Opowieść o Sindbadzie Żeglarzu.pdf

(119 KB) Pobierz
Opowieść o Sindbadzie Żeglarzu
13.txt
tytuł:"OpowieśćoSindbadzieśeglarzu"
Zcyklu"Baśniztysiącaijednejnocy"
WczasachkiedykalifHarunarRaszidwładałwszystkimi,wiernymi,Ŝyłsobiew
mieścieBagdadziepewienczłowiek,zwanySindbademTragarzem.Byłtoczłek
ubogi,który,abyzarobićnaŜycie,musiałnosićcięŜarynagłowie.OtóŜpewnego
dniazdarzyłosię,ŜekiedymiałszczególniecięŜkitobółdoprzeniesienia,omal
niestraciłprzytomności,zwłaszczaŜepanowałniebywałyupał.Tragarzpociłsię
bardzoicierpiałodnielitościwiepraŜącegosłońca.Przechodziłwłaśniekoło
siedzibypewnegobogategokupca,przedktórąulicabyłaczystozamiecionai
spryskanawodą.Powietrzebyłotamprzyjemniechłodne,aobokbramystała
szerokaława.TragarzzłoŜyłnaniejswójcięŜkitobół,abychwilęodpocząći
odetchnąć.Zbramywionęłoorzeźwiającympowietrzemiprzyjemnymaromatem.
Ucieszonytymbiedakusiadłnaławie.Nagleusłyszałdolatującyzwnętrzadomu
przecudnydźwiękharfilutni,awdzięcznegłosywyśpiewywałyurzekające
melodie.UsłyszałtakŜetreleptakówwielbiącychAllachaMiłościwegonaróŜne
tony.KaŜdyptaszekśpiewałwswojejwłasnejmowie,abyłytamturkawki,szpaki,
kosy,słowiki,grzywaczeiprzepiórki.PełenzdumieniaizachwytuSindbad
TragarzpodszedłbliŜejizauwaŜył,Ŝeprzydomurozciągasięolbrzymiogród,a
wnimujrzałpaziówiniewolnikóworazprzeróŜnewspaniałości,jakiespotykasię
tylkonadworzekrólaczysułtana.Azapachsmakowitychikorzennychpotraw
wszelakiegorodzajuorazdelikatnychwinłechtałmumilepodniebienie.Wzniósł
tedySindbadTragarzoczykuniebuirzekł:Chwałaci,oPanieiStwórco,za
Twehojnedary,którymiobsypujesz,kogozechcesz,nieliczącinierachując.
Błagamcię,Panie,oprzebaczeniewszystkichmoichgrzechów,askruchamoja
niechzadośćuczyniCizawszystkiemojebłędy!NiemawTobieŜadnych
sprzecznościmiędzyTwymipostanowieniamiaTwojąwszechmocą.NiktniemoŜe
ŜądaćodCiebierachunkuzaTwojeczyny,gdyŜpotęgaTwojastoiponadwszystkim.
ChwałaTobie,którybogacisziwywyŜszasz,kogozechcesz,aczyniszubogimi
poniŜasz,kogoCisięspodoba.JakŜeŜwielkajestTwojawspaniałość,jakŜeŜ
przemoŜnaTwojapotęgaijakŜeŜdoskonałeTwojerządy!Darzyszłaskąspośród
Twoichsług,kogomaszochotę.ItakpantegodomostwaŜyjewprzepychui
radości,danemujestrozkoszowaćsięcudownymiwoniami,wyśmienitymjadłemi
szlachetnymwinem.WmądrościTwojejpostanowiłeśdlastworzeńTwoichto,co
zgodnezTwojąwolą,ito,cozgóryimprzeznaczyłeś.Jednizestworzonych
przezCiebieludzimusząsięmozolić,innimogązaŜywaćspokoju.JedniŜyjąw
szczęściu,ainni,muszącięŜkopracowaćiznosićniedostatek.PotemskarŜyłsię
jeszczenaswąniedolęmowąwiązaną.Wypowiedziawszyswojąwierszowanąskargę,
chciałznowupodnieśćtobółiiśćdalej.Alewtedyukazałsięwbramiemłodypaź
opięknymobliczuiwdzięcznejpostaci,ubranywewspaniałeszaty.UjąłTragarza
zarękęitakdoniegopowiada:Wstąpwnaszeprogi,dokądzapraszacięmój
pan,któryŜyczysobiepomówićztobą!Tragarzzawahałsięchwilę,czywejść
tam,gdziegoówpaźzaprasza,alewkońcuniemógłsięoprzećipozostawiwszy
swójtobółuodźwiernegowsieni,wszedłzaswymprzewodnikiemdownętrzadomu.
Ujrzał,Ŝebyłatopięknasiedziba,zarównoprzyjemna,jakiokazała.Wwielkiej
salizobaczyłtłumdostojnychemirówiinnychwytwornychgości.Byłytam
wszelkiegorodzajukwiatyiwonnezioła,anastołachrozstawionomnóstwołakoci
iowoców,wielkąilośćnajrozmaitszychwyszukanychpotrawiwinzwyborowych
winorośli.PotemusłyszałSindbadTragarzgręnaharfachiśpiewwielupięknych
dziewcząt.KaŜdyzgościsiedziałnanaleŜnymmumiejscu,anamiejscuhonorowym
tronowałdostojnyiczcigodnypan,któregozarostnapoliczkachbyłposrebrzony
juŜsiwizną.Postaćjegobyławspaniała,twarzpiękna,pełnagodnościi
wykwintu,dostojeństwaimajestatu.SindbadTragarzpoczułsiętymwszystkim
onieśmielonyitakdosiebiepowiedział:"NaAllacha,tochybakawałekrajualbo
siedzibajakiegośkrólaczysułtana".Skłoniłsięwięcdwornie,pozdrowił
dostojnychpanów,ŜyczyłimbłogosławieństwaAllachaiucałowałziemięprzedich
stopami.Poczymstanąłzpokorniepochylonągłową.Pandomuskinąłnaniego,
abyprzystąpiłbliŜejiusiadł.KiedyTragarztouczynił,tamtenpozdrowiłgo
przyjaznymisłowy.Poczymkazałmupodaćkilkawspaniałych,smakowitychi
wyszukanychpotraw.TragarzprzysunąłsiębliŜejdostołuipochwaliwszy
Allacha,zacząłjeśćaŜdosytości.Potempowiedział:ChwałaAllachowiwe
wszelkichJegosprawach!Umyłręceipodziękowałpiękniezaposiłek.Apan
domunato:Cieszymysię,Ŝeśmycidogodzili.Niechtendzieńbędziedla
ciebiebłogosławiony!Powiedz,jaksięnazywasziwjakimzawodziepracujesz.Ów
zaśodpowiedział:Dostojnypanie,nazywamsięSindbadTragarzidlazarobku
noszęcięŜaryinnychludzinamojejgłowie.Pandomuuśmiechnąłsięiciągnął
dalej:Wiedz,Tragarzu,Ŝenoszętakiesamoimięjakty.JestemSindbad
śeglarz.AleterazŜyczęsobie,Tragarzu,abyśmipowtórzyłtepięknerymy,
Strona1
13.txt
któreśmówiłstojącumojejbramy.Tragarzstropiłsięiodrzekł:NaAllacha,
zaklinamcię,niegniewajsięnamniezato!CięŜkapraca,codziennaudrękai
pusteręceucząbowiemczłowiekazłychobyczajówiczyniągogburem.Nie
wstydźsięodparłpandomu.Stałeśsiębowiemterazmoimbratem.Powtórzów
wiersz!Podobałmisiębardzo,kiedyusłyszałem,jakmówiłeśgoumojejbramy!
Tragarzpowtórzyłwięcówwiersz.Iznówpandomuzachwyciłsięnim,słyszącgo
porazwtóry.Wiesz,TragarzumówiłdalejŜedziejemojesąniezwykłei
pragnęopowiedziećciwszystko,comisięprzytrafiłoicoprzeŜyłem,zanim
doszedłemdotakiegodobrobytuimogłemzamieszkaćwtymdomu,wktórymmnie
widzisz.BogactwatebowiemitasiedzibaprzypadłymidopieropocięŜkich
udrękach,wielkichutrapieniachiniezliczonychokropnościach.Ach,ileŜmękii
troskmusiałemznieśćwdawnychczasach!PrzedsiębrałemsiedempodróŜy,akaŜda
znichłączysięzjakąśosobliwąhistorią,odktórejsięrozummąci.Ale
wszystkotobyłozgóryprzezlosprzeznaczone,acokomusądzone,temuniktnie
umknieiodtegosięnieuchroni.Powiedziawszytozacząłopowiadać.
PierwszapodróŜSindbadaśeglarza
Wiedzcie,szlachetnipanowie,Ŝeojciecmójbyłkupcemjednymznajbardziej
powaŜanychzarównowśródprostegoludu,jakizamoŜnegokupiectwaiŜeposiadał
wielepieniędzyimienia.Umarł,kiedybyłemjeszczemałymchłopcem,
pozostawiającmiwielkiebogactwowgotówce,nieruchomościachidobrach
ziemskich.Kiedydorosłem,objąłemtowszystkowposiadanie,jadałem
najwykwintniejszepotrawy,pijałemnajszlachetniejszewinaizadawałemsięz
bogatymimłodzieńcami.Stroiłemsięwzłotoliteszatyiprzechadzałemsięz
przyjaciółmiitowarzyszamizabawwmniemaniu,ŜetakjuŜnazawszepozostaniei
wyjdziekumemudobru.PędziłemdługotakieŜycie,alewkońcuocknąłemsięz
mojejbeztroski.Akiedywróciłemdorozumu,zauwaŜyłem,ŜemójdobrobytnaleŜy
juŜdoprzeszłości,gdyŜmojezasobysięwyczerpały.Kiedyzmiarkowałem,Ŝe
utraciłemwszystko,cokiedykolwiekposiadałem,oprzytomniałemzestrachui
przeraŜenia.Przypomniałamisięwtedypewnaprzypowieść,którąkiedyśodmojego
ojcausłyszałem.ByłytosłowakrólaSalomona,którebrzmiały:"Trzyrzeczysą
lepszeodtrzechinnych:dzieńśmiercijestlepszyoddniaurodzin,Ŝywypies
jestlepszyodzdechłegolwa,amogiłajestlepszaodubóstwa".Postanowiłem
więcwyjechać,zebrałemwszystko,comijeszczepozostałozesprzętudomowego,i
rozprzedałem.PotemsprzedałemrównieŜmojąposiadłośćito,cowogólejeszcze
byłomojąwłasnością.Wtensposóbwkońcuzgromadziłemtrzytysiącedenarów.
WtedyprzyszłominamyślprzedsięwziąćpodróŜwobcekraje,pamiętająco
słowachpoety:Wysiłkiemnawetstromeszczytysięzdobywa.@Ktopragniesławy,
musiniedosypiaćnocy.@Wgłębinymórznurkujeten,ktoszukapereł,@Byzdobyć
więcejzłota,majątkuimocy.@Leczktosobiewysiłkuitruduniezada,@Nicw
Ŝyciuniezdziaławszy,Ŝycieswepostrada.Jakpostanowiłem,takzrobiłem.
NakupiłemtowarówróŜnorodnychorazwszelakisprzętpotrzebnydopodróŜy.A
poniewaŜduszęmojąwabiłapodróŜmorska,wsiadłemnaokrętiudałemsiędo
miastaBasrywrazzcałągromadąkupców.Stamtądpopłynęliśmypomorzuprzez
wieledniinocy,odwyspydowyspy,zmorzanamorzeiodlądudolądu.
Wszędzie,gdzieśmyprzybijalidobrzegu,trudniliśmysięhandlemiwymieniali
towary.śeglująctakpomorzach,przybyliśmypewnegodnianawyspę,którabyła
takpiękna,iŜprzypominałarajskiogród.Kapitantamsięzatrzymałi
zarzuciwszykotwicęspuściłpomost.Wszyscy,którzybylinastatku,wysiedlina
brzeg.Zbudowawszypaleniska,roznieciliogniezajęlisięróŜnymisprawami.
Jednigotowali,inniprali,jeszczeinnizwiedzaliwyspę.JanaleŜałemdotych
ostatnich.Kiedytakcałazałogazajętabyłajedzeniemipiciem,beztroską
gawędąlubgrą,kapitan,którypozostałnapokładziestatku,naglezakrzyknąłdo
nasniespodziewającychsięniczegozłegodonośnymgłosem:Hej,ludzie,
ratujciewaszeŜycie!Spieszcieiwracajcienapokładcotchu!Pozostawciewasze
rzeczynapastwęlosu!Uciekajcie,dopókiściejeszczeŜywi,ratujciesięod
zguby!Wyspa,naktórejstoicie,niejestwyspą.Towieloryb,któryzatrzymał
siępośrodkumorza.Piasekgopokryłiziemia,takŜewyglądajakwyspa,inawet
drzewananimwyrosły.Alekiedyrozpaliliścienanimogień,poczułŜari
poruszyłsię.Ladachwilazanurzysięzwamiwodmętymorza,awtedypotopicie
sięwszyscy.Udajciesięwięcwbezpiecznemiejsce,zanimnastąpiwaszazguba!
Skoroludzieusłyszelisłowakapitana,ucieklizwyspyiwdrapalisię
pośpiesznienastatek,pozostawiwszynabrzeguswojerzeczy,szaty,saganyi
paleniska.Jednymudałosięjeszczedostaćnaokręt,innispóźnilisię,gdyŜowa
wyspaporuszyłasięiwkrótceznikławodmętachmorskichzewszystkim,cona
niejbyło,ahuczącemorzezamknęłosięnadnią,bijącfalamidookoła.Jabyłem
jednymztych,conawyspiepozostali,takŜezanurzyłemsięwrazzinnymiw
Strona2
13.txt
topieli.LeczAllachuchroniłmnieiocaliłprzedutonięciem.Zesłałmibowiem
wielkidrewnianyceber,jedenztych,wktórymludziedopierocoprali.Wtrosce
osłodkieŜycieuczepiłemsięcebrarękąisiadłemnańokrakiem,apotem
wiosłowałemnogami,gdyfaleigrającmnąrzucałytonaprawo,tonalewo.
KapitanzaśrozwinąłŜaglenastatkuodpłynąłztymi,którymudałosięwrócićna
pokład,nietroszczącsięotonących.SpoglądałemtęskniezaodjeŜdŜającym
statkiem,aŜznikłmizoczu.Wtedyśmierćwydałamisięnieunikniona.Apotem
noczapadłanademnąnieszczęśliwym.Przezcałąnociprzezcałynastępnydzień
pozostawałemwtymsamympołoŜeniu.Późniejjednakpomyślnewiatryifale
poniosłymniedostópwyspyostromychbrzegach,naktórejrosłydrzewaz
konaramizwisającyminadwodą.Udałomisięschwycićgałąźjakiegośwysokiego
drzewaiuczepićsięjejmocno,mającjuŜśmierćprzedoczyma.Potejgałęzi
wdrapałemsięnadrzewo,noiudałomisięzniegozeskoczyćnawyspę.Tu
dopierodostrzegłem,Ŝenogimojespuchłyizdrętwiały,anastopachwidniały
śladyukąszeńryb.Uprzedniowwielkimstrachuirozpaczywcaletegonie
zauwaŜyłem.PadłemnaziemięjakmartwyipogrąŜyłemsięwołowianysen.Tak
przeleŜałemaŜdonastępnegorankaidopierokiedysłońcewzeszłonademną,
obudziłemsię.PoniewaŜjednakmiałemnogispuchnięte,ztrudemposuwałemsię
naprzód.Toraczkowałemjakdziecko,toczołgałemsięnakolanach.Nawyspie
byłowieleowocówiźródełsłodkiejwody.Jąłemwięckarmićsiętymiowocami.
Alejeszczeprzezwieledniinocyniemogłemsiępodnieść.Późniejdopiero
poczułemwsobienowesiły,wróciłamiotuchaimogłemlepiejsięporuszać.
Postanowiłemwięcobejśćwyspędookołaiwypatrywałempomiędzydrzewami,coteŜ
Allachzechciałtamstworzyćwłaskawościswojej.ZrobiłemsobieteŜlaskęz
gałęzijednegozdrzewipodpierałemsięniąprzychodzeniu.Dopieropopewnym
czasiewtrakciewędrówkiwzdłuŜbrzeguwyspyujrzałemzdalekajakąśpostać.
Myślałem,ŜetodzikiezwierzęczyteŜpotwórmorski.SkorojednakzbliŜyłemsię
iprzyjrzałemdokładniej,zoczyłem,Ŝetoszlachetnaklaczstoiuwiązananad
brzegiemmorskim.Kiedyjednakpodszedłemzupełnieblisko,zarŜałagłośno;
zląkłemsięichciałemuciec.Naglewychynąłspodziemijakiśczłowieki
podbiegłdomniewołając:Cośzajeden?Skądprzybywasz?Cosprowadzacięna
tęwyspę?Efendiodparłemjestemtuobcy;zkilkuinnymipodróŜnikami
płynąłemstatkiem,któryzacząłtonąć.WtedymiłosiernyAllachzesłałmi
drewnianyceber,naktórymprzypłynąłem,niesionyprzezfale,aŜdotejwyspy.
Usłyszawszymojesłowaówczłowiekchwyciłmniezarękęizawołał:Chodźze
mną!Poczymzaprowadziłmniedopodziemnegokorytarza,którymdoszliśmydo
wielkiejpodziemnejkomnaty.Tamposadziłmnienahonorowymmiejscu,naprzeciwko
drzwi,iprzyniósłmicośdozjedzenia.Byłemgłodny,jadłemwięcaŜdosytości
iprzestałemdopiero,kiedypoczułemsięsilniejszy.Wtedynieznajomyznowu
wypytywaćmniezacząłomojeprzeŜycia,ajaopowiedziałemmuwszystko,comi
sięprzytrafiło,odpoczątkudokońca.Tamtensłuchałmegoopowiadaniaze
wzrastającymzdumieniemidlategoskończywszymojąopowieśćtakdoniego
powiedziałem:NaAllacha,zaklinamcię,panie,niebądźnamniekrzyw!
Opowiedziałemciprawdęomnieiomoichprzygodach,aterazbłagamcię,abyśmi
powiedział,kimtyjesteśidlaczegomieszkasztuwtejpodziemnejkomnacieoraz
dlaczegoowaklaczstoinadbrzegiemmorza.Wtedymójrozmówcatakodpowiedział:
Wiedz,Ŝejesttunascałagromadaludzirozsypanychpotejwyspie.Jesteśmy
koniuchamikrólaMahradŜanuidoglądamywszystkichjegorumaków.Comiesiąc
podczasnowiuprzyprowadzamytujegoszlachetneklaczeipozostawiamyje
uwiązanenatejwyspie.Potemchowamysiędotejpodziemnejkomnaty,abynikt
nasniezauwaŜył.Wówczasprzybywatuogiermorskiipoczuwszywęchemklacze
wstępujenabrzeg.Rozglądasięnawszystkiestrony,akiedynikogoniezobaczy,
usiłujeuprowadzićjednązklaczy.UwiązanaklaczniemoŜepodąŜyćzanim,więc
ogierzaczynazłościćsię,bićziemiękopytamiirŜeć.Skorousłyszymyten
hałas,wybiegamyznaszegoukryciazwrzaskiem.Ogierpłoszysięiwracado
morza,klaczzaśpóźniejrodziźrebcalubźrebicę,któresąwartecałegóry
złotainiemająnaziemisobierównych.Terazjestwłaśniepora,kiedyogier
morskiwychodzizmorza.Potem,jeśliAllachpozwoli,zabioręcięzesobądo
królaMahradŜanu,abypokazaćcinaszkraj.Wiedzjednak,Ŝegdybyśnastunie
spotkał,nieujrzałbyśŜywejduszynatejwyspieizginąłbyśmarnie,aniktnie
dowiedziałbysięnawetotwejśmierci.Jestemprzetoprzyczynątwegoocaleniai
mniezawdzięczaćbędzieszpowrótdoojczyzny.Błagałemwięcniebiosao
błogosławieństwodlaniegoidziękowałemmuzajegodobroć.Gdyśmytakzesobą
gwarzyli,ogierwyszedłzmorzaizarŜałgłośno,poczymchciałuprowadzić
klacz.Alenieudałomusiętegouczynić,gdyŜzaczęławierzgaćirŜećnaniego.
Wówczasstarszykoniuchchwyciłmieczitarczęiwybiegłszyprzezdrzwiz
podziemnejkomnatyzawołałnaswychtowarzyszy:Naprzód!Dalejnaogiera!i
uderzałprzytymmieczemotarczę.Natychmiastprzybiegłagromadakoniuchów,
Strona3
13.txt
wrzeszcząciwygraŜającdzidami.Ogiersięspłoszył,skoczyłdomorzaniczym
bawółwodnyiwkrótceznikłwśródspienionychfal.Wtedystarszykoniuchsiadł
przymnie,alejuŜpokrótkiejchwilijegotowarzyszeprzybieglidoniego,kaŜdy
prowadzącpoklaczy.Kiedyzoczylimnieprzystarszymkoniuchu,spytali,cotu
robię.Opowiedziałemimtosamo,cojuŜopowiedziałemtamtemu.Wtedyustawili
stołydoposiłkuizaprosilimnie,abymznimispoŜyłwieczerzę.Usiadłemwięci
jadłemznimi.Wkońcupowstalizmiejscidosiedliswoichklaczy,dającmi
równieŜjednądojazdyizapraszającmniezesobą.Jechaliśmycorazdalej,aŜ
dotarliśmydostolicykrólaMahradŜanu.Tamkoniuchowieposzlidoniegoi
opowiedzielimuomymprzybyciu.Królkazałmniezawezwać.Przyprowadzonomnie
więcprzedjegooblicze.Pozdrowiłemgo,aonoddałmipozdrowienie,witając
mniegościnniewswymkraju.Potemzapytał,kimjestem,iopowiedziałemmu
wszystko,comisięprzytrafiło,wszystkiemojeprzygodyodpoczątkudokońca.
Króldziwowałsięwielcenadilościąmoichprzygóditakdomnierzecze:Synu
mój,naAllacha,podwakroćzostałeśocalony.Gdybyciniebyłoprzeznaczone
długieŜycie,nieuratowałbyśsięodtychwszystkichniebezpieczeństw.Aleniech
będziechwałaAllachowizatwojeocalenie!Potemkrólobsypałmniewielkimi
zaszczytami,sadzającposwojejprawicyitraktującłaskawiewsłowachi
czynach.Mianowałmniezarządcąprzystani,doktóregoobowiązkównaleŜało
zapisywaćwszystkieprzybywającestatki.SłuŜyłemmuwiernie,załatwiającjego
sprawy,aonokazywałmiswojąłaskęiwyświadczałwieledobrego.RównieŜodział
mniewpiękneiwspaniałeszaty.Ba,nawetzostałempośrednikiemdozałatwiania
próśbipodańjegopoddanychistałemsięwtensposóborędownikiemludu.Tak
przeŜyłemuniegopewienczas,alezakaŜdymrazem,gdyszedłemdoprzystani,
wypytywałemprzejeŜdŜającychkupcówiŜeglarzyomiastoBagdad,czyprzypadkiem
któryśznichniewie,Ŝemogędoojczyznypowrócić.Aleniktnieznałtego
miastainieznałnikogo,ktobysiętamudawał.Martwiłomnietobardzo,gdyŜ
obrzydłomijuŜdługieprzebywanienaobczyźnie.Aletrwałotojeszczejakiś
czas.PewnegodniaprzyszedłemdokrólaMahradŜanuizastałemuniegogromadę
Hindusów.Kiedyichpowitałem,odpowiedzielimiuprzejmie,przyjaźniemnie
pozdrowiliizapytaliomojąojczyznę.Skorojapotemoichojczyznępytałem,
oznajmili,iŜnaleŜądorozmaitychstanówikast.Jedniznichtokszatrijowie,
szlachetniwojownicy,znaniztego,Ŝeniepopełniająnigdyniesprawiedliwego
uczynkuaniniezadająnikomugwałtu.Innitobramini.Niepijąnigdywina,ale
mimotoŜyjąszczęśliwieiwesoło,grająciśpiewając,aposiadająrównieŜstada
wielbłądów,koniibydła.Pozatymopowiedzielimi,Ŝenaródhinduskidzielisię
nasiedemdziesiątdwiekasty,ajaniemogłemwyjśćzpodziwunadtym.W
państwiekrólaMahradŜanuzwiedziłemteŜjednąwyspęzwanąKabil,naktórej
przezcałąnocsłychaćbiciewtamburynyibębny.Mieszkańcyinnychwysporaz
podróŜnicymówilinamjednak,ŜetamtejsiludziesąpowaŜniipełnirozsądku.
Pozatymwidziałemwmorzurybęnadwieściełokcidługąijeszczeinnąosowim
obliczu.ZaistewidziałempodczastejpodróŜywielecudówidziwów,takŜe
gdybymchciałonichwszystkichopowiedzieć,czasubyniestarczyło.Itak
zwiedzałemsobieowewyspyiprzyglądałemsięwszystkiemu,cotambyło,aŜtu
pewnegodnia,kiedyzlaskąwrękustałemjakzazwyczajnanadbrzeŜu,podpłynął
wielkiokręt,pełenkupców.Kiedyzawinąłdoprzystaniistanąłwśródinnych
zakotwiczonychtamstatków,kapitankazałzwinąćŜagleizarzucićkotwicę.
Spuszczonopomostizałogazaczęławynosićnabrzegcałyładunekstatku.Długo
juŜtakpracowali,ajastałemzbokuizapisywałemwszystko.Wkońcuzwróciłem
siędokapitanazzapytaniem:Czypozostałojeszczecośnatwoimstatku?
Tak,efendipadłaodpowiedź.Władownimamjeszczetowary,których
właścicielpodczaspodróŜyutonąłprzyjednejzwysp,gdymymusieliśmypłynąć
dalej.Zamierzamyjesprzedaćiprzychóddokładniezaksięgować,abymócdoręczyć
pieniądzejegorodziniewmieścieBagdadzie,któremiędzywszystkimimiastami
słyniejakoprzybytekpokoju.Zapytałemwówczaskapitana:Ajaksięnazywałów
człowiek,doktóregotetowarynaleŜały?Sindbadśeglarzodpowiedział
kapitanbyłomianoczłowieka,którynamwmorzuutonął.Usłyszawszytesłowa,
przyjrzałemmusiędokładniejiwtedypoznałemgo.Wydałemgłośnyokrzyk,a
potempowiedziałem:Wiedz,kapitanie,Ŝetojajestemwłaścicielemtych
towarów,októrychmówisz!JestembowiemtymSindbademśeglarzem,którywrazz
gromadąkupcówprzyowejwyspieokręttwójopuścił.Kiedywieloryb,naktórego
grzbiecieznajdowaliśmysię,poruszyłsię,atynaszawołałeś,toponiektórym
udałosięnapokładpowrócić,innizasięwpadlidowody.JanaleŜałemdotych,
którzypogrąŜylisięwmorskichfalach,aleAllachmiłościwyuchroniłmniei
ocaliłprzedutonięciem,zsyłającmiwielkiceber,jedenztych,których
podróŜniuŜywalidoprania.Usiadłemnanimokrakiemizacząłemwiosłować
nogami,aprzychylnewiatryifaleprzyniosłymniedotejotowyspy.Tu
wyskoczyłemnabrzegiAllachwłaskawościswojejpozwoliłmispotkaćsięz
Strona4
13.txt
koniuchamikrólaMahradŜanu.Cizaśzabralimniezesobąiwrazznimidotarłem
dotegomiasta,gdzieprzywiedlimnieprzedobliczeichkróla.Opowiedziałemmu
całemojedzieje,aonokazałmikrólewskąłaskę,mianującmniezarządcą
przystaniwtymotomieście.WsłuŜbiejegodobrzemisiępowodziłoizasłuŜyłem
sobiewjegooczachnawielkąprzychylność.Towarywięc,któremasznaswoim
okręcie,sąmojąwłasnością.Tedykapitanzawołał:NiemajuŜrzetelnościi
wiarywśródludzi!Ajapytałemdalej:Kapitanie,cóŜtomaznaczyć?Słyszałeś
przecieŜmojąhistorię,którącidopierocoopowiedziałem!Onzaśodparł:
PoniewaŜdowiedziałeśsięodemnie,iŜmamnamoimstatkutowary,których
właścicielutonął,chceszterazjesobiebezprawnieprzywłaszczyć.Towielki
grzech!Samiśmybowiemwidzieli,jaktamtenutonąłwrazzwieluinnymi
podróŜnymi,zktórychŜadensięnieuratował.JakŜeŜwięcśmiesztwierdzić,Ŝe
towarytedociebienaleŜą?Kapitanierzekłemnatowsłuchajsięwmoje
słowaistarajsiępojąćsensmojejmowy!Wtedyprzekonaszsię,Ŝemówięszczerą
prawdę.Kłamstwocechujetylkoobłudników.Poczymopowiedziałemkapitanowi
wszystko,comisięprzytrafiłoodchwili,kiedywyjechałemzBagdadu,aŜdo
naszegoprzyjazdunaowąwyspę,wrazzktórązanurzyliśmysięwodmętymorskie.
PrzypomniałemmurównieŜpewneszczegóły,októrychtylkomyobajmogliśmy
wiedzieć.Wówczaszarównokapitan,jakiprzybyliznimkupcyuwierzyliw
prawdziwośćmoichsłów.Askoromniepoznali,winszowalimimegoocaleniai
mówilijedenprzezdrugiego:NaAllacha,niewierzyliśmy,Ŝebyśmógłujść
śmierciwfalachmorskich.ZaisteAllachdałciporazdrugiŜycie.Potemoddali
mitowary,naktórychznalazłemwypisanemojeimię,inicznichniebrakowało.
OdrazurozpakowałemjedenztobołówiwyjąłemdrogocenneprzedmiotynajwyŜszej
jakości.RozkazałemŜeglarzomzowegookrętu,abyzanieślijedopałacu
królewskiego,iofiarowałemjewdarzekrólowiMahradŜanu.Oznajmiłemmu
równieŜ,Ŝeokrętówjesttym,naktórymwtestronyprzypłynąłem,dodając,Ŝe
znalazłemwszystkiemojetowarynienaruszone,takŜeidarytestamtądpochodzą.
Wówczaskróldziwowałsięwielce,aprawdziwośćwszystkiegotego,comuwswoim
czasieopowiedziałem,znalazłananowopotwierdzenie.Umiłowałmnietedybardzo,
otoczyłswojąłaskąjeszczewwiększymstopniuniŜdotychczasiwzamianzamoje
upominkiobdarzyłmniehojnie.Potemzakupiłemwieletowarówiwszelakiegodobra
wowymmieście,akiedykupcymielinaswymokręcieodjechać,kazałemcałemoje
mieniezanieśćnapokład.Poczymposzedłemdokrólaipodziękowałemmuzajego
dobrodziejstwa,proszącgorównocześnieozezwolenie,abymmógłpowrócićdo
ojczyznyirodziny.TedykrólpoŜegnałsięzemnąiobdarowałmniejeszczena
poŜegnanieróŜnymicennymiprzedmiotamiwyrabianymiwjegostolicy.PoŜegnawszy
go,udałemsięnapokładiwyruszyliśmywdrogę,ufniwdobroćAllacha.
Szczęścienamsprzyjałoilosbyłdlanasprzychylny,takŜemogliśmypłynąć
dnieminocąbezustanku,aŜdotarliśmydomiastaBasry.Tamwyszliśmynabrzeg
ispędzilikrótkiczas.Radowałemsię,iŜudałomisięszczęśliwiepowrócićdo
megoojczystegokraju.PotemudałemsiędomiastaBagdadu,PrzybytkuPokoju,
wrazzmoimijukamiztowaremiwszelakimdobrem,cowszystkorazemstanowiło
wielkiskarbwysokiejwartości.Przybywszydomiastaudałemsiędomojej
dzielnicyiprzestąpiłemprógmojegodomu,acałamojarodzinaiprzyjaciele
zbieglisiędomnie.NabyłemsobielicznąsłuŜbęrozmaitegorodzaju,mameluków,
odaliskiiczarnychniewolników,izacząłemprowadzićŜycienaszerokąskalę.
Pozatymzakupiłemwieledomówiposiadłościziemskich,takŜemiałemichwięcej
niŜuprzednio.Odnowiłemstareprzyjaźnieiweseliłemsięzmoimikompanami
jeszczebardziejniŜprzedtem.ZapomniałemowszystkichmoichprzeŜyciach,o
cięŜkichprzejściachnaobczyźnie,oprzebytychudrękachiniebezpieczeństwach.
OddałemsięcałkowicieprzyjemnościomiradościŜycia,rozkoszowałemsię
wyszukanymipotrawamiiprzednimiwinami,Ŝyjącbezmyślniezdnianadzień.Oto
dziejemojejpierwszejpodróŜy.Jutroopowiemwam,jeśliAllachmiłościwy
pozwoli,odrugiejzmoichsiedmiuwypraw.
PotemSindbadśeglarzkazałprzyszykowaćwieczerzęizaprosiłnaniąSindbada
Tragarza.KazałmuwypłacićstomiskalizłotemipoŜegnałsięznimmówiąc:
Uradowałeśnasdzisiajswoimtowarzystwem.SindbadTragarzpodziękowałmu,
przyjąłpodarunekiposzedłwswojądrogę,rozmyślającnadtym,comusię
przydarzyłoicosięludziommoŜewogóleprzytrafić.Nocprzespałwswoim
mieszkaniu.Askoronadszedłranek,udałsięznowudosiedzibySindbadaśeglarza
iprzestąpiłjegopróg.Tenprzyjąłgozhonoramiipoprosił,abyusiadłpojego
prawicy;następnie,skoroinnijegoprzyjacielesięzgromadzili,podanoróŜne
potrawyinapoje,takŜewszyscyweselilisięibyłoimdobrze.TedySindbad
śeglarzzacząłznówopowiadać.
DrugapodróŜSindbadaśeglarza
Strona5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin