Inny świat-- drugie opracowanie.pdf

(257 KB) Pobierz
689587571 UNPDF
O Autorze
Gustaw Herling-Grudziński, syn Józefa i Doroty z Bryczkow-
skich, urodził się 20 maja 1919 roku w Kielcach. Już w 1935 ro­
ku, wówczas uczeń VI klasy gimnazjum im. Stefana Żeromskie­
go w Kielcach, debiutował reportażem Świętokrzyszczyzna na
łamach warszawskiego pisma młodzieży szkolnej „Kuźnia Mło­
dych". Po maturze, w 1937 roku, rozpoczyna studia poloni­
styczne na Uniwersytecie Warszawskim. W nowym dla siebie
środowisku staje się wkrótce jednym z wybijających się młodych
krytyków literackich. Związany z grupą skupioną wokół niewie­
le odeń starszego Ludwika Frydego, pisuje w „Ateneum", „Pio­
nie", „Naszym Wyrazie" — między innymi o twórczości Dą­
browskiej, Miłosza, Gombrowicza — jest kierownikiem literac­
kim tygodnika „Orka na Ugorze".
Po wybuchu wojny, 15 października 1939, zakłada w Warsza­
wie wraz z kolegami jedną z pierwszych w okupowanej Polsce
organizacji konspiracyjnych — Polską Ludową Akcję Niepod­
ległościową (PLAN). Współredaguje pierwsze numery podziem­
nego pisma „Biuletyn Polski". W grudniu tego samego roku,
z zamiarem przedostania się na Zachód, przekracza linię demar-
kacyjną, rozgraniczającą tereny zajęte przez wojska niemieckie i
radzieckie. Dociera do Białegostoku, potem do Lwowa, gdzie
rekomendowany przez Marię Dąbrowską i Juliusza Kleinera,
zostaje przyjęty do istniejącego jeszcze, ale już zamierającego
przedwojennego Związku Literatów. Z Lwowa, w poszukiwaniu
środków do życia i drogi na Zachód, przenosi się do Grodna.
W Grodnie pracuje krótko w teatrze lalkowym, usiłując jedno­
cześnie zorganizować sobie przerzut na Litwę. „Znalazłem
wreszcie, dzięki pożyczkom, dwóch przemytników gotowych do
przerzucenia mnie na Litwę. Jeden z nich nazywał się Mickie­
wicz. Pod takimi auspicjami zaczęła się moja... «Droga do Ro-
323
sji». Nasza furka wyminęła rogatki Grodna o północy i ujechała
zaledwie dziesięć kilometrów. Samochód policyjny dognał ją w
pustym polu, gdzie podobne operacje nie zwracały niczyjej uwa­
gi. Mój Mickiewicz był na usługach NKWD".
Opisane w ten sposób przez Herlinga-Grudzińskiego areszto­
wanie (w szkicu Godzina cieni w tomie Drugie przyjście) miało
miejsce w marcu 1940 roku. W więzieniu w Grodnie pisarz zo­
staje skazany na pięć lat pobytu w obozach. Poprzez więzienia
w Witebsku, Leningradzie i Wołogdzie trafia do łagru w Jerce-
wie w systemie obozów kargopolskich, ciągnących się wzdłuż li­
nii kolejowej z Wołogdy do Archangielska. Zostaje stamtąd
zwolniony po dramatycznej głodówce protestacyjnej 20 stycznia
1942 roku, 12 marca zaś w miejscowości Ługowoje w południo­
wym Kazachstanie zostaje wcielony do 10. Pułku Artylerii Ar­
mii Polskiej generała Andersa. Dalsze wojenne losy pisarza
związane są z dziejami Drugiego Korpusu, w którego szeregach
uczestniczy między innymi w bitwie pod Monte Cassino (odzna­
czony za udział w niej krzyżem Virtuti Militari).
Już w 1943 roku Herling-Grudziński wznawia przerwaną z
konieczności działalność literacką, pisując do czasopism pol­
skich wydawanych w Bagdadzie („Kurier Polski") i w Jerozoli­
mie („W Drodze"). W latach 1945—46 kieruje działem literac­
kim tygodnika „Orzeł Biały", organu Drugiego Korpusu. Bierze
udział w Rzymie w pracach przy zakładaniu Instytutu Literac­
kiego i miesięcznika „Kultura", którego pierwszy numer, z
czerwca 1947 roku, redaguje wspólnie z Jerzym Giedroyciem.
Pod koniec 1947 roku wraz z żoną Krystyną, z domu Stojanow-
ską (1915—1952), przenosi się do Londynu, gdzie nawiązuje
współpracę z „Wiadomościami", tygodnikiem politycznym i lite­
rackim redagowanym przez Mieczysława Grydzewskiego. Na ła­
mach tygodnika ukazuje się w odcinkach, przed wydaniem
książkowym, Inny Świat. Obozowe doświadczenia, które zna­
lazły wyraz w tej książce, określiły punkt widzenia autora na
złożone stosunki polsko-radzieckie, ich często dramatyczny wy­
miar, stosunki, które dopiero teraz mogły stać się przedmiotem
wszechstronnych studiów historyków polskich i radzieckich.
W latach 1952 — 55 pisarz przebywa w Monachium, pracując
w rozgłośni polskiej Radia Wolna Europa. W 1955 roku osiada
na stałe w Neapolu, gdzie poślubia córkę Benedetto Crocego,
324
Lidię. Podejmuje na nowo ścisłą współpracę z „Kulturą",
uczestniczy także istotnie w pracach Instytutu Literackiego, z
którym związany jest do dzisiaj. Do 1981 roku publikuje rów­
nież w prasie włoskiej (między innymi w „Tempo Presente",
„Corriere delia Sera", „II Giornale").
Debiutem książkowym Herlinga-Grudzińskiego był tom szki­
ców literackich Żywi i umarli (Rzym 1945). Kolejne publikacje
książkowe to Inny Świat (wyd. angielskie Londyn 1951, wyd.
polskie tamże 1953), tomy opowiadań i szkiców: Skrzydła ołta­
rza (Paryż 1960) i Drugie przyjście (Paryż 1963), szkice o litera­
turze rosyjskiej Upiory rewolucji (Paryż 1969), Dziennik pisany
nocą 1971-1972 (Paryż 1973), Dziennik pisany nocą 1973-1979
(Paryż 1980), Podróż do Burmy (Londyn 1983) - dziennik z
pobytu w tym kraju w 1952 roku, drukowany w latach
1952 — 53 w „Wiadomościach", Dziennik pisany nocą 1980 —
1983 (Paryż 1984). Kolejne części Dziennika, który posiada for­
mułę otwartą, ukazują się na łamach „Kultury". Wiele innych
istotnych dla twórczości Herlinga-Grudzińskiego tekstów roz­
proszonych jest po czasopismach, na zebranie oczekują także je­
go opracowania i przedmowy do wydań dzieł innych pisarzy.
Pierwszą książką Herlinga-Grudzińskiego, jaka po wielu la­
tach ukazała się w kraju, był tom Wieża i inne opowiadania
(Poznań 1988), opublikowany nakładem Wydawnictwa Polskiej
Prowincji Dominikanów „W Drodze".
L S "i
\\
'• •'
Kategorie więźniów i układy w łagrze
Zdawałoby się, że niedola i ekstremalne warunki powinny konsolidować i zrównywać ludzi,
tymczasem w każdym obozie ukształtowała się swoista hierarchia aprobowana przez wszystkich
więźniów. W Jercewie istniało kilka kryteriów podziału społeczności łagrowej.
Na spalonej pozycji znajdowali się “ polityczni”, czyli “biełoruczki”, gdyż jak twierdził Stalin
“im lepiej się czuje materialnie “polityczny” w więzieniu, tym odważniej tęskni za wolnością,
tym gwałtowniej buntuje się przeciwko władzy, która go uwięziła”.
W dużo lepszej sytuacji byli “bytownicy”, czyli przestępcy pospolici, a już za prawdziwych
panów w obozie uznać należy “ urków” - wielokrotnych recydywistów, popełniających jednak
przestępstwa pospolite. Do “urków” należy faktyczna władza w obozie, piastują oni
odpowiedzialne stanowiska, wymierzają kary, terroryzują współwięźniów, zachowują sobie
prawo pierwszej nocy wobec “prawiczek” zjawiających się w łagrze. Jedną z
najpopularniejszych rozrywek “urków” jest gra o cudze rzeczy, a czasem nawet życie.
Samowola urków została ukrócona przez NKWD w 1940 roku, zostało im jednak nieformalne
prawo urządzania tzw. nocnych łowów na kobiety chodzące po zmroku po łagrze.
Do arystokracji obozowej należeli także “ iteerowcy” - specjaliści pracujący w administracji
obozowej, mieszkający w lepszym baraku i otrzymujący dodatkowe racje żywnościowe.
Liczono się z nimi z obawy przed denuncjacją.
Odrębną grupą są “ nacmeni” - Uzbecy, Turkmeni, Kirgizi umierający z tęsknoty za krajem, z
głodu i mrozu, cierpiący na choroby oczu.
Na samym dole hierarchii obozowej znajdowali się “kurzy ślepcy” i ludzie z “trupiarni”. Ci
pierwsi to chorzy na “cyngę” - awitaminozę A, którzy o zmierzchu tracili zdolność widzenia.
Stawali się przez to nie tylko gorszymi pracownikami, ale wręcz zawadzali innym, tamując ruch
w okolicach kuchni czy na ścieżkach. Spotykali się najczęściej z wrogością lub obojętnością
otoczenia; rzadko ktoś pomógł im wydobyć się z zaspy czy dojść do baraku.
Chorzy na “pyłagrę”, pelagrę, szkorbut, czyli wszystkie postacie awitaminozy (objawiające się
obrzękiem skóry, osłabieniem wzroku, zaburzeniami psychicznymi i nerwowymi, owrzodzeniem
ciała, wypadaniem zębów) trafiali do baraku zwanego “kostnicą” lub “trupiarnią”. W obrębie tej
nieszczęsnej społeczności także panowały podziały. Tych, którzy nadawali się jeszcze do
lżejszych prac w obozie, zwano “ słabosiłką”. Mieli oni szansę powrotu do pracy dzięki
otrzymywaniu “słabosilnogo pitanija” - dodatku żywnościowego i odpoczynku w “trupiarni”.
Grupa “aktirowki” składała się z dogorywających więźniów, nie wzywanych do żadnej pracy,
ale otrzymujących tylko głodowe racje żywnościowe.
Więźniowie byli najtańszą siłą roboczą, niewolnikami, czego nawet nie starali się ukrywać
przełożeni. Charakterystyczny jest sposób badania przed zatrudnieniem -
“badanie lekarskie zaszczycał bowiem niekiedy swą obecnością naczelnik oddziału
jercewskiego, Samsonow, i z uśmiechem zadowolenia dotykał bicepsów, ramion i pleców nowo
przybyłych więźniów”,
co do złudzenia przypominało sceny handlu niewolnikami. Władze obozowe czyniły wszystko, aby
upodobnić obóz do fabryki. Oprócz norm, w łagrze obowiązywały plany produkcyjne, system
brygadowy, układy biurokratyczne, a nawet tablica “stachanowców” - przodujących robotników.
Wypracowanie normy stanowiło o statusie więźniów oraz o ich przydziale do lepszego bądź
gorszego kotła z jedzeniem. Pozory te podkreśla opis działalności urzędników – przeliczali oni niby
jedzenie na procenty, co powodowało, że więźniowie starali się więcej robić, aby móc więcej jeść.
Mało było takich, którzy chcieli mniej pracować i mniej jeść. Ci z “pierwszego kotła” najczęściej
byli po prostu za słabi i mało zaradni. Normy wszyscy uważali za zawyżone, dlatego uczciwie nie
można było wypracować nawet 100%, a co dopiero 125% czy więcej. W takiej sytuacji nieodzowne
stały się “tufty”, czyli umiejętne oszustwa. I tak na przykład w brygadach leśnych najczęściej
przekupywano “dziesiętnika”, który mógł “źle policzyć” kloce ściętego drzewa lub przymknąć oko
na jego ułożenie (luźne ułożenie wewnątrz, a pozory ubicia z zewnątrz). Jeżeli to nie skutkowało,
fałszowano dane za pomocą przenoszenia ostemplowanych fragmentów drzewa. Do tego typu
działań potrzebne było zgranie brygady, dlatego szybko pozbywano się tych, którzy z różnych
względów nie pasowali do grupy.
Praca
Więźniowie pracowali głównie przy wyrębie lasu i ci zwani byli “lesorubami”. Inne brygady
były zatrudniane w tartaku, przy pracach ciesielskich w mieście, przy budowie dróg, na stacji
pomp, w elektrowni, w bazie żywnościowej. Więźniowie pracowali codziennie, 11-12 godzin w
nieludzkich warunkach, przy 40-stopniowym mrozie. Wstawali codziennie o godzinie 5.30, jedli
poranny posiłek, a już godzinę później rozpoczynał się “razwod” - wymarsz brygad na miejsce
pracy. Więźniowie po przejściu przez bramę otrzymywali eskortę “striełka”, gotowego zabić
każdego, kto uchybiał regulaminowi.
Najcięższą pracę miały brygady “lesorubów”, dochodzące do miejsc wyrębu oddalonych o 6-7
kilometrów od obozu. Ich członkowie pracowali cały dzień pod gołym niebem, zanurzeni często
po pas w śniegu, zmarznięci, przemoczeni, głodni i bezradni. Nic dziwnego, że najdłuższy czas
pracy na “lesopowale” wynosił dwa lata. Więźniowie pozbawieni południowego posiłku (z
wyjątkiem stachanowców) wracali z pracy około godziny 18 przeraźliwie głodni i zmęczeni.
Tak samo wyglądały wszystkie miesiące pobytu w obozie. Prac przybywało latem, kiedy to
więźniowie uczestniczyli jeszcze w sianokosach.
Praca w obozie spełniała wiele funkcji. Służyła nie tylko wytwarzaniu konkretnych dóbr
materialnych, była przede wszystkim narzędziem wyniszczania fizycznego i psychicznego
człowieka, złamania go i poniżenia . Była rodzajem tortury fizycznej i psychicznej, środkiem
eksploatacji taniej siły roboczej, mechanizmem perswazji odbierającym człowiekowi godność i
nadzieję. Bezsensowna praca czyniąca z człowieka ślepe narzędzie pozbawiała go możliwości
twórczego działania. Wprowadzanie ostrej rywalizacji łamało solidarność więźniów,
wyjaławiało ich duchowo i czyniło z nich narzędzia systemu totalitarnego.
Praca była też sposobem sukcesywnego mordowania więźniów; stwierdzenie “przejść przez las”
jest analogiczne do stosowanego w obozach hitlerowskich wyrażenia “przepuścić przez komin” -
mowa tu o selekcji czy o celowym dobijaniu. Więźniowie, którzy narazili się systemowi, byli
kierowani do lasu, co oznaczało dla nich wyrok śmierci. Potwierdza to historia Gorcewa –
śledczego z harcowskiego więzienia, którego dosięgła ręka obozowej sprawiedliwości. Zemstę
zaapropobowali przełożeni i posłali skatowanego więźnia do pracy w lesie, wiedząc, że oznacza
to dla niego śmierć. Podobny los spotkał chorego na kurzą ślepotę “zabójcę Stalina”, który po
ujawnieniu choroby został skierowany na karną brygadę do lasu na pewną śmierć.
W obozie funkcjonował także inny aspekt pracy. Chociaż doprowadzała ona do
uprzedmiotowienia więźniów, zniewolenia i wyniszczenia ich, to paradoksalnie stanowiła
potwierdzenie istnienia. Człowiek pozbawiony możliwości pracy był jednostką bezużyteczną i
zbędną, która należy zastąpić inną. Przekonuje się o tym Grudziński, gdy trafia do “trupiarni” i
widzi, że więźniowie z “aktirowki” znajdują się w przedsionku domu pogrzebowego. Skoro nie
pracują, nie otrzymują niezbędnego pożywienia, a skoro nie mają możliwości zregenerowania sił
organizmu, muszą się liczyć z bliską śmiercią. A więc pracuje się po to, aby przeżyć.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin