16.Taja szesnasta - O ZAJĘCIACH I ROBOTACH BOGÓW.docx

(203 KB) Pobierz

 

 

TAJA SZESNASTA

 

 

 

 

O ZAJęCIACH I ROBOTACH BOGÓW

NA WELI, ZIEMI I W NIEBIE

 

 

 

 

 

 

WEDŁUG WSZYCH KĄCIN SŁAWÓW

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



O ZAJĘCIACH ŚWIĘTOWITA

 

wąt, jak wiadomo, nie opuszcza Kłódzi. Spoczywa w niej zawiłty na wieczność, a wyjawia się na, stworzony własną ręką, świat, tylko kiedy jest on zagrożony. Trzykrotnie już wyszedł, a za czwartym, jeśliby do tego doszło, zniszczy swoje dzieło jako zbyt ułomne, by mogło trwać nadal. Wiadomo również, że Bóg Bogów wydał na zewnątrz Kłódzi trzy wspaniałe swoje twory: Dział - czyli Światłość z Głąbią, Kiry - czyli Strony, Pory i Kierunki oraz Bułę - czyli Welę, Niebo i Ziemię. Żercy, toblacze i czarownicy Zachodu mówią też o czwartym jego tworze: Wiesze (czy też Wiechciu) - czyli Zerywanach - Ludziach, Zwierzach-Zwierzętach i Zróstach-Roślinach. Nie jest jednak tak, że po dokonaniu owych dzieł, kiedy już nastało Święto i Bóg Bogów przybrał swoją czwartą, dojrzałą postać - Świętowita, przestał czynić cokolwiek. Oprócz rzeczy Pierwszych, które wymieniono powyżej, a z których wywodzi się wszystko, co we wszym świecie istnieje, jest Świętowit stwórcą bezpośrednim wielu Rzeczy Wtórych. Do tych Rzeczy Wtórych należą na przykład taje, które dał bogom po Wojnie o Bułę, ródzie rozsiane po Czarnobielskich Górach Weli, Zgałęzowie - jego słudzy, wszystko to, co powstało z Wiechy (jak chcą wołchwowie Wschodu), i wiele innych rzeczy. które wciąż nowe pojawiają się na świecie, zsyłane jego ręką ku większemu ładowi. Inna sprawa, jak owe nowiny są przez ludzi wykorzystywane. Mędrcy z Gromady Mudrów powiadają, że Pan Panów niezmiennie, jako i dawniej, przez osiem dni zajmuje się robotą, dziewiątego nowinę za próg Kłódzi wystawia i znowuż, po jednodniowym wypoczynku, rusza do swych prac. Tak czyni trzykrotnie, a po trzecim-dziewiątym dniu jego słudzy Zgałęzowie znoszą w dół na Równię owe trzy twory i oddają je Żywiołom oraz Mogtom, którzy odbywają wtedy Święty Zbór. Ci zasiadłszy w Kręgu przyjmują ową rzecz do siebie i radzą, co z nią począć - gdzie ją dać, i myślą - co też z niej mogą własnym wysiłkiem wydobyć, jakie Rzeczy Trzecie uczynić. Tym sposobem Świętowit działa nie tylko bezpośrednio, ale wykonuje również rzeczy wtóre i trzecie rękami swoich Dzieci-Dziedziców. Po owych działaniach i opatrzeniach rzeczy potrzebnymi tajami następuje Święto - radość i wypoczynek wszelkiego stworzenia. Kąciny Zachodu prawią, że owo święto ma miejsce na czwarty-siódmy dzień i że w tym czasie wydane zostają przez Swąta cztery rzeczy wtóre. Jak widać, już tej roboty byłoby dosyć, ale jest to tylko część tego, czym Bóg Bogów nieustannie się zajmuje. Wiadomo, że jest on czwórgłowym Władcą Wszego Świata. Jako taki musi nad swym tworem sprawować nieustanne rządy. Czyni to nie tylko przez swoich pośredników Kauków--Dzięgli, Kirów, Żywiołów i Mogtów, ale i sam, bo ufać nie może nikomu, o czym się dowodnie przekonał. Czuwa więc nieustannie; patrzy i widzi wszystko. Bez przerwy myśli, osadza to, co się wydarza, bez przerwy śledzi, ku czemu wszystko zmierza, waży i baczy na każdy ruch najmniejszej nawet drobiny piasku, na każdą nieć w Bai - Materii Świata.

 

Kiedy jedna głownia Pana Panów odpoczywa, druga zajęta jest myślami, trzecia zaś śpi, to czwarta wtedy patrzy i widzi. Tak więc Świętowit ma baczenie nie tylko na Świat przez siebie stworzony, ale i patrzy Przed Się i Przed Pole Świata, na którym to Przedpolu. gdy On nań nastanie, rzeczy staną się istnymi.

 

Tak to Świętowit - Światło Świata - nie spoczywając czuwa, prze naprzód i działa, a tworząc jednocześnie myśli, śpi i śni Przyszłość, którą obraca w Rzeczywistość (Rzeczy Istność). Powiadają niektórzy, że Bóg Bogów bawi się Światem. Bez wątpienia i to jest prawdą, bo będąc Wszystkim i tym się zajmuje. Ale nie jest tak, jak prawią, że posiada niewiastę i sługi, że bawiąc się, igra, oddaje chuci albo złośliwym uciechom. Będąc czterema w jednym i posiadając cztery płci, nie Potrzebuje z zewnątrz, spoza Kłódzi, niczego. Nie potrzebuje innych, bo jest doskonały sam w sobie, a jego rozrywki nic wspólnego nie mają z ludzkim wyobrażeniem o wesołości czy igrach. Prawda jest taka, że nikt, kto wszedł do jego Tweru, a byli to bardzo nieliczni śmiałkowie (jego krnąbrni synowie Znicze czy Swątlnica), nie wyszedł już stamtąd ani tam nie pozostał. Zniczowie zostali rzuceni w Nicę, a o Swątlnicy - że niby przedarła się przez strzegących wrót Zgałęzów - bardzo są niepewne wieści.

 

 

 

 

O CZYNNOŚCIACH KAUKÓW-DZIĘGLI

 

Trójgłowi Kaukowie-Dzięgle, jak i wszyscy bogowie, bardzo są zajęci swoją robotą. Ich praca z przyrodzenia jest zupełnie inna niż działania Ojca. Mówi się, że Trzygłowi opiekują się Dobrem i Złem. Kaukowie zajmują się jak wiadomo tym, co jest Jasne lub Ciemne, Twarde lub Miękkie, Ostre lub Obłe, Suche lub Lepkie, Ruchliwe albo Stałe, Zmienne albo Niezmienne. Wiadomo również, że główne zajęcie pary tych bogów polega, po pierwsze, na wzajemnym baczeniu na siebie, po drugie na ciągłym czynieniu owego Działu, po trzecie na wyszukiwaniu, a następnie uprawie i siewie ródzi Dobrych i Złych.

 

SŁOWO O DOBRÓDZIACH, ZŁYRÓDZIACH I ZWYKŁOCIACH

 

Ródzie dobre nazywane są dobrodziami (dobródziami) albo dobrudami, złe zaś złyrudami lub złerodami (złyródziami). Myli się jednak ten, kto sądzi, że chodzi tutaj o - po ludzku rozumiane - dobro lub zło. Działanie dobródzi bądź zlyródzi polega na wzmaganiu tych sił, które służą Kaukom. Tak więc dobródzie wzmacniają poczynania wszystkich bogów i istot, jak również martwych przedmiotów, które służą Białobodze, należą do jej trzemu. Dobródzie szkodzą zatem działaniom Czarnogłowa i sprzymierzonych z nim sił. Złyródzie odwrotnie - wzmagają Siły Ciemności, bogów takich, jak Weles, Mor, ale także i cały ród Dażboga, Pewna, Swaroga czy Weniów, wchodzących do Czarnogłowowego trzemu. Miano tych ziaren, które są rozsiane po całej Niwie Kauków, po obydwu stronach Przełączy Równi, w obszarze Gór Czarnobielskich, może być dla niektórych trochę mylące. Na szczęście tak się składa, że większość Żywiołów i Mogtów wywodzących się z Trzemu Białobogi to bóstwa, w pojęciu człowieczym, sprzyjające ludziom, a w każdym razie mało im przeciwne. Tak więc pojęcie dobródzi jest bliskie temu, co piewcy żywota ziemskiego uważają za dobro. Śmierć jest według wyobrażeń człowieka złem, chociaż podług zamiarów Świętowita może być dobrem - służyć Weli oraz Niebu, istota dobródzi i złyródzi często nie pokrywa się z ich mianem.

 

Na czym polega działanie owych niezwykłych ziaren? Zwykła sosna jest tylko drzewem i ma właściwości przyrodzone sosnowemu drzewu - żywiczne kwiaty, które leczą bóle gardła, pożywne szyszki, młode pędy nadające się do kiszenia albo warzenia sosnowego wina, żywicę, która pięknie pachnie i łatwo się pali, oraz równie łatwo płonące gałęzie i drewno, które daje ciepło. Sosna-Dobróda, pod korą której wszczepiona jest dobródź, ozdrawia człowieka od jednego dotknięcia, sprowadza nań powodzenie, gdy tylko uśnie przypadkiem w obrębie jej korony, będzie sporzyć całym pokoleniom jego rodu, gdy jej pień (padły tylko w sposób naturalny) wbuduje on w ściany swojego dworu czy chyży. Kiedy złyródź zawiłta jest w korzeniach tego samego drzewa, warto je obejść wielkim kołem, poważnie nadłożywszy drogi, by uniknąć zdarzeń i wypadków, jakie nawet niebacznym wejrzeniem na owo drzewo człek ku sobie ściąga.

 

ROBOTA BIAŁOBOGI I CZARNOGŁOWA

 

Wiadomo, że Kaukowie od dawna nie ruszają się prawie ze swych welańskich włości. Czynią to niezwykle rzadko i mówi się, że na Ziemię ściągają osobiście raz na tysiąclecie, a ich nadejście zwiastują dziwne wydarzenia i znaki1. Jest tak, gdyż zajmują się wyszukiwaniem w swoich niwach ziaren ródnych i ich uprawą. Wynajdują je w Górach Czarnobielskich, co nie jest łatwym zajęciem, bowiem nawet dla nich nie są owe ziarna łatwe do spostrzeżenia. Kiedy już je znajdą, sieją je w źlebach i dolinach swych krain, podlewają, doglądają ich, chuchają na nie i dmuchają, by się wzmocniły i dojrzały. Tylko Kaukowie potrafią odróżnić owe niezwykłe ziarna od zwykłoci, a i im zdarza się nieraz omylić. Dlatego doglądając wzrostu, pielą swe uprawy, wyrywają spomiędzy potrzebnych ziaren obce: zwykłocie lub ródzie przeciwnego trzemu. Później z kolei pilnie upatrują miejsca, w którym źrałą yródź lub dobródź należałoby podrzucić. Patrzą na Welę, Ziemię i Niebo, patrzą w Nawie, Gwiazdy i na Baję, w każdy zakątek Świata. Kiedy już wiedzą, gdzie i kiedy owo ziarno powinno się znaleźć, powierzają zadanie umieszczenia go we właściwym miejscu swoim sługom Ażdahom-Smokom i Żmijom. Rozrzucone przez Kauków ziarna czekają swego czasu. Każde ziarno użyte staje się zużytym, dlatego na jego miejsce Kaukowie muszą poszukać nowego i zasadzić je tam, gdzie się znaleźć powinno. Kaukowie opiekują się także niezwykłymi drzewami Weli. Białoboga strzeże Jasnożywiów, Dźwięczliny i innych dobrych drzew. Jej żmijowie czuwają w korzeniach i koronach owych drzew, odpędzają tych, co im szkodzą, dozwalają na zbiory tym, którzy spełnili określone gusła. Żywia-Siwa, boska ogrodniczka, jest przez Białobogę dopuszczana do corocznego zbioru owoców z Jasnożywiów i innych niezwykłych drzew. Owoce owe Rada-Zboża przechowuje w jednej ze złotych izbic tynu Grubów. Złyródzie i dobródzie rozsiane po Nawiach mają dla Zmarłych tak wielkie znaczenie, że bez ich działania błąkaliby się wiecznie po ciemnych zakamarkach Wielodroża. One potrafią jednym cięgiem pchnąć zabłąkaną duszę ku miejscu jej przeznaczenia - czy to ku Rajowi, czy w Otchłań lub Piekło albo też do powtórnego wcielenia i bytu ziemskiego.

 

Oto na czym polegają prace Kauków-Dzięgli.

 

CO PORABIAJĄ KIROWIE

 

Nie ma wśród bogów żadnych bezczynnych i w tym ludzie powinni czerpać z nich wzór. Nie inaczej jest i z Kirami, którzy mają zajęć moc, chociaż im odebrano Braci Miesiąców. Główna ich praca to czuwanie nad biegiem czasu, chwil, dni, niedziel, roków i wieków. Drugim zajęciem jest kształcenie pór, zwłaszcza zaś pór roku na Ziemi. Na Weli, jak wiadomo, każdy kierunek ma swoją porę związaną z tumem, który się nad nim u Wozhorza wznosi. Na Ziemi jest inaczej, pory obejmują ją zmiennie - jedna przychodzi po drugiej. Jako dzień po nocy, tak nadciąga po zimie wiosna, a po niej lato, które zastępuje jesień, poprzedzającą znowuż zimę. Czynienie pór roku to taki bezlik prac bardzo trudnych, że sami Kirowie nie daliby rady im podołać. Znajdują więc u ich boku także zajęcie ich pomocnicy Światłogońce, Bracia Miesiącowie i wszyscy Żywiołowie z Mogtami. Wiosnę czyni Jaryło-Jaruna, Jargońce, Miesiące Marzec, Kwieteń i Maj oraz Wiłowie-Kienowie, Wodowie, Zrzebowie, Plątowie i Dziewowie. Bierze też udział w rozpoczęciu wiosny sam Perun, który otwiera brzuch brzemiennej Siemi swoją błyskawicą, a także Swarog, który swoim młotem pomaga rozbić lody na rzekach i jeziorach, rozkuwa zamarzłą na grudę ziemię i rozgrzewa powietrze. Wpierw nadciąga jednak nad Ziemię sama Jaruna z orszakiem Światłojarków i swoim ciepłym oddechem przełamuje zimę, swoim tknięciem rusza z posad Marzannine śniegi, puszcza w ruch zmorzone przez Mora w pędach soki roślin, zwierzynę uśpioną w kirśnie budzi i zagrzewa, wskrzesza do żywota robactwo w błotach zamarznięte. Każdego ździebka suchego, każdego listka zwiędłego, każdej istoty żywej musi dotknąć, każde ziarenko piasku tchnieniem ogrzać, każdy kamień uchwycić i dać mu swoją siłę witalną, by znów ożył. Poza Żywiołami i Mogtami jej tumu i jako się rzekło Perunem czy Swarogiem, wspomagają ją też dzielnie Rodowie - zwłaszcza Rudź i Rodżana, Płanetnik, który wody w chmury pompuje, a także Sporowie nadymający ziarno i nasienie. Wszyscy oni się starają, by zaraz po otwarciu Siemi wzeszło wszystko co się da, a naga Matka okryła się zielonym runem i przystroiła w barwne maści mnogich kwiatów. Świat zastały po martwocie zimy potrzebuje dużo wody, więc Wodowie dwoją się i troją, by jej nastarczyć ile trzeba. Wszyscy bogunowie i boginki otwierają pąki wybijających się ku słońcu kwiatów, malują świat barwami Dengi, bodą rośliny i zwierzęta i popychają je ku sobie, by znów się pomnożyły i wydały nowy przypłódek. Dziewowie łączą wsze byty możliwe w pary, budząc w każdym, kto żyw, nowe żądze i miłości. Tak schodzi im cały czas, a kiedy kończą, to już zaczyna się lato i jeszcze wciąż zakwitają nowe kwiaty, podczas gdy Jaruna już odchodzi. Zbliża się wtedy Gaj-Ruja ze swoją świtą. Ten z pomocą Dziewów i Sporów czyni zalęg nowy, by kochania i sploty nie były puste w sobie, a jego czas zmarnowany. Lęgną się tedy i zawiązują nowe owoce, a potem jego czułą ręką wygłaskane wzrastają, pęcznieją, dorośleją, aż osiągną pełny kształt. Gaj-Ruja ma także wielu pomocników, a pośród nich spoza swojego tumu najważniejszych Roda, Rudź i Rodżanę, Pogodę z Osidłą, Swarożyca i Swarę, a także Ładę-Łagodę. W tym czasie prym wiodą Simowie i Sporowie, Radogostowie, Prowowie i Rgłowie. Wszystkie niwy Ziemi tętnią wtedy życiem, roją się od pracujących bogunów, lśnią wygłaskane i wypieszczone przez owych bogów. Wtedy właśnie w gniazdach i nyrzach przychodzą na świat młode, stają na nogi po raz pierwszy ogarniają Ziemię własnym okiem i umysłem. Tak mija czas trzech letnich Braci Miesiąców - na ciągłym popędzaniu wszystkiego, co już ma zawiązki, by wzrosło, dojrzało i nie zostało zmarnowane.

 

Jeszcze prędkimi palcy Sierpień dopieszcza ostatnie owoce, a już zbliża się trzeci z Kirów Jesz--Yessa i jego czereda, spragniona po całym roku nowej roboty. Ci zaraz ruszają czynić zbiór, żniwo. Spoza tumu Jeszy najbardziej mu w tym pomagają Rgłowie i Simowie, a wśród bogów tego Kira najwytrwalsi są Żgwiowie (Swarogowie), Ładowie i Rada-Rodica. Koszą oni zboża, suszą je i młócą. pieką chleby, zbierają owoce, kopią pożytki z gleby, zbierają i suszą grzyby, toczą miody i piwo, wędzą mięso na zimę, robią kopce i kiszą warzywa. A zbierają wszystko, co można spożytkować, opatulają, co się da przed nadejściem zimy, a na koniec malują liście każdemu drzewu i krzakowi — co czynią głównie Runowie i Swarogowie oraz Krasatina - a po to owóż robią, by następnego roku mogły się nienaruszone te byty odrodzić, wzejść i przybrać ten sam kształt, który oni zdejmują odciskiem.

 

Tak mija im trzymiesięczny czas pracy nieprzerwanej, aż do nadejścia Kostromy-Kolady, zwanej także Kraczunem. Ona pierwszym swoim podmuchem zrywa z drzew poczerwieniałe liście, a zaraz potem Strzybogowie ogołacają je zupełnie, zasłaniając Ziemię przed trestnym mrozem. który za chwilę Mor uczyni. Pierzynka owa chroni wiele zwierzyny przed chłodem i sporo ziarna, które wzejść nie zdążyło, przed wymarznięciem, aby mogło w przyszłą wiosnę się rozwinąć. Wtedy kryją się zwierzęta, ludzie i rośliny - w chyżach, norach i jamach. A kto nie zdąży, temu biada, już bowiem Marzanna z Morem okrywają świat białym śmiertelnym całunem. Mor trzaskając batem przez pola chodzi, a co trzaśnie, całe połacie zamierają, soki przestają krążyć, odnóża spętane przestają się poruszać. Świat ogarnia ciemność i śmierć, zlodowaciałe drzewa pękają jak zapałki, miękka wilgotna ziemia zmienia się w żelazną grudę. Cisza zapada w przestworzu, weń okrutnie lodowata niesiona przez Dyja, pomiatana jego ręką i rzucana złośliwie we wsze strony, skotłowana z marzannowym śniegiem, wbija się zimnymi iskierkami w martwy widok.

 

Oto co czynią Kirowie, a z nimi także Żywiołowie i Mogtowie oraz wszyscy ich pomocnicy na Ziemi.

 

Ten, kto by pomyślał, że tylko przez część roku każdy z nich ma zajęcie, bardzo by się pomylił, bowiem jest tak, że zaraz kiedy tylko któryś z nich odchodzi znad tutejszych niw, podąża na niebiosy i tam czyni to samo w najdalszych nawet gwiazdach. Wielka to moc pracy obejść całe Niebo i wszędzie zaprowadzić własny ład. Również, jako już powiedziano, ciągłą troską Kirów jest czuwanie nad Czasem Świata, jego Stronami i Kierunkiem, ku któremu zdąża. Nie będziemy tu jednak omawiać trzech rodzajów Czasu, jego czterech kształtów czy innych ukrytych tajników wiedzy o Wierze dlatego, że cała ta mądrość jest zawarta w Księdze Treby Wielkiego Tajemnika, po który sięgają żercy, wołchwowie, czarowie, zinisowie i ci z ludzi, którzy chcą przeniknąć głęboko w sprawy Wiary Przyrodzonej. Niech nam wystarczy, że Kirowie jako Dwugłowi również mogą czuwać przez cały czas i patrzeć w różne strony świata, a ponieważ każdy z nich patrzy w innym kierunku i w inny czas, obejmują swoim działaniem cały czas i wsze kiry oraz strony świata. Mówi się, że prócz dwóch głów mają w jednym ciele także dwa serca (czego dowodem mają być ich cztery ręce), a każde z serc swoimi uderzeniami daje miarę jednemu z rodzajów czasu, którym się dany bóg Kiru zajmuje. Kiedy dla człowieka ważna jest jakaś chwila, czas krótki jak błysk, albo dłuższy - godzina, dzień, doba lub choćby i rok, wtedy powinien do Kirów wznosić modłę. Im słać żertwy, składać obiaty, słać z ofiarnym ogniem i dymem prośby i wiązać bajne wstążki na sjenowitych drzewach poświęconych im uroczysk.

 

CZYM SIĘ ZAJMUJĄ BOGOWIE

OGNIA, NIEBA, BŁYSKU I WIATRU

 

Władców Nieba, Ognia i Błysku, tę trójcę Niebiańskich rodzin boskich, często przywołuje się razem bo wszyscy oni są uważani za zajmujących się Koroną Drzewa Drzew, za tych, którzy przebywają na wysokościach, nie dbając o to, co jest na ziemi, lądach lub głębiej - pod powierzchnią wód, albo w Podziemiach. Nie jest to prawda do końca, bo co się rozgrywa wysoko na Niebie - także na tym Głębokim i Dalekim - ma wielki wpływ na każde jestestwo i wydarzenie dziejące się nisko. Dowodnym przykładem takowego wpływu jest Księżyc, który gdy się pojawia w swojej Srebrnej Knysznej Łodzi, powoduje wzbieranie wód, ich przypływy i odpływy, krwawienia u kobiet, chodzenie przez sen u ludzi wrażliwych, szaleństwo i natchnienie u wybrańców. Niektórzy do owych Wysokich Bogów dołączają również ród Strzyboga - Świstów, którzy przebywają w Konarach Drzewa Drzew i są uznawani powszechnie raczej za Bogów Pnia razem z Wiłami-Kienami.

 

Opisania robót owych bogów nie sposób rozpocząć inaczej niż od Dażboga i jego siostry-żony, Dabogi-Daby. Jest bowiem tak, że Dażbóg jako Pan Światła skupia w sobie cały blask niebieski. Razem ze swoimi pomocnikami Świteziami zbiera każdy okruch światła, jaki gdziekolwiek we wszym świecie się rodzi. Daboga, która chadza zawsze u jego boku, a zwana jest Panią Jasności, czyni owo Światło łagodnym, raz ujmując mu mocy, to znowu je rozjaśniając, kiedy za ciemne. To ona kieruje Jasność w różne strony, tam gdzie jest potrzebna. Robi to posługując się Niebieskim Pierścieniem, przez którego obręcz przesącza blaski-drzazki Dażbogowe lub którego twardym, kamiennym okiem rozcina lite światło na Maści. Owo łagodne, przesączone przez Niebieski Pierścień Daby światło można dostrzec na Niskim Niebie - Sklepieniu Niebieskim, bo jest nim całe wypełnione. Światło Cięte, zwane Mastnym zabiera Denga (córka Dabogi, Swary i Swaroga łącząca Żywioły Niebieskiego Światła i Niebieskiego Ognia). Denga-Tucza kładzie płaty owego światła po wszych rzeczach świata, dając im barwę. Wielka to i uciążliwa praca, więc wspomagają ją jej pomocnicy Świetliki. Denga, brana nieraz przez ludzi nieobeznanych ze sprawami Welan za ladaco bądź leniwą trzpiotkę, jest jedną z najpracowitszych bogiń. Poza okrywaniem maściami każdej drobinki materii świata znajduje jeszcze czas i siły, by wspomagać Płona i jego Płanetników w dziele nabierania wody w chmury, co czyni zanurzając się w jeziorach i rzekach. Dlatego właśnie tak rzadko można ją ujrzeć wypoczywającą. Najbardziej lubi spocząć na pogodnym niebie, grzana Tarczą-Słońcem przez Swarożyca i kropiona deszczem przez Śląkwę. Niektórzy powiadają też, że nie tylko bierze wody i nasącza nimi materię chmurnych sukien Perperuny, ale do tego razem z Płonem (którego za przeniewierstwo taka spotkała kara) pierze owe suknie, a razem ze Śląkwą, która chciałaby bardzo swoje suknie odzyskać, z polecenia Perperuny je wykręca. Wtedy to, kiedy w niebiosach bogowie owe chmurne suknie piorą i je wyżymają, deszcz spada na Ziemię. Chyba nie jest to jednak prawda, bo Denga zbyt na to krucha i nie posiada żadnego narzędzia do prania. Gdy o pranie owych Perperuninych sukien idzie, bardziej pomocni są jej synowie, z których każdy ma odpowiednie narzędzie i oni właśnie razem z Płonem wykonują tę czynność. Są także tacy, co powiadają, że to nieprawda, iżby Płon osobiście wykonywał pracę nasączania i prania sukien Perperuny. Według nich tylko jego bogunowie Płanetnicy to czynią. On sam nazbyt zajęty jest nieceniem i gaszeniem gwiazd, które jak wiadomo są tylko końcami Zniczów Lelija albo, jak kto woli, końcami Nieci Bai Źrzebów. Owoż niecenie odbywane bądź z Lelijem-Smętem albo też (jak prawią inni) z Makoszem, jest główną pracą tego syna Dażbogowego, który się nigdy nie pokazuje na Ziemi i tylko na Wysokim Niebie przebywa, nad Welą albo jeszcze dalej.

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin