Krakowie, Elblàgu i Słup-
sku. W stolicy Małopolski 16 grudnia pojawiły
si´ w akademikach ulotki wzywajàce do
udziału w wiecu. „Wieczorem liczàca 100 osób
Czarny
PIOTR BRZEZI¡SKI
SEBASTIAN LIGARSKI
O dpowiedzià na ogłoszonà podwy˝k´
604477281.015.png 604477281.016.png 604477281.017.png 604477281.018.png 604477281.019.png
GRUDZIE¡ ’70
polski
Poniedziałek | 13 grudnia 2010
5
< Na pomoÊcie
wiodàcym
ze stacji kolejo-
wej w Gdyni do
stoczni i na pe-
ronach wojsko
dokonało
masakry
stoczniowców
idàcych
rankiem
17 grudnia
do pracy .
Poprzedniego
wieczoru we-
zwał ich do
stawienia si´
w stoczni
wicepremier
Stanisław
Kociołek
stanku zgin´ło – według oficjalnych danych –
13 osób. Szli do pracy. Mieli kanapki w tor-
bach.
Szczeciƒskie twarze
GIGANTOFON
I RADIOW¢ZEŁ
Zbrodnia bez kary
Na ul. Czerwonych Kosynierów ludzie
podnieÊli ciało jednego z zabitych (najpraw-
dopodobniej 18-letniego Zbigniewa Godlew-
skiego) i ruszyli przez miasto. Doszli do gma-
chu PMRN. Tam rozp´dziło ich wojsko. „Byli-
Êmy po prostu wÊciekli – wspomina idàca w
pochodzie Ewa Ja˝d˝ewska. – I wydawało
nam si´, ˝e musi to zobaczyç Êwiat, bo to jest
niewyobra˝alne”. Pochód ten opisuje „Balla-
da o Janku WiÊniewskim”.
W okolicy przystanku Wzgórze Nowotki
(obecnie Wzgórze Êw. Maksymiliana) uzbroje-
ni w kamienie manifestanci wdali si´ w regu-
larnà walk´ z milicjà. Zgin´ły kolejne cztery
osoby.
18. ofiara padła na placu Kaszubskim.
Starcia trwały do godz. 14. A˝ do wieczora
milicjanci urzàdzali łapanki. Sprawdzali r´ce
przechodniów. Ci, którzy mieli je zabrudzo-
ne, byli aresztowani jako podejrzani o udział
w starciach. Schwytanych ludzi milicjanci za-
p´dzali do Prezydium MRN. Tam okrutnie
ich bili i poddawali bolesnym torturom,
jak obcinanie włosów no˝em. BrutalnoÊci
milicji nie sposób logicznie wytłumaczyç.
Jak zauwa˝ył Robert Chrzanowski: „W Pre-
zydium MRN wybito 36 okien wartych 9 tys.
ówczesnych złotych – w Gdaƒsku spłonàł
gmach KW PZPR wart ponad 10 mln, ale to
Gdynia stała si´ celem brutalnego odwetu
władz”. Dodajmy te˝, ˝e w trakcie całych –
sprowokowanych blokadà stoczni – zamie-
szek manifestanci zdemolowali tylko jeden
sklep. Wielu twierdzi, ˝e Gdynia poniosła ka-
r´ za Gdaƒsk. Mo˝liwe te˝, ˝e komuniÊci uka-
rali miasto za zorganizowanie komitetu straj-
kowego. Pami´tajmy, ˝e był to rok 1970. Na
niezale˝ny zwiàzek zawodowy trzeba było
czekaç jeszcze dziesi´ç długich lat.
Według oficjalnego komunikatu Prokura-
tury Wojewódzkiej w Gdaƒsku na ulicach
Gdyni ˝ołnierze i milicjanci zabili 18 młodych
m´˝czyzn. Jedynie trzech z nich skoƒczyło
trzydziestk´. Wi´kszoÊç ofiar stanowili chłop-
cy w wieku 15 – 20 lat. Podobnie było z ran-
nymi. SpoÊród 75 postrzelonych – według ofi-
cjalnych statystyk – jedynie trzy osoby prze-
kroczyły 30. rok ˝ycia. A˝ 37 rannych miało
poni˝ej 20 lat. Cz´sto wspomina si´ o robotni-
czym charakterze grudniowej rewolty. To ob-
raz niepełny. WÊród zabitych było 11 robotni-
ków, szeÊciu uczniów i student. Władze po-
chowały ich nocà, w asyÊcie funkcjonariuszy
SB, dopuszczajàc do pogrzebu jedynie naj-
bli˝szà rodzin´. Dopiero 18 stycznia 1971 r. lo-
kalny „Głos Wybrze˝a” opublikował oficjalnà
list´ ofiar. Do dziÊ nie ukarano winnych gdyƒ-
skiej masakry. ·
DOROTA WILAMOWSKA
pracownica radiow´zła w Stoczni im. Warskiego
Prosto pod lufy
Wàtpliwe. „Padła komenda ostrzegawcza do-
wódców: »Nie zbli˝aç si´, bo wojsko b´dzie
strzelaç!« – wspominał po latach uczestniczà-
cy w pacyfikacji robotników płk Eugeniusz
Stefaniak. – Nadal bez skutku. Wówczas padł
wystrzał armatni z czołgu – dla postraszenia.
Efekt huku, błysku i Êwistu był piorunujàcy.
Pocisk poszybował na przeciwległe wzgórza.
Na 30 – 40 sekund gromada ludzka zastygła w
bezruchu. Po chwili rozległy si´ głoÊne woła-
nia: »Chłopaki, oni strzelajà ze Êlepaków,
chodêmy, poka˝emy tym gnojkom!«. Tłum
nieÊmiało ruszył”.
Niektórzy chwycili za kamienie, inni obrzu-
cali ˝ołnierzy wyzwiskami. Ci zaÊ, zgodnie z
rozkazem, zacz´li strzelaç. Serie z karabinów
maszynowych zebrały krwawe ˝niwo. Stło-
czonych na przystanku ludzi zaatakowały he-
likoptery. Zrzucały petardy i gazy łzawiàce.
Podobno petardy rzucał sam wiceminister
obrony narodowej gen. Grzegorz Korczyƒski.
Niektórzy Êwiadkowie widzieli te˝, jak strzela-
no z helikopterów z broni maszynowej. Inni
wspominajà snajperów strzelajàcych z oko-
licznych bloków. Podobna sytuacja powtó-
rzyła si´ około godz. 9. W rejonie przy-
Po walkach ulicznych 17 grudnia i kanonadzie pod
stocznià nast´pnego dnia wiedzieliÊmy ju˝, ˝e trze-
ba zostaç w zakładzie. Strajk był niesamowity, pełna
determinacja i jakieÊ odzyskane poczucie godnoÊci.
Ja pracowałam w radiow´êle jeszcze przed straj-
kiem, a mój ojciec Franciszek był w komitecie
strajkowym – wi´c miałam informacje z pierwszej
r´ki. Non stop odczytywaliÊmy komunikaty. Zbierali-
Êmy informacje o ofiarach i odczytywaliÊmy
rezolucje innych zakładów. Nie nadawaliÊmy muzyki,
bo przecie˝ wielu ludzi zgin´ło i było rannych.
W styczniu 1971 roku wybuchł kolejny strajk. Wtedy
szef szczeciƒskiej milicji pułkownik Urantówka przy-
wiózł pod stoczni´ gigantofony i zaczàł straszyç
stoczniowców, ˝e jak nie wyjdà, zostanà wyrzuceni.
Nasz radiow´zeł natychmiast zaczàł to zagłuszaç.
Po strajku odsuni´to mnie od radiow´zła. Zostałam
przeniesiona do kopiowania dokumentacji zdawczej
statków. Porzàdnie zatrułam si´ oparami tri i zacz´ły
si´ kłopoty ze zdrowiem, ale znacznie gorsze zacz´-
ły byç wezwania na bezpiek´. W kółko byłam pytana
o strajk. W małym pokoiku przesłuchaƒ jeden esbek
grał dobrego milicjanta, a drugi złego. Ten zły stra-
szył mnie, ˝e jak nie podpisz´ zobowiàzania do
współpracy z SB, to wezmà mnie na gór´ i wylec´
na podwórze – bo tam nie ma krat. Uwzi´łam si´ i
nie podpisałam. Jeszcze potrzymali mnie w powie-
larni do maja 1971, a potem wprost powiedzieli, ˝e
w stoczni nie ma ju˝ dla mnie miejsca.
Czwartek, 17 grudnia 1970 r. Przystanek
Gdynia Stocznia, tu˝ przed godz. 6. Pociàgi
podmiejskie co kilka minut dowo˝à ludzi. W
okolicznych zakładach pracuje ponad 30 tys.
osób. Z powodu remontu trakcji elektrycznej
muszà przesiadaç si´ tutaj wszyscy pasa˝ero-
wie Szybkiej Kolei Miejskiej, tak˝e ci jadàcy
do Gdaƒska i Wejherowa. Takie zag´szczenie
ludzi, w połàczeniu z panujàcym na peronie
zamieszaniem, musiało wywołaç panik´. Po-
t´˝niejàcy z ka˝dà chwilà tłum nie dostrzegał
zagro˝enia. Było jeszcze ciemno. Na nic zdały
si´ ogłaszane przez głoÊniki komunikaty o
zamkni´ciu stoczni. Zresztà nie wszyscy je sły-
szeli. Ludzie, zamiast si´ wycofaç – zawieszo-
nym ponad peronem pomostem lub wprost
przez torowisko – w stron´ ul. Czerwonych
Kosynierów (obecnie ul. Morska), ruszyli pro-
sto pod karabinowe lufy.
Do dziÊ nie wiemy, dlaczego – skoro chodzi-
ło o blokad´ stoczni – ˝ołnierze ustawieni byli
tu˝ za przystankiem, a˝ kilometr od stoczni?
Czy planujàcy t´ operacj´ wojskowi nie zda-
wali sobie sprawy z niebezpieczeƒstwa?
W CIEMNOÂCI
cji strajkowych w solidarnoÊci z Wybrze˝em
doszło we Wrocławiu. 17 grudnia w ZNTK pra-
c´ przerwało 500 osób, w WSK około 2000
osób. W nast´pnych dniach prac´ przerwano
w Aspie (200 osób), Polarze (120 osób). Do
strajków doszło tak˝e w Dzier˝oniowie, Biela-
wie, Âwidnicy, Wałbrzychu, Górze Âlàskiej. We
Wrocławiu 17 i 18 grudnia, a w Wałbrzychu
18 grudnia dwukrotnie młodzie˝ uzbrojona w
kije i kamienie starła si´ z jednostkami ZOMO.
Pomimo zmian na szczytach władzy nie
doszło do uspokojenia sytuacji w kraju. Trwa-
ły przez cały czas strajki, gdy˝ nowy rzàd nie
odwołał podwy˝ki cen. Do najwi´kszego pro-
testu doszło w styczniu 1971 r. w Szczecinie i
Gdaƒsku. Przyjazd I sekretarza KW PZPR był
ewenementem w bloku paƒstw socjalistycz-
nych. Do strajków dochodziło we Wrocławiu,
Ursusie, Dzier˝oniowie, K´pnie, Czerniako-
wie, Tomaszowie Mazowieckim, a nade
wszystko w Łodzi. W tym ostatnim mieÊcie
strajkowały zakłady przemysłu włókiennicze-
go, a w nocy 15 lutego doszło do zamieszek z
udziałem dwóch kompanii ZOMO. Ostatecz-
nie rzàd odwołał podwy˝k´ cen pod naci-
skiem protestu społecznego. ·
STEFANIA STAWICKA
matka 16-letniego Stefana Stawickiego, zastrzelonego
ucznia Technikum Budowy Okr´tów
³ Władza u˝yła czołgów przeciw manifestantom równie˝ w Elblàgu
Syn wyszedł do szkoły 18 grudnia godzin´ póêniej
ni˝ zwykle, bo miał wolnà pierwszà lekcj´. Gdy do
póênego popołudnia nie wrócił do domu, zacz´łam
go szukaç. Razem z wychowawcà syna zacz´liÊmy
ze szkoły wydzwaniaç po szpitalach. Wreszcie na-
st´pnego dnia w wojskowym szpitalu na Piotra
Skargi powiedzieli mi, ˝ebym przyjechała. Lekarz
dopiero po jakimÊ czasie wyznał mi, ˝e syn nie ˝yje.
Dostał kul´ w aort´ – Êmierç na miejscu. Przywieêli
go do szpitala ju˝ martwego. Gdy pojechałam naza-
jutrz do szpitala po zwłoki, okazało si´, ˝e esbecy
zabrali zwłoki do prosektorium na Strzeleckà. Kazali
czekaç na powiadomienie. Przez kolejne dni czułam
si´ sama. Koledzy syna ze szkoły si´ nie odzywali.
Ka˝dy wtedy pilnował własnego nosa.
23 grudnia przed północà przyjechali tajniacy. Pro-
sz´ si´ ubieraç, jedziemy na pogrzeb. Kazali nam
czekaç dwie godziny w kaplicy na cmentarzu i do-
piero zaprowadzono nas pod wykopany dół. JakiÊ
ksiàdz odprawia egzekwia. Na poczàtku nie chcieli
otworzyç trumny, ale ja nie ustàpiłam. Musiałam
przed pochówkiem upewniç si´, ˝e to na pewno
moje dziecko. Pogrzeb odbywał si´ przy Êwietle la-
tarek, niemal w ciemnoÊci.
POGRZEB
604477281.020.png 604477281.021.png 604477281.022.png 604477281.023.png 604477281.024.png 604477281.025.png 604477281.026.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin