Różewicz T., Poezje (omówienie).doc

(102 KB) Pobierz

„Poezje”- Tadeusz Różewicz

Tadeusz Różewicz urodził się 9 października 1921 roku w Radomsku, jako średni syn Władysława i Stefanii z Gelbardów. Jego starszy brat Janusz również był poetą (zginął w czasie wojny), natomiast młodszy, Stanisław, jest cenionym autorem scenariuszy filmowych i reżyserem. Jest jednym z czołowych polskich poetów pokolenia Kolumbów. Jak sam mówi, jego życie przebiegało tak, „jak życie wszystkich ludzi urodzonych w ’21 roku. Szkoła powszechna, harcerstwo, sodalicja… itd. Wszystko zupełnie przeciętne. Bez odchyleń.” Już jako dziecko występował w szkolnych przedstawieniach, wspólnie z braćmi redagował też domowe pisemko „Styr”. Jako poeta debiutował jeszcze przed wojną, w roku 1938, publikując wiersze w rozmaitych czasopismach; próbował też swoich sił jako krytyk literacki. W czasie wojny pracował jako goniec w Zarządzie Miejskim w Radomsku, a później jako rzeczoznawca „od mioteł” w stolarni fabryki mebli „Thonet”. Działał również w podziemnych strukturach AK. W żołnierskim ekwipunku poety znajdował się „Król-Duch” Słowackiego i „Słowo o bandosie” Żeromskiego, którego twórczość poznał Różewicz bardzo dokładnie.
              Jego debiutancki tom wierszy – „Niepokój” ukazał się w 1947 roku i był wielkim wydarzeniem literackim. Poeta ujawnił w nim wiele cech późniejszej twórczości, takich jak choćby poczucie wyobcowania spowodowane traumą przeżyć okupacyjnych i obsesyjna wręcz chęć uwolnienia się od tamtych wspomnień, dążenie do powrotu elementarnych wartości etycznych, prostota i powściągliwość języka poetyckiego zbliżająca go do prozy (osobność tej poetyki ukonstytuowała osobny typ wiersza zwany RÓŻEWICZOWSKIM) itp. Kolejne zbiory („Czerwona rękawiczka” 1948, „Pięć poematów” 1950, „Et in Arcadia ego” 1961, „Zawsze fragment” 1996, „Szara strefa” 2002) ugruntowały jego pozycję w środowisku, przysporzyły mu wielu czytelników także poza Polską. Tadeusz Różewicz to jednak nie tylko twórca poezji; w jego dorobku znajdują się także formy prozatorskie – opowiadania „Opadły liście z drzew” (1955), „Wycieczka do muzeum” (1966), dramaty – „Kartoteka” (1960), „Stara kobieta wysiaduje” (1969), „Białe małżeństwo” (1975) – sztuka zainspirowana biografią młodopolskiej poetki Marii Komornickiej, „Kartoteka rozrzucona” (powstała w trakcie prób do „Kartoteki” prowadzonych przez autora we wrocławskim Teatrze Polskim w okresie 17 XI-2 XII 1992) oraz książka o charakterze sylwicznym – „Matka odchodzi” (1999). Wielokrotnie nagradzano go różnymi wyróżnieniami, przyznano mu m. in. tutył doktora honoris causa Uniwersytetów: Wrocławskiego, Jagiellońskiego i Warszawskiego.

Charakterystyka twórczości Tadeusza Różewicza

Twórczość Różewicza ma swoje początki jeszcze w czasach gimnazjum, wtedy to przyszły poeta wraz z braćmi rozpoczął swoje poszukiwania literackie. Mimo iż chłopcy zamieszkiwali prowincjonalne Radomsko nie brakowało im w młodych latach doznań artystycznych. Jedną z ważniejszych lektur było „Ferdydurke” Gombrowicza. Młody Różewicz kształtował się jako twórca w dialogu ze swoim starszym bratem Januszem, przedwcześnie zmarłym, dobrze zapowiadającym się poetą. Młody Tadeusz sytuował się blisko „awangardy”, nie bez przyczyny jego pierwszym patronem poetyckim tuż po wojnie stał się Przyboś.
Podobnie jak Różewicz, historycy literatury za właściwy debiut poety uważają tom „Niepokój”, wydany już w czasach krakowskich. Jest to tom, którym poeta zdobył sobie duże uznanie wśród ówczesnego środowiska literackiego. Nie często zdarza się by debiutant wzbudził tak duży podziw u swoich mistrzów. Dzięki tej publikacji rozpoczęła się wieloletnia, osobista znajomość Różewicza ze Staffem. Poeta trzech pokoleń stanie się dla debiutanta „nauczycielem sposobu bycia poetą”.
Niepokój” to tom stanowiący rozrachunek z doświadczeniem wojny i okupacji. Wojna została ukazana jako katastrofa moralna oraz „koszmar fizjologiczny”. Poeta manifestuje przekonanie o bankructwie wszelkich wartości w powojennej rzeczywistości, największych zniszczeń wojna dokonała w przestrzeni duchowej, bo ukazała iluzoryczność wartości wypływających z religii, filozofii, etyki. Ale destrukcji podległ również język, który okazał się zbiorem pustych nazw. „Niepokój” prezentuje człowieka wydziedziczonego: z kultury, historii, wartości. Doświadczenie katastrofy zostało wyrażone w specyficznej formie wierszy, którą charakteryzuje oszczędność środków lirycznego wyrazu, najprostsza leksyka, eliptyczna składnia, brak ozdobników, rymów. Wg Różewicza odpowiedzialność za katastrofę spoczywa na całej kulturze europejskiej.
„Poetyka Różewicza narodziła się z doświadczenia wojny, z przerażenia dosłownością spraw ludzkich” pisał Jan Błoński. Różewicz poczuł się odpowiedzialny za język poezji po Oświęcimiu. Doszedł do wniosku, że skoro dawny świat upadł, a wraz z nim straciły aktualność stare formy wyrażania, należy dla nowej sytuacji znaleźć nową formę wyrazu. Stworzył własną odmianę wiersza nowoczesnego – zwaną po prostu wierszem różewiczowskim – którego budowa oparta jest na krótkich wersach niepowiązanych rymem czy interpunkcją, rozbijających całostki składniowe. Wersy są podporządkowane wyłącznie znaczeniu oraz wyrażanej emocji. Dla Różewicza od chwytu poetyckiego ważniejsza jest prawda, a od metafory, autentyczne uczucie. Język poety w swej prostocie i eliptyczności nawiązuje do języka prozy, jakby stapia z sobą język poezji i język prozy – zdawałoby się dwa przeciwne sobie żywioły. Ważne są u niego pojedyncze słowa, często stanowiące całość wersu.
Różewicz, jako moralista, szuka dla siebie jak najlepszego sposobu wyrażenia swojego stanowiska w opisywanych sprawach. Jego poezja z czasem staje się coraz bardziej precyzyjna i prosta. Poeta wybiera sobie znaczące elementy rzeczywistości i nasyca je uczuciem, siła jego poezji to konkretność obrazu, która pozwala ulec sposobowi widzenia poety.
Poeta walczy z pustosłowiem, dąży do formy jak najbardziej skondensowanej. Do jednych z najważniejszych kategorii w jego poezji zalicza się milczenie, którego znakiem w wierszu jest nagła pauza, miejsce dla emocji. W ten sposób wyraża się też bezradność człowieka wobec ogromu nie rozstrzygalnych problemów egzystencji. Milczenie to również przejaw lojalności wobec niesprawiedliwie pomordowanych.
              Różewicz podejmuje się próby „uczłowieczenia” powojennej rzeczywistości, która wyraża się w jego poezji między innymi poprzez dostrzeżenie prawości jednostki, „szarego człowieka” i jego wartości. Najważniejsza staje się dyrektywa życia w prawdzie. Poeta, który jednak nie odnajduje nadziei w „szarym człowieku”, w następnych latach krąży wokół idei pustki, jego twórczość staje się manifestacją bezradności oraz klęski człowieka. Przyczyną upadku człowieka jest z jednej strony jego biologizm, zwierzęcość, z drugiej niebezpieczna aspiracja do zrównania się z bogami. „Pod doświadczeniu nazizmu Różewicz z pasją będzie [...] odsłaniał ślepą naturę w ludziach i dekonspirował pozory wybraństwa pod jakąkolwiek postacią.” Śmiertelność człowieczego ciała stanie się jedną z podstaw jego ludzkiej autoidentyfikacji. Cywilizacyjna śmierć Boga prowadzi poetę do następującego wniosku: „jedynym zwycięstwem człowieka nad kulturowymi i religijnymi pokusami wywyższenia ponad to kim jest – stać się może rozpoznanie oraz akceptacja jego absolutnego ogołocenia i samotności” Różewicz patrzy na współczesność z pesymizmem, od początku lat 60. coraz częściej podejmuje krytykę powszechnego konsumpcjonizmu oraz ubóstwienia ciała. Poeta ogłasza panowanie „nic”: „mówię, że nic jest w nas”, nieobecność wszechogarniającego sensu. Brak zakorzenienia w Absolucie powoduje również umieranie sztuki, sprowadza ją do mechanicznego zestawiania „faktów”. Nie istnieje żaden gwarant sensów słów, co prowadzi do pełnej dowolności ich zestawiania.


INTERPETECJE NIEKTÓRYCH UTWORÓW RÓŻEWICZA:

„Matka powieszonych”

Wiersz „Matka powieszonych”, podobnie jak „Ocalony” czy „Lament”, pochodzi z powojennego tomiku wierszy Tadeusza Różewicza pt. „Niepokój” (1947).
Tytuł wiersza wskazuje na bohaterkę poetyckiego opisu. „Matka powieszonych” wydaje się być kolejnym wcieleniem Matki Boskiej, ale nie element sakralny jest tu istotny. Podmiot liryczny wykorzystuje inne walory tej postaci: jej samotność, cierpienie oraz to, że swoją miłością obejmuje wszystkich ludzi, dzięki czemu kumuluje ona w sobie ogół bólu, tragedię wszystkich „powieszonych”.
Wiersz składa się z czterech niesymetrycznych strof. Pierwsza, jednowersowa, wraz z ostatnim wersem wiersza stanowi swoistą klamrę kompozycyjną, polegającą na powtórzeniu stwierdzenia:
Ociera się o szorstką skórę

tłumu.”
W ostatnim wersie zamiast słowa „skóra” pojawia się „łuska”. Słowo to ma wielorakie znaczenia, może być to część naboju, pokrycie nasiona niektórych roślin czy owoców, kostne lub rogowe płytki pokrywające ciało ryb, gadów, płazów. Ja widać wszelkie konotacje prowadzą do funkcji ochronnej łuski. Tak więc „szorstka łuska tłumu” może znaczyć, że tłum jest nieczuły, uodpornił się na dotyk (ból) matki powieszonych. W słowniku medycznym „łuska” to również choroba, tak więc obojętność tłumu można zaliczyć do stanu chorobowego. Diagnoza podmiotu lirycznego jest jednoznaczna: tłum-społeczeństwo stopniowo zapada na chorobę, którą można nazwać znieczulicą. O stopniowości tego procesu świadczy zmiana „skóry” w „łuskę”.

Co jest przyczyną tej choroby? Ciągła obecność śmierci, bólu i rozpaczy powoduje, że tłum pozostaje na nie niewzruszony, przestaje reagować, gdy widzi cierpiącą, samotną jednostkę. taką jednostką w wierszu jest matka powieszonych. Podmiot liryczny maluje w sposób niezwykle przejmujący tę postać. Pierwszym epitetem, jakim ją określa jest „czarna”, kolor będący znakiem żałoby.
Trzecia strofa niesie obraz matki szalonej. Opis nieopanowanej wędrówki

zrozpaczonej kobiety po mieście zostaje zestawiony z opisem wyjącej syreny:
„pomylona krąży / i śpiewa i śpiewa / [...] pomylona syrena wyje / do obrzękłego nad miastem księżyca”
Śpiew matki powieszonych zostaje zrównany z alarmem przeciwlotniczym, być może to zapowiedź kolejnej tragedii. Obraz szalonej jest bardzo sugestywny, odwołuje się do najbardziej utrwalonych w świadomości człowieka znaków kobiecego szaleństwa: zewnętrznego nieładu, niepłodności oraz starości.
Strofa ostatnia to zakomunikowanie ostatecznego załamania kobiety (może śmierci): „idzie na dno”. Poeta wykorzystał paradoksalne zestawienie słów, by oddać niezwykłość obrazu oraz ciężar, jaki nosi w sobie matka powieszonych.
„Stąpanie” to chód delikatny, lekki, pełen wdzięku, a tutaj został przypisany komuś, kto ma ciężkie, „ołowiane stopy”. Dodatkową lekkość w tym wersie uzyskano poprzez walor melodyjności aliteracyjnego zestawienia „stopami stąpa”. Zauważmy też, że matka powieszonych „idzie na dno” „po betonie ulic”.
Schodzenie na dno i w „Matce powieszonych” okazuje się poziome. Ważną funkcję pełni tu również księżyc, w poprzedniej strofie „obrzękły nad miastem”, w tej umieszczony został „u szyi” matki. „z księżycem u szyi/ idzie na dno” - te wersy narzucają skojarzenie z obrazem człowieka wrzuconego do wody z dużym obciążeniem (ołowianą kulą, bądź kotwicą). Ale obraz z wiersza jest o wiele bardziej skomplikowany. Dnem matki powieszonych jest właśnie „beton ulic”, a księżyc jest uwieszony u jej szyi, jak dziecko.
Matka w rozpaczy po utracie dziecka przygarnia księżyc. Tutaj również ujawnia się podmiot liryczny, mimo tego, że mamy do czynienia z liryką pośrednią, a dokładniej sytuacyjną. Podmiot wiersza nie ujawnia się w bezpośrednim „ja” gramatycznym, ale w subtelnym westchnieniu współczucia dla bohaterki.
Opisywane zdarzenia są bardzo bliskie podmiotowi, początek drugiej strofy to werset składający się jedynie z zaimka wskazującego „Tu”, umiejscawiającego podmiot liryczny w centrum relacji. Tym westchnieniem podmiot staje w opozycji do obojętnego tłumu, z resztą sam fakt dostrzeżenia przez niego cierpienia jednostki i opisanie jej losu jest aktem sprzeciwu wobec znieczulicy.

„Strach”

„Strach” to wiersz Tadeusza Różewicza pochodzący z tomu „Rozmowa z księciem”(1960). Jest to przykład liryki inwokacyjnej. W pierwszy wersie wiersza podmiot stawia się w opozycji do jakichś innych. „Wasz strach jest wielki / metafizyczny”
Używając zaimka „wasz” podmiot liryczny zdaje się zwracać do każdego z czytelników, w ten sposób przedstawia się jako, ktoś inny od wszystkim, wyróżniający się rodzajem doznawanego strachu. Oni to ci, którzy doznają wielkiego, metafizycznego strachu. Przed czym to strach?
W pierwszej strofie w sposób interesujący została wykorzystana elipsa. Kiedy podmiot mówi: „Wasz strach jest wielki/ metafizyczny”, aby elipsa była udana następne zdanie powinno się składać z zaimka i przymiotników. Podmiot formułuje to zdanie jednak inaczej:  „mój mały urzędnik / z teczką”
Pomijając fakt, że uzupełnienie elipsy w tym wypadku byłoby dość niefortunne „mój strach jest mały urzędnik”, należy zauważyć, że to sformułowanie daje możliwość nowego – osobowego - odczytania pierwszych wersów. Na zasadzie analogii można założyć, że strach „innych” ma, podobnie jak strach podmiotu, osobową postać. Co to za postać? Skojarzenie jest dość proste: Bóg-Sędzia, który rozliczy wszystkich z wiary i uczynków. W ten sposób możemy zawęzić grono adresatów wiersza, podmiot mówi do wierzących, tych, którzy nie uznali prawdy o śmierci Boga.
Druga strofa, połączona z pierwszą strukturą anaforyczną, opisującą atrybuty strachu-urzędnika. Mimo iż jest to w sumie proste wyliczenie: „z teczką/ z kartoteką/ z ankietą”, to dzięki rozdzieleniu tej konstrukcji na dwie strofy zbudowane zostało napięcie, które współgra z pytaniami, jakie stawia ów urzędnik.
Pierwsze cztery pytania mieszczą się jeszcze w drugie strofie, pozostałe trzy stanowią całość strofy ostatniej. Wszystkie pytania można podzielić na dwie kategorie: typowo urzędnicze: o datę urodzin oraz sposób zarobkowania, i takie, których nie zadaje się podczas wypełniania ankiety.

Zwróćmy uwagę, że pytania są stawiane tak, jakby podmiot sam je sobie zadawał. Te kilka wersów ma charakter rozliczenia z własnym życiem, to wstęp do zbudowania życiorysu. Dwa pierwsze pytania są sformułowane za pomocą negacji, w ten sposób nabierają charakteru wyrzutu. Po raz kolejny w twórczości Różwicza powraca problem wiary, a raczej niewiary. Pojawia się pytanie o sens, cel własnego istnienia. Najbardziej prowokujące są dwa ostatnie pytania. Podmiot przyznaje, że udaje. A więc może to, co mówi w wierszu, też jest przejawem jakieś pozy, jakieś gry. Na koniec zadaje sobie pytanie: „gdzie się udam/ potem”. Można je przeczytać tak po prostu, „gdzie pójdę po tym przesłuchaniu”, ale to samotnie stojące w ostatnim wersie „potem”, wydaje się znaczyć o wiele więcej, to pytanie tej samej wagi, co pytanie o sens istnienia. Podmiot zastanawia się, co będzie po śmierci.
W tym miejscu powracamy do sprawy gry, pozy podmiotu. Przecież pytania, które dyktuje mały strach, sprowadzają się do pytań, które zadają sobie ci, co doznają strachu metafizycznego. Strach podmiotu wiersza różni się od strachu „innych” tak naprawdę tylko czynnikami wizualnymi. Urzędnik, podobnie jak Bóg, zmusza do rozliczenia się z własnym życiem, od tego się nie ucieknie, nawet niewiarą.

„Termopile polskie”

„Termopile polskie” Tadeusza Różewicza to wiersz pochodzący tomu „Niepokój”. Tytułem wiersz nawiązuje do legendarnej bitwy pod Termopilami, jaka odbyła się między Spartanami a Persami w 480 p.n.e.. Bohaterska postawa Spartan, którzy mimo pewnej śmierci pozostali na polu walki, sprawiła, że bitwa ta stała się w kulturze europejskiej swoistym symbolem bohaterskiego męczeństwa.
Polskimi Termopilami nazwano trzy bitwy w naszej historii: bitwę pod Zadwórzem 17 sierpnia 1920, bitwę 16 września 1920.Termopile Różewicza nie powielają jednak legendy o bohaterskiej śmierci na polu walki, ale są brutalną relacją z miejsca zagłady. Można powiedzieć, że przeciwstawiają się wszelkiej heroizacji wojny.
Utwór ten można by zaliczyć do liryki opisowej, gdyby nie siódma strofa, która stanowi bezpośrednie wezwanie (mamy więc do czynienia z liryką inwokacyjną), nawiązujące do fraz biblijnych: „..zbierajcie każdą kroplę krwi / która nie będzie policzona.
Brzmi to jak prorocka przestroga. Ukryta jest tu aluzja do zapewnień Chrystusa, który nawoływał do męstwa w ucisku: „U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się:” (Mt. 10.30). Wezwanie podmiotu zaprzecza biblijnej obietnicy zbawienia, ludzkie krople krwi nie zostaną policzone. Dlaczego? Bo, jak Różewicz komunikuje w wielu wierszach z tego tomu, Boga nie ma.
Wiersz składa się z siedmiu strof, z których każda mieści drastyczny obraz wojennej katastrofy. Nieco inny porządek wyznacza ubogi system interpunkcyjny, złożony z czterech kropek oraz jednego dwukropka, dzieli on wiersz na cztery części: 1) zobrazowanie procesu wspominania 2) bezpośrednie wspomnienie podmiotu 3) ciąg obrazów wyczytanych w twarzach matek 4) obraz cyjanku.
Przemieszanie czasu teraźniejszego i przeszłego sprawia, że relacjonowane zdarzenia z przeszłości wydają się bliższe, czytelnik staje się ich naocznym świadkiem. Poeta posłużył się w tym wierszu niezwykle plastycznym sposobem opisu. Ważne są tu kształty, intensywne kolory, dosłowność opisu.
Już sam sposób pojawianie się kolejnych „głów-meduz” – „pomykanie” - nawiązuje do ulubionej przez surrealistów logiki snu czy halucynacji. Bliskie tej technice malarskiej są też liczne semantyczne niespodzianki oraz deformacje ciała. Podmiot opisując fizjologiczny wymiar umierania, odziera wojnę z wszelkiej aury malowniczego bohaterstwa.
Koszmarne obrazy odczytuje podmiot nie tylko ze swojej pamięci, ale również z twarzy

matek. Wszystkie obrazy straszliwej przeszłości mają swój ślad w teraźniejszości. Wyraz twarzy kobiety (matki) powoduje ponowne, mechaniczne pojawienie się w myślach wspomnienia ofiar wojny. Ukazane zostają tragedie jednostek: Żyda, partyzanta, kurierki. Przytoczone tu wcześniej wezwanie, kończące tą część wiersza ukazuje te tragedie, jako bezsensowne. Krople krwi nie będą policzone, bo nie mają wymiaru ofiary. Po co je zbierać? Chyba tylko żeby dać świadectwo okrucieństwu wojny, tak jak robi to omawiany wiersz.
Utwór kończy się kolejną wizją śmierci: nie jest to jednak śmierć naznaczona cierpieniem, poniżeniem czy okrucieństwem. Tutaj nie człowiek zabija, ale upersonifikowany cyjanek, który przynosi śmierć słodką, kojącą, czystą.

Drewno

„Drewno” to krótki wiersz Tadeusza Różewicza, pochodzący ze zbioru pt. „Poemat otwarty” (1956). Utwór został zbudowany bardzo precyzyjnie, a przy tym można by powiedzieć ascetycznie. Brak tu jakichkolwiek ozdobników, rozwlekłości, rymów.
W „Drewnie” wprost mówi się o nawiązaniu do średniowiecza, do ówczesnych misteriów. Jednak w tym wierszu, właśnie poprzez skromność środków

artystycznych, dokonuje się swoistego odwrócenia cech tego gatunku. Średniowieczne misterium, podobnie jak apokryf, miało na celu uzupełnienie biblijnych przekazów o szczegóły dotyczące wyglądu, życia codziennego Jezusa i Maryji, oraz innych białych plam w Piśmie Świętym. Przeznaczone dla wiernych misterium miało działać na ich wyobraźnie zmysłowym konkretem, dlatego z reguły nie były to utwory o ascetycznym charakterze, cechowała je raczej rozwlekłość, barwność oraz meliczność. Wystarczy porównać wiersz Różewicza z powszechnie znanym „Lamentem świętokrzyskim”, który przez niektórych badaczy jest uważany za pozostałość po średniowiecznym misterium, aby dostrzec wyraźną różnice między ukształtowaniem formalnym oraz sposobem budowania ekspresji w obu przypadkach.

Mamy tu do czynienia z liryką opisu. Pierwszy wers utworu wskazywałby, że tematem wiersza jest opis wyglądu drewnianej figury Chrystusa. Jednak tytuł podpowiada nam coś innego. Centrum wiersza nie jest postać cierpiącego Zbawiciela, ale drewno, czyli materiał, z jakiego została wykonana rzeźba.
Podmiot liryczny wyjmuje ze średniowiecznego misterium jedną scenę, bardzo prawdopodobne, że jest to jeden z upadków Chrystusa, świadczyć może o tym trzeci wers: „idzie na czworakach”. Zastanawia brak krzyża, który w całej drodze Chrystusa na Golgotę jest znakiem sakralizacji jego niepojętego cierpienia i poniżenia. W ten sposób dokonuje się desakralizacja zdarzeń, a co za tym idzie zwiększa się wrażenie osamotnienia Chrystusa.
Następny werset stanowi odrębną całość o niezwykłej sile ekspresji. Podmiot liryczny robi zbliżenie na skórę Chrystusa, który jest „cały w czerwonych drzazgach”. Opisywana figura przedstawia Chrystusa zalanego krwią. Obraz ten może kojarzyć się również z modlitwą Jezusa w Ogrójcu, podczas której poci się krwią. Przypomnijmy, że jest to moment, w którym, Syn Boży zwracając się do Ojca słowami: „Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich!”(Mt. 26, 39), najpełniej ujawnia swoje człowieczeństwo. Dodatkowy efekt uzyskuje poeta używając słowa „drzazgi” zamiast np. „krople”. Odwołuje się tu do realnej struktury rzeźby, w której krople krwi mogły wyglądać jak drewniane

drzazgi. Taki dosłowny opis potęguje wrażenie bólu, jakiego doznaje Chrystus. Mamy już obraz, nie zakrwawionego człowieka, ale człowieka poddanego ciągłej, wszechogarniającej torturze wbijania ostrych kawałków drewna w ciało. Kolejna strofka to przyrównanie Jezusa do zwierzęcia, dokładniej do psa. Dokonuje się to poprzez bezpośrednie wprowadzenie psa do metafory oraz poprzez wyposażenie Chrystusa w psi atrybut, czyli w obrożę. Zamiana cierniowej korony na cierniową obrożę powoduje zmianę statusu Chrystusa. Nie jest on w tym obrazie królem człowieka, tylko jego niewolnikiem, gorzej, udomowionym zwierzęciem, którego można wziąć na smycz. Zwróćmy też uwagę, że pies ma szczególny statut wśród udomowionych przez człowieka stworzeń, mówi się o nim, jako o najlepszym przyjacielu człowieka. To niesie ze sobą dodatkowe konotacje, podkreślające zdradę, jakiej dopuścił się człowiek względem Chrystusa.
Poeta dokonał w tym wierszu doskonałej, konsekwentnej syntezy trzech obrazów: biblijnej postaci Chrystusa, drewnianej figury i psa. Chrystus idący na czworakach z pierwszej strofy, koresponduje z porównaniem z trzeciej. Natomiast gest opuszczonej głowy, kojarzy się z wieloma wizerunkami Chrystusa ukrzyżowanego, czy też z Chrystusem pochylonym pod ciężarem krzyża.

Podmiot opisuje nic innego jak figurę, która jest obrazem cierpienia i poniżenia Chrystusa. Można powiedzieć, że nadrzędnym tematem tego utworu jest sztuka sakralna. Taki wniosek może też się nasuwać, po zadaniu sobie pytania, dlaczego poeta wybrał na bohatera swojego wiersza drewnianego Chrystusa, a nie ewangelicznego. W cytowanym wersie niezwykle istotny jest fakt, że podmiot liryczny ujawnia tu po raz pierwszy swoje emocje, to jakby westchnienie współczucia, zdziwienia.

Jak już wspomniano wyżej słowo „łaknąć” należy do stylu wysokiego, literackiego, a oznacza tyle, co „pragnąć”. Tu ponownie nasuwa się skojarzenie z biblijną sceną, kiedy to umierający na krzyżu Jezus, mówi „Pragnę” (J. 9, 28). To zestawienie dodaje mocy temu uczuciu. Ale „łaknąć”, należący do tej samej rodziny wyrazów, co „łaknienie”, niesie ze sobą również konotacje natury biologicznej, wiąże się z głodem. Podmiot liryczny mówi o łaknieniu drewna, czyli materii martwej, mamy więc do czynienia z paradoksem, ale również hiperbolizacją owego „łaknienia”. Nasuwa się pytanie, czego to drewno tak łaknie. Wydaje się, że poeta daje wskazówkę, wyróżniając dwa pojedyncze wersy. Drewniane ciało Chrystusa, pokrywają drewniane krople krwi. Mimo, że ta figura miała oddawać sensy Męki Pańskiej, to upersonifikowane drewno, z której jest zrobiona, odczuwa niedosyt. Może dlatego, że ono pragnie prawdziwej krwi Chrystusa, prawdziwego zbawienia. Czytając ten wiersz w kontekście całej twórczości Różewicza, można dojść do wniosku, że cierpienie drewnianego Chrystusa, jest spowodowane poczuciem pustki. Ta drewniana figura okazuje się pustym znakiem. Ważne jest to, że owo łaknienie zostało wypowiedziane ustami ujawnionego podmiotu, bo to również wskazuje, że pustka tego przedmiotu wynika ze świadomości człowieka odbierającego sztukę.
W „Drewnie” Różewicz dokonuje obnażenia sztuki sakralnej, jako gestu bez znaczenia, bo też religia, jak i wiele innych wartości została wpisana w poczet pojęć umarłych. Niezwykle zaskakujący okazuje się ten komunikat, po tym jak w doskonały sposób został opisany ból Chrystusa, ale właśnie ten szok najlepiej oddaje dramat człowieka, żyjącego w świecie pustych znaków.

,,Warkoczyk’’

Napisany w 1948 roku ,,Warkoczyk'' Tadeusza Różewicza to niezwykle oszczędna w formie, aczkolwiek bardzo wymowna refleksja poety wywołana wizytą w muzeum w Oświęcimiu.

Widok niezliczonej ilości ,,sztywnych włosów uduszonych'' , które leżą w gablotach i wielkich komorach muzeum powoduje, że podmiot liryczny utworu wyobraża sobie sytuację , której opis wypełnia pierwszą strofę. Jest to scena obozowa , w której czterech robotników zamiata i gromadzi włosy , należące do dopiero co ogolonych kobiet z transportu.

Kolejne dwie zwrotki to precyzyjny opis zawartości gablot, w których oprócz włosów leżą szpilki i grzebienie, które niegdyś podtrzymywały i zdobiły te włosy. Są to jedyne ślady, jakie pozostały po bestialsko zaduszonych w komorach gazowych kobietach. Nikt już nie pogłaska i nie pocałuje tych włosów , nie potarga ich wiatr, ani nie muśnie promyk światła. Można je jedynie oglądać, jak przedmioty, gdyż nie ma już w nich życia, uciekło ono z nich wraz z życiem kobiet, do których należały. W obozach mordowano także małe , niewinne dzieci, którym wojna brutalnie przerwała piękny okres dzieciństwa.

W wierszu Różewicza przypomina , o tym tytułowy warkoczyk, który leży pośród innych włosów uduszonych kłębiących się w skrzyniach.

Jest to szary, ,,mysi ogonek ze wstążeczką / za który pociągają w szkole / niegrzeczni chłopcy''.

Ten warkoczyk to jedyne , co pozostało po dziewczynce, która powinna spędzać czas na zabawie, korzystać z uroków dzieciństwa. Jej losem było zginąć w komorze gazowej jak wiele innych ofiar ludobójstwa Niemców w czasie drugiej wojny światowej.

Wszystkie te włosy, bez względu na to, do kogo należały wymownie przypominają potomnym o tragedii więźniarek obozów koncentracyjnych.

Zostawcie nas

Utwór Zostawcie nas Tadeusza Różewicza pochodzi ze zbioru Poemat otwarty z lat 1955–1957. Jest to utrzymana w konwencji wiersza wolnego, tak zwanego różewiczowskiego, liryka bezpośrednia.

Podmiot występuje w pierwszej osobie liczby mnogiej (strofy pierwsza, druga i piąta). Wskazują na to zaimki osobowe („my”, „nas”, „naszą”). Bezpośrednio zwraca się do zbiorowego adresata („[wy] zostawcie nas”). W strofie trzeciej dochodzi do głosu mężczyzna („[ja] chciałbym”, „[ja] mówiłem”), wypowiadający się w czasie przeszłym. Zaś w trzech pierwszych wersach strofy czwartej w czasie przeszłym wypowiada się w swoim imieniu kobieta („[ja] chciałabym”). Można się domyślać, że są oni kochankami, lecz ich dialog nie dotyczy łączących ich uczuć, a wspólnych przeżyć, które są/były od uczuć silniejsze. Wypowiadający się należą do pokolenia Kolumbów, ludzi, w czasie młodości których trwała wojna.

Wiersz porusza problem dotyczący losów pokolenia Kolumbów. Dla jego przedstawicieli męczące jest wspominanie okresu swojej młodości, ponieważ tak naprawdę jej nie mieli. Zastąpiły ją przeżycia związane z tragediami wojennymi. Były one tak nieludzkie, że nie chcą o nich pamiętać. Gdyby mieli wybór, woleliby zrezygnować ze swojego człowieczeństwa i podczas wojny być zwierzętami , roślinami czy przedmiotami nieożywionymi, których nie dotyczyły okrucieństwa wojny. Pytani przez kolejne pokolenia o czasy, które przeżyli, nie chcą o nich mówić, żądają, aby zostawić ich w spokoju, jednocześnie radzą, aby tamci przeżyli swoje życie w sposób normalny („żyjcie jak ludzie”). Pragnieniem pokolenia Kolumbów jest zapomnieć wszystko to, co widzieli i w czym uczestniczyli podczas okupacji hitlerowskiej.

Lament

Lament to utwór Tadeusza Różewicza z tomu Niepokój z 1947 roku. Należy do liryki bezpośredniej.

Podmiot jest pierwszoosobowy. Wskazują na to liczne czasowniki („zwracam się”, „nie jestem”, „mam”, „nie wierzę”). Zwraca się do szerokiego grona odbiorców, których wymienia w pierwszych wersach. Przedstawia siebie jako człowieka w młodym wieku, ale o wielkim bagażu doświadczeń życiowych. Okazuje się, że ma on dopiero dwadzieścia lat, a zdążył już przeżyć sześcioletnie okrucieństwa wojny. Świadczy to o jego przynależności do pokolenia Kolumbów, a co za tym idzie, wypowiada się nie tylko w swoim imieniu, ale w imieniu wszystkich swoich rówieśników, którzy znaleźli się w podobnej do jego sytuacji.

Przedstawiciele pokolenia Kolumbów zostali wskutek wojny pozbawieni istotnego etapu swojego życia. Nie przeżyli oni młodości. Wojna zaskoczyła ich w wieku, w którym zaczynali w nią wchodzić i zmusiła do natychmiastowego dorośnięcia. Doprowadziło to do tragedii. Spowodowało utratę wiary w tradycyjny system wartości i duchowe skrzywdzenie. Sytuują się oni poza wcześniej wytworzoną kulturą i pojmowaniem historii. Ich świat wartości moralnych został zaburzony do tego stopnia, że zaprzeczają dogmatom wiary chrześcijańskiej (ostatnie trzy wersy wiersza). Nie potrafią dostrzec piękna otaczającego ich świata („nieba”, „ptaka”, „róży”, „Świętego Franciszka”), a w wojnie nie widzą czynów bohaterskich („Achillesa”, „Hektora”). Bardziej niż do ludzi, podobni są do zwierząt – mają nozdrza („buchał w nozdrza opar krwi”), nie nosy. „Lament” to właśnie biadanie nad określonym przez przeżycia wojenne losem pokolenia Kolumbów.

Budowa i język utworu

Utwór określić można jako wiersz wolny. Podmiot wypowiada się przy użyciu języka prostego, stylizowanego na potoczny, odpowiadającego przekazywany...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin